Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

[Fate] Sesja błyskawiczna

Polecane posty

Patrząc na Forgana aż strach sobie wyobrazić jak wygląda jego przełożony. Nawet jeśli nie jest on tak straszny, jak można się spodziewać, to i tak jeden zły ruch wystarczy, byśmy wszyscy zginęli. Ci ludzie na murach patrzą na nas z pogardą i nienawiścią, a ja mogę tylko stać przed nimi i oczekiwać na uczucie zimnej przebijającej moje ciało...

Znowu wspomnienia. Chcę skurczyć się w sobie, osłonić rękami przed tymi złowrogimi postaciami, ale powstrzymuję się od tego. Nie mogę pozwolić sobie na okazanie słabości. Mam nadzieję, że moi towarzysze zdołają przekonać tych ludzi do naszych próśb.

=============================

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zsiadam z konia i podchodzę powoli do Forgana, z dłonią na rękojeści rapiera. Podnoszę głowę i spoglądam mu w twarz, uśmiechając się tak, jakby siła jaką reprezentował była niczym wobec możliwości moich sojuszników. Nie ma powodu by wiedział, że jest inaczej. Będąc blisko takiego osiłka poczułem się trochę lepiej, kryjąc się przed grotami strzał za murem z mięśni i skóry. Postanowiłem wykorzystać to, czego dowiedziałem się od moich towarzyszy w ciągu kilku dni podróży.

- Jestem Elentern Sigismund, szlachetny Forganie. Ja i moi towarzysze nie jesteśmy, że tak powiem, zaznajomieni z Powierzchnią, więc nie miej do nas żalu, jeśli uczynimy coś niezgodnego z waszymi zwyczajami. Dziękuję, że wyszedłeś z nami porozmawiać.- spoglądam na twierdzę- Całkiem ładnie uwinęliście się z tym zamkiem, prawdziwy majstersztyk. Wracając do tematu. Wiemy o waszym konflikcie z Kawarami i jako naprawdę neutralna strona chcemy doprowadzić do porozumienia między wami. Pozwól, że wyłożę to tak. Czekają was dwie walki. Jeśli weźmiecie udział w pierwszej, może wygracie, lecz drugą bitwę, ze znacznie groźniejszym wrogiem, samotnie przegracie na pewno. Możecie tego uniknąć. Mam kontynuować?

___

PP:3

Nieczyste zagrania na ew. blefowanie/ osłabienie czujności...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że cenią siłę, skoro wysoką pozycję zajął u nich ktoś taki. Sama nazwa niewiele nam mówi, ale można się domyślić, że to jakieś wędrowne plemię, które skorzystało z dobrze umiejscowionego i solidnego zamku.

- Sprostuję nieco to, co powiedział Elentern: jesteśmy z Góry i Dołu. I nie chcemy wchodzić z wami w żadne przymierza, a wytargować prawo przejścia.

Jak dla mnie Elentern mógłby darować sobie aluzje i retoryczne sztuczki. Rozmówcy wyglądają na prostych, konkretnych ludzi, do których przemówi albo siła, które nie mamy, albo ewentualne korzyści.

-----------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ledwie wszedłem w obręby wioski, a już żałowałem swojej decyzji samotnej eskapady. Nie uważałem się za strachliwego, ciemności. nawet tak głębokie, były w końcu dość powszechne w podziemiach. Jednak nienaturalna cisza i wszechobecny, przeszywający chłód skutecznie dodawały do grozy sytuacji. Jednak byłem już za daleko, nie było sensu się cofać. Upewniłem się, że moja włócznia styka się z ziemią i zacząłem wzywać Ojca Skał o wsparcie. Jeśli jego łaska będzie po mojej stronie, to powinienem mieć zapewnioną ochroną przed czymkolwiek może mnie tu spotkać, jak i może zdołam się również dowiedzieć co tu się tak naprawdę dzieje...

___

Rzut na magię ziemi

FP:2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gadasz jak jakiś cholerny paniczyk, który tylko kłapać dziobem potrafi zamiast przejść do sedna sprawy. Jesteśmy plemieniem wojowników jakie od ponad stu lat tuła się po świecie odkąd wyparto nas z naszego domu i jak widać... nie trafił się jeszcze taki co nas pobił całkowicie. - mruknął zirytowany Forlan spluwając na ziemię. Najwyraźniej Elentern podjął z nim złą strategię rozmowy (*1). - Za to przynajmniej ty... - spojrzał na Saella. - mówisz krótko i jasno. Nie sądź jednak, że od razu się zgodzę albo, że nasz przywódca się zgodzi. A teraz mów dalej prosto i jasno dla kogo ma być to prawo przejścia, ilu ich będzie i kto ma odpowiedzieć głową gdyby ktoś z nich wpadł na głupi pomysł wewnątrz murów aby tą twierdzą odbić? Hę?

* * *

Ziemia, największy sojusznik, nie wyczuwała żadnych drgań albo zmian w całej wiosce (*2). Co jednak nie dotykało stopami gleby musiało być... w powietrzu. Jedyne sensowne rozwiązanie tej sytuacji. Może nawet nie było materialne tylko w jakiś sposób oddziaływało na umysły ludzi? Bizgur był pewien, że na zewnątrz nie ma nikogo i wśród ciemności nie czai się na niego sługus Rakshasa. Kątem oka nagle zauważył jakiś ruch i o mało nie zemdlał widząc tuż przed swoją twarzą zjawę jaka rozpłynęła się w powietrzu chwilę później (*3).

To musiało być... albo nie musiało (*4). W jednej chwili starzec stracił pewność swojego rozumowania. Może jakimś sposobem zdrajca wpływał teraz na śpiące umysły wieśniaków? Kto wie, może podsyłał im takie obrazy jak jemu?

---

1 - aspekt postaci, można go nazwać prostolinijny ;]

2 - +4 na magię ziemi

3 - +2 na odporność psychiczną ^_^

4 - +1 na instynkt choć to trochę za mało na pełną odpowiedź

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elentern mówić potrafi, ale najwyraźniej jest przyzwyczajony do innej audiencji. Saell dwoma krótkimi zdaniami uzyskał lepszą reakcję niż on z całą przemową. Słowa Korgara potwierdzają to, czego mogliśmy się domyślić patrząc na nich - to wędrowny, hardy lud. Nie jestem zaznajomiony ze sposobem myślenia takich ludzi, więc lepiej, żebym nie odzywał się bez pytania. Zostawię negocjacje Saellowi.

Mam nadzieję, że to nie potrwa dużo dłużej. Nie lubię po prostu stać z boku i przyglądać się bezczynnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerkam na Elenterna, po czym odpowiadam:

- To co powiedzieliśmy wcześniej jest prawdą. Nazywam się Saell i jestem mędrcem z Góry, lądu w chmurach. To Rir, kapłan z Dołu, głębin ziemi. Mój gadatliwy przyjaciel nazywa się Elentern i również pochodzi z Góry. Wysłali na Kawarowie, którzy przejść chcą przez ten zamek i dołączyć do swoich głównych sił. Porzucają oni te ziemie. Pojawiło się na nich ogromne niebezpieczeństwo, z którym obecne tu oddziały nie mogą się mierzyć. Obiecujemy, że nie mamy wrogich zamiarów. Jesteśmy gotowi przypieczętować to krwią. Rir?

Zwraca, się do kapłana, mając nadzieję, że wie, o co mi chodzi. Moc krwi jest ogromna i to właśnie ona nadaje znaczenie najważniejszym z przysiąg i umów. Jako kapłan Rir na pewno zdaje sobie z tego sprawę i zna odpowiedni rytuał. Wędrujące Wilki również powinny o tym wszystkim wiedzieć. Wiedza plemienna często jest zaskakująco głęboka, nawet jeśli najpierw przedrzeć się trzeba przez warstwy alegorii i nic nie znaczących obrzędów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wybacz, pomyliłem się oceniając ciebie. Uwierz mi, gadanie nie jest moją specjalnością- klepię dłonią rękojeść rapiera.- Zatem sprawa ma się tak jak powiedział mój towarzysz.

Odchodzę lekko na bok, dając miejsce Saellowi. Zawsze magowie mają lepsze wyczucie przy dyplomacji i nie ma w tym nic dziwnego. Niestety, przyzwyczaiłem się bardziej do rozmów z Dolnymi i ich kupcami, a ta sytuacja była kompletnie inna. Wygląda jednak na to, że moi towarzysze dogadają się z nimi. Boję się tylko, czy ich zwyczaje nie zawierają czasem takich słów: "Jeśli ktoś nie daje ci rady w walce, nie negocjuj z nim". Jeśli tak, to mogą zażądać pojedynku.

____

FP:3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niełatwo jest zastraszyć kogoś takiego jak ja, jako iż wiele strasznych widoków oglądałem już w przeszłości. Ale tu... nie byłem nawet pewien co jest prawdziwe, a co nie. Bez wątpienia, magia Rakshasa była silna, być może nie było to dobrym pomysłem zapuszczanie się tu. Ale skoro już tu jestem to rozejrzę się, poszukam po domach i będę starał się stale utrzymywać kontakt z ziemią, by wiedzieć jakby jakiekolwiek zmiany zachodziły wokół mnie.

___

Rzucaj na magię ziemi jakby miało się coś dziać. ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Krwią powiadasz? - zaśmiał się Forlan. - Przecież mówię o tym od początku! - Saell szybko zdał sobie sprawę, że wojownik zrozumiał propozycję w zbyt dosłownym sposób i był nawet gotów kogoś poświęcić jako opłatę za przejście (*1).

Krótkie wyjaśnienie oraz ciche dopowiedzenie Rira niezbyt przypadło go gustu wojownikowi, który jednak po przeżyciu tej myśli jak miętowych liści splunął na ziemię i mamrocząc coś pod nosem odwrócił się plecami do grupy. Ruszył do wnętrza twierdzy dając znak, że mogą ruszać za nim, niemniej czuje oczy włóczników nadal na nich spoglądały. Wystarczyło tylko kilka sekund przebywania we wnętrzu budowli aby zorientować się, że nawet osłabieni Kawarowie mieliby szansę odbić zamek z jego wnętrza korzystając z elementu zaskoczenia. Była to jakaś opcja, ale na chwilę obecną wyjątkowo niebezpieczna a poza tym sam sir Koldar - przynajmniej kiedy widzieli go ostatni raz - nie miał szczególnej ochoty na walkę.

- Rheanie, Niosący Głos Przodków - zawołał wojownik stając przed największym legowiskiem ze skór, kawałków drewna i płótna.

- Słucham cię Forlanie, wilczy wojowniku. - okazało, że pomimo niemalże starczego wieku i siwej brody sięgającej do pasa przywódca, także w duchowym aspekcie, plemienia był prawie równie potężny jak strażnik bramy. Nosił tylko grube, skórzane spodnie, opierał się na drewnianej lasce zrobionej z kości jakiegoś zwierza a jego jedyne sprawne oko świdrowało okiem Górnych i Dolnych znajdujących się za plecami. Miał niezwykle spokojny, niemalże kamienny wyraz twarzy.

- Ta oto trójka - machnął ręką w stronę wspomnianych. - twierdzi, że przybyła tutaj w imieniu Kawarów. Twierdzą, że Kawarowie opuszczają te ziemie i twierdzą, że mają pokojowe zamiary. Gotowi są potwierdzić to paktem krwi.

- Oh - oczy starca zabłyszczały. - A więc mag... a może nawet magowie. - zaśmiał się cicho. - Pakt krwi to nie byle co, ale... przejść mają Kawarowie. Nie widzę wśród was ani jednego z nich. Jeżeli ich dowódca obieca swoją krwią i przyjdzie tutaj aby tą obietnicę złożyć, że pokojowo udadzą się w swoje strony nie mam nic przeciw i nasze plemię otworzy swe bramy.

