Nie mam pojęcia, jakie myśli kłębiły się w głowie Hansa Gigera, gdy tworzył ksenomorfa. Humanoidalna, wynaturzona, a jednocześnie potwornie drapieżna sylwetka Obcego straszy już od ponad 30 lat. Szerokiej publiczności znany przede wszystkim z kasowych filmów, został również gwiazdą komiksów, gdzie ścierał się z innym kosmicznym zawadiaką ? Predatorem. Sęk w tym, że na taśmie celuloidowej o wiele lepiej im szło, gdy się nie spotykali, bo ich randki na wielkim ekranie okazały się zwykłym atakiem na portfele fanów.
Rebellion jest jak Charles Weyland - grzebie w czymś, co powinno leżeć nietknięte. A bynajmniej nie przez niego
CZŁOWIEK, OBCY I PREDATOR W JEDNYM STALI DOMKU
Najnowszy growy Aliens vs Predator jest jak pierwszy z tych filmów - trudno nazwać go crapem (w przeciwieństwie do sequela?), ale o ideał nawet się nie ociera. Pomimo braku cyferki w tytule (w związku z obecnie panującym trendem) to faktycznie trzecia odsłona cyklu o batalii pomiędzy ksenomorfami, Predatorami i ludźmi. Poprzednie spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem. Chwalono je przede wszystkim za świetny klimat, zwłaszcza w kampanii rozgrywanej Marine?m. Dwójka, w odróżnieniu od jedynki i trójki wyszła spod rąk speców z Monolithu, przechodząc do legendy ? miała nie tylko rewelacyjną atmosferę, lecz również świetne multi. Gdy przechodziłem kolejne etapy AvP A.D. 2010 tęskniłem za minionymi czasami, poczuciem nieustannego zagrożenia i nerwowym nasłuchiwaniem a to odgłosów otoczenia, a to pikania detektora ruchu?
Tadzio Norek chyba za długo przebywał w kanałach
SURVIVOR
Dlaczego tęskniłem? Bo w Aliens vs Predator tego wszystkiego zabrakło. Kampania człowieka prawie wcale nie pozwala zaznać strachu, przerodziwszy się w zwykłego shootera z eliminowaniem celów po drugiej stronie lufy. Winę za taki stan rzeczy można rozparcelować na kilka czynników: małą liczbę nieskomplikowanych etapów, po części podlegające regeneracji zdrowie (rozwiązanie zaczerpnięte z Medal of Honor: Airborne i Far Cry 2), dość dobrze oświetlone lokacje (w razie czego, jak w Turoku, flar nie zabraknie), mało ciekawe zadania czy killerskie bronie i tony amunicji do nich. Momenty, w których można podskoczyć na fotelu praktycznie tutaj nie występują, a ich poszukiwaczom doradzam odpalenie zamiast całej opowieści trybu Przeżycia, czyli klasycznej już Hordy i zmaganie się z kolejnymi, coraz silniejszymi falami wrogów, oczywiście jako człowiek, bo innych grywalnych ras tutaj nie przewidziano. Owszem, jest biednie, bo mapki są małe (na dodatek tylko 2), ale nadrabiają klimatem, którego brakuje w scenariuszu, choć to bardziej zasługa ciemności i słabej latarki, niż diametralnej zmiany jakości gry. Początki są dość swojskie, ale przy siódmej fali zaczyna się już robić bardzo groźnie. I tak ma być, bo ksenomorfy to nie pieski salonowe, tylko ?drapieżniki idealne, których strukturalna doskonałość równa się tylko ich wrogości?. Otwarcie tytułu na szersze grono graczy i dopasowanie do obecnych standardów stało się jego gwoździem do trumny. Owszem, przyjemnie się strzela, zwłaszcza z kultowego smartguna, ale skoro gra daje potężne pukawki, to i Obcych powinno być albo więcej, albo groźniejszych ? a tak pacyfikacja przebiega w nader spokojny sposób, a brak naprawdę dramatycznych momentów doskwiera na każdym kroku. Goręcej robi się przy spotkaniu z bardziej ludzkimi przeciwnikami, a najwyższą temperaturę przewidziano dla starcia z Predatorem, cholernie wytrzymałym.
Rzuć wszystko i chodź się całować!
