Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Książki ogólnie

Polecane posty

Ostatnio przeczytałem "nie zatrzymasz mnie" Jeremy'ego Clarksona co przy Waszych upodobaniach fantastycznych i horrorowych może być książką nieco egzotyczną ale zapewniam was że nie musicie być znawcami motoryzacyjnymi żeby móc przeczytać tą książkę,choć wypada być nieco choć rozeznanym. Książka lekka,czyta się ją bardzo przyjemnie i cały czas z lekkim uśmiechem,polecam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie ostatnio wciągnął Scott Lynch.

Przeczytałem ,,Kłamstwa Locke'a Lamory'' i powiem że jest to napisana dobrym językiem z humorem dobrą fabułą i postaciami z osobowościami. Jest na poziomie Pratchettem i Sapkowskim.

Książka jest w skrócie o złodziejach robiących przekręty.

Co do lektur są niektóre bardzo dobre. Krzyżacy, Kamienie na szaniec, przy Panu Tadeuszu przysypiałem ale...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do lektur są niektóre bardzo dobre. Krzyżacy, Kamienie na szaniec, przy Panu Tadeuszu przysypiałem ale...

Z całej mojej klasy, jako jedyny zasypiałem nad Lalką i Ludźmi Bezdomnymi, i ekscytowałem się Weselem i Przedwiośniem... :P

Z nowości, polecam Piekarę- Przenajświętszą Rzeczpospolitą. Obrazoburcze, cyniczne, wredne, erotyczne do szpiku pen...kości. Piękne po prostu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój dorobek przeczytanych książek Alistira McLean'a, dodatkowy komentarz przy tych, które zapadły mi w pamięć z jakiegoś powodu ;]. Musze dokończyć dzieła i przeczytać resztę jego twórczości, a potem jeszcze raz i jeszcze...

"Działa Nawarony" - zadziwiające, jak film zmienia treść książki. W czytadle nie występują kobiety znane z filmu, no i treść dosyć mocno odbiega od fabuły filmu.

"Na południe od Jawy"

"Ostatnia granica"

"Noc bez brzasku"

"Siła strachu" - gdy skończyłem czytać, trząsłem się od adrenaliny... albo ze strachu. Jak skończyłem ksiązkę, nagle "obudziłem" się na sali gimnastycznej w liceum ;]..

"Mroczny Krzyżowiec"

"Złote rendez-vous"

"Szatański wirus"

"Stacja arktyczna Zebra" - tu także film "nieco" odbiega od książkowej rzeczywistości.

"48 godzin" - "równie dobrze mógłbym zasłonić się gazetą" ;].

"Tylko dla orłów" - tu niespodzianka, film niemal identyczny z treścią książki, niemal co do sceny.

"Lalka na łańcuchu" - to jest pierwsza jego książka, jaką przeczytałem, druga w całym życiu! Pierwszą była akademia pana kleksa, a po lalkę sięgnąłem TYLKO dlatego, że odcięli kablówkę i w telewizji śnieżyło... Od tej pory zaczęła się moja mania czytania jego książek.

"Tabor do Vaccares"

"Wyspa Niedźwiedzia"

"Jedynym wyjściem jest śmierć" - na ostatnią cenę pościgu puściłem sobie "butterflies and hurricanes" Muse. Samą tę scenę czytałem kilka razy razem z podkładem muzycznym.

"Przełęcz Złamanego Serca"

"Cyrk" - skonfiskowana przez nauczycielkę matematyki xD. Przegiąłem, ale strasznie mnie wciągnęła, jak wiadomo ;p.

"Wiedźma morska" - w sesjach RPG stworzyłem postać, która jest potentatem naftowym i jego dumą jest platforma wiertnicza o nazwie "wiedźma morska", zgadnijcie skąd ten pomysł ;].

"Żegnaj Kalifornio"

"Rzeka śmierci"

"Partyzanci"

"San Andreas"

"Santoryn"

"Tama"

"Pociąg śmierci"

Z Prachetta:

"Straż! Straż!"