* * *

W pierwszym domu nikt nie odpowiadał. W drugim tak samo. Przy trzecim Bizgur zaczął się zastanawiać czy faktycznie ktokolwiek się w nich znajdował, kiedy usłyszał w jednej chwili głośne chrapnięcie oraz coś na kształt cichego jęku... jednak nie z bólu a bardziej strachu. Strach... Starzec czuł jak powoli atmosfera jaka obecnie unosiła się w tym miejscu zaczyna na niego wpływać. Jakby z oddali, lecz szeptane niemalże do ucha dziwne, niezrozumiałe głosy. Głosy duchów. Bizgur całą siłą woli zmuszał się aby ich nie słuchać albo nie odwrócić się na pięcie i nie uciec w stronę Lisima (*2). Z tego wszystkiego nawet jego podświadomość zamilkła nie podsuwając dobrego rozwiązania (*3).

Ciemność... ile musiało minąć czasu od momentu, kiedy zgasły pochodnie...

---

1 - 0 na dyplomacji

2 - -1 na odporność psychiczną, leci pierwsza kratka ;] (yup, przypomnę, że wedle fejta walka to nie tylko na miecze/pięści/spluwy ;p)

3 - -2 na instynkcie, ale jeśli wyrzuca się 1, 2, 1, 1 to czego się spodziewać biggrin_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnice w sposobie myślenia objawiły się z całą mocą. Na szczęście to nieporozumienie nie wydaje się mieć jakichkolwiek większych konsekwencji. I dobrze, bo chociaż ich przywódca ma już swoje lata, to ciągle wygląda, jakby mógłby mi strzaskać czaszkę spluwając na nią.

A więc chcą widzieć się z samymi Kawarami? Z tego, co pamiętam, to wyruszyli dzień po nas. Zapewne duża grupa ludzi obarczona sprzętem i rannymi porusza się wolniej od nas trzech, ale i tak powinni się tutaj stawić jutro. Oczywiście dobrze by było spotkać się z Koldarem i zawczasu wyjaśnić mu, czego żąda Rhean, ale nie wydaje mi się, by odmówił nawet mimo tego. Może wyślemy kogoś z nas, by spotkał się z nim w drodze?

-----------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Milczę, uważnie wpatrując się to w Rheana, to w Saella. Mam nadzieję, że ten rozumie implikacje warunków wodza. Koldar może być bardzo nieufny i nie zgodzić się na przybycie nawet za cenę życia swoich ludzi. Na jego miejscu też bym wietrzył podstęp. Ba, wietrzę go i teraz, gdyż nie jestem pewien, czy "barbarzyńcy" czegoś nie kombinują, zwabiając dowódcę wrogiego oddziału do swej twierdzy. Jedynym rozwiązaniem może być wcześniejszy pakt krwi gwarantujący nam bezpieczeństwo nasze i Koldara.

___

FP:3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zgoda. To naturalne, że dowódca powinien poświadczyć za swoich ludzi. Kawarowie powinni niedługo tu przybyć, ale wyślemy jednego z nas, aby powiadomić ich o warunkach naszej umowy.

Koldar nie będzie miał wyboru i mam nadzieję, że zda sobie z tego sprawę. Możemy albo sporządzić umowę, której dotrzymamy i po prostu przejść, albo unieść się dumą i odmówić, zamieniając wszystko w krwawą jatkę. Jest też możliwość, że zostaniemy zdradzeni i zaatakowani, ale ci plemienni nie wyglądają mi na kogoś, kto były do tego zdolni. Wolą otwartą walkę.

