Skocz do zawartości

Device Masters


P_aul

Polecane posty

- Chill out. - zagadałem po angielsku szybko przechodząc na niezbyt perfekcyjny japoński. - Bardziej poważnie wyglądałem w domu bawiąc się w berka z czarnymi braćmi z getta.

Naturalnie cały czas żartowałem próbując pokazać jak najlepiej, że to draśnięcie to nie powód do paniki a także, że mam naszykowaną historię w sam raz dla mundurowego. Głupiec ze mnie, że nie pomyślałem iż moja rana zwróci czyjąś uwagę, ale to w końcu my tutaj jesteśmy bohaterami, prawda? Wystarczy tylko powiedzieć prawdę unikając paru szczegółów jak np. fakt, że podpalacz był jaszczurką najpewniej z innego świata a obaj posiadali Urządzenia, które wymiotły by wszystkim policjantów w jedną chwilę. Odchrząknąłem, uśmiechnąłem się lekko i zacząłem.

- Nazywam się Matt. - podałem mundurowemu swoją legitymację. - Można powiedzieć, że znalazłem się tutaj przypadkiem. Jestem trochę nowy w mieście i pomyślałem sobie, że warto rozejrzeć się po okolicy w drodze do szkoły, w międzyczasie spotkałem Johna, kolegę z klasy, kiedy zauważyłem jak jakiś dwóch podejrzanych typków... coś robili przy właśnie tym domu. Kiedy podchodziliśmy bliżej jeden z nich... teraz już nie mam pewności czy cisnął coś w rodzaju koktajlu Mołotowa czy coś w tym stylu, ale wybuchł ogień a oni zaczęli uciekać. On miał bluzę z kapturem a przez to co wydarzyło się potem nie zapamiętałem jego twarzy. Drugi z nich z kolei miał białe włosy, kojarzę, bo to dosyć wyróżniająca się cecha... W każdym razie, ponieważ nie wyglądali na zbyt potężnych i dorosłych, każdy z nich miał góra dwadzieścia lat, ruszyliśmy za nimi. To znaczy ja ruszyłem nawet nie myśląc o tym co robię a John pobiegł za mną nie chcąc, żeby mi się coś stało. Dorwaliśmy ich, wywiązała się bijatyka i w pewnym momencie ten gość z białymi włosami wyjął nóż. Albo scyzoryk. Nie skupiałem się na wielkości ostrza, chyba zrozumie pan dlaczego... - wzruszyłem ramionami. - Efekty widać a tamta dwójka zwiała. - westchnąłem zawiedziony. Teraz tylko liczyłem na to, że cała historia przekona policjanta...

...albo co więcej reszta z nas to potwierdzi.

- No, a jak wróciliśmy... - dodałem jeszcze. - Okazało się, że to dom naszej koleżanki z klasy. Teraz jeszcze bardziej żałuję, że dałem im uciec.

---

FP: 2 (muszę się ograniczyć z ich wydawaniem ;p)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 445
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

-Ugh...

Słysząc policjanta odsunęłam się trochę na bok chowając swoje poparzone ręce. Najprawdopodobniej za kilka godzin nie będzie po tym śladu, ale w obecnej chwili obrażenia są, aż nadto widoczne. Lepiej nie rzucać się w oczy.

Jedyna rzecz, jakiej nie da się załatwić w sposób anonimowy to dokumenty tożsamości. Bez nich mogą się do mnie doczepić, gdyby się okazało, że nie...

Przysłuchałam się relacji Matta i odetchnęłam z uglą, że nie zostałam wyszczególniona w jego opisie wydarzeń.

//Trochę tłumnie się tu zrobiło, a do tego poznałyśmy trzech posiadaczy Urządzeń... Co teraz zamierzasz?

A co mi pozostaje? Będę czekać na rozwój wypadków. Jak przypuszczam białowłosy chce dostać inne urządzenia to pewnie będzie ich nadal szukał. Hmmm...

//Coś nie tak?

Ten Vince... będą z nim problemy. Za dużo wie...

//Marudzisz... odpręż się i wyrwij tego słodkiego gitarzystę- wiele znaczący uśmiech

Ty...ty, jak zawsze tylko o jednym!

//Co ja poradzę, że jesteś taka sztywna?!

---

FP:3

EP:9

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rin, Rin, Rin.

Łzy leciały po mojej twarzy w ilościach nadmiarowych. Wielka ulga, która przesłoniła na chwilę wszystko co działo się w tym dniu. Mniejsza o tą walkę, Lovelighta, co się ze mną działo. Przygoda, miłość, przyjaciele? Co by to wszystko było warte, gdyby...

Ale nie ma co gdybać. Rin jest cała i zdrowa.

Dłuższa chwila minęła, zanim względnie doszłam do siebie. Gdzieś z tyłu Matt coś tłumaczył mundurowym, ale średnio mnie to obchodziło co i dlaczego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z sytuacji, w której ja i moja siostra jesteśmy.

- Rin, Rin, ale gdzie my się teraz podziejemy? - zapytałam się, ciągle lekko płacząc.

A to wszystko pośrednio przeze mnie...jestem idiotką.

-----

FP: 4

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko nie to. Spotkanie z władzami to ostatnie rzecz, jaką mogłem sobie zażyczyć na TYM etapie misji. Jedno złe słowo, jeden nieodpowiedni ruch i mam kłopoty. Tutaj to jest tym gorsze, że to prymitywna, ale z tego co zauważyłem, chciwa rasa. A ja mam w domu parę zaawansowanych fantów. Niedobrze, a jeszcze gorsze to to, że zostawiłem plecak, a razem z nim "informację" od House'a w szafce szkolnej. Kurdę. I na dodatek nie mogę spuścić z oczu mego zegarka. Na szczęście Matt odezwał się pierwszy i opisał sytuację w miarę akceptowalny sposób.

Szukam po kieszeniach legitymacji i podaję ją.

- John Smith. Niedawno zacząłem się tutaj uczyć, przyjechałem z Ameryki i mieszkam w Tokio sam. Co do tej sytuacji, nie mogę wam powiedzieć więcej niż mój towarzysz.

Czekam na reakcję. Dobrze, że S'ardit cały czas ma włączony pasywny skan. Może coś wykryje.

_____

FP:3

EP:3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tom! Czemu ludzie muszą być uparci? Tracimy tylko czas. No dobrze, postaram się to jakoś wyjaśnić. Urządzenie z Dziwnego Wszechświata zagraża zmianą bazowego archetypu tego chłopaka, co może zakończyć się nawet kompletnym rozpadem na poziomie molekularnym!

Natalia spojrzała na miny chłopaków.

- Um... to może spróbuję po kolei.

- I prostymi słowami...

- Większość Wszechświatów jest podobna do tego. Niewielkie różnice w stałych astronomicznych co najwyżej. Podobnie jest z życiem. Forma humanoidalna zbudowana na bazie węgla jest uniwersalnie spotykana. Czasem jednak trafiają się Wszechświaty, w których to co wy nazywacie prawami fizyki jest... nieporównywalne. Na przykład zamieszkiwane przez Bogów Hiperwymiary... Czasem nawet w zwykłym wszechświecie powstaje życie oparte na czymś innym... Silikon, czysta energia, żywe Słońca, to wszystko czasem się zdarza acz jest niemal niespotykane poza swym domowym Wszechświatem. Takie właśnie rzeczy nazywamy Dziwnymi Wszechświatami lub Dziwnymi Rasami. Teraz pomyśl, Tom, jak wyglądają Urządzenia z takich miejsc. Urządzenia, które nigdy nie spotkały człowieka, nigdy nie spotkały węglowej formy życia! Nie wiedzą jak się z ludźmi komunikować, ani nawet nie rozumieją jak człowiek funkcjonuje. Twój kolega ma w sobie takie Dziwne Urządzenie. Już się z nim zsynchronizowało, zapewne na bazie jakiejś emocji, czegoś co rozpoznało... ale to za mało by nawiązać kontakt i przeprowadzić aktywację.

Przez chwilę milczała.

- Tom, całe moje jestestwo rwie się w tej chwili do walki. Zostałam stworzona aby chronić ten Świat i jego mieszkańców, a w tej chwili każdy atom mojego ciała informuje mnie o wielkim zagrożeniu. Wiem, że wkrótce ruszę do walki u twego boku, że twój głos i uczucia dadzą mi niewyobrażalną Moc. Pomyśl jak czuje się to drugie Urządzenie uwięzione w sercu tego chłopaka. Samotne, niezdolne do kontaktu ze swoim Mistrzem...

- Co zrobi?

- Jeśli nastąpi próba aktywacji... zmieni go. W coś lepiej sobie znanego, a raczej w formę pośrednią między człowiekiem, a rasą wśród której się narodziło. Oczywiście będzie starało się go przede wszystkim chronić, ale... Ciała ludzkie są bardzo delikatne. Jego może nie wytrzymać przemiany.

***

- Bardzo mi przykro dzieciaki, ale muszę was zabrać na komisariat. To tylko formalność, podpisanie zeznań, pokażemy wam kilka zdjęć, take sprawy. Oczywiście wasza szkołą zostanie poinformowana o zaistniałej sytuacji, nie musicie się martwić straconymi lekcjami.

Kilka godzin później, kiedy naprawdę było już po wszystkim na komisariacie pojawił się pan Horaki.

- Matto-kun, mam nadzieję, że wszystko wpożo - Japończycy czasem uczyli się angielskiego z dziwnych źródeł. - To pewnie panny Mio i Rin - obie odruchowo się ukłoniły. - I drugi z bohaterów dnia dzisiejszego, John-kun, prawda? Ja jestem Shinji Horaki, Matto-kun jest moim i mojej żony gościem na czas jego pobytu w Japonii. Co prawda nie mam obowiązku się nim opiekować, ale w takiej sytuacji jakoś trudno mi nie pomóc - starszy pan uśmiechnął się ciepło.

- Dżem dobry - spróbował Vince po japońsku. Jeszcze dziś wieczorem trzeba będzie uaktualnić słownik S'ardita. - Właściwie to właśnie wychodziłem, mam ochotę wrócić do domu i odpocząć - "oraz zacząć analizować rezydualną energię po walce", dodał w myślach.

- Nie będę cię zatrzymywał. Tak czy siak przemiła sekretarka wyjaśniła mi całą sytuację. Rozumiem, że dla was, drogie panie, jest ona szczególnie trudna i bardzo chciałbym w jakiś sposób pomóc. Rozmawiałem już z żoną i stwierdziliśmy, że nasz dom jest za duży zarówno dla dwóch jak i trzech osób. Przez te kilka tygodni dopóki nie rozwiążecie jakoś sytuacji z radością przyjmiemy was w gościnę. I nie przyjmę odmowy, sprawa jest już postanowiona.