"Trzy wiedźmy" - jakoś mi się przy tym Makbet kojarzył ;p.

"Wiedźmikołaj" - film był niezły, zgodność z treścią książki niema 100%.

"Zbrojni"

Neil Gaiman:

"amerykańscy bogowie" - po prostu genialna!

Nail Gaiman i Terry Prachett:

"Dobry Omen" - naprawdę ubaw po pachy ;].

Andrzej Sapkowski:

Saga "Wiedźmina" bez opowiadań - zabiorę się za nie w swoim czasie.

Trylogia Husycka jak są zwane książki z Reynevanem. Narrenturm świetna, Boży Wojownicy niezła, a Lux Perpetua rozczarowuje (mnie) zakończeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ohh... Właśnie skończyłem czytać "Paragraf 22" i jestem zrozpaczony. Dlaczego? Bo już nigdy jej nie będę mógł przeczytać pierwszy raz ;P Wspaniała pozycja, cudo książka i tylko pozostaje żal, że już się wie, co tam jest. Dużo bym dał, żeby jeszcze raz być w momencie, gdy ją zaczynałem...

Ale nic to, zabieram się za "Lot nad kukułczym gniazdem" i mam nadzieję, że się nie rozczaruję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wymienię fantasy.

Wiedźminy, Świat dysku 2 pierwsze tomy, Morze trolli i Dziki Ogień choć trochę dziecinne to,

najbardziej się zachwyciłem ,,Wiedźminem'' i ,,Kłamstwa Locke'a Lamory''. Oprócz tego Harry Pottery, ,,Opowieści z ziemiomorza'' i ,,Czarnoksiężnik z Archipelagu'' co tam jeszcze... ,,Mroczne materie'' ale takie sobie, Tolkieny, Narnia,

i takie tam. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja teraz zaczynam zabawę z moim ulubionym gatunkiem w postaci książki.

33163501215KS.jpg

Cóż do książki nakłonił mnie artykuł na stronie poświęconej horrorom, do tego leżała ona na półeczce u mojej matki w pokoju i atakowała mnie nuda. Stwierdziłem - raz kozie śmierć. No i koza nie umarła. Książkę pochłania się opowiadanie za opowiadaniem. Wszystko leci bardzo gładko. Jedynie zawiodłem się na tym, iż nie jest ona taka straszna. Fakt, zagłębiając się wieczorem, przed snem w akcje można złapać dreszczy, wyobrażając sobie dokładnie opowiadanie.

Mastertona jednak mistrzem nie nazwę. Nie trafia do mnie jego styl straszenia, ze stylem pisania jest wręcz przeciwnie.

Jako niezawodowy czytelnik, który książkę odkładał po 20 stronach, by zacząć ją za tydzień zdziwiłem się, gdy oblicz strachu doczytałem aż do 90 strony i zszedłem z niej tylko z jednego powodu - musiałem iść spać, gdyż następnego dnia czekała mnie wczesna pobudka do szkoły.

Ogólnie książkę polecam. Naprawdę wciąga, opowiadania nie są długie (bo mają max. po 20 stron), co wywołuje niedosyt i chcemy czytać dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ohh... Właśnie skończyłem czytać "Paragraf 22" i jestem zrozpaczony. Dlaczego? Bo już nigdy jej nie będę mógł przeczytać pierwszy raz ;P Wspaniała pozycja, cudo książka i tylko pozostaje żal, że już się wie, co tam jest. Dużo bym dał, żeby jeszcze raz być w momencie, gdy ją zaczynałem...

