Skocz do zawartości

Werona - scena


Rankin

Polecane posty

LUCIANO


Bez rozlewu krwi powiadacie? To się da załatwić. W końcu moje motto to: "Lepsza finansowa dyplomacja od żelaznej perswazji.". Czasem mogą się zdarzyć wyjątki i w agencji najemników pojawiają się nowe zgłoszenia.
Wypina pierś. Dumnie podchodzi do autobusu. Bandyci celują w Lucka.
Stać! Nie strzelać! Przyszedłem negocjować! Gadajcie, gdzie oni zabrali księżniczkę. W zamian dostaniecie ten mieszek ze złotem. Co Wy na to? Jeśli się nie podoba, to postawcie swoje warunki, ale pamiętajcie. Jeśli mi się nie spodobają Wasze żądania, to tamten cyborg Was skasuje.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 181
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
KSENTUS

Podchodzi do Luciania i mówi do bandytów:
- Powiedzcie gdzie jest księżniczka, albo lepiej się módlcie, żeby ten cyborg się zajął wami, zanim to JA zdążę was dopaść.
Przygląda się bandytom:
- On załatwi to w miarę szybko i humanitarnie. A ja... No cóż, ja wbiję wam noże w plecy i będę czekać, aż się wykrwawicie.
Patrzy ze złośliwym i jadowitym uśmiechem na bandytów.
- O! Albo wbiję wam igłę z jakąś powoli... BARDZO POWOLI i zadającą OGROMNY BÓL* trucizną. Buahahaha. A więc jak? Powiecie, gdzie jest księżniczka Scylla... to znaczy księżniczka Sycylii?

--------------------------------------------------------------------------
* Wielkie litery mają oznaczać podniesiony głos i jadowitość słów Ksentusa wypowiedzianych do bandytów.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MATHIU KANE

Spojrzał na Ksentusa i mówi niby do niego, lecz naprawde do zbirów:
- "Ja HUMANITARNIE? Wiesz jaki ból zadaje strzał z Trainguna? Ja tak i to jest nie do opisania."- do bandytów:
- "Słyszeliście o BeFG?" - Uśmiecha się tak jak mu na to pozwala stalowa żuchwa, i wyciąga Super mega ultra wielką spluwę i celuje w bandytów.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy do porywaczy dotarło kto pomaga w tym momencie w oswobodzeniu księżniczki wyraźnie się przestraszyli. Gdyby nie mieli zasłoniętych twarzy dało by się pewnie zobaczyć że pobledli. Drżącymi rękoma kolejno i bardzo powoli zaczęli odkładać broń. Jeden z nich rozpiął kurtkę i wyciągnął mapę, którą wręczył Ksentusowi. Ten razem z Luciano który był bardzo zadowolony z faktu że zaoszczędził gotówkę, podszedł do Mathiu. Przed odejściem rozkazał im żeby zostali w autobusie. Bo skoro teraz nie są potrzebni mogą zostać potraktowani jako żywe tarcze i ruchome cele w jednym. Mathiu przyjrzał się mapie i po chwili zawołał wszystkich do siebie. Po chwili stali w kółku patrząc na mapę którą cyborg trzymał w ręce. Nagle przemówił.

-Wiem gdzie to jest i z chęcią was tam zaprowadzę. W końcu trzeba by się trochę rozruszać.

Gdy Mathiu omawiał szczegóły swego planu porywacze cichaczem postanowili zniknąć i dotrzeć do swoich kompanów aby ich ostrzec. Gdy powoli i bardzo cicho udawali się w głąb syberyjskiej tajgi, jeden z nich potknął się o jakąś skrzynkę. Jej zawartością było RPG 7. Bez namysłu postanowili z niej skorzystać. Jedynym minusem tego planu było to że żaden z nich nie umiał ani strzelać ani celować. Wynikiem tego było to że pocisk poleciał prosto w ośnieżony szczyt co spowodowało następnie ogromną lawinę. Porywacze przeszli do historii. Ocalał tylko jeden ale nim nikt nie miał głowy się interesować.

Ogromne masy śniegu niszczące wszystko na swojej drodze zbliżały się w kierunku naszych bohaterów. Wszyscy zaczęli uciekać,każdy w innym kierunku. Lawina była jednak szybsza. Na szczęście wszyscy uszli z życiem. Jednak zostali rozdzieleni.

Artur i Sara znaleźli się gdzieś na zamarzniętym jeziorze.

Markos i Kiri odnaleźli się nawzajem w samym sercu tajgi.

Ksentusa śnieg zaniósł daleko wzdłuż zamarzniętej rzeki gdzieś w jej dolny bieg.

Meril odzyskał przytomność w legowisku Tygrysa Syberyjskiego. Bez swojego wiernego shotguna jak i całej broni palnej. Został mu się tylko nóż.

Luciano ocknął na saniach jakiś mężczyzn, którzy zmierzali w tylko sobie znanym kierunku. Zobaczył jednak na niebie smugi dymu. Co świadczyło o tym że w okolicy mieszkają jacyś ludzie.

