Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie VIII


Turambar

Polecane posty

alexiej, wampiryzm? Chyba wszyscy to biorą. No cóż.

Mój to "Omów sposób kształtowania świata przedstawionego i język kreacji na przykładzie dzieł wybranego twórcy.". Z zawężeniem na Neila Gaimana. Będę podchodzić ze szkiełkiem i okiem do moich ukochanych książek :3.

Ale to do "Szkoły" czyż nie? EoOT.

Właśnie - co do igieł. Ja przestałam się ich bać po tym, jak miałam wbijane je przez trzy dni z rzędu. Najpierw pobranie, potem zastrzyk zmniejszający krwawienie i potem znowu pobranie. Ale za to mam z tym związane pewne dziwactwo. Nie daję sobie pobierać z wewnętrznej strony ramion, choć tak się standardowo robi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
Nie przepadam za wychodzeniem z domu, imprezowaniem, ani spotykaniem się. Po prostu taki ze mnie typ.

To tak jak ja. Z kolegami spotkam się poza szkołą raz na miesiąc może, a nie lubię żadnych wypadów "na miasto" 10 osobowa grupą. Wolę siedzieć w domu, grać, czytać albo wyjść sobie sam na rower.

A propos tych nieobecności, ja często choruję, siedzę wtedy w domu i gram lub robię coś innego. Na roboczym tygodniu nadrabiam zaległości, których z kolei tak dużo nie ma jak się wydaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak jak ja. Z kolegami spotkam się poza szkołą raz na miesiąc może, a nie lubię żadnych wypadów "na miasto" 10 osobowa grupą. Wolę siedzieć w domu, grać, czytać albo wyjść sobie sam na rower.

Ja właśnie nie wiem jednego. Dlaczego jak ktoś nie chce iść z kumplami chlać, ćpać itp. To już odrazu jest nazywany no lifem ? To trochę dla mnie nie logiczne, co złego w tym, że w taki piątek wolę obejrzeć film, pograć w coś, albo pogadać sobie z rodzinką ? To są o wiele lepsze zajęcia, niż wymiotowanie po iluś tam piwach naprawdę. Ogólnie ja jestem jedną z tych osób, co uważa że można się napić piwa. Ale w granicach rozsądku naprawdę. Zresztą, poświęciłem pierwszy wpis o młodzieży na moim blogu. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piątek to już weekend, więc się proszę nie pluć ;) Sam zapewne będę zakuwał do kilku przedmiotów, plus odpoczynek i pomoc koleżance w maturze ;)

Co do no life - mam zasadę, że lepiej raz na jakiś czas sobie pograć, niż umierać na skutki za dużej ilości "soczku" ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie nie wiem jednego. Dlaczego jak ktoś nie chce iść z kumplami chlać, ćpać itp. To już odrazu jest nazywany no lifem ? To trochę dla mnie nie logiczne, co złego w tym, że w taki piątek wolę obejrzeć film, pograć w coś, albo pogadać sobie z rodzinką ? To są o wiele lepsze zajęcia, niż wymiotowanie po iluś tam piwach naprawdę. Ogólnie ja jestem jedną z tych osób, co uważa że można się napić piwa. Ale w granicach rozsądku naprawdę.

A ja właśnie nie wiem jednego. Jeśli są takie typy, które osoby nie wychodzące weekendami na spotkania ze znajomymi nazywają "no life'ami", to dlaczego wpadacie na drugi biegun i właśnie takie wieczorne wypady interpretujecie, jako spotkania by się schlać i naćpać? Oo No ludzie...

Ale ogólnie jestem bardziej skłonna uwierzyć, że tracicie, mili państwo, przez "nie-wychodzenie w ogóle". Takie wypady ze znajomymi to nie muszą być szalone spotkania. Tylko zwyczajne połażenie tu i tam, pogadanie z tym i tamtym... Czyli- dawanie okazji, by wam się coś w życiu przytrafiło. Choćby przypadkiem. Jeśli ktoś zamyka się na 48h w domu to raczej niewiele go spotka, choć nie twierdzę, że to siedzenie będzie bezsensowne (właściwie to często jest bardziej produktywne, niż wychodzenie gdzieś).