- Ja... nie wiem co powiedzieć - zaczęła Rin.

- Dziękuję wystarczy. A teraz wszyscy do samochodu!

Matt dopiero po chwili uświadomił sobie co to znaczy. Dom rzeczywiście był duży, ale nie AŻ TAK duży. Dodatkowe dwie osoby nie zrobią jeszcze tłoku ale powinno się zrobić dużo głośniej. I zabawniej.

Przed komisariatem, na ławeczce siedziała Aiko cierpliwie czekając na nowych znajomych. Biła się z myślami (i z Mary) co dalej robić.

- Aiko! - krzyknęła Mio gdy tylko zobaczyła nową kompankę. I nagle uświadomiła sobie, że ta dziewczyna może ją dużo nauczyć o nowym świecie, w którym się znalazła.

- To wasza przyjaciółka? - spytał pan Horaki.

- Kuzynka - rzuciła Mio bez namysłu.

- Co?... - zaczęła Rin, ale siostra ją zagłuszyła.

- O rany, miała z nami mieszkać kilka tygodni!

- Strażacy na miejscu wszystko mi powiedzieli - Aiko natychmiast weszła w rolę.

Tymczasem Matt również wykazał się zadziwiającą bystrością umysłu i odciągnął na bok Rin.

- Ta dziewczyna najprawdopodobniej uratowała życie twojej siostry - powiedział krótko.

- Coś przede mną ukrywacie - stwierdziła studentka i wzruszyła ramionami. - Wasza sprawa.

- Cóż, znalezienie jeszcze jednego miejsca nie powinno być problematyczne - stwierdził pan Horaki po czym zaczął upychać wszystkich w samochodzie.

***

Trzeba naprawdę specjalnego rodzaju pecha by podróż która miała trwać góra dwa dni trwała ponad dwa tygodnie. Strajk pracowników lotniska. Nadmiar pasażerów do obsłużenia przez co niektórzy musieli czekać nawet kilka dni aby wreszcie polecieć. Spóźniony samolot i kilkanaście godzin czekania na przesiadkę. Lot na kolejnym przystanku opóźniony trzy dni najpierw ze względu na intensywne opady, a potem usterkę techniczną.

Wreszcie jednak Charles poczuł charakterystyczne uderzenie kół o pas na lotnisku w Tokio. Z ponurym wyrazem twarzy przeszedł przez kontrolę paszportową i celną. Powoli powlókł się w kierunku odbioru bagażu. Miał być w Japonii na tydzień przed rozpoczęciem zajęć w nowej szkole, tymczasem stracił już trzy dni lekcji. Jedna walizka pojawiła się dość szybko. Drugiej nigdzie nie było. Kiedy został sam przy taśmociągu stało się jasne, że gdzieś w zamieszaniu związanym z tą podróżą jego bagaż zaginął. Na szczęście pani w okienku była bardzo pomocna, pomogła wypełnić formularze i obiecała że jak tylko odnajdą zagubioną walizkę odeślą ją na podany adres. A w razie czego ubezpieczenie było w cenie biletu. Charles wyszedł przed lotnisko i spojrzał na wydruk z bardzo szczegółowym planem jak dostać się do akademika. Podróż wcale się jeszcze nie skończyła...

-----

Klasa A (+ Shaker) tymczasowo kończy swoją przygodę. Macie standardowo po jeszcze jednym poście (ewentualnie dwa jeśli wywiąże się jakaś dyskusja) aby zamknąć story arc ;)

Za to witamy (przed)ostatniego członka klasy B - Aidena :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po części współczułem Mio i jej siostrze przez to stało się z ich domem, ale na myśl o tym ile osób będzie mieszkało pod dachem państwa Horaki uśmieszek nie mógł zejść z mojej twarzy. Nie, żebym czuł się jak jakiś bohater haremu, bo po pierwsze nie jestem tak tępy jak oni a po drugie wykorzystać tą sytuację do podbojów miłosnych? Dajcie spokój, wolałbym zdechnąć, tak rozmyślając ruszyłem za całą resztą aby pomóc dziewczynom w rozgoszczeniu się a także na zwykłej rozmowie. Przynajmniej tak długo jak pan bądź pani Horaki będą w pobliżu... oraz siostra Mio. Reszta jest wtajemniczona, w ten nowy, wspaniały świat.

- Widzicie? Los nie jest tak wredny jak można by przypuszczać. - uśmiechnąłem się do dziewczyn. - Owszem, straciliście chwilowo dom, miejsce pełne wspomnień, ale co go tworzy? Cztery ściany i dach? Wolałbym rzec, że ludzie a wszyscy żyjecie. Nikt nie zginął w pożarze i jeżeli o mnie chodzi jest to plus przyćmiewający wszelkie niedogodności z tym związane. - nie byłem najlepszym psychologiem, ale kilka ciepłych słów jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - Macie moje słowo, że drugi raz się coś takiego nie powtórzy. Jeżeli nie policja to ja dorwę sprawców i sprawię, że gorzko tego pożałują. Mamy pewne niezałatwione sprawy między sobą po ostatnim spotkaniu. - uśmiechnąłem się szeroko nie eksponując zbytnio drapieżnej strony swej natury. Z której nie byłem zbyt świadom co ciekawe... chyba taki jest koszt wejścia w ten nieznany świat...

