Skocz do zawartości

Filmy


Gość

Polecane posty

Wczoraj miałem przyjemność obejrzeć film - Piąty element na Polsacie. Film w miarę dobry, nawet potrafił przyciągnąć moją uwagę na kilka kwadransów, jednak skuteczniejsze były bloki reklamowe. Cóż pilot wysłał sygnał shut-down o godzinie 23.15, więc końcówki nie oglądałem. Co bym szczególnie pochwalił to grę aktorów, niby nic specjalnego, ale podobała mi się rola Garego Oldmana jako Zorga i oczywiście Milli Jovovich, która zagrała Leeloo. Tanie numerki - szczególnie ze zmianami ubranka, ale działają :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

VETO!!

Moim zdaniem DOOM nie jest taką kaszanką jaką go nazywacie.

1. Oglądnijcie sobie jakiś film Uwe Bolla np. Alone in the dark a potem porównajcie go do DOOMa - moim zdaniem w tym porównaniu nasz rodak wychodzi z podniesionym czołem.

2. Lubię filmy akcji/S.f i do takiego gatunku zaliczam ten film - straszny może za bardzo nie był ale po prostu fajny!

3. Z tego co wiem ze wszystkich filmów stworzonych na podstawie gier tylko trzy osiągnęły noty powyżej 5/10 (a więc przeciętne filmy - a nie kaszanka, dno, porażka) a były to: Tomb Raider, Resident Evil i DOOM.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do filmów opartych na grach komputerowych oglądałem tylko jeden, a właściwie dwa, bo obie części Resident Evil Paula Andersona. Pierwsza częsc jest naprawdę udanym thillerem sf, wiele strachu tam nie ma, ale bardzo fajnie się ogląda ten film. Jest to typowe kino akcji. Jest bardzo fajna scena w Residencie, w windze. Szkoda, że nie ma jej do końca. :twisted:

Jeśli chodzi o drugą część Residenta, to nie jest ona już tak fantastyczna. Piękna Milla z pierwszej części właściwie zagrała na równym poziomie, ale reszta filmu jest już naprawdę gorsza. Sam nie wiem, czemu, ale Nemesis mi się w ogóle nie spodobał. Jakoś tak mało scen naprawdę brutalnych było w sequelu.

Jednak i tak przyznam, że obie części są jednymi z najlepszych filmów opartych na grach komputerowych. I chwała za to Andersonowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja cie p...inkole... mamy kogoś, kto broni DOOMa... trzeba się z nim rozprawić...

1. Oglądnijcie sobie jakiś film Uwe Bolla np. Alone in the dark a potem porównajcie go do DOOMa - moim zdaniem w tym porównaniu nasz rodak wychodzi z podniesionym czołem.

a słyszałeś takie powiedzenie, że równa się w górę, a nie w dół? Z antydziełami Bolla kontaktu nie miałem, ale i tak nie chce mi się wierzyć, że można coś sknocić bardziej niż rzeczonego DOOMa...

2. Lubię filmy akcji/S.f i do takiego gatunku zaliczam ten film - straszny może za bardzo nie był ale po prostu fajny!

fajny, to może jest Terminator 3 (nie widziałem - odpuściłem sobie, jak kolega powie3dział mi, że najfajniejszą scena w filmie było jak "mechaniczna" laska powiększa sobie biust...). Zresztą czy się coś lubi czy nie, to dość subiektywny pogląd... mi się np. podobała bardzo Amelia, a moim kolegom już na samą propozycję jej obejrzenia robi się niedobrze...

Z tego co wiem ze wszystkich filmów stworzonych na podstawie gier tylko trzy osiągnęły noty powyżej 5/10 (a więc przeciętne filmy - a nie kaszanka, dno, porażka) a były to: Tomb Raider, Resident Evil i DOOM.

to tylko argument przemawiający za tym, że trzeba zlikwidować recenzenta tego ewenementu, zanim popełni więcej błędów...

swoją drogą na miejsce Dooma wstaw Final Fantasy 7 i się nawet zgodzę... a właśnie - która część TR i RE?

Piąty Element - widziałem już kilka razy film bardzo mi się podobał, ale tym razem wybrałem jednak opcję "shut down and sleep". Psychotropy mnie wykańczają...

