Skocz do zawartości

Spaczona Przestrzeń

  • wpisy
    111
  • komentarzy
    806
  • wyświetleń
    65266

Role Playing Gie.


Holy.Death

268 wyświetleń

Świat Zachodu powinien zapłakać gorzko nad kondycją dzisiejszych gier RPG. Będę szczery - nienawidzę wszystkiego, co skośne, ale zarówno w temacie gier (zwłaszcza jRPG) i komiksów muszę przyznać, że poza kreską, która jest kwestią gustu, Lud Wschodu bije niezaprzeczalnie na głowę całą resztę globu.

Za jedyny prawdziwy RPG uważam starego Planescape: Torment. Dlaczego? Bo posiada ciekawych bohaterów niezależnych, z porządnie opracowanymi osobowościami. Bo można z nim zrobić rzeczy nietypowe w innych grach.

Choćby zabicie faceta stojącego obok Kamienia Pamiątkowego Grabarzy i dopisanie go do niego, żeby sprawdzić czy pęknie.

Ten dowcip, dla niektórych pewnie makabryczny, docenią wyłącznie ci, którym dane było w Tormenta zagrać. Można nawet

spróbować włożyć nagą dłoń do rozgrzanego do czerwoności pieca.

Boli, ale można. Na tym powinno polegać RPG - dawać możliwość wyboru. Niekoniecznie musi się wiązać z wyborem twarzy i wyglądu (w wielu grach nie jest to możliwe ze względu na konstrukcję fabularną).

Wiedźmina można nazwać RPGiem, choć gramy dobrze wszystkim znanym Geraltem. Fabuła jest nawet znośna, ale co przede wszystkim może decydować o umieszczeniu go w tej kategorii? Wybory. Nie są jakieś specjalnie wielkie i jest ich tylko kilka, ale pokazują, że świat reaguje na twoje poczynania. Gdyby ten element dopracowano bardziej, bo iluzja żywych miast i wsi była całkiem niezła, to gra miałaby u mnie ocenę wyższą niż "porządna", a na wzmiankę zasługuje tylko tym, że ktoś wreszcie zauważył, że w RPG najważniejsze są wybory, i że świat niekoniecznie musi się składać z czerni i bieli, co jest bolączką wielu produkcji.

Inną serią, którą warto wymienić jest Neverwinter Nights. Część pierwsza to dno i metr mułu. Fabuła jest prosta i nudna, a same misje sprowadzają się wyłącznie siekania wszystkiego dookoła. Mnogość ekwipunku i klas postaci wcale nie sprawia, że chce się przechodzić np. 1 rozdział osiem razy. Dlaczego osiem? Ponieważ każda dzielnica była podzielona na cztery części, a zmieniała się wyłącznie scenografia. Zombie zastępowały zbójców, zbójców zastępowali zbiegli więźniowie... Przejście tego już za pierwszym razem było drogą przez mękę, zwłaszcza, że niewiele na dobrą sprawę się zmienia. Neverwinter Nights 2 jest lepsze od jedynki, ale w dalszym ciągu nie jest to nic wielkiego, bo wciąż najważniejsze jest zabijanie, choć przynajmniej część walk można przegadać, a czasem da się nawet poczuć klimat Baldur's Gate II: Cienie Amn. Na pochwałę zaś zasługuje dopiero dodatek. Są wreszcie ciekawe postacie, których w dwójce mogłem wymienić tylko dwie, a fabuła stoi na wysokim poziomie. Nie jest to poziom Tormenta, Knights of the Old Republic 2, ani serii Legacy of Kain, ale można o niej powiedzieć, że jest bardzo dobra i potrafi zachęcić do zobaczenia zakończenia tej gry. Zwróćcie przy tym uwagę kto robił którą część. I zapamiętajcie tych ludzi, nie samą markę. Może w przyszłości wypuszczą jeszcze coś dobrego na poletku gier RPG.

Knights of the Old Republic. Jedynka była żałosna. Standardowe bzdury o Jasnej i Ciemnej stronie Mocy. Czasem mam wrażenie, że taką mielonkę tworzy się dlatego, że fani i tak wszystko zjedzą i jeszcze powiedzą, że dobre było. Ja mam nieco wyższe standardy pod tym względem i generalnie fabularnie jedynka wypada bardzo słabo. (Grając potem w Jade Empire miałem silne uczucie deja vu, bo nie mogłem się odpędzić od wrażenia, że gram w KotORa w klimatach wschodu.) Postaci ciekawych jest mało, ledwie wystarcza do zapełnienia drużyny, a poza tym gra nie ma nic interesującego za co bym ją chciał zapamiętać. Co innego Knights of the Old Republic 2. Znalazłem tutaj chyba jedną z najlepszych ekip bohaterów niezależnych w historii gier RPG w ogóle - każda ma powód towarzyszyć głównej postaci, a działania gracza znajdują swoje odzwierciedlenie w świecie gry w przynajmniej minimalnym stopniu. Druga - po serii Legacy of Kain i przed Tormentem - w historii znanych mi gier komputerowych w ogóle. Nareszcie historia i fabuła, która mnie zaskoczyła i pokazała, że z uniwersum Star Wars można wyciągnąć więcej niż standardową papkę dla mas. Nareszcie rozwijanie bohatera w czymś innym niż tylko walka może się opłacać. Ponownie, zapamiętajcie ekipę, która stworzyła dwójkę.

Nie dziwi was, że dobre RPG robi Obsidian Entertainment, a za gorsze - moim zdaniem - odpowiada BioWare?

Na czym zatem polega RPG? Na odgrywaniu. Na byciu częścią, choć ważną to nie najważniejszą, świata przedstawionego. Mogę darować, że nie jestem w stanie wybrać sobie wyglądu bohatera i głosu. Jeśli fabuła jest świetnie poprowadzona, a ja mam spore możliwości do manewru - jak w Tormencie - to nie narzekam. Jeśli gra posiada bardzo dobry klimat, kreując iluzję żyjącego świata - Gothic I i II, Wiedźmin - to chętnie będę jego częścią (a to jest jedna z ról gracza).

Co zatem powinno stanowić istotę gry RPG? Fabuła? Mnogość dostępnych opcji?

Sami sobie odpowiedzcie.

11 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Nie dziwi was, że dobre RPG robi Obsidian Entertainment, a za gorsze - moim zdaniem - odpowiada BioWare?

Nie?

To zdanie jest zbędne, bo takie rzeczy zawsze będą zależeć od gustu gracza.

Link do komentarza

Kothor (czy jak to się piszę) to śmieć. Może i jest całkiem niezły, ale to starwarsowa papka. 2 jest całkiem znośna. Ale jedynka ma za to więcej ciekawych bohaterów. Jade Empire to [beeep] jakich mało. Torment i wiedźmin to prawdziwe RPGi. Prawdziwymi RPG-ami są jeszcze: Baldury, Icewindy, Fallout 2, Lionheart, Gothici i Dragon Age. Tępić NWN-y.

Link do komentarza

Na szczęście mam TES i jest mi z nim dobrze. Mówienie komuś, że tylko konwersja D&D jest prawdziwym RPG jest IMO kpiną. Gram obecnie w BG2 i choć oddaje tej grze co jej, to dla mnie nigdy nie prześcignie Morrowind.

Link do komentarza

Taaak, nie ma to jak porządny The Elder Scrolls. Fakt, nie jest to może galeria intrygujących postaci, niczym w Tormencie, a fabuła też nie taka, ale to poczucie żyjącego świata, te gildie... Ta seria ma dla mnie jakąś specyficzną magię - przez każde całe lato mozolnie przechodzę, rozgryzam questy i kolejne gildie w którymś z The Elder Scrolls. Najwięcej razy przeszedłem Morrowinda - przynajmniej z 3, 4. Obliviona tak z 2, 3, przy Arenie niestety zmieniałem komputer, i nie przeszedłem całości. Te wakacje - Daggerfall, bo wreszcie za darmo i legalnie.

Link do komentarza

Torment jednak dość liniowy był i tak naprawdę wyborów istotnych nie ma w nim aż tyle. Ale kiedy już były... Sam fakt, że na samym końcu można zwyczajnie popełnić samobójstwo (co biorą pod uwagę specyfikę bohatera jest niezłym wyczynem), a jednego z towarzyszy po drodze sprzedać do sklepu z osobliwościami zasługuje na uznanie. Takie sprawy jak na przykład mówienie jednego zdania jako kłamstwo lub prawdę, wspomniane dobrowolne wkładanie rąk do pieca, czy hodowanie własnego Lim-lima (biedaczek umarł w Fortecy Żalu :( ) też wypada wspomnieć. NWN2 jest grą bardzo ok, fabułę ma dość dobrą i chyba tylko mogliby nieco ograniczyć ilość wrogów do ubijania. JE podobało mi się, lubię wschodnie klimaty i mimo tego, że bohaterowie byli dość standardowi, a jakąś charyzmą odznaczał się chyba tylko Czarny Wicher, to grało mi się miło. KotOR 2 niestety był potwornie niedorobiony, szczególnie pod koniec. Gdyby nie to, zjadłby jedynkę na śniadanie pod względem ogólnej całości, a i tak to robi jeśli chodzi o głębię fabularną. Towarzysze, owszem, ciekawi, ale nie skreślałbym tych z jedynki, taka Mission, Carth czy Jolee Bindo nawet dobrzy byli.

Tak odnośnie RPG jako całości to niestety, Bioware tkwi w schematach. W najnowszym CD-A zresztą wspomnieli, że tak naprawdę ciągle robią tą samą grę, nawet gdzieś w internecie krąży tabelka potwierdzająca tą tezę. Szkoda, że nie przykłada się takiej wagi do wyborów i konsekwencji, oddziaływania ze światem i postaciami oraz niejednoznaczności pod względem moralnym (wiadomo, takiego ultymatywnego zła raczej nie ma, bo każdy ma swój punkt widzenia, choć wciskanie na siłę "dorosłości" i "mroczności" to też zła droga). Obsidian jak na złość zazwyczaj jest poganiany rzez terminy i/lub budżet, przez co nie kończy wszystkiego tak jakby chciał (KotOR2 koronnym przykładem), ale talentu ludziom z niego odmówić nie sposób.

Link do komentarza
Kotor to shit?! Jak śmiesz?!

Radziłbym przeczytać wpis przed skomentowaniem. Unikniesz ośmieszenia. Sugerowałbym także odniesienie się do mojego wpisu i wyprowadzenie jakiejś kontargumentacji. To na początek.

Do kogo Ty dziecko mówisz o prawdziwych RPG ?

Sam nie mam pojęcia do kogo ty z kolei mówisz, ale każdy ma prawo do własnego rankingu prawdziwych RPG. Inna sprawa, że nie chodziło mi o podawanie tytułów - to są tylko przykłady - a raczej o samą istotę tego, czym dla mnie powinna być gra RPG.

Mówienie komuś, że tylko konwersja D&D jest prawdziwym RPG jest IMO kpiną.

Prawdę mówiąc zbliżamy się powoli do miejsca, z którego wszystko zacznie być - jeśli już nie jest - czymś (np. grą akcji) z dodatkiem elementów RPG. To już jest RPG czy jeszcze nie?

Towarzysze, owszem, ciekawi, ale nie skreślałbym tych z jedynki, taka Mission, Carth czy Jolee Bindo nawet dobrzy byli.

Prawdę mówiąc zabrałbym z jedynki tylko Jolee Bindo - za podejście inne niż czerń i biel - Ordo i HK-47. Jednak aż się zdziwiłem, kiedy miałem wysłuchiwać historyjek starych postaci, że tak zdołano rozbudować ich biografie. Przecież HK-47 opowiedział swoją niezbyt imponującą, choć zabawną, historię, co jeszcze mógłby w dwójce rzec? I dodano mu nowej głębi, rozwijając wątek z Wojen Mandaloriańskich. Takie właśnie drobnostki wbijają mnie w klimat. G0-T0 to kolejna świetna postać, choć jest nowy. Kreia nie przypadła mi do gustu, ale byłem pozytywnie zdziwiony jej wkładem w grę i fabułę. Spodobało mi się, że w dwójce nie idą za tobą dlatego, że jesteś graczem, a mają swoje interesy do załatwienia. Gra robi się bardziej wielowymiarowa, nie jesteś sam i statyści, tylko postacie z własnymi problemami.

Link do komentarza

To może 3 grosze ode mnie:

Co dla mnie winno być w RPG ważne... Po części jest to, coś rzekł, Holy - broń Boże nie powinna być to gra "czarno-biała", bo to zwyczajnie nuży.

Możnaby zastąpić opcje dialogowe ("Tak, kocham Cie, słodka koniczynko" lub "Odwal się, teraz się uczę matmy!") z tzw. "romansuf" z tandet opcjami na "+1 do związku" i "koniec związku"... Nie zauważyłbym specjalnie różnicy...

Mnogość wyborów i nierealność świata także winny mieć kolosalny wpływ na rozgrywkę. Nawet taki BG Zwei niknie przy Tormencie i Sigil.

Co jeszcze winno być ważne w RPG-ach? Na pewno jest to bogactwo świata... Powinno być to jednak "rozsądne" bogactwo... Japończycy zasypią nas, Państwo wybaczą, "grami", które to zasypią nas tonami żałosnych potworków, od których można się CO NAJWYŻEJ pokusić o ironiczny uśmieszek... A potem o odpalenie uninstal.exe...

PT mnie nie zauroczył, chociaż tworzona historia, elitarny MH i niezwykłe zakończenie są najlepsze... W opozycji to katastrofalnego zakończenia chociażby takiego NWN Uno und Duo... Jego niezaprzeczalną rolę w tworzenie czołówki cRPG-ów przeceniają tylko Ci, co albo patrzą na grafikę i rozdzielczość, czyli "Nie będę grać w stary syf!", albo nie potrafią ogarnąć rozumem czegoś większego od szeregowego h&s, którego nazywają RPGiem... Za jakie grzechy?!

Wiedźmin dobrze przedstawił panoramę życia miejsko-wiejskiego.

No to NwN: W jedynkę zagrywałem się bardzo... Jak byłem małym szkrabem i nie miałem wyrobionego gustu... Potem oddałem je koledze, który najwyraźniej je przepił... Jedyne, co dobrze zrobiono w tej grze, to rozwój postaci... Nawet dubbing był, łagodnie mówiąc, kiepski...

A dwójka? Była tak przesadnie grzeczna, że płakałem... z żalu, że chcę poznać koniec historii, a twórcy uraczyli mnie takim cukierkowo-moralnym światem... Dialogi i postacie zrobiłyby na mnie wrażenie, gdyby "wielki zły Biskup" kogoś zabił, a nie tylko żałośnie groził i rzucał żałosnymi żartami... Śmierć A.J. była tak nudna, że usnąłem, jak mówiła "dziadku"... Ojeju, ale smutne... Chyba zaraz wezmę pogrzebacz i skończę tę szmirę...

Oba tytuły zapewniły za to niezły rozwój postaci...

KotOR zły nie był... aż tak... Owszem, była to banalna papka o tym, kim się stanie na nowo nasz bohater... Jest czarno biała bardziej niż usługi szkolnego ksero, ale... miała potencjał... Konflikt mógłby się rozegrać nieźle, gdyby nie to, że robimy bzdurne rzeczy w skrajnie idiotycznych sytuacjach i tylko słodzimy na miarę, aby dostać więcej XP albo zabijamy J. bo już mamy dość słuchania, jak to się zawiodła na wielkim dżedaju...

Co mnie uraczyło? Lokacje na pewno - tego twórczości G.L. odmówić nie można... Mnogość ras może zachwycić, ale w zasadzie nie robi to większego znaczenia... Również przeciwnicy i zadania są tak tępe, że możnaby ostrzyć na nich pięściaki...

Jedno mi się spodobało - moment odpowiadania przed komputerem na G5-623... Szkoda, że to był jedyny moment.

"R... Wiedziałam, że wrócisz"... Aż chce się odpowiedzieć "Naprawdę? <yawn> Nigdy bym nie odgadł... Co i gdzie wkładał Ci Pan Buźka :P"... Niestety, tutaj znów mamy ugrzecznianie... Czyżby cecha gier europejskich?

Tylko dlaczego mnie tak wciągnął... Nie wiem... Może dlatego, że uwielbiam Gwiezdne Wojny?

No i redaktorzy tegoż pisma również dość wysoko oceniają KotORka... Tylko czy to aby na pewno RPG...

Dwójka za to zdecydowanie mi się nie spodobała... Niestety, nie mogę powiedzieć dlaczego, bo tego nie wiem... Jakby co, to wstępnie uznajmy to za guścik... Lub taki wewnętrzny fuj...

Takie hasło na koniec:

Nie wszystko RPG co się kośćmi rzuca...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...