Zapowiadał się długi dzień i może kilka następnych pozwoli sytuacji wrócić do normy.

---

FP: 2

*ok, tym samym żegnam na razie... ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciwie chłonąłem każde słowo Natalii. To dużo informacji do przyswojenia naraz, ale w tej chwili mój umysł pracuje na pełnych obrotach, więc nie stanowi to problemu. Zwracam się do Kojo:

- No cóż... Słyszałeś, co powiedziała. Rób co uznasz za słuszne.

Tylko tyle. Nie ma ani czasu ani potrzeby na więcej słów. Może on wie, że jest posiadaczem Urządzenia, a może w tej chwili właśnie zastanawia się, co tu się do diabła dzieje, ale chyba zrozumiał najważniejszy fakt: może tu zostać i ryzykować życie, albo uciekać i czekać, aż wrócę. Na jego miejscu aktywowałbym to Urządzenie. Nie z odwagi, a czystej ciekawości. Jeśli jedyną możliwością zrozumienia i komunikacji z dziwami Wieloświata jest stanie się jednym z nich, niech i tak będzie. Ale chociaż chciałbym zobaczyć, co się z nim stanie, nie mogę go zmusić do ryzykowania życia, zdrowia i człowieczeństwa dla zaspokojenia mojego głodu wiedzy. Do diabła, sam fakt, że rozważyłem takie postępowanie świadczy, że być może mam nie do końca równo pod sufitem. Ale mam wrażenie, że za chwilę granica między tym, co rozsądne a obłąkane zatrze się do tego stopnia, że już w ogóle nie będę mógł jej rozpoznać.

Odzywam się ponownie, tym razem do Natalii:

- Może i nie zostałem stworzony do określonego celu tak jak ty, ale w tej chwili i tak czuję się, jakbym został urodzony tylko po to, by się tu znaleźć. Po prostu dopiero teraz to sobie uświadomiłem. Wieloświat jest nieskończony i nieograniczony, więc takież są oferowane przez niego możliwości. Mogłem stać się kimkolwiek, więc stałem się tym, kogo ty mogłaś uznać za godnego Mastera. Niektórzy mogliby uznać to za zwykły przypadek, ale dla mnie jest to jedyna rzecz, która jest potrzebna, by dowieść, że Wieloświat jest wspanialszy niż cokolwiek, co możemy sobie wyobrazić.

Cholercia, za bardzo się ekscytuję. Niby tak się śpieszyłem, a teraz zebrało mi się na kiczowate przemowy. Życie niewinnego jest na szali, a świat nie będzie cierpliwie czekał, aż skończę. Może chociaż te wszystkie emocje pomogą Natalii w zebraniu energii.

-------------------------------------------------------

PP: 5

PE: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pożegnałem towarzyszy, przedtem zdobywając od Matta adres Horakiego. Nie wracając po plecak ruszyłem do domu, rozmyślając nad kilkoma posunięciami.

Ledwo zagościłem, a już miałem do czynienia z dwoma falami napastników, kilkoma miejscowymi, jak na złość, dzieciakami, oraz władzami. Niezły początek misji, ale dopiero się rozkręcałem. Póki nie odwiedzą nas demony lub bogowie będzie dobrze... Muszę jednak wiedzieć dokładniej, na czym stoję.

Będąc już w domu wziąłem się za aktualizację Urządzenia w języku japońskim i dodałem ten angielski. Ale skomplikowani są ci Ziemianie... Zanalizowałem ostatnią bitwę pod kątem Urządzeń i taki raport wysłałem w eter. Pokręciłem głową. Muszę pogadać z tymi dzieciakami, póki jeszcze czas. Muszą zrozumieć odpowiedzialność, jaka ich czeka. Na szczęście to ludna planeta, wylądowało tutaj sporo Urządzeń, wiec powinni sobie poradzić w przyszłości sami. Na razie potrzebują nauczyciela. Zakładałem oczywiście obecność samoświadomych Urządzeń, ale niczego nie byłem pewien. Żeby pogadać z dzieciakami, muszę zrobić coś, czego bardzo, bardzo nie chcę. Niestety, służba jest nieubłagana, trzeba się poświęcić. Na demony Pustki! Dlaczego właśnie ja?

Wziąłem w ręce pewne urządzenie i pomajstrowałem chwilę przy mechanizmie.

Po chwili już spałem.

______

FP:3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-.....oh proszę was.- Kojo nie był zadowolony z tego co usłyszał.

-Takie teatrzyki, szczególnie biorąc pod uwagę powagę danej sytuacji, są dość nie na miejscu, nie uważacie? Ale załóżmy, że to wszystko prawda..... gdzie jest więc to ,,wielkie zagrożenie'' i jak miałbym aktywować to ,,dziwne urządzenie''?- ,,To się w głowie nie mieści. Gdyby nie fakt, że potrafi mówić, to uznałbym że te dziewczyna jest w tym samym stanie co Saki. Hiperwymiary, rozumne urządzenia, żywe słońca.... coraz mniej mi się to wszystko podoba.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak nam nie wierzysz, to nikt cię tu nie trzyma. Ale czy na pewno to wszystko jest takie nieprawdopodobne? Nie znalazłeś w ostatnim czasie jakiegoś dziwnego przedmiotu? A może to on znalazł ciebie? Naprawdę nic nie czujesz? Nic a nic?

