Skocz do zawartości

Wosq

Forumowicze
  • Zawartość

    1913
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Wosq

  1. Wosq
    Jako, że dawno nie pisałem to postanowiłem odświeżyć tego bloga recką gry Left 4 Dead.
    Za produkcję odpowiada studio Turtle Rock. Jest to sieciowy FPS z elementami survival horrorów. Grę rozpoczyna klimatyczne intro podczas, którego poznajemy 4 głównych bohaterów. Całość rozgrywa się na terenie Stanów Zjednoczonych. Tym razem w roli antagonisty występuje groźny wirus, który wymknął się naukowcom spod kontroli. Efekt? Zamiana ludzkości w oszalałe zombiaki.

    Wcielamy się w jedną 4 ocalałych, odpornych na mutację osób. Naszym celem jest wydostanie się z miasta opanowanego przez mutanty. Podstawą jest ścisła współpraca z resztą zespołu, stąd tryb single z botami jest co najwyżej rozgrzewką, bo w kluczowych sytuacjach o kooperacji możemy zapomnieć. Owszem boty potrafią uleczyć, osłonić, podnieść i uratować gracza, jednak gra z nimi nie jest tak emocjonująca jak rozgrywka sieciowa. Indywidualizm w tej grze nie ma prawa bytu. Samotni strzelcy nie za wiele po prostu zdziałają. Oprócz 4  Ocalałych twórcy przygotowali 5 specjalnych Zakażonych. 3 z nich jest grywalnych w trybie versus od razu a jedna postać jest losowo przydzielana graczom co jakiś czas. Więcej o trybach rozgrywki nieco  później. Jeśli wybieramy uciekinierów możemy wcielić się w  Billa, Louisa, Zoey, Francisa. Zróżnicowanie bohaterów odnosi się jedynie do wyglądu. Każdy z nich może posługiwać się tą samą bronią. 

    Z arsenału mamy do wyboru: strzelbę myśliwską, shotguna i auto shotguna, pistolet, uzi, miniguna karabin oraz bronie takie jak koktajle Mołotowa czy amatorskie bomby. Każda z nich brzmi bardzo dobrze i daje niezłego kopa. Nawet zwykły pistolet jest odpowiednio zabójczy. Z drugiej strony wśród zarażonych mamy Smokera, Huntera, Boomera i Tanka. No i cała masa szeregowych zombiaków, które potrafią napsuć krwi. Jest jeszcze sterowana przez AI witch, której lepiej nie płoszyć i nie drażnić. Hunter skrada się i nagle atakuje, przygwożdżając Ocalałego, Boomer pluje żółcią, która przyciąga całą masę zwykłych zombi, Smoker łapie i odciąga ofiarę długim językiem, natomiast Tank rozrzuca ocalałych i rzuca w nich skałami i innymi dostępnymi zaimprowizowanymi broniami. Balans stron jest dobrze utrzymany, dlatego bez zgrania ani rusz.

    Jeśli chodzi o tryby gry mamy do wyboru kilka zróżnicowanych kampanii, kontrę i przetrwanie. Każda kampania składa się z pięciu map. Całość całkiem zgrabnie łączy scenariusz. Na każdej mapie mamy inny cel do zrealizowania. Jednak głównym celem za każdym razem jest przetrwanie i ucieczka. Mi najbardziej przypadł do gustu tryb versus, w którym gracze wcielają się w obie strony konfliktu. Początek nie obył się bez zgrzytów. Kicki za nic od zagranicznych graczy, którzy widocznie nie lubią obcych lub za każdym niemal razem czekają na swoich. Po premierze L4D2 sporo zagranicznych graczy wybrało tą część, stąd często wśród grających w L4D można spotkać Polaków. Niestety trafiają się też małoletni "pr0" wyrzucający innych, gdy tylko coś im się nie podoba lub im nie idzie. Przegrywać też trzeba umieć, ale wielu takich gości tego nie rozumie. W końcu zacząłem trafiać na bardziej rozgarniętych i ogarniających grę rodaków. Efekt? Przyjemna i bezstresowa rozgrywka z ludźmi, którzy chętnie służą pomocą i potrafią wytłumaczyć plan działania. Dodatkowym bonusem były zaproszenia do friend listy od takich z pozoru obcych osób. Później wystarczyło się zalogować do Steama, by dostać zaproszenie do wspólnej gry. Taką rozgrywkę to ja rozumiem. W tytuły wymagające ścisłej współpracy najlepiej gra się ze znajomymi zarówno rzeczywistymi jak i tymi z sieci. Granie z przypadkowymi osobami to zwykła strata czasu.

     Na sam niemal koniec wypadałoby wspomnieć o oprawie i grywalności. Grafika jest całkiem niezła nawet bez włączonych bajerów. Całość napędza znany z Half-Life 2 silnik Source, który został dość mocno zmodyfikowany.Ponura stylistyka pasuje do klimatu gry.Oprawa audio jest bardzo klimatyczna. Odgłosy wystrzałów oraz głosy bohaterów brzmią dobrze. Do udźwiękowienia w zasadzie nie można się przyczepić. Granie w L4D daje wiele frajdy niezależnie po, której stronie barykady się znajdziemy. Eksterminacja kolejnych Zmutowanych lub Ocalonych nie nudzi się zbyt szybko. Jest to produkcja na wiele godzin. Nie tylko ze względu na multi, różne tryby rozgrywki, ale również osiągnięcia. Wystarczy wymienić tylko Zombiakobójcę, ktorego osiąga się po eliminacji 53 tys zombiaków. Nie jestem łowcą osiągnięć i zdobywanie aczików traktuję jako miły dodatek. L4D mogę polecić każdemu fanowi sieciowych strzelanin i survivali. Sam grę nabyłem przy okazji promocji z EA Classics i nie żałuję. Jedyne do czego mogę się przyczepić to zawartość pudełka. Znajdziemy w nim jedynie płytę i karteczkę z kodem, klawiszologią i opisem instalacji. Wydawałoby się, że instrukcja z prawdziwego zdarzenia to standard. Jednak nie dla wszystkich wydawców....
    Ocena końcowa 9/10
    Plusy
    -grywalność
    -balans postaci
    -różne tryby rozgrywki
    -klimat
    -niezła oprawa audio-video
    Minusy
    - taki sobie tryb single
    - granie z przypadkowymi osobami nie ma sensu
  2. Wosq
    Dla wielu pewnie jest to kwestia oczywista mniej lub bardziej. Dla innych niekoniecznie. DLC dzielą się na dodatkowe drobiazgi dla fanów i poważne produkcje jak dodatki do GTA. Po środku są sprawy związane z DLC do PoP, RE5, Dragon Age. Ta trzecia forma DLC zdecydowanie mi się nie podoba. Chcesz poznać właściwe zakończenie? Płać. Chcesz wykonać jakiegoś questa o którym wspomina opcja dialogowa? Płać. Chcesz odblokować dodatkową zawartość, która jest na płycie, tylko została wycięta? Płać. Za te i inne absurdy zapłacisz swoją kartą.
    Kiedyś tego nie było i było względnie dobrze. Dziś rzekomo koszta developingu gier zmuszają twórców do takich zagrywek. Fajnie, tylko 60-70% budżetu na grę zjada marketing i później jest płacz, że gra się nie sprzedaje tak dobrze jak twórcy oczekiwali. Czy na pewno jest potrzebny cały ten szum jaki miał miejsce np wokół MW2? Coraz więcej gier to tylko efekciarska oprawa dla miałkiej treści. Co by zostało z Avatara, gdyby nie pseudorewolucyjne efekty? Czy faktycznie płacimy dziś za grę w sensie treści, czy bardziej za efektowne opakowanie( oprawa audio-video). Niby nikt nie zmusza do kupowania DLC, ale wycinanie z gry gotowych fragmentów i opychanie ich za dodatkową kasę tuż po premierze to zagranie co najmniej dziwne( Asssasins Creed II). Rzekomo gracze dostali i tak dużo jak na cenę, którą się płaci za tą grę. Ponoć EA będzie robić tańsze gry. Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale będziemy otrzymywać mniej za więcej kasy. To co będzie w pierwotnej grze po prostu się potnie na kawałki i sama gra rzekomo będzie tańsza a jej reszta będzie w postaci DLC. Czy wyjdziemy na tym dobrze jeszcze się przekonamy. Być może i w tym roku.
    Nie chodzi mi o cenę tych DLC tylko o to, że całość zmierza w dziwnym kierunku odcinania kuponów, bo ponoć produkcja gier jest za droga. Przecież można zrobić niezłe produkcje bez takiego szumu marketingowego i na pewno wyjdzie to taniej. Przykłady to produkcje w stylu Trine czy World of Goo.
    Dziś gracze chcą przede wszystkim płacić za maksymalnie dopieszczone produkcje. Niestety to dopieszczenie to tylko efektowna oprawa a treść już niekoniecznie jest taka wypasiona. Ewentualnie zostają rozpieszczeni map packiem i dodatkowymi treściami, które są odpłatne. Niegdyś map packi były za friko, ale ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby opchnąć to graczom za dodatkową kasę. Przyjęło się to na konsolach, ale na PC już niekoniecznie jest to dobre rozwiązanie. Może dlatego, że gracze PC-towi nie są tak naiwni, by płacić za coś, co było do tej pory udostępnianie przy okazji darmowego patcha. Ciekaw jestem, co by było, gdyby ktoś w Blizzardzie wpadł na pomysł, żeby kolejne patche np. do WoWa były płatne. Przecież to dodatkowy content a za to powinno się płacić( wedle rozwiązań lansowanych na konsolach). 11 milionów graczy skupionych wokół jednej produkcji to duży potencjał i comiesięczny zastrzyk kasy mógłby być większy. Może przesadzam, ale producentom chodzi przecież o zarabianie kasy i zysk. Tylko pytanie, czy nie zapędzają się za bardzo?
    Dziś zaletą gry jest niski poziom trudności i krótki czas potrzebny na jej ukończenie. Modne jest zaliczanie calaków i przechodzenie iluś tam produkcji w miesiącu. Pytanie tylko po co? Czy faktycznie kosztująca 100-250 zł gra, która wystarcza na kilka h jest tego warta?
    Niestety dominują dziś dominują gracze, którzy nie potrafią grać w jedną produkcję dłużej niż kilka max kilkanaście godzin ,to gry są jakie są. Łykają niczym pelikany DLC a ponoć gry są za długie. Dziwne, ale prawdziwe. Przecież dodatkowa zawartość to kilka-kilkanaście godzin grania, więc coś tu jest nie tak. Czy dziś gry są zbyt monotonne? Gracze się zmieniają, dorastają a na miejsce tych, którzy już nie mają czasu przychodzą nowi. Kiedyś długa rozgrywka była plusem, dziś już jest minusem. Rynek dostosował się do tych, którzy płacą najwięcej. Niestety są to w większości Ci, którzy mają mało czasu na granie lub nie grają prawie wcale. Absurd pogania absurd.
    Na koniec link do dyskusji o DLC na innym forum( od połowy 5 strony). Stąd też taki podtytuł tego wpisu, bo ta dyskusja była dla mnie inspiracją.
    Co sądzicie o DLC? Zapraszam do komentowania i wypełnienia ankiety.
  3. Wosq
    Dawno, dawno temu w odległej Japonii firma Capcom wyprodukowała "Ulicznego Wojownika". Było to w 1987 roku i z początku gra dostępna była jedynie na automatach. W roku 1991 ukazał się sequel w którym wprowadzono  możliwość wyboru jednej z ośmiu postaci (każda z właściwym sobie stylem walki i umiejętnościami specjalnymi), a także  sześcioprzyciskowy system zadawania ciosów (trzy rodzaje uderzeń pięścią i trzy rodzaje kopnięć). To tyle historii w największym skrócie. 