Nie no ja doczytałem do połowy książki i miałem dosyć. Yossarian to, Yossarian tamto, Major Major siamto, jakoś mnie to przestało śmieszyć w połowie. Po prostu wydawało mnie się że od pewnego czasu czytam w kółko to samo :P JEden dowcip opowiadany w kółko książce któa ma gdzieś 500 stron. Miałem nadzieje że jak najszybiciej zestrzelą tego Yossariana to nie będzie musiał tak marudzić :blink:

A co do Mastertona to jest mocno niedoceniany to dobry pisarz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do Mastertona to jest mocno niedoceniany to dobry pisarz.

Właśnie to podkreślałem. Wychwalałem jego świetny styl pisania. A czy się ktoś boi czy nie to już zależy od danej osoby. Ja przyznam się, że kładąc się do łóżka i odtwarzając sobie wszystko w głowie miałem lekkiego stracha.

To skoro tak wychwalasz Mastertona, to możesz coś powiedzieć o Dwóch tygodniach strachu? Moja matka mówiła, że opowiadanie Eric Pasztet jest niezłe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do lektur są niektóre bardzo dobre. Krzyżacy, Kamienie na szaniec, przy Panu Tadeuszu przysypiałem ale...

Z całej mojej klasy, jako jedyny zasypiałem nad Lalką i Ludźmi Bezdomnymi, i ekscytowałem się Weselem i Przedwiośniem... :P

Minister oświaty popełnij dużo błędów przy ustalaniu spiusu lektór m.in taki że jest ich za mało :P. Jedna z lepszych była książka: Zbrodnia i kara, miała swój klimacik i wiele wątków psychologicznych i jakjo jedyna z wszystkioch lektur potrafiła mnie wciągnąć. Polecam też nizgorszą Żeromskiego: Ludzie bezdomni - aktualna w naszych czasach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo to warto czytać lektury można się z nich troche nauczyć

Na maturze mogą być pytania z lektur :P

A moja ulubiona to Mały Książę i jedyna po za Muminkami jaką przeczytałem. Dobry przekaz pisarz głosi w niej. Chodź trochę sprzeczny z tym co osobiście uważam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma inny gust :). Mimo to warto czytać lektury można się z nich troche nauczyć :P

Ano, fakt...chociaż nie powiem, bym każdą czytał z radością ;) Ogólnie, bardzo mnie mierzi pomijanie fantastyki...w podręczniku do języka polskiego osobny rozdział z Tolkienem i Sapkowskim- i rzecz jasna- totalnie olany...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w podręczniku do języka polskiego osobny rozdział z Tolkienem i Sapkowskim- i rzecz jasna- totalnie olany...

U nas w podręczniku był początek LotR - Fellowship(...). Oczywiście nie pominęła go babka, chodź najgorsze jest to, że temat lekcji był o wyciąganiu faktów z czytadła, zamiast o ogólnej fabule i satysfakcji. Faktem jest, że czytaliśmy go tylko po to, by robić zadania w ćwiczeniach, które wymagały przeczytania owego fragmentu. A szkoda! Bo o Tolkienie można rozmawiać miesiącami, interpretując, omawiając itp.

Ciekawym tematem na lekcji, też by było napisanie własnego opowiadania osadzonego w Śródziemu. Oczywiście na takie smaczki, nie ma co liczyć.

@Dunvael:

Ważne jest to, że autorzy podręcznika nie olali tych autorów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hah, korzystając z wyjątkowo nudnych lekcji i swojej strategicznie objętej pozycji na końcu sal udało mi się w szkole przeczytać "Lot nad kukułczym gniazdem". I powiem szczerze, że o ile cała książka daje ogólne poczucie zadowolenia z lektury, to niektóre momenty są zbytnio przegadane. Może atmosfera mi nie pozwalała się wczuć, ale ilekroć pojawiały mi się pod koniec lektury majaczenia bohatera kartkowałem książkę, żeby sprawdzić, czy długo jeszcze. Ale wrażenia jak najbardziej pozytywne, i mam zamiar skończyć jeszcze dziś "Rok 1984" i po raz czwarty spróbować swoich sił w zmaganiu z "Czarodziejską Górą".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie ostatnio wciągnął Scott Lynch.

