Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Gundam

Polecane posty

- Shiru, tu są dane na temat reaktora, które są ci potrzebne. Poza tym informacje o systemach okrętu, zapasowe oprogramowanie, i różne informacje - powiedział Alex wyjmując zza pazuchy niewielki dysk. - Można je odtworzyć tylko w czytniku na mostku, w każdym innym dane zostaną natychmiast zniszczone.

W międzyczasie w hangarze pojawiły się dwa rosyjskie symulatory ćwiczebne.

- Niestety nie mieliśmy czasu przeprogramować ich do możliwości waszych maszyn. Mają tylko standardowe oprogramowanie Smoka i MIGa.

Po pół godzine ładowanie dobiegło końca.

- Cóż, od tej chwili okręt jest w waszych rękach. Jeszcze tylko jedna sprawa - tu Alex spojrzał niechętnie na Thomasa. - Wiedzieliśmy o twoich... skłonnościach i umiejętnościach, ale gdyby nie twoje miejsce w tej misji, zostałbyś natychmiast zabity za grzebanie w tajnych danych. Im mniej osób o czymś wie tym lepiej, a my mieliśmy powody, by jak najdłużej ukrywać przed wami tożsamość pozostałych pilotów, jak i projekty Gundamów. Przez sam fakt, że złamałeś nasze zabezpieczenia i dotarłeś do informacji naraziłeś misję. W trakcie gdy reszta przygotuje okręt do startu ty zrobisz dokładny raport jak to zrobiłeś, żebyśmy mogli usprawnić zabezpieczenia.

***

Trzy tygodnie później...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dałem sobie spokój z dalszą rozmową z Thomasem, to nie miało sensu. Przynajmniej wiadomo skąd miał informacje o Gundamach i o nas, nawet jeśli nie były do końca dokładne. Zaciekawiły mnie natomiast wprowadzone do hangaru symulatory.

- Cudeńka techniczne? Rozumiem, że Gundamów nie możemy ruszać jeśli misja nie będzie bezpośrednio zagrożona ? podszedłem do jednego z symulatorów ? MIG 111, od wieków na nim nie latałem. Przynajmniej wiem już, że w podróży zdecydowanie nie będzie mi się nudziło ? popatrzyłem z tęsknotą na symulator, niestety napłynęły również złe wspomnienia - Właśnie, Alex ? otrząsnąłem się i spojrzałem w jego stronę - prosiłbym też o dostarczenie mi najnowszych danych na temat uzbrojenia zarówno ZSRA jak i UNEA. Szczególnie myśliwców, nie chciałbym się niemile zaskoczyć w czasie misji.

Po wylocie większość czasu spędziłem na symulatorach. MIGiem zająłem się jedynie przez kilka pierwszych dni, w końcu i tak znałem go od podszewki, wystarczyło trochę przypomnienia. Dużo więcej czasu spędziłem na symulatorze Smoka. Nie byłem prawie w ogóle zapoznany z Uranosem a Smok był do niego najbardziej podobny. Pod koniec podróży czułem się już za wirtualnymi sterami zupełnie swobodnie. W chwilach wieczornych, przed snem, zapoznawałem się z dokumentacją dostarczoną mi przez Alexa. W końcu znajomość wroga to już połowa sukcesu.

W czasie wolnym nie stroniłem od towarzyszy podróży, co zresztą na tak małym statku nie byłoby zbyt proste. Zdarzały się dłuższe pogawędki na błahe tematy, starałem się jednak unikać rozmów na temat mojej przeszłości. To już nie był ich biznes.

W końcu, po trzech tygodniach, ?Gwiezdny Pył? prawie osiągnął punkt docelowy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem. Nagle trzy tygodnie wydało mi się strasznie krótkim okresem czasu. Później, gdy tylko miałem chwilę czasu, przysiadłem z moim PDA, przemyślałem i spisałem listę zadań do wykonania. Wyglądała ona tak:

1. NIE rozbić się Gwiezdnym Pyłem. Sterowanie.

2. Wykonać: zdalne sterowanie do pól Charona (zabezpieczyć).

3. System SI. CPU. (gdzie umieścić?)

4. Sprawa interfejsu chłopca z opaską.

5. Darkfield i Wavejammer.

Przejrzałem ponownie listę. Przy czwartym punkcie dodałem "przed snem kurs mitologii". Jeśli mam słuchać przemówień tego chłopaka, powinienem kojarzyć więcej niż co drugą metaforę. Oby w wirze walki skracał swoje wypowiedzi.

Pierwszy punkt nie będzie stanowił kłopotów. W razie czego mam kilka milionów kilometrów na odświeżenie pamięci.

Drugi punkt to też drobiazg; dwa serwa tu, przełącznik tam - nie miałem najmniejszego zamiaru podpinać sterowania bezpośrednio do obwodów, paranoja czasem ratuje życie - i gotowe.

Trzeci punkt będzie mocno uzależniony od współpracy z hakerem. Lepiej żeby przykrócił te swoje zapędy; na wiele innym pozwalam, ale i moja cierpliwość ma granice.

Interfejs... Na oko nie powinno być problemów, ale doświadczenie mówi mi że prawie na pewno będą poważne różnice protokołów, standardów, złącz... Zobaczy się.

No i punkt ostatni; nie sądziłem abym przy tylu zajęciach zdołał cokolwiek zrobić w tej sprawie, zawsze jednak mogę poślęczeć nad planami...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy tydzień, 18:53:09. Piątek.

Dzisiaj przypomniała mi się sytuacja z Alexem. Skąd skubany miał informacje o tym, że grzebałem w tajnych aktach? Przecież wiem dokładnie, że zacierałem swoje ślady. A ten system był dziurawy jak cholera. A do tego, połączenia przez piętnaście komputerów nie da się namierzyć w 30 min. Tak mógł zrobić tylko mój kolega z Mateczki Rosji. Ten to miał, kurde, łeb do tego. Ale on przecież nie żyje. Widziałem, jak umarł w akcji. Stare czasy.

Oczywiście, oddałem raport Alexowi. Właściwie, nie raport. Log z całej akcji. Niech się męczą jego informatycy, skoro znaleźli mnie. Niech trochę pomyślą, jak to zrobiłem.

W międzyczasie poświęcałem cały swój czas na Natalie i ten ich system bojowy. Jak na razie, czekałem na specyfikację tych komputerów, abym miał na czym to SI postawić. A program do mechów był już prawie gotowy, teraz podłączę go do tych symulatorów na statku, zobaczymy jak na to zareagują inni. Takie beta-testy sobie zrobię.

W drodze do symulatorów spotkałem Vina. Siedział i robił coś na swoim PDA.

- Cześć, Vin. Słuchaj, kiedy w końcu skonfigurujesz mi server pod Natalie, bo jak na razie, to nie mam na czym alfy postawić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Machnąłem ręką z lekkim zniecierpliwieniem.

- Jutro.

Tyle do zrobienia... Jeśli jednak szybko się z tym nie uporam, to pewnie będzie mi suszył głowę do skutku. Wezmę sobie zapasowe części, bez których mogę się w najbliższym czasie obejść, takie jak niektóre procki (te są do wymiany chyba tylko po wielkiej katastrofie) i zmontuję to w rozsądnych rozmiarów sieć. Kiedy Thomas skończy się bawić alfą, pomyślę nad integracją z instrumentami pokładowymi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jutro". Dobra, to jeszcze chwilkę poczekam.

Tymczasem, skierowałem się do symulatorów. Zaimplementowałem nową opcję, zobaczymy jak podziała. Mam nadzieję, że te symulatory są naprawdę realistyczne.

Już miałem odejść, gdy do głowy przyszedł mi nowy pomysł. Zatrzymałem się, wziąłem kartkę, napisałem na niej "Beta testy nowego systemu. Wszelkie nieprawidłowości zgłaszać

-Thomas".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemia... tak wielka... obserwowana z kolonii jest niczym więcej jak niewielkim pyłkiem, drobnym światełkiem, niewiele znaczącym, jednym spośród milionów innych. Czasami tak niewiele brakuje by uwierzyć, iż psotne dziecko może zawrzeć je w swej dłoni, ukryć jego blask, schować na zawsze w swej skrytce, wraz z szklanymi kulkami i ołowianymi figurkami. Niczym potężny tytan drobnym ruchem dłoni gasząc i zapalając niebiańskie latarnie. Jednakże teraz, samotnie wpatrując się w ową gigantyczną masę skał, w błękitnego giganta, który przytłacza mnie samą swą obecnością, pośród zachwytu nad pięknem rozpościerającego się przed mymi oczyma widoku... wyczuwam tkwiącą we mnie gorycz, kontrastującą z ciszą wszechświata, przepełniającą mnie, palącą i pozostawiającą uczucie pustki. Wyciągam swój miecz i ustawiam jego ostrze przed sobą. Widzę jak dzieli błękitną planetę, na której obliczu nawet stąd widać ślady niszczycielskiego konfliktu. Czuję jak narasta we mnie nowe pragnienie - by niczym mityczny bóg, przedpotopowy gigant, móc swym ostrzem strzaskać to miejsce, rozbić owe jaśniejące światłem i wodą oblicze na proch i zetrzeć ową Pandorę z pamięci wszechświata. Myśli kotłujące się w mej głowie... przeklęte... potępione miejsce... odebrałaś mi wszystkich, których kochałem... nienawidzę cię!

Odwracam się od tego widoku, nim schowam swój miecz, ostrożnie kaleczę się jego czubkiem w palec i pozwalam by kropla mej krwi spłynęła po ostrzu. Szybkim krokiem przechodzę na przeciwległą część statku, starając się zostawić owo druzgocące uczucie za sobą.

***

Zatem wzlecieliśmy na naszych skrzydłach w domenę bogów. Przy najbliższej sposobności udałem się do swej kwatery by rozpakować te kilka prywatnych rzeczy, jakie zezwolono mi zabrać ze sobą. Siedzę na koi, ostrożnie trzymając w dłoniach oprawione zdjęcie. Delikatnie ujmując ów drogocenny przedmiot, czuję jak do mych oczu napływają łzy. Wciąż pamiętam ów dzień, przed pięcioma laty, gdy wykonano to zdjęcie? wciąż żałuję, iż nie wiedziałem, że była to ostatnia chwila by z nimi porozmawiać. Ostrożnie odkładam zdjęcie i biorę do rąk ciężki zbiór poezji. Otwieram grubą księgę w miejscu zaznaczonym zakładką z wyhaftowanymi kwiatami wiśni? powiedziałaś wtedy, że szybko do mnie wrócisz? lecz teraz to ja udaję się do ciebie.

Otrząsam się z przygnębiających rozmyślań i kończę wypakowywać swoje rzeczy. Następnie wychodzę ze swej kwatery. Poezja będzie jedynie drobnym urozmaiceniem, a nadchodzące godziny należy poświęcić starannym przygotowaniom.

***

Cios, blok, unik, podcięcie? przechwyt, rzut, odskok? każdy element wykonywany dokładnie, powoli i starannie. Każdy ruch płynnie przechodzi w kolejny, niczym następujące po sobie fale wody. W jakiś sposób obecność otaczających mnie metalowych tytanów uspokaja mnie. Ich pełne majestatu sylwetki górujące nade mną niczym posągi antycznych monarchów. Czasem można nawet zapomnieć, iż owe mechy zostały stworzone by być potężną bronią. Odgłos otwierających się drzwi hangaru na krótką chwilę przerywa me skupienie. Doskonaląc kolejne techniki, kątem oka widzę rudowłosego młodzieńca ? być może nawet mego rówieśnika ? imieniem Shiru, kierującego się w głąb pomieszczenia. Nie przerywając treningu wykonuję półobrót i wyprowadzam serię uderzeń pięściami. Me skupienie przerywają jednak niespodzianie wypowiedziane słowa:

- Wiliam, dobrze pamiętam? Może przyda ci się partner do sparringu?

Odwracam twarz i spoglądam w piwne oczy rudowłosego chłopaka. Uśmiecham się lekko i zwracając się w jego stronę odpowiadam:

- zaszczytem będzie doskonalić sztukę dawnych mistrzów z osobą rozumiejącą jej głębię i piękno.

Mój sensei zawsze powtarzał mi, iż chcąc zrozumieć czym jest sztuka walki, powinienem być niczym woda. Nawet najsilniejszy cios nie stanowi zagrożenia, jeżeli nie zostanie odpowiednio wyprowadzony, pozostając w harmonii z resztą ciała. Woda pochłonie siłę takiego ciosu, jego energia rozejdzie się wokół tworząc fale, które z łatwością przewrócą zadającego cios na kryjące się w głębinach skały. Ów chłopak, Shiru, jest znakomitym partnerem, panującym nad swym ciałem i dobrze znającym sztuki walki. Co jakiś czas któryś z nas ląduje na ziemi, lecz walka jest bardzo wyrównana. Jednak nie chodzi o zwycięstwo, liczy się możliwość zdobycia doświadczenia i lepszego opanowania używanych technik. Po około godzinie przerywamy pojedynek, ocierając pot z czoła zwracam się do mego rówieśnika:

- dziękuję za wspaniałą walkę, jeżeli zechcesz ponownie się ze mną zmierzyć, szukaj mnie w tym miejscu każdego poranka.

Następnie zabieram swe rzeczy i opuszczam hangar.

***

Bezsenna noc spędzana przy dostarczonych przez Alexa symulatorach. To moja pierwsza podróż pośród gwiazd i najwyraźniej me ciało oraz umysł muszą jeszcze przezwyciężyć związaną z tym ekscytację , a także przyzwyczaić się do warunków panujących podczas lotu. W przestrzeni ciężko używać klasycznych określeń takich jak ?świt? czy ?wieczór?, jednak nie mam zamiaru z nich rezygnować. Cierpliwie programuję polecenia, które mają zmusić oba symulatory do określenia sytuacji, w jakich dany myśliwiec straci sterowność, bądź też innych manewrów, których wykonanie jest niemożliwe lub wiąże się z utratą panowania nad myśliwcem. Na mej twarzy pojawia się uśmiech, gdy program realizuje zadane polecenia, a po chwili na dysk zgrywane są potrzebne mi informacje. Teraz tylko muszę je przeanalizować, skonfrontować z parametrami technicznymi obu myśliwców i przy pomocy mego wszczepu precyzyjnie określić jaki manewr będzie w warunkach bojowych niewykonalny dla wrogiego myśliwca. Zdaję sobie sprawę, iż nie jest to wiele, ale owa żmudna procedura w ograniczonym zakresie poprawi moją celność w walce z fabrycznymi modelami Migów i Smoków. Nawet najmniejsza przewaga, jeżeli wykorzystać ją we właściwy sposób, może zapewnić zwycięstwo i ograniczyć poniesione straty.

***

Projektanci Odina powiedzieli mi kiedyś, że możliwości Sleipnira mimo odmiennej geometrii skrzydeł są porównywalne z tymi charakteryzującymi myśliwiec MIG 111. Wątpię, by Alex dostarczył te symulatory dla zapewnienia nam rozrywki. Po zakończeniu analizy uzyskanych danych, zdając sobie sprawę, iż nie posiadam zbyt wiele doświadczenia w pilotowaniu myśliwca, staram się nadrobić zaległości na symulatorze. Początkowo szło mi fatalnie, odmienny system sterowania, a także niemożność skutecznego wykorzystywania wszczepu owocowały częstym rozbijaniem się o grunt bądź zostawaniem zestrzelonym. Trenujący na sąsiedniej maszynie mężczyzna widząc moje nieudolne wysiłki okazyjnie kiwał tylko z dezaprobatą głową. Na szczęście po kilku dniach Mimir zgromadził dość informacji by nader precyzyjnie przeliczać perspektywę i określać odległości pomiędzy obiektami wyświetlanymi na ekranie, a sam poznałem wyposażenie myśliwca na tyle by opanować lot, a nawet móc podjąć walkę z innymi myśliwcami, chociaż wciąż nie czułem się pewnie za sterami.

Jedenastego dnia podróży, kiedy Ryan zasiada w swym symulatorze, mówię do niego wskazując na pozostawioną przy symulatorach notkę:

- Thomas wykonał modyfikację, którą połączył oba symulatory i wprowadził pierwszą wersję swego systemu. Skoro jesteśmy jedynymi wojownikami zdolnymi walczyć w przestworzach, to winniśmy nauczyć się ze sobą współpracować, a zarazem przetestować nowy system.

- Widzę, że radzisz sobie coraz lepiej ? odpowiada patrząc na mnie w sposób, jaki mogę chyba zinterpretować jako wyrażający uznanie ? Czemu wcześniej było tak fatalnie?

Niespodziewane pytanie sprawia, że mimo wolnie zaciskam pięści. Nigdy nie przepadałem za rozmowami na temat mej przeszłości.

- temat ów nie należy do tych, które pragnąłbym roztrząsać ? mówię ostrożnie, wyczuwalnie ochładzając ton mej wypowiedzi - zakończmy go stwierdzeniem, iż większość ludzi błędnie uważa, że spoglądanie na świat jednym okiem nie różni się od patrzenia obojgiem oczu.

- OK. Koniec tematu. Jak chcesz poćwiczyć? Walka przeciw komputerowi czy może mały pojedynek?

- sądzę, iż powinniśmy skoncentrować się na wspólnej walce przeciwko przeważającym siłom przeciwnika. Prawdopodobnie z takimi sytuacjami będziemy mieć do czynienia po wkroczeniu do domeny Aresa. Jeżeli nie będziemy potrafili właściwie zgrać w czasie naszych działań, możemy narazić powodzenie misji i bezpieczeństwo naszych towarzyszy.

- Domena Aresa? Chyba ciągle cię rozumiem, ale nie wiem ile jeszcze dam radę pojąć ? mężczyzna uśmiecha się i odpala papierosa po czym kontynuuje - OK, William, co powiesz na rundkę My kontra eskadra Aniołów? Tak na rozgrzewkę ? kończąc swą wypowiedź Ryan zaciąga się papierosem, strzela kostkami w obu dłoniach i odpala symulator.

- dobrze więc - uruchamiam własną maszynę - jako, że jedynym orężem mego myśliwca są lance laserowe, to podczas symulacji będę korzystał jedynie z działek, w które wyposażony jest MIG.

Wynik pierwszej wspólnej walki nie napawa optymizmem. Mimo, iż dzięki prawidłowo działającemu wszczepowi byłem w stanie oddać kilka precyzyjnych strzałów, a Ryan okazał się być znakomitym pilotem, to z powodu braku dostatecznej współpracy zostaliśmy pokonani. Zdaję sobie sprawę, iż systemy celownicze Odina w realnej walce pozwoliłyby mi szybciej namierzać cele i lepiej unikać ich ostrzału, ale nie zmienia to wyniku symulowanego starcia. Mój myśliwiec został zniszczony, gdy próbowałem namierzyć kolejnego przeciwnika dysponującego zwrotnością znacznie przekraczającą możliwości pilotowanej przeze mnie maszyny, a niedługo potem Ryan uległ zmasowanemu atakowi wrogich myśliwców.

Ryan prostuje się w fotelu pilota i mówi spokojnie:

- Tak jak się spodziewałem, musimy jeszcze trochę razem polatać - wyciąga w moją stronę paczkę, proponując mi papierosa - Palisz?

Kręcę przecząco głową odpowiadając:

- nie, miałem już dość problemów ze zdrowiem by chcieć wpędzać się w kolejne ? gdy kończę mówić przypominam sobie jedną rzecz, która wcześniej mi umknęła - czy Alex dostarczył ci te informacje, o które prosiłeś? Jeśli tak, to mógłbym poprosić o ich kopię?

- Jasne. Przypomnij mi po tym jak skończymy trening, skopiuję ci je. ? odpowiada z uśmiechem - A teraz chyba czas wrócić do naszych zmagań z Aniołami. Są trudniejszym przeciwnikiem niż by się wydawało.

- rozumiem. Na co powinienem zwracać szczególną uwagę?

- Pamiętaj o jednym: twój mech prawdopodobnie nigdy nie będzie zwinniejszy niż Anioł. Nie ma pilota - nie ma przeciążeń, mogą wykonać manewry, po których tobie wnętrzności wypłyną uchem. Jednak to tylko komputer, wykonuje ustalone schematy. Jeśli się ich nauczysz - zdobędziesz przewagę. Tylko pamiętaj o jednym ? spogląda na mnie uważnie - schematy można zmodyfikować. Więc musisz być też czujny i kreatywny. Przynajmniej jeśli nie chcesz, żeby odstrzelili ci tyłek.

Kiwam potakująco głową, po czym ponownie zasiadam do symulacji. Z początku starcia nie różnią się wynikiem od pierwszej potyczki, jednak pod koniec dnia można zauważyć już pewną poprawę. Udając się do swej kwatery wstępuję na chwilę by skopiować posiadane przez Ryana informacje. W wolnym czasie będę je musiał także przejrzeć. Zabieram także zapis operacji wykonywanych przez program opracowany przez Thomasa i nanosząc kilka komentarzy przekazuję go programiście.

Z każdym kolejnym dniem współpraca z Ryanem układa się coraz lepiej i zaczynamy rozumieć własne słabości i zalety. Co więcej umiemy je wykorzystać by zdobyć przewagę nad komputerowym przeciwnikiem. Dzięki radom doświadczonego żołnierza potrafię lepiej odnaleźć się na symulowanym polu bitwy, a jego doświadczenie taktyczne pozwala na skuteczne wykorzystanie celności , którą zapewnia mi mój wszczep. Gdy kończymy wspólne ćwiczenia zabieram dane dotyczące pracy programu tworzonego przez Thomasa i przekazuję mu je wraz z własnymi sugestiami i komentarzami. Pod koniec podróży czuję się już dosyć pewnie za sterami wirtualnego myśliwca i chociaż wciąż nie jestem tak dobrym pilotem jak Ryan, to jestem w stanie wykonać kilka skomplikowanych manewrów, czy wyprowadzić myśliwiec z niebezpiecznej sytuacji. Mam tylko nadzieję, iż inżynierowie mówili prawdę i cały ten trud da wymierny rezultat gdy zasiądę za sterami Sleipnira.

***

?(?)Patrzę, niby przez nagły w mej ślepocie wyłom, A światy roziskrzone - zaledwo na mgnienie, Odsłaniają mym oczom, jak nieba mogiłom, Dalekie, zatajone w srebrze ukwiecenie. (?)?

Więc odwróciłem swe oblicze od przeklętej planety. Uciekłem od niej, tak daleko ? jak tylko było dla mnie możliwym. Lecz nawet teraz, podziwiając blask odległych światów, czuję jej wołanie. Niczym pradawny zew wzburzający krew w mych żyłach. Ziemia, którą znałem przez większość swego życia, to ojczyzna wielkich poetów, pisarzy, kompozytorów, to miejsce gdzie przychodzili na świat legendarni bohaterowie. Dopiero teraz, widząc jeszcze nie zasklepione rany zadane tej błękitnej planecie podczas ostatniej wojny, uświadomiłem sobie coś, co powinienem zrozumieć już kilka lat temu ? nie będę w stanie pokochać tego miejsca. Zdaję sobie sprawę, iż gdy wylądujemy będzie już tylko gorzej i być może zacznę gardzić ludźmi, którzy byli zdolni tak łatwo wszcząć ostatnią wojnę. W miarę jak napływają do mnie wspomnienia ostatnich tygodni uspokajam się. W tym czasie mogłem nieco lepiej poznać załogę czy to podczas wykonywania codziennych obowiązków, czy to przez służenie pomocą w podejmowanych przez nich zadaniach, czy też w trakcie wspólnego treningu. Mam tylko nadzieję, że przygotowania jakie podjąłem podczas tych trzech tygodni okażą się wystarczające.

Odwracam się powoli od oglądanego widoku i udaję się na mostek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrawszy dysk od Alexa ruszyłem czym prędzej na mostek, aby przejrzeć dane na temat reaktora... a także innych systemów statku. Zajęło mi to dużo czasu, ale teraz znam chyba wszystkie informacje dotyczące naszego transportowca. Przede wszystkim te, dotyczące systemów defensywno-ofensywnych. Przyda się, kiedy będę musiał aktywnie bronić okrętu...

Następnych kilka dni spędziłem przy Gallancie modernizując jego systemy bezpieczeństwa. Przede wszystkim upewniłem się, że jestem jedynym, który może do niego wejść. Dodałem jeszcze blokady wewnątrz kokpitu. Nawet, jeśli ktoś zhakuje wejście do jednostki, to jeszcze będzie musiał sobie poradzić z komputerem głównym, albo Gallant zwyczajnie nie ruszy. Poza tym muszę jeszcze dopilnować, by wszyscy rozumieli jedno. Gallanta pilotuję tylko ja i tylko ja mogę umieć go pilotować. Następne prace, jakie przy nim wykonam będą zabezpieczeniem tego, że jeśli zginę, to zabiorę sekrety o tej jednostce do grobu. Otulenie rdzenia kilogramami materiałów wybuchowych jednak nie wydaje się dobrym pomysłem. Muszę wymyślić coś bardziej... subtelnego...

Owe myślenie podczas kilku drobniejszych prac związanych z kalibracją dział pozytronowych pod reaktor statku zostało przerwane przez jedynego osobnika, którego nazwać mógłbym rówieśnikiem. Zauważyłem go, kiedy akurat wracałem z mostka po wyciągnięciu odpowiednich danych z komputera. Trenował sztuki walki samotnie pośród Gundamów. Myślałem tylko chwilkę. Po skalibrowaniu dział, co zajęło tylko kilka minut nawiasem mówiąc, podszedłem do niego pytając:

- Wiliam, dobrze pamiętam? Może przyda ci się partner do sparringu?

Ten odwrócił się i z lekkim uśmiechem odpowiedział:

- Zaszczytem będzie doskonalić sztukę dawnych mistrzów z osobą rozumiejącą jej głębię i piękno.

Od dawna nie trenowałem. Prawdę mówiąc przygotowany byłem na niezłe manto. Z resztą nieistotne było, kto tu kogo będzie bił. Zawsze lubiłem pojedynki. Było w nich coś... pięknego. Poza tym drobne odświeżenie moich umiejętności na tym polu może się przydać później, jak już będziemy walczyć o wolność kolonii.

Po skończonym sparringu pożegnał się ze mną wyrażając chęć na kolejne pojedynki w przyszłości. Ja zaś wróciłem do pracy nad Gallantem, a potem zająłem się systemami defensywnymi okrętu. Poznać ich dokładne działanie i może dokonać parę usprawnień tu i ówdzie...

Wszystko w ramach oczekiwania, aż wreszcie coś się wydarzy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemia. Najpierw punkt światła nieodróżnialny od niezliczonej ilości innych punkcików. Potem mała kulka widoczna z mostka. Teraz wypełnia niemal całą szybę. Pięciu ludzi siedzi na mostku. Rozpoczęła się ostatnia faza podróży, finał pierwszej misji. Teraz trzy tygodnie wydają się zaledwie mgnieniem oka. Żaden z nich nie zrobił tyle ile chciał, szczególnie Thomas.

O ile "system analizy pola bitwy" został niemal ukończony, a jego przydatność potwierdzona w trakcie symulacji, o tyle Natalie póki co niewiele potrafi. Głównie dlatego, że programista zajął się animacjami i syntezą głosu zamiast funkcjonalnością.

Dużo lepsze wyniki uzyskał Vin, ale też nie stawiał sobie tak ambitnych zadań. Zdalne sterowanie polami działa, a kilka "zabawek", które postanowił zbudować albo są na ukończeniu albo zostały ukończone. Przede wszystkim jednak opanował sterowanie okrętem.

Shiru tymczasem dokonał różnych drobnych modyfikacji w Gallancie i zapoznał się z systemami obronnymi Gwiezdnego Pyłu. Póki co jednak nie wymyślił "dobrego" i "bezpiecznego" sposobu wykonania autodestrukcji.

Wiliam i Ryan również nie próżnowali i całkiem nieźle zgrali się w trakcie symulowanych walk. Wciąż jednak nie wygrywają za każdym razem. Obaj mają nadzieję, że gdy wreszcie staną do prawdziwej walki przewaga technologiczna Gundamów pozwoli im przetrwać.

- Wzywa nas Baza Księżycowa. Żądają wysłania manifestu okrętowego i proszą o przygotowanie się do rutynowych skanów.

Do osiągnięcia atmosfery ziemskiej pozostało 15 minut.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natychmiast pochyliłem się nad konsolą komunikacyjną.

- Dobrze, że nie wywołują nas jeszcze. Suchymi informacjami łatwiej ich zwiedziemy. Trzeba tylko wysłać im to, czego chcą i nic więcej. Jeśli dobrze pójdzie, to za kilkadziesiąt minut będziemy na powierzchni.

Niestety nie mogłem oprzeć się przeczuciu, że coś pójdzie nie tak... jak zawsze z resztą.

- Jakby nas wywołali, to ja spróbuję z nimi porozmawiać. Najlepiej będzie załatwić to bez rozlewu krwi. A teraz niech ktoś z techników weźmie konsolę i przekaże im, czego chcą. Vin, weźmiesz się za to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skany.... - mruknąłem pod nosem, ale każda chwila się przyda, więc podszedłem i wysłałem manifest. Odwróciłem się do nich. Jeśli nie czują tego, zaraz się zdziwią. Pstryknąłem palcami.

- To już. Zajmijcie miejsca. Thomas, ostrzał z mostka. Gdy tylko zaczną skan nawieję w atmosferę, ale może być ostro. Jeśli Natalie potrafi, niech daje mi informacje o ostrzale.

Siadłem za sterami. Pola Charona będę uruchamiał w zależności od potrzeb. Rozprostowałem palce i zacisnąłem je na sterach. To będzie bardzo ostra jazda, ale nie mam zamiaru popuszczać. Oby dzieciaki wytrzymały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaczekajcie! - zawołałem - Przecież Gundamy są ekranowane! Pamiętacie słowa Alexa? Istnieje szansa, że nic nie wykryją, a jeśli już teraz zaczniemy wiać, to mamy gwarantowany pościg - odetchnąłem - Trzymaj nas na kursie. W razie jakichkolwiek podejrzeń najpierw nas pewnie wywołają i zażądają wyjaśnień. Wtedy gotuj się do ucieczki, na razie jednak nie grajmy od razu w otwarte karty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ...Roger.

Cholera, faktycznie przed startem Alex coś wspomniał mimochodem, a ja osłonom więcej się nie przyjrzałem. Gdybym nie trzymał sterów, palnąłbym się dłonią w czoło. Stare, wojenne nawyki... stare nawyki. Za dużo dzikich rajdów na starym sprzęcie i unikania katastrofy o włos...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie panowie, Shiru ma rację. Statek jest ekranowany i najpewniej skan nic nie pokaże. Poczekajmy na ich reakcję na dane, które przesłałeś. Nie zapomnij też zgłosić awarii silników przy schodzeniu z orbity. W końcu nie chcemy polecieć do Japonii.

Po tych słowach podparłem brodę rękoma i czekałem na odpowiedź UNEA. Oby kody, które dał nam Alex były wciąż poprawne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Szto? To mam robić ten ostrzał z mostka, czy nie? Bo to są nie żarty...

Usłyszawszy słowa Vina, czy Natalie, moja luba potrafi, zamyśliłem się. Korzystając z protokołu Aquinas, spytałem:

-Hej Natalie.

-Hej Thomas, co tam u Ciebie?

Przesłała mi całusa, hah, nie da się zaprzeczyć, szybko się uczy. Zresztą, cały czas pracowałem nad animacjami i syntezą głosu, i uważam, że efekt jest udany.

-Wszystko ok. Dajemy jakoś radę. Słuchaj, potrafiłabyś podłączyć się do zespołu tarcz statku i informować Vina o ostrzale?

-Nie mogę znaleźć użytkownika Vin.

-Co?

-Nie mogę znaleźć takiego użytkownika. Nie ma on zaimplementowanego protokołu, jest niezgodny z moim interfejsem.

-A, szlag z tym, a z naszym systemem komunikacji masz połączenie?

-Sprawdzam... Tak. Połączyć?

-Tak, wysyłaj informacje o trafieniu poprzez maskę "Vin, rodzaj trafienia, gdzie zadane, stan tarcz". Jeżeli Vin poprosi, żebyś się zamknęła, ustaw głośność słów do poziomu zero. Jeżeli będzie chciał zmienić maskę, ma uprawnienia. Wykonać.

-Zapisuję... Polecenie zostanie zrealizowane w najbliższym dostępnym momencie, czyli teraz.

Hah, ciekawi mnie, czy Vin da radę się skupić przy jej głosie. To będzie ciekawe.

-Vin! Natalie mówi, że da radę. Będzie Cię informowała przez system naszej komunikacji. Jest Twoja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem dobiegł końca czas dany nam na ostateczne przygotowania. Teraz będziemy jedynie z każdą chwilą głębiej zanurzać się w czeluście piekielne. Jeżeli wydarzenia przybiorą najbardziej optymistyczny obrót, moje zadanie na mostku sprowadzi się do uważania by nie zderzyć się z innym statkiem, co samo w sobie byłoby nader małe prawdopodobne. Tyle, że ta planeta jest przeklęta i prawdopodobnie zażąda ofiary nim pozwoli obcym wkroczyć do jej dziedziny. Uważnie obserwuję mapę tego sektora przestrzeni i analizuję dostarczane przez systemy statku informacje dotyczące znajdujących się tutaj obiektów i ruchów wrogiej floty. Zarazem, nie odrywając wzroku od napływających danych, zwracam się do dowódcy:

- Ryan, jeżeli informacje dostarczone nam przez Alexa są dokładne, to ta baza posiada wystarczającą siłę ognia by w mgnieniu oka wysłać nas do Tartaru. Wydanie rozkazów należy do ciebie. Gdyby Fortuna nie obdarzyła nas dzisiaj łaską, to proponuję byś, nim wystartujemy, wyznaczył miejsce, w którym się zbierzemy.

Nie znam detali dotyczących obowiązujących w UNEA procedur kontrolnych, ale jeżeli trafimy na nadgorliwego urzędnika, to wydaje się prawdopodobne, iż zechce osobiście sprawdzić ładunek albo przynajmniej wyśle kursem przechwytującym kilka myśliwców by sprawdzić jak zareagujemy. Jeżeli zostaniemy zdemaskowani, to najpewniej zostaniemy zmuszeni do wejścia w atmosferę osobno i dotarcia do wyznaczonego miejsca spotkania na własną rękę. O ile wszyscy przeżyjemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zakładasz więc, że wszystkie mechy przetrwają wejście w atmosferę? Mamy o tym jakieś informacje? Jeśli założymy, że coś pójdzie źle i będziemy musieli opuścić transportowiec wtedy kierujcie się do miejsca wyznaczonego przez Alexa. Miejmy jednak nadzieję, że nasi zwierzchnicy zrobili wszystko by ?Gwiezdny Pył? bezpiecznie dostarczył nas na Ziemię. A teraz czekajmy na efekty skanu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skan zakończony. Nie wykryto nic niezgodnego z manifestem. Możecie kontynuować - dobiegło z głośnika.

Pozwoliliście sobie na chwilę ulgi. 12 minut do wejścia w atmosferę.

- "Gwiezdny pył", zostaliście wylosowani do pełnej kontroli - odezwał się nowy głos. - Przygotujcie się na przyjęcie na pokład kontrolerów.

Na ekranie pokazującym wrogie floty dostrzegacie, że cztery punkciki oderwały się od reszty formacji. Skan wskazuje na niewielki pojazd transportowy ochraniany przez trzy Archanioły. Szybko się zbliżają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- K****, już gorzej być nie mogło! - zakląłem na głos, tak jednak, by nie słyszała kontrola - W tej chwili nic już nie da się zrobić, nawet jeśli powiemy jakąś głupotę w stylu "śpieszy się nam, nie możemy mieć kontroli". Mamy dwa wyjścia - zwracam się do wszystkich - Albo zwiewamy "Gwiezdnym Pyłem" albo wskakujemy do mechów i nimi staramy się dobić do wyznaczonego miejsca. Co o tym myślicie? Tylko szybko, dolecenie do nas nie zajmie im dużo czasu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Trzy Archanioły? Muszą mocno się spodziewać komplikacji... - mówię nie uaktywniając konsoli - Spróbuję... wszyscy na stanowiska, bo pewnie i tak się nie uda. Utrzymujcie stałą prędkość. Jeśli się nie uda, to pełna moc silników i odpieramy ich atak w gundamach. Przed wejściem w atmosferę niech ktoś z pokładu da sygnał, żeby wszyscy niemogący wejść w nią w mechu wrócili na pokład.

To mówiąc siadam do konsoli komunikacyjnej i zakładam słuchawki z mikrofonem. Zaczynam przekaz.

- Do jednostki przeszukującej, tu Gwiezdny Pył. Melduję o awarii generatora. Systemy podtrzymywania życia na poziomach ładowni i doków wyłączone dla oszczędności energii. Możliwy wyciek szkodliwych substancji chłodniczych z pomieszczenia z generatorem. Poszycie szczelne. Termin przekazania dostawy upływa za kilka godzin. Prosimy o przeszukanie pokładów w atmosferze, po zakończeniu naszego kursu w miejscu przeznaczenia. Odbiór.

Mogłem zawsze podziałać na ambicję kapitana tej grupki, ale wątpię, żeby dało radę... za dużo ich. Pewnie bałby się potem plotek... albo donosu.

W każdym razie wyłączając przekaz dźwiękowy dałem sygnał reszcie, żeby już była gotowa do walki... Sam będę musiał popędzić do Gallanta jak błyskawica.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu wiedziałem...

Przygotowałem zdalne sterowanie polami tak, aby przełączać je jak najszybciej, uruchomiłem odpowiednie systemy Charona (na razie nie włączając jednak żadnych pól), usadowiłem się wygodniej w fotelu.

Jestem gotów do ostrego szarżowania. W razie czego zrobię tak, jak mówił Shiru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doprawdy, ten dzień z każdą chwilą staje się coraz gorszy. Skoro wolą Tyche nie było obdarzyć nas swym błogosławieństwem, zmuszeni będziemy sami uszczknąć odrobinę dobrego losu z jej pucharu.

- Cztery minuty do nawiązania kontaktu z wrogiem przy zachowaniu obecnego kursu - podaję załodze do wiadomości wynik przeprowadzonych naprędce obliczeń, zarazem z coraz większą desperacją analizując dostępne informacje. Chwilę potem w akcie bezsilnej złości uderzam pięścią w podłokietnik fotela. Bogini szczęścia winna rozciągnąć swój patronat na domy negocjowalnego afektu.

- Gdy dojdzie do walki to, nawet jeżeli odniesiemy zwycięstwo w pierwszym starciu, na około sześćdziesiąt sekund przed wejściem w atmosferę, zostaniemy przechwyceni przez znajdujące się w tym rejonie siły wroga. Podanie dokładnego wyniku nie jest możliwe, lecz uznaję opóźnienie pościgu głównych sił o sto dwadzieścia sekund za nieosiągalną wartość zapewnionego bezpieczeństwa. Liczy się każda sekunda o jaką opóźnimy pościg. Pozostanę w kontakcie przez system komunikacyjny.

Zabieram swój miecz, po czym szybkim krokiem udaję się do swego mecha, przechodząc obok stanowiska sensorów zwracam się jeszcze do Thomasa:

- Gdy zaatakujemy uskrzydlonych rozpocznij zakłócanie ich sensorów i systemów komunikacyjnych. Jeżeli możliwe - symulując zakłócenia generowane przez wariujący rdzeń reaktora.

Nie mówiąc nic więcej opuszczam pomieszczenie. Jeżeli Thomasowi się uda, zyskamy nieco czasu zachowując zarazem wiarygodność. Biegnąc do hangaru czuję ucisk w żołądku, świadomość, że wykradane z klepsydry Chronosa ziarna piasku nie będą odmierzać czasu transportowca, lecz ten należący do Odina i Uranosa, kiedy będziemy osłaniać ucieczkę towarzyszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc zdecydowane, ostatnia próba blefu poszła w eter, jeśli się nie uda - Uranos po raz pierwszy zasmakuje walki. Wstałem i skinąłem głową Vinowi.

- "Gwiezdny Pył" zostaje w twoich rękach. Nie dajcie się zestrzelić - uśmiechnąłem się lekko, jednocześnie odpalając fajkę - Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli i uda nam się ich opóźnić wtedy prawdopodobnie na miejsce spotkania udam się już Uranosem. Jeśli nam nie wyjdzie - będziecie mieli większe zmartwienia niż punkt zbiórki. Poinformujcie mnie natychmiast po ich odpowiedzi.

Odwracam się i wychodzę z pomieszczenia. Po kilku chwilach siedzę już w kokpicie Uranosa, aktywując systemy. Łączę się bezpośrednio z Williamem.

- Czas się zabawić, Will. Zobaczymy, na co się przydały nasze treningi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Gotowe!

Cholera, jeszcze nie zdążyliśmy dotrzeć do Ziemi, a już problemy. Co to ma, kurde, być? Czemu nigdy nic nie może pójść gładko i sprawnie?!

Nic to, czekam na odpowiednią chwilę, aby zakłócić działanie ich systemów.

Oby nam się udało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gwiezdny pył, to wasze ostatnie ostrzeżenie. Jeśli nas słyszycie zatrzymajcie się, inaczej będziemy zmuszeni unieszkodliwić wasze silniki.

Radar pokazał, że Archanioły przyspieszyły zostawiając w tyle transportowiec. Po chwili oznaczające je punkty rozpadły się i przemieniły w piętnaście. Nie macie wyboru, przyspieszona sekwencja startowa, pominięcie testów... I po chwili pierwszy, a kilkanaście sekund później i drugi Gundam płyną w ciszy kosmosu, aby po raz pierwszy skosztować krwi...

Thomas - próbując zakłócić komunikację zgodnie z pomysłem Willa przypadkiem trafiłeś na łącze komunikacyjne Archaniołów. Nie możesz w żaden sposób utrudnić im życia, ale możesz uniemożliwić przesyłanie obrazów. Przy odrobinie szczęścia, i o ile zniszczycie również wrogi transportowiec, nikt nie dowie się co właściwie zniszczyło myśliwce i Gundamy pozostaną tajemnicą jeszcze trochę dłużej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...