    W roku 2009 po licznym mutacjach ukazała się 4 część serii, która pojawiła się na wszystkie liczące się platformy w tym na PC. Trzeba przyznać, że bijatyki nie są częstym gościem na PC. Ostatnie dobre to Virtua Fighter 2 (3D) i Guilty Gear XX( 2D). Znacznie bardziej popularne są na konsolach a w Japonii jeszcze na automatach.
    W przypadku Street Fightera 4 mamy do czynienia z nietypowym połączeniem grafiki 3D z komiksowym stylem nawiązującym do starszych części. Tak po prawdzie to jedynie zawodnicy są w 3D a otoczenie to takie niby 3D, jednak walka toczy się jak na automatach. To znaczy postacią nie można przemieszczać se w głąb sceny a jedynie do przodu i do tyłu.

    Jeśli chodzi o dostępne postacie to na początku do wyboru mamy następujące karatecy Ryu i Ken agentka Interpolu Chun-Li, żołnierz sił powierznych USA Guile, zdziczały sierota Blanka, tajski bokser Sagat, były przywódca organizacji Shadaloo M. Bison, agentka Crimson Viper,akrobata Rufus, bokser Balrog, używający szponów Vega, indyjski mistyk Dhalsim rosyjski zapaśnik Zangief, zawodnik sumo E. Honda, kucharz El Fuerte i wykorzystujący różne style walki Abel. Każdą z postaci gra się zupełnie inaczej. Oprócz wyżej wymienionych do dyspozycji mamy ponad 20 postaci. Pozostałe jednak trzeba odblokować.

    System walki opiera się o mocne, średnie i lekkie kopniaki oraz uderzenia pięścią. Oprócz tego po wykonaniu określonej sekwencji możemy odpalić podstawowe combo. Do tego dochodzą rzuty i focus attack. FA zadaje zwykłe obrażenia, oszałamia przeciwnika,staje się nieblokowalny i posiada właściwości armor break. Wszystko zależy od poziomu. Jeśli chodzi o combosy to mają również poziomów. Do odpalenia super combo trzeba naładować odpowiedni pasek, który podzielony jest na 4 części. Jeśli zostanie w pełni napełniony, to pojawi się możliwość wykonania potężnego combo. Istnieje też możliwość wykonania ulepszonych wersji ciosów w postaci ciosów specjalnych EX. Trzeba wcisnąć co najmniej dwa odpowiednie przyciski. Gdy zbieramy bęcki napełnia się pasek zemsty. Gdy zostanie napełniony co najmniej w połowie, mamy możliwość odpalenia ultra combo. Wykonanie takiego combosa może odwrócić losy pojedynku. Taki system walki daje wiele możliwości oraz sprawia, że walki są bardzo widowiskowe.


    Jeśli już jesteśmy przy ciosach pora wspomnieć o sterowaniu. Domyślnie gra preferuje pada od X360. Sam mam Logitech Chillstream i faktycznie na początku gra na padzie wydaje się wygodna. Jest tak do momentu odkrycia, że wygodniej byłoby przypisać rzut, focus attack, mocny,średni,lekki kopniak i analogicznie cios pięścią pod osobne przyciski. Na padzie trzeba wtedy decydować co jest dla nas ważniejsze, bo potrzeba na to w sumie 6 przycisków. Owszem można obejść się bez tego, ale podczas walki standardowe obłożenie przycisków jest to średnio wygodne. Do tego wykonywanie ćwierć i pół obrotów za pomocą gałki analogowej nie zawsze wychodzi jak trzeba. Zamiast combosa często moja postać radośnie fikała w górę wzdłuż sceny. Sytuacja ratuje nieco stosowanie krzyżaka, ale do ideału i tak sporo brakuje. W pełni o zawodności pada przekonałem się podczas walki z żywym przeciwnikiem. Po kilku godzinach gry solo zaprosiłem brata do giercowania przy jednym kompie. Po paru rundach byłem w szoku, bo klawiatura daje o wiele większe możliwości. Nie tylko można łatwiej wcisnąć kilka przycisków na raz oraz wykonanie obrotów jest bardziej wygodne. Ćwierć obrót to np dół i lewo a pół obrót lewo, dół , prawo. Wykonuje się to przede wszystkim szybciej. Co za tym idzie wykonanie combosów jest prostsze. Walka dzięki temu jest jeszcze bardziej widowiskowa. Ideałem byłoby zastosowanie arcade sticka, ale w grze nie jest on koniecznie potrzebny do szczęścia. Klawiatura sprawdza się całkiem nieźle, więc jeśli ktoś nie posiada pada ani arcade sticka może śmiało sięgnąć po ten tytuł. Sterowanie zostało przeniesione bardzo dobrze.

    Kolejną rzeczą wartą wspomnienia są tryby gry. Podstawowy to arcade, w którym mierzymy się z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami sterowanymi przez komputer. Na końcu czeka Seth, który niezależnie od poziomu trudności zachowuje się jak bugger. Ze względu na to, że ma do dyspozycji combosy różnych postaci rzadko stosuje zwykłe ciosy. Często potrafi wykonać 4 combosy pod rząd lub stosować to samo zagranie raz po raz. Walka z nim jest bardzo uciążliwa. Trzeba go jednak pokonać niektórymi postaciami, by odblokować nowe. Samo odblokowanie Setha wymaga pokonania go wszystkimi postaciami. W trybie arcade możliwe jest ustawienie oczekiwania. Wtedy w każdej chwili ktoś online może dołączyć do naszej rozgrywki.
    Kolejnym trybem jest vs z żywym graczem, komputerem i komp vs komp. Klasyka której chyba nie trzeba za bardzo omawiać. Oprócz tego dostępne są wyzwania: walka w określonym czasie z kolejnymi przeciwnikami( trzeba osiągnąć konkretną ilość K.O),przterwanie- tu pasek życia przechodzi na następne walki i odnawia się o określony %. Do tego dochodzi tryb, w którym trzeba wykonywać pojawiające się na ekranie ciosa. Te trzy tryby występują na 2 poziomach trudności. Pozwalają one na odblokowanie dodatkowych barw strojów i zachowań specjalnych.

    Możemy również grać przez sieć. Mogą to być pojedyncze walki i całe turnieje. Występują w dwóch odmianach: normalna walka i gra rankingowa. W tej drugiej za wygraną otrzymujemy punkty a za przegraną tracimy. Mam jednak mieszane uczucia do gry online, bo ludzie mają tam albo nadludzką zręczność albo spamują określonymi atakami np. hadoukenami Ryu lub ognistą tarczą Sagata. Ci drudzy opanowali tylko jeden cios i nie potrafią nic więcej. Taka taktyka. No cóż jak opanuję wszelakie tajniki postaci w końcu się odegram Póki co szkoda mi zdrowia na grę przez sieć. 

    Wypada mi jeszcze wspomnieć o oprawie audio-video i niedociągnięciach gry. Oprawa graficzna ze względu na swój styl nie ze starzeje się tak szybko, więc i sama gra po latach wciąż będzie wyglądać dobrze. Modele wykonane są starannie. Animacje postaci to majstersztyk. Miejsca walk kipią od dodatkowych szczegółów. Walki są bardzo widowiskowe. Audio przywodzi stare dobre czasu, gdy grywało się na automatach. Oprawa dobrze pasuje do tej gry i nie odwraca uwagi, bo najważniejszy i tak jest gameplay. Optymalizacja jest bardzo dobra i pozwala na wyciągnięcie 30-60 klatek nawet na kilkuletnim sprzęcie. Same walki są bardzo miodne i zarazem hardcorowe. Street Fighter 4 to gra, w którą zagrać jest łatwo a ciężko w niej zostać mistrzem. Szwankuje niestety zbalansowanie postaci i niektóre z nich są mocno przegięte. Sporym do życzenia pozostawia zwłaszcza postać Setha, który nawet na najłatwiejszym poziomie czesze combos za combosem. Minusem może być też pewna schematyczność, bo oprócz widowiskowych walk gra nie oferuje zbyt wiele.

    Podsumowując jest to solidna produkcja, która potrafi wciągnąć i przykuć na wiele godzin. Odkrywanie kolejnych combosów, nowych postaci i dodatków daje wiele satysfakcji. Walki są soczyste a szczególnie efektowne kombinacje cieszą. Gra jest old schoolowa i zapewne co młodsi gracze mogą się od niej odbić. To nie kolejna krótka, prosta produkcja, której największą zaletą jest ciągła akcja i oprawa graficzna. W tej grze liczy się przede wszystkim grywalność. W zalewie pseudo hitów SF4 jest powrotem do starych dobrych czasów, gdy oprawa była tylko opakowaniem a nie gwoździem programu. Szczerze mogę polecić tę grę osobom lubiącym wyzwania, hardcorowcom i tym, którzy chcą spróbować czegoś innego. To gra, która daje tym więcej im więcej sami jest poświęcimy. Jednym słowem warto.

    Plusy:

    -klimatyczna oprawa audio-video
    - soczyste i widowiskowe walki
    - rozbudowany system walki
    - optymalizacja
    - spora grywalność

    Minusy:

    -przegięta postać Setha
    - zbalansowanie postaci
    -problemy ze sterowaniem na padzie
    - poziom trudności( dla niektórych)

    Ocena końcowa 8+/10

  4. Wosq
    Z racji zbliżających się Świąt, chciałbym złożyć forumowiczom, redakcji CDA i wszystkim tym, którzy tu zaglądają takie oto życzenia:
    Niech się spełnią świąteczne życzenia,
    te łatwe i trudne do spełnienia.
    Niech się spełnią te duże i te małe,
    te mówione głośno lub wcale.
    Niech się spełnią te wszystkie krok po kroku,
    niech się spełnią w Nowym Roku !


  5. Wosq
    Kizior to nie w kij dmuchaj kawał srogiego wojownika - slang graczy RPG, H&S, MMORPG
    Tja najfajnieszy jest kizior w wydaniu MMORPG, wychuchany, wyglancowany o niebotycznym skillu, noob killer, lub jak kto woli dręczyciel słabych i początkujących. Swojego czasu, gdy grywałem w MMO spotykałem co i rusz takich gankerów i innych chojraków.
    Niezwykle pasjonującym zajęciem było obrywanie od full epic 70 zgrywającej twardziela w lokacjach dla początkujących. Chodzące postrachy noobów, których najlepszą rozrywką jest męczenie słabszych od siebie. Nie ma co szczyt odwagi, męstwa i innych takich cnót.
    Żeby było ciekawiej kizior w opałach, uciekał lub prosił o pomoc kolegów. Niby taki cwany a jednak z równym sobie się nie zmierzy. Bardzo zabawne Do tego kiziory lubują się w udowodnianiu jacy są pr0 bluzgając każdego, kto śmie zwrócić im uwagę lub gdy coś im ewidentnie w grze nie idzie. Tak kizior zawsze niemal ma się za uber,pr0 tudzież innego wymiatacza, czego niestety nie potrafi udowodnić. No chyba, że nick w stylu jestempr0, jest niepodważalnym dowodem. Przecież odebrać przysłowiowego cukierka dziecku to każdy potrafi.
    Jestem ciekaw co kieruje takimi ludźmi. Kompleksy? Chęć dowartościowania się? Powetowanie sobie niepowodzeń życiowych? W wydaniu mmo określenie kizior brzmi niezwykle ironicznie. 

    Też spotkaliście się z takimi indywiduami? Dotknęła Was ta plaga? Co sądzicie o takich osobnikach? Komentarze, uwagi, krytyka, jak zwykle mile widziane.

    Życzę miłego dnia i zdrowych,wesołych świąt, bo następny wpis może pojawić się dopiero w nowym roku  

    P.S tytuł zaczerpnięty z najnowszego CDA.
    P.S 2 na liczniku coraz bliżej 3k odsłon( dziękuję za zainteresowanie i odzew)
  6. Wosq
    Osiągnięcia.
    Kiedyś tego nie było i też jakoś się żyło. W pradawnych czasach wystarczył high score na automatach.Od paru lat mamy do czynienia z achievmentami.
    Dostępne są na konsolach i PC. Na blaszaku obsługuje je Live i Steam. W sumie po założeniu konta całość odbywa się bezproblemowo. Acziki wpadają same i w zasadzie za byle co. Kiedyś podchodziłem do nich sceptycznie, bo jawiły mi się jako sztuczne wydłużenie czasu grania i zapychacz.
    Po zainstalowaniu GoW, Street Fighter 4, Torchlight stwierdziłem, że nie jest to wcale głupi pomysł. Ot kolejna forma dokumentacji, która w grze nie przeszkadza i dopóki nie będzie promować łowców calaków, to ok. Ja gram, żeby cieszyć się daną produkcją a acziki to efekt uboczny grania. Są to są. Nie ma to nie ma.
    Póki co mam 10 osiągnięć na Live i z 7 na Steamie. Żadnego bonusu jakoś to nie daje, ale luz. Wśród graczy zapewne znajdą się tacy, którzy lubią chwalić się swoimi osiągnięciami i takie systemy mogą być dla nich przydatne. Jak dla mnie są obojętne. Za co można je dostać? Udane przeładowania, ukończenie danego levelu na hard, easy( GoW), złowienie 50,100,150 ryb, szkolenie zwierzaka, wysłanie go do miasta(Torchlight), udane combo, zachowania specjalne, ukończenie danego trybu w wyzwaniach (SF4) itd. Jest tego cała masa. Czasem bywają trywialne bzdurne. Póki nie muszę zbierać jakiś paczek, plakatów i innych pierdółek, by ukończyć grę, to nie widzę problemu. W innym przypadku zacznę takich gier, po prostu unikać. Co to byłaby za przyjemność, jeśli grałoby się z musu.
    Skoro acheivmenty pojawiły się nawet w World of Warcraft, to coś musi być rzeczy. Może jednym poprawiają nastrój, dają powód do dumy, dowartościowują. Motywacje mogą być różne. Pewnie są też tacy, dla których są obojętne. Czy gry dzięki nim są lepsze? Nie wiem, zgadywać nie będę.
    Może ktoś spośród forumowiczów ma doświadczenia z tym związane i będzie w stanie wyjaśnić, czy faktycznie coś dają poza satysfakcją.
    Zapraszam więc,do komentowania i wypełnienia ankiety. Wszelakie uwagi, krytyka są dla mnie cenne.
    Miłego dnia.
  7. Wosq
    Mówi się o tym, że cyfrowa dystrybucja to przyszłość. Dzięki temu ma być zminimalizowane piractwo i ceny powinny być niższe, bo pomijani będą pośredniacy. Póki co tego zbytnio nie widać. Ceny na takich portalach są bardziej europejskie i rzadko kiedy niższe od gier kupowanych tradycyjnie. Jedynym wyjątkiem są promocje na Steamie.
    Dziś chciałbym przedstawić dwie strony medalu cyfrowej dystrybucji na przykładzie Steama i EA Store.
    Steam.
    Dzięki uprzejmości pewnego znajomego zakupiłem wczoraj Torchlight za ok 34 zł. 850 MB do ściągnięcia, poszło gładko raptem w pół godziny. Po zassaniu niezbędnych danych instaluje się directX i ewentualne uaktualnienia. Tyle. Gra po ściągnięciu jest gotowa do działania. Całość przebiegła bezproblemowo. Taka cyfrowa dystrybucja faktycznie może być alternatywą dla tradycyjnej, bo ceny są dość okazyjne. Częste promocje zachęcają do kupowania.
    EA Store
    Co tu dużo mówić zupełne przeciwieństwo Steama. Na ruszt poszedł Medal of Honor Airborne. Najpierw pobranie 6,4 GB danych. Następnie odblokowanie( konieczne dodatkowe miejsce na dysku). Potem dopiero następuje instalacja gry. Wszystko byłoby gdyby nie Ageia PhysX Stery są stare i niekompatybilne z Nvidia Physx i mógłbym tak sobie próbować instalować grę do bólu. Za każdym razem po kilku sekundach okienko instalatora znikało i nic się nie działo. Konieczne było odinstalowanie nowszej wersji sterowników(!). Dopiero wtedy instalator zaskoczył. Heh w sumie gra zabrała ok 10 GB( instalator + zainstalowana gra). Szkoda, że pobierając tyle danych potrzeba dodatkowo się z tym bawić. Wersja preinstalowana byłaby lepszym rozwiązaniem. 
    Dlatego póki co mam mieszane uczucia wobec cyfrowej dystrybucji. Portali świadczące tę usługę jest trochę i każdy ma swoje rozwiązania. Gdyby wszędzie było tak bezproblemowo jak Steamie, byłoby o wiele lepiej. Szkoda,cyfrowa dystrybucja jako alternatywa jest na razie odległa od ideału.
    A jakie są Wasze doświadczenia w tej sprawie? Lepsza tradycyjna dystrybucja, czy cyfrowa?
    Z braku lepszego powiązania z tematem, to bonusem na dziś jest śnieżynka
    (ponoć):


  8. Wosq
    Dziś będzie o światowym szczycie, którym od kilku dni żyją media, politycy i chyba tylko oni. Kolejny szczyt klimatyczny, który nie doprowadził do żadnych konkretnych ustaleń, a co za tym idzie zmian nie będzie. 
    Ciągle tylko żenujące przerzucanie winy przez USA, Chiny i UE. Szkoda, że najwięksi truciciele mają czelność dyktować innym, co należy robić, żeby klimat zmienić i go chronić. Tak, tak mowa o Chameryce, która jest tak bogata( biedna?), że nie stać jej na ochronę środowiska.
    Ta a Polskę i kraje UE to stać. Przecież wiadomo nie od dziś, że jesteśmy bogatym mocarstwem. Co tam takie biedne USA, które jedyne co potrafi to wstępnie popisać protokoły i olać sprawę bez ratyfikacji np protokołu z Kioto. Oczywiście umywają ręce, bo ich nie stać na spowolnienie gospodarki spowodowane znacznymi wydatkami na ochronę środowiska i rozlicznymi ograniczeniami.
    Pomijam już bzdury i stereotypy związane z CO2. Szkoda mi zdrowia na gości nie mających pojęcia o ekologii i ochronie środowiska a decydujących o tym, kto jest winny a kto nie. Jeśli już chodzi o to jakże "szkodliwe" CO2 to właśnie dzisiejsze mocarstwa i bogate państwa mają w historii największy wkład w jego emisję. Nie przeszkadza to nikomu w zrzucaniu winy na kraje rozwijające się. Tak, tak jak zwykle za błędy bogatych zapłacą biedniejsze państwa, bo mocarstwa nie mają odwagi przyznać się do błędu. Taka sprawiedliwość dziejowa.
    Bardzo chciałbym, żeby hipokryci-politycy przestali decydować o sprawach o których zbytniego pojęcia nie mają. Szczyt do, którego tyle czasu się przygotowywano( od czasu protokołu z Kioto) okazał się farsą, bo jaśnie wielmożni nie mogli dojść do porozumienia w tak błahej sprawie jak mają nazwać swoje porozumienie. Fajnie, tylko nic konkretnego nie ustalili. Bardzo zabawne. Więc po co jest ten szczyt? Dla przerzucania winy? Jawnej hipokryzji? Szczytem pseudowiedzy popisał się Al Gor, który stwierdził, że cała wina głównie leży po stronie Polski. Ta, bo faktycznie dzieci zwozi się do kopalni, żeby poodychały czystym powietrzem( ponoć autentyk). Nie ma co, popisał się nam zdobywca nagrody przyznawanej za walkę z ociepleniem klimatu.
    Ostatnio głośno było o tym, że jacyś hakerzy(?) włamali się na serwer jednej z ekologicznych organizacji. Z ich maili wynika, że całe to ocieplenie klimatu to mocno naciągana sprawa. Nie potrafią nawet tego udowodnić. Hipokryci. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Tak szczytne idee, to tylko przykrywka. Chodzi o kasę liczoną w mld $. Bardzo zabawne. No to dla wszystkich pseudoznawców, ekoterrorystów, polityków dedykuję międzynarodowy znak pokoju.
    Jedynym plusem tego szczytu było to, że UE postanowiła się nie wychylać tym razem i nie wzięła na siebie całej odpowiedzialności za sprawy związane z ociepleniem klimatu, które tak na dobrą sprawę jest cykliczne i nie wiele można to poradzić. 
  9. Wosq
    Co tu dużo się będę rozpisywał na ten temat. Dziś bardzo poprawiła mi humor ta oto strona
    http://www.kreatum.pl/2009/11/firma-reprezentuje-jp/
    Uwaga w treści znajdują się wulgaryzmy, więc wchodzicie na własną odpowiedzialność. Analiza i interpretacja jak się patrzy. Piękne ironiczne podsumowanie całej tej błazenady z je..  policji. Nie dość, że ci pseudo hiphopowcy są tak słabi, to jeszcze dzieciaki się tym jarają i wśród kolegów zgrywają mega kozaków. Zazwyczaj nie mają powodów do nienawidzenia policji, ale co tam, tak jest modnie, więc trzeba się wpasować w tłum. Gdy przychodzi co do czego, każdy z JP-fanatyków wymięka. Dlatego dedykuję wszystkim tym cwaniaczkom ten oto wpis z gwoździem programu, czyli interpretacją słów tego wiekopomnego dzieła.

     
    JP nabiera nowego znaczenia
  10. Wosq
    Od razu napiszę, że dzisiejszy wpis nie będzie o bałaganie Jest on poniekąd zainspirowany jest blogiem Massci i Cubitussa. Moja sytuacja jest nieco inna. Kiedyś problemem było to, w co grać. Jedynym w zasadzie źródłem były gry z czasopism.
     Z czasem kolekcja gier zaczynała się rozrastać. Po tym jak zacząłem zarabiać na swoje potrzeby, dzięki różnym promocjom, zniżkom itp rozrosła się w niebywałym tempie. Obecnie stanowi ją 30 pudełkowych wydań gier + 3 razy tyle gier z pism i nadal gier przybywa. Po części stałem się bardziej kolekcjonerem niż graczem. Problemem nie jest już to, ze nie mam zbytnio w co grać ani czas na tą rozrywkę nie stanowi problemu.
    Są to tytuły ściśle wyselekcjonowanie. Szkoda mi czasu na granie w średniaki. Problematyczną sytuacją stały się ograniczenia kompa, który mimo, że dzielnie służy już 4,5 roku ma swoje ograniczenia. Pal licho wydajność, bo detale graficzne są mniej istotne. Głównym ograniczeniem jest ilość miejsca na dysku. 80 GB to dziś dość mało i zmusza mnie do sporego kombinowania, by poupychać co ciekawsze gry. Muszę się sporo nagimnastykować, by to zrobić. 
    Ktoś powie, że dziś to nie problem, bo dyski znacznie staniały. W sumie racja, tylko w obecnego kompa nie opłaca się inwestować( złącza ide, sata). Za 3-4 miechy powinienem zakupić sobie małego potworka z CoreI5 750, 2 x 500 GB w macierzy, Radek 5850/70, 4 GB RAM plus reszta niezbędnych odpowiednich podzespołów. I tu pojawia się zagwozdka. Dać ok 3,5 tys za kompa, który również miałby służyć do grania w rozdziałce 2048 x 1152, czy zostawić sobie ten sprzęt do codziennej pracy( choć czasem sam z siebie się resetuje i zawiesza) i do grania kupić którąś z konsol albo obie. 
    Nie powiem jest to kuszące. Miałem okazję ostatnio pograć chwilę w Burnouta Paradise i Uncharted 2. Świat bez wymagań to bardzo pociągająca propozycja. Jedynie martwi mnie cena gier( nawet z tańszej serii) i to, czy podepnę takie ustrojstwo przez jakąś przejściówką do monitora ze złączem D-sub. Jeśli się nie da, to problem mam z głowy. Szkoda mi też kolekcji, bo wątpię bym za mniej niż 50 zł nabywał hiciory w stylu CoD 4, Mirror's Edge, Fallout 3, Bioschock i inne. 
     Wiem, wiem takie problemy to nie problemy. Ot taki dylemacik mam. Życie to nie tylko gry, stąd komp służy mi do grania niejako przy okazji. Więcej czasu spędzam w sieci, czytając książki lub bywając gdzieś poza domem
    Jeśli byliście grzeczni, to może odwiedzi Was w tym roku taki Mikołaj
    Dla bezpieczeństwa +18