A więc jest ciągle nieświadomy. To utrudnia sprawę. Nie ma czasu ani warunków na wtajemniczenie go. Najszybszym sposobem byłoby nakłonienie go do aktywacji, ale kto wie, jak to się skończy...

- Hej, z tym ci akurat nie mogę pomóc. - odpowiadam na jego pytanie. - Tylko ty wiesz, jak to zrobić. Po prostu zastanów się nad tym głębiej i znajdź cokolwiek, co cię z tym łączy. Słowa, jak i cała reszta przyjdzie sama. Oczywiście zakładając, że chcesz podjąć ryzyko. Twoja wola. Jeśli nie chcesz tego zrobić albo po prostu nam nie wierzysz to posłuchaj Natalii i uciekaj.

Jestem w kropce. Mogę sobie mówić co chcę, ale w gruncie rzeczy wszystko zależy od niego. Cokolwiek postanowi, niech zrobi to szybko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzdycham ciężko, stojąc przed lotniskiem z kartką w jednej ręce, drugą trzymając na ocalałym bagażu. Wreszcie. Po tym paśmie katastrof w końcu dotarłem do Tokio i jak znam życie, to pewnie zaraz potrąci mnie autobus. Po jakimś czasie człowiek z takim szczęściem jak moje prawie się już przyzwyczaja, czasami nawet łapię się na tym, że zastanawiam się, co też takiego nowego i ciekawego wymyśli fortuna. Ale trzeba przyznać, z tym lotem to było dużo nawet jak na mnie. Cóż, mam nadzieję, że walizka się znajdzie i w szkole nie będą robić mi problemów, a tymczasem... Spoglądam na kartkę, jeszcze raz orientując się, gdzie mam iść. Sprawdzam, czy na pewno mam przy sobie portfel, dokumenty i bagaż, po czym ruszam według wskazówek, rozglądając się dookoła. Bądź co bądź to też okazja, żeby poznać ten ciekawy kraj. Obym się tylko nie zgubił, bo chyba oszaleję.

------------------

FP: 5

EP: 0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dobrze więc, zostanę i poczekam na to ,,wielkie zagrożenie'', czymkolwiek ono jest, i zobaczymy to to co mówicie to prawda.- ,,Czemu ja wciąż tu jestem? Ci ludzie na prawdę mają nie równo pod sufitem. Chociaż..... ta dziewczyna, czy ona czasem nie wspomniała o czymś związanym z moim sercem? Stamtąd czuje te dziwne.... właściwie, to nie takie już dziwne uczucie. Jakbym się już to tego przyzwyczaił prawie, no i słysząc o tych wszystkich bzdetach o kosmosie itp jakby złagodniało, ale teraz czuje że chce mnie do czegoś nakłonić..... no i jeszcze gadka o urządzeniach, o różnych kształtach...... czy ani.... mogą mieć rację? Jeszcze na takie konkluzje za wcześnie, ale jeśli to prawda, to będę mógł jakoś to coś aktywować. Pytanie tylko jak. Spróbuje się skupić......''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tom? - Natalia spojrzała na swojego mistrza. Ten tylko skinął głową.

Rzeczywistość rozpadła się ustępując jednolitej ciemności.

- Przykro mi, ale nie jestem w stanie kontrolować tego Pola Bitwy. A teraz czas na aktywację. W każdej chwili możemy zostać zaatakowani.

Nim jednak Tom wypowiedział hasło aktywujące ciemność zalśniła punkcikami światła. Obce niebo, obce gwiazdy.

Obaj młodzieńcy odwrócili się i zobaczyli przed sobą gigantyczną kulę ognia otoczoną mniejszymi, majestatycznie wirującymi wokół niej. Obcy układ słoneczny, oglądany z góry.

***

Póki co wszystko się zgadzało. Szlaczki z nazwami ulic, linia metra. Szło dobrze. Został ostatni odcinek podróży. Niestety plan nie wypaliły idealnie, samolot zamiast wylądować rano dotarł do celu po południu. Charles miał do wyboru dwie drogi - albo okrążyć zwykłymi ulicami jeden z wielu parków miejskich, albo ruszyć prosto. Droga dookoła zajmie sporo czasu, z drugiej strony w powoli zapadającym zmroku park nie wyglądał zbyt zachęcająco.

----

Mała uwaga - to dwa różne parki ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Więc? Wreszcie nam wierzysz? - pytam się Kojo po dłuższej chwili milczenia, wcale jednak na niego nie patrząc i nie oczekując odpowiedzi.

Gapię się na obcy układ planetarny z powoli poszerzającym się uśmiechem i lekko drżącymi kolanami. Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Właśnie znajduję się w innym wszechświecie, kompletnie innym od mojego. W tej chwili przechodzę nad jakimś słońcem. Dokonałem tego, o czym zawsze marzyłem: postawiłem stopę tam, gdzie żadnemu człowiekowi się jeszcze nie udało. Boję się, że w każdej chwili mój mózg może usmażyć, niezdolny do poradzenia sobie z faktem, że właśnie przeszedłem przez wyrwę w rzeczywistości. Nic takiego jednak się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, nigdy lepiej się nie czułem. Wreszcie jednak otrząsam się z podziwu. Przyszedłem tu, by ocalić życie. Nie ma czasu na ociąganie się. Prostuję się i ze stanowczym wyrazem twarzy chrzęszczę kostkami moich pięści. No, w każdym razie próbuję. Jakoś nigdy mi to nie wychodziło. Niezrażony, raz jeszcze zwracam oczy ku obcemu niebu i głośno wymawiam frazę aktywacyjną:

- Mocy ponad ludzkim pojmowaniem, machino wykuta poza granicami rzeczywistości, jaką znamy, wysłuchajcie mych wezwań!