HUNTER
To był jednak ?tylko? i ?aż? boss (a szefostwo jest w AvP kiepskie?), bo grywalny Łowca wcale nie jest takim hardkorowym koksem i naprawdę wiele nie trzeba, by pocałował glebę. W AvP 2 miał spory potencjał, nawet nie tyle za sprawą ciekawych broni, co energii, możliwej do uzupełnienia w każdym niemalże momencie, co czyniło go zakapiorem nie do pokonania. W najnowszej odsłonie tak różowo już nie jest, ale postarano się o zrównoważenie tego w inny sposób: teraz od samego początku dostępne jest kultowe, naramienne działko plazmowe. Namierzany, doładowany strzał konsumuje jednak sporą część skromnych zapasów energetycznych, więc i tak walczy się przede wszystkim jak na Predatora przystało ? w zwarciu, a najlepiej z zaskoczenia. Pomaga w tym kamuflaż i możliwość wywabienia żołnierzy. Starcia na dystans nie są atrakcyjne jeszcze z jednego powodu ? omija wtedy gracza niezwykle ?malownicza? część gry, pełna głów wyrywanych wraz z kręgosłupem i zagłębianych w oczodołach ostrzy. Ten aspekt wyszedł Rebellionowi znakomicie: wykończenia są soczyste, brutalne, smaczku dodaje wyraz przerażenia na twarzy ?oprawianego? żołnierza. Ludzie to jednak tylko dodatek, bo Predator nie po to by telepał się aż na Freya?s Prospect, by uganiać się za marnymi człowieczkami, którzy pozbawieni oręża są całkowicie bezbronni, w dodatku ?pamiątki? z nich też nie są zbyt wysoko poważane w świecie Łowców. Chwałę zapewnia dopiero walka z ksenomorfami, czyli po ichniejszemu ?wężami?. Ulubione zwierzątko Predatorów jest przez nich niemalże czczone jako jedyne, które stanowi godne wyzwanie dla myśliwego. Już na starcie przeciwnik Schwarzeneggera ma większe szanse od człowieka: większą siłę (pozwalającą na swobodne przepychanki z Obcym w pełnym kontakcie), szybkość i skoczność. Ta ostatnia cecha oddaje w ręce gracza przyjemny w obsłudze system pozwalający na oddawanie dalekich, wysokich susów wymierzonych dokładnie w punkt. I wcale nie potrzeba tyczek, by zawstydzać ludzkich mistrzów olimpijskich. Z kolei w zbrojowni działko ustępuje skutecznością włóczni, tym razem zdobywanej dopiero w końcowej fazie gry. Może i leci dobrą chwilę, zanim osiągnie cel, ale gdy już to zrobi, czyni ogromne spustoszenie. Frapować powinno używanie innej znanej zabawki ? dysku, ale w praktyce stroni się od korzystania z niego. Po prostu nie jest ani wygodny, ani potężny, a z dystansu lepiej strzelać z działka. Zabrakło za to siatki (być może była dosłownie piątym kołem u wozu ? D-Pad w prosty sposób pomieści tylko 4 bronie? ). Summa summarum ? druga kampania, która nie porywa, ale przynajmniej tu czuć już odpowiedni dla postaci klimat.
"Być, albo nie być - oto jest pytanie"
PREY
Obcy to najmniej standardowa dla FPP-owych realiów gry postać. Poruszający się przeważnie na czterech łapach ksenomorf (nie mylić z niemowlakiem z zagadki Sfinksa) droczy się z błędnikiem, błyskawicznie zmieniając perspektywę, by mknąć sufitami i pionowymi ścianami. Ciemność jest jego największym sprzymierzeńcem, więc tu i ówdzie trąci ogonem jakąś świetlówkę, by stworzyć miłą, kameralną, ciepłą atmosferę dekapitowania i zatapiania szczęk w żywych mózgach. Niektórzy dostąpią zaszczytu powicia potomka, a ten, jak to mały alienek, rezolutnie wystawia główkę na świat rozerwawszy klatkę piersiową ?surogata?. Robiły tak wszystkie za wyjątkiem jednej, cwanej ?Szóstki?. To właśnie kombinatorstwo i spryt zapewniły jej główną rolę w kampanii Obcych, a także uznanie samego Charlesa ?Ze Wszystkiego Zrobię Broń? Weylanda (przemawia, a jakże, głosem Lance?a Henriksena!). Swoją drogą jeszcze większą mądralą jest Królowa, dająca naszej bohaterce konkretne zadania do wykonania, np. ?Wejdź do budynku tego i tego?. Skąd ona to wie, skoro nie wyściubia nosa poza gniazdo?? Cóż, może mając tyle łapek stawia sobie tarota, bo na brak wolnego czasu na pewno nie narzeka? W każdym bądź razie Alien ma to do siebie, że jak gdzieś go wypchną drzwiami, to wbije się na imprezę oknem czy szybem wentylacyjnym i raczej nie jest typem niespodziewanego gościa, któremu zostawia się wolne miejsce przy wigilijnym stole. Zaniedbane przez manikiurzystkę pazurki (wiadomo, tyle obowiązków, trzeba infekować ludzi, opiekować się gniazdem itd.), szczęki wraz z backupową parą oraz ogon w rozpędzonym, regenerującym się ciele stanowią niesamowitą broń, lecz otwarte ich demonstrowanie przed żołnierzami czy Predatorami nie spotyka się z ich entuzjazmem. Nie żeby ?Szóstka? pokazywała im środkowy palec, ale samo jej istnienie gotuje w nich krew, a ta z kolei przenosi swoje ciepło na spust, gotując lufę. Należy więc atakować z zaskoczenia, z miejsc dla agresorów niedostępnych i metodycznie, jeden po drugim ich eliminować, aż ostatni przy życiu pobrudzi spodnie ze strachu.
