Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

EGM

EGM w sosie własnym

Polecane posty

Chwilę mnie na forum nie było i co ja tu widzę? EGM do nas zawitał... Wyłączając się z wazeliniarskiego trendu, pozwolę sobie na "ty" mówić, tak będzie łatwiej.

W końcu mam okazję popytać trochę o wspomnianych już wyżej Weis i Hickman. Wielu ludzi uważa, że cała seria Kronik Smoczej Lancy jest fantastyką powstałą podczas sesji rpg, przewidywalna, schematyczna a co za tym idzie nudna. Natomiast ja się w niej zakochałem, Smoki jesiennego zmierzchu były chyba pierwszą ksiażką, którą przeczytałem dla siebie, nie dla szkoły. I tak oto zaraziłem się fantastyką i ogólnie czytaniem książek, zaczęłem się pod tym względem rozwijać... I wielkie było moje zdziwienie, kiedy ponad rok temu od Ghosta, czy Smugglera dowiedziałem sie, że to właśnie ty tłumaczysz większość pozycji "Smoków". Co sądzisz o całym cyklu, jak i o poszczegolnych cześciach z osobna? No i czy nadal tłumaczysz ksiązki z logiem Dragonlance, czy po prostu twoja rola zamkneła się na tych dwóch autorach? Często tumaczysz książki fantasy?

Huh, pamiętam do dziś, że w jednej z kiedyś napisanych recenzji zjechałem Cię za zwrot "rycerka", ktore po dziś dzień nie daje mi spokoju. O poprawność nawet nie pytam, wierzę w twoje doświadczenie i obycie z językiem, jednak w sytuacji, w której owa rycerka wystąpiła, rozbawienie na mojej twarzy pojawiło się niespodziewanie ;]

No tak... Po kolei, jak powiedziała babcia do Kozaków Budionnego.

W&H sami twierdzą, że cykl "Dragonlance" powstał z kilku sesji RPG, ale z tych sesji wzięli jedynie pierwotnych bohaterów (wspaniały Raistlin Majere i jego brat Caramon!). Trzytomowy cykl o smokach, a potem Trylogię Bliźniaków tłumaczyła Dorota Żywno (może fani jej to kiedyś wybaczą, bo koncertowo spier... przekład). Zęby mnie rozbolały, jak to czytałem i zaproponowałem Zyskowi, że przetłumaczę kilka innych części cyklu. No i tak poszło. Zrobiłem coś z dziesięć pozycji. Osobliwie podoba mi się cykl o Galenie Łasicy. Przestałem pracować dla Zyska, bo poczuł obrzydzenie do dotrzymywania terminów płatności. Poza tym trochę mnie już znużyło tłumaczenie z angielskiego, więc zająłem się tłumaczeniami pisarzy rosyjskich - a mają kilku na światowym poziomie. Polecam powieść "Waran" Diaczenków.

Z tą rycerką... Dalipan, nie pamiętam. Niby poprawne - skoro jest żołnierka, czy pisarka, to czemu nie rycerka? Ale mi zgrzyta...

Na jakie przygodówki najbardziej czekasz?

Czy grałeś w gry z serii Gothic?

No, chyba na nowe dzieła Sokala. A czy grałem w Gothic? Pewnie. Robiłem chyba nawet recenzję pierwszej gry z tej serii.

Jack Keane? Słyszałem, że gra jest nic nie warta i że nijak ma się do przygód Assila z Ankh... Polecasz? Jeżeli tak (a wierzę panu.. ups, koleżko ci na słowo :)) biegnę do sklepu ^^

Wymień tytuł jednej nieprzygodówki która w twoim prywatnym rankingu jest postawiona wyżej od dowolnej przygodówki (oczywiście w miare dobrej - Lula3D odpada :P)

Jack Keane w moim tegorocznym prywatnym rankingu jest number łan.