Nie ma słów w żadnym ludzkim bądź obcym języku, które potrafiłyby dokładnie opisać to uczucie. Najbliższe porównanie to otrzymanie nagłego zastrzyku energii po całym dniu chodzenia na wpół przytomnym. To prawie tak, jakby ktoś podłączył mnie do reaktora atomowego. Wszystkie moje zmysły są prawie że nieznośnie ostre, dostrzegając wzorce w chaosie i prawdę tam, gdzie wcześniej były tylko cienie. Mój umysł również jest zmieniony, wolny od wszelkiego śmiecia i innych ograniczających niedoskonałości. Rzeczywistość już nie jest kolosalnym, nieczułym bytem odpornym na wszelkie zmiany. Prawa fizyki jawią się jako cegły, które można układać, jak się chce. Każda cząstka mojego istnienia zoptymalizowana do jednego celu, jak dobrze skonstruowana machina. Urządzenie i jego Mistrz, ręka w rękę. Zsynchronizowani.

Cokolwiek kryje się na tym Polu Bitwy pewnie zauważy aktywację. Jeśli nic się nie stanie, zbliżam się do układu planetarnego, cały czas uważając na oznaki zagrożenia.

--------------------------------------------

PP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kojo rozgląda się wokoło, rzucając raz wzrok w stronę układu słonecznego, raz w stronę przemienionego Toma.

-Więc to tak? Całkiem nieoczekiwany rozwrot zdarzeń.- Ocenił na głos swoją sytuację Kojo, bez znaków podziwu lub nawet zdziwienia. ,,A więc to wszystko ma w końcu jakiś sens..... obce urządzenie z innego wymiaru wybrało mnie na nosiciela. Gdybym sam sobie to powiedział kilka minut temu uznałbym się za szaleńca, ale nie mam powodu wątpić w to co moje własne oczy teraz doświadczają. Huh, jestem dziwnie podekscytowany, moje serce wręcz rwie się z mojej klatki piersiowej, jakby widziało wroga... przynajmniej nie jest to już ból, a raczej odczucie które trudno opisać. Czas to ustrojstwo aktywować...'' Kojo zaczął dogłębnie przeszukiwać swój umysł w poszukiwaniu frazy, która najbardziej pasowałaby do aktywacji takiego urządzenia..... i nagle go olśniło:

-HENSHIN!- Wykrzyczał na głos Kojo, jednak bez jakiegokolwiek rezultatu. ,,....więc to nie to, heh? Muszę się bardziej skupić.'' Kojo zaczął jeszcze intensywniej myśleć nad możliwą frazą aktywacyjną, czuł jakby urządzenie próbowało mu podpowiedzieć jak ono brzmi, jednak wciąż nie dość głośno by mógł je zrozumieć.........

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stałem przed jedną z bram parku, zastanawiając się przez chwilę. Z jednej strony zapada już zmierzch i nie wiem, czy samotna, nocna przechadzka przez miejską zieleń to dobry pomysł, ale z drugiej strony nie chciałbym jeszcze pogłębić swojego spóźnienia... Cóż, ponoć Japonia to jeden z najbezpieczniejszych krajów świata, co mi tam. Wchodzę w obręb parku, po czym raźnym krokiem posuwam się jak najkrótszą trasą do wyjścia po jego przeciwległej stronie, chcąc jak najszybciej dostać się do celu.

--------

PP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

- Your words are correct. K Series 35422, Oaszcbvzx... K Series 35422, Natalie, opening the vault of knowledge!

Kojo z mieszanką zdziwienia i strachu patrzył na widowisko rodem z anime. Szkolny mundurek Toma pokrył się dziwnymi, świetlistymi wzorami, w jego ręku pojawił się kostur. To jednak nic w porównaniu z Natalią, która kompletnie się zmieniła ujawniając swoją mechaniczną naturę.

- Kojo, proszę nie aktywuj swojego Urządzenia jeśli nie będzie to absolutnie konieczne. To naprawdę może cię zabić - powiedziała Natalie widząc kolejne próby odnalezienia frazy.

Tymczasem z okolic serca chłopaka zaczęły napływać emocje. Nie do końca zrozumiałe i bardzo obce, a jednak... chłód, lód, mróz. Urządzenie musi pochodzić z takiego świata, nie znającego ciepła. Być może to sposób na jego obudzenie?

Tymczasem sceneria zaczęła się zmieniać. Nadal nie widać przeciwnika, ale planety zaczęły się błyskawicznie przybliżać, teraz obaj uczniowie znaleźli się "na orbicie" jednej z nich. Po nocnej stronie widać setki maleńkich światełek, niczym gwiazdy rozświetlające obcy kontynent. Cywilizacja. Nagle instynkt podpowiedział Tomowi, żeby się odrwócić. Wielki meteoryt pędził wprost na nich. Kilka mniejszych odłamków skalnych (wielkości co najmniej samochodu) jest już bardzo blisko. Jeden z nich uderzyłw Kojo nim ktokolwiek zdążył zareagować (*1). Natalia próbowała osłonić Toma, ale i tak kilka odłamków trafiło go (*2).

