Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

[Fate] Sesja błyskawiczna

Polecane posty

Stałem odrętwiały, nie wiedziałem co się stało. Poprzednio rozbiegane myśli teraz całkiem się rozproszyły, pewnie nawet nie potrafiłbym przypomnieć sobie swojego imienia. Otrząsnąłem się jednak nieco, drgnąłem starając się postawić krok w stronę łóżka. Zatrzymałem się w połowie

- Interesy? - spytałem niepewnie - Jakie interesy?

Czegoś chce. Ona czegoś chce. To oczywiste. Całe ciało woła do mnie, że chce mnie. Otumaniony umysł nie potrafi się bronić. Muszę się zebrać w sobie. Muszę... Siadam koło niej. Patrzę w jej w oczy, wcześniej jednak prześlizgując spojrzeniem po dekolcie. Muszę się opanować zanim zrobię coś głupiego. Trzeba zająć czymś myśli, skupić się na czymś innym. Jakie są 4 pierwsze reguły tworzenia kręgów rytualnych? Jaką hierarchię mają bóstwa Dolnych? Czy popioły feniksa da się zmieszać z esencją jaja haasta, a jeśli nie to dlaczego? Równocześnie przywołuję słowa swojego ojca jeszcze z czasów na statku. Zawsze przestrzegał przed taniki portowymi dziewkami, minuta przyjemności i syfilis przez resztę życia. Minuta przyjemności i kłopoty. Minuta przyjemności...

-----------------

Bronię się wiedzą tajemną, a nie siłą woli. Saell próbuje myśleć o czymś innym i skupić się na skomplikowanych formułkach magicznych, a nie jej wdziękach ;] Poza tym używam PP i aktywuję aspekt Rodziny, wspomnienia i dobre rady ojca sprawiają, że Saell zastanowi się dwa razy.

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dżuma, syfilis, franca i trąd! - wrzasnąłem w stronę Razmira i pobiegłem, aby wskoczyć na jego wierzchowca - Jedziemy do obozu natychmiast. Jeśli nie dotrzemy w porę, to pakty skończą się zanim jeszcze ktoś coś powie. Jedźmy tam, ile natura dała!

Pięknie, bardzo pięknie, oni wychodzą do nas z propozycją negocjacji, a my im robimy bordel od wewnątrz! Pomyśleć, że to wszystko przez mój durny pomysł, a mogłem zaproponować żebyśmy zrobili to następnej nocy...

W czasie jazdy będę starał się wykonać Rytuał Porozumienia i nadać wiadomość do Rakshasa oraz Sealla. Trudno będzie się skupić, ale informacja jest krótka - "Nie atakujcie!".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę waham się. Nie chcę zostawiać wioski niebronionej, ale też wolałbym być przy rozmowie z Kawarami. Wreszcie odwracam się i daję znak wieśniakom, by wracali do wioski, ale nie tracili czujności. Zrozumieją. Następnie podbiegam do jeźdźców.

- Słyszałem waszą rozmowę. Jestem Rir, jeden z przybyszów. Pojadę z wami, ale musimy się pośpieszyć! Nie ma czasu na wyjaśnienia, ale zapewniam was, że lepiej będzie dla nas wszystkich, jeśli dotrzemy do waszego obozu szybko.

Mam nadzieję, że Rakshas nie zrobił czegoś głupiego, ale prawdę mówiąc wątpię w to. Mimo wszystko to zabójca. Do obozu wkradł się w dość oczywistym celu. Mogę tylko modlić się, by nie zdążył kogoś zabić przed naszym przybyciem. Głupio byłoby zniweczyć wszelkie szanse na porozumienie jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek rozmów. Nie chcemy mieć całej armii na karku.

-------------------------------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ale skoro ty mi się tak wielkodusznie podstawiasz to bardzo chętnie z tobą skrzyżuję swe ostrza!

Krzyknąłem na wojownika zbierając siły do zapewne długiej walki, która z dużym prawdopodobieństwem skończy się... chciałem rzec śmiercią, ale byłem pewien, że teraz wiążą mnie siły o wiele potężniejsze niż marne odejście z tego świata. Może mnie ciąć, sku*****n jeden, i tak powstanę... Skończą się czymś - to było pewne.

- Ja ci dam śmiecia zabójco bezbronnych, śmiertelniku bez honoru i synu ku***j suki! - próbowałem go sprowokować wyrażając gniew w głosie, ale utrzymując chłodną kalkulację. - Jam jest Demon Rahshas! Szykuj się! - warknąłem wściekle atakując kolejny raz*.

Ciekawe uczucie... wstąpiła we mnie jakaś pustka. Czyżby tak dusza przygotowywała się na to co ją czeka? Nie sądziłem, że wyjdę z tego żywy... nie, na pewno nie... w każdym razie nie w obecnej sytuacji kiedy atak z zaskoczenia diabli wzięli, w całym obozie pewnie panuje alarm i to kwestia najbliższych minut nim posiekają mnie na kawałki, ale... heh, to nie będzie koniec. Nadal rozumowałem jasno próbując stworzyć odpowiednią strategię dla mego przeciwnika, ale chłód, gniew albo strach... to wszystko odeszła zostawiając miejsce tylko dla skupienia tak wysokiego, że sprawiała iż odcinało się pozostałymi zmysłami od otoczenia. Mogłem tego pożałować jeśli pozostała dwójka chciałaby mnie zaatakować a ja nie zdążyłem by zareagować, ale szczerze to co to robi za różnicę?

---

*walka bronią białą

fate points: 3 (sobie dodałem ;])

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Belarian, Rir - w niemal całkowitych ciemnościach jazda po wariacku skończyłaby się tragicznie. Kawarzy nie do końca wiedzą o co chodzi, ale na wszelki wypadek starają się jechać na tyle szybko, na ile możliwości pozwalają. Belarian przygotował rytuał, ale nie był pewien czy wiadomość dotarła (*1).

Saell - Formułki magiczne nieco cię uspokoiły, możesz skupić się na tym, co twoja nowa znajoma ma do powiedzenia (*2).

- Jesteś aniołem. Jesteś też Wybranym, na którego przybycie Siostry czekały od stuleci. Zostałam wysłana na to zapomniane przez bogów pustkowie aby cię spotkać. Aby zaprowadzić cię do domu. Pytanie brzmi czy jesteś gotów wstąpić na przeznaczoną ci ścieżkę.

Rakshas - Zaatakowałeś z furią, ale twój przeciwnik bez wysiłku schodzi z drogi każdego twojego ataku, nawet nie fatygując się by odbijać ciosy (*3).

- Raz, od początku mówiłem, że rozmowy z nimi nie mają sensu - mówi nie przerywając unikania ciosów, ale też nie wyprowadzając własnych ataków (*4).

- W takim razie chcę, żebyś go tylko unieszkodliwił, będzie naszą kartą przetargową.

Kolejny atak w powietrze (*5). W odwecie jedno z jego ostrzy uderzyło błyskawicznie niczym wąż i z niejakim trudem uniknąłeś poważniejszych obrażeń (*6).

- Yrwen, skocz no po kawał sznura i kilku strażników, ale nie rób zamieszania w obozie. Zaraz sprawa będzie zakończona.

- Mistrzu, a co jeśli nie jest sam?

- Jego koledzy albo rzucą się mu na pomoc, albo uciekają, tak czy siak poradzimy sobie z kilkoma Przybyszami.

------

1 - niby kostki + umiejka dały +1, ale odprawianie rytuału na grzbiecie wierzchowca zwiększa poziom trudności. Reasumując - porażka

2 - mimo wykorzystania aspektu sporny rzut osiągnął wartość tylko +1. Swoją drogą jestem z siebie bardzo dumny, że zmusiłem gracza do wydania FP, żeby bronić się przed zalotami laski xD

3 - -5 w ataku

4 - 0 w obronie

5 - -3 w ataku

6 - -1 w obronie, stan kratek - xxooo

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybrańcem? Siostry? O czym ona... Nie, niemożliwe. Po prostu nie. Do tej pory starałem się o tym zapomnieć, prawie mi się udało. Skoro nie mogę tego naprawić, to rozpaczanie jest bezcelowe. A teraz najpierw kryształ i mały, najpewniej złudny promyk nadziei, potem ona. Poczułem się zwyczajnie przygnieciony. Znowu muszę spojrzeć temu czemuś w oczy, bezpośrednio zmierzyć się z dawną głupotą zamiast biernie ją akceptować. Może lepiej będzie zgodzić się? Prościej na pewno, ale czy lepiej... Nie, nie mogę popełnić kolejnego błędu zasłaniając się poprzednim, brnąć w to dalej. Trzeba znaleźć kryształ, może zabrać go Rakshasowi siłą, jeśli nie będzie skłonny współpracować. Przeszłość w końcu mnie dopadła, a ja znajdę sposób aby godnie się jej przeciwstawić. I nic mnie nie powstrzyma, ani jej Siostry, ani żądny sprawiedliwości Dolny.

Wstałem po dłuższej chwili. Odwróciłem wzrok od jej twarzy, niechętnie, jej wdzięk ciągle dział.

- Nie. Nie jestem gotowy wstąpić na przeznaczoną mi ścieżkę. Wytyczę swoją własną - powiedziałem cicho i ruszyłem do wyjścia. Nie pytam się o nic, nie dowiaduję czym są Siostry. Ona nie ma już dla mnie nic do zaoferowania. Poza tym nie chcę, aby zdążyła użyć na mnie czegoś mocniejszego niż głęboki dekolt.

---------------

PP: 1

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Plączesz się w zeznaniach staruszku! - mruknąłem ironicznie próbując odskoczyć od przeciwnika i trzymając sztylety w pogotowiu, ale nie atakując dalej. - Najpierw udajesz, że chcesz załagodzić sytuację a potem wyjawiasz wrogie zamiary. Nie znam Kawarów, ale jesteście mocno dwulicowi... tyle dobrego, że moje gorączkowe działania ujawniło waszą prawdziwą naturę. - mówiąc rozglądam się dookoła w celu uniknięcia obezwładnienia. Byłaby to prawdziwa ujma dla moich umiejętności...

Cofnąłem się o krok w kierunku wyjścia.

- Jeżeli sądzicie, że mając mnie reszta mych towarzyszy będzie bardziej uległa to grubo się mylicie. Nie przepadają za mną i odwrotnie a jeśli chcecie mnie zabić to próbujcie... zemsta zza grobu przy pomocy Przedwiecznej was dosięgnie. - odparłem złowrogo licząc, że w mych słowach jest chociażby cień prawdy. Cholera... może jednak nie powinienem im mówić o pakcie, ale... może to mieć różnorakie skutki. Teraz trzeba opanować sytuację... jeszcze nie mam odpowiedniej mocy aby się odegrać... jeszcze nie.

Potrząsnąłem głową przerywając ten idiotyczny potok myśli i skupiając się na tym jak uciec.

- W takim razie o czym chcieliście "rozmawiać"? - prychnąłem robiąc jeszcze jeden krok do tyłu.

---

fate points: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasna cholera, jedziemy za wolno, w takim tempie możemy nie zdążyć na czas. Znając Rakshasa, będzie chciał puścić cały obóz z dymem. Liczę na rozsądek Saella, ale skoro tamten jest gotów zabić Imperatora, to musimy być gotowi na wszystko. Gdyby nie fakt, że podarek od Przedwiecznej jest ograniczony, rozświetliłbym drogę, ale to się może przydać kiedy indziej.

- Rir! - wrzasnąłem do towarzysza, dobrze, że z nami jest - Poproś swoją boginię, żeby dodała nam wiatru, bo krew zostanie niepotrzebnie przelana!

--------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spróbuję! - odkrzyknąłem Belarianowi.

Co nas powstrzymuje przed szybką jazdą? Ciemność. Jazda w mroku mogłaby się skończyć tragiczne. Musimy mieć jakieś silne źródło światła, pochodnie są po prostu za słabe. Rzucanie zaklęć z grzbietu pędzącego wierzchowca będzie utrudnione, ale na szczęście zaklęcia przywołujące światło zazwyczaj są dość proste.

Wyciągam sztylet i zaklinam go.* Zamiast zwyczajnego rozświetlenia go niczym lampy, staram się sprawić, by generował w miarę szeroki strumień silnego światła.

------------------------------------------

PP: 4

*Okultyzm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saell:

- Cóż, to było... do przewidzenia - zaśmiała się lekko. - Zaczekaj jeszcze chwilę. Jeśli wyjdziesz teraz, wpadniesz prosto na grupę strażników. W zasadzie powinnam być dobrą obywatelką i cię obezwładnić... a wierz mi chciałabym spróbować całkowicie cię sobie podporządkować - dodała z namiętną nutą w głosie. - Liczę jednak, że zapamiętasz ten gest i... będę miała kiedyś zaszczyt urodzić twoje dziecko. Bo dołączysz do nas...

Usłyszałeś grupę osób przebiegających koło namiotu.

- ... Wierz mi lub nie, ale któregoś dnia zobaczysz, że to jedyny sposób. Bez ciebie na właściwej ścieżce świat się rozpadnie. Z tobą na czele nastanie nowa era. Era Tego, który musi się ukrywać. Idź już, teraz jest bezpiecznie...

Rakshas - Rozglądasz się w poszukiwaniu drogi ucieczki. Młodzieniec minął cię zmuszając do odsunięcia się od wyjścia i zawołał kilku żołnierzy. Za chwilę będziesz otoczony.

- Posłuchaj demonie, nie wiem o czym bredzisz, ale nie rozumiesz sytuacji. W najmniejszym stopniu. Wasza złota świątynia, czy jak tam to nazywacie, jest zagrożona, a my jesteśmy tu po to aby ją uratować! - powiedział najstarszy z mężczyzn, którego wojownik nazwał Razem.

- Nie ma sensu z nim dyskutować. Jest dokładnie tak jak przepowiedziała Widząca. Trzeba ich powstrzymać i zaczynam żałować, że sam tego nie zrobiłem, gdy miałem okazję w wiosce!

Z tymi słowami znów zaatakował i cudem tylko uniknąłeś ostrzy (*1). Próbowałeś znaleźć możliwość kontrataku, ale przeciwnik się nie odsłania (*2).

- Kol, do cholery, nie wszyscy Przybysze... Po prostu go obezwładnij, nie potrzebujemy więcej kłopotów, a może jego kumple będą bardziej skorzy by nas wysłuchać. Chyba, że sam się poddasz - tu zwrócił się do ciebie. - Obiecuję, że do zakończenia rozmów nie stanie ci się krzywda.

"Kol" lekko skinął w kierunku młodego, a ten natychmiast ruszył do ataku, ale zorientowałeś się, że próbuje cię tylko rozproszyć (*3). Mimo, że skupiłeś się na ataku starszego wojownika jego ostrza nagle zawirowały w jakiś niesamowity sposób i nawet nie zauważyłeś ataku. Poczułeś ciosy płazem w nadgarstki i ostrza twoich noży. Chwilę później byłeś na ziemi, bezbronny nie do końca wiedząc co się stało. Do tego otoczony, bo wezwani strażnicy właśnie się zjawili.

Belarian, Rir - Rir wypowiedział kilka zaklęć i po chwili ostrze sztyletu rozświetliło drogę przed wami (*5). Jeźdźcy popędzili konie, które były mocno zaniepokojone nienaturalnym światłem, ale też tym chętniej poszły w galop. Nie minęło wiele czasu gdy zobaczyliście światła obozu... w którym najwyraźniej wybuchło jakieś zamieszanie.

------

Saell - dopisz sobie FP bo aspekt wpakował cię w tarapaty. Nie chciałem tego za wcześnie pisać, żeby nie od razu było oczywiste z kim masz do czynienia ;)

1 - -3 w obronie xxxoo

2 - -1 w ataku

3 - +2 w obronie próbował uzyskać aspekt dla swojego mistrza ;)

4 - +7 w ataku, "Kol" aktywował własny aspekt, ciesz się że rozbrajał bo byś miał konsekwencję ;)

5 - +3 na okultyzm

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, cholera... przeklinałem w myślach upadając na kolana otoczony przez wrogów, którzy najwyraźniej nie zechcieli mnie zabić. Marna pociecha skoro... cała ta sprawa jest jedną wielką porażką. Ruszyłem niczym dzika bestia będąc pokonanym przez o wiele bardziej doświadczonych, ale... uśmiechnąłem się słabo, moja zemsta dla wszystkich jeszcze nadejdzie. Po prostu odsunęła się w czasie. Nie miałem i nie chciałem liczyć na jakieś szczęśliwe zrządzenie losu. W każdym razie nie teraz.

- Zostałem zmuszony się do poddania zanim miałem szansę odpowiedzieć... dowódco Razem? - spytałem podnosząc wzrok na najstarszego. - Ta sytuacja jest jak najbardziej normalna zważywszy na to ile o was wiem, jaka panuje dezinformacja a także profesja, którą się param... najechaliście wioskę, w której wojowników próżno szukać, niedawno wysłaliście oddział do... jeśli się nie mylę, zemsty a ponadto wtedy paru wojowników nie miało oporów się z nami zmierzyć to chyba nic dziwnego, że wniosek nasuwa się sam. Zdecydowanie nie moglibyście być kimś kogo można by uznać za sojusznika. Zresztą nadal nie jestem pewien waszych intencji... Jedno mogę powiedzieć - powierzchnia nas zaskoczyła. Sądziliśmy, że żyją tutaj jedynie bestie co Las Mgieł potwierdza, ale nagle sytuacja przedstawia się inaczej. Skąd wiecie o istnieniu Cytadeli i co ma jej zagrażać? To znaczy, że coś to wiemy, ale nasi władcy sami błądzili we mgle... - zachowują obojętny ton przy okazji próbując załagodzić sytuację*.

Zapewne się nie uda, ale... GORZEJ być nie może, wypaliłem sarkastycznie w myślach.

---

*charyzma proszę

fate points: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodzę z namiotu bez słowa, choć na sekundę odwracam głowę w jej kierunku. Nie zgadzam się, ale to co mówi jest niepokojące. Bardzo niepokojące... Wie o tamtej istocie, o moim przekleństwie i wszystkim ci się z tym wiąże więcej niż ja, ale żeby coś z niej wyciągnąć musiałbym pewnie zrobić co mi każe. Zależy jej chyba na dobrowolnej współpracy, inaczej od razu rzuciłaby na mnie jakiś urok, ale kto wie, czy i tak by tego nie zrobiła, aby się zabezpieczyć. Prędzej czy później i tak dowiem się, co miała na myśli... dlatego muszę się pospieszyć. Oddycham głęboko. Nie ma jej, nie ma duchoty i perfum. Pełno pytań i mało odpowiedzi, myśli ciągle krążą niespokojnie, ale nie mogę tu tak stać. Trzeba sprawdzić, co z Rakshasem. Zbliżam się do największego namiotu i staram posłuchać, co się tam dzieje. Jeśli będzie chicho, to bardzo ostrożnie spróbuję zerknąć do środka tak, żeby nikt mnie nie zauważył.

-------------------

PP: 2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jęknąłem, patrząc na zamieszanie w obozie. Najwyraźniej znaleźli Rakshasa i Saella. Możemy mieć tylko nadzieję, że nikogo nie zabili. Zwracam się do Belariana:

- Zachowaj spokój i nie rób nic głupiego. Widać, że coś się dzieje. Jeśli wjedziemy tam z bronią w ręku, mogą źle zareagować.

Chowam sztylet. Teraz już nie jest potrzebny. Po dojechaniu na miejsce zachowuję się spokojnie, nie dobywam broni i nie odpowiadam na ewentualne ataki. Jakby co, to próbuję wytłumaczyć, że zaproszono nas tu na rozmowy, a za akcje naszego towarzysza nie odpowiadamy i że chcielibyśmy zobaczyć się z dowódcą tego obozu, by wszystko wyjaśnić.

---------------------------------------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlag by to trafił - najwidoczniej już się spóźniliśmy, a Rakshas właśnie morduje ich herszta. Może jeszcze uda się zapobiec najgorszemu, niech Światło nam sprzyja.

- Zabierz nas szybko do namiotu wodza! Może być w niebezpieczeństwie! - krzyknąłem na Kawara.

Hmm... Słowa Rira są interesujące. Jak mam tam nie wchodzić z bronią, skoro sam nią jestem, a ci już wiedzą, że władam światłem. Cóż, chyba nie jest tak błyskotliwy jak ja, ale kiwnąłem mu głową w znaku akceptacji.

Gdy tylko dotrzemy do namiotu dowódcy i tam Rakshas albo Saell będzie się starać kogoś skrócić o głowę, to go obalę swoim ciałem.

-----------------

PP: 4

Przepraszam za zwłokę, ale miałem "matematyczny czas" :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saell - z powodu rosnącego zamieszania musiałeś póki co się ukryć. Dostrzegasz grupę jeźdźców wracających... z Rirem i Belarianem, najwyraźniej. Po chwili przed namiot wyszła grupa strażników otaczająca Rakshasa, a za nimi trzech mężczyzn.

All:

Rakshas został wyprowadzony przed namiot dowódcy. Na placu zebrała się spora ilość Kawarów, otaczając również Rira i Belariana. Wszyscy są bardzo nerwowi. Po chwili z namiotu wyszło też trzech mężczyzn. Dwóch Belarian rozpoznał jako wojowników z wioski, głos zabrał trzeci, najstarszy:

- Nazywam się Razmir Radamir i jestem dowódcą tego obozu. Mam nadzieję, że moi ludzie przekazali moją propozycję co do słowa - zwrócił się do dwójki Przybyszów. - Moje słowo, że obaj odejdziecie stąd bezpieczni, jest nadal w mocy. Jeśli w naszym obozie są jeszcze jacyś szpiedzy, to o ile ujawnią się w tej chwili zostaną osądzeni na podstawie ewentualnych szkód jakie wyrządzili. Jeśli jednak złapiemy jeszcze kogoś z waszych to zostanie on natychmiast stracony. Co do tego tutaj - wskazał na Rakshasa. - To sprawa nie jest taka prosta. Te ziemie należą do Imperium Kawaru i prawo Kawaru na nich obowiązuje. Ten Przybysz został pojmany próbując zamordować najwyższego stopniem oficera za co przewidzianą karą jest śmierć. Niemniej - powiedział szybko widząc coraz większe poruszenie. - Zależnie od wyniku rozmów między mną i moim doradcą - tu wskazał na starszego wojownika - a Przybyszami, będę skłonny przedyskutować inne formy zadośćuczynienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będę skłonny? Ha! Dobre sobie!, pomyślałem rozbawiony uśmiechając się pod nosem z udawanym znużeniem obserwując całą tą szopkę. Teraz po tej całej aferze nie czułem się specjalnie źle, bo moje działania były podyktowane jak najbardziej zrozumiałymi pobudkami a tylko ich wykonanie nie powinno napawać dumą. Niemniej na niego przyjdzie czas... na ich wszystkich... o tak... obecnie jednak trzeba schować się w cień, udawać poskromionego, ale bez przesady... Trzymałem głowę prosto przez cały czas rozmów i z pustym wyrazem twarzy przyglądałem się rozwojowi sytuacji.

---

fate points: 3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło się zamieszanie. Rir i Belarian już tu są, nie w kajdanach i wyglądają na zdrowych, czyli pewnie tamten oddział jeźdźców jednak miał przekazać wiadomość. Teraz muszę tylko szybko zdecydować się co robić dalej... Ujawnię się i będą mieli nas wszystkich na talerzu, a nie wiem czy można im ufać. Pozostanę ukryty i zaryzykuję wykrycie, które najpewniej rzeczywiście skończy się egzekucją i pogorszeniem stosunków, jeśli są skłonni negocjować. Dobra, wychodzę. Nie jestem szpiegiem ani złodziejaszkiem, pewnie w najmniej odpowiednim momencie skończy się moje szczęście i mnie nakryją. Lepiej żeby moi towarzysze nie musieli mnie bohatersko ratować z szafotu narażając się przy okazji Kawarom jeszcze bardziej.

- Tu jestem - mówię, wychodząc z ukrycia z lekko uniesionymi rękami, aby pokazać, że nie jestem uzbrojony. - Wierzę wam na słowo. Nie martwcie się, nic wam nie popsułem, nie zdążyłem.

Spoglądam na Rakshasa. No tak, złapali go. Potem się nam wytłumaczy, dlaczego pomimo swojego fachu, którym tak się chwali, dał się pochwycić i narobić nam kłopotów.

----------------

PP: 2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeskoczyłem z konia i żwawo podszedłem do Razmira Radamira.

- Przedyskutować? Chyba kpisz. Powiedziałbym, że jesteśmy co najmniej kwita. Jakim prawem wy atakujecie bezbronnych mieszkańców? Jedno z tych waszych parchatych stworzeń zabiło mężczyznę z synem. Spróbuj tylko zranić kogoś z nas, a całe to przeklęte miejsce zostanie zgniecione blokiem światła. Co do szpiegów to... - słowa przerwał mi pojawiający się Saell - więcej ich nie ma. Teraz możemy zacząć paktować. Nazywam się Kameris.

Miałem ochotę wbić miecz w żebra tego, który mnie wczoraj ośmieszył, ale się powstrzymałem. Teraz pakty są najważniejsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dowódca Kawarów się produkuje, Saell wyskakuje znikąd, Belarian jak zwykle grozi, że wszystkich pozarzyna, a Rakshas jeszcze przed chwilą próbował kogoś zamordować i teraz wygląda, jakby miał to wszystko gdzieś. Nasza wesoła gromadka jest w komplecie. Kamień z serca. Kontynuuję po Belarianie:

- Szpiegów więcej nie ma. To cała nasza grupa. Zabójca-socjopata, niezrównoważony emocjonalnie rycerz, mag z mrocznymi tajemnicami oraz ja. Bójcie się.

Przecieram oczy i wzdycham. Wszyscy by tylko mordowali i rzucali dużymi kamieniami. Bogini, daj mi siłę.

- Nazywam się Rir. Ten wesoły, chcący was wszystkich pozabijać rycerz już się przedstawił, niedoszły zabójca to Rakshas, a mag to Saell. Tak, jesteśmy tu, by z wami rozmawiać. I chociaż nie jestem tak entuzjastycznie nastawiony do miażdżenia was kamiennymi blokami, jak mój przyjaciel, to też chciałbym wiedzieć, co wy tu właściwie robicie. Z tego, co nam wiadomo, to nie jest to próba kolonizacji, a podbijać za bardzo nie ma czego. Jeśli chodzi o los naszego towarzysza, to jestem pewien, że dojdziemy do porozumienia.

Na przyszłość będziemy musieli bardziej się przyłożyć do planowania takich wypadów.

-----------------------------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rir został na wszelki wypadek związany ale, w geście dobrej woli pozwolono mu uczestniczyć w rozmowach. W namiocie zostali tylko Razmir i wojownik, który przedstawił się jako sir Koldar.

- Muszę przyznać, że to najgorszy sposób, w jaki mogliśmy się poznać - powiedział dowódca obozu. - Rozumiem, że z zewnątrz nasze akcje mogą wyglądać... no, powiedzmy sobie szczerze, fatalnie, ale nie jesteśmy okrutnymi oprawcami. Po prostu sytuacja jest trudna. Powiedzmy sobie szczerze, prowadzimy trzy wojny naraz i tylko jedna jest militarna. Jesteśmy niemal odcięci, gdzieś na końcu świata i ostatnie czego nam teraz trzeba to rebelia miejscowych. A teraz pojawia się wasza czwórka i zaczyna mieszać.

- Jeśli mogę się wtrącić - odezwał się Koldar. - Naprawdę nie mamy ochoty tu stacjonować. Stanowczo wolałbym używać moich zdolności na polu bitwy, a nie do straszenia prostaków. Ale nasze Widzące są pewne, że tylko utrzymując silną armię na tym pustkowiu mamy szansę powstrzymać koniec świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsłuchałem się dobrze w słowa Kawarów nadal zachowując obojętną twarz. Koniec świata, Widzące... kolejne pytania, nadal brak odpowiedzi.

- Koniec świata... - mruknąłem w zadumie. - Z tego co wiemy to jeden Upadek już nastąpił i miał zesłać apokalipsę na całą powierzchnię, ale najwidoczniej były to przesadzone informacje skoro przetrwały albo zdołały się rozwinąć całe imperia. Znacznie ułatwiło to by nam dyskusje jeżeli opowiedzielibyście o swojej wersji Upadku i tego co się działo potem... i dlaczego akurat teraz ma nastąpić koniec świata. Poza tym... - odchrząknąłem - Te Widzące nie są zbyt przydatne jeżeli mówią ogólnikami.

Zastanowiłem się.

Jest tyle rzeczy, o których nie wiemy i o jakich zależy zapytać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoglądam wymownie w górę, w czasie kiedy nasi gospodarze pętają Rira. Nawet go lubię jeśli mam być szczery, ale niekiedy widać, że trochę zbyt wiele czasu spędził w podziemiach wśród kultystów i ostrych narzędzi.

- Mój towarzysz ma rację w jednym: opowiedzcie nam proszę, co wiecie o przeszłości i co ma się stać. Sami wiemy tyle, że światu coś grozi i zostaliśmy wysłani z Góry oraz Dołu aby mu zapobiec. Poza tym Rakshas nie wypowiadaj się o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Wiem jak się układa horoskopy oraz przepowiednie i to chyba najtrudniejszy przedmiot w Akademii. Możliwe, że Widzące posługują się innymi metodami, ale przyszłość nie jest czymś, w czym można czytać jak w księdze. A właśnie... namiot Widzącej to ten obok?

Teraz przynajmniej wiem, jak ją tu nazywają. Widać cieszy się statusem, zresztą sam fakt, że dostała osobną siedzibę z takim wyposażeniem o tym świadczy. Hmm, w zasadzie skoro przeszliśmy do pytań, to mogę postarać się wyciągnąć z nich nieco więcej.

- Kim właściwie jest Widząca? Służy wam jako wsparcie magiczne?

-------------------

PP: 2

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Koniec świata? To ciekawe, bo tak się składa, że mamy bardzo podobny cel, ale dość sprecyzowany, o ile nie zostaliśmy okłamani. Mnie bardziej obchodzi, jak zamierzacie zatrzymać nadchodzące wydarzenia. Czy musicie odnaleźć jakiś artefakt? Może będziemy mogli sobie nawzajem pomóc?

...o ile nie będziecie nas traktować jak więźniów. Nie podoba mi się to związanie Rira. Ktoś się prosi o ostrze w trzewiach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No pięknie, związali mnie. Jednakże jestem spokojny. Kiedyś bałem się bycia skrępowanym, czucia się słabym i zdanym na czyjąś łaskę. Teraz to już przeszłość, żadne więzy nie powstrzymają ręki bogini.

- Niech wam będzie. - mówię w odpowiedzi na związanie mnie. - Ale wiedzcie, że to, czy będę wam aniołem czy demonem zależy od was.

Dowódca rozjaśnił nieco sytuację. Kontynuuję po Saellu:

- Och, ja też wiem trochę o przepowiadaniu przyszłości. Mało kto jednak ma siłę fizyczną i psychiczną oraz wiedzę, by odprawić odpowiedni rytuał, naszprycować się psychoaktywnymi ziołami i medytować parę godzin, żeby uzyskać jasną wizję. Zostaje astrologia i bóstwa. To pierwsze jest skomplikowane i żmudne, a drugiego przecież nie zmusisz.

Trzy wojny naraz, Widzące, koniec świata... miejmy na nadzieję, że Razmir ma równie dużo odpowiedzi, co my pytań.

- Popieram moich towarzyszy. Może to nie są odpowiednie okoliczności, ale musimy wiedzieć więcej o świecie. Jak historia wygląda z waszej perspektywy? Z kim toczycie wojnę? Kim są widzące? Jak niby zamierzacie zapobiec końcu świata i jak według was ma on wyglądać? To dużo pytań, ale przez całe życie jedyną Powierzchnią, jaką znaliśmy, były pustkowia.

-------------------------------

PP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tego się nie spodziewałem - przyznał Razmir, usłyszawszy jak niewiele wiecie o powierzchni. - Nie wiem nawet gdzie zacząć. Może od Widzących. To kapłanki służące potężnej istocie. Kult powstał jakieś dwieście lat temu i szybko zyskał popularność wśród Kawarów. Kapłanki większość czasu zajmują się odprawianiem tajemniczych rytuałów, ale zawsze gdy nadchodziło niebezpieczeństwo ostrzegały o nim, oraz nierzadko pomagały je odeprzeć za pomocą sił, których, przyznaję, nie rozumiem. Wy, Przybysze, być może znacie się na magii, ale tu na powierzchni nie widziano jej od Upadku. Z wyjątkiem Widzących właśnie. Jedna z nich rzeczywiście mieszka w sąsiednim namiocie.

Przepowiednie wcale nie są tak mętne, po prostu jest wiele do wyjaśnienia. Pięćdziesiąt lat temu otrzymaliśmy ostrzeżenie o dziwnej i przerażającej sile, którą w kronikach zapisano jako Czerwony Szał. Dziwna i przerażająca armia, złożona z istot widzianych ostatni raz w czasie Upadku. Ach, właśnie o Upadek pytaliście. Niewiele wiadomo o tamtych czasach. Legendy mówią o wojnie w niebiosach i w podziemiach, w której zginęło większość bogów i która miała swe lustrzane odbicie na powierzchni. Legendy mówią też o trójce przybyszów, albo magów czyli śmiertelników obdarzonych mocami przybyszów. Mistrz i dwóch uczniów, ich celem było zdobycie nieskończonej potęgi... ale to wszystko legendy, niewielu przetrwało Upadek, by opowiadać o nim. Ale wracając do Szału. Grikki były jednym z gatunków, które pierwszy raz pojawiły się w armii Szału. Okazało się, że możemy je kontrolować, przynajmniej do pewnego stopnia, Widzące pokazały nam jak. To co jednak musicie wiedzieć przede wszystkim, to że Szał miał przywódce, samozwańczego zesłańca bogów, szalonego tak bardzo, że jego szaleństwo rozlewało się wszędzie wokół. Byłem wtedy ledwie chłopcem, zwerbowano mnie do armii aby zatrzymać Szał. Pamiętam... niewiele. Ludzi przypominających bardziej zwierzęta. Otępiający strach, tak potężny, tak pierwotny, że nie do wytrzymania. Wydawało się, że tylko szaleństwo może uwolnić cię od tego strachu...

Razmir przerwał na chwilę zatapiając się we wspomnieniach. Po chwili otrząsnął się i kontynuował.

- Ważne, czego chciał ten szaleniec. Widzące dojrzały jego cel, choć wiele z nich zginęło, a wiele innych oszalało rzucając to zaklęcie. Dowiedzieliśmy się o pradawnej świątyni ze złota stojącej daleko poza zakazanymi ziemiami. Szał zmierzał w jej stronę dosłownie maszerując po wszystkim, co próbowało go zatrzymać, wielu obrońców zabierając ze sobą. Wtedy też Widzące pierwszy raz ostrzegły nas, że Upadek nie dokonał się w pełni. Że jakaś decyzja odwróciła losy świata... ale, że nie jesteśmy bezpieczni. Ostateczne zniszczenie nadciąga. Wtedy byliśmy pewni, że to Szał, przepowiednie zdawały się to potwierdzać. A potem nagle... skończyło się. Armia została rozbita, niedobitki rozproszyły się po świecie. Wiecie co ją zatrzymało? Coś tutaj, na tych ziemiach. Wiemy, że Szaleniec przetrwał, że od nowa buduje armię, jeszcze potężniejszą niż poprzednia. Przybyliśmy więc tu szukać odpowiedzi oraz przygotować się na jego nadejście, aby być przedostatnią linią obrony. Na miejscu znaleźliśmy kolonistów, którzy nie opuszczą tych ziem. Włączenie ich do Imperium wydawało się wtedy niegłupim pomysłem, ułatwiało zaopatrzenie. Potem sprawy się skomplikowały. Co ważniejsze jednak dostaliśmy jedną odpowiedź, tu nie ma nic, co mogło powstrzymać Czerwony Szał. Nic, poza lasem mgieł.

Razmir sięgnął po puchar z winem i przez dłuższą chwilę pił, odpoczywając po przemowie i czekając na dalsze pytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...