- Elentern, ty chyba najlepiej się nadasz, aby przekazać wieści i przekonać Koldara. Ja i Rir zostaniemy tutaj, przygotowując z szanownym Rheanem rytuał. Oczywiście o ile nie ma nic przeciwko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinąłem głową towarzyszom i zwróciłem się do Rheana, jako najważniejszego w całym plemieniu:

- Niosący Głos Przodków, pozwól, że się oddalę. Wraz z Koldarem przybędę jak najszybciej.

Robię ukłon i czekam na ewentualne pozwolenie na odejście, po czym cofam się zwrócony twarzą w kierunku dowódcy, dopiero po chwili się odwracając. Wracam po wierzchowca i ruszam zawiadomić Kawarów, pamiętając o ustalonych hasłach i odzewach. Poinformuję go o warunkach umowy, dodając, że w razie jakiegokolwiek podstępu ze strony załogi twierdzy będę go chronił jak najlepiej. Liczę zresztą na to, że w razie ewentualnej pułapki moi towarzysze zdołają jakoś wysłać ostrzeżenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta wioska... wszystko tu było nie tak. Nie byłem już nawet pewien czy to rzeczywiście jest robota tego zdrajcy. Zarówno moja siła woli jak i zmysły zawodziły w tym miejscu. Praktycznie błądziłem na opak. Zdawałem sobie sprawę, że w razie czego mogę zwrócić się do Lisima, może by mógł mi jakoś pomóc. Jednak wolałem nie korzystać z tego rozwiązania - Lisim był już dość zajęty i nie mogłem mieć pewności, że po powrocie w to miejsce wszystko by już się skończyło.

Musiałem się opanować, coś definitywnie próbowało mnie stąd wygonić, ale ja nie mam zamiaru pozwolić tak sobą pomiatać. Jeszcze odwołałem się do potęgi ziemi by podbudować swoją siłę psychiczną. Potem znowu zacznę metodycznie, powoli przeszukiwać okolicę jednocześnie szukając w pamięci jakichkolwiek wzmianek na temat czegoś podobnego. Cokolwiek tu się nie znajdowało - będzie się musiało w końcu wcześniej czy później ujawnić przede mną.

___

FP: 2

Rzut na magię ziemi w formie ochrony przed kolejnymi atakami. Albo do aspektu dla rzutów obronnych - jak wolisz.

Rzucaj na wiedzę + instynkt i/lub znajdowanie dróg - któreś z tych MUSI w końcu zadziałać. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szepty nasiliły się i teraz Bizgur miał wrażenie, że rozbrzmiewają bezpośrednio w jego głowie... śmierć...ciemność...zdrada...pożądanie...odwet...śmierć... Z niejakim trudem, ale zdołał wypędzić niepożądane myśli ze swej głowy (*1). Zapewne krążyłby tak nękany przez dziwne zjawy i wizje do ranka, ale w końcu jakaś część podświadomości podsunęła mu najprostsze rozwiązanie jakie wciąż miał przed nosem (*2) - pochodnie. Przecież Rakshas nie gasiłby ich tylko dla zrobienia atmosfery. Choć może... w każdym razie intuicja zaczęła dosyć mocno podpowiadać starcowi, że sensownym rozwiązaniem obecnej sytuacji może być po prostu ponowne rozpalenie pochodni, z tego co chyba mu się zdawało każdy dom posiadał przynajmniej jedną.

* * *

Po paru minutach gdy Elentern opuścił twierdzę ruszając na spotkanie z Koldarem i resztą jego sił, Rhean nieznacznie się uśmiechnął. Wyglądał tak jakby miał zaraz wyjawić niezwykle zabawną, ale też straszną rzecz.