Drugie pytanie jest trochę osobliwe... Ale gdybym miał wskazać na bardzo dobrą grę inną, niż przygodowa, to wymieniłbym Oblivion i Conana. Grywam nie tylko w przygodówki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak u ciebie było z nauka języków? Chodzi głownie o angielski, bo rosyjski ci bardziej dorośli mieli w szkole. ;] Pewnie jakies kursy, nie?

Hm... Angielski miałem w szkole średniej (I LO w Wałbrzychu miało angielski w programie, uczył mnie rodowity Anglik, prof. Heral), rosyjski nieco wcześniej (w średniej zresztą też). Ale tak naprawdę oba języki poznałem czytając książki. Trzydzieści kilka lat temu literatura fantastyczna wydawana po polsku była dość uboga. Ale w księgarniach rosyjskich - a była taka np. we Wrocku - można było kupić bardzo dobre rosyjskie przekłady najlepszych powieści Heinleina, Simaka, Bradbury'ego, Bestera i innych. Nie mówię o znakomitych powieściach Strugackich, Juriewa czy Bułyczowa. I dlatego musiałem się przeprosić z "grażdanką" (bo tak obecnie nazywa się rosyjski alfabet, cyrylicą pisano średniowieczne kroniki :D ). Angielski... to znów był Silverberg (Kroniki Lorda Valentine'a), a potem cykl Dragonlance, pożyczany od Marka Nowowiejskiego (człowieka, którego biblioteka książek angielskich była chyba liczniejsza, niż Biblioteka Kongresu USA). No i tak jakoś poznałem oba języki. A tłumaczenia przyszły potem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wspaniały Raistlin Majere i jego brat Caramon!

O tak, bliźniacy są świetni, choć o wiele bardziej podpasowywał mi mag, był nieobliczalny i ni w ząb nie mogłeś rozgryźć jego psychiki. Caramon zdawał mi się zwykłym tępym osiłkiem, lecz pod koniec swojego życia zmienił się diametrialnie... Choć to może tylko ja odniosłem takie odczucie i polubiłem go na dobre...

Trzytomowy cykl o smokach, a potem Trylogię Bliźniaków tłumaczyła Dorota Żywno (może fani jej to kiedyś wybaczą, bo koncertowo spier... przekład).

Może coś ze mną jest nie tak, albo po prostu jestem zbyt łagodny w stosunku do innych, ale nie zauważyłem jakiś rażących błędów, za które należałoby ją powiesić... Być może gdybym teraz to przeczytał, coś bym tam wyhaczył, ale ogólnie odniosłem wrażenie dobrze przetłumaczonego dzieła... Potwierdzisz tą kiepszczyznę jakimś dowodem?

Osobliwie podoba mi się cykl o Galenie Łasicy.

A mnie właśnie ta postać wydawała się nudna i po prostu głupia. Wszak, czytałem tylko jedną część cyklu, nie powinienem się wypowiadać, ale "Rycerz Galen" nie przypasował mi ani trochę... Strasznie dużo smęcenia, mało akcji, po prostu nie mój klimat.

Polecam powieść "Waran" Diaczenków.

Przetłumaczona przez Ciebie? Będę musiał gdzieś tego poszukać i zobaczyć, na ile jest to dobra książka...

Z tą rycerką... Dalipan, nie pamiętam. Niby poprawne - skoro jest żołnierka, czy pisarka, to czemu nie rycerka? Ale mi zgrzyta...

Niby poprawnie, ale jednak sam twierdzisz, że coś jest nie tak... Może odświeżę sobie lekturę, to nieomieszkam tego tutaj zacytować... Nie pomyśl tylko, że chcę się na siłę do czegoś przyczepić, po prostu chciałem znać twoje stanowisko w tej sprawie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Howgh!

Czyżby Pan czytał "Winnetou"? Jeśli tak, to jak się Panu podobało? Jest to jedna z moich ulubionych ksiażek i albo czytał ją Pan czytał, albo po prostu tak sobie Pan powiedział, a chciałbym znać opinię :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak, bliźniacy są świetni, choć o wiele bardziej podpasowywał mi mag, był nieobliczalny i ni w ząb nie mogłeś rozgryźć jego psychiki. Caramon zdawał mi się zwykłym tępym osiłkiem, lecz pod koniec swojego życia zmienił się diametrialnie... Choć to może tylko ja odniosłem takie odczucie i polubiłem go na dobre...

Może coś ze mną jest nie tak, albo po prostu jestem zbyt łagodny w stosunku do innych, ale nie zauważyłem jakiś rażących błędów, za które należałoby ją powiesić... Być może gdybym teraz to przeczytał, coś bym tam wyhaczył, ale ogólnie odniosłem wrażenie dobrze przetłumaczonego dzieła... Potwierdzisz tą kiepszczyznę jakimś dowodem?

Przetłumaczona przez Ciebie? Będę musiał gdzieś tego poszukać i zobaczyć, na ile jest to dobra książka...

A niepoprawny kender? Wspaniała postać, prawda?

Co do przekładu pani Żywno... nie będę teraz tracił czasu na wyszukiwanie jej wyraźnych potknięć - tych zresztą było chyba niewiele (Patethic = patetyczny :lol:). Chodzi mi o to, że jej przekład był zbyt dosłowny, bardzo wierny i przez to niezdarny niby ciężarna słonica. Ale to moje prywatne zdanie. Przekłady są jak kobiety: albo piękne, albo wierne.

A "Warana" warto przeczytać. Piękna opowieść o człowieku, który ścigając marzenie niepostrzeżenie dla samego siebie stał się jego częścią. Przeczytaj, to zrozumiesz,. o czym piszę...

Czyżby Pan czytał "Winnetou"? Jeśli tak, to jak się Panu podobało? Jest to jedna z moich ulubionych ksiażek i albo czytał ją Pan czytał, albo po prostu tak sobie Pan powiedział, a chciałbym znać opinię :)

No pewnie, że czytałem! Jako siedemnastolatek pochłonąłem przygody Old Sweterhenda jednym tchem. Nadal zresztą uważam, że to całkiem dobra literatura, choć niekoniecznie z najwyższej półki. Ale nie wszyscy mogą pisać arcydzieła. Oczywiście nie cała twórczość Maya jest godna polecenia. "Tajemnicę rodu Rodriganda" np. można sobie śmiało darować. Poza tym May był niemieckim szowinistą - wszyscy jego pozytywni bohaterowie byli Niemcami, nawet poczciwy Sam Hawkins okazał się Niemcem z Saksonii o nazwisku Falke. Ale Winnetou i Old Surehand to całkiem dobre książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do przekładu pani Żywno... nie będę teraz tracił czasu na wyszukiwanie jej wyraźnych potknięć - tych zresztą było chyba niewiele (Patethic = patetyczny :lol:).

Zanim zadam swoje pytania, drobna uwaga: przywolany w Panskim poscie angielski wyraz pisze sie 'pathetic' ;)

No, chyba ze zrobil Pan literowke - w takim razie nie bylo sprawy :)

A teraz ad rem.

1) Co sadzi Pan o tworczosci literackiej Charlesa Cobena?

2) Jak bliska jest Panu postac Hannibala Lectera? ;)

3) Jaka byla Panska reakcja po pierwszym obejrzeniu tego filmiku?

4) Woli Pan blondynki, brunetki, czy moze holduje Pan slowom "brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki..." ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kender, świetna postać, może dlatego autorzy nie rezygnowali z niego do samego końca, wskrzeszając go i wywołując przez to nieziemski chaos, co zresztą zawsze towarzyszyło pojawieniu się kendera;]

Wspaniałych postaci możnaby tu wymieniać jeszcze długo - Tanis Półelf, zawsze odpowiedzialny i rozważny, Sturm - honorowy ponad wszelką miarę, Flint - stara zrzęda o dobrym sercu...

Duet Weis & Hickman storzył postacie tak wyraźnie nakreślone, że aż przewidywalne, ale przy tym bardzo wciągające. Człowiek utożsamiał się z nimi, a o to właśnie chyba autorom wszystkich książek chodzi...

Dobrze, dość o Dragonlance, bo nas ludzie wyklną, że ciągle o tym samym ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim zadam swoje pytania, drobna uwaga: przywolany w Panskim poscie angielski wyraz pisze sie 'pathetic' ;)

No, chyba ze zrobil Pan literowke - w takim razie nie bylo sprawy :)

A teraz ad rem.

1) Co sadzi Pan o tworczosci literackiej Charlesa Cobena?

2) Jak bliska jest Panu postac Hannibala Lectera? ;)

3) Jaka byla Panska reakcja po pierwszym obejrzeniu tego filmiku?

4) Woli Pan blondynki, brunetki, czy moze holduje Pan slowom "brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki..." ?

Ad 1. Nie znam gościa. Może chodziło o Harlana Cobena?

Ad 2. Nie lubię. Uważam, że Harris jest pisarzem mocno przereklamowanym - ale to tylko moja prywatna opinia.

Ad 3. Wzruszenie ramion.

Ad 4. ??? naprawdę Cię to interesuje?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Czy blizsza jest ci Mateczka Rosyja czy Uesa?

2. Fantasy czy sci-fi?

3. Czy zdajesz sobie sprawie, że w redakcji masz największy szacunek? (I czy perfidnie go wykorzystujesz? :P)

4. Jakie były twoje początki w CDA - Co musiałeś recenzować i jak wyglądały twoje relacje z resztą ekipy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Czy blizsza jest ci Mateczka Rosyja czy Uesa?

2. Fantasy czy sci-fi?

3. Czy zdajesz sobie sprawie, że w redakcji masz największy szacunek? (I czy perfidnie go wykorzystujesz? :P)

4. Jakie były twoje początki w CDA - Co musiałeś recenzować i jak wyglądały twoje relacje z resztą ekipy?

Ad 1. Trudno powiedzieć. Oba kraje mają swoje dobre i złe strony. To trochę tak, jakby mnie zapytać: "Wolisz jabłka, czy chałwę?"

Ad 2. A jaka jest różnica? Bohater fantasy tnie magicznym mieczem, bohater powieści SF mieczem świetlnym (czy laserowym). Wie ktoś może, jak działa jeden, czy drugi? Książka jest dobra, albo zła i tyle.

Ad 3. Nie zauważyłem. W naszej redakcji każdy z kolegów stanowi klasę sam dla siebie i jest primus inter pares.

Ad 4. Veni, vidi - i zostałem :D. A tak naprawdę to do redakcji ściągnął mnie (zupełnie zresztą przypadkowo), Mac Abra, którego znałem jeszcze z czasów klubu miłośników fantastyki przy Indexie. Kto nie wie, czym był Index, niech żałuje.

1. Jakiego przedmiotu uczyłeś w szkole?

2. Jakie masz hobby poza przygodówkami i czytaniem książek?

3. Czy znasz Rona Asmusa? :P

Ad 1. Podstaw elektroniki i elektrotechniki.

Ad 2. Zbieram banknoty (Najchętniej aktualnie będące w obiegu banknoty NBP o dużych nominałach). Ale serio - może trudno będzie komuś w to uwierzyć, ale ogromnie lubię robić przekłady książek.

Ad 3. Pewnie. Już kilka osób mnie o niego pytało - między innymi Osław Korski i Ech Czyński.

El General Magnifico ! :D

Masz jakiegoś ulubionego reżysera?

Ogromnie wysoko cenię sobie Sama Peckinpaha. I kilku Rosjan, między innymi Nikitę Michałkowa i Bondarczuków, ojca i syna (syn reżyserował "9 kompanię").

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do znawcy: znasz jakieś dobre przygodówki w klimacie Black Mirror? Ważne, żeby była w 2D^^

No, na przykład NiBiRu. Podobny klimat i ci sami twórcy.

Co sadzisz o Lemie i jego tworczosci?

A co mam sądzić? Mistrz i tyle. Jego "Bajki robotów" są genialne. Co prawda ostatnie powieści są słabsze kompozycyjnie, ale i tak doskonale się je czytało. Wielka szkoda, że Mistrz już nie żyje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczynałem tłumaczyć wespół ze Zbyszkiem Królickim (np. "Szlak chwały" Heinleina). Potem zacząłem tłumaczyć na własny rachunek (cykl "Darksword" Margaret Weis i Tracy Hickmana - doskonała rzecz, polecam wszystkim miłośnikom fantastyki). No, a potem był Bester, Clark i paru innych niezłych pisarzy.

Ja aktualnie pracuję jako tłumacz techniczny (spora firma tłumaczeniowa), ale planuje z czasem się usamodzielnić i chciałbym kiedyś też sięgnąć po beletrystykę... I ciekaw jestem jak wygląda proces tłumaczenia od strony menedżersko-organizacyjnej. Znaczy się - tłumaczy się coś samemu i proponuje wydawnictwu? Czy może śle się zapytania do wydawnictwa i korzysta z ich propozycji? Czy może po prostu ubija się kurczaka i tłumaczenie samo spada spod sufitu? <_<

Właściwie to tłumaczę wyłącznie beletrystykę - żeby tłumaczyć literaturę techniczną trzeba znać terminologię, a ja jestem z wykształcenia elektronikiem zacofanym w stosunku do wiedzy współczesnej o jakieś dwadzieścia lat, wiec nawet elektronicznych bym nie próbował.

Znajomość terminologii zdecydowanie pomaga ;) Ale przy pracy w firmie tłumaczeniowej najczęściej jest tak, że albo klient przesyła terminologię w specjalnie przygotowanym glosariuszu albo my sami takową przygotowujemy. Nie mówiąc już o tym, że instrukcja obsługi żelazka do żadna filozofia...

Nie używam żadnych translatorów, bo wszystkie są do (_!_). A zresztą to nie honor, prawda?

Przy beletrystyce, owszem. Lecz przy tłumaczeniach "masowych" to już konieczność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Major Smith został komendantem (...)

Dzięki za dowcip. pojawiasz się czasem na konwentach fantastycznych? Falkon? Polkon? Bo z chęcią bym z Toba powymieniał się większą ilością dowcipów przy kuflu złocistego płynu (jeśli preferujesz).

A niepoprawny kender? Wspaniała postać, prawda?

Tylko szkoda, że taka... typowa. Zwłaszcza w DL ;)

Co do przekładu pani Żywno... nie będę teraz tracił czasu na wyszukiwanie jej wyraźnych potknięć - tych zresztą było chyba niewiele (Patethic = patetyczny laugh.gif). Chodzi mi o to, że jej przekład był zbyt dosłowny, bardzo wierny i przez to niezdarny niby ciężarna słonica. Ale to moje prywatne zdanie. Przekłady są jak kobiety: albo piękne, albo wierne.

Jako domorosły tłumacz serii animowanych oraz komiksu (w Polsce w ogóle nie osiągalnego - a szkoda) muszę się zgodzić. Praca tłumacza czy filmu czy książek czy komiksu nie polega na dosłownym przekłądnie - potrzeba tego "czegoś", iskry, nutki fantazji aby efekt końcowy oddawał emocje i klimat a nie suche słowa. Suche tłumaczenia są pathetic...

I aż mi zgrzyta szczęka kiedy siedzę w kinie i oglądam filmy - czasami bardzo zastanawiam sie skąd Ci ludzie biorą tych tłumaczy?

Ad 1. Trudno powiedzieć. Oba kraje mają swoje dobre i złe strony. To trochę tak, jakby mnie zapytać: "Wolisz jabłka, czy chałwę?" (to odnośnie Rosji i USA - dop. de99ial)

Jak to napisał Grzędowicz w swojej najnowszej antologii - opowiadanie (Buran wieje z tamtej strony) jest o bardzo rzadki zjawisku - dobrych Rosjanach.

Swoją drogą czytasz polskich współczesnych fantastów czy raczej omijasz? I co myślisz o ww Grzędowiczu?

I jeszcze pytanie podobne do Qubusiowych - jak to było - od strony technicznej - z tymi początkami tłumaczeń? Sam tłumaczyłeś i proponowałeś czy raczej ktoś Ci proponował?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby Pan czytał "Winnetou"? Jeśli tak, to jak się Panu podobało? Jest to jedna z moich ulubionych ksiażek i albo czytał ją Pan czytał, albo po prostu tak sobie Pan powiedział, a chciałbym znać opinię :)

Nigdy nie mówię tak sobie o książkach. Czytałem Winnetou - i to z zapartym tchem. Co prawda schemat każdego tomu jest dość monotonny - Old Shatterhand ściga łajdaka, łapie go, ten mu ucieka, Old znów rusza w pościg i tak dalej. Wedle tego schematu powstał też Old Surehand. Ale w sumie, jako siedemnastolatek czytałem pochłaniając strony jak Obelix dziki. Później mój entuzjazm nieco się zmniejszył, ale nadal uważam, że Winnetou to świetna powieść przygodowa dla młodzieży. Tyle, że mnie młodzieńcem nazwać już nijak się nie da... I dlatego może grymaszę.

Dzięki za dowcip. pojawiasz się czasem na konwentach fantastycznych? Falkon? Polkon? Bo z chęcią bym z Toba powymieniał się większą ilością dowcipów przy kuflu złocistego płynu (jeśli preferujesz).

Tylko szkoda, że taka... typowa. Zwłaszcza w DL ;)

Jako domorosły tłumacz serii animowanych oraz komiksu (w Polsce w ogóle nie osiągalnego - a szkoda) muszę się zgodzić. Praca tłumacza czy filmu czy książek czy komiksu nie polega na dosłownym przekłądnie - potrzeba tego "czegoś", iskry, nutki fantazji aby efekt końcowy oddawał emocje i klimat a nie suche słowa. Suche tłumaczenia są pathetic...

I aż mi zgrzyta szczęka kiedy siedzę w kinie i oglądam filmy - czasami bardzo zastanawiam sie skąd Ci ludzie biorą tych tłumaczy?

Jak to napisał Grzędowicz w swojej najnowszej antologii - opowiadanie (Buran wieje z tamtej strony) jest o bardzo rzadki zjawisku - dobrych Rosjanach.

Swoją drogą czytasz polskich współczesnych fantastów czy raczej omijasz? I co myślisz o ww Grzędowiczu?

I jeszcze pytanie podobne do Qubusiowych - jak to było - od strony technicznej - z tymi początkami tłumaczeń? Sam tłumaczyłeś i proponowałeś czy raczej ktoś Ci proponował?

Owszem, pojawiam się na konwentach. Najbliższy, na jaki się wybieram, to Polcon (Zielona Góra). Pisałem jużo tym w innym miejscu tego forum.

Jarek Grzędowicz zaszczyca mnie swoją przyjaźnią, choć nieraz mocno się spieramy, gdy przychodzi do rozmów o polityce. Bardzo si też cenimy (nie wiem zresztą jak on, ale ja się wysoko cenię :D ). Jego opowiadania i powieści bardzo mi się podobają. Innych fantastów polskich (poza Kossakowską) raczej sobie daruję. A już naprawdę szlag mnie trafia, kiedy czytam zachwyty nad tzw. fantastyką gumofilcową. Ale w końcu de biustibus non dipsputandum est... czy jakoś tak.

Ostatnie pytanie pominę, bo już na nie odpowiadałem w tym wątku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, pojawiam się na konwentach. Najbliższy, na jaki się wybieram, to Polcon (Zielona Góra). Pisałem jużo tym w innym miejscu tego forum.

Hmm... Ta z kolei impreza ominie mnie... A żałuję bardzo. Inny konwent? Może wspomniany Falkon?

Ostatnie pytanie pominę, bo już na nie odpowiadałem w tym wątku.