***

Park był ciemny i nieco przerażający. Na szczęście główna alejka, którą Charles musiał musiał podążać była dość jasno oświetlona. Niemniej chłopak czuł coraz intensywniejszy niepokój, jakby za chwilę miało stać się coś złego. Już był gotów zrzucić to na zbyt bujną wyobraźnię gdy usłyszał coś. A przynajmniej wydawało mu się, że coś usłyszał. Jakby wołanie o pomoc. Rozejrzał się niepewnie i po chwili znów dobiegło go to samo, tym razem wyraźnie z kierunku jednej z ciemnych bocznych alejek. Przez chwilę zastanawiał się co robić, ale coś w nim kazało mu iść sprawdzić co się dzieje. Wszedł w alejkę i szybko trafił na "polankę" otoczoną ławkami. Była pusta i oświetlona zaledwie jedną umierającą lampą. Nagle Charles dostrzegł ruch w samym środku polanki. Podszeł bliżej i zobaczył niewielkie zwierzątko. Jednak ono nie mogło wzywać pomocy, prawda? Co innego właściciel...

- Hej pomóż mi, błagam! - to powiedział chomik. Stanowczo słowa dobiegły z pyszczka chomika.

------

1 - -4 na obrone = trafienie w 4 kratkę.

2 - -2 na orbonę, trafienie w drugą kratkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kojo został uwięziony pod odłamkiem meteorytu który w niego trafił, jednak wygląda na to że wciąż żyje, i teraz próbuje się spod niego wydostać. ,,To powinno mnie zabić, jednak ja nie umarłem. To chyba oznacza, że nie jestem już całkowicie człowiekiem.'' rozmyślał Kojo, zraniony i próbujący wydostać się spod skały, jednak wyglądający na zupełnie nieprzejętego czymkolwiek co się wokół niego stało w trakcie kilku ostatnich minut. ,,Musze się mieć na baczności, możliwe że zostaliśmy zaatakowani, najprawdopodobniej przez ludzi podobnych do Toma.... muszę znaleźć sposób na aktywację tego ustrojstwa, i to szybko. Jednakże, ta mechaniczna kukła powiedziała że możliwym jest...... nie, ona najwyraźniej nie wie o czym mówi, JA NIE ZGINĘ. Nie tu, nie teraz, i na pewno nie z ręki jakiegoś urządzenia.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę się zmieszany na chomika, po czym rozglądam dookoła. Komuś się na żarty zebrało... Przecież chomiki nie mówią. Po prostu nie. Problem w tym, że dookoła nikogo nie ma. Jest ciemno i nie byłoby większy problemem się ukryć gdzieś w krzakach albo za drzewem, ale wtedy wyczułbym chyba, że głos dochodzi z innej strony. No i komu chciałoby się robić żarty o tej porze w jakiejś bocznej alejce? W każdym razie moje przekonanie, że to tylko głupi żart w jakiś dziwny sposób przepada, zastępowana poczuciem absurdalności całej sytuacji. Muszę mieć teraz dziwny wyraz twarzy.

- Eee... - bardzo inteligentnie, ale naprawdę nie wiem, co powiedzieć.

Klękam lekko, aby przyjrzeć się zwierzątku z bliska. To na pewno chomik? Jest ranny? Nie ma gdzieś przypadkiem przyczepionego jakiegoś małego głośniczka? Postaram się go podnieść na wysokość mojej twarzy, jeśli nie będzie stawiał oporu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawość z odkrycia czegoś, co wygląda na cywilizację nie miała czasu na rozgoszczenie w mojej głowie. Ignorując krwawiące skaleczenia, gapię się przez chwilę na olbrzymią skałę lecącą w moim kierunku. Wygląda na to, że mieszkaniec tego miejsca zauważył nas i zaczął się bronić w najprostszy możliwy sposób - ciskając kamieniem. Bardzo, bardzo dużym kamieniem.

Bardzo szybko otrząsam się z szoku po odniesieniu swoich pierwszych ran w mojej "karierze". Nie ma niebezpieczeństwa, nie ma zabawy. W tej chwili jednak nie jest mi do śmiechu. Być może udałoby się nam uniknąć meteorytu, ale wtedy spadłby on na planetę pod nami. Poza tym... nie chcę uciekać. Boję się, ale jednocześnie natychmiast odrzucam wszelkie myśli o odwrocie. Ja, który potrafi prawa fizyki rozstawiać po kątach, a ich postrzeganie kształtować jak glinę, ma się ulęknąć rozpędzonego głazu? Nie. Tak nie będzie.

Natalia wie, co myślę i po sposobie, w jak się na mnie teraz patrzy widzę, że nie podziela mojego przekonania. Ale nic nie mówi. Nie poucza, nie próbuje przekonać, że to lekkomyślne i głupie. Stoi obok mnie, gotowa pomóc mi, jeśli zawiodę. O lepszą towarzyszkę nie mógłbym prosić.