Resident Evil - oglądałem pierwszą część... symaptyczne, nieutkwiło mi w pamięci zbytnio. Do tego stopnia, że nawet nie wiem co na ten temat napisać... Czyli - widać mnie nie zainteresowało i nie doznałem intelektualnego orgazmu oglądając toto...

niziołka - Carpe Diem...

A dajze spokoj, tyle bylo podniecania sie tym a to bieda taka ze az oczy chca sie schowac w potylicy.

podniecano się tym, bo to coś zupełnie nowego w filmach zdaje się... a że owe 5 minut uznaje się za najlepszy fragment filmu to tylko świadczy o kiczowatości reszty...

Nie zauwazylem tego wczesniej, ale rzucono BEZCZELNYM spoilerem dotyczacym zakonczenia Pily II. Na przyszlosc prosze o zaznaczanie ich tagami white.

taaa... widać niektórzy uważają, że skoro oni obejrzeli film, to wszyscy pozostali także... i z tej okazji dziękuję osobnikowi, który zarzucił owym spoilerem, bo ja na ten przykład The Saw 2 jeszcze nie widziałem... unikaj ciemnych korytarzy i śpij przy zapalonym świetle...

no i znowu DOOM...

Teraz drugi. Zapnijcie pasy, bo to bedzie egzekucja.

jedziesz po tym filmie i jedziesz, a ja i tak mam wrażenie, że jesteś dla niego zbyt miły.... może właśnie takie było założenie reżysera? zrobic film tak kiepski, że każda jego krytyka będzie sie wydawała niewystarczającą i ugrzecznioną... doceńmy to, gdyż to też sztuka...

Odyseja Kosmiczna - pamiętam jak bodaj na drugiej części (z tymi monolitami) się za brzdąca popłakałem... i to nie nad losem załogi czy ludzio, ale nad dolą owego superkomputera (chyba mu HAL było) zostawionego na pastwę kosmosu... widać kierunek informatyka jest mi pisany...

hmmm.... to może na razie tyle...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odyseja Kosmiczna - pamiętam jak bodaj na drugiej części (z tymi monolitami) się za brzdąca popłakałem... i to nie nad losem załogi czy ludzio, ale nad dolą owego superkomputera (chyba mu HAL było) zostawionego na pastwę kosmosu... widać kierunek informatyka jest mi pisany...

HAL, HAL... Zresztą motyw HALa i tego, co mu zrobiono jest chyba nieco pomijany, a dla mnie dość ważny. W pierwszej części to ludzie spowodowali to, że zdeletował część załogi. Sprzeczne rozkazy zupełnie pomieszały mu w stykach, a w drugiej w obawie przed tym, że znów coś się stanie go likwidują... Ironia natury ludzkiej, a właściwie jej mizerność częsta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm zlikwidowali w 2 części??

Coś mieszasz wywalili tylko mu pamięc z tym co zrobił .

A puźniej odszedł w niebyt razem z tym astronautą który zginą w 1 części.

Szkoda że film traktuje po łepkach książkę . Między innymi nie widzimy jak nowe życie czci swoich bogów :D Sądy ziemian które zostały zezłomowane przez monolit i spadły na ich planetę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

V jak Vendetta-Byłem dziś rano w kinie i zdziwiła mnie liczba osób na seansie, zaledwie 7 w tydzień po premierze. Cóż, nie wiedzą co tracą. IMHO absolutnie genialny film, który z pewnościa zobacze jeszcze nie raz, nie dwa. Przepiękne arcydzieło stworzone przez Wachowskich, moim zdaniem przewyższające nawet Matrixa! Wszystko, począwszy do pierwszych scen Vendetty, pierwszego kontaktu z V, aż do monumentalnego, zapierającego dech w piersiach końca, jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Wspaniała ścieszka dźwiękowa (ach to "God Save the Queen" pod koniec ^^), efekty specjalne, że nie wspomnę o scenografii. A wszystko to spójnie połączone wciągającą fabułą.