  11. Wosq
    Dziś nieco kontrowersyjnie o grach, które zwykło się ostatnio klasyfikować jako RPG. 
    Niby każdy niemal wie, czym jest RPG, choć ciężko znaleźć jednolitą definicję. Pytanie brzmi, czy gra zawierająca elementy RPG jest nim w istocie?
    No nie do końca. Na pewno do tego gatunku można zaliczyć klasyki w stylu: Fallout 1,2 i Tactitcs, Saga Baldur's Gate, Icewind Dale, Newerwinter Nights, TES III: Morrowind, Gothic 1 i 2 a ze starszych seria Might & Magic, Wizardry, Eye of the Beholder, Elders Scrolls: Arena i inne.
    Dlaczego o tym piszę? wynika to z tego, że dziś mało jest gier RPG z prawdziwego zdarzenia. W sumie w ostanich 3 latach powstała garść takich produkcji:
    1. Newerwinter Nights 2
    2. Wiedźmin
    3. Drakensang:The Dark Eye
    4.Dragon Age: Początek
    i od biedy:
    5. Risen
    6. Gothic 3
    Reszta gier z tego gatunku to pochodne RPG, które choć zawierają elementy tychże gier, nie są prawdziwymi RPG, bo np któryś z elementów kuleje.
    Najłatwiej będzie to omówić na kilku przykładach. TES IV: Oblivion Kontynuacja kultowego Morrowinda, która również przez wielu uznawana jest za dobrego RPG. Gra sama w sobie jest niezła, choć niestety ciężko nazwać ją prawdziwym RPG. Czemu? Zbyt duży nacisk położono na walkę, przez co jest to gra akcji w klimatach fantasy. Po drugie dialogi. Nie są zbyt rozbudowane i nie mamy zbytniego wpływu na nie ani poprzez nie, nie wpływamy na rozmówców. Nie mamy w zasadzie wyboru poza zaakceptowaniem danego zadania lub nie. Nie do końca się też rozwój postaci. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by z łotrzyka zrobić maga śmigającego w zbroi płytowej. W dodatku kolejne poziomy sprawiają, że wcale nie jest łatwiej, bo poziom przeciwników się skaluje. Zostają mody albo zmienianie poziomu trudności. Z resztą największym absurdem jest awans na kolejny poziom z powodu rozwinięcia drugorzędnej umiejętności... Gra sama w sobie fajna, ale jako RPG sprawdza się tak sobie.
    Kolejną grą jest Fallout 3. Gra, która na pewno nie spodoba się fanom sagi. Jako odrębny twór broni się całkiem nieźle. Tym bardziej jeśli ktoś nie grał w Obliviona. W porównaniu do poprzedniej gry Bethesdy poprawiono tu dialogi i teraz mamy większy wpływ na to co się dzieje. Nie są to zwykłe zapchajdziury, choć i tak mogłoby być lepiej. Gra niestety stoi na rozdrożu między RPG a strzelanką ( FPP lub TPP zależnie od wybranego widoku) i tu jest niestety pies pogrzebany. Ni to rasowy RPG ni to shooter. Większy nacisk położono na akcję, strzelanie, jednak sprawdza się to średnio. Zdecydowanie lepiej gra się z włączonym systemem akcji. Ograniczona amunicja wymusza poniekąd stosowanie tego systemu. Wtedy pod względem akcji gra jest bardziej soczysta i zarazem brutalna. Fabuła jest ciekawa( przynajmniej na początku), jednak w zbyt wielu questach robimy za chłopca na posyłki. Rozwój postaci oparto o tradycyjny system doświadczenia i perki. Jest ok, ale ciężko utożsamić się z samą postacią. Po paru h wychodzi też cała oblivionowatość, która sprawia, że gra wygląda jak mocno rozbudowany mod. pewne mankamenty gry można poprawić modami. Gra staje się na tyle wymagająca, że nawet na niskim poziomie trudności jest survivalem. I tak źle i tak niedobrze. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czym jest Fallout 3. Samo posiadanie cech RPG nie czyni z niego rasowego roleplaya.
    Gdyby głównym wyznacznikiem RPG był rozwój postaci, zdobywanie umiejętności, wykonywanie zadań, to do tego gatunku można by wrzucić np. Puzzle Questa, Bioshocka. PQ to gra logiczna, w której elementy RPG to bardziej tło i motywacja do kolejnych walk. W sumie w tej grze chodzi li tylko o przesuwanie klocków i czyszczenie z nich planszy. Reszta to dodatek. Bioshock to gra owszem bardzo, ale elementy RPG to tylko forma urozmaicenia rozrywki.
    Oprócz różnych miksów gatunkowych jak PQ, Spellforce, Warcraft 3, King's Bounty, mamy do czynienia z swoistymi RPG-ami w wesji light. Są to np. Fable oraz Jade Empire. Gry same w sobie niezłe i mogą służyć jako wprowadzenie w świat roleplayów. Główną cechą gier tego typu powinno być odgrywanie roli lub wczuwanie się w gotowego już bohatera. Walka, dialogi, rozwój postaci, fabuła to elementy nieodzowne, które łączą się w całość zwaną grą fabularną. Gdy brakuje odgrywania roli, to RPG jest niepełny. Sam rozwój postaci czy rozbudowane dialogi mogą wystapić w różnych innych gatunkach jednak bez pozostałych składowych ciężko mówić o RPG.
    Dziwne nieco jest nazywanie h'n's RPG-ami. Z całym szacunkiem dla gier takich jak Diablo, gatunek, który te gry reprezentują to bardziej odłam gałęzi zwanej RPG lub swoista mutacja. Motorem napędowym gier tego typu jest zaklikiwanie kolejnych zastępów potworów i tyle. Nic w zasadzie więcej nie potrzeba. Reszta to tło. Fabuła zazwyczaj sztampowa do bólu, dialogi uproszczone na maksa. W zasadzie głównym celem jest zdobywanie kolejnych lvli i coraz lepszych przedmiotów. Ot siekanie kolejnych wrogów może odstresować.
    Jak już jesteśmy przy zbieraniu różnych mniej lub bardziej epickich gratów warto wspomnieć o fenomenie MMORPG. Przykładem niech będzie World of Warcraft. Fabuła w tej grze to tło. Questy w dużej mierze to wynieś, przynieś, pozamiataj. Rozwój postaci jest uproszczony. Twórcy gry z góry zdecydowali jakie statystyki i o ile będą wzrastać wraz z kolejnymi poziomami. Co więc różni poszczególnych druidów, magów tudzież paladynów? Zdobyty sprzęt i talenty( wybór spośród 3 drzewek dla każdej klasy). Gdyby nie zadania zdobywanie olejnych poziomów byłoby bardzo żmudne. Po osiągnięciu max lvl-u jest tzw end game, który sprowadza się do zdobywania kolejnych przedmiotów, receptur w PVP i PVE. Ze względu na uproszczenia ciężko nazwać WoW razowym RPG-iem. Śmiem twierdzić, że jest to każualowa gra dla no lifów. Nie bijcie, ale gra tego typu opiera się w dużej mierze na grindzie( poziomów, przedmiotów) i tym, że pozwala grać z ogromną liczbą innych graczy w tym samym czasie.
    Jak więc powinien wyglądać rasowy RPG? Najłatwiej będzie to wytłumaczyć na przykładzie. Z obecnych gier najbliższy jest mi Wiedźmin. Co czyni go true roleplayem?
    - wciągająca, wielowątkowa fabuła
    - urozmaicone zadania
    - to, że poznajemy historię wraz z odgrywaną postacią( choć za zabieg z amnezją twórcy powinni dostać po łapach)
    - pewna nieliniowość i 3 możliwe zakończenia
    - rozbudowane dialogi stwarzające kilka możliwości rozwiązywania pewnych sytuacji
    - z dialogami wiążą się wybory moralne i ich konsekwencje. Świat i zachowanie ludzi zmienia się od naszych poczynań. Pewne rozwiązania przestają być możliwe i trzeba szukać innych sposobów na poradzenie sobie z zadaniami.
    - duży, żyjący świat z realistycznie zachowującymi się postaciami niezależnym
    - przejrzysty rozwój postaci stwarzający multum możliwości
    - walka, która jest tylko jedną z możliwości a nie główną rozrywką
    - długość rozrywki obliczona na ok 90 h. W dzisiejszych czasach to jest coś.
    - postać, która nie jest kolejnym wymoczkiem, lecz ma swoją historię oraz osobowość,charakter. Mamy możliwość faktycznego wcielenie się w wiedźmina.
    Życzyłbym sobie i innym miłośnikom RPG, by powstawało więcej gier tego typu, które z czystym sumieniem można określić mianem gry fabularnej.
    Krytyka, polemika, komentarze mile widziane. No i na koniec pytanie czym dla Was są gry RPG i czy nie doskwiera Wam kierunek, w którym w ewoluują produkcje tego typu? Wolicie nowoczesnego Mass Efect, czy klasycznego dajmy na to Baldur's Gate?
  12. Wosq
    Jak w łatwy sposób obłowić się w dobre i tanie gry?
    Sposób 1:
    Pójść do Biedronki i tam zakupić coś z poniższej listy:
    - Agatha Christie: Zło, które żyje pod słońcem
    - BlackSite: Area 51 - Colin McRae Rally 2005
    - Dead Reefs
    - Freak Out: Extreme Freeride
    - Gears of War
    - Gore: Ultimate Soldier
    - Gothic II Złota Edycja
    - Juiced 2: Hot Import Nights
    - Lionheart: Legacy of the Crusader 
    - Painkiller - Painkiller Overdose
    - Penumbra: Czarna Plaga
    - Puzzle Quest: Challenge of the Warlords
    - Saga Icewind Dale
    - Saga The Suffering
    - Sam & Max: Sezon 1
    - Sega Rally
    - Stranglehold
      - Supreme Commander
    - Świątynia Pierwotnego Zła
    - Toca Race Driver 3
    - Unreal Anthology
    Cena każdej z gier: 9,99 zł.
    Uwaga wszystkie gry są w kartonowych pudłach a w środku można trafić na wydania Platynowa Kolekcja, Top Seller, Extra Klasyka, Extra Gra i specjalna biedronkowa edycja,czyli płytka w pudełku typu jewel case plus karteczka z kodem. Wszystko zależy od wagi pudełka. Można je zważyć na stoisku warzywnym, by przekonać się na co można trafić
    Sposób 2: zakupić pewne czasopismo o grach w którym znajduje się kod zniżkowy na pakiet gier
    Street Fighter IV, Bionic Commando, Resident Evil 5.
    Cena ok 99 za cały pakiet, podczas gdy te produkcje w sklepach są w cenach 70-100 zł. Niby 99 zł to dość dużo, jednak 33 zł za taki hit jak RE 5 to już nie tak wiele. Zestawy powinny być dostępne w wybranych hipermarketach sieci Carrefour.
    Sposób 3:
    Od 4 grudnia w Media Marktaach promocja na gry od Ubisoftu   Gry w zestawach: Far Cry2 + Ghost Recon AW 2 Settlers Narodziny Imperium + Heroes 5 EndWar + R6: Vegas 2 Wszystkie pakiety w cenie 59.90zł
    Sposób 4:
    Zakupy gier z poprzedniej Kolekcji Klasyki( tej w złotawo-brązowych pudełkach)po 9,99 zł w hipermarketach sieci Carrefour i innych.
    Sposób 5:
    Śledzić ten temat:
    tanie granie
    Miłego polowania i grania.
    Źródło:www.markolf.pl
  13. Wosq
    Gry dla mnie to coś więcej niż rozrywka. To swoiste hobby, pasja. Ludzie nieraz pytali mnie dlaczego gram i co mi to daje.
    Wielu uważa gry za rozrywkę zarezerowaną jedynie dla najmłodszych. Taa dobitnie świadczą o tym oznaczenia PEGI w stylu 16+, 18+ i odpowiednie znaczki. Widzą w nich największe zło świata. Tak bo najłatwiej jest szukać winnych wokół siebie i zrzucić na coś np swoje niepowodzenia wychowawcze. Wielu pewnie słyszało o różnych aferach z grami w roli głównej. Jednak ten wpis nie będzie o Jacku Thompsonie, Elżbiecie Gas i innym samozwańczych obrońcach moralności. Są zbyt żałośni, by o nich pisać  
    Dziś chciałbym przedstawić prawdopodobne powody dla których sięgamy po gry:
    - Chęć oderwania się od świata zewnętrznego. Owszem może skończyć się to tym, że ktoś nie widzi świata poza wirtualną rzeczywistością. Niektórzy twierdzą, że gracze uciekają w ten sposób od problemów, bo świat ich zbytnio przytłacza. W skrajnych przypadkach może tak być. Jednak to sytuacje marginalne.
    - Chęć zrobienia czegoś ,co w rzeczywistości nie jest możliwe lub małoprowdopodobne. Przejażdżka po torze Monza? Pilotowanie F16? Odpalenie głowicy nuklearnej? Żaden problem. Gry serwują nam nie tylko te, ale i inne ciekawe atrakcje. Do tego świat wirtualny to swoisty poligon. Możemy spróbować zrobić coś, na co w rzeczywistości z różnych względów nie możemy sobie pozwolić. Żeby było ciekawiej nie ponosimy za to odpowiedzialności i konsekwencji. Tu rodzi się pewne zagrożenie z przenoszeniem negatywnych zachowań do rzeczywistego świata, dlatego osoby nie potrafiące odróżnić obu rzeczywistości nie powinny sięgać po tego typu rozrywkę.
    - Zwiedzanie ciekawych światów. Niezależnie czy to odległa galatyka, Aventuria czy zupełnie alternatywna rzeczywistość, gdzie Hitler nigdy nie dochodzi do władzy. Wypbraźnia ludzka nie zna granic, więc wszystko to jest możliwe. 
    - Poznanie ciekawej i epickiej historii. Tu przodują RPG. Owszem ciężko porównać fabułę w grach do tej z książek, jednak nieraz zdarza się, że po ukończeniu danej produkcji chcemy wrócić do niej po raz kolejny lub jesteśmy rozaczarowani, że to już koniec.
    - Podczas grania cały czas jesteśmy w centrum uwagi. Jesteśmy częścią tego co się dzieje wokół nas. Mamy na to pewien wpływ. Nie jesteśmy tylko biernymi widzami. Ciężko o faktyczną nieliniowość, jednak dla mnie to lepsze rozwiązanie niż bierne oglądanie beznadziejnych seriali w tv.
    - Możliwość wcielenia się w komandosa, rycerza, maga, generała wojska, pilota, kierowcę rajdowego a nawet płatnego zabójcę. Gry oferują cały wachlarz możliwości.

    To tylko kilka powodów, które można mnożyć.
    W takim razie co dają nam gry?
    - Ćwiczą refleks i zmuszają do kombinowania. Różnej maści gry zręcznościowe wpływają na nasz czas reakcji, co przyda się podczas prowadzenia samochodu. Dzięki temu jesteśmy odpowiednio wcześniej zareagowac na sytuację na drodze. Wyniesione ze strategi kombinowanie, opracowywanie i sprawdzanie różnych taktyk pozwala wyszukać co najmniej kilka rozwiązań kłopotliwych sytuacji.
    - Ćwiczą koncetrację. Gry często wymagają od nas zaangażowania całej uwagi i potrafią wymusić na nas skupienie się przez kilka h.To, że jesteśmy w centrum uwagi a nie biernym odbiorcą, wymasza na nas odpowiednia koncentrację. Tę umiejętność możemy przenieść na inne dziedziny życia codziennego.
    -Oswajają z komputerem. Pozwalają na przełamanie swojej niechęci wobec sprzętu tego typu. Z czasem dzięki temu PC nie ma dla nas niemal żadnych tajemnic. Potrafimy rozwiązywać różne problemy i wyszukiwać potrzebne informacje. Niezależnie czy to sprawdzenie aktualnego kursu walut, czy naprawa Windowsa, który odmawia posłuszeństwa.  Dzięki temu uczymy sie umiejętności, która przyda się nie tylko w domu, szkole, ale też w przyszłej pracy. Obsługa komputera i pakietu Office to niezbędne minimum obok znajomości języka obcego.
    -Uczą jeżyków obcych. Dziś niemal wszystkie gry są polonizowane, jednak jest też  cała masa gier MMO, które dostępne są jedynie w języku angielskim. Zamiast wkuwać kolejne słówka, uczymy się języka łącząc przyjemne z pożytecznym. Również korzystanie z obcojęzycznych stron wpływa pozytywnie na nasz proces nauki .. Gry sprawiają, że przyswajamy dany język bardziej naturalnie. Dziś angielski uznawany jest nie tyle za obcy język, co jego znajomość jest niezbędna przy podejmowaniu pracy. 
    - Wzmacniają naszą wyobraźnię przestrzenną. Z badań wynika, że ludzie z lepiej rozwiniętymi zdolnościami przestrzennymi rzadziej biorą udział w wypadkach i kolizjach.
    - Uczą działania w grupie. Kto grał w tytuły multiplayer dobrze wie, że kluczem do zwycięstwa jest umiejętność działania w zespole. Podział ról i zadań pozwala na osiągnięcie określonego celu. Z czasem mamy szansę nabyć przydatną umiejętność dowodzenia i zarządzania innymi( kłania się WoW  i inne tego typu produkcje). W przyszłej pracy może okazać się to nie do przecenienia. Nie bez powodu mówi się, że gry MMO to drugi etat. Jeśli ktoś nie umie współpracować w grach, to i podczas pracy grupowej sobie nie poradzi.
    - Uczą rozsądnego zarządzania ograniczonymi zasobami. Niezależnie czy to złoto, surowce, czy pociski do broni. Pozwalają na ekonomiczne ich wykorzystanie i osiąganie założonego celu. Musimy nieraz swe działania planować z pewnym wyprzedzeniem(strategie) lub podczas wyścigu z czasem.
    - Pozwalają uratować życie innemu człowiekowi. Niedawno można było w sieci przeczytać o gościu, który reanimował nieprzytomną osobę dzięki umiejętnościom wyniesionym z gry America's Army. Żeby było ciekawiej tylko nieliczne źródła podawały skąd wiedział jak wykonać to poprawnie. Celowe przeoczeni? Hipokryzja? Nie wnikam, bo szkoda zdrowia.
    Jak widać gry mają również dość sporo zalet. Warto umieć się bronić podczas dyskusji z ludźmi podchodzącymi niechętnie do gier. Dlatego najlepiej uzbroić się w niezbędne argumenty.
  14. Wosq
    Witam po przerwie spowodowanej brakiem motywacji i weny   Do refleksji na temat znaku obecnych czasów skłoniła mnie dzisiejsza sytuacja. Mianowicie wcześniej skończyłem dziś zajęcia i wróciłem do domu z myślą katowania CoD 4 lub King's Bounty. 
    Nic z tego. Przywitał mnie ciemny korytarz w bloku. Po omacku otwarłem drzwi do mieszkania. Okazało się, że energetyka postanowiła zrobić porządek z gałęziami i podpiąć na nowo kilka latarni, bo kabel doprowadzający prąd był zerwany. Czas przerwy w dostawie prądu 8-14. Wróciłem o 12. Gdybym skończył zajęcia normalnie nie zauważyłbym tego.
    2 h to jak się okazało sporo czasu. Zdążyłęm posprzątać, zjeść, skoczyć po Playa( CDA kupuje tym razem kumpel), którego w obu kioskach o dziwo nie było. Nie chciało mi się fatygować specjalnie do centrum po to czasopismo. Pomyślałem, że posłucham muzyki. Niestety ni huhu. Bateria w playerze się rozładowała. Ogarnąłem w domu, co mogłem. Wszystkie książki i czasopisma niestety przeczytane. Nie bardzo jest gdzie wyjść, bo znajomi w pracy/szkole/na studiach. Snuć się po pustym o dziwo osiedlu nie było sensu. 
    Niby człowiek inteligentny się nie nudzi i zawsze znajdzie sobie zajęcie. Postanowiłem odświeżyć sobie reckę DMC 4 i zaczytałem się w starych numerach CD-Action. Czas zatrzymal się jakby w stopklatce, bo zegar uparcie twierdził, że upłynęły raptem 2 minuty. Miałem wrażenie, że minęło już pół godziny co najmniej. No nic czytałem dalej, bo nie znoszę sytuacji, gdy nie mam żadnego zajęcia. Czas jak na złość płynął baaaaaaardzo powoli. Wtedy uświadomiłem sobie, że wtedy kiedy nie trzeba minuta mija raz dwa albo dłuży się, że hoho. Zagięcie czasoprzestrzeni? Nie wnikam, choć to ciekawe zjawisko. Chciałbym móc tak spowolnić czas w dowolnym momencie
    Niestety los lubi płatać figle. Człowiek uświadamia sobie jak wiele traci czasu na codzienne czynności. Na co dzień pędzimy przed siebie w pogoni za kasą, złudnym szczęściem, lepszą pracą itd. Nie dostrzegamy tego, że czas przecieka nam jak piasek przez palce. Mamy tylko jedno życie, więc chcemy wykorzystać je jak najlepiej. Owszem wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umiaru. Wtłoczyli nam do głów konsumpcjonizm. Więcej, lepiej, szybciej. Najlepiej już teraz, na raz.
    Wystarczy jednak brak prądu i czas staje w miejscu. Uświadamiamy sobie jak bardzo jesteśmy uzależnieni od różnych dóbr i dorobku naszej cywilizacji. Możemy rożne czynności wykonywać lepiej, szybciej, dokładniej. Jednak w obliczu braku elektryczności może dojść do paraliżu i ludzie czują się zagubieni i bezradni. Czy to faktycznie postęp? Nie potrafimy sobie wyobrazić życia bez kompa, konsoli, komórki, sprzętu AGD i RTV. Kiedyś tego nie było i też ludzie żyli i radzili sobie z problemami. W dobie globalizacji postęp sprawia, że zatracamy pewne umiejętności. Po co liczyć coś ręcznie jak można to zrobić na kalkulatorze lub w arkuszu excela? Sms-y,gg, maile zastąpiły listy. Dziś niewielu ludzi korzysta z tej formy komunikacji. Wolimy rozmawiać na odległość. Bez kontaktu wzrokowego z rozmówcą. Tak jest łatwiej. 
    Co by było gdyby w obliczu jakiejś katastrofy trzeba było zacząć wszystko od nowa? Wrócilibyśmy do jaskiń( pozdrowienia dla ekterrorystów z mediów, których pomysły do tego właśnie się sprowadzają). Każdy kolejny dzień byłby walką o przetrwanie. Upływ czasu wyznaczałyby dzień, noc i pory roku. Wszystko wróciłoby do pierwotnej sytuacji. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie wizja świata bez prądu i dorobku cywilizacji to coś niewyobrażalnego. Znakiem czasów jest właśnie to, że gdy brakuje prądu, czas staje w miejscu i człowiek nie wie co ma ze sobą zrobić. Mam nadzieję, że nie wrócimy do jaskiń. Czego sobie i Wam życzę.
  15. Wosq
    Dziś chciałbym przedstawić pokrótce sylwetkę fenomenalnego jak dla kierowcy, czyli Kena Blocka.Jest zarówno rajdowcem i graczem a także jest twarzą gry Dirt 2. Swoją przygodę ze sportami ekstremalnymi zaczynał od deskorolki. Ścigał się również amatorsko na motocyklach. W zawodach samochodowych zaczął uczestniczyć w 2004 roku, w 2005 przeszedł na zawodostwo. Jednak przede wszystkim jest znany z całej masy szalonych flmików, które można znaleźć w sieci.
    Oto i one enjoy:
    http://www.youtube.com/watch?v=rs-jAImScms
    http://www.youtube.com/watch?v=HQ7R_buZPSo&feature=related
    http://www.youtube.com/watch?v=qQ48NQjouoE
    http://www.youtube.com/watch?v=nTDNLUzjkpg&feature=player_embedded#at=40
    Driftować i bawić się przy użyciu samochodu to on potrafi. Jestem pełen podziwu dla jego umiejętności. Jednym słowem kozak.
  16. Wosq
    Dziś co nieco co o legendarnej dla mnie serii Heroes of Might and Magic. Pierwszą częścią z którą miałem do czynienia była 4, w którą grałem razem z kumplem w trybie hot seat było ok. Jednak pierwszą częścią, którą zainstalowałem u siebie była III.
    Było to w 2005 roku i od tamtej pory co jakiś czas sobie do niej wracam. Dziś zainstalowałem Złotą Edycję zawierającą również dodatek In the Wake of Gods i dwa wczęśniejsze : Armageddon's Blade i The Shadow of Death. Ta gra jak rządziła w 2005 tak i dziś wciąż jest niesamowita. Wówczas nie miałem sieci i nie wiedziałem co to xfire, jednak grałem w nią ok 100 godzin. Dziś dołączyła do listy gier na xfire i ilość godzin przy niej spędzonej będzie normalnie naliczana. Coś czuję, że tak łatwo dysku nie opuści. Ta gra dla mnie jest i magiczna i bardzo klimatyczna. Wciąga bardziej niż niejedna najnowsza produkcja. Syndrom jeszcze jednej tury wciąż jest obecny.
    Gdyby ktoś jednak nie kojarzył tej serii małe przypomnienienie: 
    " Gra polega na naprzemiennym wykonywaniu posunięć. Grający ma do wyboru udział w Kampanii, wówczas grając zdefiniowanym przez twórców gry bohaterem i danym miastem ma za zadanie wykonać określone zadania - połączone w fabułę gry oraz tzw. pojedyncze misje. W tym drugim trybie zawodnik ma do wyboru paredziesiąt map, nie połączonych ze sobą spójną fabułą. W zależności od ustawień mapy, możliwy jest wybór miasta oraz bohatera powiązanego z wybranym miastem. Celem gry jest wykonanie zadania określonego w scenariuszu. Najczęściej polega ono na wyeliminowaniu z gry wszystkich wrogów poprzez zdobycie ich miast na mapie. Gracz w trakcie rozgrywki może wynająć dodatkowych bohaterów i ich szkolić. Każde miasto ma siedem unikalnych jednostek bitewnych, każdą z nich, jak również strukturę rozbudowy, można ulepszyć (aby mieć możliwość werbowania wszystkich jednostek - należy odpowiednio rozbudować miasto). Gra posiada też elementy ekonomiczne. Aby kupić jednostki i rozbudować miasto, niezbędne są surowce, które można znaleźć na mapie lub czerpać z podbitych kopalnii. Oprócz tego na mapach znajduje się szereg obiektów, które rozwijają zdolności bohatera np. Kamień wiedzy, Uniwersytet, Szkoła magii itd"
    Część trzecia rządzi w 2 D a w 3D pośród produkcji tego typu numerem jeden dla mnie jest duchowy spadkobierca i zarazem protoplasta tej serii, czyli King's Bounty. Na liczniku mam już ponad 70 godzin i ciągle mi mało. Wcześniej grałem przez 2/3 gry paladynem, jednak rozpocząłem swą przygodę od nowa i gram magiem, bo ciągłe werbowanie wojsk i uzupełnianie strat zajmuje zbyt dużo czasu. Mag to dopiero wymiata swoimi zaklęciami. Często można dzięki nim wygrać ze znacznie silniejszym przeciwnikiem. Ta gra ma w sobie to " coś" czego brakuje mi w wielu najnowszych hiciorach.
    Bardzo lubię turowe strategie fanatsy i tego typu gry są u mnie na podium najlepszych gier ever. W zasadzie w części trzeciej doskwiera mi jedynie animacja drzew. Tak poza nią wszystko jest w najlepszym porządku. Brakuje też trochę informacji o tym ilu pzeciwników można ubić danym rozwiązaniem( są tylko obrażenia na pasku). 5 część wprowadziła serię w trójwymiar, jednak kampania w pewnym momencie okazała się dla mnie przegięta( jedna z misji frakcji Lochy). Wprowadziła też parę kosmetycznych zmian w stylu: kolejność ruchów jednostek wyswietlana na pasku, zamiast heksów na polu bitwy kwadraty itd. Owszem 5 część jest ciekawa, jednak do III się nie umywa.
    Jestem ciekaw dodatku Wog do części III, bo jeszcze nie miałem okazji w niego pograć. Nowe jednostki, rozwiązania, wyższy poziom trudności to jest to. W obliczu coraz krótszych, efekciarskich, upraszczanych na maksa gier HoMM III jest grą idealną i zarazem niezniszczalną. Owszem wielu może psioczyć na grafikę, jednak dla mnie to tylko opakowanie. Bardziej liczy się grywalność i klimat, których tej grze nie brakuje.
    I pytanie na koniec jaka gra/seria dla Was jest niezniszczalna i kultowa? Wolicie najnowsze hity, czy też starsze produkcje?