Niestety nie wiadomo co się stało z Mathiu. Jedno jest pewne grupa została rozbita, nikt niema pojęcia gdzie jest reszta i czy jeszcze żyją.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Jako że barto będzie nieobecny do niedzieli pozwoliłem sobie pokierować jego postacią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KSENTUS

-Co to było?! Lawina, czy co?
Po chwili zastanowienia rozejrzał się wkoło i zobaczył, że nie ma nikogo znajomego w pobliżu.
- Tak właściwie gdzie ja jestem?
Spytał sam siebie. Spojrzał na lód, na którym stoi i stwierdził, że stoi na zamarzniętej rzecze.
- Chwila uporządkujmy fakty:
Fakt 1. Ścigaliśmy bandytów.
Fakt 2. Goniliśmy ich, aż znaleźliśmy się na Syberii
Fakt 3. Zaatakowało nas yeti
Fakt 4. Poznaliśmy Mathiu
Fakt 5. Część bandytów uprowadziła księżniczkę, a reszta została w autobusie.
Fakt 6. Dzięki logice, zdrowemu rozsądkowi i chęci przetrwania bandytów, uzyskaliśmy mapkę z zaznaczonym miejscem pobytu księżniczki.
Fakt 7. Bandyci uciekli
Fakt 8. Spadła lawina
Fakt 9. Stoję na zamarzniętej rzece.
Chyba muszę się przenieść na stały ląd.
Jak pomyślał tak zrobił.
- Tam jest, jeśli się nie mylę, tajga. Ale dzieli mnie jakieś 20 kilometrów! Ale może tam znajdę jakiś ludzi?
Udał się w stronę tajgi.
- Byle by mnie jakiś niedźwiedź, albo inne bydle nie zaatakowało.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MARKOS

Ucieka przed lawiną. Po jakimś czasie zrobiło się spokojnie. Bard wyjął kompas i zaczął wędrować na północ. Nagle ujrzał Kiri. Podbiegł do niej, przytulił i ucałował.
-Luba!
-Luby!
Rozgrzewali się wzajemnie przytulając się do siebie.
Półelf rzekł wreszcie:
-Czas ruszać. Chodżmy.
Ruszyli na północ...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MERIL

Uciekł przed lawiną. Rozejrzał się. To co zobaczył, spowodowało że chciał sięgnąć po Shotguna, lecz go nie znalazł. Nie miał też Wyrzutni rakiet, Miniguna, pistoletów i innej broni palnej. Sięgnął do plecaka po broń Laserową. Wziął do ręki Karabin laserowy MX5G, lecz rozładowały się baterie. Stał sam, z nożem, łyżką i widelcem w legowisku tygrysa.
Zobaczył trzy tygrysy, otoczyły go. Zawołał do nich:
- "Wolicie jeść nożem i widelcem, czy łyżką?"
Nie odpowiedziały. Sięgną po broń, widelec (nie nóż). Pierwszy przewrócił najemnika i zaczął go kosztować. Na szczęście nie miał zębów i tylko go oblizał. Meril ugryzł tygrysa, który uciekł miaucząc. Następny rzucił się na biednego najemnika, ten miał zęby. Meril przybił mu widelcem język do podniebienia i wbił nóż w gardło. Jeszcze biedniejszy od najemnika kotek uciekł w tajgę, gdzie zdechł. Został tylko jeden tygrys. Meril uświadomił sobie, że z broni została mu tylko łyżka.
Przeklnął bardzo brzydko. Trzeci tygrys zaczął się łasić, ocierać o nogi i zaczął mruczeć :laugh: .
Bezwzględny najemnik pogłaskał go i wklęsłego kamienia nalał mu napoju Tiger. Wczasie gdy wściekły dziki kot pił, Meril poszedł na wschód, bo tam musi być jakaś cywilizacja.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luciano budzi się. Błędnym wzrokiem wodzi po dwóch mężczyznach na saniach. Jeden z wybawców mówi:

-Zobacz, ten kurdupel się obudził.

Luciano natychmiast się zrywa.

-Nie jestem kurduplem! Gdzie jestem?!

-Po pierwsze: bądź wdzięczny za ocalenie życia. Znaleźliśmy Cię przysypanego śniegiem. Po drugie: nie musisz się nam odwdzięczać. Wzięliśmy, co chcieliśmy.

Mężczyzna pokazuje mieszek ze złotem.

-Po trzecie: mów ciszej. Nie chcemy, żebyś zwabił jakiegoś zwierza i zapamiętaj sobie, tygrys podejdzie, Ty go zajmiesz.

Casuloni chcąc nie chcąc musi się usłuchać.

-Powiedzcie chociaż, gdzie jedziemy.

-Jedziemy do naszego obozu. Za 2 godziny powinniśmy być na miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sara i Artur wygrzebali się spod śniegu. Gdy rozejrzeli się po okolicy stwierdzili że stoją na środku zamarzniętego jeziora, które otaczał gęsty i dziki las. Nie było wyjścia musieli zagłębić się w tajgę. Gdzieś na horyzoncie majaczyły jakieś wzgórza.

Ksentus. Powoli lecz z uporem przebijałeś się przez zaspy sięgające ci do pasa. Jednak z każdą chwilą ogarniało cię coraz większe zmęczenie, które razem z siarczystym mrozem wyssało z ciebie resztki sił. Po chwili padłeś nieprzytomny. Pierwszą rzeczą którą zobaczyłeś po odzyskaniu świadomości była lufa karabinu wycelowana w twój nos. Następną był żołnierz ów karabin trzymający. Po chwili ciszy wojak zaczął mówić.

-Znaleźliśmy cię ledwo żywego na odludziu. Czego tam szukałeś? Nim odpowiesz wiedz że wszedłeś na teren poligonu i jesteś oskarżony o szpiegostwo.<br>Dopiero teraz zauważyłeś że cała ta scena rozgrywa się w celi.

Markos. Po chwili czułości postanowiliście razem z Kiri ruszyć w drogę na poszukiwanie swoich kompanów. Powoli robiło się coraz ciemniej i coraz trudniej było wam odnaleźć drogę którą obraliście na początku. Widząc że ogarnia cię zmęczenie i rezygnacja Kiri zaczęła śpiewać swym słodkim głosem starą pieśń elfów. Jej głos niesiony wiatrem zaczął powoli wypełniać cały las, na jej śpiew odpowiedziały wilki które właśnie opuszczały swe kryjówki. Nagle z zarośli wyskoczył przed wami ogromny stwór. W obawie że ma złe intencje. Skoczyłeś na przód i zasłoniłeś Kiri własnym ciałem.

Meril. Nie zdążyłeś nawet dobrze oddalić się od miejsca twej ostatniej przygody, gdy usłyszałeś przeraźliwy ryk. Okazało się że to tygrys, którego wcześniej napoiłeś poczuł w sobie przypływ energii. Zobaczyłeś tylko jak w szybkim tempie przebiega koło ciebie i znika gdzieś wśród drzew. Nie patrząc na to poszedłeś w swoją stronę. Ruszyłeś na wschód, w poszukiwaniu cywilizacji. Droga ta prowadziła przez pozbawiony drzew równiny teren. Powoli zmierzchało, więc zacząłeś rozglądać się za jakimś schronieniem. Niestety nic takiego nie było widoczne w zasięgu twojego wzroku.

Luciano. Po wzmiance o dzikich zwierzętach usadowiłeś się grzecznie na saniach i nie odzywałeś się już do końca drogi. Skończyła się ona na małej polance, gdzie był rozbity mały obóz. Przywitała was kupa gapiów. Okazało się że twoi wybawiciele to Itelmeńscy myśliwi, którzy wyruszyli na polowanie równy tydzień temu. Nagle jeden z nich podszedł to ciebie i zaprowadził cię do jednego z namiotów gdzie zostałeś nakarmiony i ubrano cię w ciepłe i suche ubranie. Gdyż te które miałeś na sobie było całe w strzępach. Po wszystkim zaprowadzono cię przed oblicze wodza. Był nim starszy mężczyzna. Przyjrzał się tobie i po chwili zapytał się czego szukasz na tej ziemi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KSENTUS

Mówi do żołnierza, który celuje w niego karabinem:
- Dajcie mi rozmawiać z waszym dowódcą, Towarzyszu, a wszystko wam wytłumaczę.
Żołnierz po chwili wahania postanowił spełnić prośbę Ksentusa. Kiedy wszedł dowódca, Ksentus zawołał:
- Wladimir! Nie pamiętacie mnie?! To ja! Morice! Obecnie Ksentus. Nie pamiętacie? To dawno było. Nasi ojcowie się przyjaźnili. Co nie wierzycie mi? Ależ przysięgam. Wysłuchajcie mnie!
Dowódca po chwili wahania postanowił wysłuchać Ksentusa.
- A więc nasi ojcowie to byli koledzy z wojska. Jak byliście mali to razem ze mną myśleliście by zostać żołnierzami. Wy poszliście swoją drogą... Wladimir, czy Ci żołnierze mogliby nie słuchać?
Dowódca skinął ręką i żołnierz wyszedł.
- A więc Ty poszedłeś swoją drogą, a ja swoją. Wy zostaliście, jak widzę generałem. A ja musiałem zmienić imię. Teraz zwą mnie Ksentus. Już sobie przypominasz?
Wladimir kiwnął głową i rzekł:
- Pamiętam. Powiedz mi przyjacielu co cię tu sprowadziło? Zostałeś posądzony o szpiegostwo.
- A więc pomagałem przy odnalezienie księżniczki Sycylii, która została uprowadzona. Ścigaliśmy bandytów, aż na Syberię. Tam gdy już prawie mieliśmy księżniczkę, bandyci uciekli jeszcze dalej, ale część z nich została na naszej łasce. Pokazali na mapie gdzie jest księżniczka, a następnie uciekli. Potem spadła lawina, a ja wylądowałem na zamarzniętej rzece. Wyszedłem na ląd i poszedłem w stronę tajgi. Wycieńczony zemdlałem. I tak znaleźliście mnie Wy. Nie wiedziałem, że jestem na poligonie.
Dowódca pokiwał tylko głową.
- Wierzysz mi, przyjacielu?
- Tak Morice'ie Sentere.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MERIL