Przeczytałem ,,Kłamstwa Locke'a Lamory'' i powiem że jest to napisana dobrym językiem z humorem dobrą fabułą i postaciami z osobowościami. Jest na poziomie Pratchettem i Sapkowskim.

Książka jest w skrócie o złodziejach robiących przekręty.

Oooo, wielu reklam nasłuchałam się o Kłamstwach... . I tak się zastanawiałam czy kupić, ale jakoś okazji nie było. Teraz chyba jednak się skuszę ^^ bo widzę, że warto (:

Wymienię fantasy.

Wiedźminy, Świat dysku 2 pierwsze tomy, Morze trolli i Dziki Ogień choć trochę dziecinne to,

najbardziej się zachwyciłem ,,Wiedźminem'' i ,,Kłamstwa Locke'a Lamory''. Oprócz tego Harry Pottery, ,,Opowieści z ziemiomorza'' i ,,Czarnoksiężnik z Archipelagu'' co tam jeszcze... ,,Mroczne materie'' ale takie sobie, Tolkieny, Narnia,

i takie tam. ;)

Wiedzmin - taaaak, mistrzostwo (:

O, i Ziemiomorze czytałeś? O: no, no, ciekawe XD poleciłabym Ci jeszcze czytnąć Achaję Ziemiańskiego - taki Wiedźmin w kobiecej wersji. Cud, miód i orzeszki. Tyle powiem ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga! Już za niedługo wydana zostanie nowa powieść Sapkowskiego "Żmija". Jeśli kogoś to interesuje to w Neesweeku jest wywiad z autorem.

Natomiast ja ostatnio zhańbiłem się(nie to, że kiepska - "hańbienie się" wzięło się z opinii moich kolegów o książkach fantasy oraz tego, że w ogóle czytam coś poza streszczeniami lektur) książką Narrenturm i powiem tyle, że czyta mi się równie dobrze jak Wiedźmina. Świetnie wykreowane postacie, dialogi a akcja siada właściwie bardzo rzadko.

Nieco wcześniej zaliczyłem Brisingra, kontynuacje Eragona. Powiem, że oczekiwałem czegoś lepszego. Bardzo często mnie przynudzała, jest nieco zapożyczeń z innych serii. Bardziej gorliwi fani mogą przeczytać ale IMO tylko oni. Podobno będzie jeszcze jedna cześć. Pewnie przeczytam z ciekawości zakończenia a poza tym nie lubię sobie urywać historii w połowie. Liznąłem też trochę literatury Lema - naprawdę świetny autor. Nigdzie nie mogłem dostać jego książki aż mi "Wyborcza" z nieba spadła(naturalnie nie dosłownie).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ważne jest to, że autorzy podręcznika nie olali tych autorów.

No ok, ale co z tego, skoro nie przydaje się to w ogóle? Wiem, jak wyglądał język polski w mojej szkole- nikt nigdy nie tknął ni grama fantasy. Nie chodzi tu o to, że tak samo jest w innych szkołach- nie wiem tego. Ale wydaje mi się, że przez to osoby, które dotąd z fantasy się nie spotkały- są uboższe. Choćby miały przeczytać coś na siłę- ale coś zostanie, a nuż coś zaiskrzy i wzrośnie zainteresowanie. Może nauczyciele boją się poniżyć, bo nie wiedzą o fantasy tyle, co uczniowie? Who know's...

A z przeczytanych ostatnio książek polecam Młot na Czarownice- ale ten oryginalny, XV wieczny ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dunvael:

No tak. Tutaj masz racje. Ogólnie się to nie przydaje. A szczerze, mogli by przynajmniej jedną książkę Sienkiewicza (czy innego znanego Polaka, który pisze przygodówki/obyczajówki) na jedną książkę fantasy. Była by ona obowiązkowa.

Po za tym nie wiem jak można czytać coś z fantasy na siłę? Jest tyle książek i odmian. Ja np. lubię horrory, które wliczają się też do tego gatunku.

Prawdę mówiąc, wiele ludzi czyta książki nie wiedząc, że jest to jakiś podgatunek fantasy.

Dodam jeszcze, że pełno ludzi ogląda filmy fantasy i nawet chodź raz nie tknęło takiej książki (o ile nie obowiązkowo jakąkolwiek tknęli) :P Ludzie są otumanieni kinem i internetem. Sam sobie kiedyś wmawiałem, że siedząc na necie wystarczająco czytam. No i się tak wszystko obróciło, że lubię czasami chwycić książkę w łapy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie słyszałem o książce z Samem w roli głównej tylko niepochlebne opinie mnie zniechęciły. Mówisz, że książka może się spodobać fanowi Splinter Cella?

Dostałem książkę "Kolekcjoner" na urodziny od kumpli. Gdy ją dostałem w łapki, nie mogłem uwierzyć w moje szczęście. Jako zażarty fan serii niejednokrotnie na hardzie (choć dla mnie nie różnił się niczym od innych stopni trudności, nie wiem dlaczego) przechodziłem każdą część na 100%.

Dlatego strawienie książki było ułatwione. Tak, strawienie, mimo nazwiska Toma Clancy'ego, pisał ją inny autor. Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie przez samego Sama Fishera, jednak brak jest pewnej konsekwencji i są fragmenty, gdzie następuje przeskok do jego córki, gdzie narracja jest już w trzeciej osobie. Mniejsza o fabułę, bo mimo iż może uchodzić za ciekawą, jej przedstawienie jest nudnawe. Kiedy ją czytałem od razu skojarzyłem styl pisania, który podobny jest do pisania... solucji. Pamiętacie może takie solucje, gdzie nie było sucho wyjaśnione, co gdzie i jak, ale autor postarał się i napisał ową solucję z perspektywy bohatera? Dokładnie tak samo "brzmi" książka, ale na tego typu twór jest to za mało, jest pustawa i bez polotu. Szybko przeczytałem i stwierdziłem, że jak wyjdzie część SC na podstawie książki, to to będzie doskonała solucja właśnie.

Ogólnie zawiodłem się, ale nie było to załamanie. Po prostu fakt, że Sam Fisher został tak słabo napisany smuci mnie, ale mówi się trudno. Mimo wszytko warto ją przeczytać, bo można się ciekawych rzeczy dowiedzieć, jak choćby to, że Sam Fisher zna i ćwiczy Krav Magę, której namiastkę mamy na ekranach monitorów.

Fanom Fishera polecam, bo to część naszego kultu, natomiast jako powieść z serii political fiction dla zwykłego czytelnika, nie znającego Rybaka (;]) jest słaba i przynudnawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no ja doczytałem do połowy książki i miałem dosyć. Yossarian to, Yossarian tamto, Major Major siamto, jakoś mnie to przestało śmieszyć w połowie.

Gratuluję odporności na jedną z najbardziej zabawnych książek... Ale w sumie humor każdy ma swój, więc tego się czepiać nie będę. Krytykę jednak mogłeś przedstawić nieco bardziej sensownie - na zasadzie "ktoś to", "ktoś tamto" można skrytykować każdą książkę, w której występują jakiekolwiek postaci.

Po za tym nie wiem jak można czytać coś z fantasy na siłę?

Hmmm... Po prostu? Przede wszystkim - dla niektórych wszelkie czytanie jest na siłę. Ale wiele osób za fantasy nie przepada - sam znam sporo osób (głównie płeć piękna), które czytają sporo, ale fantasy zupełnie do nich nie przemawia.

Teraz pora zaś na danie główne...