Kiedyś nie wychodziłam za bardzo, teraz wiem, ile korzyści takie wypady przynoszą ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie nie wiem jednego. Dlaczego jak ktoś nie chce iść z kumplami chlać, ćpać itp. To już odrazu jest nazywany no lifem ? To trochę dla mnie nie logiczne, co złego w tym, że w taki piątek wolę obejrzeć film, pograć w coś, albo pogadać sobie z rodzinką ? To są o wiele lepsze zajęcia, niż wymiotowanie po iluś tam piwach naprawdę.

Oczywiste że nie powinno się osądzać ludzi, po tym czy wychodzą z domu, czy też są z natury tzw. domatorami. Mniej więcej takiego zdania jak i ty byłem kiedyś i ja, wypady ze "znajomymi" kojarzyły mi się z chlaniem taniego alkoholu, robieniem "szalomnych" rzeczy i w ogóle byciem cool. Takie towarzystwo mi po prostu nie odpowiadało, dużo później zrozumiałem że kluczem do sukcesu jest znalezienie sobie dobrej ekipy. Ekpity z którą można zarówno pójść na imprezę szkolną i bawić się na niej dobrze, jak i pójść po lekcjach na szarlotkę z bitą śmietaną (szkoda że można było zamówić jeszcze pokruszonej czekolady na bitą śmietanę, ale cóz - nie można mieć wszystkiego). Mówiąc "ekipę" mam na myśli 2 bliskie mi bardzo osoby, może 3 niekoniecznie musi to być 20 "random" osób :)

To że ktoś jest domatorem nie świadczy (przynajmniej dla mnie) w ogóle o człowieku, ale uważam że znalezienie sobie środowiska w którym czujemy się swobodnie i możemy rozmawiać o wszystkim jest bardzo korzystne. Człowiek staje się inny, bardziej otwiera się na świat, wie że może na kimś polegać, wie że jest ważny... (bla bla bla, mógłbym wyliczać długo). Też lubię sobie posiedzieć w domu, zajadać się czekoladą, ale jednak uważam że najwięcej dobrych rzeczy w moim życiu, zyskałem dzięki przyjaźni.

Jeszcze co do grup "wielbiciele soków owocowych" (dobrych i tanich) i innych tego typu - oni byli zawsze i będą. Alkohol, papierosy i inne używki zawsze przyciągały ludzi młodych, zazwyczaj też są oni najliczniejszą grupą (mimo wszystko używki są uważane za wyznacznik dobrej zabawy, szczególnie przez młodych ludzi w wieku szkolnym, którzy dodatkowo lubią z nimi nieco przesadzać), ale nie znaczy to, że nie ma na świecie bratnich dusz dla nas. Czasami wystarczy dobrze się rozejrzeć :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weekend? Panie, jaki weekend? ;] Jeszcze cały piątek przed nami! (tak, zostały tylko nieco ponad 3 dni ferii i jakoś nie uśmiecha mi się perspektywa wczesnego wstawania w poniedziałek, dlatego odwlekam nadejście weekendu jak najbardziej się da. :c)

Błahahahahahaha. :D

Fr0g

Polejcie mu jeszcze, bo chłopak dobrze gada!

Zgadzam się całkowicie z tym, co pan napisał.

Dlatego ja zamiast wszelkich dyskotek/pubów wolę pójść sobie na bilarda czy do kina albo po prostu zostać w domu.

Już taki jestem. Że ktoś to uważa za nudy? Jego problem. Mi to pasuje i zmienię to, gdy zacznie mi to nieodpowiadać, a dojdę do wniosku, że fajnie by było pójść gdzieś potańczyć.

Nicek i tańczenie? Młahahahaha :D

A w ogóle, to mam jutro całkowicie wolną chatę. Kto wpadnie? Pisać szybko, bo inaczej jutro nie wstaję z łóżka ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekhem. Znowu zaczyna się dyskusja o używkach, co nie wszystkim się podoba. Naprawdę za którymś razem zamiast upominać damy procenty osobom, które zaczną pisać o wiadomych rzeczach i przestanie być miło. A tego byśmy nie chcieli, prawda?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie nie wiem jednego. Jeśli są takie typy, które osoby nie wychodzące weekendami na spotkania ze znajomymi nazywają "no life'ami", to dlaczego wpadacie na drugi biegun i właśnie takie wieczorne wypady interpretujecie, jako spotkania by się schlać i naćpać? Oo No ludzie...

Ale ogólnie jestem bardziej skłonna uwierzyć, że tracicie, mili państwo, przez "nie-wychodzenie w ogóle". Takie wypady ze znajomymi to nie muszą być szalone spotkania. Tylko zwyczajne połażenie tu i tam, pogadanie z tym i tamtym... Czyli- dawanie okazji, by wam się coś w życiu przytrafiło. Choćby przypadkiem. Jeśli ktoś zamyka się na 48h w domu to raczej niewiele go spotka, choć nie twierdzę, że to siedzenie będzie bezsensowne (właściwie to często jest bardziej produktywne, niż wychodzenie gdzieś).

Kiedyś nie wychodziłam za bardzo, teraz wiem, ile korzyści takie wypady przynoszą ;)

A co jeżeli ktoś nie ma grupy znajomych z którymi dobrze by się bawił? I to nie dlatego, że nie chciał, po prostu takie trafi mu się otoczenie. Nawet siedzenie cały czas w domu może mieć wiele przyczyn i nie każdy z nich oznacza no lifizm. Owszem najlepsze chwile mojego aktualnego życia też są spoza 4 ścian domu ale właśnie w tych 4 ścianach i z pomocą internetu (i najbardziej no lifowej maszynki czyli WoWa) poznałem najfajniejszych ludzi z jakimi dotychczas przyszło mi się spotkać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mojego przyjaciele poznałem w sieci, jeszcze w LO w innej no-lifowej grze online (Wolf). Odległość między nami ponad 300 km nie była przeszkodą żebyśmy się raz na jakiś czas spotykali (np. wakacje, ferie zimowe). Wpadliśmy na pomysł studiowania w jednym mieście co trwa do teraz. To że trafiliśmy na niesprzyjające nam otoczenie nie przekreśla wszystkiego, jak napisałem wcześniej, jeżeli naprawdę chcemy sobie znaleźć bratnią duszę, to zazwyczaj wystarczy dobrze poszukać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co jeżeli ktoś nie ma grupy znajomych z którymi dobrze by się bawił? I to nie dlatego, że nie chciał, po prostu takie trafi mu się otoczenie. Nawet siedzenie cały czas w domu może mieć wiele przyczyn i nie każdy z nich oznacza no lifizm. Owszem najlepsze chwile mojego aktualnego życia też są spoza 4 ścian domu ale właśnie w tych 4 ścianach i z pomocą internetu (i najbardziej no lifowej maszynki czyli WoWa) poznałem najfajniejszych ludzi z jakimi dotychczas przyszło mi się spotkać.