Kampania Obcego wypada lepiej na polu klimatu od ludzkiej, a przy okazji pozwala zaobserwować algorytmy sterujące rzekomo ?sztuczną inteligencją?. Batman: Arkham Asylum pokazało, że da się zręcznie, naturalnie oddać zachowanie powoli wpadających w panikę przeciwników. Tutaj jest ciut gorzej, ale i tak Rebellion wybrnął z sytuacji całkiem nieźle: znalazłszy zwłoki kompana żołnierze zbijają się w grupki, a raz zaalarmowani bywają czujni do samego końca, niekiedy również nie reagują na zaczepki (syczenie Obcego, ale także wabienie Predatora). Z daleka morderczo skuteczni, gdy jednak doprowadzi się do spotkania twarzą w twarz, najlepiej z zaskoczenia, detektory ruchu, karabiny pulsacyjne czy smartguny nie są już w stanie wybronić Marine?a przed spotkaniem Stwórcy.
# Gdy jesteś ze mną cały świat wiruje
Gwiazdy bledną #
BUDUJEMY NOWE, GORSZE ŚWIATY
Trzy całkowicie odmienne rasy spaja jedno: przeplatający się scenariusz i wspólne miejsce akcji, czyli planeta Freya?s Prospect, gdzie korporacja Weyland-Yutani stworzyła kolonię, kierując się jednak czymś więcej, niż sloganowym ?zbudowaniem lepszego świata?. Po trzykroć oglądamy więc te same ściany, korytarze, dżungle czy mistyczne budowle, choć za każdym razem z nieco innej perspektywy, co składa się na kompletną, lecz na pewno nie porywającą opowieść. W sumie absolutny standard jak na mix Obcych, ludzi i Predatorów: chore zapędy korporacji spotykają się z inwazją ksenomorfów, a to z kolei z ?rytuałem? Łowców. Wiele wskazuje na to, że będą kolejne części?
W przypadku Aliens vs Predator nie ma co jednak narzekać na fabułę. Tutaj pierwsze skrzypce ma grać kolejna szansa na poczucie dreszczyku czy wcielenie się w kosmicznego zabijakę lub drapieżnika, a z tym trzecie AvP radzi sobie już średnio pomimo obecności wszystkich znanych z filmu motywów, postaci, broni czy charakterystycznych lokacji. Nad wsiąkaniem w przygnębiającą atmosferę wymarłej kolonii górę bierze szybka akcja, a tu aż się prosi, o jakieś naprawdę złożone zadanie czy zapadający w pamięć moment. Sytuację poprawia nieco dobra ścieżka dźwiękowa, ale przecież sama nie jest w stanie uratować gry przed niezbyt wysoką notą. Liczę na to, okazja do trzęsienia portkami będzie w nadchodzącym Aliens: Colonial Marines.
Zmarnowany potencjał boli zwłaszcza, że trudno w AvP wskazać coś innego, czemu twórcy poświęcili za dużo uwagi, zaniedbując rzeczy istotniejsze. Z pewnością czymś takim nie jest oprawa graficzna, bo ta prezentuje nieco wyższe stany średnie. Zbliżone klimaty (mrok, ciasne pomieszczenia) lepiej oddawał już pierwszy Dead Space, a nie upchnięto doń DX11, by się chwalić wszem i wobec teselacją, której trzeba z lupą wypatrywać na zrzutach ekranu. Najważniejsze warunki jednak spełniono: jest dość ciemno (z reguły), ciasno i duszno. Świetnie wypadają wspomniane animacje twarzy masakrowanych żołnierzy, a także modele Obcych (poruszają się zwinnie jak zawsze) i Predatorów. Z otoczeniem i detalami sprawy mają się już gorzej: ?dżungla? jest biedna, sztuczna i generalnie można powiedzieć, że gra sporo traci, gdy akcja rozgrywa się za dnia. ?Po ćmoku? jest już lepiej, swoje dokłada okluzja otoczenia, ale jednego wybaczyć nie mogę: ognia, który niezależnie od tego, czy renderowany jest za pomocą starego DX9, czy super-hiper-kosmicznego DX11 wygląda po prostu badziewnie. I jeszcze jedna głupotka-drobnostka: w AvP nikt przed nikim nie klęka, bo po prostu się nie da?
