Gry są dla nas za dobre?
Jestem w lochach, dziesięć minut przedzieram się przez hordy zombie, szkieletów, smoków czy innych dziwadeł. Mam coraz mniej punktów życia, a mana skończyła mi się w poprzednim pomieszczeniu. Dobra trochę eliksirów i w drogę. Po kolejnych 10 minutach walki pojawia się boss i ostatecznie raz na zawsze kończy mój żywot. Na ekranie pojawia się napis Czy chcesz kontynuować od ostatniego zapisu? Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gracze to grupa wybredna która zawsze znajdzie jakiś sposób by wytknąć błędy nawet najwspanialszym produkcjom. To co mnie bardzo dziwi to częste narzekanie na to iż dana gra jest po prostu za łatwa. Nie mogę zrozumieć czego taki przeciętny forumowicz narzekający no to, jak to gra XXX (tu wstaw nazwę za prostej gry) jest za łatwa, czego tak naprawdę oczekiwał? Aby rozgrywka nie była prosta jak drut, żeby postawiła jakieś wyzwanie czy po prostu aby zrobiła z niego miazgę i rozsmarowała na monitorze? Jak wszyscy wiemy większość gier zanim rzuci nas w wir wydarzeń karze nam stworzyć postać lub wybrać poziom trudności.
Trzeba naprawdę być ślepym żeby tego nie zauważyć, a potem ktoś kto grał na Easy narzeka na prostacką rozgrywkę nie stawiającą żadnego wyzwania. Weźmy na przykład w obroty Assassin?s Creed: Revelations, na forach poświęconych grze oprócz masy narzekań na wtórność względem poprzednich części równie dużo można się naczytać o tym jaka ta gra jest straszliwie prosta. I chociaż muszę się z tym zgodzić to trzeba przyznać iż nie trzeba wiele by trochę utrudnić sobie rozgrywkę chociażby nie używając bomb. Poza tym nikt z nas nie lubi przegrywać i myślę, że większość tych narzekających na prostackie gry odłożyłoby na półkę każdą produkcję która kazała by im ginąć raz za razem by wstać i zaczynać od nowa. Dlaczego więc na forum plują się na coś co tak naprawdę sprawiło, że z przyjemnością (lecz bez satysfakcji) skończyli jakąś grę? Pewnie to jak chcą wyglądać przed innymi. Powiedzmy sobie szczerze, prawdziwi hardkorowcy są gatunkiem na wymarciu (może nawet wymarłym) i klienci przy różnorakich tytułach chcą się po prostu dobrze bawić, a nie frustrować. Mimo to na rynku można się doszukać gier które zrobią z nas miazgę i chociaż zaklniemy przy nich nie raz to w zamian za dotrwanie do końca dostaniemy nagrodę. Nieocenioną satysfakcję i wiele powodów do rozmów ze znajomymi. Trudne gry dają nam nieocenione przeżycia i wywołują pełno emocji jak złość, gniew, spełnienie, rezygnacja, proste gry nam tego nie zapewnią.
Dobrym przykładem są tu Demon?s Souls i wydany niedawno Dark Soul?s, oba z tych tytułów klimatem trzymają się Dark Fantasy i obie nie okażą grającemu litości. I mimo to iż tutaj każdy przeciwnik może pozbawić nas życia jednym celnym ciosem, chociaż byle szkielet jest silniejszy od niejednego bossa w innych grach to da się w to z powodzeniem grać i wygrywać. Trzeba po prostu zamiast biec przed siebie z okrzykiem wojennym na ustach obmyślić starannie strategię i ważyć każdy krok. Wszędzie czai się niebezpieczeństwo. Innym dobrym przykładem gry trudnej lecz niesamowicie grywalnej jest cykl Ninja Gaiden (niestety jak wynika z najnowszych informacji na temat trójki gra całkowicie odchodzi od takiego schematu rozgrywki stawiając bardziej na fabułę i postacie co ma swoje plusy i minusy) który jeśli macie możliwość polecam bliżej poznać.
