Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pavlaq89

Mobile Suit Gundam

Polecane posty

Mobile Suit Gundam
a.k.a. "Gundam 0079", "Ten Pierwszy"

12453.jpg

Producent
Bandai ent, Sunrise

Gatunek
mecha, wojenny, dramat, s-f, przygodowy

Fabuła

Jest rok 0079 Wieku Kosmicznego (Universal Century), ludzie żyją zarówno na Ziemi, jak i wybudowanych w przestrzeni kosmicznej koloniach, imitujących ziemskie warunki. Na jednej z takich kolonii mieszka Amuro Ray, wydawałoby się, normalny chłopak, interesujący się mechatroniką (

taka mała dygresja - w czasach powstawania tego serialu, nauka ta była jeszcze w powijakach raczkującej japońskiej myśli technicznej

). Sprawy zaczynają przybierać zły obrót, kiedy Księstwo Zeonu (rządzące większością kolonii) wypowiada wojnę Federacji Narodów Zjednoczonych Ziemi. Amuro nie wie, że nawet jego spokojną kolonię ogarnie wojna, o czym sam będzie miał okazję (boleśnie) się przekonać. Skąd nagłe zainteresowanie ZEONu tą nieistotną neutralną prowincją? Biała Baza - najnowocześniejszy prototyp niszczyciela Federacji, wraz z prototypami ich pierwszych mobile suitów (sporo przewyższających osiągnięcia technologiczne ZEONu - masowo produkowane ZAKU), jako ściśle chroniony sekret wojskowy, ukrywany jest w jednym z hangarów kolonii. Jakim cudem Amuro zasiądzie za sterami Gundama? Czy Białej Bazie wraz z załogą uda się przedrzeć przez terytorium wroga? Jak zakończy się ten najstraszliwszy w historii konflikt (zwany Wojną Jednoroczną), który rozprzestrzeni się do skali kosmicznej?

Komentarz

Od tej serii wszystko się zaczęło. Klasyk pośród klasyki. Z początku wydawało mi się że będę oglądał niewyewoluowany prototyp anime, jednak mile się rozczarowałem. Oryginał wręcz zaskakuje realizmem (to chyba najbardziej realistyczna seria), a fabuła jest przemyślana i dopracowana (nic nie dzieje się z przypadku). Postacie nie są płaskie i zachowują się jak żywi ludzie z krwi i kości - mają własne cele, poglądy, marzenia, uczucia i charaktery. Jedyna do czego można się przyczepić to kreska i animacja. Cóż, nie należy się spodziewać cudów po tamtych czasach (polecam zremasterowane amerykańskie wydanie - dubbing nie gryzie), a przygotować się na spotkanie z dinozaurem.


Kontynuacje
Mobile Suit Zeta Gundam
Mobile Suit Gundam ZZ
Char's Counterattack
Mobile Suit Gundam F91
Mobile Suit Victory Gundam

Historie poboczne

08th MS Team
0080 - War In A Pocket
0083: Stardust Memory
MS IGLOO: The Hidden One Year War
MS IGLOO: Apocalypse 0079


Inne Serie
Future Century - Mobile Fighter G Gundam
After Colony - Mobile Suit Gundam Wing
After War - After War Gundam X
Correct Century - Turn A Gundam
Cosmic Era - Mobile Suit Gundam SEED
Anno Domini - Mobile Suit Gundam 00


Powyżej wymienione serie będą opisane w innych tematach (tu zamieszczone zostaną tylko odnośniki)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że z Gundamem nie mam i nie miałem nic wspólnego, jest to pewnie spowodowane tym, że nie przepadam za tematyką i akcją w kosmosie.

Jednak czytając komentarz, może się to szybko zmienić, zwłaszcza jeśli ktoś inny omówi tu coś interesującego o Gundamie.

Interesują mnie zwłaszcza postacie, bo tu musi być różnorodność i oryginalność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety oglądałem tylko 2 pierwsze odcinki. Lecz mimo tego mogę stwierdzić że SEED jest mocno wzorowany na tej serii(w końcu miał być odświeżoną wersją pierwszej serii). Mimo swojego wieku, grafika nie odstrasza. Choć muzyczka w openingu dziwna :)

Wie ktoś może skąd można wytrzasnąć tę serię po z polskimi napisami? Co prawda w Merlinie można (chyba jeszcze) kupić filmy kompilujące za 25zł/szt, ale wolał bym całą serię. Czy w ogóle w naszym kraju ktoś to wydał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszą serię oglądałem trochę już czasu temu, bo mam wielki plan obejrzenia wszystkiego, co jest związane z Gundamem, naturalnie w miarę odpowiedniej kolejności (tyle tego jest, że nieraz ciężko się domyślić za co człowiek teraz powinien się zabrać). Kiedyś może się uda. W każdym razie czas przypomnieć swoje relacje z pierwszego Mobile Suit Gundam'a (0079), czyli anime od którego to wszystko się zaczęło.

Z tego co pamiętam temat obejmował walkę między dwoma wielkimi frakcjami, czyli Ziemską Federacją i Zeon. Jest wielka długa epicka walka, śmierć, akcja, mechy i wszystko co można sobie zażyczyć. Anime powstało w pradawnych czasach, czyli należy się przygotować na niesamowicie wczutych w akcje seiyuu, powtarzające się kadry i świetną historię bez zabijających fillerów. Najlepsze w Gundamie dla mnie jest chyba właśnie obserwowanie rozwoju postaci. Mamy ich sporo i każda z nich czymś się wyróżnia spośród setek innych pilotów. Duet Amuro i Char jest bezcenny ( z większym zaakcentowaniem na tego drugiego). W tym anime mamy równie mocne skupienie się tak na dobrych jak i czarnych charakterach, a dodając do tego takie smaczki jak planowanie wszelkich strategii przed bitwą lub epickie walki Zaku i Gundamów tylko podbijają wrażenia z monitora (telewizora). Z tego co jak na razie widziałem nie jest to zdecydowanie najlepsza część serii, ale za rozpoczęcie wszystkiego zdecydowanie należy się wyróżnienie i pamięć. Zaczęło się ciekawie i pomału mam zamiar poznawać więcej.

Kolejny epizod z wielkiej kolekcji Gundama jaki poznałem to OAV'ka "War in the pocket" (wspominana często w Onizuce w konkretnym chapterze :) ). Jako głównego bohatera mamy tutaj chłopca, który uwielbia wszelkie mechy, bronie itp. (Za młodu, by to był pewnie największy rywal ImpulseMa, bo nasz bohater gustuje w Zaku właśnie). W każdym razie głównym miejscem akcji jest kolonia na którą jest dostarczony ładunek z sekretnego laboratorium, którego nie udało się przechwycić Zeonowi. To co jest bardzo ciekawe i warte odnotowania w tej OAV'ce to właśnie to, że cała historia skupia się na tej "złej" stronie. W wyniku różnych zawirowań w akcji nasz mały bohater dołącza do specjalnego oddziału Zeonu, który za cel ma odnalezienie i przechwycenie

(Gundama

lub zniszczenie go. War in the Pocket zdecydowanie jest warte obejrzenia, ponieważ historią i postaciami nie odbiega jakością od reszty, a przyjrzenie się zmaganiom ze strony Zeony też ma naturalnie swoje plusy.

snapshot20090812102053.th.png snapshot20090811184551.th.png

Jednak czytając komentarz, może się to szybko zmienić, zwłaszcza jeśli ktoś inny omówi tu coś interesującego o Gundamie.

Interesują mnie zwłaszcza postacie, bo tu musi być różnorodność i oryginalność.

Postacie są jednym z największych plusów Gundama. Tutaj nie ma powodów do narzekań. Ich rozwój i obserwowanie starych znajomych z serii na serię jest po prostu bezcenne. :)

Następną i jak na razie ostatnią częścią Gundama jaką oglądałem jest 08th team.

Ale od początku. Akcja krąży wokół małej bazy federacji po środku dżungli amazońskiej i jej działaniami defensywnymi. (...) Akcja przenosi się na jakiś czas na pustynię a nawet zaśnieżone szczyty Andów.
Miejscówki jakie nam zaprezentowana spisują się znakomicie i naprawdę bardzo mi się spodobały. Wielka i dżungla i mechy się w niej przedzierające mają swój wyjątkowy klimat, a byśmy się nią nie znudzili mamy dodatkowe miejsca jak wspomniane wyżej.

snapshot20090812140455.th.png snapshot20090812130422.th.png

jednak co dziwne najnowsze mechy federacji wyglądają jak Gundamy (co nie może mieć miejsca bo w tym czasie był tylko jeden Gundam - ten na pokładzie Białej Bazy
Pamiętaj, że to dzieje się na Ziemi, bazie Federacji, czyli jak najbardziej jest to możliwe tym bardziej, skoro już w War in the Pocket był przecież kolejny Gundam (a rok nam przedstawiony to 0080 w tej OAV) i jest to jakaś zwykła nic nie znacząca kolonia.

snapshot20090812164924.th.png snapshot20090812165545.th.png

Nie będę opisywał szczegółów ani sypał imionami - nie chcę odzierać nikogo z radości poznawania ich "osobiście".
A zdecydowanie warto, bo drużynę jaką tu mamy zaliczam jak na razie do najlepszej z jaką miałem okazję się spotkać w Gundamie (fakt, że dużo tego nie było, ale co tam).

snapshot20090812132908.th.png

Ogólnie 08th Team najbardziej mi się spodobało ze wszystkich Gundamów jakie widziałem i zasłużył sobie na bardzo mocną 9tkę. Mamy tu świetne miejsce akcji, wielkie (ręcznie rysowane, nie generowane komputerowo!) mechy. Bardzo rozbudowane postacie, które raczej każdemu powinny przypaść do gustu i wciągającą historię oraz jak najbardziej przyjemną dla oka kreskę, czego chcieć więcej? Więcej takich anime.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haro haro! Ostatnio zacząłem oglądać Mobile Suit Gundam (pierwsza seria tv z 1979 roku, nie wersja filmowa). Wrażenia są generalnie pozytywne, zresztą starsze serie "robotowe" bardzo mi pasują, a przynajmniej te, które oglądałem: Macrossy, GaoGaiGar. Widzę też, jak bardzo SDF Macross wzorował się na Gundamie: atak wrogów z kosmosu, ucieczka z dużą ilością cywilów, walka z pościgiem. Tyle że w Macrossie cywile nie byli tak uciążliwi :zly: Ale z drugiej strony wrogowie są mniej "komiksowi", jasne, Char nosi maskę i walczy w Charakterystycznym Mecha (niby "Czerwona Kometa", ale bardziej na różową wygląda o_O ), ale do tej pory innych śladów maniactwa nie wykazał: nie śmiał się szaleńczo, nie darzy bohaterów chorobliwą nienawiścią, nie popisuje się, odczuwa strach w obliczu przewagi wroga, żałuje swoich żołnierzy poległych w walce. I bierze prysznic w domu swojego kolegi, Garmy o_O Na razie epki są maksymalnie zbliżone do formuły "monster of the week", czyli ekipa Whte Base chce coś zrobić, pojawia się wróg, Amuro wsiada do hax0rskiego Gundama i rozwala wszystkich z mniejszymi lub większymi problemami. Ale epizod gdzie

żołnierze Zeonu pomagają cywilom z White Base

pokazuje, że jednak nie jest tak do końca schematycznie.

Pod względem animacji jest w porządku, po roku produkcji (rzadko trafia mi się anime starsze ode mnie) spodziewałem się czegoś mniej przystępnego, a tu bez żadnych problemów. Projekty postaci podobają mi się (Sayla!), dzięki czemu również najnowszy Gundam Unicorn przyciągnął moją uwagę.

Kolejny plus to fajne projekty i pomysły, np. kolonia zbudowana we wnętrzu walca (coś jak Rama), dzięki czemu siła odśrodkowa "robi grawitację", natomiast w samym White Base już niekoniecznie ta grawitacja istnieje (system poruszania się stwarza okazję do pantyshotów!).

Przewidywania co do dalszej fabuły: Zeon przestudiuje dokładnie Gundama i wyłoży kasę na zbudowanie maszyny o podobnej mocy, otrzyma ją Char. Wyjaśnione zostaną powody, dla których Zeon odłączył się od Federacji (poglądy polityczne? ekonomia?). Przeszłość Sayli zostanie ujawniona w dramatycznych flashbackach. Amuro stanie się legendą swojej społeczności :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Believe in sight of Zeta? Ja vol, ale zacznę od pierwszej serii.

2s9upac.jpg

Kiedy zaczynałem na początku miesiąca z MSG, po pierwszych odcinkach moje wyobrażenie wyglądało w taki sposób: ot klasyk z sprzed 30 lat, lekko naciągane cuś, z którego rozwinęła się dość potężna rodzina anime. No i grafika która kojarzyła mi się z taką bajką "Byli sobie odkrywcy"(i to chyba najbardziej przez Ryu). Ale z każdym epem, mimo dość podobnej ich budowy, akcja się dość zacnie rozwija. Bohaterowie to nie superhero, a strony konfliktu nie są jednoznacznie "złe"(

pomijając przywódcę rodu Zabi - porównanie do pewnego przywódcy dobrze do niego pasowało

) lub "dobre", co zresztą w późniejszych arcach(szczególnie Lalah, oraz Sayli) kończy się dla członków ekipy nie zawsze dobrze. Kolejna sprawa to na pewno kopalnia wzorów w Gundamie - już tutaj były sytuacje które wykorzystuje się po dziś dzień w anime(

vide - nigdy nie całuj ukochanej/go podczas ważnej bitwy w której ona/on bierze udział

). Jedynie zakończenie może nie jest "uber", ale po części można to wybaczyć z powodu wieku, jak i z powodu

headshota, którego strzelił Char w finale

.

Przy okazji - MSG był pierwszym anime z eng dubem, które oglądałem. Mimo moich wcześniejszych obaw, że z wydarzeń na ekranie zrozumiem mało, na szczęście z czasem dało się przyzwyczaić. Głosy są raczej dobrze dobrane w większości przypadków. Niestety gorzej jest z op i ed po pewnym czasie - dość znośne(mimo wieku) zostają zastąpione przez średni ending, i o wiele gorszy opening(jeez...)

Ulubione postaci z tej serii? Raczej para głównych bohaterów(Char&Amuro), do tego Ramba Ral, oraz

Lalah

z obozu Zeonu, a z White Base - Ryu, Bright i Mirai.

Ogólnie seria na 8 w dziesięciopunktowej skali.

30jl0fo.jpg

Kolejna seria z którą się zapoznałem to Zetka, czyli po prostu sequel. Rzecz zaczyna się podobnie do poprzednika - młody chłopak, znający się trochę na mechach, pojawia się w nieodpowiednim czasie i miejscu, co w wyniku usadza go na około 50 odcinków jako pilota nowego modelu Gundama. W tej serii skupiono się bardziej na pilotach(zresztą sporo się ich namnożyło przez te 7 lat od "One Year War"), ich psychice, walce, tragediach i dramatach. No właśnie -

liczba osób bliskich Kamilowi(spolszcze sobie), a w mniejszym stopniu reszcie załogi, które giną(i to dość często w stylu Lalah z pierwszej serii) w walce zaczyna w pewnym momencie dość szybko rosnąć. Do tego jest mowa o różnym "grzebaniu" w mózgach ludziom, jest zagazowywanie całych kolonii(bez ostrzeżenia) i jeszcze inne brutalne widoki wojenne.

Niby to ciągle wojna, ale o wiele bardziej...drastycznie (i niestety realistycznie przy tym)pokazana niż w pierwszej serii. Postacie doprowadzono tutaj na wyższy poziom złożoności niż poprzednio - zaczynając od Quatro i Kamila, przez resztę ekipy Argamy i Radisha, do żołnierzy

Tytanów, oraz nieoficjalnej przywódczyni pozostałości Zeonu - Harman

. Ogólnie seria miała wiele świetnych akcji z

zakończeniem, na scenie teatralnej z "głównymi aktorami konfliktu", na czele. No i z kończący morał - każde zwycięstwo ma swoją cenę.

Ze spraw technicznych - graficznie seria jest już bardziej przystępna, a w niektórych momentach nawet potrafi cieszyć oko. Muzyka też jest bardziej wyraźna jak dla mnie - Zeta Gundam Theme wykorzystany w "streamingowej wersji" jako op bardzo mi się spodobał(zapewne wzorowany był na nim "Buster Machine March" z Top wo Nerae!, który swego czasu mocno katowałem).

Ulubione postaci z tej serii:

na pewno Char

, Bright, trochę Kamille, Four, Emma.

A ocena - 10/10. W czasie oglądania, mimo kilko drobnych niedociągnięć w anime, udało się Zetce mnie "wciągnąć"(a nie jedynie "namawiać do oglądania" jak w przypadku MGSa, czy Seeda) na tyle dobrze, aby taka, a nie inna ocena wylądowała na malu.

To by było na tyle w tym poście - teraz zapewne kolejne gundamy, a jak już się z nimi zapoznam, to zapewne i jakiś post na forum trafi z mojej strony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Yo! Hisashiburi!

Ale gorąco. Ogień działa megacząsteczkowego  jeszcze rozpala próżnię. 47 odcinków Gundama ZZ śmignęło jak Zeta w postaci myśliwca. No właśnie ? jako że tytuł oznacza tyle co ?podwójne zet?, to spodziewać się powinno powrotu stylu i klimatu Zetki, ale czy na pewno? Odpowiedzi doszukiwałem się do samego końca serii? Ale miałem zacząć od początku.

86.jpg

Jak na długie serie Gundama, akcja rozkręca się bardzo wolnym tempem. Do około 30 odcinka wszystkie (bo więcej niż dwie) strony konfliktu biegają w tę i nazad, bawiąc się w wojenne podchody. Siły są jak najbardziej wyrównane, dlatego każdy krok do przodu przynieść może sporą przewagę. Jak zwykle fabuła zawiązuje się na gruncie (a raczej powłoce) neutralnej kolonii, którą nawiedził pech w postaci Argamy ? statku AEUG poszukującego schronienia (na potrzeby napraw i uzupełnienia zapasów). Wnioskować można, że załoga jest świeżo po powrocie z kotła straszliwej bitwy, którą pamiętamy z końca poprzedniej serii. Tutaj muszę ostrzec  tych, którzy mają w planach Zetę - przygotujcie się na spoilery! You?ve been warned. Kamille Bidan jest w stanie jakim jest, a Zeta oraz statek nadają się niemal na złom. Tak się składa, że do Shangri-la (tak nazywa się owa kolonia) zawitał również statek sił Neo ZEONu, dowodzony przez Mashymre Cello ? fanatyka po uszy zakochanego w Haman Karn  (tutaj bardziej spostrzegawczy zauważą, że Haman-sama przeżyła i ma się dobrze, ponieważ osobiście steruje Neo ZEONem). Na niedomiar złego dostał on świeży model MSa do oblatania? Co na taki obrót spraw poradzi kapitan Bright mając na pokładzie paralityka, opiekującą się nim dziewczynę i dwoje przedszkolaków? Zapomniałbym o Haro. >.<

Na szczęście na ratunek przychodzą ambitni złomiarze, którzy? chcą ukraść Zetę i sprzedać ją na skupie! >A< Judau Ashta wraz ze swoją paczką nawet nie wiedzą, że pakują się w zarzewie poważnego konfliktu? Kiedy wreszcie zdają sobie z tego sprawę, jest już za późno ? Judau siedzi za sterami Zety i jak reszta jego ziomków walczy w służbie Argamy? i bardzo im się to nie podoba. Szopki z udziałem rekrutów z przypadku przyprawiają kapitana Brighta o siwe włosy, a cała załoga wystawiana jest na ciągłe próby, w których liczy się wysiłek każdego, nawet Shinty i Qum. Na początku wydawało mi się, że natłok nowych postaci przyćmi starą ekipę, ale nie odczuwałem zbytniego tłoku na statku, pomimo, że do kompanii doszły posiłki, prosto z bazy AEUG, w postaci? jednego myśliwca! /(>A<)\

Na samym początku czułem również pewien niedosyt. Przyzwyczajony do poważnej, zawiesistej atmosfery Zety, podwójna Zetka wydawała mi się dziecinadą. Ot zgraja rozgarniętych młodocianych złomiarzy-sierót zostaje przygarnięta na statek wojenny. Jedyny newtype, będący w stanie pilotować jedynego MSa na statku nie jest w stanie sam skorzystać z toalety, a kapitan wrogiego niszczyciela jest durniem do potęgi n-tej, dowodzącym ludźmi podobnym sobie. ?Ale, cholerka, to przecież Gundam! I do tego U.C.!?- pomyślałem i już, kiedy byłem bliski zwątpienia, ZZ odpalił zapłon. Mniej więcej w momencie, kiedy na scenę wkracza Purupurupurupurupurupurupurupuru~!... ekhm, kiedy wkracza Puru 2 akcja dostaje nagłego boosta, i seria zaczyna wsysać niczym grawitacja czarnej dziury. Pionki kosmicznych szachów ruszają w bój, próbując przedrzeć się do końca planszy ? takim pionkiem jest właśnie Glemy Toto. Ów jegomość o idiotycznym nazwisku (naprawdę, tym razem twórcy popisali się imiennictwem jak mało kiedy --__--) jest jedną z najbardziej zaskakujących postaci w całej serii i ? więcej nie powiem. Czego jak czego, ale bohaterów w ZZ nie oszczędzili i muszę przyznać, że większość jest dobrze odegrana. Nawet Chara Soon, jakkolwiek  dziwaczna by nie była,  pod koniec zyskała moją sympatię (nawet pomimo charakterystycznego skrzekliwego głosu). Najmniej lubiłem jednak Judau przez jego imoutomanię. O postaciach rozpisywać mógłbym się jeszcze długo ? zawsze były one mocnym punktem uniwersum U.C., ale nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o mechach. Stara Zetka wiernie służy i sprawdza się w bitwie, ale do hangaru dociera najnowszy nabytek Argamy ? Gundam ZZ. Pomimo tego nieoryginalnego nazewnictwa, mamy tu do czynienia z bardzo dobrą maszyną. I do tego piekielnie potężną. Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy jakim beam saberem ten potwór operuje to oczy mi zbielały O.o Mocą reaktora zapewne przewyższa wszystko co dotychczas AEUG (czy Federacja) wyprodukowała. Przesadzam? A co powiecie na podwójny blaster? A do tego hyperdziało cząsteczkowe rodem z Argamy (i niewiele jej ustępujące)? No i teraz wreszcie wiem skąd SEED Destiny zerżnął Impulse?a. Tyle, że tutaj moduły (górny i dolny) są przenoszone przez zwykłe core fightery. Zeta świetnie się spisuje przy misjach zwiadowczych z racji swojej małej masy i dużej prędkości jako myśliwiec, jednak podwójnej Zetce ustępuje siłą ognia. Argama dostaje również starego MKII oraz Hyaku Shiki, który rdzewiał nieużywany w hangarze La Vie en Rose.

Swoją drogą ?róża? towarzyszy naszym bohaterom za sprawą pewnej pani kapitan, podkochującej się w żonatym i dzieciatym mężczyźnie. Pod koniec ta pani stała się niemal postacią komiczną. Niemal. Ale wracając do maszynerii ? Neo Zeon staje na głowie, żeby zapanować w walce na MSy i wypuszcza nowe modele niczym kule z karabinu. Nie licząc znanych z Zety Qubeley?ów, nowe bronie przysparzają niemałych problemów Gundam Team?owi. Do tego znów pojawia się straszliwy Psycho Gundam, a cyber-newtype, chodowani przez ?tych złych? dosiadają naprawdę niszczycielskich mechów. Duża stacja kosmiczna na jeden strzał Mobile Suita? Jak najbardziej!

Ale jeżeli ma być epicko to nie może zabraknąć superbroni, prawda? Solar System, wielkie działo orbitalne, głowice nuklearne? Tutaj ich nie ma. Co więc jest?  As?<pfffmmmh> *zatyka sobie usta* Cokolwiek to jest, wiedzcie, że robi wieeelkie spustoszenie. Akcji ?z grubej rury? jest podczas serii kilka. Za każdym razem wydawałem z siebie okrzyk podziwu (?O-ho-ho-ho-oo jaaaa!?) i zbierałem szczękę z podłogi. Jest epicko.

Do czego mógłbym się przyczepić? Na początek ? wolne tempo akcji. Przygody typu Moon-Moon itp. Mogłyby równie dobrze być zredukowane do jednego odcinka. Druga sprawa ? grafika. Wizualnie seria prezentuje niski poziom (nawet jak na produkcje z lat 80?), ale od połowy sytuacja zaczyna się poprawiać. Pod sam koniec ZZ raczy szczegółami i dobrą animacją. Albo nie mieli czasu na pierwsze odcinki, albo wyrabiali 130% normy na zakończenie (albo i jedno i drugie). Podsumowując: poziom jest nierówny - czasem widzimy ładne ujęcia, czasem zniekształcone gadające głowy i tanie scrolle. Muzyce mam niewiele do zarzucenia ? trzyma klimat (a klimat lat 80? bardzo mi odpowiada) i daje o sobie znać charakterystycznymi kawałkami. Dźwięki jak to dźwięki w Gundamie ? słychać każdy wybuch i podmuch ?wiatru? w próżni, jednak nadal obecne jest konsekwentne podejście do kwestii komunikacji. Tam, gdzie nie ma dużego natężenia cząsteczek Minovskiego działa komunikacja bezprzewodowa, w przeciwnym razie (oraz w razie podsłuchu) MS dotyka drugiego, aby nadać wibracje dźwiękowe z jego głośników zewnętrznych (o ile to rzeczywiście działa).

Postęp technologiczny również jest dobrze odwzorowany ? 360-stopniowe ekrany to standard nowoczesnych kokpitów. Kiedy akcja przenosi się na Ziemię (to już tradycja), widujemy stareńkie ZAKU oraz Rick Diasy. Przy okazji Ziemi, jak zwykle dobrze odwzorowany jest wpływ warunków terenu (woda, las, pustynia) oraz grawitacji na wszelkie działania. Jak zwykle efektowny i lubiany przeze mnie motyw wchodzenia w atmosferę w wirze walki ^^.

No dobra, rozpisałem się nieco. Podsumowując: mamy przed sobą dobrego Gundama, który załapuje dopiero po dwudziestu paru odcinkach. Im dalej w las, tym lepiej. Tak więc przez poziom pierwszej połowy serii Gundam ZZ otrzymuje ode mnie ZALEDWIE 7. Teraz czas na Kontratak?

10713.jpg

  No i tutaj wydziera mi się wymowne ?ocb??. Oczywiście przez to, że kinówka trwa jedynie dwie godziny wybaczę szczątkowe informacje na temat tego, co działo się od końca Zety, czyli przez te 6 lat. Główną osią fabuły filmu jest konfrontacja Char-Amuro. Ten drugi jakoś odważył się wystawić nos poza pole grawitacyjne Ziemi, a pierwszy wyskoczył znienacka razem z pokaźną siłą militarną, gotów zmieść planetę na pył. No właśnie? gdzie ten Char się ukrywał przez te wszystkie lata? Pozostawiając te marginalne kwestie, ogólnie dostajemy dwa filmy w jednym. Miałem wrażenie, że parę wątków zostało wepchnięte na siłę, aby zapełnić czymś seans. Na pierwszym planie rozgrywa się polityczna intryga i walka dwóch protagonistów, którzy mają odmienne idee, a gdzieś tam pod stopami plączą im się postacie drugoplanowe, które mają swoją obecnością zakrywać fabularne dziury. Najchętniej wywaliłbym tę zgraję niepotrzebnych bohaterów ? zwłaszcza Hathaway?a (co za imię --__--) i Quess. To, że znaleźli się w tym filmie uznaję za wyjątkowy niefart ? kradną 1/3 czasu a nie wprowadzają NIC ciekawego. Pomylona dziewczynka przylepia się do każdego pilota i dodaje Char?owi etykietkę lolicona (tak, coś takiego zostało powiedziane tam na głos). Naprawdę, mogliby oszczędzić tych głupot ? film równie dobrze mógłby trwać 1,5h i nikt by się nie obraził. Kolejna rzecz, na którą ponarzekam to technika. Oczywiście wszystkie sceny są dopracowane w drobnych szczegółach, animacja jest płynna i efektowna, ale ogólnie byłem rozczarowany tym, co widzę. A widziałem? kurz! Najzwyczajniejszy w świecie kurz, który zalegał na kalkach podczas fotografowania kadrów. Żeby takie szanujące się studio i taka poważna produkcja olała tak widza, serwując mu syf na ekranie?! You?ve Gotta kiddin? me! Who do you think we are?! Najbardziej żal mi pechowców, którzy 20 lat temu musieli oglądać paprochy na wielkim ekranie (no chyba, że to zasługa remasteringu, o ile jakiś był). 

Ale wracając do zalet ? jak już pisałem grafika jest pierwszej klasy (poza farfochami), dźwięki niewiele jej ustępują, a muzyka to mistrzostwo świata! Doskonale skomponowany symfoniczny soundtrack cieszy uszy. Sama walka jest zacięta i desperacka ? GMy rozlatują się jak plastikowe kartoniki, niszczyciele zieją beamami w każdym możliwym kierunku, a Nu Gundam przebija się przez kolejne fale mięsa armatniego, żeby porachować przewody czerwonego behemota. Co jak co, ale maszyny Neo Zeonu wyglądają totalnie badassowo. Sam Nu Gundam jest bardzo udaną maszyną, a to również dzięki psycho drive?owi, który pani mechanik gdzieś znalazła? Dzięki temu Amuro może pobawić się fnelami, tak jak niegdyś jego najwięksi przeciwnicy. A że wprawiony jeszcze nie jest, to robi sobie przez to bigosu i zwala winę na Chara? bardzo dojrzałe podejście? jeszcze pewnie biedak moczy łóżko, nękany w koszmarach widokiem Lali ubranej w prześcieradło? A scena, w której rzuca się z pięściami na swojego nemezis, który po prostu jechał sobie obok, wywołała moje wątpliwości co do tego, kto ma wygrać tą batalię. Amuro okazał się również wyuzdanym kobieciarzem. Począwszy od Fraw (

teraz już wdowy

), poprzez Lalę, Beltrochkę (znów kreatywność autorów wywołuje facepalma) na Chince w kinówce (nawet zapomniałem jej imienia, co z resztą i tak jest nieistotne, bo

wzięła i zginęła z ręki nikogo innego jak synalka kapitana Brighta --_--

. Drań zmienia dziewczyny jak rękawiczki i do tego zachowuje się jak totalny asshol. 

No ale niby walczy o pokój na Ziemi, więc i tak mu przebaczą. A walka przebiega bardzo widowiskowo, bo cały film zaczyna się od? zrzucenia asteroidy na Ziemię. o_O Piekielny rozmach, towarzyszący niecnemu  planowi Chara nadaje całemu filmowi podmuch epickości w żagiel akcji. To jest bez wątpienia największa zaleta Kontrataku. To, co dzieje się pod koniec przywodzi na myśl finał Gunama 00. Teraz dopiero widzę czemu hołdowali w najnowszej produkcji.

Podsumowując, mamy przed sobą wybitny film pełnometrażowy (chyba jedyny), który psują głupie wątki i kurz. Przez to ode mnie otrzymuje on ZALEDWIE 8. Teraz czas na F91. A z tego co widzę to totalnie inna beczka. Oby tym razem nie było rozczarowania. Do trzech razy sztuka.

Zieg Zeon!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu skończyłem oglądać pierwszą, legendarną serię gundamową (w dalszej części posta znajdują się nieosłonięte spoilery). Seria generalnie podobała mi się, na tyle, że bez większych problemów udało mi się wybaczyć jej miejscami potężną schematyczność. Były też bardzo dobre pomysły, jak w miarę realistyczne wizje kolonii kosmicznych zbudowane we wnętrzu walca, bazy na asteroidach itd., które może nie oszałamiają w dzisiejszych czasach oryginalnością, ale moim zdaniem są bardziej prawdopodobne od wielkich statków z Macrossa. Z drugiej strony mamy zagrania znane z show superrobotowych, czyli monster-of-the-week, jeden mech rozwalający dziesiątki innych, błyskawicznie naprawiany, dostający power-upy.

Bohaterowie są... różni. Czasem zachowywali się dosyć sztucznie, ale może to wina niezbyt zaawansowanej mimiki. Amuro nie jest jakimś twardzielem i miejscami naprawdę wkurza jego zachowanie, szczególnie gdy idzie sobie w pierony - niezwykle bucowate to było. Czasem trzeba było go porządnie walnąć w pysk, szkoda, że nie dostał więcej. Pod koniec serii następuje w nim pewna zmiana, może pod wpływem uświadomienia sobie faktu, że jego poprzednie życie zniknęło - matka została daleko na Ziemi, ojca porąbało do reszty od kosmosu. Zresztą czy to byli faktycznie jego rodzice? Koniec końców Amuro nie wydał mi się jakąś szczególnie ciekawą postacią, bardziej stanowił dodatek do swego robota.

Seria była pełna różnych zabawek, które zapewne potem sprzedawano w dużych ilościach - za każdym razem gdy wprowadzano nowy zestaw, nie mogłem oprzeć się myśli, że to dla reklamy. To uczucie na szczęście szybko znikało, bo jednak walki obywały się bez supermocy. Oczywiście trudno nazwać je realistycznymi, gdy wielki robot ciacha lightsaberem (i w White Base mają ich nieograniczony zapas) inne roboty, jednak bardzo przegiętych akcji nie było. Były akcje adresowane do młodszej części widowni, głównie z trójką dzieciaków (pomińmy scenę pod prysznicem o_O ), ale też były i motywy poważniejsze, typu śmierć towarzyszy broni (gdy ich pogrzebali na pustyni i odlatywali, dzieciaki pytają: "czy musimy ich zostawiać?"), bezsens wojny (choć żołnierze Zeonu byli wyraźnie brzydsi, to jednak większość z nich była przedstawiana jako ludzie), zdrada (spy sappin' mah Gundam!).

Fabularnie poziom był mniej więcej wyrównany, przygody na Ziemi wydały mi się nieco przedłużane, a cywile byli uciążliwi, szczęśliwie szybko ich usunięto ze sceny. Walka Amuro z tymi kolesiami w zupgrade'owanych robotach (szukali zemsty za poległego towarzysza) była bardzo dobra (wiecie, te zwolnienia akcji), ale najlepszy był według mnie powrót w kosmos. Tam bitwy były prawie-epickie, bo jednak możliwości techniczne nie pozwoliły według mnie oddać epickości bitew, choć i tak bywało bardzo dobrze. Motyw Sayla-Char uważam za bardzo dobry, wprowadzony już w pierwszym epie, przemyślany. Motyw z Newtype'ami już mniej, nie był jakiś zły, jednak wziął się moim zdaniem znikąd i nie pasował za bardzo do reszty (w miarę realistyczne spojrzenie, a tu nadludzie z silnymi mocami telepatycznymi, przesądzający o wyniku bitew). Dodatkowo ten motyw staje się kluczowy dla późniejszych serii.

W samym ostatnim odcinku pokazano też krew, która wcześniej była nieobecna chyba w całej serii oraz słynny headshot Direct Hitem, który był bardzo efektowny, ale niestety nie wiem za bardzo dlaczego tak się stało: Char twierdził, że odpuścił sobie zemstę i wyglądało na to, że nawet współpracował z Kycilią, a tu nagle taka zmiana postawy.

Co do samego Zeonu zastanawia mnie jeszcze, jak w relatywnie krótkim czasie mogło powstać tak "zdeterminowane" społeczeństwo, którego członkowie są gotowi oddawać życie w imię niezależności od Ziemi, którą opuścili góra jedno pokolenie temu. Pewnie w grę wchodził konflikt interesów, czyli walka o surowce z asteroid, ale jednak w tak krótkim czasie według mnie jest mało prawdopodobne, aby wykształcił się taki "zapał", czy też wręcz fanatyzm. Ciekawi mnie też, czy w następnych seriach Zeon okaże się dużo potężniejszy niż go pokazywano, niczym "pokonane" Imperium w Star Wars, które nadal było niezwykle groźne, bo zniszczono tylko jakiś jego mały ułamek.

Oczywiście mam zamiar obejrzeć kolejne serie, bo ciekawi mnie progres na przestrzeni lat oraz dalszy ciąg historii i cieszę się, że obejrzałem te 43 odcinki, po obejrzeniu kolejnej pozycji z mojej master listy i przed obejrzeniem Zeta Gundam prawdopodobnie też obejrzę trzy filmy podsumowujące pierwszą serię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak przedmówca sypnę trochę spoilerami, więc ci, co nie oglądali, czytają na własne ryzyko.

No to skończyłem oglądać moją pierwsza pozycję z prawdziwymi robotami i zarazem najstarszą oraz najdłuższą jaką do tej pory zobaczyłem. Do tego pierwszą z angielskim dubbingiem, więc trochę nagród ten Gundam zgarnął :D Mimo pewnych obaw związanych z rzeczonym sposobem tłumaczenia i archaicznością produkcji mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Zresztą widać wyraźnie, że wystawiłem 8.

Dobra, zacznijmy od bohaterów. Od razu mówię, że nie lubię Amuro. Zwyczajnie, nie podoba mi się jego charakter, fochy i ogólne nastawienie. Z drugiej strony los nieźle go doświadczył: ojciec mieszkający na złomowisku i rechoczący jak Szalony Geniusz, matka gdzieś na Ziemi (w dodatku pokłócił się z nią), umierający towarzysze i pierwsza miłość. Nie zmienia to jednak faktu, że momentami buc z niego. Lubię za to Chara, dużo ciekawszy i przyjemniejszy w odbiorze bohater z własnymi celami. No i nie leci na aż takim wspomaganiu (choć Newtype jest) :P Z takich innych postaci to dobry był też Bright i jego niezawodne metody wychowawcze w postaci walenia po twarzy. Sayla była ok, ładna i nawet coś zdziałać potrafiła mimo początkowych porażek w sterowaniu Gundamem. Frau momentami nieco irytująca, ale też trzymała poziom. Szkoda mi było Sleggera, fajna postać, ale kiedy tylko zaczął się zwierzać to od razu wiedziałem, że już po nim :( Resztę postaci traktuję neutralnie, albo za mało ich było aby wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie.

Wadą serii na pewno jest coś, o czym przed chwilą wspomniałem. Mianowicie schematyczność i przewidywalność. Nietrudno zgadnąć, że Amuro wygra każdą walkę, rozwali wroga mimo przewagi 1 do 50 i jeszcze przy okazji zniszczy ze 2 statki kosmiczne. Ogółem kiedy Gundam pojawia się na polu walki, to Zeon może pakować zabawki, bo każda jego super broń (których ma pełne magazyny, aby przypadkiem na jakiś odcinek nie zabrakło) mimo bycia super padnie. Z wad to da się też wymienić takie rzeczy jak powtarzane animacje, ale chyba nie trzeba, z tego co się orientuję, to tak kiedyś wyglądało :) No, ten niewyczerpany składzik tarcz i mieczy laserowych czy tam plazmowych też trochę dziwny był.

Realizm jako taki był, co odbieram jako zaletę. Nie jestem maniakiem wiernego oddawania rzeczywistości (Gunbuster naprawdę mi się podobał ;] ), ale tutaj przyjęto taką konwencję i się jej trzymano. Projekty koloni, broni i innych takich, zero wykrzykiwanych nazw ataków, kończąca się energia i amunicja, jakieś usterki - wszystko to na pewno pokazuje jaki to typ anime z mechami. Aha, tak odnośnie projektów pojazdów, to niektóre wybitnie mi się nie podobały (to umieszczanie miejsca dla pilota i dowódcy tak wysoko i w tak odsłoniętym miejscu jest rozsądne?), ale już większość pojazdów kosmicznych jak najbardziej. Szkoda tylko, że wprowadzono to całe Newtype. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, ale jakoś tak... w każdym razie seria przed jego ujawnieniem dobrze sobie radziła. Mam wrażenie, że reżyser czy tam scenarzysta trochę za dużo Star Wars oglądał :D Grunt, że da się to jakoś wytłumaczyć subtelnymi zmianami w mózgu i innych narządach, a nie tak po prostu polecieliśmy se w kosmos i gadamy do siebie myślami.

Ogółem seria ma wady, ale zalety i ogólna radość z oglądania mocno przeważają. Na pewno zawdzięczam też MSG ogólne zainteresowanie resztą serii z tego uniwersum, które na pewno obejrzę, jak tylko dokończę kilka innych pozycji.

Amuro nie wydał mi się jakąś szczególnie ciekawą postacią, bardziej stanowił dodatek do swego robota.

Albo mi się wydaje, albo twórcom chodziło o coś zupełnie odwrotnego ;]

pomińmy scenę pod prysznicem

Muszę więcej starszych serii oglądać, w Gunbusterze też była scena w kąpieli.

Char twierdził, że odpuścił sobie zemstę i wyglądało na to, że nawet współpracował z Kycilią, a tu nagle taka zmiana postawy.

A ja mu nawet na moment nie uwierzyłem i podczas tej sceny tylko rozkoszowałem się jej fajnością :) No bo jak to, tak łatwo miał sobie odpuścić coś do czego dążył przez całe życie, przez co wstąpił do Zeonu? Tym bardziej, że został tylko jeden członek rodziny Zabi (nie licząc tego niemowlaka co uciekł z Salomona i jej matki) i jest tak blisko, a on ma w łapie taką idealnie pasującą broń. Do tego to była jego ostatnia okazja, potem Kycilia uciekłaby.

zastanawia mnie jeszcze, jak w relatywnie krótkim czasie mogło powstać tak "zdeterminowane" społeczeństwo

Kolonie akurat istnieją chyba całkiem sporo. Na początku serii jest rok UC0079, a rok 0 to chyba data założenia pierwszej koloni pozaziemskiej (jeśli plotę teraz głupoty, to niech ktoś mnie poprawi). Przez ten czas ich mieszkańcy mogli się poczuć odrębnym społeczeństwem. Potem pojawia się Zeon, rusza propaganda, charyzmatyczni przywódcy, chwytliwe hasła, pierwsze sukcesy (ojciec Gihrena porównywał go do Hitlera :blink: ) i społeczeństwo daje się porwać idei. Oczywiści wizja uniezależnienia się od Ziemi i zagarnięcia surowców kosmicznych tylko dla siebie też była kusząca. Nie jestem socjologiem, ale chyba tak to mogło wyglądać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przed obejrzeniem Zeta Gundam prawdopodobnie też obejrzę trzy filmy podsumowujące pierwszą serię

Własna systematyczność (i powiązany z tym niewątpliwy geniusz!) ponownie mnie zaskakuje 8) Oglądanie tytułów z mojej master listy (do wglądu na moim profilu, gdyby ktoś był zainteresowany) zostało praktycznie zastopowane na wiele miesięcy przez Zero no Tsukaima, które zamiast być wesołym anime okazało się kompletnym nudziarstwem, przepełnionym kliszami i rujnującym nawet nieliczne udane fragmenty. Ale w końcu przecierpiałem i zabrałem się za oglądanie trzech filmów Mobile Suit Gundam.

Niestety nie ma tutaj mowy o tak miażdżącym skoku jakościowym jak w przypadku SDF Macross -> Macross DYRL. Podobno są nowe sceny, ale ja szczerze mówiąc ich nie zauważyłem - może dopiero w trzecim filmie, gdzie niektóre eksplozje wyglądały na naprawdę dopracowane. Cała reszta to starannie wybrane najistotniejsze sceny z serii tv, zmontowane w mającą sens całość. W zeszłorocznym poście wspomniałem o tym, że "wątek Newtype'ów wziął się znikąd" - tutaj jest o tym mowa już w pierwszym filmie. Właściwie nie przypominam sobie odcinka serii tv i tym samym fragmentu fabuły, którego nie ma w filmie - może tylko ten, gdy banda lolqów Zeonu przyczepiła bomby do Gundama w iście partyzanckim stylu oraz pobyt Amuro na wyspie z kolesiem opiekującym się gromadą dzieci. Dlatego też uważam, że jeśli ktoś oglądał wyłącznie filmy, to niewiele stracił odpuszczając sobie serię tv, która - powiedzmy sobie szczerze - jest raczej archaiczna (choć pewnie z tego względu, że wiele późniejszych produkcji się na niej wzorowało, powielając rozwiązania). Dodatkowo skompresowanie fabuły do niecałych siedmiu godzin dało dość przykry obraz przedstawionego świata: ciągle wojna, śmierć, zniszczenie. Oglądając serię tv nie dotarła do mnie ta przytłaczająca i ponura atmosfera, ale rzeź - szczególnie w drugiej połowie trzeciego filmu - jest wręcz dołująca.

Choć może to wrażenie wynika też z faktu, że prawie natychmiast zacząłem oglądać Zeta Gundam. Tam sytuacja przedstawiona na początku jest drastycznie odmienna: sielanka, tętniąca życiem stacja, muskularni młodzieńcy zalecają się do atrakcyjnych dziewcząt. Choć w drugim epie zaczęło się to trochę sypać, to jeszcze daleko do atmosfery z 0079. Oczywiście dopiero zacząłem oglądać (4% serii) i to wszystko jeszcze się może zmienić. Niemniej to zluzowanie atmosfery powitałem z pewną radością i jestem dosyć zainteresowany obejrzeniem uznawanego za weselszego (i znacznie gorszego) ZZ Gundama. Zresztą w Z Gundam Char zamiast sadzić headshoty z uśmiechem na ustach używa na nieuzbrojonych wrogach broni obezwładniającej, co mnie lekko zdziwiło. I jeszcze jedno spostrzeżenie z odcinka drugiego: uderzał Bright razy kilka... :trollface:

PS Mocno się zdziwiłem, gdy w końcu dotarło do mnie, że te dzieciaki pokazane w openingu to wesoła gromadka z White Base, tylko starsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem niedawno ukończyłem oglądanie Zeta Gundam. Seria była drastycznie lepsza od 0079, choć jednak ponownie pobyt ekipy na Ziemi trochę się moim zdaniem przedłużał. Obecność Amuro, który jakoś nic specjalnego sobą nie zaprezentował (a nawet wręcz przeciwnie, musiał się "przebudzić", w czym pomogła mu młoda niewiasta), też temu fragmentowi nie pomogła. Ale wszystko, co działo się w kosmosie, było już naprawdę dobre, a miejscami naprawdę dobre - szczególnie od przybycia Haman w końcówce serii.

Główny bohater, Kamille, dużo bardziej przypadł mi do gustu niż Amuro. Owszem, na początku jest bardzo angsty, ale w trakcie serii dorósł, a przy okazji nie przesiąkł wojną i nie zaakceptował jej w pełni do końca. Nie powstrzymało go to od zdecydowanych akcji wtedy, kiedy były one niezbędne. Nie było też rozpaczy i uciekania po utracie osób, które stały mu się bliskie, a tego się spodziewałem.

Obowiązkowo należy wspomnieć o zakończeniu, które przede wszystkim hajpował mi jurom - aż przez to spodziewałem jeszcze większej rzezi, niż faktycznie nastąpiła.

Zgon Four nastąpił bardzo niespodziewanie, dopiero jak w następnym epie powiedzieli, że faktycznie nie żyje, to uwierzyłem. Zgon Rosamii był oczekiwany, podobnie Reccoi, gdy zdradziła i przeszła do Scirocco. Natomiast zasmuciła mnie zagłada statku Radish i kapitana Henkena, którzy wszyscy zginęli w bardzo naiwny i bardzo niepotrzebny sposób, bo PRZEZ KOBIETĘ. Zresztą i tak nie zdało się to na wiele, bo Emma też umarła od ran (przez chwilę myślałem, że z Reccoą zabiły się nawzajem, w tym samym momencie), co było drugim, dosyć niespodziewanym dla mnie zgonem. Generalnie bardzo blisko przejścia na ten świat byli Haman i Char (szczególnie ten drugi), ale o obydwojgu wiedziałem, że przeżyją - Haman pojawi się w ZZ, a Char w Char's Counterattack, poza tym żaden z Newtype'ów nie poczuł śmierci Chara.

Nie byłem pewien losu Kamille po finałowych scenach, można było się domyślać, że zginął od ataku Scirocco, a jego teksty o komecie to nie wiem, dusza próbująca ulecieć z kokpitu. Dopiero potem doczytałem, że skończył w śpiączce, pomimo tego, że sam posiadał olbrzymie zdolności newtype'owe i odstawił nawet jedną super-robotową akcję (to ze zbroją odbijającą pociski).

Ostatecznie wyszło zakończenie słodko-gorzkie, ale ze zdecydowanie przeważającą dozą goryczy - jasne, konflikt z Titansami się skończył, ale nadal pozostała Haman na horyzoncie, było wiele naprawdę ciężkich ofiar, a generalna głupota ludzi doprowadziła do dalszej dewastacji Ziemi

bomba atomowa

, zniszczenia/nadszarpnięcia części kolonii i generalnego nieszczęścia. Jest jeszcze mnóstwo aspektów, które można poruszać: brightslap (ile razy Kamille był bity przez różne postacie, to trudno zliczyć), rosnący potencjał Newtype'ów, determinacja pana Wonga, który nawet do Chara szczekał, w słusznej sprawie oczywiście... Miałem też zaskakująco (dla mnie) sporo zrozumienia dla Jerida, pewien respekt przed dzikością (i umiejętnościami) Yazana (

zdziwiło mnie, że przeżył

), a wybieranie na już defaultowo niestabilne emocjonalnie Cyber-Newtype'y samych kobiet wzbudziło moją wesołość.

W każdym razie Zeta Gundam był według mnie świetny, to klasyka, z którą warto się zapoznać, nawet jeśli masz jakiś uraz do "anime o mechach". To nie jest "anime o mechach", jak SRWOG: The Inspector, a anime o ludziach i ich uczestnictwie w konflikcie, który na dobrą sprawę nie ma większego sensu.

Następne w kolejce gundamowe anime to ZZ - wiem, że uważane jest za zdecydowanie gorsze od Zety i jakoś się na to psychicznie przygotowałem. Poza tym robię przerwę na oglądanie Nanohy, więc do tego czasu Zeta spokojnie "odejdzie w przeszłość" i powinienem dość spokojnie przetrwać ZZ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę wtrącić swoje trzy grosze, jako, że chyba można mnie określić fanem Gundamów (w każdym razie widziałem wszystko co animowane z Gundamów, poza częścią słabawych SD).

Ostatecznie wyszło zakończenie słodko-gorzkie, ale ze zdecydowanie przeważającą dozą goryczy - jasne, konflikt z Titansami się skończył, ale nadal pozostała Haman na horyzoncie, było wiele naprawdę ciężkich ofiar(...)

To prawda, zakończenie nie było zbyt pozytywne,

chociaż ostatecznie Kamille odzyskał sprawność umysłową w końcówce ZZ

. Za to też można lubić tą serię, w wielu nowszych próżno szukać tego typu zakończeń a main hero zazwyczaj jest "nietykalny". Polecam także (jeśli jeszcze ich nie widziałeś) zapoznać się z filmami z 2006 roku. Część wydarzeń zmieniono lub usunięto, wiele scen zrobiono na nowo (chociaż przeskoki pomiędzy nową a starą animacją trochę rażą) i co najważniejsze, otrzymujemy alternatywne zakończenie. Nieco bardziej pozytywne. Kilka kluczowych scen również miało nieco inny przebieg. W filmach nie ma też pewnego nudnego etapu z serii tv.

W każdym razie Zeta Gundam był według mnie świetny, to klasyka, z którą warto się zapoznać, nawet jeśli masz jakiś uraz do "anime o mechach". To nie jest "anime o mechach", jak SRWOG: The Inspector, a anime o ludziach i ich uczestnictwie w konflikcie, który na dobrą sprawę nie ma większego sensu.

Popieram, jeden z najlepszych Gundamów. Zdecydowanie przebija pierwszą serię w ogóle.

Następne w kolejce gundamowe anime to ZZ - wiem, że uważane jest za zdecydowanie gorsze od Zety i jakoś się na to psychicznie przygotowałem.

Gundam ZZ to seria bardzo nierówna. Mi seria za bardzo się nie podobała, aczkolwiek obejrzeć można. Początek seria ma słaby, akcja dopiero po 15 odcinku się rozkręca. Jeśli tylko uda się przeboleć fakt, że początkowi przeciwnicy zachowują się jak idioci, to można śmiało oglądać dalej. Główni bohaterowie to banda dzieciaków młodszych od Kamille i ich zachowanie bywało momentami irytujące... Serię oglądałem głównie ze względu na postać Haman Karn (której zresztą potencjał nie został do końca wykorzystany). W serii z kolei całkowicie nieobecni są Char i Amuro.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się złożyło, że niejako okoliczności popchnęły mnie ku obejrzeniu czegoś związanego z Gundamem a jako, że wielkim fanem nie jestem i chciałem zaoszczędzić czasu to wziąłem się za trylogię filmów, która całkiem elegancko streściła wydarzenia z całej serii ;] Dwa wrażenia na początek - "borze, jakie to brzydkie" oraz drugie - "Amuro, ty bucowaty kretynie". Prawdopodobnie nigdy w życiu nie zostałem zirytowany bardziej niż tą jedną postacią, która w ramach bucostwa i anty społeczności przebija nawet Shinjiego z Evangeliona a to już dla mnie spory wyczyn ;P Generalnie gościa nie lubiłem a kiedy dochodziło do pojedynków z wojskami Zionu to zawsze kibicowałem Charowi acz było wiadomo, że główny protagonista

nie kopnie w kalendarz

. To nie LOGH, że jego autorzy mają jaja ze stali. A co do grafiki... powiem tyle, naprawdę nie jestem typem gościa, który najpierw patrzy na fajerwerki a dopiero potem na resztę i doskonale wiedziałem, że stary tytuł nie ma fajerwerków aczkolwiek o ile wygląd mechów przeżyję (choć nie podobają mi się za bardzo) tak uważam, że postacie (a szczególnie ta trójka dzieciaków) to kicha jest -_-' Za nic nie mogłem się do nich przekonać, ale wraz z postępem akcji i walkami przestałem zwracać na to uwagę a te dwie godzinki razy trzy przeleciały ot tak. Co prawda czułem w paru momentach ewidentne streszczenia (chociażby

love story Mirai i tego pilota Core-Fightera co zginął podczas walki z jednym z bossów

... aż Dzień Niepodległości mi się przypomniał ;D), ale nie narzekam, bo najważniejsze potyczki i bitwy zostały pokazane, takoż postacie a podstawowa wiedza na temat uniwersum została dostarczona. Ode mnie 8/10, ale przysięgam, że Amuro ledwo zniosłem ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwietniu tego roku w końcu udało mi się obejrzeć do końca całą serię Gundam ZZ. Początek: bardzo ciężko było mi się przez to przebić, odcinki były nudne, a idiotyczne gagi były tak drastyczną odmianą po klimacie Zety, że prawie nie szło tego oglądać. Środek serii był już ciekawszy, a nawet zdarzały się momenty godne zapamiętania - za najlepszy fragment serii uważam odcinek z

colony drop i walką z Puru Zwei

. Potem też szło ciekawie i było kilka naprawdę niezłych akcji, z

Mashymre i Charą

na czele, ale finałowa walka mimo wszystko wydała mi się niemrawa i teraz nawet praktycznie jej nie pamiętam.

Serię uważam za umiarkowaną i nie chce mi się o niej rozpisywać, dość skutecznie też opóźniła moje oglądanie Gundamów - no ale teraz (gdy obejrzę Gunslinger Girl) nadszedł czas na Char's Counterattack, którego oglądanie powinno pójść bardzo sprawnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po krótkiej rewizycie MSG (tym razem doszedłem gdzieś po Jaburo, nie pamiętam już dokładnie) i rewatchu Stardust Memory (dat Dendrobium <3) naszła mnie dziwna ochota Mobile Slaps Corrections Gundam, erm, znaczy Zetę. Nie było zatem wyjścia - zajrzałem na crunchyroll i zacząłem oglądać. Z początku seria wywarła na mnie średnie wrażenie, będąc zbytnim klonem MSG, a na dodatek z nowej obsady poza Emmą nie było ciekawej postaci. Z biegiem czasu jednak parę charakterów się poprawiło, Kamila przestał(a) być bezczelnym klonem Amuro, skrzydłowy WBajeeny stał się fajniejszą postacią od swojego dowódcy... choć i tak nie zmieniło to faktu, że spośród Gundamów, jakie dotąd oglądałem, Zeta ma największe stężenie idiotów, wariatów (Beltorchika), mizoginistycznych stereotypów i ogólnie wybitnie wkurzających postaci (KATZ), tak że mimo usilnego kreowania dramy w końcówce, częściej myślałem "no wreszcie go/ją ubili", niż cokolwiek innego. Z drugiej strony, animacja była często zaskakująco dobra, designy maszyn zadowalające, zaś Sign of Zeta był kawałem świetnej, choć rzadko słyszanej muzyki. W ostatecznym rozrachunku, ósemka z punktami karnymi za irytującą obsadę i nadmierne stężenia lolevulz. Ulubione postacie - Amuro, Emma, Henken, Bright, Kamille, Four.

Skoro już Zetę skończyłem, nie było wyjścia, trzeba było się zrobić przerwę od anime i obejrzeć ZZ. Byłem doskonale świadom drastycznych różnic, więc nie uderzyły mnie tak bardzo, choć i tak początek był dość nużący i oscylujący między momentami faktycznie zabawnymi, a wywołującymi co najwyżej przewracanie oczami. Z czasem jednak seria spoważniała, do tego stopnia, że gdzieś w połowie stwierdziłem ze zdziwieniem, że lubię praktycznie całą główną obsadę - nie ma półgłówków w stylu Katza, Gundam team jest znacznie bardziej kompetentny od pilotów Zety (nawet wybitnie przestarzały Gundam Mk II potrafił namieszać), nawet większość adwesarzy (poza blond bachorem) dało się oglądać bez zgrzytania zębami. Nie obyło się co prawda bez pewnych zgrzytów (cały pustynny arc był słabawy), ale w ostatecznym rozrachunku IMO druga połowa ZZ była znacznie lepsza od drugiej połowy Zety. Jak dla mnie - 8/10, z punktami karnymi za początek i drobne zgrzyty tu i ówdzie.

CCA chyba sobie odpuszczę, następnym Gundamem, jakim obejrzę (kto wie, kiedy - pora chyba na małą przerwę), będzie albo Victory, albo Wing.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minęło trochę czasu i ostatecznie wybór padł na Mobile Suit Victory Gundam. Ogólnie uważam go za nieco nierówny tytuł... Z jednej strony, design Gundamów mi się podobał, tak samo jak (wreszcie) logiczna konkluzja - prawdziwie masowa produkcja (części do) Gundamów. Otóż Victory może nie jest delikatny, ale piloci nie mieli skrupułów przed poświęcaniem jego części dla uzyskania przewagi w bitwie, patrz chociażby akcje z bombardowaniem wrogich hangarów rozpędzonymi butami, i ostatecznie Usso tracący jedną lub więcej części swojej maszyny był widokiem równie powszednim, co ludzie trzaskający się po twarzy w Zecie. Gunblastery i Gun-EZ też były spoko. Z drugiej strony jednak, ani jedna maszyna Zanscare mi się nie spodobała. Od gadzich sensorów linii Shokew, po idiotyzmy mecha w oponach i całe statki na kółkach, designy maszyn wahały się między "brzydki" a "głupi". Jedyny ciekawy projekt - mobile armor Pippinidena - widziany był przez całe 30 sekund i nawet wystartować nie zdołał.

Gdy chodzi o postacie, również jest dość różnie. Samego Usso należy IMO zdecydowanie zaliczyć in plus, chłopak ma niespożyte pokłady kreatywności, jest inteligentny i nie ma skłonności do angstu. Marbet, Oliver (poza ostatnią akcją, ocb), Odelo, Suzy i dziadkowie to też interesujące charaktery. Shrike team tracący pilota dosłownie co odcinek szybko przestał wywoływać jakiekolwiek emocje. Z drugiej strony, Shakti i rodzina królewska (wiem), oraz ogólnie większość osób po stronie Zansacre poza może Fonse Kagatie sprawiało wrażenie co najmniej ułomnych umysłowo (królowa, Shakti), bądź gorzej (lolevulz Fuala, double evulz Katejina).

Na koniec słówko o finale - był wybitnie chaotyczny i nonsensowny, wszystko wybuchało wszędzie, Katejina dźgająca Uso w bok była wybitnie ocb, nawet jak na tę postać i w zasadzie jedyne, co mnie ruszyło, to śmierć Odela. Śmierć Cronicle natomiast była niemal zabawna, z tym jego "siostroooo"*ŁUP*.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...