Klimat zmiażdżył gracza - (c) Lord - Część VII: Na imię im Legion
Po bossach przychodzi pora na ich pomagierów. Minions, mobki, wrogowie, growo-komputerowi odpowiednicy anonów. Rzadko zastanawiamy się dłużej przed posłaniem ich w zaświaty. Giną masowo, giną anonimowo. Zdarzają się jednak wyjątki. W tych niezliczonych zastępach można spotkać przeciwników tak oryginalnych, irytujących, trudnych czy głupich, że nie da się ich zapomnieć.
And now that is here, I see it all so clearly
I've come face to face with the enemy, oh the enemy!
Come to me, come to me, the enemy, come to me, come to me
Oto, którzy przeciwnicy wyryli się w mej pamięci...
Cała gra jest wielką wylęgarnią przeciwników strasznych i straszniejszych. Część tego strachu wynika z tego, że o amunicję bardzo trudno, a przeciwnicy się respawnują. Te właśnie warunki sprawiły, że do dziś jednym ze straszniejszych odgłosów dla mnie jest pisk małpi. Takie niepozorne, biedne małpki laboratoryjne, a tak mi zalazły za skórę. Jak? Trzeba wiedzieć, że małpki te zwykłymi nie są, są to małpki psioniczne. Strzelają psioniczną energią i ciężko je trafić...
Co tu dużo mówić? Wieśniak z dynią zamiast głowy i piłą łańcuchową w łapskach. Nuff said.
Łupieżcy umysłów... Aż mnie dreszcze przechodzi na samą myśl. Te humanoidalne wynaturzenia zamieszkujące zwykle podmrok na Planie Materialnym dały mi ostro w kość w trakcie gry w BGII. Ci odporni na czary, mózgożrący wredziole potrafili dominować członków drużyny, co sprawiało, że walki z nimi bywały bardzo bardzo wymagające.
Głównie zapamiętany z pierwszej części AVP... A właściwie to z dema. Męczyłem to demo strasznie długo, bo xenomorphy były w nim dużo bardziej śmiercionośne niż w wersji pełnej. Jakikolwiek kontakt z jakąkolwiek częścią ciała obcego kończył się śmiercią. A może to tylko strach tak wykręcił mą pamięć? Nie wiem. Wiem jednak, że jakikolwiek odgłos na wykrywaczu ruchu równał się kolosalnemu skokowi tętna. Aż nie chcę myśleć, ile zdrowia kosztowały mnie poruszające się windy.
Grupa zbiorcza z reprezentantem obrazkowym w postaci jadowitego głowokraba. Wszystkie trzy stworki są szybkie, małe i bardzo, ale to bardzo, chcą przyssać się do twarzy gracza. Zadusić, wyżreć mózg i przejąć. Gdy już się przyssają, nie ma zmiłuj. Niedotlenienie mózgu jest zdecydowanie szkodliwe.
Z pozdrowieniami od Kane'a...
Szybki, niewidzialny i do tego w strasznej grze. Czego chcieć więcej? Sporo amunicji namarnował próbując ustrzelić te skurczybyki.
Znów małe, szybkie i bardzo irytujące. Te dziwne stworki zamieszkujące bagna z Atku III bardzo mocno zalazły mi za skórę. Nie dość, że wersja szamańsko-ogniowa zadawała spore obrażenia i rozpadała się na dwóch, to jeszcze typki z plujkami potrafiły przyprawić o atak furii. Gonienie ich po planszy było tak wkurzające, że to właśnie ich wybrałem z całego Diablo. Na pohybel!
Wróg niepozorny, nieco mało oryginalny i niedoceniany... A jednak jest jednym ze znaków rozpoznawczych serii przygód hydraulika. A poza tym wiem, że wszyscy jesteście goombasami!
Plants vs Zombies to prawdziwa kopalnia oryginalnych przeciwników. Zombiaki są co prawda bezdennie głupie w swej pomysłowości i uporze, ale śmiechu z nimi co nie miara. Drużyna bobslejowa i delfini jeździec to tylko subiektywny wycinek z całego sztafażu nie do końca żywych przeciwników, którzy też chcą zjeść nasz mózg.
________
Ech, ciężko graczowi uchronić swoją mózgownicę przed spożyciem, ciężko. Za każdym bitowym rogiem czycha jakiś smakosz czy inna pijawka, która z chęcią wgryzie się nam w potylicę... Ale czy przypadkiem nie znajdzie tam kurzu i puchu marnego? A kogo Wy się pamiętacie z zastępów wrogów (nie do końca) pospolitych?
Fryderyk Nietzsche
To rzekł Zaratustra
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze