Role Playing Gie.
Świat Zachodu powinien zapłakać gorzko nad kondycją dzisiejszych gier RPG. Będę szczery - nienawidzę wszystkiego, co skośne, ale zarówno w temacie gier (zwłaszcza jRPG) i komiksów muszę przyznać, że poza kreską, która jest kwestią gustu, Lud Wschodu bije niezaprzeczalnie na głowę całą resztę globu.
Za jedyny prawdziwy RPG uważam starego Planescape: Torment. Dlaczego? Bo posiada ciekawych bohaterów niezależnych, z porządnie opracowanymi osobowościami. Bo można z nim zrobić rzeczy nietypowe w innych grach.
Choćby zabicie faceta stojącego obok Kamienia Pamiątkowego Grabarzy i dopisanie go do niego, żeby sprawdzić czy pęknie.
Ten dowcip, dla niektórych pewnie makabryczny, docenią wyłącznie ci, którym dane było w Tormenta zagrać. Można nawet
spróbować włożyć nagą dłoń do rozgrzanego do czerwoności pieca.
Boli, ale można. Na tym powinno polegać RPG - dawać możliwość wyboru. Niekoniecznie musi się wiązać z wyborem twarzy i wyglądu (w wielu grach nie jest to możliwe ze względu na konstrukcję fabularną).
Wiedźmina można nazwać RPGiem, choć gramy dobrze wszystkim znanym Geraltem. Fabuła jest nawet znośna, ale co przede wszystkim może decydować o umieszczeniu go w tej kategorii? Wybory. Nie są jakieś specjalnie wielkie i jest ich tylko kilka, ale pokazują, że świat reaguje na twoje poczynania. Gdyby ten element dopracowano bardziej, bo iluzja żywych miast i wsi była całkiem niezła, to gra miałaby u mnie ocenę wyższą niż "porządna", a na wzmiankę zasługuje tylko tym, że ktoś wreszcie zauważył, że w RPG najważniejsze są wybory, i że świat niekoniecznie musi się składać z czerni i bieli, co jest bolączką wielu produkcji.
Inną serią, którą warto wymienić jest Neverwinter Nights. Część pierwsza to dno i metr mułu. Fabuła jest prosta i nudna, a same misje sprowadzają się wyłącznie siekania wszystkiego dookoła. Mnogość ekwipunku i klas postaci wcale nie sprawia, że chce się przechodzić np. 1 rozdział osiem razy. Dlaczego osiem? Ponieważ każda dzielnica była podzielona na cztery części, a zmieniała się wyłącznie scenografia. Zombie zastępowały zbójców, zbójców zastępowali zbiegli więźniowie... Przejście tego już za pierwszym razem było drogą przez mękę, zwłaszcza, że niewiele na dobrą sprawę się zmienia. Neverwinter Nights 2 jest lepsze od jedynki, ale w dalszym ciągu nie jest to nic wielkiego, bo wciąż najważniejsze jest zabijanie, choć przynajmniej część walk można przegadać, a czasem da się nawet poczuć klimat Baldur's Gate II: Cienie Amn. Na pochwałę zaś zasługuje dopiero dodatek. Są wreszcie ciekawe postacie, których w dwójce mogłem wymienić tylko dwie, a fabuła stoi na wysokim poziomie. Nie jest to poziom Tormenta, Knights of the Old Republic 2, ani serii Legacy of Kain, ale można o niej powiedzieć, że jest bardzo dobra i potrafi zachęcić do zobaczenia zakończenia tej gry. Zwróćcie przy tym uwagę kto robił którą część. I zapamiętajcie tych ludzi, nie samą markę. Może w przyszłości wypuszczą jeszcze coś dobrego na poletku gier RPG.
Knights of the Old Republic. Jedynka była żałosna. Standardowe bzdury o Jasnej i Ciemnej stronie Mocy. Czasem mam wrażenie, że taką mielonkę tworzy się dlatego, że fani i tak wszystko zjedzą i jeszcze powiedzą, że dobre było. Ja mam nieco wyższe standardy pod tym względem i generalnie fabularnie jedynka wypada bardzo słabo. (Grając potem w Jade Empire miałem silne uczucie deja vu, bo nie mogłem się odpędzić od wrażenia, że gram w KotORa w klimatach wschodu.) Postaci ciekawych jest mało, ledwie wystarcza do zapełnienia drużyny, a poza tym gra nie ma nic interesującego za co bym ją chciał zapamiętać. Co innego Knights of the Old Republic 2. Znalazłem tutaj chyba jedną z najlepszych ekip bohaterów niezależnych w historii gier RPG w ogóle - każda ma powód towarzyszyć głównej postaci, a działania gracza znajdują swoje odzwierciedlenie w świecie gry w przynajmniej minimalnym stopniu. Druga - po serii Legacy of Kain i przed Tormentem - w historii znanych mi gier komputerowych w ogóle. Nareszcie historia i fabuła, która mnie zaskoczyła i pokazała, że z uniwersum Star Wars można wyciągnąć więcej niż standardową papkę dla mas. Nareszcie rozwijanie bohatera w czymś innym niż tylko walka może się opłacać. Ponownie, zapamiętajcie ekipę, która stworzyła dwójkę.
Nie dziwi was, że dobre RPG robi Obsidian Entertainment, a za gorsze - moim zdaniem - odpowiada BioWare?
Na czym zatem polega RPG? Na odgrywaniu. Na byciu częścią, choć ważną to nie najważniejszą, świata przedstawionego. Mogę darować, że nie jestem w stanie wybrać sobie wyglądu bohatera i głosu. Jeśli fabuła jest świetnie poprowadzona, a ja mam spore możliwości do manewru - jak w Tormencie - to nie narzekam. Jeśli gra posiada bardzo dobry klimat, kreując iluzję żyjącego świata - Gothic I i II, Wiedźmin - to chętnie będę jego częścią (a to jest jedna z ról gracza).
Co zatem powinno stanowić istotę gry RPG? Fabuła? Mnogość dostępnych opcji?
Sami sobie odpowiedzcie.
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze