FPS na padzie
Długo mnie to zastanawia i patrzę na to z przerażeniem, zastanawiając się nad tym postępującym zjawiskiem, mianowicie, wszyscy na nas najeżdżają, media trąbią na wszystkie strony iż gry to zło i trzeba je zwalczać, nasze rodziny uważają nas za małe dzieci bawiące się przed ekranikiem i tak dalej. Wszyscy nas zwalczają, ale powiedzcie mi proszę dlaczego gracze walczą z graczami?
Wszyscy jesteśmy graczami, nie zapominajmy
Na większości forów zajmujących się tematyką gier, komputerów i konsol można wywołać burzę, a nawet wojnę jednym malutkim, nic nie znaczącym postem. Wystarczy krótko napisać o wyższości jednej konsoli nad drugą czy tychże nad pecetem, jak i na odwrót. Wtedy właśnie w większości nas rodzi się fanboj którego nie potrafimy lub nie możemy zwalczyć. I niestety nawet ja znam gorzki smak takiej swoistej bezwładności. Kiedy to wszystko się zaczęło (czyli moje granie w gry) byłem konsolowcem choć nawet o tym nie wiedziałem. Przez lata przewinęły mnie się przez rączki różne konsolki od Spectruma po Amigę czy Atari, a granie sprawiało mi nielichą radość (i wciąż sprawia). Potem kupiłem peceta, wymieniałem w nim podzespoły gdy się już starzał, pielęgnowałem go, dbałem o niego lecz w końcu nadszedł czas w którym trzeba było zakupić nowego piecyka i znowu go upgrade?ować, potem znowu, znowu i znowu. Uważałem się za pecetowca pełną parą, a konsolę mnie nawet nie interesowały. Któregoś pięknego dnia nastąpił przełom i w moim domu zamieszkał Xbox 360. Uważałem go i wciąż uważam za świetną maszynkę, ale wtedy tyle gier w które nie mogłem wcześniej zagrać nagle stało się dostępne. Tekken, Halo, Gears of War, Fable II, a to tylko malutki procent z nich wszystkich, bezwzględnie miałem w co grać i chociaż pieniędzy mi nie brakowało po pewnym czasie zacząłem czuć dziwną niechęć do włączania konsoli, coś co pewnie każdy konsolowiec odczuł choć raz, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Kupiłem nowy komputer i grałem już głównie na nim lecz przywiązałem się Xbox-a i nie chciałem się go pozbywać wracając do niego coraz częściej i znów sprawiał mi wielką przyjemność z grania. Potem pomiędzy to wszystko wkradła się zazdrość, mianowicie posiadaczom PS3. Tłumaczyłem sobie, że to co mam jest dużo lepsze, że oni też mi zazdroszczą. To jednak było silniejsze ode mnie i zdecydowałem się jeszcze raz kupić konsolę. I znów schemat się powtórzył. Zaczęło się ostre granie poprzedzone zakupami nowych gier. Nareszcie mogłem we własnym domu, na własnym telewizorze (a nie u kolegi, przepraszam przyjaciela, który także niedawno wszedł na to forum, jeśli to kogoś interesuje jego nick to ElScyzoR) ograć God of War?y, Uncharted?y, Killzone?y i inne gry na wyłączność Sony.
Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem
Jak jest dzisiaj? Gram głownie na obu konsolach, ale i dla kompika znajduję czas. Nie próbuje was przekonać tym wpisem tego byście inwestowali w jakąś nową platformę, to wasz wybór. Nie wiem po prostu dlaczego pecetwocy i konsolowcy w dużej części przypadków tak się nie cierpią. Żaden gracz wyłącznie pecetowy nie wmówi mi, że nie zagrał by z chęcią w którąś grę wydaną wyłącznie na konsolę, oczywiście to działa w obie strony. Coraz więcej firm inwestuje w to by połączyć w jedną spójną całość graczy ze wszystkich platform co moim zdaniem byłoby bardzo fajnym przedsięwzięciem. Kto wie czy na przykład Windows 8 nie zintegruje całkowicie PC z Xbox-em i komórką. Takie wyliczenia można mnożyć i mnożyć i wciąż tacy jak ja zadają sobie pytania. Dlaczego? Po co? Z zazdrości? A jeśli ktoś od tych wszystkich bajerów woli Nitendo z jego Wii? To po prostu kwestia tylko i wyłącznie gustu, jeden woli myszkę i klawiaturę, a inny pada i oboje mają w pewnym sensie swoje racje. Nie da się zmieszać żadnej platformy z błotem w porównaniu do innej bo każda ma swoje plusy i minusy, żadna nie jest idealna wszystkie sprawiają przyjemność i satysfakcję z grania bardzo dużej grupie odbiorców. Jak mnie się żyje będąc swoistą hybrydą i nie zajmując żadnej ze stron w tej wojence? Patrzę na to wszystko z lekkim przerażeniem co zresztą wyraziłem na początku (gracz na gracza? Przecież to ujma na honorze!) i politowaniem.
Oni się przezywają, zasypują się nawzajem, raz rzeczywiście coś wnoszącymi, a innym razem coraz bardziej żenującymi argumentami jak to ich maszynka jest najlepsiejsza na świecie i w ogóle ma najlepsze gry, blablabla. Oczywiście ktoś komu do szczęścia potrzebny jest tylko komputer nie jest w żadnym wypadku gorszy, on po prostu tak woli i tak mu jest wygodnie, nie wiem jak wy, ale ja go w pełni popieram. A większość gier nie wychodzi na poczciwy piecyk bo twórcy boją się bardzo wysokiego piractwa na tej platformie. Naprawdę nie rozumiem piratów. Powiedzcie sami co to za satysfakcja, niemożność postawienia pudełka na półce i wiedza o tym, że właśnie między innymi przez to iż ściągnęliśmy grę z torrentów może nie pojawić się jej sequel. Bo na to drodzy złodzieje trzeba pieniędzy, a jeśli twórcy ich nie mają to cóż, musicie obejść się smakiem. I uważam, że bardzo duża część forumowiczów zgodzi się ze mną w tej kwestii, kto wie może i wszyscy (nie licząc niechlubnych wyjątków). A co na koniec? Tylko przesłanie które mam nadzieję powtórzycie:
27 komentarzy
Rekomendowane komentarze