Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Arturzyn

Traumy, wpadki i wypadki.

Polecane posty

Tak, ja byłem ich powodem. Tzn - ja i kumple. Znajomy akurat pracował w szmajtexie. Szmajtex jak szmajtex, najważniejszym elementem był manekin. Owego manekina wypożyczyliśmy na noc, ubraliśmy w najtańsze ciuchy z w/w szmajtexu, sznur na szyję i fru na drzewo! A jak mijający nasze drzewo samochód się zatrzymywał - manekina ściągało się z drzewa i czekało aż odjechał. I tak po kilka samochodów co noc biggrin_prosty.gif

Ciekawe, w którym psychiatryku siedzi biedak, który widział wasz kawał kilka dni pod rząd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o straszenie ludzi to jestem w tym całkiem niezły, aczkolwiek nie robię tego celowo (zazwyczaj).

Za zawsze myślę że jestem doskonale widoczny i słyszalny. he, nie zawsze jak się czasami okazuje. Jak czasem robisz to celowo, to nie polecam robienia takich numerów mieszkańcom Zawałowa lub Przedzawałowa :P Poza tym szefowa kiedyś się na mnie obraziła na pół dnia, po tym jak podszedłem od tyłu i zapytałem cicho, czy ma klucze od szatni. 8D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym szefowa kiedyś się na mnie obraziła na pół dnia, po tym jak podszedłem od tyłu i zapytałem cicho, czy ma klucze od szatni. 8D

Heh, kiedyś stanąłem tak cichaczem za koleżanką z pracy i zacząłem dyszeć jej w kark. Autentycznie przeszedł ją dreszcz. XD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekaw czy ktoś z was miał kiedyś jakieś przygody ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Niby koledzy opowiadali mi różne historie "nie z tego świata", ale że ze mnie niedowiarek jak mało, który sam nigdy ducha nie widziałem.

Tak moim małym, oszobistym zdaniem:

8-]

Zjawiska para to zjawiska naturalne. Takie same jak np. grawitacja.

Nie znamy tylko szczegółów a jak je poznamy, to będzie to tak samo traktowane jak siła, która powoduje że upuszczona przez nas płyta z cda spada na podłogę mieszkania. Czyli nie para tylko fakt. Za jakiś czas jak szczęście dopisze.

Skoro już o zjawiskach ''para'' to ciekawe są opętania. Większość badaczy tkwi w kręgu religia-choroba psychiczna. Myślę że za opętania nie odpowiada demon Asmodeusz ani bzik. To rodzaj energii, tej samej energii która napełnia nas inwencją twórczą lub dajmy... schizofrenią. W zależności od tego jak sobie poradzimy i jacy jesteśmy, otrzymamy to co powinniśmy. To ogólnie dosyć niepewne tematy, z moich osobistych doświadczeń wynika, że opętania, bzik, inwencja, to reakcja na nasze własne działania. Moje zdanie jest takie że nasze *dobro* może być ''nagrodzone'' przez to czego jesteśmy częścią, mówię tu o wszechświecie. Moje własne wierzenia są takie, że jesteśmy częścią ogromnej rzeczy, nasze myśli oraz działania zawsze mają skutek, zawsze wywołują jakąś reakcję i odwrotnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje własne wierzenia są takie, że jesteśmy częścią ogromnej rzeczy, nasze myśli oraz działania zawsze mają skutek, zawsze wywołują jakąś reakcję i odwrotnie.

Wiesz, to jest zasadniczo prawda. Wszystko o zrobimy daje jakiś efekt. Przechodząc w jakimś przypadkowym miejscu możemy minąć artystę szukającego natchnienia do swojej pracy i z jakiegoś powodu to my wpadniemy mu w oko. Jego następna praca będzie inspirowana naszym ubiorem, uczesaniem, albo sposobem bycia. Ktoś do nas zadzwoni i przez to idąc ulicą nie zauważymy leżących na chodniku 5zł? Znajdzie je ktoś inny, kupi sobie coś słodkiego i może dzięki temu w szkole/pracy będzie miał lepszy humor i nie nawali w jakiś głupi sposób. Wszystko ma jakiś skutek. To się chyba nazywa efektem motyla, right?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja raz spadłem z dachu takiego jakby domku na placu zabaw, ale był tam wystający gwóźdź i otarłem się o niego kolanem i miałem dziurę na skórze na piszczelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem ciekaw czy ktoś z was miał kiedyś jakieś przygody ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Niby koledzy opowiadali mi różne historie "nie z tego świata", ale że ze mnie niedowiarek jak mało, który sam nigdy ducha nie widziałem.

Nie wiem, czy to można nazwać nadprzyrodzonym zjawiskiem, ale jak byłem mały, to widziałem coś dziwnego. W altanie okno wychodzi na podwórko. Rodzice byli na dworze na polu albo w domu. Patrzę w to okno, patrzę - i widzę kształt garba w czarnym płaszczu. Tak to wyglądało jakby garbaty hobbit przebiegł za oknem. Wychodzę natychmiast na dwór zobaczyć pole (są na nie drzwiczki; nie na tym polu byli rodzice) i nikogo nie ma. To nie był nikt z rodziny i nie wiem, czy to był wielki owad, czy inny stwór, ale jak jestem sam i patrzę na to okno, zawsze sobie to przypominam. :P]

No i oczywiście jak byłem sam ze dwa lata temu w zamkniętym domu, późny wieczór, słyszałem stukanie. To nie byli rodzice. Było strasznie. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast pamiętam taką sytuację.

Budzę się w nocy. Cicho. Ciemno. Wtem, ciszę mąci delikatny, pojedynczy dźwięk. Ni to trzask, ni to puknięcie - opiszę go jako "tap", przypomina to odgłos, kiedy pukniecie lekko opuszkiem palca o np. biurko.

Oczywiście nie przejąłem się tym zbytnio, dźwięk jak dźwięk.

Tap.

Znowu. Pewnie jakiś duch, myślę sobie pół żartem, pół serio.

Tap.

Hm. Ciekawe. Może jakaś mysz, myślę już bardziej serio, niż żartem.

Tap.

Dobra, ewidentnie słyszę jakiś głos. Ale jeszcze żyję, więc tragedii nie ma.

Tap.

Co to jest, do cholery? Czemu cały czas to słychać?

Tap.

Zaczynam odliczać w myślach sekundy: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem...

Tap.

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem....

Tap.

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem...

Tap.

Co siedem sekund, ciekawe. Duch, jak nic.

Tap.

Wstaję z łóżka, zapalam światło.

Tap.

Jakim cudem? Co to jest? Gdzie to jest?

Tap.

Dochodzi od kaloryfera. Patrzę przerażony, próbując dostrzec jakieś demoniczne kształty.

Tap.

Podchodzę do kaloryfera... Patrzę z bliska.

Tap.

Woda kapie na podłogę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się coś dzięki postowi 47.

Było to w nocy koło północy (:P) i zacząłem słyszeć miałczenie. Rodzice spali, siostry też. Znowu miałczy. Czekam. Miau, miau. Po kilku chwilach czekania na koniec mam dość. Schodzę na dół (bo mam pokój na piętrze), włażę do kuchni i... miauczenie ustaje. Wchodzę z powrotem do pokoju i nasłuchuję. Cisza.

Mamy kota, ale go nie było w domu. Nie mam pojęcia, co to było.

PS Wy też czasem lunatykujecie? :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...