Przy okazji technikaliów trzeba też wytknąć niedopatrzenia ekipy lokalizacyjnej. Mamy tutaj do czynienia z całkiem niezłym spolszczeniem kinowym, które jednak nie obejmuje znajdowanych w toku kampanii Marine?a dzienników audio i kilku scen. Skoro już Rebellion natrudził się, by te proste i przewidywalne, ale bądź co bądź logi nagrać, to warto by je przełożyć na polski.
Piąteczka!
BEHOLD MIGHTY MARINE!
Mocny punkt świetnej dwójki stanowiło multi. Next-genowe AvP również na nie stawia, ale wychodzi mu to już gorzej. Przed zagłębieniem się w niuanse trybu wieloosobowego trzeba rozważyć, jak trudną kwestią w przypadku tej gry jest odpowiednie zrównoważenie potencjału wszystkich ras. W singlu mogą sobie istnieć chłopcy do bicia i terminatory, ale w sieci każdy chce mieć równe szanse. Jeśli odłożymy na bok sny o potędze i niesamowite możliwości wychodzi na to, że najbardziej killerski jest? Marine, i to samo wychodzi na jaw podczas meczów. Powód jest prosty: treningiem do operowania karabinem pulsacyjnym można nazwać wszystkie inne FPS-y? Za to aby wykorzystać pełen potencjał bojowy Predatora czy tym bardziej Obcego, trzeba się mocno podszkolić z uwagi na inny sposób prowadzenia rozgrywki. Ludziom wystarczy szybki refleks i trzymanie się w kupie, podczas gdy pozostałe dwie rasy muszą rozsądnie korzystać ze swoich atutów, jak i możliwości dawanych przez mapki. Trudno powiedzieć, że multi nowego AvP przetrwało próbę czasu. W półtora roku po premierze gry dedyki nadal stoją, nadal można przebierać w nich jak w ulęgałkach, ale? na zdecydowanej większości z nich głucho i pusto. Została garstka maniaków, najpewniej fanatyków serii i zbierania osiągnięć ? o tyle dobrze, że jeszcze jest z kim pograć, chociaż pewnie nie w każdy możliwy tryb. Te pomimo ciekawych realiów prezentują klasyczną zawartość: DM, Drużynowy DM Gatunków (Obcy vs ludzie vs Predatory), Mieszany DM (2 drużyny, ale w zespole mogą być przedstawiciele wszystkich ras), Plaga (1 Obcy, zabici stają się ksenomorfami), Polowanie na Predatora (1 Predator, na którego polega reszta i vice versa) i Dominacja (wiadomo ? chodzi o opanowanie punktów kontrolnych). Do tego dochodzi jeszcze kooperacyjny tryb Przeżycia, o którego solowej odmianie pisałem już wcześniej.
Dobra gra to ikspeki, a te z kolei odblokowują nowe skórki. Co one dają? Cóż? Po wyglądem? nic. To głupie, chociażby dlatego że Pretorianin (ksenomorf) powinien być znacznie potężniejszy od zwykłego Wojownika, a jest? taki sam, a nawet gorszy, bo z uwagi na większą głowę łatwiej go trafić? Te skiny to niezależnie od rasy misz-masz tego, co spotkamy w kampanii i w filmach. Zdecydowanie nie warto się o to zabijać. W moim mniemaniu lepsze byłyby do odblokowania figurki postaci, jak w Batmanie: Arkham Asylum.
Mając taką wadę zgryzu i przekrwione oczy nie ma co się dziwić, że Predator nosi maskę
GOOD HUNTING. NEXT TIME
Aliens vs Predator wypleniam z dysku czując się niczym Predator, który właśnie sprostał rojowi Obcych i z przyjemnością odpala zmiatający niedobitków ładunek. Do następnego razu. Oby przyszłe łowy były bardziej udane.
PLUSY:
? 3 rasy, 3 odrębne kampanie
? momentami miło się gra
? ?malowniczość? gry Obcym i Predatorem
? tryb Przeżycia daje radę
MINUSY:
? mało sugestywna atmosfera w kampanii Marine?a
? za krótka, za prosta
? słabe walki z bossami
? przeciętna oprawa z DX11, którego prawie nie widać
? głupi patent ze skórkami w multi
? multiplayer już mało kogo obchodzi
? niedopracowane spolszczenie
WERDYKT: 65%
==========================================================================
Niniejszą recenzję znajdziecie również na portalu GameTalk.pl, gdzie od niedawna jestem redaktorem.
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze