Skocz do zawartości

[Free] Free Sesja


Gość Radyan

Polecane posty

- Chcecie wracać do miasta? Droga wolna, prosze bardzo. Ale ja zabieram mojego nekromante i ide szukać konia. Jeśli chcecie zgarnąć za nas nagrodę to widzę, że nie ma rady, trzeba będzie użyć siły.

Zlustrowałem wszystkich obecnych. Jakiś dziwny żebrak sam przyniósł masywne ciało jakiegoś natrętnego człowieka, a nie wygląda, by drzemało w nim tyle sił...krasnolud, z tym będzie problem, zwłaszcza, że wnioskując po wąskiej klindze jego miecza opiera się na szybkości. Niemal śmiertelnie wyczerpany elf. Jakiś pętak z łukiem...niedobrze, łuk potrafi być zdradziecki, ale trudno bedzie mu trafić, kiedy będę lawirować międy drzewami. I ta...dziewczyna, wygląda na szybką. A ja będę musiał jeszcze dźwigać trumne Zena i jego samego, oraz nekromante...nieciekawa sytuacja, chociaż bywałem w gorszych.

- Nie potrzebuje waszej pomocy. Możecie iść...ale jeśli spróbujecie mnie śledzić, gorzko tego pożałujecie.

Narzucam trumnę na plecy i przewieszam ramię nekromanty pomagając mu iść. Przybieram bojową pozycję patrząc, czy nikt nie będzie miał złowrogich zamiarów. Jeśli nikt mnie nie zaatakuje, obracam się na pięcie w kierunku, gdzie mniej więcej znajduje się mój koń.

- A ty plugawy magu idziesz ze mną, nie masz nic do gadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,2k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

- Co znaczy TWOJEGO nekromantę? Nikt do nikogo nie należy. No, może poza tym, kogo masz w tym dębowym graniturku - on jest już chyba właściwie twój. Nie widzisz, że ten człowiek - jakiejkolwiek profesji by nie był - nie przeżyje najbliższych kilku dni bez pomocy chociażby akolity? Nie mówię już o porządnym uzdrowicielu. Odwrócenie zaklęcia może mieć fatalne skutki, biorąc pod uwagę, to że był jeszcze ranny. To co? Chcesz go mieć na sumieniu? Myślisz, że dlaczego gnałem dookoła miasta - żeby zobaczyć teraz, jak go ktoś ciągnie do lasu?

- Acha, masz tu... niech stracę 3... no dobra 4 srebrne monety - ten wyraz twarzy... Zadziorna jest dziewczyna. - Przy okazji, bądź tak dobra i zwiąż mu ręce na plecach - na pewno wiesz jak to się robi...

- GDZIE TY IDZIESZ! Nigdzie nie wyniesiesz tego nekromanty. Albo weźmiemy go wszyscy, albo nikt.

Cholera, bez zaklęć będzie ciężko. Ale są jeszcze sztylety i całe mnóstwo innego żelastwa, które pięknie fruwa...

- Jest ci potrzebny... Do czego? Nie wiem. Ale nie tylko tobie. Nie będziesz go wykorzystywał do własnych celów, tylko po to, by mu później wbić sztych pomiędzy żebra.

Już nie jestem 'niemal śmiertelnie wyczerpanym elfem'. Teraz jestem wściekłym elfem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głosy... Słyszę głosy ludzi... Otwieram na chwilę oczy... Najwidoczniej ktoś mnie niesie, gdyż widzę pod sobą chodzącą trawę... A potem... Już leżę na ziemi... Mój... kaptur... (Rev, skąd do cholery wiedziałeś, że jestem półorkiem?) Mam odsłoniętą twarz... Boli mnie... głowa... Do diabła...

- Dobrze, a teraz powtórz za mną: jestem orkiem, a moimi wrogami są ludzie - powtórz.

- Jestem olkiem, a moimi wlogam som lu...lucie!

- Dobrze! A teraz wypowiedz nazwę naszego klanu.

- yyy... klan... ee cz... cz... carnej stali!

- Świetnie! szybko się uczysz Sol, przynajmniej będziesz umiał porozumiewać się z naszymi przyszłymi jeńcami...

A to? Do czego to może służyć? Hm... Zastanówmy się: dzięki zaostrzonemu młotowi otrzymałem podłużną bryłę miedzi. Hm... Położę ją na rozżarzonym węglu, by była nieco miększa... No, myślę, że już wystarczy. A teraz - dajmy ją na to, dobrze! A teraz weźmy to i przyciśnijmy nieco tą bryłkę... Na Noltara! Solusie - oto odkryłeś nowy sposób wykonywania ostrza! Niedługo będziesz miał setki takich noży!

Nóż! Powoli otwieram oczy - już prawie świta. Ta banda zapewne stoi za mną albo mnie porzucili. Na szczęście mam nóż...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciaz mam sztylet w rece. Gdyby sytuacja wynknela sie spod kontroli... A wyglada na to, ze elf sie niezle wkurzyl.

- Znalezli sie. Paladyn, ktory uwalnia nekromante z wiezienia, pewnie aby uzyc jego mocy. Elf, ktory tez chcial uwolnic nekromante i do tego strasznie martwi sie jego losem... A do tego caly tlum "przypadkowych przechodniow". Nie mam zamiaru pomagac Zakonowi, nie mam tez ochoty na zycie wyrzutka. Mam zamiar wrocic do miasta i zapomniec o tej aferze. Kto idzie ze mna...

Nagle wyczulem w powietrzu zapach... spalenizny. Spogladam w gore. Na nocnym niebie widac czerwonawa lune. Od strony miasta. Byc moze, jezeli dluzej bedziemy dyskutowali, nie bedzie juz do czego wracac.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ciekawe... -powiedzialem pod nosem obserwujac ognista łune. Czuje zapach palonego czlowieka stwierdzilem z niesmakiem. Widac, ze ktos skorzystal z tego ze caly garnizon opuscil zamek aby nas szukac i zaatakowal miasto. Ciekawe tylko kto sie odwazyl zaatakowac zakon? Chociaz jakby sie nad tym zastanowic to przez swoja arogancje zakon mial wielu wrogow.

-To kto idzie do miasta? -powiedzialem sarkastycznie na zakonczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostawili mnie na uboczu... Jakby o mnie zapomneli... Obserwują łunę na miastem. Chyba ktoś je akurat napadł - no to mają problem. Tylko kto to może być? Staram się uważniej obserwować łunę - dlaczego ona jest niemalże żółta?... Siarka! To pierwsza myśl, jaka strzeliła mi do głowy. Ale kto używa siarki do podpalania miast i ludzi? O Wsyechmocnz Noltorze Przeciez to...

- Ciekawe tylko kto sie odwazyl zaatakowac zakon? - ktos zapytal...

- To Klan Czarnej Stali jakby kto chcial wiedziec... - odpowiadami ponurym glosem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"- Acha, masz tu... niech stracę 3... no dobra 4 srebrne monety - ten wyraz twarzy... Zadziorna jest dziewczyna. - Przy okazji, bądź tak dobra i zwiąż mu ręce na plecach - na pewno wiesz jak to się robi...

Przez chwilę zastanawiam się nad tą ilością kasę- zwykle by mi to wystarczyło, ale widzę, jak wypchaną ma kiesę monetami. Dalej próbując coś kalkulować zdejmuję zwój liny z ramiona, zwykle przykryty, i związuję bardzo mocno nowego - oczywiście starym sposobem którego używamy zawsze wyciągając informacje - czyli mocno i ograniczając jakiekolwiek ruchy dłoni, przy okazji w zamyślkeniu niezbyt zwracając uwagę na jeńca. Gdy już skończę, zdecydowana wracam do elfa i staję przed nim, krzyżując ramiona, po czym odzywam się:

"Zróbmy inaczej. Będziecie dawać kasę, spanie i pieniądze. Ja będę pracować. Dla was. Nie zmieniając pozycji ciągle czekam -oczywiście w każdej chwili gotowa do ucieczki albo obrony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Inaczej. Będziemy dawać jedzenie i spanie. Inaczej będziesz nam przedrażać podróż. Czasem - coś ekstra wpadnie.

- Ja idę do miasta. Tam teraz potrzebują wszystkich rąk do pomocy. Nie ważne - ile was obchodzi to miasto. Ważne - że jest schronieniem dla wielu ludzi - i nie tylko. Każde życie jest ważne. Im więcej ich uratujemy, tym większa szansa, że kiedyś ktoś nas uratuje.

- Powiedzialem ci chyba, żebyś nie uciekał do lasu!? Niech go ktoś popilnuje.

Podchodzę do związanego mężczyzny leżącego na trawie. Jest już przytomny - mimo, że zamknął oczy, na jego twarzy widać niepokój.

- Powiesz nam uprzejmie, kim jesteś, i dlaczego za nami tu przyszedłeś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jakoś nie do końca ci wierzę. 'Szedłem do domu' a 'stałem w krzakach' - to niestety dwie różne rzeczy. Więc nie podkopuj się zbytnio - bo stali mamy tu dużo - i powiedz grzecznie, czego tu szukałeś. Nie lubię, kiedy ktoś idzie dwa kroki za mną - dlatego albo przyspieszam, albo zwalniam. Jeśli wolisz, żebym przyspieszył - jest noc, zanim znajdzie cię ktokolwiek w tym gąszczu będziesz już wspomnieniem posiłku u okolicznyc wilków. Jeśli wolisz, żebym zwolnił - gadaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, stałem w krzakach. Zawsze tędy wracam i to co? Miałem spokojnie obok was przejść, żebym dawno już lezał zakopany w ziemi? Taki naiwny to jeszcze nie jestem.

Możesz mnie spokojnie zostawić tutaj. Znam ten las jak własną kieszeń, a ty nie wiesz nawet jak się nazywa. Idźcie do miasta - zginiecie tuż przy bramie bo z nimi nie macie szans.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klan Czarnej Stali, dałbym głowe, że gdzieś już słyszałem tą nazwę ale nie mogę sobie przypomnieć. Tak czy inaczej skoro pół-ork jest taki "niewinny" to jak mógł z takiej odległości rozpoznać kto zaatował miasto? Nie mógł... chyba, że wcześniej o tym wiedział...

Mógłbyś nam przyjacielu konkretniej powiedzieć o jakim klanie mówisz? I prosze mów szczerze to sytuacja nie jest sprzyjająca do milusich pogawędek.-zwracam się podejrzliwie do pół-orka.

Gdybyś przeszedł w bezpiecznej odległości od nas zapewno nic by Ci się nie stało. A tak mamy pewne wątpliwości...Spoglądam w niebo. Łuna zaczyna byc coraz wyraźniejsza. Następuje krótki moment ciszy w którym mój słuch wychwytuje krzyki z oddali. Na pewno część opuściła miasto i pragnie zaspokoić rządze krwi niszcząc okolicę. Będziemy mieli szczęście jeśli nie dotrą do nas...

Lepiej przyśpieszyć-zwracam się do elfa-Raczej już nie pomożemy mieszkańcom, uciekajmy czym prędzej, a może nie damy Czarnej Stali satysfakcji z kolejnych morderstw.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh... A co o nim chcecie wiedzieć? To, że są orkami? To, że ich zbroje płytowe są lepsze od paladyńskich? To, że używają siarki to spalania miast i ludzi? To, że nienawidzą elfów tak jak ludzi? A może chcecie wiedzieć jakie topory wykuwali 20 lat temu? I tak tu przyjdą, by wrzucić do strumienia ciało dowódcy garnizonu, aby woda oznaczona ich orczą krwią zabrała jego duszę tam, gdzie najświętszy paladyn bał się zejść. Możecie mnie tu zostawić, bo chyba wam się nie przydam skoro nawet nie potrafię przejść obok grupki mieszkańców miasta. I tak nie macie z nimi żadnych szans - zrobią z wami to samo, co z tym miastem. Lepiej ukryjcie się pod ziemią, a potem możecie oglądać ich dzieło zniszczenia.

Ile mogłem, tyle im powiedziałem. Gdybym dodał więcej szczegółów zastanawialiby się, czemu być może obserwuję ten klan 20 lat. Albo już się domyślają...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znowu nici.

- Dobra - to zmienia obraz rzeczy. Przede wszystkim trzeba ratować własne... sprawy, a to są najwidocziej orkowie - z nimi nie ma żartów!

- Proponuję uciekać lasem. Mamy tu gościa - który, jak twierdzi, las zna, jest nas dwoje elfów, jeden łowca. W lesie poradzimy sobie na pewno lepiej niż orkowie - jakikolwiek nie jest to klan.

- Ma ktoś może trochę wina? Bardzo dobrze odnawia mozliwości magiczne...

Schylam się do zwiniętego jak baleron, gryzącego piasek człowieka.

- Ciekawe, skąd tak dużo o nich wiesz? - Syczę mu do ucha zjadliwym tonem.

Gdy wyciągam nóż, gdy ostrze wędruje do góry, a łuna na niebie odbija się w nim złowrogo, w jego oczach jest więcej gniewu i buty niż strachu.

Ostrze miękko przecieło więzy.

- A teraz, ruszać zadki do lasu, JUŻ!!

Zabieram sprzęt, pilnuję, by cała grupa pobiegła w jednym kierunku. Na oku muszę mieć już dwie, może nawet trzy osoby na raz. Wbiegam mięzdzy drzewa jako ostatni z nich...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, skąd tak dużo o nich wiesz? - Stąd, że mnie wygnano i ich obozu i chętnie uciąłbym ci ten twój złowieszczy język... Wreszcie zostałem uwolniny od więzów, sprawdzam, czy mam nóż, zabieram mój płaszcz oraz - gdy nikt nie widzi - swój topór. Nakładam kaptur na głowę i ruszam przed siebie nie zważając na resztę. Jeżeli pójdą za mną - doprowadzę ich do starej, opuszczonej już kopalni. Tam będą mogli odpocząć i nabrać sił. A potem... jeszcze przyjdzie czas na rozważanie o tym. Teraz najważniejsze jest, by nie wejść w drogę orkom.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orki...tylko ich tutaj brakowało. Próbuje biec za resztą, bo co mam robić? I tak biegną w stronę, gdzie ukryłem mojego rumaka.

Za nami kłęby czarnego, duszącego dymu malowały niebo pędzlem śmierci, niby sępy krążące nad dogorywającym miastem. Przez martwą ciszę przebił się krzyk ropaczy.

- Stać! Oto naszedł czas naszej rozłąki. Nie będzie mi was brakować, dziękować wam także nie mam za co. Żadnych długów wdzięczności u was nie zaciągałem. Jestem wobec was obojętny.

Zagwizdałem przeciągle na palcach. Po chwili z gęstwiny wypadł mój koń o lśniącej, białej sierści...jakże to romantyczne. Przerzuciłem nekromante przez łęk, sam wspiołem się na siodło, na plecach mając trumne. Koń ugią się niemal pod ciężarem trzech ciał. Ale nie ma pośpiechu. Nie potrzebuje galopować. Paladyni mają teraz co innego na głowie. Dałem siwkowi ostrogi i ruszyłem z wolna w gęstwine lasu, obiecującego chwilowy spokój. Krzyknołem jeszcze, nie oglądając się nawet:

- Nie próbujcie mnie śledzić...dla własnego dobra. Bo moi wrogowie staną się waszymi...a ich nie chcielibyście mieć nawet za sprzymierzeńców...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegnac trzymalem sie za paladynem i zwlokami jakie dzwigal. Dzieki temu nie opadalem z sil. Bliskosc tych zwłok odnawiała moja i tak nikla moc...

-Stać! Oto naszedł czas naszej rozłąki. Nie będzie mi was brakować, dziękować wam także nie mam za co. Żadnych długów wdzięczności u was nie zaciągałem. Jestem wobec was obojętny. -Stanelem jak wryty, po chwili zagwizdal po bialego konia i wsiadl na niego a odbiegajac wrzasnal:

-Nie próbujcie mnie śledzić...dla własnego dobra. Bo moi wrogowie staną się waszymi...a ich nie chcielibyście mieć nawet za sprzymierzeńców...

On odbiega z moimi zwlokami! Nekromante moze se wziasc ale zwłoki sa moje!

Szybka orientacja w sytuacji. Paladyn byl daleko wiec nie pozna kto czarowal... Jeszcze tylko spojrzalem po reszcie, ale ci zajeci byli rycerzem. Doskonala okazja. Trzeba dzialac...

-Ssekurkura!!! -wyszeptałem.

I nagle, drzewo pod ktorym wlasnie mial przejezdzac paladyn uschło, sprochnialo i zaczelo sie kruszyc. W jednej sekundzie dziesiatki kilogramow suchych lisci runelo w dół zabierajac ze soba wielkie galezie i kawałki rozlatujacego sie drzewa. Stało to sie zbyt szybko... Kon nie zdarzyl wychamowac i wpadł na sterczace galezie jak na las pik. Zginal na miejscu. Impet z jakim nadzial sie na wystajace galezie niezywego drzewa sprawił, ze paladyn wraz z trumna i nekromanta wylecieli do przodu upadajac na zywy krzak przed nimi. Na pewno rycerz bedzie strasznie poobijany, mozliwe nawet, ze cos ma zlamane, ale zyje i chciec niechciec bedzie musial z nami dalej isc.

-Moj Boze! -wrzasnałem. - Widzieliscie to! -i jako pierwszy pobieglem do paladyna. Moja twarz przedstawiała autentyczny strach, zupelnie co inego myslała moja dusza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem głos łamanego drewna, a zaraz potem szczarniałe i uschłe drzewo spadło na ziemie. Przede mną. Zdążyłem wychamować świetnie wyszkolonego konia. I tak nie jechałem zbyt szybko.

- Czarna magia? - mruknołem do siebie. Obejrzałem się na nekromante. Ten nie mógł teraz sklecić żadnego zaklęcia. Obejrzałem się za siebie. Wszyscy wciąż dyskutowali...opróc tego starego dziada. Niedobrze, czyżby kolejny nekromanta? Nie mam czasu na dochodzenie. Wyminołem uschłe drzewo i ruszyłem dalej wolno z powodu obciążenia konia. Ruszyłem kierunku meł pustelni. W kierunku mego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cos nie wyszlo -pomyslalem. Zaklecie mialo zadzialac inaczej...

Nagle stanelem jak wryty strach przeszedl nie tyle przez moja twarz co przez ma dusze. Cos bylo nie tak!

-To przeciez niemozliwe!!! -wrzasnelem, nie przejmujac sie kamuflowanie. I nagle bol jakiego jeszcze nie czulem przeszyl moje cialo, az upadlem na kolana. Stwor jakiego stworzylem zaczal czerpac energie bezposrednio z mojej duszy...

Paladyn na czas wyminal przeszkode. Widac ze dobrego mial rumaka bo kazdy inny kon wpadl by w panike. Przechodzil obok kupy lisci i wyschnietego drzewa, kiedy dookola wezbrala czarna magia! Martwe konary drzewa poderwały sie a cisze lasu przerwal wrzask przekletego enta! Drzewiec nie czekal na rozwoj akcji, wyrwal swoje wszystkie korzenie z podziemi i podcial nimi konia ktory byl zbyt obciazony aby uciekac. Rumak wraz z paladynem i nekromanta stoczyli sie w dol wąwoza jaki byl obok i szczesliwie udalo im sie uniknac kolejnego ciosu, ktory tym razem wymierzony byl przez martwe galezie. Paladyn byl juz poza zasiegiem Enta, zreszta Drzewiec mial blizej zupelnie inne cele...

A ja go nie bylem w stanie kontrolowac...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe gdzie wlasciwie uciekniemy... Postanowilem trzymac sie z tylu. W poblizu barda. Wydaje sie, ze z calej tej gromady on jest jedyna rozsadna istota.

- Elfie, jak_ci_tam, ten koles wydaje sie podejrzany. Za duzo wie. Smierdzi mi polorkiem... doslownie i w przenosni. Reszta tez nie lepsza... ta dziewczyna przynajmniej powiedziala o co jej dokladnie chodzi. Ale starzec ciagnie sie za nami zupelnie bez sensu. I jeszcze ten zielarz czy lowca... jak go zwal... tez lezie za nami na pewna zgube...

Przemowe przerwal mi atak... czegos. Spotykalem sie juz pare razy z bestiami zrodzonymi z mrocznej magii, ale nigdy z taka. Dopeiro po chwili w wykrzywionych ksztaltach rozpoznaje enta. Szturmujacego na grupe. Dwa miecze natychmiast pojawily sie w moich rekach. Skoczylem na przeciw potworowi aby odwrocic jego uwage od reszty i dac im czas na przygotowanie skutecznego ataku. Unik! Cios przelecial nieco nad moja glowa. Szybki mlynek odcinajacy jedna z siegajacych w moim kierunku galezi. Krzyzowy blok powstrzymujacy druga... Na cienie dolnych poziomow, wydaje sie, ze kolejne "rece" bez przerwy wyrastaja z pnia... Unik. Wreszcie dogodna pozycja. Szerokie poziome ciecie gleboko wgryzlo sie w drzewca, ale nie wdyaje sie to robic na nim wrazenia. Ryzykuje spojrzenie za siebie. Galezie powoli odcinaja mi droge ucieczki. Nagle jedna z ogromna sila uderzyla tuz obok mnie. Skorzystalem z okazji, wskoczylem na nia gdy wedrowala znow do gory. Odbilem sie z calej sily i wydostalem poza pulapke. Spogladam blagalnie na elfa.

- Bez magii nic mu nie zrobie! znasz jakas dobra sztuczke?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szorowałem gębą po zboczu wąwozu...cholera, jak ja lubie takie sytuacje. W końcu zatrzymałem się na jakimś wyrastającym ze zbocza drzewie. Złapałem lecącego nekromante. Aż dziw, że trumna się jeszcze trzymała. W górze słyszałem odgłosy walki, głuche uderzenie mieczy. Prawdopodobnie walczyli z tym czymś, co mnie zaatakowało. Mój rumak...mój piękny koń o lśniącej sierści...rozpłatany leżał na dnie wąwozu, a bebechy ciurkiem wypływały z jego otwartego brzucha...to był naprawdę dobry rumak, może i przyjaciel. Cholera, jak ja lubie takie sytuacje.

Wskoczyłem na trumne i razem z nekromantą zjechałem po zboczu pełnym zgniłych liści i uschniętych gałęzi. Przejażdżka okazała się nad wyraz interesująca.

Po zjechaniu na sam dół ruszyłem w stronę mojej pustelni. Było mi wielce obojętne, czy rozsieczą to coś, prawdopodobnie jakiegoś drzewca, na drzazgi, czy on ich zabije, rozrzucając ich wnętrzności na wszystkie strony.

Honor, honorem, ale ja swój tyłek lubie w jednym kawałku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnia buteleczka wina, jaką miałem przy sobie. Łyk. Nawet nie miałem czasu się nacieszyć jego smakiem.

Cofnąłem się o jeden, drugi, trzeci krok. Muszę mieć pewność, że nic nie przerwie zaklęcia.

Ręce wyciągąłem przed siebie, wdychałem woń lasu, trawy i mchu.

Ent zajął się szybciej niż się spodziewałem. Gałęzie, suche liście, pień. Magiczny ogień. Drugi raz dzisiaj. Z tym, że na dużo większą skalę niż sakiewka. Przewagą tego magicznego ognia jest to, że pali się tylko obiekt, n który zostało rzucone zaklęcie. A przecież nie chcemy pożaru.

Drzewiec zaczął się miotać - we wszystkie kierunki, bezładnie machał gałęziami, wirował wokół własnej osi. W końcu upadł na ziemię, wysuszony, całkowicie bezsilny.

I znowu uratowałem sytuację. Pracowity dziś dzień.

- Wszyscy cali?- Pytam, jakby nic się nie stało. - Gdzie jest ten złodziej nekromantów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać, że nie znam się na magi. Zapewne to z niej powstał ten stwór. Jak się go nazywa? Ent? Być może. Ten krasnolud, którego widziałem na pokazie w mieście jest bardzo odważny. Sam nie chciałem atakować, gdyż zapewne odebraliby mi mój topór. Z naszej grupy ulotnił się rycerz z trumną na plecach. Co mnie to obchodzi? Jego sprawa. - Wszyscy cali?- - Nie pozwalając temu... elfowi? dokończyć ruszam dalej do starej kopalni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nareszcie moge odetchnac. Ent juz nie czerpie z mych sił. przygladam sie wielkiemu magicznemu ognisku jakie powstało i chyba zwloki Enta wydaja jakis dziwek? Ale to nie mozliwe, przeciez on juz jest pokonany, on nie moze...

-Bebny! -powiedzialem na tyle glosno zeby wszyscy mnie uslyszeli.

-Slyszycie te bebny? -Dzwiek byl coraz glosniejszy, dobiegal z poludnia. Wszyscy juz mogli to uslyszec. Nagle do rytmicznego "War Songa" dolaczyly krzyki, ale nie ludzi. Nie byly to krzyki walki. To byly orkowe okrzyki wojenne! Podnioslem sie na nogi. Dobrze wiedzialem kto zbliza sie w naszym kierunku. To od strony plonacego miasta ruszyla armia orkow nam na spotkanie! Ale przeciez to glupie. jaki szanujacy sie dowodca wysyla wszystko co ma na nic nie znaczace kilka osob?

-Musimy szybko ruszac na poludnie. Musimy uciec przed tymi orkami. Musimy...

Zawtorował mi dzwiek trabki! Ktory dobiegl z... poludnia To nie byl rog orkow. To byla ludzka trabka! Zaraz po niej dalo sie slyszec hymn zakonu spiewany przez setki a moze nawet tysiace gardel ktore byly od nas jakies 3 kilometry na poludnie. Bebenek marszowy uswiadomil mi ze nie tylko orkowie sie do nas zblizaja! Teraz mnie juz nie dziwi skad tu sie wziela cala armia orków oraz juz wiem gdzie sie podzialy glowne sily zakonu. Mam dziwne wrazenie, ze wlasnie wpadlismy miedzy mlot a kowadlo, za maksymalnie 30 minut dojda do nas albo orkowie albo paladyni, albo spotkamy obydwie armie jednoczesnie i mam dziwne wrazenie ze zadnego z tych spotkan nieprzezyjemy.

-Musimy szybko znalesc jakas kryjowke! Ty -zwrocilem sie do polorka- mowiles, ze znasz jakas opuszczona kopalnie. Mam nadzieje ze nie jest zbyt daleko, wiec nie ociagaj sie tylko nas prowadz do niej!

Milosci, dodaj mi sił!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój umysł rozpalony niczym kowalski piec z trudem sklejał, że sobą wszystko co się stało. Czułem, że ktoś mnie niesie. Dźwięki... kroki tysięcy stóp, czułem jak ziemia drży pod ich ciężarem i czułem jak sens tego drżenia dociera do mojej umęczonej jaźni. Rozległy głosy trąbek i bębnów kumulując wszystkie zasłyszane zjawiska w jeden, wielki ryk mącący umysł. Gdzie ja... jestem? Czyżby do dźwięk... Rogów... Darra w Domu Śmierci? Wzywają umarłych na... Wojnę Dusz? Moje ręce... takie ciężkie? Moje ciało... rozpalone...? Na Cieniste Miecze Akariona... żyję czy... umarłem?

Mój umysł rozpalony niczym kowalski piec z trudem sklejał, że sobą wszystko co się stało. Czułem, że ktoś mnie niesie i słyszałem dźwięki bitwy! Z trudem otworzyłem powieki, z moich oczu opadła ciemna krutyna. Kształty były lekko rozmazane, nie wszystko rozumiałem ale jak we mgle widziałem plecy rycerza. Dźwigał mnie przerzuciwszy przez ramię jak worek ziemniaków, moje nozdrza męczył trupi odór wydobywający się z trumny. Bogowie... dlaczego ja...? Po chwili poczułem, że chwytają mnie mdłości, wymiotowałem raz po raz z powodu zatrucia jak i słodko-zgniłego zapachu umrzyka. Do moich uszu dotarły dźwięki pieśni, ale byłem zbyt osłabiony by logicznie myśleć. Po chwili, z wyczerpania, zapadłem w sen. Pełen koszmarnych wspomnień...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...