Skocz do zawartości

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie


Rankin

Polecane posty

Kobold pokręcił się niepewnie

- Nie słyszeliśmy o nich dużo, ale wiemy jaką grozę sieją. Tam, gdzie się pojawią nie zostaje nic, ani śmiertelnicy ani nawet bogowie! Oni są złodziejami mocy, potrafią kraść cudzą potęgę. Najpierw próbują zabić wszystkich wyznawców by osłbić wybranych bogów, by potem pokonać ich w walce i wyssać ich patronaty. To czyni ich coraz potężniejszymi i potężniejszymi. A Enardin... - kobold zmarszczył pyszczek starając sobie przypomnieć szczegóły - Był bogiem Encyklopedii i Wiedzy, potrzebowali jego sił by wiedzieć w kogo i kiedy mogą uderzyć... - zamarł na chwilę nasłuchując, ale po chwili wyprostował z dumą.

- Pan się nie ukrywa, nie! Gdy piorun trafił ratował Hutę, próbował utrzymać ją w powietrzu! My na niższych piętrach słyszeliśmy jeszcze walkę, a potem łupnęło... Wielki Szklisty nigdy by się nie poddał, nie patrzyłby jak te paskudne żaby wynoszą jego zdrętwiałych wyznawców! Coś mu się musiało stać... A my nie możemy mu pomóc, prawda? Chyba nie chcecie wchodzić do środka gdy załączyły się samoczynnie wszystkie pułapki? Posągi i rzeźby... One żyją... I witraże nawet... Zapadnie do wnętrz kotłów hutniczych, a do gabinetu Pana Luster jedyna droga prowadzi teraz przez Lustro! Wymiar twoich własnych odbić które codziennie spoglądają na ciebie z lustra, labirynt bez końca i chyba bez wyjścia... Pełen istot pragnących zająć twoje miejsce w materialnym świecie... Nawet bogowie są tam słabsi i mogą nigdy nie powrócić, lub co gorsza zostać zastąpionym przez swoje odbicie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

- Cóż... To mi nie pierwszyzna. A chyba to się łódka na wodzie. Jak tutaj zostaniemy, to najprawdopodobniej skoncentrują cały atak na tym miejscu, także radzę się ruszać! - powiedział do wszystkich.

- Dalej - potęga zapewne uczyniła ich nierozważnymi, nieuważnymi na drobniejsze sprawy i istoty... To może się przydać...

Rozejrzał się po wnętrzu huty. Faktycznie - było w nim sporej wielkości lustro, coś jakoby portal, ale odmienny od tych, które sam tworzył, chociaż nie tak bardzo. Gdy odwrócił wzrok zewsząd pojawiły się ściany labiryntów, ograniczając dojście do lustra i najwyraźniej masy pułapek i słabszych mobków.

- Więcej mnie? Heh... Większość tutaj ma już zapewne dość jednego mnie, a co tu mówić o kilku. W każdym razie - ze szczątków komunikatu od Glatryda wynikało, że wie on, z czym walczymy, także proponuję, byśmy ruszyli się i go poszukali... A S A P! Już nie z takimi trudnościami się zmagaliśmy, nie?! Damy radę! Kto idzie?

Przypomniał sobie o małej istotce i dodał szeptem:

- A ty, przepraszam, jak w ogóle masz na imię? Chcesz tu zostać czy iść z nami? A może ukryć Cię gdzieś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka trwała w najlepsze, wojska Aurorian słabły, Mroczna Armia powoli dostawała się na dziedziniec. Selena nie mogła dłużej czekać z założonymi rękoma czekając aż jednostki same do niej podejdą. Dziewczyna rzuciła Rose jakiś miecz, marny, znaleziony w kącie sali.

-Jeśli zobaczysz tu kogokolwiek, zabij, jasne?

Rose tylko pokręciła głową od niechcenia. Selena wyskoczyła oknem, złapała ręką słup po czym klasycznie zjechała, lądując na ziemi. Od razu wyciągnęła broń, miała dosyć tych wszystkich niepowodzeń. Pora było to wszystko zmienić... Cadzyca wybrała bardzo dobry moment do podbicia tych ziem - pomyślała Sel po czym zabiła trzech pierwszych z brzegu wojowników. Wiedziała, że zdegradowano mnie, teraz szuka zemsty za to, że ją zamknięto, jak tą całą zarazę... Chce zdobyć moje ziemie aby wyrównać porachunki i zabić wszystko na swej drodze. Selena uskoczyła przed atakiem zainfekowanego psa. Wyglądał jak psi szkielet pokryty czarną smołą czy też szlamem. Jego ślepia były żółte. Jednym ciosem Aurora przecięła mu przednie łapy które... odrosły.

-Szykuje się wyśmienita zabawa...

Dziewczyna szybko przykucnęła nad ciałem jakiegoś zabitego żołnierza z jej armii po czym znajdując pistolet strzeliła do psa. Trafiła go w prawe ślepie. Mimo wszystko, to nic nie dało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle znikąd pojawił się Cień wykrzykując jakiś islamski metal w chińskim języku i wywijając dodatkową głową na wszystkie strony.

- Tak się to %^^%$ dzieje gdy bawisz się z Matrixem i sprawiasz mu fatal error! Toć nawet taktyczny face palm nie jest w stanie oddać głupoty tej sytuacji...

Zorientował się jednak, że znów jest w miarę sobą, w jednym wcieleniu, a głowa okazała się halucynacją.

- A co się...? - rozejrzawszy się dookoła uznał, że nie ma co się wsłuchiwać w dyskusję tylko kuć żelazo póki gorące. - WAALL OF DEATHHHHHH! - wydarł się na całe gardło ruszając w demonicznej i bezmyślnej szarży w bliżej nieokreślonym kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zwykły posąg?! Co za...

Nereida przez 5 minut przeklinała, a Namika tylko słuchała, aż w końcu...

-Nawiążę kontakt z prawdziwym Glatrydem.

I po chwili prawdziwy Glatryd usłyszał w swoich myślach głos:

"Glatryd, o co w tym wszystkim chodzi?! Tłumacz, i to migiem! Nereida już klnie, a czas wypożyczania łodzi się kończy!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pobliże Niebiańskiej Huty

- Koger, Panie, członek zespołu Echo, 8 drużyny odlewniczej, 4 sektora, 6 Huty. To my produkujemy myśliwce k8. - Powiedział z dumą kobold, a w jego oczach na chwilę rozbłysła iskra pasji - A oni chcą wszystko zniszczyć! Założę się, że przez upadek kilka sektorów hutniczych nie nadaje się do użytku! Idę z Wami... Bo idziecie, prawda? Znam niektóre pułapki, wiem sporo o hucie... Mogę się przydać? - Zerknął jeszcze kątem oka na próby kontaktu z Panem Luster i wzruszył ramionami - Nie odpowie, z tego co wiem tuż przed wycofaniem większości koboldów do kopalń najwyższy kapłan też próbował nawiązać kontakt, ale został przerwany. Mówił coś o jakiejś kopule okrywającej PWB i uniemożliwiającej... - urwał nagle przerażony i drżącą ręką wskazał niedużą, ale zwiększającą się plamę na horyzoncie sunącą na wodzie z ogromną prędkością - Tam coś jest!

Zbliżał się Shadow.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie odpowie? To nie.

Namika usiadła na pokładowym fotelu i powiedziała:

-I tak to wszystko jest nudne. Nie można nawet chwilę odpocząć, bo już są nowi wrogowie. Właściwie skądś to znam...

Uśmiechnęła się złowieszczo, po czym z Nereidą obydwie teleportowały się do Holzena.

-Jak dla mnie to wszystko nie jest za trudne.

Powiedziała Nereida, po czym jej "Ręce" wzięły kobolda.

-Przydasz się na pewno. A tak przy okazji, czy z Glatrydem można się porozumieć w jakiś sposób? Oprócz telepatii, oczywiście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lapis ma dość czekania na innych. Odwraca się od bogów i razem z Casulem schodzi do Lapidian.

- Zróbcie tu wejście do naszych tunelów i schrońcie się tam. Gdy wszyscy już będą w środku zaplombujcie wejście. Ty! - wskazuje jednego Ferrugianina - Zabierz mnie i naszego Stwórcę do Huty Glatryda.

Cała trójka wyrusza do boga szkła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem nadbiegający w straceńczym biegu i z nieopisaną ludzkimi słowami wiązką przekleństw Cień przy okazji wywijał palcami u nóg na gitarze w czasie gdy sunął niczym serfer po zdewastowanym lądzie. Niesamowitość tego widoku była nie do opisania.

- INCOMING! - wydarł się nagle tracąc równowagę i lądując ślizgiem tuż przed resztą bogów. Dawno nie widzianych trzeba przyznać. - Czy ktoś mi powie co tutaj się dzieje?! Gdzie jest wróg!? Gdzie jest wróg!? Moja natura domaga się więcej mordobicia!

Cień rozsadzała wręcz energia, ale nie widział nadchodzących kłopotów... Tylko jakąś dziwną ruinę za plecami kogoś tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No, już jesteśmy.

Podróżujący dotarli do bogów przy Hucie.

- Inni z Pałacu Tytokusa raczej nie przybędą. - spogląda na Hutę - Trzeba odszukać Stwórcę Koboldów. Nooo... To powodzenia. - przypomina sobie o Casulonie - Zapomniałem o Casulu... Tak przy okazji... Wie ktoś coś o psychologii? Mój Pan się załamał.

Sadza boga między innych.

- Wy nie jesteście Panem B!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc przed szczątkami dumnej niegdyś Niebiańskiej Huty zebrała się niewielka grupka bogów którzy postanowili zaryzykować wyprawę w poszukiwaniu jedynego dobrze poinformowanego boga w obliczu tego ogarniającego całe PWB szaleństwa. Podczas gdy inni szukali schronienia za murami pałacu Tytokusa, oni wyruszyli naprzeciw niebezpieczeństwu.

Shadow Władca Mroku i Odwieczny Gitarzysta którego ciężkie brzmienie przetoczyło się przez niemal wszystkie znane wszechświate, a nawet część tych nieznanych.

Casulono, choć teraz w nie najlepszej formie, lecz nadal potężny Mistrz Łyżek i Boski Płatnerz który zawstydził i wysłał na emeryturę samego Hefajstosa.

Holzen, Brodaty Pan Minerałów, Wielki Twórca Run i wielbiący ciszę entuzjasta serów którego potęga doskonale znana jest w kilku, na ogół doszczętnie zniszczonych planetach i układach.

Oraz cała reprezentacja bogini Heaven, Władczyni Wojowników i Opiekunki Dzikich Kotów znanej z licznej gromady potężnych wyznawców których obdarowała swymi względami.

Nie mieli pojęcia, że z góry spogląda na nich ktoś znacznie potężniejszy.

Wśród nich wyróżniał się mały, nieco poobijany kobold przyglądający się im z mieszaniną strachu i podziwu. Kto, jeśli nie oni był w stanie wyciągnąć Pana Luster z grożącej zawaleniem i pełnej pułapek ruiny w jaką zamieniła się jego siedziba?

Nieśmiało kobold podniósł ręką do góry chcąc zwrócić uwagę otaczających go potęg.

- Proponuję jak najszybciej ruszać na poszukiwania, najbezpieczniej będzie przez jedną z hali produkcyjnych na piątym pietrze - wskazał schody w głębi Huty.

W ukrytym na wezbranym przez ciągłe deszcze morzu kompleksie Spestel odebrał wysłany sygnał alarmowy i wstał z miękkiego fotela w którym siedział.

- Koniec lenistwa - uśmiechnął się paskudnie - Armia nie da rady sprowadzić Glatryda, przyszło po niego kilku tutejszych bogów. Musimy sami się nimi zająć, zanim za dużo się dowiedzą.

- Wreszcie! - Warknął Gahrer podnosząc swe opancerzone cielsko i wyciągając zza pasa potężny i emanujący rdzawą poświatą korbacz - Już myślałem że umrę tu z nudów. Mrokasie, przyłączysz się? - Zapytał podchodząc do przygotowującego się boga szybkości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Skoro tak mówisz, Koger...

"Ręce" Nereidy posadziły kobolda na ramieniu Holzena, a ona spojrzała na schody. To samo zrobiła Namika, a potem obydwie spojrzały na siebie.

-Jest problem.

-Niby jaki?

-Na wózku nie przedostaniesz się do tych schodów, a nawet jeśli ci się uda, to i tak na pewno pułapki ci wózek rozwalą, a wtedy nie będziesz mogła się poruszać.

Po ostatnim słowie Namika zamilkła i nadal patrzała na Nereidę. Ta chwilę pomyślała...

-Chyba jest rozwiązanie.

-Jakie?

-Wózek zostawię tutaj, a "Ręce" będą pomagały mi się poruszać. To dobry pomysł?

Kwadrans myślenia.

-Chyba tak... RACZEJ tak.

-Rozumiem!