Idzie przez ośnieżoną równinę. Zbliżała się noc. Meril rozejrzał się, nie znalazł żadnego schronienia. Był tylko śnieg. Zdjął plecak i zrobił inwentaryzacje (tak to się nazywa?). Znalazł tam łyżkę, menażkę, gorący kubek, bułkę z szynką, zapałki, Karabin Laserowy MX5G bez zapasowych baterii, 200 rubli, 100 weronek, 50 dolarów, 20 złotych, Piłę łańcuchową, 150 nabojów do Shotguna, 25kg ładunków wybuchowych... "Co tu zrobić? Czemu na rozprawę do sądu nie wziąłem namiotu!"

Zaczął cierpliwie kopać w śniegu dołek łyżeczką. Po 5 sekundach wkurzył się i rzucił łyżkę daleko w śnieg. Położył ładunki wyb. na śniegu, ustawił zapalnik na 15s. Odszedł spokojnie na bezpieczną odległość. Rozległa się eksplozja. Powstał krater o głębokości 1.5m i średnicy 5m. "Schronienie przed wiatrem załatwione".

Przydałoby się ognisko... nie ma drzew, nie ma krzaków. Pieniądze? za mało ich. Zaczął zbierać proch z pocisków. Wyszło tego nawet sporo. Włożył śnieg do menażki, odpalił zapałkę. Zgasła. Odpalił drugą, lecz ona także zgasła. Tak samo było z piątą i dziesiątą, aż wkońcu została tylko jedna. Przed odpaleniem modlił się do Wszystkich znanych mu Bogów, bożków, bogiń etc. Odpalił. Paliła się! Podłożył ją do prochu i... zgasła. Nie załamał się, bo miał plan B, czyli 150 spłonek. Ustawił jedną i uderzył nią. Proch się zapalił, bardzo silnym ogniem który palił się kilka sekund.

Woda się ugotowała, Meril otworzył saszetkę Gorącego Kubka i wsypał do wrzątku, lecz... nie ma czym pomieszać. Wcześniej wyrzucił łyżeczkę! Wziął piłę łańcuchową, odpalił ją i włożył do menażki. Wymieszało się idealnie. Położył się zrelaksowany w leju po bombie, oglądał piękny zachód słońca, popijając Rosół.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MARKOS

Zakrywając elfkę własnym ciałem pomyślał, iż dobrze by było, gdyby jego też ktoś zakrył. Ogromny stwór (zakładam, że przerośnięty wilk) obnażył kły. Markos - delikatny półelf artysta - silny nie był i wiadomym było, że w bezpośrednim starciu nie ma szans z bestią. Dyskretnie kazał Kiri wycofać się baaaaaardzo poooooowoli. Elkfa zniknęła z pola widzenia wilka i schowała się. Markos zaś spojrzał za plecy stwora. Zastanowił się i zaczął wrzeszczeć:
-Joooodloooo hiiiii hoooooo!
Wywołując tym natychmiastową lawinę, która zasypała bestię. Sam bard musiał jednak szybko uciekać. Po drodze złapał elfkę za rękę i razem uciekali przed ścigającym ich śniegiem.
W końcu zrobiło się spokojnie i usnęli.
Następnego dnia w miarę wypoczęci ruszyli w byle jakim kierunku - było im to już obojętne. Przedzierając się przez zaspy sięgające pasa dotarli do jakiejś bazy wojskowej. Z pod sopli lodu zwisających z brew ujrzeli Ksentusa. Uradowani pospieszyli ku bazie wojskowej.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ksentus. Mimo że wielu ludzi na świecie nie chce byś chodził po tym świecie, dowódca bazy okazał się innego zdania. Zabrał cię z celi do swojej kwatery, gdzie odbyliście długą przyjacielską rozmowę. Niestety okazało się że raport o schwytaniu szpiega został już wysłany do sztabu generalnego.

-Niestety na razie nic nie możemy zrobić przyjacielu. Jednak nie bój się, nim moi przełożeni podejmą jakieś kroki minie trochę czasu. Nim to jednak nastąpi my wymyślimy co robić.

Po usłyszeniu tych zapewnień zabrano cię na wycieczkę po bazie. Gdy przechadzałeś się spokojnie po głównym placu usłyszałeś ryk syreny i krzyk wartowników. Okazało się że w kierunku bazy biegnie jakaś parka. Na spotkanie im wysłano grupę strażników. gdy wrócili przyprowadzili ze sobą Markosa i Kirii.

Markos. Zostaliście otoczeni przez uzbrojonych ludzi. Nic nie mówiąc związali wam ręce i zaprowadzili do dowódcy obok którego stał Ksentus.

Meril. Kończyłeś właśnie rosół gdy usłyszałeś jakiś głos.

-Meril! Ty cwany lisie żyjesz!

Zerwałeś się na równe nogi wyciągając łyżkę z kieszeni i robiąc groźną minę. Jednak po chwili niedowierzania przetarłeś oczy. Przed tobą stał Mathiu i trzymał w dodatku twojego shotguna.

-Masz zamiar się tak gapić, czy idziemy szukać reszty? Spytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MERIL

Odebrał swojego Shotguna i od razu go ucałował. Mowił do Shotguna:
- Żyjesz! Myślałem że cię na zawsze straciłem! - Spojrzał na Mathiu - Myślałeś że mnie pokona jakaś nędzna lawina? Szkoda tylko że do zagotowania zupy zużyłem wszystkie naboje :dry:. Chodźmy szukać naszych towarzyszy. Masz baterie do MX5G? - Mathiu pokręcił głową. - Szkoda. Łyżka mi wystarczy. Idziemy!

MATHIU KANE

Otworzył schowek w mechanicznej nodze (Właśnie tam we Wstrząsach chował wszystkie 10 broni). Zobaczyli wieeeeeelki arsenał, taki że mogli by zaatakować ruską baze wojskową!
- Bierz co chcesz.

MERIL

Uśmiechnął się, i wybrał Hiperplaster, Chainguna i amunicję do Shotguna. Odruchowo naładował go. Poszli we dwójkę w poszukiwaniu towarzyszy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luciano mierzy wzrokiem wodza.

Wodzu, mistrzu, bossie czy jak Ci tam, poszukuję księżniczki, którą uprowadzili bandyci. Razem z kompanami zaczęliśmy ich gonić, aż trafiliśmy tu, na Syberię. Spotkaliśmy yeti, wydusiliśmy informacje od zbirów. W tym czasie księżniczkę przejęła druga grupa. Ruszyliśmy za nimi, ale lawina nas zmiotłą i rozdzieliła. Potem znaleźli mnie Twoi ludzie i zabrali tutaj. Swoją drogą, dziękuję za ubrania i opiekę. Szkoda tylko, że te ciuchy to zwykłe futra bez żadnych ozdób i przepychu. A, mam jeszcze pytanie: Może przypadkiem napadliście kogoś i upolowaliście księżniczkę? Powiem Ci szczerze, ona jest brzydka jak noc i łatwo ją pomylić z morsem albo czymś innym/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MARKOS

Żołnierze zaprowadzili półelfa i elfkę do bazy wojskowej. Mury stanowiła wysoka na 10 metrów siatka pod napięciem 100000V. W bazie Markos - rozglądając się - ujrzał niekryty basen (jednak zamarzła w nim woda), bar "Gorąca Syberia", kilka wojskowych budynków, parę namiotów i dyby. Na widok tego ostatniego bard z trudem przełknął ślinę i wypowiedział mimowolnie:
-Auć!
Żołnierze prowadzili ich dalej. W końcu para kochanków stanęła przed Ksentusem i generałem...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buc

Podczas wyjaśniania, o co tak naprawde poszło elfowi i jego towarzyszce, z jednego z baraków wyłonił się JC Denton. Przyodziany jak zawsze w stylowy czarny płaszcz, ciemne okularki, nieustannie błyszczący od transmisji infolink i jakże przydatna, przenośna wyrzutnia GEP. Jak się później okazało, śniło mu się, że obudził się w jakimś więzięniu, gdzie nie było kibli wykładanych diamentami, gdzie deski sedesowe nie były z drzewa mahoniowego, gdzie zawiasy nie były ręcznie kute z mosiądzu a lustro miało tylko 4 metry przekątnej. Zaczął biec, co chwila odwracając się, zupełnie jakby miał jakieś zwidy, że ktoś z nim idzie. Z wyrzutni oddał 2 szybkie strzały w kierunku strażnika na wieży - strażnik włączył jednak mod "tarcza Energetyczna" na 4 poziom, więc rakieta posmyrała go po klacie i rozwiała włosy na łysej głowie. Drugą sparował swoim mieczem Jedi, zrobił to jednak na tyle nieszczęśliwie, że wystrzelił ją w kierunku Słońca (pomimo tego, że wisiała nad nimi 20 kilometrowa warstwa chmur). JC w końcu zmienił bit żywotności strażnika z 1 na 0. Niestety, strażnik był cheaterem z UT3, dlatego od razu zrespił się tuż za plecami Dentona i wpakował mu w plecy serię kul z młota udarowego. JC pospiesznie włączył regenerację, przyspieszenie i maskowanie i umknął do najbliższego zamka kodowego na klucz. Wyjął mutlitool'a i rozpoczął wklepywanie kodu serwisowego, który streścić można jako 00000000000000000000000101010101010111111111111000000000000001000000000000010102
010000000000000000.
Zużył 3 multitoole, a zamek wciąż pozostawał nieugięty. JC akurat zorientował się, że kończy się jego energia biomechaniczna. Zza pazuchy wyciągnął płaskie jak płyta CD ogniwo, po czym przyłożył jego naładowany koniec do języka, który także był zmodyfikowany (pół metra długości). Skończyły mu się multitoole, a zamek wciąż pozostawał zamknięty - bohater użył więc polimerowego wytrycha, którym wydłubał na zamku pierwsze siedem cyfr i gwiazdkę. Zamek uznał to za defekt i zmienił kod na 4361 - niestety JC zorientował się o tym dopiero po wydłubaniu całej elektroniki z zamka. W końcu wkurzył się, wyjął zza pazuchy swoją rakietnicę i potraktował ją drzwi. Puściły. Był wolny. Nie wiedział co ma robić, ale najlepszym rozwiązaniem wydało mu się ruszenie do przodu. Ruszył, i nagle zastał go napis "LOADING"...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meril.