- Doceniam to, Przybysze, że zdecydowaliście się rozwiązać sprawę pokojowo. Naprawdę. - z drugiej strony jego ton brzmiał pewnie i prostolinijnie. - Trud jakiego musieliście się podjąć... dość powiedzieć, że nie każdy wybrał by tak okrężną drogę do zdobycia celu. Pakt krwi... to naprawdę szlachetna rzecz, ale przeszłość nauczyła nas, że zasady są po to aby je łamać a rzadko, który pakt może powstrzymać zbrodniarza jeśli ten zechce, pomimo tego, wziąć coś siłą. Zapewne zastanawiacie się do czego zmierzam. Nie widzę sensu aby ukrywać przed wami ten fakt... Duchy. Duchy sprawiają, że staliśmy się wędrownym plemieniem. Dawno temu rzucono na nas klątwę i... to była właściwie jedna z przyczyn jaka nas wypędziła z mroźnych krain. Nieważne gdzie się udajemy jakaś część tych istot podąża za nami a teraz znajdują się zamknięte w najgłębszych pomieszczeniach tej właśnie twierdzy. Nie musicie wiedzieć jak mogliśmy je zatrzymać. Wiedźcie jednak, że jeśli, pomimo wszystkiego, Kawarowie postanowią odbić to co kiedyś należało do nich wypuścimy Duchy... a wtedy nie będzie żadnego zwycięscy. - Aszan (*3) mimo woli zachował kamienną twarz tylko przypatrując się badawczym wzrokiem duchowemu przywódcy wędrownego plemienia.

* * *

Oddział frontowy, na którego czele jechał Koldar znajdował się już ledwie kilka godzin właściwej drogi od twierdzy. Wyglądało na to, że główne siły oraz powozy z rannymi dotrą tutaj dopiero pod wieczór.

- Mów zatem... - zaczął dowódca Kawarów z chłodną uprzejmością. - Jak obecnie wygląda sytuacja w twierdzy i czy zdołaliście cokolwiek wynegocjować?

---

1 - +2 odporność psychiczna (a dlaczego to napisałem na GG wink_prosty.gif)

2 - +3 na instynkt... WRESZCIE chciało by się powiedzieć...

3 - nie będę nic ukrywał, przez moment zupełnie zapomniałem o gościu biggrin_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podjechałem do awangardy oddziału Kawarów i przyjrzałem się uważnie Koldarowi. Można było odnieść wrażenie, że starannie maskuje troski dręczące każdego dowódcę. Skinąłem mu głową i zdałem raport z negocjacji.

- Twierdza obsadzona jest przez twardych, obeznanych z wojaczką prostych ludzi, tworzących plemię. Zwą się Wędrującymi Wilkami. Udało nam się porozmawiać z ich "Niosącym Głos Przodków", tak tytułują swego wodza, Rheana. Stary, na pewno z ogromną wiedzą. Poznać go można po opasce na oku. Zgodził się na przemarsz waszych oddziałów, postawił jednak jeden warunek. Wilki obawiają się, że możecie spróbować odbić twierdzę z zaskoczenia, gdyż taki atak miałby szanse powodzenia. Z tego też powodu chcą, byś wpierw przybył osobiście i zawarł z nimi pakt krwi, który udowodni twoje pokojowe zamiary. Saell, Rir i Aszan zostali na miejscu, by przygotować rytuał. Nie mamy raczej innego wyjścia.

____

FP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słucham słów Rheana z mieszanką strachu i fascynacji. "Duchy" to niezbyt konkretna nazwa, a dotychczasowy opis tych stworzeń mógłby pasować do kilku różnych mrocznych istot, z którymi jestem obeznany. Może gdybym miał więcej informacji, udałoby mi się coś ustalić, ale przecież mi ich nie zdradzą. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli się przekonać, czy są one tak niebezpieczne, jak je przedstawiono.

No cóż, pozostaje tylko przygotować rytuał. Na szczęście nie jest bardzo skomplikowany, najtrudniejsze będzie pilnowanie ilości krwi, którą upuszczą jego uczestnicy. Musi być jej na tyle dużo, żeby odczuli jej stratę, ale nie można przesadzić. Ale przedtem mam jeszcze jedno pytanie dla Rheana:

- Kogo rozgniewaliście, by zasłużyć na taką klątwę?

------------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Umów się dotrzymuje. To jedna z zasad magii.