W trakcie seansu, nasuneło mi się ciekawe skojarzenie dotyczące filmu i Roku 1984 Orwella. Między tymi dwoma dziełami istnieje bardzo dużo podobieństw np. akcja w książce jak i filmie rozgrywa się w przyszłości(w R1984 względem Orwella), w totalitarnej Wielkiej Brytanii rządzonej przez Partię(dodatkowo prym wiedzie jedna osoba; Wielki Brat w Oceanii oraz kanclerz Sutler w Anglii). Winston Smith jak i Evey są nienajgorzej postawionymi osobami w państwie, w życiu obojga pojawia się okres tkz. zwykłego życia, oderwania od społeczeństwa i buntu wobec władz oraz ponury czas, kiedy zostają schwytani przez władze, torturowani i więzieni. Rodzice obojga zgineli w mało przyjemnych oklicznościach w dzieciństwie bohaterów. Ale nie powiedziałbym, że V jak Vendetta jest nowoczesną wersja Roku 1984, bo istnieje jedna, ale za to kolosalna różnica między nimi: w powieści Orwella nie ma happy-endu. Oceanii brak odpowiednika V z filmu, który obalił totalitaryzm mocą idei. O samym V można chyba napisać całe książki, bo jest to postać niezwykle złożona, a przy tym pioruńsko intrygująca. I ma bardzo stylowe wdzianko :)...

O tym filmie można by jeszcze bardzo dużo napisać, ale słowa nie oddadzą charakteru tego arcydzieła. Gorąco polecam wybranie się w najbliższym czasie na "V jak Vendetta", na pewno nie pożałujecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hah, I ja byłem - wczoraj, ale spisuję dopiero dzisiaj.

Nie widziałem komiksu na oczy, więc opieram się tylko na filmie, bez odniesień do kartek. Mam jednakze pytanie - czy komukolwiek poza mna i moja kumpela, inspektor Finch skojarzyl sie z Januszem Gajosem? :D

Kuźwa, przeciez Gajos jak zywy to byl :D

Ale do rzeczy, shall we? :)

Film jest spokojny. Spokojny, bez wielkich wybuchow i fruwania po scianach - i dobrze, bo to film polityczny, a nie Matrix czy Terminator. Ktos, zdaje sie Cypher, zarzucil mu pompatycznosc itp. - Ale tak ma byc! To jest antyutopia, co wiecej - antyutopia z silnym akcentem anarchisty, ktory pragnie obalic totalitaryzm - musi być patos, musi być podniosły ton, w wielki dzwon uderzanie i górnolotne teksty - są one jak najbardziej uzasadnione.

Film zreszta, poza ewidentnym nawiazaniem do "Hrabiego Monte Christo", kojarzyl mi sie nieodmiennie z "Upiorem w Operze" - poprzez postac bohatera i jego - bylo nie bylo - tragiczna milosc.

Co jest piekne w tym filmie - niedopowiedzenia. Niedopowiedzenia, ktore - wedle hollywoodzkiego standardu - urastaja niemal do rangi swietokradztwa. Tak samo jak najmilszym akcentem byl fakt, ze V ani razu nie pokazal twarzy - a wiadomo, ze generalnie w amerykanskich filmach, zawsze bohater gdzies tam pysk swoj zakazany pokaze. Tu - nic z tego i to bylo przepiekne wrecz, bo pozostawialo pole do wyobrazni, a jednoczesnie konfrontowalo cos, co w filmie bylo bardzo wazne - idee, skryta pod maska, oraz czlowieka - takze skrytego za inna twarza.

Jedyna scena, ktora mnie 'lekko' zniesmaczyla, to walka V z Creedem i jego gwardią - widac widmo Matrixa, bo pojedynek o wiele lepiej wygladalby, gdyby byl dynamiczny i smiertelnie szybki. A tak - mamy jakis ordynarny bullet time, tyle ze ze sztyletami.

I rzecz ostatnia. Nie jestem anglistą, ale gdy usłyszałem pierwsze przemówienie V, po prostu zrobiło mi się mokro w gaciach. Doskonała, genialna, spektakularna i wręcz niedościgniona szermierka słowna, której słuchanie to orgazm dla uszu. A potem każde jego zdanie to czysty miód i błogość na serce każdego lingwisty i estety. Coś pięknego - Elrond spisał się znakomicie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widze, ze w topie w ostatnim czasie króluje "V". Muszę przyznać, że zachęciliście mnie i w będe musiał sie na to w najbliższym czasie wybra :). A pomyślec, ze z uwagi na to, jak bardzo znudził mnie kolejny Matrix miałem film ominąć :P.

Ja za to ostatnio byłem na filmie "Plan Doskonały". Muszę przyznać, ze spodziewałem się kolejnej sensacyjnej papki, jakich powstały już wręcz setki i się mile zaskoczyłem. Przede wszystkim każdy kto sie nastawia na film wypełniony od początku do końca akcją z mała sie rozczaruje. Według mnie to dobrze, bo od takiego widowiska to będzie raczej M.I.3 ;]. Zresztą jest to przede wszystkim zaleta, gdyż film raczej z perspektywy psychologiznej stara się przedstawić różne dylematy negocjatora. Zresztą to własnie na tym jedna strona zdecydowanie pozostawia przeciwnika w polu i pokazuje jak wazna jest gra pozorów.

Nie zabraknie oczywiscie różnych zagadek i wątku przebiegłej kobiety (w rzeczywistosci to akurat nie rzadkośc, ba, wręcz reguła, ale mimo to cieszy)

Owy doskonały plan bandytów właściwie do samego końca owiany jest tajemnicą i chyba mało kto jest w stanie przewidzieć koniec. Zresztą jak dla mnie ciekawa pozycja, gdyz przynajmniej trochę stara się zmusic widza do pomyślenia na temat moralności. Cóż, czasem te wyższe cele są ukryte i nie wszystko jest oczywiste - ale na tym zakończę bo sie zrobi spoiler ;]. Wiadomo kino europejskie to nie jest, ale trzeba docenić, że jak na hollywood to sie postarali ;).

Jedyna wada, to pewna nierównośc filmu, bo w połowie jest pewien zastój.

Tak więc film gorąco polecam właściwie każdemu, choć jak ktoś nudzi sie na wszystkim co nie jest zmontowaną sekwencją scen walki to się rozczaruje ;). Ale tacy osobnicy raczej wybiorą DOOM-a ;).

Wszystko gra>>> Muszę przyznac, że pierw zamierzam iśc na to, aniżeli na Vendettę. Allen podobno powrócił w dobrym stylu i nie ukrywam, że zamierzam przekonać się jak bardzo przebiegłe i pragmatyczne są niewiasty... :twisted: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po takiej recenzji filmu "V jak Vendetta" Chimaira'y to trzeba niezwłocznie udać się do kina w celu zobaczenia tego obrazu. Nie ma to jak porządna antyutopia, coś a la Rok 1984, więc już rezerwuje bilety. Czas nadrobić zaległości filmowe i naocznie przekonać się co do tego filmu.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuźwa, przeciez Gajos jak zywy to byl :D

Pupcia tam Gajos - to był Radziwiłowicz :D A co do jego pierwszego przemówienia... Będę nieco wredny i wrzuce ją tutaj, ale jako, że to nieco spoiler to wybielę. Niech każdy się nacieszy geniuszem :D

Voilà! In view, a humble vaudevillian veteran, cast vicariously as both victim and villain by the vicissitudes of Fate. This visage, no mere veneer of vanity, is it vestige of the vox populi, now vacant, vanished. However, this valorous visitation of a by-gone vexation, stands vivified, and has vowed to vanquish these venal and virulent vermin vanguarding vice and vouchsafing the violently vicious and voracious violation of volition. The only verdict is vengeance; a vendetta, held as a votive, not in vain, for the value and veracity of such shall one day vindicate the vigilant and the virtuous. Verily, this vichyssoise of verbiage veers most verbose so let me simply add that it's my very good honor to meet you and you may call me V.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ktos lubi filmy które stwiają przedwszystkim na niesamowita fabułę i zaskakiwanie widza to niech leci do kiosku po nowego Focusa do kórego dołączono Memento. Film który naprawde zostaje w pamięci na długo, jak np 'fight club' czy 'requiem for a dream' ale oczywiście chodzi o cos zupełnie innego, nie chce spoilować- po prostu obejrzcie, musi zrobić wrażenie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ktos lubi filmy które stwiają przedwszystkim na niesamowita fabułę i zaskakiwanie widza to niech leci do kiosku po nowego Focusa do kórego dołączono Memento. Film który naprawde zostaje w pamięci na długo, jak np 'fight club' czy 'requiem for a dream' ale oczywiście chodzi o cos zupełnie innego, nie chce spoilować- po prostu obejrzcie, musi zrobić wrażenie

Memento - oglądałem ten film chyba z 2 lata temu i moim zdaniem jest godny uwagi. Nietypowa fabuła filmu, która zaczyna się od końca i świetnie urywane sceny oraz sam pomysł zaniku pamięci krótkotrwałej to przepis na genialny film. Nie jest łatwy w odbiorze, szczególnie za pierwszym razem, gdyż wymaga nieco więcej wysiłku intelektulanego niż większość innych obrazów, ale warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I po raz trzeci. Memento naprawdę warto obejrzeć. Ciekaw jestem ilu z was zrozumie go za pierwszym razem a ilu będzie potrzebowało kolejnego podejście (mi udało się za pierwszym przynajmniej tak mi się wydaje). A na dodatek pomimo faktu, że film wymaga trochę myślenia to zawiera też w sobie dawkę humoru. Tak, więc jest dość przyjemny. Polecam.

A poniżej przedstawiam sposób, w jaki ja zrozumiałem film tych, co już widzieli zapraszam do dyskusji.

Film składa się z dwóch przeplatających się ze sobą części. Kolorowej puszczanej nie jako od tyłu (kto widział tan rozumie) i czarno białej która puszczana jest w normalnej kolejności tzn. jak większość filmów. Obie te części zbiegają się w środku historii (jest taki moment na końcu filmu, kiedy czarno biała płynnie przechodzi w kolorową). W tym momencie wszystko staje się jasne. Główny bohater zabijał nie winnych ludzi wskazywanych mu przez jego kumpla, który jak twierdzi liczył, że któraś z tych śmierci w końcu będzie zapamiętana i główny bohater przestanie ścigać wyimaginowanego mordercę. Tak naprawdę jedyną śmiercią, jaką główny bohater zapamiętał od czasu zachorowania to śmierć jego własnej żony, którą to sam zabił a której mordercy teraz szuka zabijając niewinnych. Historia którą w miedzy czasie nam opowiada o mężczyźnie podobnie jak on chorym na te dziwne zaniki pamięci jest tak naprawdę jego własną historią, którą zapamiętał w ten dziwny i pokrętny sposób.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to nam wczoraj "Jedynka" zrobiła wieczór filmowy z (nie przechodzi mi to tak łatwo przez gardło...) komediami. Zaczęło się od "Dziewczyn z wyższych sfer" z małą Dakotą Fanning. Film do bólu przewidywalny i ckliwy. Jest mała dziewczynka i jej dorosła opiekunka, tak naprawdę to ta dziewczynka opiekuje się opiekunką, jest happy end, podniosła scena końcowa, fanfary - zabrakło tylko szczęśliwej rodzinki wybiegającej zza rogu z białym psem. Przetrwałem ten film oczekując na "Superprodukcję". Polska komedia, która jest wyraźną próbą odegrania się na krytykach filmowych i całym środowisku związanym z kinem. Potencjał i temat naprawdę ciekawe, pewne sceny także ("Synku, ile dzisiaj gwiazdek?!" :twisted: ), w natłoku kiczu nie potrafią się one wybić. Niestety, parodia beznadziejnego środowiska filmowego i jego licznych wad okazała się jeszcze bardziej niedoskonała i nieudana.

Dzięki Bogu nasza TVP pokazała w te święta jeden naprawdę niezły film. Mówię o "Podwójnym blefie" z Nickiem Nolte'm. Co prawda sam scenariusz dość ograny (napad na bank z komplikacjami i tak dalej, i tak dalej...), ale koncertowa rola Nolte i taki fajny, ciężki klimat filmu powodują, że ogląda się naprawdę z zaciekawieniem. Moim skromnym zdaniem o wiele ciekawsze od wyraźnie przereklamowanego "Planu doskonałego".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie obejrzałem dwa filmy w klimatach gangsta- "Porachunki" i "Wstęp wzbroniony". Pierwszy był dość letni, ale w sumie miło się go oglądało. Zawsze to ciekawe zobaczyć Tupaca w roli gliniarza :) Fabuła całkiem, całkiem, ale mnie rozczarowało zakończenie- czyli dla fanów gatunku.