Odparła promiennie Nereida, po czym... powoli wstała z wózka i chwiejnym ruchem ruszyła do przodu... po chwili leżała na ziemi.

-Echh...

Chwiejnym ruchem wstała, ale po chwili już normalnie ruszyła do przodu. "Ręce" najwidoczniej jej pomagały. Odwróciła się w stronę reszty bogów i Namiki.

-Idziecie?

-Poczekaj.

Nagle obok Namiki zjawiła się... Heaven, a obok niej dziwne, ale budzące postrach zwierzę.

-Już chciałam tu iść, ale uznałam, że przyda się jeszcze jedna pomoc i od podopiecznej Hisy, Crime, wypożyczyłam jej Nagę.

Naga machnęła mieczem.

-Przyda się!

Uśmiechnęła się Nereida.

-Idziecie?

I ruszyła do przodu, a za nią poszły Heaven, Namika... i Naga, oczywiście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, co ja tu robię? Pamiętam jakieś tsunami, wrzaski, żaby i strzelające laserami oczy na szypułkach. O, Casulono i reszta, może oni mi wszystko wytłumaczą. Podszedłem do grupki bogów i towarzyszącego im kobolda oglądając budynek huty. Całkiem ładny gmach, Glatryd to jednak miał rozmach. Szkoda, że obecnie mocno zniszczony, ale w sumie cała planeta i siedziby całej reszty towarzystwa za dobrze nie wyglądały. A właśnie, Glatryda teraz jakoś nigdzie nie widać.

- Eee, wybaczcie i w ogóle, ale co się dzieje? Ostatnie co pamiętam to ratowanie swojej cywilizacji, a potem długo nic. Lunarzy pewnie sobie poradzili, co tam tsunami, zmienią się w ryby i tyle. Mam jednak wrażenie, że coś mnie ominęło...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Koger trzymasz się?

Wówczas przybył Lunarion. Wyglądał równie zdezorientowanie jak sam Holzen po podróżach po alternatywnych uniwersach.

- Wiedz, że wiemy niewiele więcej niż ty, ale w tej chwili zbieramy się na poszukiwania Glatryda, bo od niego nie tak dawno temu otrzymaliśmy szczątkowe informacje. Tylko od niego. Tylko on wie, co to za atak... Jak dotąd to była raczej rozgrzewka, ale szykuje się coś wielkiego... Większego od tego, z czym ostatnio się mierzyliśmy. W każdym razie Glatryd przeniósł się gdzieś do wewnętrznego wymiaru czy sfery w tej tutaj budowli, a pod drodze system obronny najeżył drogę jakimiś pułapkami i wrogami, aczkolwiek nie oczekuję większych problemów - założę się, że nawet się nie zmęczymy przed wejściem do tego wymiaru... Tam, czeka nas o wiele więcej cięższych wyzwań... Podobno możemy nie wrócić, ale ale! Ile razy już nam to mówiono?

Zwrócił się do reszty.

- Raczej nie ma na co czekać. W drogę!

Chciał przejść przez wejście, przed którym tuż stał, ale rąbnął głową w łuk.

- Aaałł...

Czas wykorzystać moc.

Skupił się i po chwili widział świat z poziomu wysokości zwykłego człowieka. Stworzył sobie formę wikinga, dość podobnego do kamiennej postaci, ale z normalną skórą, brązową brodą, zbroją i młotem z lodowymi runami właściwego rozmiaru.

Yeah!

Podszedł do wszystkich po kolei i dotknął ich w ramię, rękę czy cokolwiek normalnego.

- Przyda się, uwierzcie.

Potem wbiegł przez wejście, dobiegł do idących i każdą lekko stuknął koniuszkiem palca, tak by nawet nie poczuły.

A to jak się przyda, hehe!

I ruszył tuż obok nich w swej nowej postaci.

________________________________________________

Kto oglądał Terminatora 2, ten wie, do czego potrzebny był nawet najdrobniejszy fizyczny kontakt z ciałem lub ubraniem osoby, w którą chce się zmieć. Naturalnie mocy nie posiądzie, chodzi tylko o wygląd ;]

Teraz Holzen jest w formie metalowej imitującej ciało humanoidalne i naturalne. Coś na kształt tego:eliteberserk.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casul mierzy Lunariona wzrokiem, po czym mówi.

- Ty też nie jesteś B. I czemu ten brodacz mnie maca?

- Spokojnie, Stwórco. To dobry brodacz, ale jeśli będzie przesadzał, to walnij go. Teraz słuchaj uważnie. Ja muszę wracać do mojego ludu, a ty pójdziesz razem z nimi - wskazuje bogów - i poszukasz prawdziwego Pana B. Wcześniej tylko z nim rozmawiałeś a teraz go zobaczysz. Czyż to nie cudowne? Pan B wygląda jak szklany golem, więc łatwo go poznasz, ale jeśli masz wątpliwości, to spytaj się innych. Rozumiesz?

- Tak, tak, tak, tak!

- Pan B powie, co masz dalej robić. A, prawie bym zapomniał. Poproś go o psychologa dla siebie. A teraz idź.

Lapis wraca do Tytokusa, skąd dostanie się do tuneli. Casul podąża za Holzenem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos siedział w swoim pałacu, podczas gdy wokół była straszna ulewa. Wszyscy gdzieś zniknęli, jedynie w otworach w korze wielkiego drzewa imitujących okna dało się dostrzec od czasu do czasu jakieś małe, zwinne cienie. I wszędzie czuć było taki dziwny zapach... jakby żab. Właśnie trzymał w dłoni czaszkę i poważnym głosem wypowiadał te słowa:

- Być albo nie być? Oto jest pytanie... - po czym rzucił czaszką w jednego z żaboludów za oknem. Właśnie, po co żyć? Zabiłem moją ukochaną, moją Selenę, przy której czułem się równie potężny jak sam Moderatus. Czułem przy niej, że mogę góry przenosić. No, normalnie też mogę, ale przy niej te największe. Zabiłem jeszcze Tytokusa i o mało co nie zrobiłem tego samego z Holzenem. Chyba... "nie być" wolę... Obejrzał się. Drzwi sali tronowej zaczęły się trząść. Najwyraźniej te małe stworki chcą się włamać do mojego pałacu. Ech... Nawet mój wierny niegdyś sokół mnie opuścił. Jedyne co mi zostało to to. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej żółtą przylepną karteczkę i mały ołówek z Ikei. 'Nie być" wolę...

Mrokas właśnie obudził się w fotelu, mając dziwny sen (a raczej koszmar), w którym Ravenos mu się oświadczył.

- Haha, wiedziałem, że potrzebujecie mojej pomocy. To oczywiste, że beze mnie nigdy byście sobie nie dali rady. Dobrze, pomogę Wam, w końcu też chcę mieć coś od życia i wyżyć się na tamtych "bohaterów". Buachachachachachacha! - po paru minutach przestał się śmiać i zaczął mówić, jak zawsze, z przekonaniem o swej wyższości nad wszystkimi innymi. - Macie jakiś konkretny plan, czy może mam jeszcze to zrobić za was? Buachachacha!

- Nie! Żywcem mnie nie dostaniecie! - Markos włożył ołówek do rewolweru otrzymanego niegdyś od Blade'a i wycelował nim w drzwi do sali tronowej, które zaczynały już pękać i uginać się pod uderzeniami taranów, dzierżonych przez niewysokich żaboludzi. Wypuścił kartkę trzymaną w drugiej dłoni i chwycił nią leżący nieopodal miecz, Palec Anioła. Drzwi po kolejnym uderzeniu się roztrzaskały i potężna sala zaczęła tonąć w małych zielonych stworkach, wśród których Markos wyróżniał się zdecydowanie wzrostem. Żaboludzi w sali po chwili było już około dziesięciu tysięcy, a wciąż przybywali nowi, którzy deptali głowy swych poległych braci. Stworki zaczęły wkrótce wchodzić do sali także prowizorycznymi oknami, a także zaczęły wycinać wielkie Drzewo Życia i Sztuki. Przez okno wyfrunęła mała, żółta karteczka, na której zielonym kolorem było napisane jakieś słowo na "Se" - resztę przykryła plama krwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heaven, Casulono, Holzen, Shadow i Lunarion

Prowadzeni przez kobolda ruszyliście schodami i wkrótce bez większych przeszkód doszliście do ogromnej hali produkcyjnej. Choć większość sufitu i jednej ze ścian była szklana, za sprawą ciągłego zachmurzenia w tym ogromnym i wypełnionym nieczynnymi maszynami miejscu panował półmrok rozjaśniany tylko sporadycznymi rozbłyskami błyskawic. Złowrogą ciszę raz po raz przerywały ciche skrzypnięcia i zgrzytania gdy któryś z podwieszonych pod sufitem kotłów z wciąż płynnym szkłem próbował oprzeć się sile grawitacji. Po uderzeniu wiele z nich uległo uszkodzeniom.

Kobold rozejrzał się niepewnie po hali i wyraźnie zadrżał. W słoneczne dni jakie panowały na pustyni huta nigdy nie wyglądała tak upiornie jak teraz i mały gad zwątpił czy ruszenie dalej jest dobrym pomysłem. Przełknął ślinę i wskazał duże drzwi na przeciwległej stronie hali, 200 metrów od nich.

- Tamtędy, a potem na prawo, do następnych schodów. Na 7 piętrze w korytarz na lewo... Tak sądzę.

-------------------------------------------------------------------------

Tymczasem przy wejściu do Niebiańskiej Huty pojawiły się trzy kolejne postacie. Spestel wygładził ubranie i podał dwóm pozostałym nieduże srebrne obręcze.

- To obręcze ewakuacyjne - wyjaśnił Mrokasowi podczas gdy Gahrer zakładał swoją na ramię - w razie niebezpieczeństwa uaktywni jednorazowe przyspieszenie które pozwoli na naprawdę szybką ucieczkę. To tak w razie czego, zawsze należy być ubezpieczonym. - Rzekł i odczekawszy aż pozostała dwójka się przygotuje wszedł do kompleksu.

---------------------------------------------------------------------------------

W połowie hali usłyszeliście za sobą ciężkie kroki i w progu drzwi które zostawiliście zobaczyliście Mrokasa z dwoma nieznanymi wam istotami.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kilka uwag:

ca0806_09.jpg - Tu jest Spestel

32836912.jpg - Tu jest Gahrer

Wasze postacie

1. Nie znają ich patronatów chyba że sami je ujawnią (w walce lub o nich powiedzą)

2. (Jako że spotkanie nieuchronnie skończy się walką) Nie odrywajcie im kończyn, narządów itp. bez mojej zgody. Dodatkowo pragną zauważyć że obaj bogowie są niepodatni na wykrwawienie (ich ciała są jedynie powłokami ułatwiającymi walkę wręcz)

3. Proszę o jak najczęstsze pisanie w trybie niedokonanym

4. Wszelkie pytania na gg lub w Biurokracji

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Co was tu sprowadza?

Zapytała się najspokojniej w świecie Heaven, patrząc na Spestela, Mrokasa i Gahrera. Tuż za jej plecami Naga dokonywała oględzin miecza, Namika smarowała trucizną sztylety, a Nereida tylko uśmiechała się tajemniczo.

-Właściwie to nie musicie odpowiadać. Pewnie przybyliście, by uniemożliwić nam dojście do Glatryda.

Heaven zamyśliła się. Gdzieś niedaleko zabrzmiała błyskawica.

-A nie da się rozwiązać tego pokojowo?

Kolejna błyskawica.

-Pewnie się nie da...

-No cóż, nic się na to nie poradzi!

Odparła wesoło Nereida.

-No to czemu braciszkowie* nie zaczynają tego, po co tu przyszli?

--------

*Jeśli Nereida mówi do kogoś "braciszek" lub "siostrzyczka", oznacza to, szykuje masakrę z udziałem wszystkich "Rąk"... A jest ich dużo. Bardzo dużo. Dokładnej liczby nie podam, ale uznajmy, że przeciwnicy nie wiedzą o zdolnościach Nereidy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to? Już zaczęliśmy - rzekł, poprawiając sobie obręcz ewakuacyjną. Gdy ją otrzymywał miał dodać "Przecież doskonale wiecie, że to nie jest mi potrzebne. Sam bym sobie z nimi wszystkimi poradził. Buachachacha", ale przeszkadzała mu w tym krówka. Teraz czekał na sygnał od Spestiela.

Na zewnątrz mocno wiało. Z wnętrza gigantycznego drzewa dało się słyszeć zarówno dzikie, przerażające wrzaski żaboludów, jak i krzyki boskiego barda przy każdym cięciu mieczem. Do sali najwyraźniej wciąż wlewały się małe stworki. W końcu przelatujący obok ptak zawisł w powietrzu, podobnie jak miliony milionów kropel deszczu i setki błyskawic, a świat stał się czarno-biały. Markos mógł teraz zasiekać żaboludy, ale nie zdążyłby zanim czas znów zacząłby płynąć. Zamiast tego wyskoczył przez okno i pobiegł tam, gdzie na granatowej płachcie nieba zawisło najwięcej błyskawic. Wszystko wokół znów odzyskało barwy, gdy bard wbiegł do Huty. Nie wiedząc co robi. dokąd ma iść i w jakim celu, szedł po prostu przed siebie. W końcu poczuł swąd siarki i wiedział od kogo on pochodzi. "Mrokas!" Zaczął biec, aż wpadł na Holzena.

*PLASK!*

Spojrzał w górę, pomachał ręką Holzenowi i uśmiechnął się tak, jak zrobił to Bezimienny w Gothicu I, gdy skumulował całą energię z kopca magicznej rudy w Urizielu, w Nowym Obozie (czyt. głupio się uśmiechnął).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holzen spojrzał w dół... o całe pół stopnia, w końcu teraz był podobnego do Barda wzrostu.

- Witaj.

Popatrzył po oponentach. Jeden w purpurowej pelerynie i napierśniku z dodatkowym opancerzeniem oraz sztyletami i jakimś szamszirem. Drugi - większy w cięższej zbroi wielką tarczą i korbaczem. Dość podobny do Holzena, najprawdopodobniej... A dalej... Stał Mrokas.

Ciężki wybór...

Odwrócił lekko głowę tak, by coś szepnąć do Markosa.

- Już z nim walczyłem... Uważaj, bo jest bardzo mocny i szybki. Lepiej używać broni na dystans - już raz go tak pokonałem...

Teraz oddalił się od niego nieco, zbliżając się do oponentów z ręką przygotowaną do sięgnięcia po broń. Posprawdzał przy okazji jakie artefakty wziął. Miał amulet, pas, pierścień i generator. No i oczywiście swoje ręce z klejnotami i ramieniem - oba dostosowały się do nowego ciała.

- Czego chcecie? Wasze... ekhm... towarzystwo raczej nie wróży niczego dobrego. Zapewne to wy stoicie za tym bajzlem tam, na zewnątrz, czyż nie?

Po jego ciele przebiegł małe odświeżenie sylwetki. Coś jakoby impuls elektryczny przeszedł przez jego ciało a pasek chromicznego metalu pojawił się na czubku głowy i ze sporą prędkością zjechał po całym ciele ku stopom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwraca się i wpatruje się w Gahrera.

- O, ładna zbroja. Ładna tarcza. Złote zdobienia. Też kiedyś miałem złoto na zbroi, ale to było na całej zbroi i cała była złota, ale potem przemalowałem na czarno, bo czarny pasuje do czarnoksiężnika, bo jak to wygląda? Czarnoksiężnik paraduje w złotej zbroi? Przecież musi być czarna, bo w czarnoksiężniku jest wyraz czarno. Jak tak teraz myślę, to zastanawiam się czemu teraz mam platynową zbroję. Może dlatego, że platyna ładnie się błyszczy. O! Spójrzcie na niego! Ma ładną zbroję i tarczę ze złotymi zdobieniami. Mógłby za nią kupić wiel... - zauważa Mrokasa - To ty!

W tej chwili przez umysł Casulona przewija się mnóstwo obrazów związanych z bitwą o Niebo. Rzuca się (dosłownie) w stronę Władcy Piekła, ale jako że dzieli ich kilkanaście metrów, zbroja z łoskotem upada na ziemię. Casul puszcza wiązankę, od której co wrażliwsi dostają ataku padaczki. Po chwili wstaje i mówi normalnym tonem.

- Możemy już iść do Pana B?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spestel uważnie przyjrzał się Markosowi który nie wiadomo skąd wyskoczył i dołączył do pstrokatej grupy Pewubejskich bogów, a potem powoli przeniósł wzrok na Mrokasa. Zanotował w pamięci fakt który mógł okazać się w przyszłości bardzo przydatny i wykrzywił się w swoim zwyczajowym szyderczym uśmiechu ledwo ukazującym się spod maski. Gdy tylko wrócą będzie musiał poważnie pomówić z Thorpestem...

- Czego chcemy? - Spytał ironicznie Holzena, który wśród bełkoczącego coś niezrozumiale Casulona i bezczelnej Nereidy wydawał się najpoważniejszym z rozmówców - Sprawa jest prosta, zamierzamy dorwać Glatryda i wszystkich którzy staną nam na drodze - Uznał za celowe nie ujawnianie faktu, że pozostali bogowie i tak mają zostać, prędzej czy później zabici - Więc jeśli grzecznie usuniecie się nam z drogi zapomnimy o całym incydencie - Kłamstwa były dla niego chlebem powszednim i jego głos wydawał się całkiem szczery. Gdyby tylko za nim nie stał wielki, ciężko opancerzony i uzbrojony Gahrer ponuro dyszący i świdrujący wzrokiem Casulona...