Tutaj nawet poziom łatwy to nie lada wyzwanie (niech streszczeniem poziomu trudności tej gry będzie fakt, że za przejście jej na dowolnym poziomie trudności dostajemy acziwment warty 50 gimnych), a każdy boss jest naszą zgubą. Szczególnie gdy nie zostały nam żadne zioła lecznicze. W takim przypadku wypada tylko popatrzeć jak z gracją przeciwnik robi z nas siekę za każdym podejściem. I chociaż naprzeklinałem się przy jednej sesji nieprzyzwoicie wiele razy, prawie rozwaliłem biednego pada o ścianę (przepraszam, telewizor) to po tym jak mój przeciwnik wreszcie wykitował poczułem się genialnie! Taki usatysfakcjonowany, spełniony i szczęśliwy. Grunt to łatwo się nie poddawać. Trudnością w przejściu zaskakują też coraz częściej gry niezależne jak Super Meat Boy (klawiatura uciepiała?) czy The Binding of Isaac tych samych twórców (który jest moją, zaraz za Minecraftem, niezależną grą roku). Przy nich trzeba się natrudzić by wygrać.
Najlepszym rozwiązaniem które mogło by funkcjonować przy odrobinie chęci mógłby być dynamiczny poziom trudności o którym fantazjuje Cliff Bleszinski - Gry powinny wykrywać, że przez jakiś czas ich nie użytkowano i zmniejszać nieco poziom trudności podczas powrotu do nich - zasugerował za pośrednictwem swojego Twittera, projektant gier z serii Gears of War. - A potem mogłyby skalę trudności przywrócić na wyższy poziom - dodał. Chodzi mniej więcej o to by wszystko co się w grze dzieje dopasowywało się automatycznie do umiejętności grającego. Rickard Johansson ze Starbreeze ostatnio stwierdził, że dla jego zespołu ważne jest stworzenie gry stawiającej wyzwanie, ale jednocześnie nie frustrującej. Jego nowy (chociaż nie do końca) tytuł czyli Syndicate będzie tym samym trudniejszy niż większość gier produkowanych obecnie, lecz przypłaci to tym iż dla jednych będzie zbyt trudny, a dla innych za łatwy przez próby twórców łączenia wody z ogniem czyli poziomu Easy i Hard w jedną całość z czego wychodzi kiepski efekt. Innym czynnikiem zniechęcającym nas często do gry (chociaż to kuriozalne to znam wiele takich przypadków) jest mała lub nijaka hojność twórców którzy zamiast karmić nas co krok jakimś osiągnięciem czy nagródką za strzelenie przeciwnikowi po raz setny między oczy karze się trochę pomęczyć by coś zdobyć, albo co gorsza nie daje nam w zamian za granie NIC.
Trzeba przyznać, że nawet byle jaki aczik jest dosyć dobrą motywacją by nie przerywać gry i przeć naprzód, tylko dlaczego dla niektórych musi być koniecznością? By się chwalić przed znajomymi, że się ma dużo gimnych na xboxie? Mój kolega trzy razy przechodził God of War III by zdobyć w nim platynę, a z kolei inny zaraz po ukończeniu Heavy Rain wziął się za powtórne i jeszcze kolejne przechodzenie produkcji Quantic Dream tylko po to by zrobić w niej wszystkie trofea co dla mnie jest albo wcale albo bardzo mało zrozumiałe zważając na to iż gra jest dosyć długa (i moim zdaniem, na raz), a niektóre osiągnięcia takie znów łatwe nie są (że wspomnę tylko o tym które nakazuje zobaczyć wszystkie zakończenia tytułu których jest kilkanaście?). Hitman był bardzo trudną grą i na wiele sposobów wciąż taka jest, ale koncentrujemy się również na łagodniejszym wprowadzeniu gracza do rozgrywki. Chcemy, by zrozumiał ją i dokonywał wyborów zamiast po prostu zabijać go i kazać zaczynać od początku - mówi Tore Blystad reżyser nowego Hitmana (z podtytułem Absolution) co tak naprawdę ma nam przekazać, że nie ma już starego trudnego Agenta 47 tylko jest nowy, łatwiejszy, przystępniejszy. Dlaczego? By zasilić twórców większą ilością gotówki. Jak widać nawet producenci trudnych gier ułatwiają je zawodząc przy tym fanów. Pamiętajcie o tym zanim znów zaczniecie narzekać na za prostą rozgrywkę.
21 komentarzy
Rekomendowane komentarze