Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

tosz

Metallica

Polecane posty

Dodam trochę swoich groszy. Nie jestem zbytnio fanem Metallici (co innego 15 lat temu :)), ale ich płyty znam i jestem w stanie wyrobić sobie jakąś nawet choćby i mglistą opinię.

To może się nie spodobać kilku fanatykom Metachy, ale podtrzymam zdanie Krzyśka, gdyż zwyczajnie podoba mi się jego spojrzenie na muzykę (choć nie zawsze, co już parę razy się spiekliło w innych wątkach :P). Osobiście uważam, że ST. Anger i DM to najlepsze rzeczy jakie stworzyła Metallica tak gdzieś od roku 1991 - z prostej przyczyny - nie ma tu oczywistości. Co więcej są tu pewne elementy, które wręcz starają się zdenerwować słuchacza i te podobają mi się najbardziej. :D Na przykład ten osławiony patent na przedłużanie utworów do 8-10 min. W końcu jest trochę przestrzeni! Można się skupić, nastawić - a nie włączać kolejny szybki strzał do headbangingu. Gdzieś tam ukradkiem można wychwycić fajne przejścia, kilka niespodziewanych nut i najważniejsze - potęgowanie klimatu. A ten narasta z każdym utworem. Co prawda trochę kuleją melodie, ale już na DM jest całkiem dobrze! Taka rozbudowana Metallica z odpowiednią dawką melodyjności, to jest praktycznie to czego chcieli fani od 20 lat. Nie oznacza to jednak, iż należy ganić chłopaków za artystyczne skoki w bok. Dla mnie one (prócz paru wyjątków które lubię) są raczej nieciekawe, ale być może da się je nazwać wartością samą w sobie - szacun choćby za odwagę i dystans do siebie. I tylko szkoda, że Ulrich ze swoimi umiejętnościami perkusyjnymi, nadaje się tylko do Metachy, bo podejrzewam, ze nigdzie indziej etatu by nie dostał - a już na pewno nie za te pomyłki, w utworach, które na żywo gra od dekad. :P Szkoda, bo gdyby trochę więcej umiejętności Bozia dała, zespół mógłby więcej wycisnąć na polu rytmicznym, a tak bywa różnie.

W sprawie brzmienia - umówmy się, Metallica faktycznie NIGDY nie brzmiała zbyt dobrze. To jest trash, prawda? Brzmienia to ja oczekuję od takich tuzów jak Dream Theater, Devina Townsenda, In Flames, nawet od Opeth - po to żeby mógł wychwycić wszelkie niuanse. Metallica nie na tym polega. To po prostu czad, w dodatku średnio skomplikowany i nieco mnie dziwią te narzekania na niezbyt wyraźny bass. Tak jakby był on kiedykolwiek mocno ciekawy. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba już naprawdę mi na głowę padło. Ale o dziwo zgadzam się prawie we wszystkim, poza jednym. Jak by się skupić, zwłaszcza w starszych nagraniach, to bas jest bardzo ciekawy. Zwłaszcza Ś.P. Pan Burton czynił z tego instrumentu idealne narzędzie do nadania kompozycji głębi, rozbudowania jej, czasami pełnił nawet podstawową rolę. Dlatego warto zwrócić na niego uwagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czego słuchałeś, że tak z ciekawości spytam :ninja: ? Bo czasami ludzie podchodzą do tematu zbyt... radiowo. Przykładem niech będą niektóre uzasadnienia w temacie o ulubionych zespołach. Może nie trafiłeś w tych utworach na prawdziwe oblicze Metallici :D?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo możliwe, bo z Metalliką zazwyczaj stykam się w radiu. Oprócz Unforgivenów (wszystkich 3), to zasłyszałem Nothing Else Matters, Enter Sandman i Master of Puppets. :) A, i The Day That Never Comes. Czyli na dobrą sprawę, to raczej radiowe kawałki. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym usłyszeć Mastera w radiu, jakoś nie było mi to jeszcze dane.

Generalnie chyba lubisz ballady, więc wypróbuj może Fade To Black, Welcome Home (Sanitarium) czy też One. Z ostrzejszych to cała reszta z pierwszych 3, 4 płyt :D. A żeby wyróżnić to Hit The Lights, The Four Horsemen, Whiplash, Seek And Destroy, z płyty Ride The Lightning to praktycznie wszystko można, to samo z Mastera i może jeszcze Blackened, Dyers Eve. Ja cie broń Boże nie zmuszam do słuchania tego. Pomagam tylko obrać właściwy kierunek w poznaniu zespołu z jak najlepszej dla "początkującego" strony. Jeśli kilka z tych utworów ci się spodoba, to nie jest źle. Jeśli nie - Unforgiven też jest fajne :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Evillady

1. Powiedz proszę, cóż takiego DM wnosi do muzyki? To jest zwykła płyta nowoczesnego metalu, ZUPEŁNIE nic odkrywczego.

Powtórzę to, co już powiedziałam. DLA CIEBIE. A wyobraź sobie, że Twoja opinia nie jest jedynie słuszna.

2. Wiem to doskonale, zaryzykuję stwierdzenie, że lepiej niż Ty. Ale w utworach The Day that never comes, Cyanide oraz Suicide and Redemption słychać że

to po prostu (w większej części) zwykła góra riffów. Nie żeby mnie to przeszkadzało - podobnie jak większości ludzi nie przeszkadza mi to w ogóle, ale

świadczy nie za dobrze o "kondycji" metki.

Czyli co? Wiesz, że muzyka gitarowa to "góra riffów", nie przeszkadza Ci to, ale jednocześnie uważasz, że to źle świadczy o takim, czy innym zespole? Wybacz, ale to jest logika przekraczająca moje skromne zdolności pojmowania.

3. Nie "dźwięk może się podobać lub nie" bo ja nie mówię o brzmieniu gitar tylko płyty. Jeżeli za głośność oraz jej konsekwencje odpowiadają jacyś

partacze a nie James i spółka to przepraszam. Aczkolwiek jestem zdania, że artysta powinien sam miksować płytę, bo to jest część procesu twórczego i nie

robiąc tego James upodabnia się do ludzi typu Justin Bieber*.

Pogmatwanej logiki dla mnie nie do pojęcia ciąg dalszy. Chwilę temu robiłeś zarzuty Jamesowi, że w ogóle dobrał się do miksów, a jak napisałam, że akurat na tej płycie się nie dobrał, to teraz Ty piszesz, że powinien? Wybacz, ale zwoje mi się przegrzewają, jak w tym upale czytam takie rzeczy i komputer pokładowy mi się wiesza, jak próbuje to przetworzyć.

Czemu tragedia? Jeżeli ktoś ma 15 lat to nie jest to tragedia, ale jeżeli przy tym twierdzi, że coś jest be nie rozumiejąc tego w ogóle i pisze o tym na forum to nie jest fajnie.

Ludzie muszą zrozumieć że st. Anger to nie jest płyta "łatwa, lekka i przyjemna".

Boże mój włosy mi dęba stanęły, jak to przeczytałam. Chłopaku, co Ty sobie wyobrażasz? Kim Ty jesteś, żeby pisać, że ludzie muszą to, czy tamto? Jedyne, co ludzie powinni, a nawet nie muszą, to mieć własne zdanie. Historia zna przypadki radykałów, którym też się wydawało, że posiedli mądrość absolutną, są nieomylni, ich zdanie jest jedynie słuszne, ale "ludzie muszą to zrozumieć". Jak to się skończyło dla tych jegomości i dla tych ludzi lepiej nie będę przypominać. Powiem tak: takie myślenie jest mi tak odległe, jak to tylko możliwe, a ludzi o tego typu poglądach zwyczajnie się boję i staram się omijać szerokim łukiem.

Narzuca mi się tutaj taki swego rodzaju stereotyp tępego metala który zrozumie tylko takie napieprzanie, jakie jest właśnie na DM. Jest to co prawda fajne, ale muzyka to nie jest granie tego samego przez 29 lat, czego ludzie z działu "królestwo metalu" zdają się nie rozumieć.

Za to Ty rozumiesz doskonale to, czego Ci biedacy nie są w stanie pojąć? Przerażasz mnie. Tym bardziej, że stereotyp, o którym piszesz zdaje się siedzieć wyłącznie w Twojej głowie. Ja rozbijam się po koncertach tak na poważnie od jakichś 7 lat i przez te 7 lat nie było mi dane poznać nikogo, kto odpowiadałby Twojemu opisowi stereotypowego metala. Biorąc pod uwagę, że każdy koncert to kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to albo ja mam niewyobrażalne szczęście, albo jestem ślepa, alby Ty tak naprawdę nie wiesz o czym piszesz.

"Martwy werbel" na st.Anger to jest zabieg artystyczny, coś nowego. James Hetfield, będąc, w przeciwieństwie do 99,9% metalowców, artystą, nie może unikać rzeczy nowych, co widać na płytach takich jak LoaD, ReLoaD, st Anger, które - oczywiście - nie spodobały się fanom, bo nie jest to sieczka rodem z 86`.

No i co akapit to mi ręce opadają. Znowu kto Ci dał prawo, żeby mówić, kto jest artystą, a kto nie? Skoro 99.9% się nie łapie to nie wiem, kto poza Hetem zostaje? I wiesz co? Chyba nawet nie chcę wiedzieć. Do fragmentu o fanach nawet się nie odniosę. Masa ludzi (wliczając mnie) kocha tę płytę, woli ją od Ladów dla przykładu, no ale żeby o tym wiedzieć, to się trzeba trochę w tym środowisku fanowskim obracać, a nie trzymać się stereotypów.

Może nie znam się na Metallice ale znam się na muzyce ;) Joke ;) I cieszę się że nie jestem fanem czegokolwiek (lub kogokolwiek**).

A znaj się na czym chcesz, ale powiem Ci jedno: ja Ci współczuję. Jesteś typowym przykładem "mędrca co to szkiełko i oko". A ja wolę ludzi z pasją, zakręconych fanów, bo to rozwija, poszerza horyzonty, otwiera umysł i pozwala wyzbyć się radykalizmu w myśleniu. Życzę Ci więc, żebyś w Twoim życiu zaznał jeszcze tego uczucia. I to życzę z całego serca.

Do reszty nie będę się już odnosić, bo nie mam siły. Twój post jest dokładnie tym, czego się spodziewałam, tylko chyba przeraził mnie bardziej niż myślałam. Nie odbieraj moich słów jako atak, czy próby obrażania, bo absolutnie nie o to mi chodzi. Szanuję każdego z kim dyskutuję. Twoje poglądy są jednak dla mnie nie do przyjęcia. Kompletnie nie do zrozumienia więc pozwól, że będę je szanować, bo są Twoje i masz do nich prawo, ale z daleka i bez próby ich zrozumienia. Takie myślenie jest mi na tyle obce, że zwyczajnie mnie to przerasta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdę mówiąc męczy mnie "wbijanie" komuś czegoś do głowy, ale od dyskusji są fora, więc:

Powtórzę to, co już powiedziałam. DLA CIEBIE. A wyobraź sobie, że Twoja opinia nie jest jedynie słuszna.

I opinie krytyków muzycznych też nie są słuszne, za to słuszna jest opinia jednej fangirl.

To akurat jest rzecz, którą da się stwierdzić obiektywnie. Gdyby wszystkie płyty tyle wnosiły to DM nie byłoby rocka ani w ogóle muzyki współczesnej.

Czyli co? Wiesz, że muzyka gitarowa to "góra riffów", nie przeszkadza Ci to, ale jednocześnie uważasz, że to źle świadczy o takim, czy innym zespole? Wybacz, ale to jest logika przekraczająca moje skromne zdolności pojmowania.

Po prostu chciałbym, żeby to wszystko jakoś się bardziej kleiło.

Co do twoich możliwości pojmowania - logiczne myślenie, jak to u kobiet, na niskim poziomie, ale nie przejmuj się :) (wiem, że i tak nie zamierzasz).

Pogmatwanej logiki dla mnie nie do pojęcia ciąg dalszy. Chwilę temu robiłeś zarzuty Jamesowi, że w ogóle dobrał się do miksów, a jak napisałam, że akurat na tej płycie się nie dobrał, to teraz Ty piszesz, że powinien? Wybacz, ale zwoje mi się przegrzewają, jak w tym upale czytam takie rzeczy i komputer pokładowy mi się wiesza, jak próbuje to przetworzyć.

Powinien dobrać się do miksów i zrobić je dobrze. A jeśli nie umie, zlecić to komuś, kto to zrobi dobrze. Czy jest tu coś niejasnego?

Boże mój włosy mi dęba stanęły, jak to przeczytałam. Chłopaku, co Ty sobie wyobrażasz? Kim Ty jesteś, żeby pisać, że ludzie muszą to, czy tamto? Jedyne, co ludzie powinni, a nawet nie muszą, to mieć własne zdanie. Historia zna przypadki radykałów, którym też się wydawało, że posiedli mądrość absolutną, są nieomylni, ich zdanie jest jedynie słuszne, ale "ludzie muszą to zrozumieć". Jak to się skończyło dla tych jegomości i dla tych ludzi lepiej nie będę przypominać. Powiem tak: takie myślenie jest mi tak odległe, jak to tylko możliwe, a ludzi o tego typu poglądach zwyczajnie się boję i staram się omijać szerokim łukiem.

Hehehe, ale ubaw! Fajnie tak kogoś przerazić! Ale na poważnie:

tak mi się napisało, nie jestem mistrzem formułowania własnych myśli, jasne że nikomu nie mogę niczego kazać, a nawet gdybym mógł, nie wieszał bym ludzi za słabe pojęcie o sztuce. Co najwyżej iść w cholerę ludziom robiącym flejmy pt. St Anger=SHIT.

albo jestem ślepa, alby Ty tak naprawdę nie wiesz o czym piszesz.

Może w tym przypadku nie wiem, bo po koncertach nie chodzę (zwłaszcza metalowych), a metali znałem w porywach dwóch. Aczkolwiek obydwaj byli (jak dla mnie) tępi, więc jakieś pojęcie mam.

No i co akapit to mi ręce opadają. Znowu kto Ci dał prawo, żeby mówić, kto jest artystą, a kto nie? Skoro 99.9% się nie łapie to nie wiem, kto poza Hetem zostaje? I wiesz co? Chyba nawet nie chcę wiedzieć. Do fragmentu o fanach nawet się nie odniosę. Masa ludzi (wliczając mnie) kocha tę płytę, woli ją od Ladów dla przykładu, no ale żeby o tym wiedzieć, to się trzeba trochę w tym środowisku fanowskim obracać, a nie trzymać się stereotypów

Sam sobie nadałem to prawo. I każdy może je mieć, o ile dobrze widzi i słyszy, potrafi logicznie myśleć i wyciągać wnioski.

Co do obracania się w środowisku fanowskim - nie prowadzę statystyk kto co lubi, opieram się na tym, co wyczytałem w internecie. Odnoszę wrażenie, że właśnie wykorzystujesz ten fakt, bo nie wyobrażam sobie, żeby ludzie pisali coś bez żadnego powodu. Na pewno znajdą się tacy, którzy "kochają tę płytę" ale nie mów mi (albo PROSZĘ mi nie wmawiać) że ich liczba jest porównywalna do liczby ludzi, którzy kochają mastera.

bo to rozwija, poszerza horyzonty, otwiera umysł i pozwala wyzbyć się radykalizmu w myśleniu.

Srata-tata, za przeproszeniem. Mniej lub bardziej (w Twoim przypadku chyba to drugie) ślepy fanboyizm jeszcze nikogo nie otworzył, za to zamyka miliony ludzi słuchających od lat tych samych kapel.

Życzę Ci więc, żebyś w Twoim życiu zaznał jeszcze tego uczucia. I to życzę z całego serca.

Bardzo serdecznie dziękuję. Z całego serca. Podziwiam jak pomimo przyprażonego mózgu, opadniętych rąk i co tam jeszcze zdołałaś zachować tyle empatii.

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdę mówiąc męczy mnie "wbijanie" komuś czegoś do głowy, ale od dyskusji są fora, więc:

Jak mnie coś męczy, to tego zwyczajnie nie robię.

I opinie krytyków muzycznych też nie są słuszne, za to słuszna jest opinia jednej fangirl.

To akurat jest rzecz, którą da się stwierdzić obiektywnie. Gdyby wszystkie płyty tyle wnosiły to DM nie byłoby rocka ani w ogóle muzyki współczesnej.

Nie porównuj mnie do siebie kolego i nie mierz własną miarą. To, że Ty "wbijasz" innym do głowy swoje poglądy, które na dodatek uważasz za jedynie słuszne, nie znaczy, że inni zachowują się tak samo. W przeciwieństwie do Ciebie nigdzie nie napisałam, że moja opinia jest słuszna. Jedyne co powiedziałam to, że jest moja i, że jest diametralnie różna od Twojej. A i taka jedna uwaga. Bardzo mało rzeczy można uznać za prawdę obiektywną to raz. A dwa, jeśli ktoś uważa, że takowa istnieje w muzyce to... powinien poczytać opinie o płycie/koncercie/nurcie muzycznym, tylu krytyków ilu się da, a potem spróbować wyłowić z kilkudziesięciu diametralnie różnych opinii (na temat tego samego dzieła) prawdę obiektywną. Powodzenia. Co do opinii krytyków muzycznych powiem tak: jeśli ufasz im na ślepo, bo opinię wydał uznany krytyk muzyczny XY, to... No cóż współczuję, ale Twoje prawo. Dla mnie istotne są tylko opinie tych krytyków, o których wiem, że mają gust zbliżony do mojego. Jeśli dla nich, coś jest niedobre, to mam prawo podejrzewać, że mnie również się nie spodoba. Co nie zmienia faktu, że i tak pewnie po dany produkt sięgnę. Z czystej ciekawości i chęci wyrobienia sobie własnego zdania. To tak, jak z czytaniem recenzji gry. Ufam opinii recenzenta, jeśli wiem, że lubi taki typ rozgrywki, który i mnie odpowiada. Jeśli w poprzednich tekstach recenzent wytknął coś, co dla niego było wielką wadą, a mnie kompletnie nie rusza, to do jego ocen spokojnie dodaję sobie ze dwa oczka. No, ale do tego o czym piszę trzeba myśleć samodzielnie, mieć własne, zdanie, kierować się własnym osądem, etc. Druga droga to ślepe ufanie krytykom, tylko dlatego, że są krytykami. Można i tak.

Po prostu chciałbym, żeby to wszystko jakoś się bardziej kleiło.

Co do twoich możliwości pojmowania - logiczne myślenie, jak to u kobiet, na niskim poziomie, ale nie przejmuj się :) (wiem, że i tak nie zamierzasz).

Przeurocza wycieczka osobista. Z resztą podobnie jak ta wyżej i za chwilę ta niżej. Drogi Krzysiu po pierwsze nie robi to na mnie żadnego wrażenia więc jeśli tylko w ten sposób potrafisz "dyskutować" to proszę kontynuuj i nie przekszadzaj sobie. Miej tylko świadomość, że po pierwsze wystawiasz w ten sposób świadectwo sobie, nie mnie. A po drugie zagrywki tego typu świadczą o bezsilności partnera w dyskusji i braku sensownych argumentów.

Powinien dobrać się do miksów i zrobić je dobrze. A jeśli nie umie, zlecić to komuś, kto to zrobi dobrze. Czy jest tu coś niejasnego?

Akurat na to pytanie za chwilę odpowiesz sobie sam.

tak mi się napisało, nie jestem mistrzem formułowania własnych myśli

Ano właśnie. Wspomniana odpowiedź. Myślę, że w tej sytuacji dyskusję możemy zakończyć.

Może w tym przypadku nie wiem, bo po koncertach nie chodzę (zwłaszcza metalowych), a metali znałem w porywach dwóch. Aczkolwiek obydwaj byli (jak dla mnie) tępi, więc jakieś pojęcie mam.

Po przeczytaniu tego fragmentu po prostu odebrało mi mowę. Rozbrajająca szczerość, która wytrąca mi cały oręż z ręki, bo nie należy kopać leżącego. Krzysiu podsumowując: nie miałeś pojęcia, jak wyglądały miksy do DM, ale wypowiedziałeś się w tej kwestii kategorycznie i w poczuciu własnej nieomylności. Metali znasz dwóch, ale na podstawie tych dwóch osób wyrobiłeś sobie opinię o całej społeczności i na dodatek twierdzisz, że dzięki temu masz jakieś pojęcie o całości. Po koncertach (zwłaszcza metalowych) nie chodzisz, ale wypowiadasz się (równie kategorycznie) na temat tej muzyki i jej fanów. Jednym słowem NIC nie wiesz na temat, o którym rozmawiamy, a jednak nie przeszkadza Ci to formułować takich, a nie innych sądów, w takiej, a nie innej formie. Dalszy komentarz zbędny.

Sam sobie nadałem to prawo. I każdy może je mieć, o ile dobrze widzi i słyszy, potrafi logicznie myśleć i wyciągać wnioski.

Co do obracania się w środowisku fanowskim - nie prowadzę statystyk kto co lubi, opieram się na tym, co wyczytałem w internecie. Odnoszę wrażenie, że właśnie wykorzystujesz ten fakt, bo nie wyobrażam sobie, żeby ludzie pisali coś bez żadnego powodu. Na pewno znajdą się tacy, którzy "kochają tę płytę" ale nie mów mi (albo PROSZĘ mi nie wmawiać) że ich liczba jest porównywalna do liczby ludzi, którzy kochają mastera.

Wiesz ja daję sobie prawo do krytyki, jeśli cokolwiek wiem, na dany temat. Jeśli nie wiem, to nie krytykuję, bo nie mam takiego prawa. Ty chwilę temu właśnie dałeś dowód tego ile na temat, o którym dyskutujemy wiesz więc dla własnego dobra prawo, które sobie dałeś, powinieneś sobie odebrać. Jeśli zaś chodzi o pisanie rzeczy bez powodu. Słyszałeś takie określenie "polskie piekiełko"? Masa ludzi pisze różne rzeczy "bez powodu", bo za powód nie można uznać tego, że kosztem innych próbują leczyć swoje kompleksy. Jeśli natomiast chodzi o to, że opierasz swoje sądy i opinie na temat tego, co wyczytasz w internecie... Cóż pokręcę tylko głową z niedowierzaniem i przemilczę to litościwie.

Srata-tata, za przeproszeniem. Mniej lub bardziej (w Twoim przypadku chyba to drugie) ślepy fanboyizm jeszcze nikogo nie otworzył, za to zamyka miliony ludzi słuchających od lat tych samych kapel.

"Prawda kole w aureolę", jak to mówią i z pewnymi rzeczami nie łatwo się pogodzić. Rozumiem. A, co do drugiej części tej wypowiedzi to wypowiedziałam się już wyżej.

Bardzo serdecznie dziękuję. Z całego serca. Podziwiam jak pomimo przyprażonego mózgu, opadniętych rąk i co tam jeszcze zdołałaś zachować tyle empatii.

Pozdrawiam.

Ano zdołałam i właśnie dlatego mam jeszcze tyle wyczucia, żeby nie ciągnąć tego tematu dalej. Czasem, jeśli ktoś nie wie, kiedy się wycofać, dla jego dobra trzeba tę decyzję podjąć za niego. Over.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli można wtrącić swoje trzy grosze - nie przesadzajmy, że ten dźwięk na DM jest taki straszny. Jak dla mnie podobnie brzmiałyby dzisiaj remasterowane pierwsze płyty. A ja mogę usłyszeć bas, czasami bardzo wyraźnie, mimo, że nigdy nie miałem basówki w ręku. Gdyby nie było słychać basów, to byśmy mieli dźwięk płytki jak na ...AJFA.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym usłyszeć Mastera w radiu, jakoś nie było mi to jeszcze dane.

Generalnie chyba lubisz ballady, więc wypróbuj może Fade To Black, Welcome Home (Sanitarium) czy też One. Z ostrzejszych to cała reszta z pierwszych 3, 4 płyt :D. A żeby wyróżnić to Hit The Lights, The Four Horsemen, Whiplash, Seek And Destroy, z płyty Ride The Lightning to praktycznie wszystko można, to samo z Mastera i może jeszcze Blackened, Dyers Eve. Ja cie broń Boże nie zmuszam do słuchania tego. Pomagam tylko obrać właściwy kierunek w poznaniu zespołu z jak najlepszej dla "początkującego" strony. Jeśli kilka z tych utworów ci się spodoba, to nie jest źle. Jeśli nie - Unforgiven też jest fajne :D.

Okej, przesłucham. :) I masz rację - lubię ballady. Kojarzę też właśnie Hit The Lights, które bardzo mi się podobało. Może się przekonam. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orientuje się ktoś ile ok. ważą WSZYSTKIE albumy Metallici ?

Mam zripowaną całą ich dyskografię (łącznie z S&M) w jakości 320, poza trzema albumami (Garage Inc., Black Album i Death Magnetic) wszystkie są w jakości 320 - zajmuje to łącznie 1,26 GB

Ostrzeżenie za piractwo. [edit] Cofam... moderatorska nadgorliwość - BS

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli lubisz ballady, polecam posłuchanie Mama Said i Outlaw Torn. O przereklamowanym Nothing Else... pisać chyba nie muszę.

Zgadzam się...Outlaw Torn to świetna ballada chociaż niektórzy uważają (przynajmniej ja się z takimi spotkałem) że to nie ballada. Rozumiem, jak na balladę to mocny początek ale bez przesady...Co wy o tym sądzicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ahh, Metallica... Od tego zespołu zaczęła się moja przygoda z metalem. :) Gdy usłyszałem przypadkowo na YouTube "Master of Puppets", który był moim pierwszym metalowym utworem, pomyślałem "kurde, to jest to!". Potem zaczęło się kupywanie i pożyczanie od kolegów albumów tego zespołu. Moja ulubiona płyta to "And Justice For All", bo prezentuje ciekawe i wciągające, a przy tym pomysłowe podejście do thrashu. No i Harvester of Sorrow jest EPICKIE.

Natomiast co do Death Magnetic... cóż... średnio. Są świetne kawałki (The Day That Never Comes, Broken, Beat & Scarred, Cyanide, The Judass Kiss czy GENIALNE All Nightmare Long), ale nie licząc ich płyta zlewa się, tworząc przyzwoite gitarowe granie, którego słucha się nienajgorzej, ale nie zostawia takich emocji jak przy Ride the Lightning czy And Justice...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co sądzicie o albumie S&M (jedyny którego nie zgrywałem) ? Bo wg. mnie to po prostu te same piosenki w nieco innym (w niektórych przypadkach nawet gorszym wykonaniu np. Nothing Else Matters). Do tej symfonii nic nie mam tylko wydaję mi się że sama Metallica jakby mniej przykłada się do gry i śpiewu. Jakie macie zdanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie to na tym wydawnictwie zdecydowanie więcej jest kawałków zepsutych niż ciekawszych w stosunku do oryginału. No, ale pokazali odwagę, to, że średnio im wyszło o inna sprawa. Pewien szacunek i tak się należy.

Jak dla mnie to James już nie dawał rady tak śpiewać NEM jak na Metallice. Wiadomo, że aranżacja miała na to jakiś wpływ. Ale potem śpiewał tak na koncertach, a gdy próbuje jeden refren śpiewać w wersji oryginalnej, to szczerze mówiąc, nie za bardzo mu wychodzi. Ale nie można go za to winić i wymagać zbyt wiele. Po tyluletnim, wyczerpującym śpiewaniu i tak dobrze się trzyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...