Skocz do zawartości
mateusz(stefan)

Dragon Age (seria)

Polecane posty

Dokładnie, Meskalina! ; ) Nie znoszę jędzy...

Powiedz mi, jaki sens ma robienie takiego bossa na końcu gry RPG...? Jeszcze gdyby wiązało się to z koniecznością rozwiązania jakiejś łamigłówki w celu osłabienia jej, możliwością przygotowania jakiegoś fortelu... No, wysilenia mózgownicy, po prostu. Tymczasem wyszedł ekstrakt z Diablo wrzucony do jednej, niewielkiej komnatki, w której po chwili robi się taki bajzel, że nawet nie ma gdzie z sensem kulki ognia posłać, żeby samego siebie nie usmażyć.

To, plus mechanika DnD i otrzymałem dawkę frustracji (nie tylko spowodowanej poziomem trudności - ja po prostu nie lubię źle zrealizowanej walki w cRPGach), która przepaliła bezpieczniki i - mimo szczerej chęci zagrania inną postacią - gra wylądowała w odmętach Odinstaluja.

Tak się ludziom nie robi... : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę się wtrącic jak widze, ze wypisujecie takie farmazony :wink:

Melissana ciezka? No bez jaj! Walka z nia to formalność, a jej pacholki to wesole smiechotki, ktore bardziej irytowaly niż bolaly. Zeby nie bylo to gre przechodzilem na kazdym poziomie trudnosci. Duzo wieksze problemy w TB mialem zawsze z tym synem smoka, tez smokiem :wink: Mnie tam walka sie podobal, moze nie byla tak epicka jak z Jonem Irenicusem na koncu BG2, ale nigdy mnie nie rozczarowala;) Poza tym TB daje nam TAKIE i JESZCZE TROCHE wyje**** przedmioty, ze dzinw ejest ich zle wykorzystanie. Samo zakonczenie zas, mile, fajne i w ogole pomysl z tymi portretami i dalszymi losami naszych postaci... ech prawie plakalem, tak sie z nimi zzylem, ze czytalem te krotkie opowiesci, jakby to byly wspomnienia o moich przyjaciolach;) Ile bym dal, zeby zagrac w kolejengo RPGa w swiecie Forgotten Realms jakies 10 lat po wydarzeniach z BG2;) no i spotkac dawnych towarzyszy broni;)

Co do analogii do BG, to w sumie mi tylko Imoen pasuje do Liliany. Glupiutkie, rudawe i zlodziejkowate. Reszta, bez przesady;) W mojej opinii DA, ma dobrze zarysowane postacie, najlepiej na pewno Morrigan, Zevryan i Sten. Najgorzej mimo wszystko Alister i ruda zlodziejka. Moze dlatego, ze sa najbardziej wkurzajacy? No ale do BG2 to sie nie umywa;) Minsciboo, Jan, Edwin, Korgan, Keldorn, Anomen - mimo upierdliwosci itd. Jak dla mnie najlepsi towarzysze ze wszystkich ger cRPG;) Potem Gothic1, a potem DA.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli już, szanowni panowie i szanowne (oraz szanowane ;]) panie, to mowa o Mellisanie. A jeszcze konkretniej to o Amellisanie (się grało w baldursy nie raz nie dwa). Faktycznie zgodzę się z wami - bardzo wymagający przeciwnik. BARDZO wymagający - gdyby nie Sarevok i jego Cios Cienia Śmierci (tak to się chyba nazywało) to było by trudno. Ale daliśmy radę... ;]

Co do DA (żeby nie mówili, że podtrzymuję off-topic ;]) - czy wam też podobała się bitwa pod Ostagarem? Dla mnie bomba! Absolutna! Jak tylko sobie wyobrażę połączenie tych wymagań, optymalizacji (płynności gry) i grafiki z Mass Effecta... aż cały drżę z wrażenia. To było by lepsze niż niejeden film słynny ze scen bitewnych - mogła by wtedy stawać w konkury z Władcą Pierścieni i Krzyżakami! Powaga. ;]

No i oczywiście poziom - wreszcie miałem okazję zagrać w jakiegoś normalnego RPG-a a nie jakieś prostacko łatwe niemalże przygodówki. Nie powiem, KoTOR był grą znakomitą, lecz diabolicznie wręcz prostą - nawet konstrukcja cepa nie jest tak prosta jak walka tamże. Tak więc, to kolejny plus tej bardzo dobrej (choć nie idealnej) gry.

@up: trochę długo mi się pisało i Volomir już zdążył poprawić przedmówców względem imienia niemalże-bogini. Co do trudności tej walki raz jeszcze - łatwa jak dla kogo. Słyszałem, iż walka mogła być banalnie wręcz prosta, jeżeli wykorzystywało się złodziejskie pułapki z tych najwyższych poziomów - szybko ją wykańczają. Ja jednak wolę konwencjonalne sposoby. ;] I też się z Tobą, Volomir, zgodzę - ten smoczy syn, Draconis bodajże, był także dla mnie znacznie trudniejszy - bardzo silny czarodziej, którego trzeba pokonać parę razy (trzy chyba) i na dodatek raz w smoczym wcieleniu (za każdym razem odnawia mu się życie). Szczególnie życie uprzykrzało mi jedno zaklęcie - (nie jestem pewien tej nazwy) Odporność na Magiczną Broń. Tragedia - wojownicy bezużyteczni, moim magom kończą się czary, a ja nie mam niemagicznego oręża. Oprócz pięści. Jaszczur mi sen z powiek spędzał. Ale i jemu daliśmy radę... ;]

Edytowano przez Veldrash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bitwa pod Ostagarem

E tam, Ostagar... Denerim! To była bitwa!

Poezja... Jak zobaczyłem, że moja drużyna

, WRESZCIE W CAŁOŚCI ramię w ramię (nieomal)

naparza kolejne hordy (tym razem całkowicie uzasadnione fabularnie! WRESZCIE!) wroga miałem ochotę puścić głośno Manowar, czy jakiś inny power metal i pokrzykiwać do rytmu obcinanych kończyn.

Po rozdzieleniu drużyny już się zrobiło bardziej standardowo, ale za to rozwalił mnie na kawałki motyw z obroną bramy prowadzoną przez tych członków drużyny, których ze sobą nie wziąłem.

TAK TA GRA POWINNA WYGLĄDAĆ OD POCZĄTKU!!

Po zobaczeniu bitwy pod Ostagarem moje wymagania były spore, potem BioWare bezlitośnie tym wymaganiom ucięło nogi (przy szyi)

prezentując "bitwę" z trupami w Redcliffe,

ale na szczęście Denerim osiągnął poziom bardzo zbliżony do filmiku z Ostagaru.

A co do samej bitwy - oj, panowie TheNatooratx i Maverick undead z wątku o Mass Effect mieliby tutaj używanie, a ja bym ich wspierał całkowicie... : ) Taktycznie rzecz biorąc ta bitwa była od początku do końca kosmicznych rozmiarów KLĘSKĄ... : ) Wojsko stało w jednym miejscu kilka dni, a nie zrobili sobie żadnych zasieków, umocnień, czy choćby wilczych dołów... Genialny strateg dowodzący bitwą pozwolił łucznikom na oddanie całej jednej salwy i od razu spuścił psy... Koniec końców, obrońcy (stojący w "kanionie" stworzonym z dawnych umocnień) zamiast przyjąć falę wroga na tarcze i nadstawione włócznie, rażąc go z wysokości strzałami i czarami, radośnie wybiegli na otwarte pole, gdzie mogli zostać już zupełnie spokojnie otoczeni i rozbici. Mieli szczęście, że w Faerunie rycerze jeszcze nie wymyślili konnicy, bo gdyby ta istniała, a plan Loghaina i Caillana się udał, konnica Loghaina wgniotła by w powstałym chaosie tak Darkspawnów, jak i piechotę króla.

Porażka... : )

Co do Baldurów i ostatnich walk - ja generalnie strasznie nie lubię motywów "ostatniego, potężnego bossa". Wolałbym, żeby satysfakcję dawało mi samo dotarcie do tego momentu w grze, a nie to, że pokonałem kolesia, który miał oskryptowanych ileśtam powrotów do pełnego zdrowia. Takich motywów baaardzo nie lubię.

Przecież da się to zrobić z sensem. Walka z Firkraagiem w BG2 do najłatwiejszych przecież nie należała (chyba, że się używało pułapek... : ) ), a jednak obyło się bez cudownych reinkarnacji i reanimacji.

A już najbardziej mnie trafia, jak klepię takiego bossa, rozwalam mu już tysięcznego kumpla, a on mi się śmieje w twarz i mówi, że nie mam szans... Po co to w ogóle jest pakowane do takich sekwencji!? Co to ma wywoływać? Strach? Po tym jak się takiemu kolesiowi sklepało jego osobistą gwardię oraz jego osobistą gębę? Więc może śmiech? No, faktycznie jest to komiczne, ale trochę do klimatu całości nie pasuje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A już najbardziej mnie trafia, jak klepię takiego bossa, rozwalam mu już tysięcznego kumpla, a on mi się śmieje w twarz i mówi, że nie mam szans...

Najlepiej, jak gość ma około 1 HP, jest otoczony przez całą uzbrojoną "po zęby" drużynę i mówi "Poddaj się. Nie masz szans" :laugh: :laugh: :laugh: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W obozie drużyny jest skrzynia z zaopatrzeniem sprzymierzeńców. Czy opłaca się do niej wrzucać przedmioty o jakie proszą nasi sojusznicy (np. elfie korzenie, itd.), czy lepiej to sobie odpuścić? Po drugie, czy są jakieś konsekwencje uzupełniania bądź nie tych zapasów w przyszłości?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Listonasz już za to że coś im tam do tych skrzyń dajesz to masz expa za to. Ale podobno jak sie da dużo golda żolnierzom z Redcliff to mają lepsze zbroje i lepiej walczą. Niewiem czy napewno bo ja tam im nic nie dawałem bo na drogie uzbrojenie straciłem więc praktycznie im tam nic nie dałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale podobno jak sie da dużo golda żolnierzom z Redcliff to mają lepsze zbroje i lepiej walczą.

Po wydaniu na nich ok 150 sztuk złota ten kapitan powiedział, że będę miał najlepszą armię na świecie. Na resztę wojsk też trochę wydałem i mogę powiedzieć, że zginęło mi mniej krasnoludów niż zwykle (ok 10), nie wiem jak radzą sobie inne nacje, nie korzystałem z ich usług.

Czy naprawdę tylko Cragir czyta dokładnie to, co piszę? ;]

Staram się:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najłatwiej zadowolić elfy, głównie za sprawą możliwości zdobycia nieograniczonej ilości pożądanych przez nich roślin, do kupienia po śmiesznie niskiej cenie w dalijskim obozie. Jak się to przekłada na siłę jednostek nie wiem, gdyż nigdy jeszcze nie skorzystałem z pomocy elfów. Wiem natomiast, że to łatwy, choć z pewnością nie bohaterski/chwalebny sposób na nabicie kilku poziomów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam takich problemów nie miałem - niczego w zasadzie w grze nie kupiłem z ekwipunku, nie licząc Zbroi Krwawego Smoka i kilku fajnych broni. Jeżeli wykonuje się sumiennie wszystkie misje, to najlepszy ekwipunek się zdobywa, nie kupuje. A te bajery za 100 suwerenów sztuka i tak są niepotrzebne - i bez dawałem sobie spokojnie (niemal) radę.

Także ja pod koniec gry miałem jakieś 120 suwerenów. A i tak raz na jakiś czas odpalałem chłopakom z Redcliffe jakieś 20 suwerenków. Co do reszty przypadków - elfom oddawałem wszystko, krasnoludom także, magom tylko niepotrzebne runy. I to tyle. I tak mi nawet 1/3 armii nie zniszczyli potem. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna z trzech planowanych do kupienia gier w lutym ;] Polecam stronkę dragonagenexus.com świetna strona jest tam już masa modów do domyślcie się jakiej gry. Polecam tym, którzy przeszli już Dragon Age ponieważ niektóre mody diametralnie zmieniają grę (niewiem czy w tym wypadku ale tak jest na tesnexus.com i fallout3nexus.com) Są to największe strony z modami do gier typu rpg jednak stronek jest mało znam 3 i nei wiem czy jest więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mateczko...

Po skończeniu przegiętego The Force Unleashed, wróciłem do Dragon Age'a. Wpadłem do krasnali, porobiłem kilka questów i nagle wpadłem do lochów jakiś... A tam? Walka, walka, podziemia, walka, podziemia, walka, jak najdłuższe labirynty i walka. Jezus... To jest duchowy następcą Baldurów, czy Icewindów? Kiedy poczułem ulgę po pokonaniu bossa, myślałem że głupi quest się zakończy. No... Ale nie... Czekały mnie kolejne podziemia i kolejne starcia. No i boss...

I kiedy już radośnie powiedziałem krasnalom 'spadam, mam was dosyć' i polazłem do Magów, na dzień dobry okazało się, że znów czeka mnie przebijanie się przez hordy potworków... Ziew...

Widać ślepe oddanie dziełkom w stylu Baldura już mi dawno minęło. Poczekam na Mass Effecta 2. Tam sobie przynajmniej postrzelam. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, w DA jest stanowczo zbyt dużo walki, momentami aż mi się grać odechciewało, bo wiedziałem że jeśli otworzę następne drzwi to rzuci się na mnie horda przeciwników, z resztą za następnymi czekało mnie to samo, za kolejnymi też itd. Przez całą rozgrywkę odnosiłem wrażenie, że większość z tych potyczek była wciśnięta na siłę, aby sztucznie wydłużyć czas potrzebny na skończenie tytułu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka, walka, podziemia, walka, podziemia, walka, jak najdłuższe labirynty i walka. Jezus... To jest duchowy następcą Baldurów, czy Icewindów?

Icewindów? Na pewno. Baldurów? IMO - też. Ja tam Baldura zawsze traktowałem jako hack'n'slash z ogromnymi ambicjami, bo jednak parę ciekawych questów się znalazło. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie te trzy tytuły mają jeden, główny, schemat wykonywania zadań:

1) Bierzemy questa.

2) Idziemy w konkretne miejsce, po drodze naparzając małe moby.

3) Dojście do naszego celu staje się trudniejsze, bo pojawiają się małe i średnie moby.

4) Krótka, pozbawiona znaczenia, rozmowa z dużym mobem, który pilnuje naszego celu. Po rozmowie następuje walka z dużym mobem oraz kilkoma małymi, które się zespawnowały w okolicy.

I to mnie wnerwia... : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Walka, walka, podziemia, walka, podziemia, walka, jak najdłuższe labirynty i walka.

Z całą moją miłością do DA muszę się (częściowo) zgodzić. Za pierwszym podejściem zaczęłam warczeć podczas przechodzenia ruin z Urn of Sacred Ashes - liczyłam, że zadanie będzie mniej upierdliwe. Weszłam do świątyni, stamtąd w labirynt korytarzy, który się ciągnął... ciągnął... ciąąągnąąął... i kiedy miałam już szczerą nadzieję, że to koniec, to spotkała mnie siurpryza, bo to wcale nie był koniec. To nie była nawet połowa. Późniejsze lodowe jaskinie, które ciągnęły się jeszcze bardziej, a potem The Gauntlet, który w kilku miejscach jest wybitnie irytujący (zwłaszcza na normalnym poziomie trudności) doprowadziły mnie do białej gorączki. I na cholerę twórcy to tak wydłużyli, zamiast dać więcej scen łóżkowych? Quest z krasnoludami zniosłam nieco lepiej, bo przezornie, widząc, że zapowiadają się długaśne podziemia, zajrzałam do dragąejdżowej wikipedii i zostałam ostrzeżona, że to najżmudniejsze zadanie w tej grze. True.

(...)I to mnie wnerwia... : )

Coś się, chłopie, nie umiesz wczuć albo graliśmy w dwa różne Baldury. : ) Fakt, że sporo questów opiera się na tym schemacie, ale trudno szukać w jakimkolwiek erpegu innych rozwiązań, zaś BG2 czy Torment nie tylko starają się tę strukturę zadań pobocznych urozmaicić, ale i często całkowicie zmienić. Nie wybrzydzaj, bo dostaniesz klapsa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quest z krasnoludami zniosłam nieco lepiej, bo przezornie, widząc, że zapowiadają się długaśne podziemia, zajrzałam do dragąejdżowej wikipedii i zostałam ostrzeżona, że to najżmudniejsze zadanie w tej grze. True.

Najżmudniejsze? Oby... Mówiąc szczerze, to mnie cholera brała, jak widziałem konstrukcję tych map. Bezczelnie główne wrota/mosty/przejścia były blokowane i trzeba było biegać dookoła jakimiś małymi przesmykami, które były wypełnione potworkami. Naprawdę nie dało się inaczej wydłużyć zabawy? Urozmaicić nieco? A te nadzieja "O... Jakiś boss! Pewnie już koniec tego !@#% questa! Ech... Nie..." Masakra...

No i właśnie, podczas grania w DA, dziwiłem się sobie, że nie miałem podobnego wrażenia w BG. W końcu gry Bioware są takie same od czasów Baldura, więc powinienem zrzędzić już dawno. Magia BG? Sentyment? Może jednak coś nie tak z tym DA jest?

Jakby na to nie patrzeć - grać muszę. Wszystko, tylko nie nauka przed sesją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, że sporo questów opiera się na tym schemacie, ale trudno szukać w jakimkolwiek erpegu innych rozwiązań, zaś BG2 czy Torment nie tylko starają się tę strukturę zadań pobocznych urozmaicić, ale i często całkowicie zmienić. Nie wybrzydzaj, bo dostaniesz klapsa.

Klapsa nie chcę, chciałbym cRPGa, w którym - po wybraniu klasy Złodzieja - będę mógł sie 3/4 gry skradać i okradać innych, a 1/4 wrzepiać jakiemuś Ważnemu Przeciwnikowi nóż pod żebro, kończąc walkę zanim ta się właściwie rozpocznie.

Gdybym grał we wszystkie cRPGi wojownikami - luzik, spoko, o to przecież chodzi w tym zawodzie, żeby się naparzać. Fajnie by było, gdyby twórcy troszkę więcej wysiłku włożyli w projektowanie zadań tak, by były możliwe częściej inne rozwiązania niż siłowe. A jeśli już koniecznie siłowe, to np. z jedną, konkretną postacią (po zakradnięciu się do niej), a nie z załogą całego zamku...

@ Deep Roads

Mnie, o dziwo, to zadanie... najmniej irytowało spośród wszystkich.

Jakby nie patrzeć, szło się tam z nastawieniem, że będzie się trzeba klepać. W końcu jesteśmy Wardenem, a tam są Deep Roads, a więc jest tam od cholery Dark Spawn, tak? To chyba mocno pomogło, bo mogłem bardziej wczuć w klimat tego miejsca, a masakrowanie kolejnych DSów było - w pewien sposób - uzasadnione fabularnie.

Na pewno irytowało mniej, niż masakra na jednym zamku, drugim zamku, w jednym miasteczku, w jakichś podziemiach, w miejscu kultu, w wieży magów... Generalnie wszędzie...

Jakby na to nie patrzeć - grać muszę. Wszystko, tylko nie nauka przed sesją.

Miej siłę! Trzymam kciuki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeczywiście quest w głebokich ścieżkach jest męczący.

Uważam, że gra łotrzykiem, wojownikiem i magiem powinna się różnić. Wojownik powinien wyrzynać wrogów, łotrzyk zrobić to bardziej dyskretnie, a mag może mógłby mieć mieć możliwość jakiegoś logicznego wyjśca ze sprawy.

Dziwne jest też to, że np. takiej Brandy, zwykłej krasnoludzicy ( no może nie takiej zwykłej, bo to patronka, ale jakiś super mocy chyba nie ma ) nie można zamienić w kamień, ogłuszyć ripostą itp., a innych ( wydawałoby się ) potężniejszych wrogów można. Jeżeli upieracie się przy tym, że to patronka i że nie można jej zaczarować to podam inny przykład: Jarvija - przywódczyni krasnoludów z kartelu ( ona już nie jest żadną patronką ).

Edytowano przez wfx2000
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...