Wciąż śmiało spoglądając na swoich rozmówców sięgnął po zakrzywione ostrze i syknął na tlye cicho, że usłyszeli ich tylko jego dwaj wspólnicy - Gahrer, wiesz co robić? - Olbrzym mruknął zadowolony - Mrokasie, czekaj na ruch Gahrera - Po czym udając zniecierpliwienie zwrócił się do Holzena - No i? Zdecydowaliście?

W momencie w którym Spestel kończył zdanie Gahrer wykonał szybki ruch powodując całkowite przerdzewienie zwisającego zbiornika z płynnym szkłem i jego upadek wprost na przeciwników w których nieziemsko szybki Spestel wystrzelił już oplątującą i lepką sieć. Rozpoczęła się walka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płynne szkło zleciało prosto na grupkę bogów. Holzen podejrzewał, że część zdołała po prostu szybko odsunąć się w drugą stronę, ale on nawet się nie wysilił - wszystko spadło na niego (wszakże temperatura płynnego szkła nie wystarczy by metal zaczął się zmieniać w gaz), a gdy po chwili zastygło, rozsypało się w drobny mak. Została jeszcze sieć, ale przez szczeliny weń właśnie przepłynął płynny metal - Holzen korzystał z nowej mocy, pojawiając się tuż obok niej przez chwilę w formie jakoby manekina ze sklepu z odzieżą, a po chwili pojawił się w swoich nowych kształtach.

- TO miało mi zaimponować czy mnie uszkodzić?! To już nie jest śmieszne, to jest żałosne. A Glatryda i tak nie dorwiecie - założę się, że takich bęcwałów załatwiłby jedną ręką... albo nie, wiecie co - wysłałby koboldy, bo zwyczajnie jesteście poza jego ligą.

*Rzut na drwinę i obniżenie statystyk czy zwykłe marnowanie czasu?*

Biegnąc z szybkością wyuczoną wszakże od samego mistrza znalazł się tuż obok Mrokasa zamieniwszy własne dłonie w ostre szpikulce, uderzył Mrokasa prosto w ramię po czym wyszeptał do niego.

- Nie zabiję cię tylko dlatego, że podejrzewam, że komuś innemu pisane jest zniszczenie Ciebie. Chociaż wiesz, mogę się mylić, ale ciebie zdążę załatwić zawsze, a te pokurcze pewno nie przeżyją w kontakcie z naszymi koksami kilku sekund.

Wyciągnął szpikulce i rzucił się na Spestela.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heaven odskoczyła przed siecią, podobnie jak Namika, Nereidzie się nie udało. Jednak szybko "Ręce" przecięły sieć i Nereida zaczęła powoli iść w stronę wrogów.

-Skoro tak bardzo pragniecie śmierci...

"Ręce" najpierw wbiły Spestela w ścianę(MOCNO wbiły) i zaczęły go mocno bić... bardzo mocno, ból, jaki zadawały, był nie do zniesienia... Nereida nie zamierzała przestać, aż do czasu, gdy zobaczy, że Spestelowi MOCNO leci krew...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróg? Nie wróg? Cień nie miał co się zastanawiać. Odkąd weszli do tej całej Huty panowało niezłe rozprężenie w jego strunach mięśniowych, które nie miały na czym trenować... w przeciwieństwie do momentu inwazji żab. Oj, była rzeźnia. W dodatku przeciwnicy byli pewni swego, ale chyba nie podejrzewali co potrafi bóg metalu. Ten zasadził kilka riffów na rozgrzanie palców, ryknął przeraźliwym growlem, który odbił się od ścian...

- WAAAAAAAAAL OF DEEEEEEEEEEATHHHHHHHHHHH!!! - i ruszył w szaleńczym biegu chcąc po prostu staranować przeciwników - a przynajmniej jednego z nich - niczym taran pancerny. W czasie biegu zewsząd dobiegł go jeszcze głos...

- Pills here! E... Charger! - Cień nie zastanawiał się nawet o co biega. Umysł był nastawiony tylko na zmiecenie. HELL YEAH!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...