Rhean nie musi nam mówić tego wszystkiego, ale mimo wszystko to zrobił. W dość oczywisty sposób stara się nas zastraszyć, gdybyśmy chcieli złamać pakt, ale nie jesteśmy tak głupi... a w każdym razie ja nie jestem. Na Rira też mogę w tym względzie liczyć i mam nadzieję, że Koldar nie spróbuje niczego nierozsądnego. Tutaj musimy się zdać na dar przekonywania Elenterna.

- Coś mściwego - mruczę tylko ledwo słyszalnie pod nosem w odpowiedzi na pytanie Rira i zabieram się za przygotowania do rytuału.

----------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpalić pochodnie... Brzmiało to tak prosto i oczywiście, że aż miałem ochotę się roześmiać. Problem w tym, że wśród tych ciemności, zjaw próbujących zniszczyć moją psychikę i brak czegokolwiek, czym mógłbym je rozpalić, zadanie to nabierało ponurych barw. Jednak wciąż lepsze to niż krążenie na oślep, więc biorąc najbliższą mnie pochodnię, wezmę się za poszukiwanie hubki i krzesiwa bądź czegokolwiek czym dałoby się ją rozpalić.

___

FP: 2

Nie wiem czy na to potrzebne jakiekolwiek rzuty. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak naprawdę to długa historia, ale można ją... opowiedzieć w kilku słowach. - odparł powoli Rhean. - Moi przodkowie byli zbyt pewni siebie, zbyt dumni aby pokłonić się przed czymkolwiek, przyznać się do porażki albo uciec z pola bitwy. Nie bali się niczego a strach... to potrzebne uczucie. To właśnie on nauczył nas pokory. Niestety, zrozumieliśmy naszą lekcję zbyt późno i klątwa została rzucona. Do tego, podobno, pojawiła się dziwna armia śmierci, istot których opisu nie znamy, która ostatecznie wygoniła nas z dalekiej północy. Minęło już sto lat od początku naszej wędrówki. Może nawet więcej. Niemniej to są czasy minione i do tej pory przestaliśmy szukać rozwiązania naszego problemu zwyczajnie akceptując nasz los. - skończył swój monolog z ledwie słyszalną nutą nostalgii. - Ale nie pora na wspominanie czasów minionych. Mamy rytuał do odprawienia i Kawarów do przepuszczenia. Poprosiłem swych przodków aby wszystko odbyło się bez problemów.

Niedługo potem strażnik na bramie zameldował o dwóch samotnych jeźdźcach zbliżających się do twierdzy. Zatrzymali się kilkadziesiąt metrów od wejścia i jeden z nich niemalże bez wątpienia był Elenternem.

* * *

- Rozumiem. - odparł po namyśle Koldar. Rzucił kilka szybkich komend do swoich ludzi po czym ruszył do przodu. Reszta pochodu została z tyłu. Szybki kłus do twierdzy zajął im tylko kilkanaście minut po czym Koldar zatrzymał swojego konia w pewnej odległości od bramy. - Przybyłem tutaj samotnie, to powinno być wystarczającym dowodem mojej dobrej woli, ale jeśli sądzą, że będę na tyle głupi aby wejść w paszczę lwa to się mylą. Przekaż im, że rytuał może odbyć się poza murami twierdzy.

* * *

Dziwne wizje spróbowały raz jeszcze zaatakować umysł Bizgura aby powstrzymać go przed rozpaleniem na nowo pochodni, ale bez większego skutku (*1). Po kilka chwilach pojawiły się ognie niczym wskaźniki wśród mroku a ta dziwna, dojmująca atmosfera jaką starzec odczuwał od momentu przybycia do wioski zaczynała powoli ulatywać, ale przez jedną chwilę poczuł, że odeszło wraz z nią też coś innego... jednakże nie mógł znaleźć odpowiedzi tak naprawdę co. Wyglądało jednak, że zdołał chociaż na ten czas odpędzić przeciwnika i zdrajcę.