Czytam wątek uważnie i jakoś uwag odnośnie technicznej strony - czyli kto komu i co zaproponował (poza spółką, ale to już się stało niejako w środku kariery - wszak mało który wydawca poważnie traktuje osobę nieznaną, która pisze, że "to tłumaczenie jest do baniaka, mogę zrobić lepsze"). Więc bym ponowił pytanko ;)

A z Jarkiem też miałem okazję zamienić kilka słów na Polkonie w Lublinie, jednakże swoim przyjacielem nazwać go nie mogę - a szkoda.

Ale zapytam - która z jego książek najbardziej Ci przypadła do gustu? Mi "Księga Jesiennych Demonów" absolutny namber łan ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wasza Kwistencjo!Mam sprawe do Waszej Kwistencji:Jak mam sie przekonac do przygodowek?Lubie myslec ale za czorta nie moge sie przekonac do tego na pewno wspanialego gatunku!

Ps.nie moge sie doczekac kiedy Wasza Kwistencja zostanie lowca pchel!Bede chodil do Waszej Kwistencji na lekcje!:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja aktualnie pracuję jako tłumacz techniczny (spora firma tłumaczeniowa), ale planuje z czasem się usamodzielnić i chciałbym kiedyś też sięgnąć po beletrystykę... I ciekaw jestem jak wygląda proces tłumaczenia od strony menedżersko-organizacyjnej. Znaczy się - tłumaczy się coś samemu i proponuje wydawnictwu? Czy może śle się zapytania do wydawnictwa i korzysta z ich propozycji? Czy może po prostu ubija się kurczaka i tłumaczenie samo spada spod sufitu? <_<

Znajomość terminologii zdecydowanie pomaga ;) Ale przy pracy w firmie tłumaczeniowej najczęściej jest tak, że albo klient przesyła terminologię w specjalnie przygotowanym glosariuszu albo my sami takową przygotowujemy. Nie mówiąc już o tym, że instrukcja obsługi żelazka do żadna filozofia...

Przy beletrystyce, owszem. Lecz przy tłumaczeniach "masowych" to już konieczność.

Wiesz, stary... Teraz to ja jestem panisko. Dzwonię do wydawnictwa, przedstawiam się i mówię, że mam wolne moce produkcyjne i mógłbym coś dla nich zrobić. I zwykle coś przysyłają.

A Tobie radzę pojeździć trochę po konwentach miłośników fantastyki. Bywają na nich wydawcy, albo ludzie mający dojścia do wydawców. Dla początkującego tłumacza nie masz to jak kontakty osobiste...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Czy mógł byś przedstawić tytuły książek, które tłumaczyłeś jako pierwsze oraz te, które całkiem niedawno :)?

Hmmm... Pierwszą pamiętam, ale nie zdradzę tytułu. Palnąłem tam kilka takich shitów, że zawodowy humorysta nie wymyśliłby czegoś takiego ("...jego ręka była zimna, jak ręka węża..." :lol: ). Wytknął mi je nieżyjący już przyjaciel, Zbyszek Adamski (człowiek, którego erudycja wpędzała mnie w diablo głębokie kompleksy. Jak ktoś nie wierzy, niech zapyta Jurka Poprawę). Ale te, których już nie muszę się wstydzić, to na przykład, trzytomowy cykl Darksword, Margaret Weis i Tracy Hickmanna (pary pisarzy, którzy są klasą sami dla siebie), albo Chocky Wyndhama. A z niedawnych... Na przykład Gwiazdy moim przeznaczeniem Bestera, albo Obcy w obcym kraju, Heinleina.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu się zdziwiłem, ponieważ "Gwiazdy moim przeznaczeniem" to jedna z moich ulubionych ksiażek, czytałem ją kilka razy... Ale jakoś nie zwróciłem uwagi na tłumacza, dopiero teraz. Co cię skłoniło do tłumaczenia akurat tej ksiażki? Przyznana decyzją odgórną czy twój wybór?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...