Natomiast drugi film, to czysta, przyjemna akcja, gdzie fabuła stoi na dość wysokim poziomie- Dwóch białych kolegów wybiera się w poszukiwaniu skarbu do opuszczonego kompleksu fabryczno-mieszkalnego. Zamiast złota, znajdują porachunki handlarzy narkotyków. W końcu zostają zamknięci w potrzasku, znajdują przypadkiem złoto i muszą już tylko wyjść z budynku- co okaże się trudnym zadaniem- film jest zupełnie przyzwoity, można zobaczyć kilku znanych raperów z Ice T i Ice Cube'm na czele- Fajnie się to ogląda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam goraco filmik kevina Smitha Dziewczyna z Jersey

swietna komedia z inteligentnymi dialogami. film bardzo pozytywny i lekki w odbiorze. To zupelnie inny Kevin Smith niz w Sprzedawcach. Pogodny i cieply filmik ale oglada sie go baaaaardzo przyjemnie. i mowi to fan takich masakr jak Ichi the killer;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś powiedział, że gra tam jakaś ładna aktorka to może i bym się skusił, a tak... ech.

Niedawno obejrzałem "21 gramów" - wiem, późno, większość z was widziała ten film pewnie już dawno. Podobał mi się, był bardzo fajny, bardzo dobrze pokazana była psychologia postaci moim zdaniem, ale i trzeba było uważnie go oglądać - mniej więcej tak, jak "Zakochanego bez pamięci". :)

Dobry film, ale żadne wybitne osiągnięcie to nie jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początek małe ogłoszenie parafialne. W poniedziałek na TVP1 leci film "Powrót" Andrieja Zwiangicewa. Niesamowity film pełen symboliki, znakomitych ról aktorskich i co najmniej zaskakującego klimatu (bezkresne krajobrazy północnej Rosji robią wrażenie). Co by tu nie mówić - dla mnie to NAJLEPSZY europejski film ostatnich paru lat.

Poza tym jestem po seansie kinowym filmu "Plan doskonały". Szczerze mówiąc jestem cholernie rozczarowany. To chyba pierwszy tak komercyjny, nijaki i po prostu nudny film Spike'a Lee. Po kim jak po kim, ale po nim bym się takiego średniaka nie spodziewał. W ogóle Spike Lee ma jakiegoś pecha do Polski - sprowadzane tu są tylko jego najsłabsze filmy... Sam "Plan doskonały" to dość typowa historia napadu na bank. Wszystko toczy się tutaj zgodnie ze schematem gatunku, aż do momentu gdy intryga zaczyna się zakręcać na dobre. Nie chcę Wam zdradzać fabuły, ale powiem tylko tyle, że pod koniec jest tak gigantyczne nagromadzenie debilnych wątków i spisków, że na twarzy mimowolnie pojawia się ironiczny uśmiech. :) Przeciętnie zagrał także Clive Owen, jedyną widowiskową i ciekawą kreację stworzyła Jodie Foster, która zagrała... hm, wredną sukę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spiderman 2 - ekhm... Czy trzeba wiecej pisac? Fajny byl tylko aktor ktory gral Octopusa, oraz ubawila mnie scena gdzie w pewnym momencie pokazal sie aktor grajacy Jina w "LOST". Poza tym film jest denny, ma mase dluzyzn, dziury zarowno w scenariuszu jak i logice.

Podpisuje się pod tym.. Chociaż mnie sie nawet Octopus nie podobał - ale amerykanie i tak na to pójdą, w końcu superhero.

A ten aktor grający Jina (Daniel Dae-Kim bodajże) pokazał się też na moment w filmie Jackal - leciał może miesiąc temu na TVN - strzelając ze snajperki. Tak wogle Jackal niezly film - na Spidermana 2 wykorzystać technike Garfielda - PAC!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ten aktor grający Jina (Daniel Dae-Kim bodajże) pokazał się też na moment w filmie Jackal - leciał może miesiąc temu na TVN - strzelając ze snajperki. Tak wogle Jackal niezly film - na Spidermana 2 wykorzystać technike Garfielda - PAC!