Steven Erikson Midnight Tides
(tytuł polski - Przypływy Nocy)

Długo zastanawiałem się jak zacząć pisanie tej (mini-)recenzji i nic wielce powalającego do głowy mi nie przyszło. Mogłem zacząć od tego, że o piątej części Malazan Book of the Dead pisać jest nieco łatwiej niż o poprzednich trzech, gdyż otwiera ona zupełnie nowy wątek (choć parę elementów/postaci wspólnych jest) i muszę przybliżać fabuły całości, żeby lekko zarysować fabułę. Po długoletnich wojnach plemionom Tiste Edur udało się zjednoczyć pod panowaniem plemiona Hiroth, a w zasadzie jego przywódcy (Warlock King), który to posiada wielką moc, lecz jej źródło może okazać się bardzo nieprzyjemne "w użyciu". Zjednoczenie przyszło w dobrym momencie, gdyż Edurowie są ostatnim ludem, który nie został jeszcze wchłonięty przez zachłanne królestwo Lether. No i wiadomo, czego można się spodziewać - wojna, zdrada, tajemne siły, uśpione moce... I jak to bywa u Eriksona - wszystko na wielką skalę. Fabuła opiera się w zasadzie na trzech triach - trzech braciach Beddict po stronie Letheru oraz braciach Edur ze strony Edurów. Z ich perspektywy "podziwiamy" wydarzenia, które zmienią bardzo wiele na tym kontynencie, a i (zapewne) będą miały spory wpływ na resztę świata. To, co tworzy Erikson to po prostu prawdziwie epickie epic fantasy. Dzieje się dużo, na dużą skalę, jest dużo bohaterów, mnóstwo wątków i multum znaczących drobiazgów. Zresztą te drobiazgi są jedną z cech prozy Eriksona, która przypadła mi do gustu. Znaczące są imiona, znaczący jest dobór słów w dialogach, jakieś skrawki informacji o danej postaci, wróżby i przepowiednie grają sporą rolę. A dlaczego mi się to podoba? A bo daje nieco roboty czytelnikowi, który może sobie samodzielnie sklejać, snuć domysły i tym podobne, zanim wszystko zostanie wyjaśnione w wielkim finale. A że cykl ma mieć 10 części, to nie wszystko i tak jest wyjaśnione. Swego czasu narzekałem, że Erikson idzie nieco w stronę dragonballizmu, ale wycofuję te słowa - tu mamy dużo skupienia na postaciach, na problemach, cierpieniu i zdradzie, na złych i gorszych wyborach. I za to brawa, ale z pewną uwagą, która jednocześnie jest jedynym zastrzeżeniem z mojej strony - bohaterowie nie tak znowu rzadko przesadzają z autoanalizą. Momentami zbyt wiele jest wewnętrznych monologów postaci, które roztrząsają swe motywacje, wątpliwości etc. Owszem, są to bardzo często przemyślenia ważne i ważkie, ale czasem jest ich zbyt wiele. Zdecydowanie pozytywnie o książce świadczy to, że nie zaszkodziło jej zupełnie odejście od znanych postaci, a pozwoliło poznać (i polubić) nowe. A z tym lubieniem to bywa niebezpiecznie, bo Erikson (choć nie tak bardzo jak Martin) nie ma wielkich skrupułów związanych z uśmiercaniem postaci. I w pewnym momencie pod koniec książki bardzo mocno mnie zasmucił pan Erikson... Lecz jeszcze trochę później okazało się, że jednak nie. Ale w innych przypadkach nie było już tak wesoło - choć i tak jest to pozytywne. Nie ma bowiem tu cukierkowatości i tak bardzo widocznego podziału na dobrych i złych, jak to czasem się zdarza.

Ponad 900 stron udało mi się przeczytać w tydzień. Co dla mnie jest już osiągnięciem, bo czasem na czytanie dysponuję mocno ograniczonym. W sumie sam nie wiem, jak to możliwe, że tak szybko przeczytałem, ale świadczy to tylko in plus o książce. No i ma niezłą okładkę. Reasumując: polecam, polecam bardzo gorącą tę część, jak i całość cyklu. Qbusiowy znak jakości drugiego stopnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...