Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

[Fate] Sesja błyskawiczna

Polecane posty

Rir dał znać Saellowi, że z jego pomocą błogosławieństwo bogini spłynęło na Górnego i ochroni go na tyle na ile będzie w stanie (*1). Mag gwiazd westchnął głęboko odrobinę się wzbraniając przed dotknięciem kryształu i kończąc nakładanie na siebie własnych zaklęć ochronnych. Nie mogąc dłużej tego odwlec dotknął jarzącej się czerwieni i ogarnęła go natychmiastowa ciemność (*2).

Saell zastanowił się przez moment czy aby na pewno niczego nie zepsuł gdy ujrzał przed sobą gigantyczną, nie do zmierzenia, czerwoną ścianę. Nie miał gdzie uciec ani też jak, bo coś - może on sam? - trzymało go w miejscu nim hektolitry krwistego płynu porwały go w szaleńczą podróż. Później dziękował losowi, że ani jego ani Rira magia nie zawiodła, bo inaczej utonąłby w tym koszmarze. Błysk...kolejny. Niemal natychmiast jego umysł został zaatakowany przez urywki wspomnień chaotycznie ukazujących się w jego świadomości, z szybkością, która nie pozwalała rozróżnić szczegółów, ale Saell widział jaki obraz się z nich wyłania. Śmierć, szaleństwo, pożoga, niewyobrażalne cierpienia tysięcy istot, które nie są w stanie wyrazić bólu jaki ich dotyka a zapewne ich ryk pociągnąłby maga gwiazd na samo dno. Bezkształtne, maszerujące hordy, płonące wioski, widmo śmierci, mroczna sylwetka widoczna z oddali i stojąca na wzniesieniu, głosy... mnóstwo głosów, które chciały wbić się w umysł Saella i zostać tam na zawsze.

W końcu wyczuł, że nie wytrzyma więcej. Żadna magia nie mogła w nieskończoność odpierać tak zażartych ataków psychicznych chroniąc odpowiednio jej użytkownika. Musiał się wycofać, ale najpierw jego umysł nawiedził ostatni obraz. Najmniej chaotyczny, który nie pozwolił się zapomnieć. Ludzka twarz, na pewno ludzka... i młoda, obdarzona skazą szaleństwa wylewająca się z jej wściekłego wyrazu twarzy i iskrzących źrenic a potem jeszcze jeden, który przeszył lodowatym chłodem duszę Saella. Twarz starca. Tego samego. Nałożone na siebie, choć tak różne, miały aż za wiele cech podobnych aby stwierdzić, że to różne osoby. To były jego wspomnienia... uwolnione z umysły, zapieczętowane w krysztale.

Usłyszał jakby coś eksplodowało i nastała krótka ciemność.

- Wszystko z nim w porządku? - głos Rakshasa. Czyli jednak żył. Leżał teraz na podłodze próbując dojść do siebie mając nad sobą zatroskane miny Bizgura i Rira. Ci tylko widzieli jak po paru minutach maga gwiazd jakby przeszywa prąd i zostaje "odrzucony" siłą od kryształu. Oprócz tego nie nastąpiła żadna zmiana, ani w aurze ani w katatonicznym zachowaniu starca.

---

1 - woah, aż +5 na magię kapłańską co naturalnie starczy za support ;)

2 - magia kapłańska łącznie z aspektem +5, ale używałem jej głównie do obrony ;], FP wykorzystany

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddycham ciężko i cały spływam potem, z jednej strony instynktownie starając się wyrzucić te wszystkie okropności z głowy, a z drugiej usilnie zapamiętując jak najwięcej szczegółów. W końcu nie wstając do końca wskazuję na wyjście z chaty, tam, gdzie jest starzec.

- To... to on... przez cały ten czas... no tak. - Zdaję sobie sprawę, że pewnie brzmię co najmniej niezrozumiale, więc prostuję się do końca, przecieram czoło i biorę głęboki oddech. - To umysł starca jest w krysztale. Jego część. Widziałem to. Jego młodość. Tyle śmierci i szaleństwa... Brał udział w Szale. Nie wiem, czy był tylko zwykłem żołnierzem, kimś więcej czy może nawet tym, kto to wszystko zaczął, ale brał udział. Potem z jakiegoś powodu zamknął to wszystko w krysztale, a tracąc część swojego umysłu wpadł w obłęd. Ale po co, dlaczego?

Kręcę głową ze zrezygnowaniem i zamykam oczy. Wypadałoby coś z tym nowo odkrytym faktem zrobić. Tylko co? Zmusić starca do dotknięcia kryształu, aby odzyskał swój umysł? Muszę zebrać myśli, do tego czasu niech reszta się wypowie. Pewnie będą równie wstrząśnięci co ja, choć oni nie musieli zmagać się z tą mocą. Ech, znowu wystawiam się na działanie sił, których nie rozumiem...

--------------------

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomogłem Saellowi tak bardzo jak mogłem, a potem czekałem i miałem nadzieję, że nic mu się nie stanie. Na szczęście się nie zawiodłem. Po pierwszym szoku okazało się, że mag, chociaż wyraźnie wstrząśnięty, nie odniósł żadnych obrażeń umysłowych, za to udzielił bardzo interesującej informacji.

- To ma sens. - powiedziałem powoli, po uprzednim krótkim zastanowieniu. - Właśnie dlatego ta aura na niego nie działa. On ją powoduje. A zachowuje się w ten sposób, bo dosłownie brakuje mu sporego kawałka umysłu. W życiu bym nie pomyślał, że ktoś tak niepozorny mógł brać udział w Szale. Z drugiej strony, kto się domyślił, że ktoś taki ja mógł... - urwałem nagle, pośpiesznie odganiając złe wspomnienia. - Jaki byłby mój kryształ? - zachichotałem lekko, nie mogąc się powstrzymać po dojrzeniu ironii tej sytuacji. Po chwili znowu się uspokoiłem. - Nieważne. Co z tym robimy? Najbardziej oczywistym rozwiązaniem byłoby zniszczenie kryształu, ale czy mamy do tego prawo? To mimo wszystko kawałek czyjejś osobowości, potwornej ale jednak. A nawet jeśli się na to zdecydujemy, to czy nie postępujemy zbyt pochopnie? Czy nie utracimy w ten sposób jakiś cennych informacji? Czy nie powinniśmy zwrócić tego starcowi, jakkolwiek niebezpieczne by to nie było? Czy w ogóle jesteśmy w stanie uszkodzić tę rzecz? Najlepszym rozwiązaniem byłoby zabranie tego ze sobą dopóki nie dowiemy się czegoś więcej, choćby dlaczego ten starzec w ogóle to sobie zrobił, ale biorąc pod uwagę aurę roztaczaną przez ten kryształ, ta opcja odpada. No, chyba że udałoby się nam to w jakiś sposób zniwelować. Co myślicie?

-------------------------------------------

PP:2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokręciłem głową słuchając wywodów Rira oraz Saella. Każda otrzymana odpowiedź tworzyła dwa kolejne pytania. Cała ta sprawa zaczynała już wzbudzać we mnie niesmak. Ostatecznie przybyłem na powierzchnię w jasnym celu - złożyć siebie w samoofierze, nawet jeśli nie miało to być takie proste. Teraz sprawa się komplikowała, a ja miałem coraz silniejsze wrażenie, że zostaję wciągnięty w coś o wiele większego niż z początku uważałem.

- Cokolwiek byśmy nie mieli zrobić, jestem przeciwko zwracaniu tego starcu. Nie mamy najmniejszego pojęcia dlaczego zdecydował się to oddzielić od siebie... być może chodziło o ucieczkę przed samym sobą, a może wręcz przeciwnie - żeby stworzyć bezpieczną enklawę dla tej najlepszej części samego siebie. Możemy spróbować to zniszczyć, lecz ja bym był za wzięciem kryształu ze sobą próbując zbadać jego naturę, rzecz jasna zakładając, że zdołamy jakoś uciszyć efekt jaki to ma na całą okolicę.

Skończywszy wywód zacząłem się zastanawiać, czy czasem też nie słyszałem kiedyś o sposobach radzenia sobie z takimi rzeczami wśród wszystkich innych informacji na temat tego rodzaju magii. Jeśli coś takiego było, to mogło by się przydać nam teraz.

___

Standardzik, rzut na wiedzę. ;]

FP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Im bardziej Bizgur o tym myślał tym bardziej uświadamiał sobie swoje braki (*1). Owszem, w starych księgach i opowieściach starców pojawiały się wspomnienia o takich praktykach, ale nie dochodziły one do momentu odwrócenia całego procesu oraz wynikających z tego konsekwencji. Działali po części na ślepo. Saell, widząc już pokaz mocy zapieczętowanej w krysztale, był pewien, że aura nie będzie potrzebowała wiele czasu aby się odrodzić a wtedy zacznie robić poważne problemy więc w obawie o swoje życie nie mogli go wziąć ze sobą (*2). Po przedyskutowania sprawy wychodziło na to, że mają maksymalnie trzy możliwości... najbardziej niepewna to próba zwrócenia zawartości kryształu starcowi co mogło jednak spowodować niespodziewane konsekwencje. Podobnie sprawa się miała ze zniszczeniem "pojemnika wspomnień" choć bez tej niszczycielskiej aury nie wydawał się on specjalnie wytrzymały. Na koniec można było spróbować zapieczętować kryształ po wieki, ale Rakshas poddawał to w wątpliwość mimo iż sam rzucił propozycją. Wiedział jednak, że magia bywa kapryśna i zaklęcia nie okażą się tak potężne jakby sobie tego życzyli.

---

1 - aż -1 na wiedzę... :P

2 - wiedza tajemna +3 (zero na kostkach)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysłuchałem uwag Bizgura i Saella. Podrapałem się po głowie, rozmyślając nad obecną sytuacją. Problem był trudny, żadne rozwiązanie nie było całkowicie satysfakcjonujące. Wreszcie się odezwałem.

- Myślę, że powinniśmy zapieczętować ten kryształ, żeby nie roztaczał aury i zabrać go ze sobą. Całkowite zniwelowanie mocy kryształu prawdopodobnie byłoby bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, ale nałożenie tymczasowej pieczęci jest już bardziej realne. Nie wytrzyma ona długo, ale przecież można ją odnawiać. Teoretycznie moglibyśmy po prostu zniszczyć tę rzecz, ale raz, że może ona jeszcze się do czegoś przydać, a dwa, że nie mamy pojęcia co by się stało. Zwrócenie przedmiotu starcowi jest jeszcze bardziej niebezpieczne. Co o tym myślicie?

--------------------------------------

PP: 2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Trudny wybór. Zapieczętowanie i wzięcie kryształu wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem, ale z drugiej strony... Gdybyśmy tak najpierw unieruchomili starca, a potem zwrócili mu wspomnienia? Nie wiem, do czego byłby zdolny po powrocie do pełni zmysłów i czy powiedziałby nam cokolwiek, ale można by spróbować. Nie nalegam jednak.

Po prawdzie, to sam uważam, że lepiej będzie zapieczętować tymczasowo znalezisko. Co jeśli zwrócimy mu wspomnienia, a ten zwyczajnie nic nam nie powie? Jeśli nic nie wie? Dysponujemy już najważniejszą częścią jego jaźni, teraz trzeba się tylko upewnić, że nie zabije nas we śnie. Jeśli będę miał więcej czasu, więcej materiałów i więcej informacji, to może uda mi się wyciągnąć z tego coś jeszcze. W ostateczności mógłbym poprosić o radę Wiedzącą z obozu, ale to awaryjna możliwość. Nie chcę mieć z nią więcej do czynienia.

----------------------

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W milczeniu się zastanawiałem nad informacjami z przeszłości coraz bardziej uświadamiając sobie, jak nikła była nasza wiedza na ten temat. W międzyczasie moi towarzysze wymieniali się opiniami, w końcu uznałem, że nadszedł czas bym sam się wypowiedział.

- Zwrócić mu wspomnienia? - Zwróciłem się do maga. - Naprawdę wolałbym tego uniknąć, sam kontakt z jego wspomnieniami wystarczył by rzucić tobą przez cały ten pokój, jak myślisz - do czego mógłby być on zdolny po odzyskaniu ich? Zapieczętujmy to, weźmy ze sobą i idźmy, nic lepszego chyba nie możemy zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czterech Przybyszy, każdy z własnym rodzajem magii, stanęło przy ledwo migoczącym czerwienią krysztale zbierając moc aby spróbować raz na zawsze zapieczętować moc tam się skrywającą. Nie znali jednego, potężnego zaklęcia więc każdy z nich próbował swoich sił i dopiero magia gwiazd Saella okazała się na tyle silna, żeby po krótkiej acz zażartej walce na moc kryształ wydał z siebie ostatnie "tchnienie", kiedy nagle rozbłysł czerwienią, potem utracił kolory a na koniec pękł na kilka mniejszych elementów (*1). Podróżnicy odczekali jeszcze moment na wypadek reakcji, ale wyglądało na to, że zagrożenie zostało zażegnane raz na zawsze. Od razu nawet aura zdawała się bardziej czystsza. Pierwszy z pokoju wyszedł Rakshas sprawdzając czy nie przybyło nowe, nieznane zagrożenie i po chwili usłyszeli jego głos. Na zewnątrz sylwetka starca klęczała ze spuszczoną głową a skrytobójca właśnie sprawdzał ręką tętnicę szyjną.

- Nie żyje. - stwierdził krótko. Po chwili dodał. - Idźmy już stąd.

---

1 - odpowiednie rzuty: Rakshas -1, Rir +3, Saell +4, Bizgur +2... stwierdziłem, że jedna czwórka starczy aby was nie męczyć :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że z planu zabrania kryształu nici. Może to i nawet lepiej? Tak czy inaczej, aura zanika, a starzec nie żyje. Niech bogowie się zlitują nad jego zbrukaną duszą. Tyle dobrego, że ziemia z czasem się uleczy.

- Z tego co pamiętam, mieliśmy jeszcze dwa miejsca do sprawdzenia. Jakieś ruiny jeszcze sprzed Upadku i wzgórza poprzecinane siecią jaskiń. Gdzie teraz? Ja uważam, że powinniśmy udać się do ruin, ale jeśli chcecie inaczej, to się dostosuję.

---------------------------------------------------

PP: 2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc skończyło się - niewiele mnie obeszła śmierć starca. Jego umysł był martwy już od dawna, a teraz tylko ciało doń dołączyło.

- W tych miejscach macie zamiar szukać tych "kamieni" o których mi mówiłeś przedtem? - Zwróciłem się do Rira, jednocześnie zastanawiając się co mi wypada dalej czynić. Choć raczej nie było tu nad czym myśleć - w tym miejscu nie dowiedziałem się niczego, co by mi się mogło przydać, poza tym, że ta trójka wie o wiele więcej niż była skłonna mi z początku wyjaśnić. Będę musiał rozmówić się z nimi bliżej, jeżeli chcę wiedzieć co robić dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W chacie zostałem jeszcze chwilę po tym, jak reszta wyszła. Kryształ został zniszczony, a nie to było moim celem. Z drugiej strony nie wiem, czy na cokolwiek by się nam przydał. Ciągle nie wiem, czy zrobiliśmy dobrze, ale teraz już nie ma odwrotu. Wychodzę więc, ale przed tym zgarniam odłamki kryształu i chowam je w jednej z kieszeni mojej szaty. Nie wiem po co, to bardziej impuls, ale nie zostawię ich tutaj tak po prostu.

- Nie zapomnieliście o czymś? - mówię do reszty, po czym wskazuję na zwłoki. - Mamy go tu tak zostawić? Na pastwę zwierząt? Chyba należy mu się pochówek. Rozumiem, że wykopanie nawet płytkiego grobu trochę zajmie, ale możemy się wspomóc magią. Bizgurze, twoje zdolności chyba nadadzą się najlepiej. Potem możemy udać się do ruin.

Nie wiedzieć czemu trochę szkoda mi starca. Nie wątpię, że niejednego okrucieństwa dokonał w czasie Szału, ale teraz był taki... słaby, żałosny. Choć na tyle zasługuje.

-------------------------------

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Róbcie z nim co uważacie. - odezwał się obojętnie Rakshas. - Jeżeli to co widziałeś Saell jest prawdziwe to nie zasługuje on nawet na tyle.

W końcu jednak kopanie dołu nie zajęło im dużo, głównie ze względu na pomocną magię Bizgura, która naruszyła teren i przygotowała go na przyjęcie ciała starca (*1)... które musiało być starsze niż na to wyglądało. Co prawda podróżnicy mieli oszczędzony zapach zgnilizny, ale pojedynczy kawałki starca odrywały się i rozsypywały w drobinę na wietrze, w jednym czy dwóch miejscach odsłaniając kości. W końcu gdy słońce na widnokręgu obwieściło nastanie późnego popołudnia mieniąc się ciemną pomarańczą symboliczny pogrzeb został dokonany.

* * *

- Nie dojdziemy do ruin przed nastaniem nocy. - rzucił prowadzący kolumnę Rakshas. - Jeżeli nie chcemy być zaskoczeni albo uniknąć połamań na nierównym terenie zalecałbym postój w okolicy.

Co by nie mówić, skrytobójca miał rację. Nie przebyli nawet połowy drogi do ich następnego celu kiedy mrok zaczął spowijać gęsty las dookoła nich, szczególnie, że wysysająca życie aura została unieszkodliwiona. Stwierdzili, że przyda im się odpoczynek po wydarzeniach związanych ze starcem a poza tym z całej kompanii Bizgur był najmniej poinformowanym członkiem i na pewno będzie miał wiele pytań do zadania. O drewno nie było ciężko a przed nadejściem nocy prowizoryczny obóz, z niewielkim ogniskiem, był gotowy a Rakshas, jak zwykle, objął pierwszą wartę.

---

1 - dajcie spokój, nie będę rzucał :P

2 - aha, każdy z graczy, która ma MNIEJ niż 3FP może dopisać sobie jeden w nagrodę za wykonanie sub questa ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga wygłoszona przez Rakshasa może i miała w sobie trochę racji, ale nie poprawiła mi nastroju. Bogini jedna wie, że dopuściłem się wystarczająco wielu rzeczy, by zasłużyć na potępienie. Czy moje starania o odkupienie są daremne? Nie, nie mogę dopuszczać do siebie takich myśli. W tej chwili mam misję do wypełnienia i przyjaciół do ochrony. A jeśli to nie wystarczy do zbawienia mnie, przyjmę moją karę z godnością.

- Czy chcesz o coś zapytać, Bizgurze? Poznaliśmy się bardzo niedawno w warunkach, które nie pozwalały na dłuższe wyjaśnienia. Jeśli masz jakieś pytania, nie wahaj się ich zadać.

--------------------------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wreszcie założyliśmy obóz byłem naprawdę zadowolony, że nareszcie mogę trochę odsapnąć od wrażeń tego dnia. W nocy powierzchnia nieoczekiwania nabierała uroku, kiedy już nie musiałem wciąż "patrzeć" na nieskończoność przestrzeni wszędzie wokół mnie. Gdyby nie wiatr, pewnie mógłbym nawet pogrążyć się w fałszywym poczuciu, że jestem u siebie w domu... Już tęskniłem za tunelami, ale wiedziałem, że tam nigdy nie powrócę. Na pytanie kapłana mogłem tylko z wdzięcznością skinąć głową, naprawdę potrzebna mi będzie każda wiedza jaką mogę tu uzyskać.

- Masz rację, Rirze, wiele rzeczy o których wspominaliście jest mi całkowicie obce, na przykład ta twoja uwaga o tajemniczych starcach, albo co ten wasz wojownik mruczał o jakichś "Kawarach". Zdaje mi się, że wędrujecie po powierzchni już trochę czasu, więc naprawdę pragnąłbym się dowiedzieć wszystkiego co tylko o niej wiecie. W zamian, jeśli będziecie chcieli wysłuchać, mogę wam opowiedzieć co nieco o bomarach i zdradzić szczegóły misji, z jaką tu przyszedłem.

___

FP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siadam ciężko przy ognisku i wzdycham, odchylony lekko do tyłu i wpatrzony w niebo. Obserwacja gwiazd zawsze z jednej strony poprawia mi humor przypominając naukę w Akademii, a z drugiej psuje go uświadamiając, co mnie może czekać. Powoli zaczynam uświadamiać sobie, jak bardzo boję się przyszłości. Na szczęście Bizgur odezwał się zadając swoje pytania, co oderwało mnie od moich rozmyślań.

- Pytasz, o jakich starcach mówiliśmy? Więc może po kolei. Przybywamy znad oraz pod Złotej Cytadeli stojącej w centrum rozległego, zniszczonego pustkowia za górami. Zarówno mój lud żyjący na latających wyspach oraz pobratymcy Rira i Rakshasa z podziemnych tuneli byli przekonani, że cała Powierzchnia wygląda jak rzeczone pustkowie, ale po przebyciu gór i zagłębieniu się w las u ich podnóża trzeba było zweryfikować te poglądy. Po drodze spotkaliśmy trochę wrogich stworzeń, starożytnego ducha lasu w postaci starca, jeszcze bardziej starożytną istotę w postaci kobiety i dziwną machinę zamieniającą cały las w wylęgarnię dzikich bestii. Po jej wyłączeniu wyszliśmy z lasu i trafiliśmy do wioski, a potem spotkaliśmy się z okupującymi te tereny Kawarami, czyli miejscowym imperium. Chyba nie muszę mówić, że mocno się zdziwiliśmy, widząc na ponoć wymarłej Powierzchni całe państwa. Okazało się, że szukamy tego samego, więc póki co działamy razem i pomagamy sobie w poszukiwaniu artefaktów, o których już ci mówiliśmy, a które mają nas uratować przed zagładą. To w zasadzie tyle. Aha, był z nami jeszcze jeden towarzysz, rycerz imieniem Belarian, ale niestety, musiał zostać w obozie Kawarów.

Kończąc streszczenie naszych dotychczasowych dokonań sam się dziwię, ile nam się przydarzyło w tak stosunkowo krótkim czasie. A przecież nie dotarliśmy jeszcze choćby do pierwszego kryształu z wielu, o których w swojej wizji mówiła kobieta z lasu. Ciekawi mnie też, po co właściwie na powierzchnię wyszedł Bizgur. Cóż, miał się tym z nami podzielić, więc słucham uważnie.

--------------------

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem przez chwilę w milczeniu, przetrawiając usłyszane rewelacje przed chwilą. Świat powierzchni zdaje się wyglądać zupełnie inaczej niż ktokolwiek by oczekiwał, ale nie byłem pewien czy to dobrze, czy też źle. Westchnąłem spoglądając w końcu na pozostałych - teraz moja kolej.

- Dzięki za twoją opowieść, nadszedł chyba bym coś o sobie powiedział - zacząłem. - O czym już wiecie, jestem Bizgur i jestem geomantą. W gruncie rzeczy najstarszym i posiadającym największą wiedzę z nich, co jest poniekąd ważnym szczegółem w dalszej części mojej opowieści. Najpierw chciałbym powiedzieć, czym w ogóle są ci geomanci. Jesteśmy, jak łatwo się domyśleć, czarodziejami ziemi, trzymamy pieczę nad bezpieczeństwem całego naszego ludu jak i troszczymy się o nasze środowisko, które przecież źle traktowane mogłoby się zwalić nam wszystkim na głowy. Geomanci, chociaż należą do różnych klanów, to jednak przede wszystkim tworzą swój własny, całkowicie oddzielny klan, którego zadaniem jest pilnowanie interesu ogółu, a przy tym hamowanie zapędów co poszczególnych klanów, które chciałyby się wybić ponad resztę. W dawnych latach to również my zajmowaliśmy się prowadzeniem wojen jak i organizowaniem wypraw na powierzchnię. Potem nastał okres, który wy nazywacie Upadkiem, a my schowaliśmy się po norach w nadziei na przetrwanie. Nigdy nie pochwalałem naszej izolacji, ale akceptowałem ją w wierze, że tylko w ten sposób możemy przetrwać. Jak mówią zarówno na powierzchni jak i w górnych tunelach czai się zło gotowe nas zniszczyć. Ile w tym prawdy, tego nie wiem, ale proroctwa mówią, że nadejdzie czas, kiedy jeden z bomarów będzie musiał opuścić swych pobratymców dla powierzchni gdzie złoży z siebie samego ofiarę wyższym siłom by ocalić swój lud. Znaki wskazują, że ten czas nadszedł, dlatego uznałem, że sam tam się wybiorę. Przekazałem już całą swoją wiedzę młodszemu pokoleniu, a mój czas i tak wkrótce nadejdzie. Sęk w tym, że wciąż nie wiem ani komu ani jak mam się złożyć w tej ofierze. A, co chyba rozumiecie, nie chciałbym popełnić błędu w takiej sprawie...

Na tym skończyłem, czując jak ogarnia mnie potworne zmęczenie. Nadszedł już chyba czas snu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wyjaśnieniu sobie kilku spraw zmęczeni podróżnicy udali się na spoczynek a Rakshas pierwszy objął wartę. Noc wydawała się cicha i spokojna, zupełne przeciwieństwo przygody jaką przeżyli w chatce starca, ale nawet to nie trwało wiecznie. Kilka godzin później, jeszcze nim zaczęło świtać, zostali wybudzeni przez skrytobójcę.

- Mamy towarzystwo. - zaczął pokazując dwa jasne punkty, nie więcej jak dwieście metrów od ich obozu. - Przyszli tutaj niedawno i najwyraźniej nie próbują się ukrywać albo są tak zdenerwowani, że o tym zapomnieli. Dla pewności jednak rzuciłem czar kamuflujący. - dodał i w tym momencie Bizgur zdał sobie sprawę, że najbliższa okolica, pomimo panującej nocy, zdawała mu się ciemniejsza niż reszta (*1). - Nie mogłem dojrzeć kto to jest, ale ze strzępek słów jakie do mnie doszły zrozumiałem, że odwiedzili jakieś ruiny... i coś sprawiło, że musieli się wycofać.

Rakshas spojrzał poważnie po reszcie towarzyszy.

- Możemy zostawić ich w spokoju albo wykorzystać okazję. Mam wrażenie, że zatrzymali się na odpoczynek. Zaskoczeni nie będą stawiać oporu. - skrytobójca najwyraźniej nie chciał przepuścić okazji na dowiedzeniu się czegoś więcej o następnym celu podróży, ale nie zamierzał podejmować decyzji w pojedynkę.

---

1 - +3 na magię cieni ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiało się nam przyjemnie, ale wreszcie położyliśmy się spać. Nie dane nam jednak było wypocząć w spokoju. Tyle dobrego, że jestem przyzwyczajony do zmęczenia i braku snu.

- Wiesz może, kim oni właściwie są?

Wygląda na to, że i w ruinach źle się dzieje. W sumie nie powinno mnie to dziwić. Takie miejsca zdają się przyciągać nieszczęścia, by potem je rozsiewać wokół. Dobrze by było wiedzieć, w co się pakujemy.

----------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, kolejne kłopoty, akurat wtedy, kiedy mogliśmy się wyspać. Z drugiej strony nie wiem, czy mamy rację z góry klasyfikując nieznajomych jako "kłopoty".

- Od tego trzeba zacząć: kim oni są i co tam robili? Może to tylko stosunkowo niegroźni rabusie, którzy szukali tam skarbów. Jak dla mnie warto z nimi porozmawiać choćby po to, żeby wiedzieć, czego możemy się w ruinach spodziewać. Rakshas, najlepiej, jeśli będziesz nas ubezpieczał z cieni, a my po prostu do nich wyjdziemy, to powinno wzbudzić więcej zaufania.

Mam nadzieję, że nie będą wrogo nastawieni. W razie czego zawsze mamy Rakshasa, a i ja w końcu potrafiłbym się obronić. Zakładam, że to ludzie z Powierzchni, więc nie stykali się z magami prawie wcale.

---------------------------------

PP: 3 (w końcu zapamiętałem, że odzyskałem PP...)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakshas spojrzał krzywo na Rira.

- Nie wiem kim są, mogę tylko przypuszczać. - odparł mimo wszystko zachowując bezbarwny ton wypowiedzi. - Moim zdaniem jest ich nie więcej niż czterech. Tyle głosów rozpoznałem. Część brzmiała podobnie jak ci wieśniacy Dereka więc mogą to być bandyci, ale między nimi padły też słowa "Kawarzy" i "dezercja" a to w jednym zdaniu wróży kłopoty. Może przesadzam, może nie, wasza decyzja. Tyle, że są - z tego co zrozumiałem - cholernie wściekli i ranni. Ktoś nawet przeklinał drugiego za zastawienie jego przyjaciela na pastwę bestii...

Skrytobójca westchnął.

- To tyle. Powinniśmy ich zaskoczyć i rozbroić, ale jeżeli chcecie się wystawić na ostrza... proszę bardzo. Spróbuję was osłonić. - dodał z krzywym uśmieszkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dezerterzy? To rzeczywiście nie wróży nic dobrego. Jak bandyci, tylko lepiej wyposażeni i wyszkoleni.

- Zaskoczyć i rozbroić. Nie ma powodu się narażać. Jeśli nie mają żadnych złych zamiarów, to się ich po prostu puści wolno.

Nie podoba mi się takie napadanie na ludzi z cieni, ale przecież nie zrobimy im krzywdy, tylko unieszkodliwimy, a jeśli wierzyć Rakshasowi, to ci tutaj są niebezpieczni, wściekli i gotowi na wszystko, by się wzbogacić.

-----------------------------------------------

PP: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem pewien, czy wpadanie tam nagle i natychmiastowa agresja to dobry pomysł... Niby to dezerterzy i domniemani rabusie, ale my raczej nie wyglądamy na takich, których warto okradać - mówię, spoglądając na niskiego, starego człowieka, skromnego kapłana z żelastwem na plecach i podejrzanego zakapiora pod kapturem. - Jeśli jednak chcecie się upierać przy swoim, to nie będę was powstrzymywał i oczywiście pomogę.

Co by się nie działo, mam nadzieję, że nie będziemy musieli nikogo zabijać. Lepiej po prostu dowiedzieć się wszystkiego czego możemy, a potem iść w swoją stronę. Jeśli sprawy przybiroą bardzo zły obrót, zawsze mogę przekląć dezerterów okrutnym pechem, powołując się na Złamaną Strzałę. Broń sama wypadnie im z rąk*.

