Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Maliniorz

Aliens vs. Predator (seria), Strause & Anderson

Polecane posty

46010.jpg



Bliska przyszłość. Grupa naukowców wyrusza na Antarktydę, w celu zbadania niezidentyfikowanego źródła ciepła. Okazuje się, że znajduje się tam starożytna piramida ulokowana głęboko pod ziemią. Naukowcy schodzą do niej, lecz nie wiedzą w co się pakują. Okazuje się, że owy strumień energii miał być przynętą dla ludzi, którzy mieli by posłużyć jako żywiciele, uwięzionych przez lata Obcych.
Tak w skrócie można opisać fabułę pierwszej części filmu AvP.
Druga opowiada o katastrofie statku Predatorów na Ziemii. Walczą oni z wydostałymi ze statku Obcymi, oraz hybrydą obu gatunków. Dochodzi do krwawej rzezi, w której uczestniczą również mieszkańcy małego miasta w USA.
Jako fan Predatora i Aliena obie pozycje były dla mnie obowiązkowe. Pierwsza część mimo dużej krytyki przypadła mi do gustu. Ciekawa fabuła, niezłe efekty i lokacje. Taaak, lokacje są na prawdę fajne. Zrozumiale wyjaśniona została historia polowań i pojawienia się łowców na Ziemii.
Z drugą cześcią jest już gorzej. Słaba fabuła, tylko ciągłe walki i ucieczki grupy młodych ludzi. Film ciągnie się jak flaki z olejem, pomysł z hybrydą średnio się udał. Ogólnie rzecz biorąc reżyser i scenarzysta spaprali film. Jest to uszczerbek na świetnych seriach klasyki gatunku sci-fi.

AvP - 8/10
AvP 2: Requiem - 5/10
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza część* to bardzo fajne połączenie dwóch kultowych gatunków kina sci-fi. Jest dość przystępna fabuła, świetne efekty specjalne jest jeszcze Lance Henriksen (dla tych co nie wiedzą: Bishop z Decydującego Starcia). Krótko z pierwszą częścią polecam się zapoznać, jest świetnym relaksatorem i obowiązkiem dla fanów gatunku.

Co do drugiej to cóż. Co by nie mówić to gniot. Zero klimatu, beznadziejna gra aktorska i teraz mój największy zarzut: PROFANACJA. To tyle, radzę unikać, zdjęcie Predaliena zobaczcie sobie w sieci.

*

Arnold miał tu zagrać Majora Dutcha pod warunkiem, że przegra wybory na gubernatora lecz niestety wygrał i nie pojawił się w filmie. Szkoda

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem miłośnikiem "Alienów" ("Predatorów" już mniej), więc chcąc nie chcąc musiałem obejrzeć oba filmy. IMHO są słabe.

Pierwszy - to zwykły film klasy B jakich wiele. Jeżeli jednak ktoś lubi takie klimaty, to może mu się on spodobać.

Drugi - to moim zdaniem, totalne dno i nawet wielki fan (alienów i predatorów) będzie bardzo zawiedziony i zniesmaczony. Wszystko w tym filmie jest złe, więc trudno mi coś bardziej skrytykować.

Atoli jeśli miałbym na coś szczególnie zwrócić uwagę, byłaby to "ciemność". Odniosłem wrażenie, że braki budżetowe, a co za tym idzie - kiepskie efekty, miał ukryć, panujący cały czas kompletny mrok. (ewentualnie, nie chciano aby film wyglądał zbyt krwawo), który - teoretycznie - miał potęgować nastrój grozy. Takowego u siebie nie zaobserwowałem, zatem nie było czego potęgować. Szczerze mówiąc (pisząc), wolałbym pośmiać się z niedoróbek (przynajmniej coś by mnie w tym filmie, chociaż chwilowo zainteresowało), niż nie widzieć niczego.

Moja ocena:

AvP- 5/10;

AvP 2: Requiem - 0/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oba filmy to jedna wielka pomyłka pod każdym względem - w części pierwszej ot tak sobie królowa obcych siedzi zamrożona i przykuta łańcuchami nad jakimś jeziorem lawy a Predatorzy okazują się przełożonymi Majów ;)

Kontynuacja - chociaż poza numerem dwa w tytule nic z poprzednikiem chyba nie ma wspólnego ? - wydała mi się trochę lepsza ale oglądałem to mimochodem - obie wrogie ludziom nacje eksterminują mieszkańców miasteczka na rozmaite sposoby - starzy, młodzi, kobiety, chłopcy i noworodki - trup ściele się gęsto a finał wyklucza cudowe ocalenie. Aha - Predator strzelający w gazowni ze swej armatki - urocze, jeszcze ciekawsza jest sceny gdzie zostaje pokonany przez nastolatka, którzy strzela do niego w biegu - scenarzysta miał najwidoczniej kiepski dzień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem obie części i mogę w sumie tyle o nich powiedzieć ;] Zarówno jedynka jak i dwójka to przykład naprawdę średniego kina, które można przełknąć z braku lepszych pozycji, zainteresowaniem uniwersum (choć pewnie wielcy fani część rozwiązań uznali za obrazę majestatu ;p), ale generalnie jest bardzo cienkie, bardziej niż barszcz. Fabuła, zwłaszcza w dwójce, miała chyba przerwę na obiad a na ekranie widza zajmowały sceny walk, hektolitrów krwi, powiększającego się body count i miernej gry aktorskiej. Pamiętna scena z jedynki dzieje się zaraz po

pokonaniu królowej

kiedy - o ile dobrze pamiętam -

Predator daje ocalałej bohaterce znak jej męstwa. Na skórze. Kwasem, który - jak pokazano wcześniej - przeżerał się przez twardsze substancje. Ona nawet nie krzyczała z bólu

. O co biega? Generalnie IMO oba filmy to cienka lipa :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście zabrałem sie za ,,jedynkę" przed wcześniejszym obejrzeniem serii ,,ALIEN". AvP1 spodobało mi się, chociaż kilka sekund przed zakończeniem wiedziałem co się wydarzy

Predalien wyskoczy z brzucha poległego Predatora

i tak też się stało mimo to film mi się spodobał.

AvP2 mam zamiar obejrzeć kiedy będzie w telewizji, ale sam projekt wyglądu Predaliena bardzo mi się podoba.

AvP1 6,5/10

PS W Polsacie w lutym do obejrzenia będą wszystkie części Aliena :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AvP2 mam zamiar obejrzeć kiedy będzie w telewizji, ale sam projekt wyglądu Predaliena bardzo mi się podoba.
Oj, żebyś się nie rozczarował, ten film, to niestety totalne dno (chlip).

Wiem, ale i tak obejrzę żeby zobaczyć czy to aż taki gniot, poza tym uwielbiam Alienów i Predatorów :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwójki nie oglądałem, za to jedynka nawet mi się podobała.

Klimatu filmów z Sigourney Weaver to to nie ma, ale jest solidnie. Napewno plus za inny punkt widzenia niż w filmach Scotta. Efekty na wysokim poziomie i niepokojąca atmosfera w trakcie filmu robią swoję. Osobiście o wiele bardziej wolę klasykę Scotta, ale AvP nie jest dziełem złym, a przynajmniej pierwsza część.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obydwa filmy są denne, przy czym ciężko mi tak naprawdę powiedzieć, który jest gorszy od drugiego.

Pierwszy film to śmieszno-kretyńska historyjka o piramidzie pod lodem (nie wiem, kto to wymyślił, ale poważnie wątpię w trzeźwość jego umysłu) oraz o Predatorach przylatujących do tej piramidy na łowy (ciekawe swoją drogą, co oni łowili sto lat temu (i całe mnóstwo poprzednich setek lat), kiedy żadni ludzie fartownie nie przyszli - bo szansy takiej nie mieli - żeby się poznać bliżej z Facehuggerami, ale to szczegół). W zasadzie cały film wypełniają kolejne sceny "walki", kiedy to ludzie w głupi często sposób dają się zabić, oraz sojuszu Predatora z człowiekiem (żeby on chociaż był na tyle uzasadniony i ciekawie przedstawiony, jak w oryginalnym komiksie, z którego "czerpał" film). Poza tym, że film jest generalnie głupi fabularnie (i pod kątem scenariusza - roi się tam od różnych błędów, typu tego z ostrzami Predatora; najpierw odcina nimi Alienowi ogonek - i ostrza nie ma, bo się stopiło; potem inny Predzio takimi samymi ostrzami ucina Alienowi łeb - ostrze całe), nie ma do zaoferowania nic sensownego w kwestii gry aktorskiej - in plus wyróżnia się chyba tylko Henriksen, który jednak (podobnie jak cała reszta) nie ma wiele do zagrania. Nie zapamiętałem żadnej postaci poza Weylandem (którego zapamiętałem tylko przez wzgląd na ten "genialny" pomysł z nawiązywaniem do oryginalnej serii) oraz Lex (którą zapamiętałem tylko dlatego, że w ten sojusz z Predziem wchodziła), do żadnej postaci nie czułem sympatii. W tym filmie dają więc garstkę statystów, o których niewiele można powiedzieć, po czym wrzucają ich do tej piramidy i pokazują, jak giną po kolei. Nie dość, że jest to skrajnie prymitywne, to jeszcze poszczególne postacie ma się tutaj gdzieś - w efekcie zatem film jest nudny jak flaki z olejem i w ogóle nie trzyma w napięciu. Nie wspomnę już o zuchwałych odstępstwach od tego, co wiemy o dwójce potworów z poprzednich filmów. Predatorzy w tym filmie to łamagi, które Alien w pojedynkę zabija, a tempo wzrostu samego Obcego przekroczyło granicę absurdu.

Drugi film to już w ogóle coś, na widok czego ręce opadają. Oto bracia Strause - niech im będą dzięki - wpakowali Aliena tudzież Predatora... do filmu o formule TEEN SLASHERA?!? Przepraszam, ale co to ma być? Druga część Freddy kontra Jason, gdzie dla niepoznaki w miejsce Freddy'ego wstawiono Aliena, a w miejsce Jasona - Predatora? Normalnie... zawsze o tym marzyłem! Fabuła jest jeszcze bardziej bzdurna, niż w poprzedniej części i roi się tam od głupot tak ciężkiego kalibru, że nie idzie tego po prostu ścierpieć (ten cały "pułkownik" to zaledwie zgniła wisienka na szczycie skisłego tortu - "coś zabiło kilku naszych żołnierzy, nie wiemy, co to, ale zrzućmy na to bombę atomową). Postacie w "jedynce" były tylko nijakie, tutaj natomiast są jawnie irytujące, gdyż tym razem mamy do czynienia (jak to w teen slasherach bywa) z bandą przygłupich nastolatków. Jedyne, co "dobrego" można powiedzieć o tym filmie, to to, że nie przynudzał tak, jak jedynka - niektóre akcje Predatora oglądało się z jako taką przyjemnością. Tyle że częściej jednak można się zirytować na naszą paczkę szczeniaków, która tutaj robi za protagonistów, a pod koniec filmu nawet strzela z plasmacastera. Oraz na kolejne, coraz to głupsze sceny (vide "pocałunek" Predaliena, który zapewne miał być szokujący, a jest po prostu kretyński).

Reasumując - obydwa filmy to mierne kino z dolnej półki, a ich dodatkową "zasługą" jest to, że zrobiły z Aliena tudzież Predatora pośmiewisko. Teraz kolejne pokolenia będą te dwa stwory kojarzyły nie z arcydziełami oryginalnych sag, tylko z gniotami z serii AvP. Bzdury wymyślone w tych filmach traktowane są zaś jako kanon.

Żenująca jest też dla mnie próba podpinania się pod oryginalną serię o Obcym w postaci bezsensownego nadawania jednej postaci nazwiska Weyland, a drugiej Yutani. Najbardziej "zabawne" jest jednak stwierdzenie, że Weyland nazywał się naprawdę Charles Bishop Weyland i że powinien go grać Henriksen. Taki "smaczek" dodany na siłę do tych filmów - po to, aby się "koneserzy" mogli podniecać, jak to genialnie połączono obie historie.

Obydwa filmy - w trybie łaski - mają u mnie ocenę 2/10. W zasadzie tylko przez mój sentyment do obu potworów (Aliena w szczególności). Tak naprawdę zasługują na 1/10, gdyż nie ma w nich absolutnie nic dobrego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie się tam jedynka zupełnie nie podobała. Już w połowie przysypiałem. Za to dwójka była super i co najważniejsze miała klimat. Może fabuła jakoś twórcza i zaskakująca nie jest. Za to walki i ciągłe ataki są wykonane solidnie. Nie które momenty to nawet zaliczają się na miarę epickości. Po za tym fajne połączenie tych dwóch klasyków.biggrin_prosty.gif

Jeśli chodzi o oceny to dla

1: 4/10

2: 7+/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...