Znowu uzbrojony po zęby wyruszyłeś razem z Mathiu w drogę. Po dłuższej chwili cyborg zaczął mówić.

- Chyba wiem gdzie mogą być twoi towarzysze Merilu.

- Tak?

- Jeżeli mieli tyle szczęścia co ty, możliwe że znaleźli ich Rosjanie którzy mają tu w okolicy bazę. Złożymy im przyjacielską wizytę.

Potem znowu zapadła cisza, a wy maszerowaliście przed siebie.

Luciano.

Wódz popatrzał na ciebie z niedowierzaniem. Po czym machnął ręką do jakiegoś mężczyzn, który stał w rogu. Gdy ten podszedł do niego rozpoznałeś w nim jednego ze swoich wybawców, a mianowicie tego który za ratunek policzył sobie całą twoją sakiewkę. Rozpiął kurtkę i wyciągnął spod niej mapę, którą podał wodzowi.

- A więc ta mapa na pewno należy. No i jeżeli mogę ci wierzyć na słowo że ta księżniczka należy do pięknych inaczej, to lepiej. Lepiej żebyś ją odnalazł i zabrał stąd, bo może wypłoszyć nam zwierzynę na którą polujemy. Dlatego dostaniesz od nas sanie i zapasy. Ruszaj natychmiast w drogę.

Po wszystkim zostałeś wyprowadzony z namiotu i odpowiednio wyposażony.

Markos.

Stałeś przed obliczem generała dygocąc z zimna. Patrzyłeś na jego kamienną twarz. Sekundy wlekły się w nieskończoność. Nagle. Zawołał do ludzi którzy was do niego przyprowadzili, żeby zabrali was do jego kwatery. Gdy znaleźliście się już w środku, zostaliście poczęstowani ciepłą zupą., a także wyjaśniono wam wszystko.

- Otóż moi drodzy. Ksentus wszytko mi już opowiedział wysłałem patrole na poszukiwanie reszty. Wy tu zostaniecie i poczekacie sobie. No i musimy jeszcze wymyślić coś w sprawie tych oskarżeń o szpiegostwo, które padły pod adresem Ksentusa.

Sam Ksentus stał w rogu i tylko się przysłuchiwał.

Sara i Artur w tym czasie przedzierali się przez tajgę. Po całonocnym marszu natknęli się na martwego, ogromnego wilka przysypanego śniegiem. Od tego miejsca odchodziły jakieś ślady. Dwójka postanowiła iść tym tropem. Po pewnym czasie natknęli się na patrol żołnierzy. Artur zaczął biec w ich kierunku. Gdy wreszcie stał przy oddziale zauważył że nigdzie niema Sary.

----------------------------------------------------------------------

@buczek93 wrzuć do drugiego tematu kartę postaci

Moja postać niech na razie zniknie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MARKOS

Markos poprosił o własną kwaterę. Generał się zgodził i dał im namiot. Razem z elfką poszedł tam. Chcieli mieć chwilę czułości, jednak było tak zimno, że postanowili pójść do basenu (wody termalne). Ich ciała rozgrzały się, a uśmiech na ich twarzach zawitał pierwszy raz od dawna. Trzeba było kończyć jednak tę zabawę. Ubrali się. Markos poszedł do Ksentusa, Kiri - zmęczona - poszła odpocząć do namiotu.
-Ksentusie - rzekł bard. - Mam pytanie. Pojawiłeś się znikąd przed rozprawą i zaoferowałeś pomoc. Chciałeś w zamian tylko jakiś kryminał. Czy mogę opisać tę historię, którą teraz przeżywamy?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur


-Co? Gdzie? Sara? Eh... Witam panów. Nie widzą panowie gdzie jesteśmy?
Wypowiedział zmęczonym i zaskoczonym głosem, nadal szukając śladów kompanki.


Żołnierze


-Witamy, witamy. Co pan tu robi? Tak daleko od cywilizacji?
Zaskoczony nagłym pojawieniem się nieznajomego żołnierz podszedł do Artura i przy użyciu kolby powalił go na ziemię. Szybkim ciosem w głowę pozbawił przytomności byłego najemnika. Kilku żołnierzy zabrało ciało nieprzytomnego człeka i ruszyli dalej.



-------------
Trochę przyśpieszyłem, bo nie miałem lepszego pomysłu. Jeśli popsułem ci plany to zaraz edytuję.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luciano pakuje się na sanie. Przewiesza przez ramię strzelbę (Kto wie? Może skończą się zapasy, a Luciano zapoluje i ustrzeli Scyllę. Oczywiście wszystko przez przypadek.).

-Czekajcie, jak kierować tymi kundlami w zaprzęgu?

-Mówisz "ho", a wtedy psy będą biec. Jeśli powiesz "ho ho" zaczną biec jak podpalone koczkodany.

-Eee... To znaczy bardzo szybko?

-Tak.

Luciano wygląda jakby się dusił. Z wielkim trudem mówi.

Dziękuję za transport. Ho!

Psy popędziły na wschód, a Casuloni zaznacza na mapie położenie obozu i mruczy coś o odzyskaniu pieniędzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos

Ksentus nie był jednak zbyt skory do rozmowy. Siedział zamyślony wyglądając przez okno. Nie mówiąc zbyt wiele zostawiłeś go i poszedłeś zobaczyć co robi Kiri. Znalazłeś ją przy ogrodzeniu, patrzącą w kierunku gdzie na horyzoncie rysowała się linia lasu. Położyłeś jej rękę na ramieniu, wtedy ona zaczęła mówić.

- Tam się coś dzieje. -powiedziała drżącym głosem- I czuję że bierze w tym udział któryś z naszych towarzyszy.

Nagle, rozległ się huk wystrzału, potem drugi, trzeci i zapadła przerażająca cisza. Rozwiał ją krzyk oficera, który poganiał ludzi. Podjęto natychmiastową decyzje o wysłaniu w tamtym kierunku grupy żołnierzy. Gdy oddział ubranych w białe kombinezony i uzbrojonych po zęby ludzi, był gotów żeby siąść na skutery śnieżne i pojechać w kierunku gdzie przed chwilą ktoś strzelał padłeś razem z Kiri na ziemię. Okazało się że w jednym z budynków znajdujących się na tyłach bazy wybuchł pożar. Wszyscy z przerażeniem rzucili się do gaszenia ognia, ponieważ akurat niedaleko składowano paliwo. Twoja towarzyszka podniosła się szybciej od ciebie i podbiegła do jednego ze skuterów.

- Rusz się! -Krzyknęła- Oni sobie poradzą, a tam ktoś potrzebuje pomocy.

Po chwili jechaliście razem w stronę lasu żeby zobaczyć co się tam wydarzyło.

Artur

Ocknąłeś się gdy rzucono tobą o ziemie jak jakąś mało potrzebną rzecz. Już miałeś zacząć zadawać pytania, gdy zobaczyłeś że wszyscy żołnierze stoją w kręgu i mierzą w coś bronią. Nagle jeden padł na ziemie. Nie było jednak słychać wystrzału. Gdy przyjrzałeś się ciału zabitego dokładniej zobaczyłeś że w krtań miał wbity nóż. Nim pozostali zdążyli zareagować, padł strzał z pistoletu, potem następny i jeszcze jeden. Na ziemi nie leżał już jeden zabity a czterech. Jedyny pozostały przy życiu żołnierz rzucił broń i podniósł ręce. W tym momencie zewsząd wyskoczyli jacyś ludzie. Byli ubrani podobnie jak ci którzy zabrali księżniczkę z autobusu. Jeden z nich podszedł do ciebie i powiedział.

- Hej, patrzcie to jeden z tych co próbowali odbić księżniczkę. Co z nim zrobimy?

- Zabierzemy ze sobą, tak samo jak tego żołnierzyka. - Powiedział jeden. - Chodziło nam o kogoś z bazy ale on też może się nam przydać.

Potem związano ci ręce i założono na głowę worek. Tak samo postąpiono z twym nowym kompanem niewoli

- Ruszamy chłopcy! Niedługo powinni się tu zjawić znajomi naszego żołnierzyka.

Luciano

Powody do śmiechu zniknęły równie szybko jak obóz, który został za twoimi plecami. Okazało się że sanie są bardzo szybkim środkiem lokomocji i bardzo ciężko się nimi kieruje. Według mapy i rady człowieka który uczył cię obsługi sań, powinieneś kierować się teraz na zachód. W kierunku tajgi. Mimo że miałeś naprawdę ciepłe ubranie czułeś jak przenikliwy zimny wiatr przeszywa twe ciało. Następnym problemem było to że gdy postanowiłeś zatrzymać się na posiłek, uświadomiłeś sobie że nikt nie powiedział ci jak zmusić te psy do tego żeby stanęły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur



Choć odzyskał przytomność kilka minut temu to dopiero teraz zrozumiał co się z nim dzieje. Skupił się na chwilę by określić, że "żołnierze" idą kilka metrów przed i za nim. Prócz tego ustalił, że obok niego niezgrabnym krokiem idzie jakoś osoba. To musiał być ten żołnierz, który przeżył. Począł szeptać tak by tylko współwięzień zrozumiał go.


Bardzo mi przykro, że cię złapali,
Bez zaskoczenia rady by nie dali.
Szkoda również, iż twoi towarzysze zginęli,
Ale by ktoś przeżył na pewno by chcieli.



Ku jego zaskoczeniu dobiegł go piękny, młody, energiczny i pełen żalu głos.


Żołnierz Eluna



Masz świętą rację mój drogi panie.
Cieszyliby się, że jutro zjem śniadanie.
Mimo to bardzo mi ich żal,
Bo każdy z nich rodzinę miał.
Nazywam się Eluna Tirra Wimę,
A jakie jest tajemnicze twe imię?



Artur



Piękne imię, zapewne bardzo pięknej kobiety,
Brzmi jak śpiewające wszystkie ptaki i flety.
Me imię brzmi Artur, nazwisko przemilczę,
Bo brzmi jak nieczyste myśli wilczę.





---------------
W kilku miejscach jest trochę... jakby to nazwać... denne.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MERIL

Po długim marszu, Dotarli do tablicy z napisem: "TEREN WOJSKOWY, WSTĘP WZBRONIONY!" Spojrzał na Mathiu, przeładował Shotguna i poszedł dalej.
Po 5 minutach odezwały się krzyki po rosyjsku, "Stać! Ręce do góry, na ziemie!!" Mówił jeden z piątki żołnierzy z karabinem wycelowanym tylko w Merila, bo Mathiu z traingunem budzi grozę. Najstarszy z nich ze stopniem podporucznika, zasalutował i powiedział: "Pułkownik Merilow! Jak dawno towarzysza nie widziałem!"
- "Spocznij. Teraz jestem byłym pułkownikiem. Pamiętasz tę aferę z generałem? To było coś. warto było, mimo tego że wyleciałem. Zaprowadzisz nas do dowódzcy? Sierżancie... już podporuczniku Iwanow?" - Pozostali opuścili karabiny. "Oczywista towarzyszu!" odparł Iwanow.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Wczoraj minął miesiąc jak zostałem narratorem więc jest to mój ostatni post podczas pełnienia mej funkcji. Jak jest kto chętny żeby mnie zastąpić niech się zgłasza.

Artur

Niezadługo podziwiałaś urodę Eluny. Zarówno jej jak tobie założono worki na głowę i rzucono na sanie, którymi zostaliście przewiezieni w miejsce znane tylko waszym porywaczom. Gdy zdjęto ci go z głowy zobaczyłeś że jesteś w ogromnej jaskini, którą przerobiono na przestronną bazę. Nim dobrze się rozejrzałeś zostałeś zaprowadzony do celi. Służył za nią mały boczny korytarz do którego było tylko jedno wejście. Pod przeciwległą do wejścia ścianą siedziała skulona jakaś postać. Gdy zobaczyłeś jej twarz nie wiedziałeś czy masz się cieszyć czy krzyczeć z przerażenia. Tą postacią okazała się osoba przez którą wylądowałeś na Syberii, sama księżniczka Sycylii. Z jednej strony cieszyłeś się że udało ci się ją odnaleźć, natomiast z drugiej przerażała cię myśl że przez nie wiadomo jak długo będziesz zmuszony podziwiać jej urodę. Zastanawiała cię też jeszcze jedna rzecz. Gdzie jest Eluna.

Meril

Dzięki twojej barwnej przeszłości zostałeś wpuszczony razem z Mathiu na teren bazy. Pech chciał że akurat wtedy twojemu kompanowi zebrało się na wyrzucenie niedopałka na którego do tej pory nie zwracałeś uwagi. A jeszcze większy pech chciał żeby akurat ten niedopałek wylądował koło nieszczelnego kanistra z benzyną. Wybuch był naprawdę spektakularny. Siła wybuchu wyrzuciła cie daleko w zaspę. Gdy wreszcie wygrzebałeś się ze śniegu. Zobaczyłeś żołnierzy próbujących okiełznać żywioł. Twoja uwagę przykuła jednak dwójka postaci które nie pasowały wyglądem do przeciętnych mieszkańców tego obiektu. Po chwili rozpoznałeś w nich Markosa i Kiri. Niewiele myśląc już o tym co co działo się za twoimi plecami, ani co się stało z Mathiu podbiegłeś do jednego ze skuterów i ruszyłeś za nimi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...