-------------------------

PP: 3

*Jeśli zajdzie taka potrzeba, to magia gwiazd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skrytobójca rozpłynął się niezauważalne w otaczając go mroku (*1) idąc do przedzie do pobliskiego obozowiska. Kiedy pokazała się tam reszta Rakshas miał już sytuację opanowaną (*2).

- Z całej grupy tylko tych dwóch było w stanie trzymać ostrze... - skinął głową na dwóch młodych mężczyzn, którzy klęczeli na ziemi w zasięgu jego sztyletów. - Wystarczyła odrobina perswazji, żeby się upewnić, że nie będą próbowali niczego głupiego. - lekko się uśmiechnął nie poświęcając za wiele uwagi pozostałym.

- Kim jesteście i czego chcecie? - po chwili odezwał się jeden z nich, jednocześnie przerażony i zdenerwowany ostatnimi wydarzeniami.

- To my zadajemy pytania. - odparł niewzruszony Rakshas. - Może na początek powiecie mi i moim towarzyszom skąd przybywacie oraz co was dopadło?

Na skrawku płaskiej ziemi między drzewami leżały trzy ciała a dopiero po bliższej inspekcji okazało się, że wszyscy z nich jeszcze oddychają chociaż rany jakie posiadali były paskudne. Dwóch z nich miało rozszarpaną skórę na torsie i plecach jak po spotkaniu z wielkim i wyjątkowo paskudnym zwierzem. Oprócz tego mieli stłuczenia, rany cięte a jeden z nich połamane dłonie. Bandaże już nasiąkały krwią. Wszyscy mieli na sobie zwykłe łachmany, podobne do tych z wioski Dereka, ale jeden z nich miał ubiór Kawaru. Lekki pancerz był podniszczony, ale mógł nadać się do walki.

- Ruiny. - odparł, najprawdopodobniej, dezerter. - Byliśmy w ruinach a jeżeli cenicie sobie wasze życia będzie trzymać się od tego miejsca z daleka. Jest przeklęte. - miało się wrażenie, że mówiąc o tym przeżywał cały koszmar na nowo. - Kilka dni temu rozeszła się po okolicy plotka, że znajduje się tam coś cennego, ale pod "strażą". Bieda nas przyciskała, kupcy nie zapuszczają się w te rejony to zebrało się parę band aby potem podzielić łup. Było nas czterdziestu, może pięćdziesięciu... połowa nie dożyła momentu spotkania ze "strażnikiem" miejsca. Szybkie, paskudne bydle... nie opiszę wam go dokładniej, walczyłem o swoje życie, ale było inne... cholera jedna wie jak nazwać to wrażenie. Wiem...

Powoli przeniósł swój wzrok na Saella a w jego oczach, obok strachu, palił się żar nienawiści.

- Wiem, że to samo czuję od ciebie, kimkolwiek lub czymkolwiek jesteś. - ostatnie zdanie wypowiedział przez zaciśnięte zęby.

---

1 - kamuflaż +3

2 - walka bronią białą +4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zignorowałem ostatnie zdanie wypowiedziane przez dezertera. Jest przerażony, zdenerwowany i ledwo uszedł z życiem, nie myśli jasno.

Tak jak się spodziewałem, w ruinach coś się czai. Wątpię, by udało nam się wydobyć z nich dokładniejszy opis, ale i tak nie jest on konieczny. Wystarczy spojrzeć na rannych. Cokolwiek to jest, jest dość niebezpieczne, by poradzić sobie z kilkunastoma ludźmi. I strzeże czegoś. To może być to, czego szukamy.

Obejrzę rannych dokładniej.* Tak poważnych ran nie uda mi się uleczyć całkowicie, ale mogę trochę ukoić ich ból. Może to i dezerterzy, ale z tego co nam powiedzieli nie zrobili nic złego, a nie będę ich karał za grzechy, których nie mogę dowieść.

- Twoje ostrzeżenia są słuszne, ale przedmiot strzeżony przez tę bestię może być tym, czego szukamy już od jakiegoś czasu. Jednak warto by było poczekać do świtu przed wyruszeniem do ruin. - odpowiedziałem, ostatnie zdanie kierując do moich towarzyszy.

--------------------------------------------

PP: 3

*Magia kapłańska, a jak nie wyjdzie to medycyna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...