Wykonuję zamaszysty ruch kosturem. Wolną ręką kreślę w powietrzu skomplikowany wzór. Słowa same opuszczają moja usta. Koncentracja, ruch, słowa, wzory. Inni mogliby pomyśleć, że się popisuję, ale to po prostu sposób przekazywania komend. Niezbyt finezyjny, ale na teraz starczy. Efekt jest natychmiastowy - z kostura wystrzeliła potężna fala energii.* Czy dość potężna? To się okaże.

-------------------------------------------------------------

PP: 5

*Używanie Urządzenia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Chomik nie wygląda najlepiej. Futerko miejscami zlepione krwią, miejscami kompletnie go brakuje. Jedno oko mocno opuchnięte, kilka widocznych ran. Nie masz pojęcia co mogło go aż tak sponiewierać, pewnie jakieś inne zwierzę.

- Słuchaj uważnie, bo od tego zależy życie nas obu. Demon, który mnie tak załatwił niedługo może zacząć się materializować, a wtedy będzie już za późno. Musisz... - na chwilę zamilkł...

- Gdzieś tu powinno być Urządzenie. To ono cię tu przyzwało. Miałem je ale w trakcie walki wypuściłem... powinno być gdzieś na tej polanie!

***

Energia z kostura nie wywołała żadnego efektu. Dosłownie żadnego. Chwilę później Tom i Kojo dostrzegli światełko powoli zbliżające się do nich, lecące od strony planety. Po chwili nabrało ono kształt rakiety. Gdy osiągnęła orbitę rozpadła się na części ujawniając kilkanaście mniejszych pocisków wewnątrz. "Mniejszych" to w sumie kiepskie określenie bo cała konstrukcja jest gigantyczna. Seria rakiet wystrzeliła w kierunku meteoru. Kilka sekund później nastąpił oślepiający rozbłysk, po czym w chłopców uderzyła potężna fala, całkowicie ich ogłuszając i zadając kolejne obrażenia (*1). Gdy odzyskali nieco równowagę zobaczyli, że kosmiczna skała rozpadła się na kawałki, które właśnie mijały ich i zaczynały płonąć w atmosferze. To była broń nuklearna. Gigantyczna ilość promieniowania spadała powoli na uśpiony kontynent. Istoty pod nogami dwójki Mistrzów uniknęły zagłady, ale zgotowały sobie inną katastrofę.

---

1. Kojo dostaje w drugą kratkę, Tom obronił ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia się nie odezwała, ale jej spojrzenie mówiło wszystko. Cóż, lekcja pokory mi nie zaszkodzi, zresztą teraz mamy większe zmartwienia. Atak bezpośredni nie przyniósł żadnego efektu, a na bardziej wyszukane moce nie mam dość energii. Zanim zdążyłem się zastanowić, co czynić, seria pocisków nadleciała i rozsadziła meteor na kawałki, wymieniając jeden problem na drugi. Patrzę z przerażeniem na radioaktywny opad. Ile warte są moje moce, jeśli nie mogę zapobiec takim katastrofom?

Kojo znowu oberwał, ale ciągle się trzyma, więc nie tracąc czasu rozpoczynam zbliżać się do powierzchni planety. Mam nadzieję, że te istoty, kimkolwiek są, przygotowały się na coś takiego...

----------------------------------------------

PP:5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,I znów, teraz rakiety. Ktoś tu sobie z nami pogrywa i mnie się to nie podoba, przeciwnik nawet nie pokazał swojej twarzy. Widać, że komuś przyda się lekcja dyscypliny, nie pozwolę by takie byle co kpiło sobie w ten sposób z moich możliwości.'' Kojo podążył za Tomem w stronę planety, próbując wypatrzeć cokolwiek przypominającego żywą istotę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czekaj. Po pierwsze chomiki nie gadają. Po drugie o co chodzi? Jakie demony, jakie urządzenie?

Nie dość, że czuję się mocno zmieszany gadając do trzymanego w ręce gryzonia, to jeszcze zupełnie nie rozumiem, co chce mi przekazać. Nie wiem, czy zwariowałem starając się rozszyfrowywać tajne przekazy od chomików, ale z bliska jestem już prawie pewien, że to nie żart i wszystko dzieje się naprawdę. Czekając na odpowiedź wstaję z kucek i rozglądam się dookoła, starając się wypatrzeć cokolwiek dziwnego. Dlaczego mam wrażenie, że zaraz stanie się coś bardzo, bardzo złego? Znowu?

-----------------

PP: 5

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

- Tom, skup się! - krzyknęła Natalie. - Jesteś na Polu Bitwy. Musisz skupić się na znalezieniu istoty, która morduje ludzi, a nie próbować ratować tę planetę!

Tymczasem sceneria zaczęła się zmieniać. Czas jakby przyspieszył, planeta oddaliła się bez żadnego udziału młodzieńcow. Przez chwilę panował spokój, a potem od powierzchni zaczęły odrywać się światła, i niczym smugi wędrować w inne części układu słonecznego.

***

Cienie wokół polany zaczęły gęstnieć bez wyraźnego powodu. Zrobiło się bardzo cicho. Charlie rozglądał się niespokojne próbujc zrozumieć cokolwiek z tego co się dzieje. Dostrzegł nagle jakiś błysk na samym skraju polany. Jednocześnie po przeciwnej stronie cienie zgęstniały na tyle by zacząć przybierać materialną formę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...