---

1 - wyjątkowo nie chciało mi się niczego rzucać biggrin_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowieść Rheana była interesująca, nawet mimo tego, że nie dostarczyła żadnych podpowiedzi co do istoty, która rzuciła klątwę. Wiele jest w tym świecie sił, które nie lubią, gdy nie okazuje im się należytego respektu. Ta armia umarłych bardziej mnie martwi. Znając nasze szczęście, to prędzej czy później ją spotkamy.

Kawarowie i Elentern wrócili. Koldar przyjechał bez żadnej obstawy, więc zgaduję, że się zgodził, ale nie schodzi z konia. Może chce, by rytuał odbył się na zewnątrz? Da się zrobić. Miejsce nie ma wielkiego znaczenia. Trzeba tylko skorygować kilka rzeczy.

-----------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-... Sigismund?- lekko poirytowany głos Koldara wyrwał mnie z odrętwienia. No tak, racja. Mam zawiadomić Wilki o warunkach Kawarów. Przyglądam się murom i zauważam Rira. Doskonale, nie będę musiał pozostawiać towarzysza bez opieki dłużej niż trzeba.

- Przepraszam, zamyśliłem się.

Podjechałem kilkadziesiąt metrów do przodu i ryknąłem do Dolnego.

- Przekaż Niosącemu Głos Przodków, że wódz Kawarów chce przeprowadzić rytuał na ziemi niczyjej.

Następnie szybko obracam konia i wracam do Koldara. Ciekawe, czy sytuacja w twierdzy jakoś się zmieniła?

_______

FP:3

Zakładam, zgodnie z poprzednim postem, że Rir jest na murach albo w bramie, skoro nas widzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie... Jak ogień pochodni rozświetlił najbliższą okolicę, czułem jak poczucie zmęczenia i beznadziei opuszcza mnie bez śladu, a ja wreszcie mogłem odetchnąć spokojnie. Nie uszła mi też ironia sytuacji, że ja, bomar, który się urodził, wychował i przeżył całe swe życie w podziemnych tunelach, teraz z ulgą witałem odejście ciemności. Dowód, że wróg z jakim miałem do czynienia był bez wątpienia potężniejszy ode mnie.

Jednak teraz, cokolwiek nawiedzało to miejsca, teraz chyba odeszło, wykorzystam więc ten czas i rozejrzę się po tej okolicy uważnie i może spróbuję pomówić z ludźmi, jeśli wciąż tu są. Postaram się też stale utrzymywać kontakt z ziemią, być może Ojciec Skał pozwoli mi dostrzec coś, czego moje zwykłe zmysły nie zdołają wyłapać.

____

FP: 2

Rzucaj na cokolwiek co może mi pomóc znaleźć jakiekolwiek wskazówki: wiedza, magia ziemi (na wypadek czegoś bardziej magicznej natury), intuicja, znajdowanie dróg. Do wyboru do koloru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wchodziłem na mury przyjrzeć się Koldarowi z Elenternem, kiedy ten pierwszy wykrzyczał warunki drugiego. Cóż, są zrozumiałe. Oby Rhean również to dostrzegł.

- Rir, ty przenieś wszystko co potrzebne, a ja przekażę wiadomość.

Jak powiedziałem tak zamierzam uczynić, więc zawracam i kieruję się do szamana. Czuję na sobie podejrzliwe spojrzenia strażników, ale nie zwracam na nie uwagi i staram się prezentować możliwie godnie, co ze względu na me szaty nie jest takie trudne. Muszą wiedzieć, że mają do czynienia z mędrcem innego plemienia. Rheanowi trudniej zaimponować, ale tak czy inaczej powiadamiam go, jak się sprawy mają:

- Dowódca Kawarów chce przeprowadzić rytuał na ziemi niczyjej, przed twierdzą.

Mam nadzieję, że Rir zdąży wszystko przygotować... Ceremonialny nóż, naczynie, kreda, pergamin... Na szczęście wszystko udało się zebrać w ten czy inny sposób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...