Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Nolaan

"Django Unchained" (2012), Quentin Tarantino

Polecane posty

Ja uwielbiam filmy Tarantino i udałem się też na ten film. Bękarty wojny jak dla mnie były bardzo dobre ale ten film okazał się dla mnie lepszy może nie lepszy od PF(mój ulubiony film ogólnie). Czegoś mi brakowało w tym filmie dokładnie nie wiem czego ale i tak film jest genialny. Dialogi były na wysokim poziomie na dodatek te poczucie humoru, może i fabularnie był to film o księciu na białym koniu ale i tak dzięki scenerii i dialogom film to nadrabiał. Zamiana ról poszczególnych aktorów też była genialna i parę nawiązań do poprzednich filmów (ja po pierwszym oglądnięciu znalazłem takich ukrytych z 10). Zgadzam się z tym co mówili krytycy czyli że film trzyma poziom i jest najlepszym filmem Tarantino od PF.

Zdziwiły mnie tylko dwie rzecz:

- to że niektórzy afro amerykanie czuli się urażeni po oglądnięciu tego filmu niby że dowcipy nie były na ich poziomie a film śmiał się przede wszystkim z białych (chociażby to z 3k).

- i z tego że sala była aż taka pusta 6 osób na sali, nie wiem może i dla tego że był to poranny seans ale słyszałem że film nie cieszy się w Polsce zbytnią popularnością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na filmie byłem jakieś... 3 tygodnie temu, zdaje się. :D Ale chyba nie będę zbyt wylewny: jak dla mnie był bardzo dobry. Świetna gra aktorska i postacie (z głównych ról nie potrafię wskazać żadnej wyróżniającej się in minus, wszyscy mi się podobali), MISTRZOWSKIE dialogi (no ale to Tarantino przecież), scenariusz trzymający w napięciu, a do tego szczypta humoru i strzelaniny (koniec końców...). Nie znam gatunku, a do kina poszedłem ze względu na reżysera - i ogólnie nieszczególnie się zawiodłem.

Co mi się nie podobało? Ostatnie sceny. Konkretniej od momentu, gdy

ginie Schultz (motywacja doktora, by zastrzelić Candiego, też z początku wydawała mi się naciągana, ale niedługo potem zrozumiałem, o co chodziło). Po prostu kiedy miała miejsce strzelanina, w której Django był jak gdyby nieśmiertelny i do pewnego momentu w miarę spokojnie zabijał wrogów,

to jak dla mnie zepsuło to świetny klimat filmu. I to, co działo się w nim później, wcale tego nie uratowało. Dlatego z kina wyszedłem z mieszanymi uczuciami - kiedy zaś rozmawiałem ze znajomymi i argumentowano mi mniej więcej tak, że chodzi tutaj o zabawę z konwencjami, to nawet wtedy nie czułem się do końca przekonany.

A potem zaczęło się cytowanie kawałków z "Django" i odsłuchiwanie muzyki z tegoż (polecam poszukać sobie na YouTube utworu z czołówki. Cudo!). I tak przez kilka dni, dopóki film nie "wywietrzał" mi z pamięci. Wówczas dotarło do mnie, że Quentin Tarantino to jednak kawał porządnego reżysera i scenarzysty. Mimo wszystko polecam, o ile leci jeszcze w kinach. ;]

8+/10 z mojej strony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowita produkcja. Te niecałe 3 godziny mijają ekspresowo. Tarantino czuć na każdym kroku, a widać to już tym bardziej pod koniec filmuwink_prosty2.gif Dialogi są napisane tak że każdego słowa słucha się z nabożnym posłuszeństwem. Di Caprio w swojej roli świetny i chyba przydała mu się taka orzeźwiająca rola. Waltz w swojej postaci- dla mnie główny kandydat do Oscara. Sam film jest też po części hołdem dla gatunku którego co prawda nie znoszę, co nie zmienia faktu że film dalej pozostaje dziełem godnym uwagi nawet dla tych którzy za westernami nie przepadają. Muzyka jest dobra, a szczególnie pierwsza piosenka i aż żal że nie pojawia się częściej.

Dla mnie 9+/10 i film do obejrzenia chyba dla każdego ceniącego sobie taki rodzaj rozrywki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nieco fangirluję i wszelkie filmy Quentina oceniam za wysoko, ale... Nie spodziewałam się niczego na miarę Pulp Fiction, nie miałam zbyt wysokich oczekiwań co do filmu. Liczyłam na humor, dobrych aktorów, akcję i duużo specyficznego klimatu Tarantino. Wcale się nie zawiodłam.

Muzyka w filmie jest rewelacyjna. Między innymi znowu mamy Morricone. Trzeba dodawać coś więcej?

Wiadomo, że QT zazwyczaj buduje fabułę w dość podobny sposób - banał. Jednakże od samego początku wgapiałam się w ekran i nie mogłam się oderwać. Dopiero gdzieś w połowie filmu akcja może (z naciskiem na może) zacząć nużyć. Brakowało takiej naprawdę wciągającej historii. Mimo to, wciąż uważam, że film jest genialny.

Nie zapominajmy o długich, soczystych dialogach. Kto ich nie uwielbia?

Christoph Waltz. Fenomenalny. Nic więc dziwnego, że po raz kolejny wygrał Złoty Glob. Naprawdę bardzo miłe zaskoczenie.

Foxx był nieco drętwy, ale nie spodziewałam się po nim niczego nadzwyczajnego.

Cameo Tarantino. Zakończone w ciekawy sposób. Bardzo na plus. ;]

Wizualnie jest fantastycznie, nawiązania do klasyki, a do tego elementy kultury masowej, bardzo dobra obsada... Nic, tylko oglądać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle tu już było ochów i achów że ja swojej wazeliny nie będę dolewał. Co najwyżej powiem że straszliwie podobało mi się że Tarantino nie poszedł na efekciarstwo i nie zrobił typowemo motywu "człowieka który bije się ze swoim wnętrzem i z potem na czole patrzy jak psy rozszarpują jego ziomków. Jest zimny, opanowany, bardzo rozsądny w swoim działaniu. Jest po prostu realny.

Teraz krótko i zwięźle postawię 9/10 i tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę to trwało, ale wreszcie obejrzałem Django.

I jestem wprost zachwycony.

Zacznijmy od świetnego scenariusza. Fabuła, choć utrzymana w prostej konwencji, jest ciekawa i nieprzewidywalna. Dialogi są wyśmienite. Akcja i genialny humor (ząbek! ^^) zostały doskonale zrównoważone. Postacie są różnorodne i ciekawe (z Django mam jednak ten problem, że choć jest cool badassem, IMO jest również dość jednolitą postacią, jestem jednak w stanie zrozumieć dlaczego). Gra aktorska - fenomenalna. Najbardziej przypadł mi do gustu DiCaprio, gdyż jego rola wyróżniała się na tle pozostałych większym zróżnicowaniem. Waltz również zagrał wybitnie, Jackson - świetnie, a Foxx był po prostu cool. 8)

Tarantino jak zwykle przesadzał z przemocą, ale o ile w Kill Billu było to okropnie kiczowate, to tu wygląda znacznie lepiej. O muzyce mogę powiedzieć jedynie, że była genialna (nie licząc tego rapu, nie rozumiem, po co go dodano) i klimatyczna.

No i te zbliżenia! :3

9+/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...