No właśnie. Trzeba znaleźć złoty środek :> Jeśli poznałeś tych najfajniejszych ludzi wirtualnie to do tej pory ograniczasz kontakty z nimi do internetowych? To naprawdę ich nie znasz. Ale jeśli się z nimi spotykasz, to znaczy, że nie siedzisz cały czas w domu, tak? O to właśnie chodzi. Nie ważne jakimi drogami poznasz kogoś ciekawego, tylko ile to poznanie wniesie nowego do życia (empirycznie, a nie czysto wirtualnie)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko spotykać się z ludźmi rozsianymi po całej Polsce ale tak, raz udało nam się zorganizować ogólnogildyjny zryw i spotkać się nad morzem (to są właśnie te najfajniejsze moje wspomnienia xD). Nie zmienia to jednak faktu, że poznałem ich nie wychylając nosa z domu. Ludzie w moim mieście zdecydowanie mi nie pasują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piccolo

Rozumiem o co chodzi, bo w moim przypadku było podobnie. Nie pasowałem do większości mieszkańców mojego miasteczka. Do większości, co nie znaczy, że do wszystkich. Szukałem i znalazłem. Mam teraz grupkę przyjaciół - aż trzy osoby :). I mi to starczy. Starczy mi, bo dają mi dużo. Znaczy się mogę na nich polegać, jak mam jakiś poważny problem, z którym sam sobie już radzić nie potrafię. A to jest naprawdę bardzo dużo. I cieszę się, że sam moghę im w miarę swoich możliwości pomóc.

Natomiast jeśli chodzi o tzw. internetowe znajomości, to owszem, też mam. Niestety, nie miałem do tej pory okazji się z nimi spotkać. Ale utrzymuję cały czas kontakt i, mam nadzieję że w tym roku w końcu się uda, pojechać z nimi na jakąś imprezę (zostałem m.in. zaproszony na Castle Party i kilka innych dużych imprez.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh mam podobnie, choć mieszkam w ponad 100 tys mieście. Jeśli spotykam się ze znajomymi to są to ludzie ze studiów, ewentualnie poznani za czasów liceum. Wcześniej może przez wiek lub inne czynniki ciężko było znaleźć osoby o zbliżonych poglądach, zainteresowaniach. Dla wielu byłem po prostu zbyt inny i tyle. Co do znajomości internetowych to mam kilka takich osób z którymi utrzymuję stały kontakt, choć nie dane bylo mi się spotkać z nimi w rzeczywistości. Wiecie najdziwniejsze jest to, że częściej bezinteresownie kontaktują się ze mną osoby, które znam tylko z sieci niż ludzie, których znam z rzeczywistości. Najbardziej jednak boli, gdy ktoś sobie przypomina o człowieku tylko wtedy, gdy coś potrzebuje.... Dlatego nie trawię zapatrzonych w siebie egoistów. Nie ukrywam, że jestem typem domatora i średnio czuję się w tłumie ludzi, ale jeśli pojawia się okazja/zaproszenie, by gdzieś wyjśc/pojechać to nie odmawiam. Aktualnie w przerwie między sprzątaniem mieszkania rozmyślam nad tym, który konfig wybrać jako nowy PC :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ludzi w moim mieście narzekać nie mogę, mam tutaj kilku dobrych przyjaciół, którzy dosyć znacząco wpłynęli na moje życie, wiele ze mną przeszli, a także m.in. zarazili zamiłowaniem do książek (zresztą nie tylko książek) fantasy czy takiego, a nie innego rodzaju muzyki.

Poznałam też w Internecie dziesiątki genialnych osób, na początku były to głównie kobiety/dziewczyny; odkąd Internet pojawił się w moim domu, większość wolnego czasu spędzałam na pewnym literacko-fantastycznym forum (nigdy nie zapomnę wspólnych konferencji gg/aqq z kilkunastoma osobami naraz. Chaos, chaos w najczystszej postaci :3). Ale pojawienie się na FA wiele zmieniło. ;] A co do spotkań w rzeczywistości - wiele razy były planowane spotkania, jednak zwykle kończyło się na planowaniu. Chociaż na jednym małym zjeździe w Krakowie byłam. I mimo że udało mi się spotkać z paroma osobami, które poznałam w Sieci, to zauważyłam (szczególnie u facetów) jakiś wewnętrzny strach przed spotkaniem ze mną. A przecież nie jestem (chyba) aż tak straszna. :C

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kath->

Wiesz co Ci powiem?

(Nicek's honest mode on).

Trzeba Cię dokładnie poznać. Kiedyś kumpel dorwał mi się do archiwum gg z rozmowami Nicek<-> Kath.

Powiedział, że dziwna jesteś i lekko świrnięta. Ja sądzę, że to prawda, ale nie w negatywnym znaczeniu. Nie wiem jak jest u innych. To pewnie też kwestia poznania/pogadania kilka razy.

W klasie mam dziewczynę, która praktycznie z nikim nie gada, oprócz 2 jej "psiapsiółek". Dlatego nie dziwi mnie to, że ludzie nie są dla niej jacyś wybitnie mili. Nie żeby miała przechlapane, ale nie dała się poznać. A szkoda.

oznałam też w Internecie dziesiątki genialnych osób

No może nie dziesiątki, ale też parę fajnych osób poznałem. Większość to FA, ale znalazłoby się parę spoza forum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na ludzi w moim mieście narzekać nie mogę, mam tutaj kilku dobrych przyjaciół, którzy dosyć znacząco wpłynęli na moje życie, wiele ze mną przeszli, a także m.in. zarazili zamiłowaniem do książek (zresztą nie tylko książek) fantasy czy takiego, a nie innego rodzaju muzyki.

Zazdroszczę. U mnie na studiach jak czytałem książkę to wybałuszali gały (jak to? On czyta książkę? CZYTA? Przecież to takie nie trendy / jazzy!). Mam też znajomego metala (normalnie ubrany jest jka metal czyli skóra, glany i te sprawy) i część osób (szczególnie chłopacy) traktuje go jak debila / odmieńca. Chyba w końcu przemogę się i będę równie złośliwie patrzył i komentował tych łysych dresów czy hip-hopowe "squady" w dresiku i z pierdzącym głośniczkiem z którego dochodzi rymowanka w stylu "JP na 100%".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś kumpel dorwał mi się do archiwum gg z rozmowami Nicek<-> Kath.
Mam nadzieję, że odpowiednio się nim zaopiekowałeś? :3 i to nie był jeden z tych, z którymi miałam okazję "porozmawiać"? :>

No tak, spodziewałam się, że tak powie (dziękuję za komplement :P), słyszałam już kilka takich opinii na mój temat. Nie sposób się z nimi nie zgodzić. ;] a o Tobie, mój synu, nie powiedział niczego ciekawego, czym mógłbyś się podzielić?

I wiesz, znam takiego jednego człowieka, mniej więcej od 4 lat, czasem ze sobą rozmawiamy etc. i kiedy piszę mu: "Za kilka miesięcy będę w Twoim mieście!", a reakcja jest taka: "Znowu? Kryjówki mi się kończą", no to ręce opadają. ;] owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że próbuje mnie zdenerwować (jak zwyyykle *ziew*). Ale podczas mojej poprzedniej wizyty również się chował po kątach. I na wieść o moim przyjeździe reagował podobnie. :P fakt, sama się denerwowałam (i dalej będę denerwować) przed spotkaniem z kimś poznanym w Internecie, ale przynajmniej się spotkałam, a nie chowałam we wrocławskich McDonaldsach. ;]

Przyznaj sam, Nicku, boisz się mnie!

*mwahahahah*

Vantage - początkowo w liceum również przyglądali mi się dziwnie, kiedy przyniosłam do szkoły książki, ale teraz zauważyłam, że niektórzy wzięli ze mnie przykład i sami zaczęli czytać na przerwach ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam tylko jednego znajomego w grupie na studiach - "odmieńca". Z wyglądu normalny (może tylko trochę... dziwny?), ale ADHD umysłowe, brak wyczucia, nieświadome obrażanie innych i inne tego typu rzeczy sprawiają, że chyba tylko nieliczni (w tym ja) mają w ogóle ochotę z nim gadać. No ale ludzie są różni. :) (Tak wiem Turze - dyskusja do "Studiów")

Co do JP na 100% to się zgadzam w zupełności. Ale pod warunkiem, że JP to Judas Priest. :P (Tak wiem Turze - dyskusja do muzyki)

Hrhrhrhr... [Turq]

@SZWENIO - Podejrzewam, że to zły dział na takie dyskusje - to należy do Polityki i Gospodarki. Ale nie jestem moderatorem, więc to tylko moja opinia, która nie wyraża zdania moderacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przepadam za wychodzeniem z domu, imprezowaniem, ani spotykaniem się.

To tak jak ja. Z kolegami spotkam się poza szkołą raz na miesiąc może, a nie lubię żadnych wypadów "na miasto" 10 osobowa grupą. Wolę siedzieć w domu, grać, czytać albo wyjść sobie sam na rower.

To macie dobrze, bo ja czesto chcialbym wyjsc z kims, pogadac, czy cos a tu lipa bo nie mam z kim. Znajomych wielu nigdy nie mialem ale jakis mialem, a na tej dziurze jest tragedia bo do pierwszego lepszego kumpla mam 3-4km. Tzn. nie bylby to moze jakis problem gdybym mieszkal w miescie, ale mieszkam od miasta jakies 3km. W zime zasypane na drogach i cimno i lipa samemu do domu sie wraca...

Ja właśnie nie wiem jednego. Dlaczego jak ktoś nie chce iść z kumplami chlać, ćpać itp. To już odrazu jest nazywany no lifem ?

Bo jak ktos nie jest zbyt roztargniety to jego myslenie ograniczaja w ten sposob stereotypy/schematy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tobie, mój synu, nie powiedział niczego ciekawego, czym mógłbyś się podzielić?

Powiedział, ale nie powiem co, bo tego nawet konstytucja nie przewidziała :). Przez co mógłbym skończyć na szubienicy albo na stosie.

Przyznaj sam, Nicku, boisz się mnie!

*mwahahahah*

Bloody hell, I do :)

Gościa podobnież zlokalizowali i zamknęli w moment

Jeśli mówimy o tej samej fotce, to trochę mnie to dziwi. Toć na tym zdjęciu niczego złego nie robił.

Chociaż sam fakt, że "łepłezentuje" JP na 100% świadczy o jego..."inteligencji".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JP na 100%? Nie wiem co Ci biedni policjanci zrobili tym ludziom.

Wiecie jaka jest cena bycia miłym,zabawnym,optymistą z niebagatelnym poczuciem humoru, z talentem aktorskim i urokiem osobistym? Jaka jest cena tego, że gdy ludzie rozmawiają ze mną zapominają o troskach i się uśmiechają? Pominę to, że przez to jestem świetnym materiałem na przyjaciela :P (zostańmy przyjaciółmi :dry: ). Wiecie jaka? Wiecie?!

Zostałem szkolną maskotką na jakiejś paradzie :dry: ! I nie mam nic do gadania! Nic, a nic. Na nic się nie zdały moje prośby i tłumaczenia. W szkole panuje oligarchia :dry: Dlaczego ja? Dlaczego? Bo jestem jaki jestem! ;/ Ahh... będe paradował przed kilkusetną publicznością w jakimś pier.... ekhem to jest głupim stroju:( Nosz kurde! T( Nie ma co płakać... ale dlaczeegooo jaaa?

No ale trzeba zauważyć pozytywne strony-zwolnienie z lekcji :)

Aha. Przebrany za kaczkę. Kaczkę!

BTW. A tym oh i ah jestem w realu, bo na różnych forach... nie wiem co :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli chcesz być draniem to zrób im kawał i nie przyjdź wtedy. Efekt gwarantowany, wystarczy zadzwonić do wychowawczyni, że jesteś chory i musisz przeleżeć w łóżku. Raz tak zrobiłem - wychowawczyni się złościła, ale się wyzłościła i dała spokój. Żadnych konsekwencji! :P (Tak wiem Turze - dyskusja do "Szkoły")

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...