To ja tak może lekko offtopicznie wtroącę, że tego aktora można zobaczyć w skromnej roli (mówionej :D) w drugiej serii serialu "24", a pewnie i w późniejszych seriach też :) Co ciekawe - ten aktor przed występem w LOST nie potrafił mówić po koreańsku, dopiero jego partnerka z planu go nauczyła :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym jestem po seansie kinowym filmu "Plan doskonały". Szczerze mówiąc jestem cholernie rozczarowany. To chyba pierwszy tak komercyjny, nijaki i po prostu nudny film Spike'a Lee. Po kim jak po kim, ale po nim bym się takiego średniaka nie spodziewał. W ogóle Spike Lee ma jakiegoś pecha do Polski - sprowadzane tu są tylko jego najsłabsze filmy... Sam "Plan doskonały" to dość typowa historia napadu na bank. Wszystko toczy się tutaj zgodnie ze schematem gatunku, aż do momentu gdy intryga zaczyna się zakręcać na dobre. Nie chcę Wam zdradzać fabuły, ale powiem tylko tyle, że pod koniec jest tak gigantyczne nagromadzenie debilnych wątków i spisków, że na twarzy mimowolnie pojawia się ironiczny uśmiech. :) Przeciętnie zagrał także Clive Owen, jedyną widowiskową i ciekawą kreację stworzyła Jodie Foster, która zagrała... hm, wredną sukę. :P

Zupelnie sie z Toba nie zgadzam. Po pierwsze ten film wcale nie jest o napadzie na bank!. Po za tym nie ma tam zadnego nagromadzenia idiotycznych watków. Czy my w ogole mowimy o tym samym filmie? To film głównie o niesamowitej sile informacji, oraz film poruszający bardzo powazny temat moralności ludzi ktorym udalo sie zdobyc fortune kozystajac z "szans" jakie dała druga wojna swiatowa i panujace w owym czasie prawa rynkowe i bankowe w USA. Swietnie zrealizowany napad na bank to tylko punkt wyjsciowy do rozwazan nad powyzszym tematem ale przedewszystkim nad gigantyczną siłą informacji!

Po za tym ten film to pokaz mistrzowkich dialogów poruszajacych wiele tematów rasowych. Dadam ze poruszajacych je w bardzo oryginalny i czesto humorystyczny sposob. Nie kiczowaty i nie natretny co niestety ostatnim czasem cechuje kino amerykanskie ( vide oskar dla efekciarskiego, pretensionalnego i sztucznego Miasta Gniewu )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To film głównie o niesamowitej sile informacji, oraz film poruszający bardzo powazny temat moralności ludzi ktorym udalo sie zdobyc fortune kozystajac z "szans" jakie dała druga wojna swiatowa i panujace w owym czasie prawa rynkowe i bankowe w USA.

I to jest właśnie idiotyczny wątek główny. :D Szczerze mnie rozbawiło mieszanie drugiej wojny światowej i z tym związanych rzeczy do tego filmu. Nie chodzi mi tu o kwestie moralne takich porównań, a o sam fakt ich jakości... a wyszło to po prostu mało autentycznie i komicznie. Piszesz, że to film o niesamowitej sile informacji... ja odniosłem wrażenie, że Spike Lee nawet nie próbował dać swojemu filmowi głębi. Może to opinia skażona znajomością jego innych, poprzednich i doskonałych (i to naprawdę doskonałych, a nie "doskonałych" jak w tytule filmu...) filmów. Wiem jedno - "Plan doskonały" to dla mnie średniak.

Po za tym ten film to pokaz mistrzowkich dialogów poruszajacych wiele tematów rasowych. Dadam ze poruszajacych je w bardzo oryginalny i czesto humorystyczny sposob. Nie kiczowaty i nie natretny co niestety ostatnim czasem cechuje kino amerykanskie ( vide oskar dla efekciarskiego, pretensionalnego i sztucznego Miasta Gniewu )

Zabawne, bo ja właśnie chciałem powiedzieć o podobieństwie do "Crash", uprzedziłeś mnie. :P Powiem Ci tak... jeżeli uważasz, że to jest dobre poruszenie tematów rasowych i że tu są doskonałe dialogi (sic!) to zobacz pozostałe filmy Spike'a Lee. Obiecuję Ci, że nagle "Plan doskonały" stanie się dla Ciebie mizernym rozczarowaniem.

--> Spider-Man2... szczerze mówiąc to film jest skażony syndromem ekranizacji komiksów robionych przez Hamerykańców. Nie udał im się "X-Men", nawet Ang Lee położył się na "Hulku" dodając do niego usilnie jakieś pseudofilozoficzne sceny. "Spider Man2" to kolejna przeciętna adaptacja, zwykłe kino akcji po którym należy się spodziewać średniej jakości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...