  17. Wosq
    Dzisiejszy wpis poświęcony będzie grypie.W zasadzie to temat będzie nieco kontrowersyjny. Otóż uważam, że wszytkie te świńskie, ptasie grypy i SARS to bardziej pożywka dla mediów i łowców sensacji niż realne zagrożenie. Ciężko dotrzeć mi do statystyk śmiertelności obecnej mutacji grypy, jednak śmiem twierdzić, że jest ona porównywalna ze zwykłymi szczepami tego wirusa. W USA co roku ginie ok kilkudziecięciu tysięcy ludzi i nikt nie płacze, ani nie robi afery z tego powodu. Hipokryzja? Jak dla mnie tak. Być może ktoś starannie tuszuje dane na temat obecnej grypy, żeby nie okazało się, że a) nie ma się czego bać  B) jest gorzej niż myślimy. 
    Przeżyliśmy SARS, ptasią grypę to i to przeżyjemy. Raczej nie będzie pandemii i ogólnoświatowego kataklizmu. Z punktu widzenia mikrobiologicznego świńska grypa to zmutowany szczep, do którego metodą prób i błędów trzeba było dobrać odpowiednią szczepionkę. Trzeba Wam wiedzieć, że szczepionki powstają na bazie szczepów wirusów o mniejszej wirulencji( zaraźliwości) i to co nam wstrzykują to tzw. antygeny wirusowe. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że dzięki temu wzmocni się odporność na dany szczep wirusa. 
    Ja tam nie mam zamiaru, póki co się szczepić. No chyba, że będzie to obowiązkowe. Jednak wątpię w hojność naszego państwa. W życiu przyjąłem już tyle zastrzyków i szczepionek( astma + alergia), że mam serdecznie dość. I od kilku lat mam spokój z grypą. Co prawda ostatnio rozłożyło mnie na tydzień przeziębienie, jednak wszystko już jest ok. 
    Grypa to fajny temat dla mediów, które przodują w sianiu fermentu i niepotrzebnej paniki. Nawet podczas meczu Inter- Dynamo Kijów musieli o tym wspomnieć. Owszem na Ukrainie nie jest za ciekawie, bo tamtejsza służba zdrowia jest słabsza od naszej niedoinwestowanej, przynoszonącej wiecznie straty. Jednak narody Słowiańskie powinny się wspierać. Tak i nasz kraj po raz kolejny wsparł Ukrainę( wcześniej Pomarańczowa Rewolucja).
    Na Zachodzie o dziwo kraje przygotowują się do szczepienia niemal całych społeczeństw. Coś więc jest na rzeczy. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Na szczepionkach , maseczkach itp  koncerny farmaceutyczne zbiją niezłą kasę. Za rok okaże się, że trzeba się chronić przed kolejną grypą. Tym razem może kocią lub psią? Kto wie, co jeszcze ludzie wymyślą. Wszystko byłoby ok, gdyby media nie trąbiły o tym tak i nie wywoływały sztucznej paniki. Ludzie wykupują maseczki, które zbytnio im nie pomogą, ale o tym już nikt nie myśli. 
    Mam nadzieję, że wszystko po raz kolejny rozejdzie się po kościach. Wg niektórych specjalistów obecna grypa jest bardziej groźna niż A/H1N1, ale o tym sie nie mówi. Nie byłoby czym ramówki zapełnić, nie byłoby sensacji i nie byłoby kasy dla koncernów farmaceutycznych. Tak samo jak dobrym biznesem są np. dla banków wojny tak i choroby potrafią być źródłem niemałego dochodu. Dlatego odcinam się zupełnie od TV, radia, portali typu wp, by nie dać sobie wyprać mózgu przez speców od wzniecania histerii i szukania sensacji. Nie taki diabeł straszny jak to mawiają. Tak samo zapewne będzie z obecną grypą.
  18. Wosq
    Dziś o tym, co możemy spotkać na co dzień. Coś co dotyczy nas wszystkich. Jakby narodowa cecha. Może mamy to zakodowane w mentalności, może to kwestia tego miejsca, kraju. Nie wiem. 
    Zastanawiam się tylko dlaczego wszyscy tak narzekamy? Powody i okazje są różne. Zawsze znajdzie się okazja, by ponarzekać, marudzić. Tylko po co? Co to ludziom daje? Rozładowuje frustrację,napięcie? Narzekamy na niemal wszystko: polityków, urzędników, drogi, sąsiadów, PZPN, innych kierowców, kolejki, służbę zdrowia, system edukacji i można, by tak wymieniać jeszcze długo.
    Tak jest najłatwiej. Narzekać na wszystko wokół a samemu nie zrobić nić, by polepszyć swoją sytuację. Zamiast cieszyć się z tego co mamy, często dołujemy się i mówimy o sytuacjach negatywnych. Mówi się, że złe wiadomości najszybciej docierają. Owszem i jest to też jedno, ze źródeł narzekania. Wystarczy jedna taka informacja i ludzie w kółko narzekają jak to źle i niedobrze. Tylko czy to coś zmienia? Czy sytuacja staje się lepsza? Ktoś się dzięki temu lepiej czuje? 
    Narzekanie potrafi zatruć życie. I dotyczy to również ludzi wokół, nie tylko osoby ciagle narzekającej. Paradoksalnie narzekając przyciągamy do siebie to, czego chcemy w życiu uniknąć. Życie jest wtedy pełne rzeczy niechcianych. Powodów do narzekania jest jeszcze więcej. Kółko się zamyka. Niektórzy lubią narzekać i nie wyobrażają sobie chyba swojego życia bez tego. Takim osobom bardzo współczuję.
    Ktoś może powiedzieć: jak to? Przecież jeśli bylibyśmy ciągle zadowoleni ze wszystkiego, świat nie poruszałby się do przodu. Nikt nie zadawałby niewygodnych pytań, nikt nie starałby się ulepszać istniejących procesów, itp. Ja zaś piszę o narzekaniu dla narzekania.
    Moim zdaniem, jeśli jesteśmy z czegoś niezadowoleni i korci nas do narzekania, istnieje tylko jedno mające jakikolwiek sens wyjście: Odpowiedz sobie na pytanie: czy mogę tę sytuację zmienić?
     Jeśli TAK ? wtedy zastanów się, w jaki sposób możesz to zrobić, zdefiniuj plan i zabierz się do dzieła
     Jeśli NIE ? zaakceptuj tę sytuację i nigdy więcej nie wracaj do tego tematu.
    Jakakolwiek inna reakcja jest szaleństwem. Na dobrą sprawę narzekanie nie ma sensu. Nie zmieni to świata, nie ulepszy. Co innego krytyka, ale tu już trzeba umieć argumentować. Niestety wielu ludzi potrafi tylko w kółko narzekać i nie robią nic, by ich życie było lepsze.
    Tak ciężko jest docenić to co się posiada? Zdrowie, rodzinę, znajomych, własny kąt, możliwość normalnej egzystencji? Moim skromnym zdaniem lepiej jest poszukiwać tej jasnej strony danej sytuacji. Warto doceniać to co się posiada, bo kiedyś może być na to już za późno. Zamiast rozsiewać wokół siebie aurę pesymizmu, lepiej myśleć pozytywnie. Daje to przynajmniej nadzieję. Poprawia humor, nastrój. Nie zatruwa innym życia. 
     Wystarczy spojrzeć na forum. Więcej niż połowa wpisów to marudzenie wszelkiego rodzaju. Aż ręce opadają i czytać się tego nie chce. Nie bądźmy egoistami i pamiętajmy, że człowiek obok też chce życ i niekoniecznie musi wysłuchiwać lamentów, narzekań jak to źle się dzieje i ogólnie jaki to sajgon nie jest. Trzeba cieszyć się chwilą, bo życie to tylko mgnienie oka wobec wieczności.
    Na koniec pozytywny akcent:

    Święta tuż tuż, więc i do wakacji coraz bliżej
  19. Wosq
    Jako, że częściowo uporałem się z problemami na kompie postanowiłem zainstalować wywżej wymieniony tytuł. Wymagania spełniam na styk, więc podbiłem tylko rozdziałkę do HD Ready( 1280 x 720) i w drogę.
    Najpierw zaznajomienie się z zasadami. Niby tylko prosty trening, jednak pad okazał się trochę nieintuicyjny. Jednak sprawdzony duet mysz+klawiatura jest dla mnie bardziej wygodny. Gra zachwyciła mnie stylem graficznym, nieco komiksowymi przerywnikami i gameplayem. Nie ma to jak pośmigać trochę po dachach wieżowców.
    Krawędź lustra teoretycznie jest nieliniowa i daje pewną swobodę, choć tylko w niektórych miejscach. Mimo wszystko free runing jest powiewem świeżości, którego brakowało mi w najnowszych tytułach. Bez żadnych udziwnień, hud zminimalizowany do zera niemalże. Czysta przyjemność pobiegać sobie na dużej wysokości bez konsekwencji i bez lęku( mam lęk wysokości:).
    Nieco irytują save pointy, które mogłyby być częściej i nie zawsze powtarzają się z punktami zapisu. Póki co dawkuję sobie ME w niewielkich porcjach, żeby nie doszło do zmęczenia materiału. Sama produkcja ma to "coś" co charakteryzuje gry wielkie. To nie jeden ze schematycznych klonów kserujacy rozwiązania, które są obecnie trendy.
    Wielki szacun dla EA za podjęcie ryzyka i wydanie tej gry. Tryb pierwszosobowy pozwala się bardziej wczuć w postać. Kluczem do pokonania kolejnych etapów jest szybkość i spostrzegawczość. Nie ma co wdawać się w pojedynki z policją, czy tym bardziej ze SWAT-em. Jedynie przeciwników oznaczonych na czerwono należy pokonać. Używanie broni w tej grze jest możliwe, po obezwładnieniu przeciwnika. Faith nie zbiera amunicji i wyrzuca broń, gdy magazynek jest pusty. W sumie mi to pasuje, bo wtedy można na swój sposób poczuć się wolnym i nieskrępowanym. Bieg, skok nad przeszkodą lub przpascią, bieg, wyważenie drzwi i coraz szybszy bieg przed siebie.
    Jak na razie przeszedłem kilka etapów, jednak klimat zaszczucia i pewna tajemniczość bardzo mi się spodobały. Zazdroszczę w tym momencie parkuorowcom, że nie mają fizycznych i psychicznych ograniczeń( wspomniany lęk wysokości). To musi być naprawdę przyjemne pobiegać tak sobie po mieście i przemierzać je w tak niecodzienny sposób. Za produkcję odpowiada studio DICE, twórcy gier takich jak:
    Battlefield 1943: Pacific (PC)
    Battlefield 1943: Pacific (PS3)
    Battlefield 1943: Pacific (X360)
    Battlefield 2: Euro Force (PC)
    Battlefield 2: Jednostki Specjalne (PC)
    Battlefield 2: Pancerny atak (PC)
    Battlefield 3 (PC)
    Battlefield Heroes (PC)
    Battlefield: Bad Company (PS3)
    Battlefield: Bad Company 2 (PS3)
    Battlefield: Bad Company 2 (X360)
    Battlefield: Bad Company 2 (PC)
    Rallisport Challenge 2 (XBOX)

    Wydawałoby się, że są monotematyczni i potrafią robić tylko bardzo dobre FPS-y. Ta gra pokazuje, że potrafią stworzyć produkcję, która jest bardzo nietypowa i wyróżnia się na tle dzisiejszych schematycznych hiciorów. No bo co dominuje wsród zapowiadanych gier? Sequele, sequele i jeszcze raz sequele. Dlatego kibicuję takim nietypowym grom i każda to dla mnie ciekawe doświadczenie. Bardzo ciekaw również jestem Borderlands, bo to kolejna gra, która ma szansę zawojować rynek. Jednak pogram już w niego na nowym kompie. 
    Na koniec: 

  20. Wosq
    Ten wpis zainspirowany jest wpisem aksalla( sorki jeśli przekręciłem nick). Jak to w życiu często bywa, miłe złego początki. Tak jest i z nk.
    Portal jakżeby inaczej jest klonem innych tworów typu Facebook. Jednak miał służyć przede wszystkim odnalezieniu dawno niewidzianych znajomych i utrzymywanieu z nimi kontaktu. NK w porównaniu do Facebooka jest klonem nieudolnym, kastratem wręcz. Mimo wszystko idea była szczytna. Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Dość szybko okazało się, że tworcy portalu nie byli przygotowani na nieoczekiwany sukces.
    Wszyscy chyba pamiętają przerwy w działaniu, zwiechy i inne przyjemności. Po jakimś czasie miało miejsce przeniesienie portalu do nowej serwerowni. Jednak trzeba było czasu, aż naszaklasomania sama zelżeje, bo napływ chętnych był ponad siły twórców tej witryny.
    Wszystko byłoby fajnie, gdyby nasza-klasa ograniczyła się do początkowej idei tzn. szukania znajomych, wpisywania się do klas, szkół tudzież rozmów na forum. Jednak kto się nie rozwija, ten tylko stoi w miejscu a wręcz się cofa. Postanowiono zrewolucjonizować działanie portalu. Najpierw pojawiły się fikcyjne konta. Później prezenty, eurogąbki, galeria, dodawanie komentarzy i ocenianie zdjęć. Kolejność wydarzeń nie jest chronologiczna.
    NK stało się odpowiednikiem chłamowatej fotki peel( nie będę wstawial linka do tego bzdurnego portalu . Ludzie zaczęli się lansować na różne sposoby oraz szydzić z siebie. Tak anonimowość dodaje odwagi. Jedni chwalili się samochodami, ciuchami, domem, gadżetami tudzież drugą połówką i dzieckiem. Żal pupę ściska, gdy człowiek czyta komentarze tego grona wzajemnej adoracji. Są też tacy, którzy za wszelką ceną chcą poczuć się akceptowani i dołączają do tego trendu. Wśród różncyh zdjęć można znaleźć takie, na których panie robią sobie zdjęcią z lampą(sic) do lustra. Tak ciężko włączyć samowyzwalacz i zainestować w statyw lub choć ustawić aparat na odpowiednim poziomie. Zdjęcia z ręki są delikatnie mówiąc tandetne. Do tego ludzie nieświadomie wstawiają fotki, które mogą ich upokorzyć, wystawić na ostrzał anonimowych zawistnych pieniaczy.
    NK to również dość ciekawa i specyficzna baza danych. Począwszy od danych kontaktowych, przez zdjęcia, znajomych, komentarze i inne wypowiedzi. Zostają w bazie nawet po usunięciu konta. To chore, że trzeba się prosić o ich usunięcie. Można na ich podstawie odkryć prawdziwe "ja" danej osoby i przy okazji bez nawiązywania kontaktu dowiedzieć się jak danej osobie się powodzi. No cóż internet pełny jest również hien i ludzi bezmyślnych. Jedni wyszukują różne wtopy i podbijając sobie ego, w żałosny sposób drwią sobie z innych. Ciekawe, czy im jest miło jak ktoś po nich jedzie, chowając się za monitorem. Nędzne, zakompleksione łajzy tworzące swoje blogaski, na których dworują sobie z innych. Nie ustępują w tym trollom z wp, czy innego pudelka. Jakże to typowo polskie niestety. Zamiast równać w górę, równają innych w dół. Sami nic nie potrafią w życiu osiągnać, to choć zatrują życie osobie, której prawdopodobnie nawet nie znają.  
    Internet daje pozorną anonimowość. Ciężko jest zachować swoją prywatność. No chyba, że ktoś lubi być w centrum uwagi i wyznaje zasadę" nieważne jak mówią, ważne, że nie przekrecają nazwiska". Podobnie jak ludzka wyobraźnia nie ma granic, tak samo jest z jej brakiem, głupotą, bezmyślnością. Każdy niby sam sobie winien wstawiając kompromitujące zdjęcia i terapia wstrząsowa może przynieść pozytywne skutki. Jednak nie znamy dnia ani godziny, kto wie czy zakompleksieni szydercy sami nie upokorzą się swoją własną bronią.
    O ile w realu można takich ludzi po prostu zignorować i prędzej czy później udławią się własną zawiścią, zazdrością, to w wirtualnej rzeczywistości człowiek nawet bardziej wystawiony jest na poniżenie, prześladowanie i inne tego typu przyjemności. Pomimo, że mam tam konto nie przyłączam się do trendu lansowania się i wzajemnej adoracji. Mam na tyle wysoką samoocenę, że nie jest mi to do niczego potrzebne.Nie mam zamiaru bronić uciśnionych dziuń, ale zawistni szydercy nie powinni czuć się bezkarni. Jedną i drugą stronę powinna kiedyś spotkać nauczka. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
    Tym razem jako podsumowanie :
    http://demotywatory.pl/162719/Gdyby-nie-sledzik
  21. Wosq
    Przez długi czas zastanawiałem się nad tym, co ludzie widzą w tym serialu. Tak było do momentu, gdy sam spróbowałem i obejrzałem kilka odcinków. W sumie cała medyczna otoczka średnio mnie intersuje. Shcemat w każdym odcinku jest podobny. Zmieniają się pacjencji i choroby. Za każdym niemal razem genialny House stawia właściwą diagnozę i happy end. Oj jak gdyby polska służba zdrowia działała tak fantastycznie....
    Ważniejsze jednak jest to co dzieje się niejako w tle. Chodzi mi o dialogi relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Tu jest o wiele ciekawiej i dlatego ciągnie mnie również do tego serialu. Co prawda postać zgryźliwego, cynicznego Housa nie może równać się z genialnym dr Perrym Coxem z Hożych doktorów( ang.Scrubs). Tam to dopiero dialogi są mega zabawne i relacje jeszcze bardziej poplątane. Wracając jednak do Housa to nie sposób odmówić temu serialowi, że potrafi zaciekawić niemal każdego i wciągnąć. Tu przynajmniej dialogo nie są tak drewniane jak w "  M jak miłość", czy innej " Plebanii". Postacie mają faktycznie swoją historię, osobowść i nie są odgrywane w sposób sztuczny. Mimo wszystko moda na Housa i wstawianie go w postaci avatara, czy cytatów z filmu jest conajmniej dziwne, jeśli nie żałosne. Szczerze mówiąc, stokroć bardziej wolę być sobą, niż udawać kogoś kim nie jestem. House nie jest dla mnie postacią, którą warto byłoby naśladować. Ot ciekawostka raczej niż gość, którego chciałoby się w życiu spotkać,tudzież pracować z nim  
    Na koniec coś dla wszystkich fanów serialu:

  22. Wosq
    Postanowiłem wykorzystać gotowy już pewien tekst próbny i przyciąć go do objętości odpowiedniej dla bloga. Wierzcie było z czego obcinać( 13 k znaków). To tyle tytułem wstępu.
    Z moich dotychczasowych obserwacji wynika, że z roku na rok ta gałąź rozrywki staje się z jednej strony coraz bardziej dochodowym biznesem a z drugiej zmienia się w stronę rozrywki dla każdego. To, że gry coraz częściej mają budżety większe od niejednej hollywoodzkiej superprodukcji nie jest zbytnio zaskakujące. Coraz więcej nowych gier jest efekciarskich, krótkich, schematycznych i zarazem mocno przeciętnych. Ten proces zaczął się mniej więcej w momencie wprowadzenia na rynek obecnej generacji konsol.
    Dobitnym przykładem tego jest Nintendo i ich konsola Wii. W przeciwieństwie do konkurencji postawili na niedzielniaków, zamiast na rozwój technologiczny konsoli. To okazało się strzałem w ?10?. Od strony technicznej konsola ta nie imponuje. Jednak ze względu na nietypowy kontroler oraz podejście do gier jej producentów, zyskała sobie wielu zwolenników. Pośród tytułów na ten sprzęt niewiele jest produkcji bardziej ambitnych, skierowanych do graczy hardcorowych. Sukces święci Wii Sports i kolejna odsłona serii o przygodach znanego i lubianego hydraulika Mario, czyli Super Mario Galaxy. Wydawałoby się, że w wyścigu zbrojeń konsolka Ninny nie ma szans ze sprzętem konkurencji. Nic bardziej mylnego. Już od samego początku Wii sprzedawało się niczym przysłowiowe świeże bułeczki wyprzedzając bardziej zaawansowane technologicznie konstrukcje oponentów. Do tej pory konsolka znalazła ponad 50 milionów egzemplarzy!
    Oprócz każualizacji sprzętu proces ten dotyczy również gier. Dziś ciężko znaleźć produkcję, której ukończenie wymagałoby 20-30 h minimum. W zasadzie na tym polu zostały RPG i RTS-y. Jeszcze do niedawna taki czas był w sam raz. Na Zachodzie jednak średnia wieku graczy przekracza 30 lat. Często są to osoby nie tylko pracujące, ale również posiadające swe rodziny. Stąd czasu na granie mają mniej i robią to z doskoku. Jako, że na konsolach schodzi najwięcej egzemplarzy gier, to model rozrywki dopasowywany jest pod niedzielniaków. Dlatego mamy system chowania się za osłonami, regenerację życia, wspomaganie celowania i inne tego typu przyjemności. Gry mają bawić i nie być frustrujące. Owszem zgadzam się z tym, tylko ewolucja gier zmierza w dość dziwnym dla mnie kierunku.
    To, co święci sukcesy na konsolach nie sprawdza się zbytnio na PC. U nas dominują Simsy, MMO i jako uzupełnienie strategie, które jednak są na dobrej drodze do transplantacji na konsole. Niedługo zostaną nam na PC gry tylko dla niedzielniaków. Uważam, że wszelakiej maści pochłaniacze czasu, czyli MMO są właśnie produkcjami dla casuali. W dużej mierze są to gry proste, schematyczne( 3 x grind), których największą zaletą jest to, że można pograć ze sporą liczbą graczy na raz i można poznać wielu nowych, ciekawych ludzi. 
    Seria The Sims liczy sobie 3 części i niezliczoną ilość dodatków. Ot odcinanie kuponów i wyciskanie kasy z fanek, fanów? Szczerze mówiąc taka symulacja życia zbytnio mnie nie bawi, bo nie po to gram w gry, by robić to, co mogę osiągnąć w normalnym życiu. Jednym słowem nuda. Jednak gra ma wielu fanów i szanuję to. Szkoda tylko, że na liście przebojów zazwyczaj okupuje podium i ambitniejsze produkcje nie mają zbytnio szans. HCyba nie trzeba dodawać do kogo skierowana jest ta seria?
    Oprócz większych produkcji jest cała masa gier robionych we flashu. Są dobre jak ktoś chce sobie zrobić kilka minut przerwy np. w pracy. Jest tego cała masa. Większość to freewarowe produkcje, ale zdarzają się również wersje płatne. Kto by kilka lat temu pomyślał, że na minigierkach można zrobić niezły biznes? Znaleźć sobie dobrą niszę też trzeba umieć.
     Teraz gry się robi tak, aby ich ukończenie nie wymagało wielotygodniowego siedzenia przed kompem. Szkoda tego, że cierpi na tym wątek fabularny, który jest krótki i zadania poboczne tego nie rekompensują, bo często jest ich niewiele lub wyraźnie odstają w dopracowaniu. Owszem zdarzają się wyjątki jakimi są np. gry z serii Total War, czy miksy w stylu King?s Bounty Legenda,  seria Spellforce. Jednak w porównaniu do ilości powstających gier jest ich niewiele. Wszystko zawdzięczamy konsolowemu modelowi gamingu dla niedzielniaków. O ile w grach akcji kilka-kilkanaście h bywa ok, o tyle w produkcjach, które z założenia powinny być bardziej rozbudowane całość kończy się nieraz zbyt szybko. Połączenie prostoty rozgrywki z odpowiednią długością nie powinno być aż tak trudne. Autorom zauważalnie przestało się chcieć. 
    Zamiast rozbudowywania gier sztucznie wydłuża się je przez kolejny konsolowy wymysł, czyli system osiągnięć. Niby nie jest to obowiązkowe, ale panuje moda na tzw ? calaki?, czyli zaliczanie wszystkich możliwych osiągnięć. Bywa i tak, że nie trzeba się zbytnio starać, by zaliczyć kolejnego aczika. Dobrym przykładem byłby tu Fallout 3, który ze względu na wykastrowany Live u nas nie oferuje tego. Może daje to ludziom jakaś dodatkową satysfakcję, tudzież mobilizuje do ponownego ukończenia gry. Tym samym producenci odwlekają widmo odsprzedaży danej produkcji, która po ukończeniu trafiłaby do drugiego obiegu. Producenci nic z tego nie mają i prawdopodobnie, dlatego wymyślają kolejne zabezpieczenia rzekomo antypirackie, konieczność aktywacji gier i tego typu przyjemności. Jeśli gra jest faktycznie dobra, klimatyczna, wielowątkowa i ma na dodatek kilka zakończeń człowiek o wiele chętniej wraca do tego typu produkcji.
    Przez zbytnie uproszczenia gry tracą pewną głębię, która przyciąga poważniejszych graczy do starszych tytułów. Tylko, co z ludźmi, którzy niedawno zaczęli swoją przygodę z grami? Raczej nie sięgną po starsze tytuły, ze względu na mało efektowną dziś oprawę. Natomiast najnowsze gry prowadzą nas niemal za rączkę. Wszechobecne skrypty, liniowość, niewidzialne murki i inne dziwadła. Po co to, komu? Czy tak ciężko zrobić ciekawy scenariusz z cliffhangerami, do tego dać graczowi wybór? 
    Podsumowując być może to nie gry się zmieniają - tylko to my, gracze. Stajemy się bardziej doświadczeni, zaawansowani. Coraz ciężej nas czymś zaskoczyć. Twórcy kolejnych gier, próbują tworzyć coś nowego, starają się podnieść sobie za każdym razem poprzeczkę. Przynajmniej takie są ich przedpremierowe obietnice. Być może prawda jest taka, że tylko jedna poprzeczka się podnosi - to wymagania sprzętowe, które nierzadko nie idą w parze z wyglądem/grafiką.  Mówi się, że wyobraźnia ludzka nie zna granic, tylko trzeba umieć odnaleźć w sobie pokłady kreatywności. Może kiedyś doczekamy się nie tylko realistycznej grafiki a razem z nią produkcji nietypowych, przełamujących obowiązujące schematy. Może jeszcze pojawią się na rynku gry, które zrewolucjonizują spojrzenie ludzi na gaming.
     
    Plus coś co jest na czasie, czyli o braku dedykowanych serwerów do CoD: MW 2( bluzgi i angielska wersja)

    http://www.youtube.com/watch?v=Ya9eEqEttU0
  23. Wosq
    Do tego wpisu zainspirowała mnie pogoda i innym wpis na czyimś blogu Tak się zastanawiam co za ludzie pracują np. w drogach i mostach itp, że po raz kolejny dali się zaskoczyć. O opadach śniegu z deszczem trąbiono od tygodnia. Nic to drogowcy i inne slużby kolejny raz pokazały jak bardzo im na wywiązywaniu się z obowiązków zależy. Nie łaska zadbać o sprzęt przed sezonem, by uporać się z odśnieżaniem dróg? Klimat się zmienia. Zima raz jest a raz jej nie ma, jak to było w zeszłym roku. Trudno przewidzieć co będzie dalej. Prawdopodobnie zanikną u nas pory przejściowe i będziemy mieć tylko lato i zimę. CO2 i efekt cieplarniane nie są takie straszne. To tylko dobre źródła sensacji dla mediów.
    Po raz kolejny natura przechodzi samą siebie. Kto słyszał kiedyś u nas o huraganach? A niestety też się pojawiły. Nie mówię już o podtopieniach, cofce, sztormie i innych przyjemnościach. Strażacy i służby energetyczne maja pełne ręce roboty. Ponoć od przyszłego tygodnia ma być odwilż. Niby powinno być ok, ale nie ma co się dziwić jak media będą podawać informacje o lokalnych podtopieniach. Byle do wiosny. Zima jest fajna, ale błoto pośniegowe, nieodśnieżone chodniki, korki i remonty dróg, które się zbiegły w czasie z obecną sytuacją już nie są tak fajne. Cieszę się jednak, że mieszkam na pierwszym piętrze bloku na dość sporym wzniesieniu, więc jedyne co mi grozi to brak neta, nieodśnieżone drogi i chodniki. W przypadku braku prądu, dochodzi jeszcze brak wody. Wtedy i tak się nie nudzę, ze względu na książki i czasopisma, które mam pod ręką. Wiem jednak, że nie wszyscy mają tak dobrze. Tym, których "niespodziewany" atak zimy zaskoczył życzę rychłego powrotu do normalności.
    Ze względu na atak zimy i ciągle dosypujący śnieg zamiast bawić się dziś z pomiarami hydrologicznymi, byłem tylko na spotkaniu organizacyjnym( dobra kawa to jest to) i na 2 h wykładu. Może to i lepiej. Tylko jak tak dalej pójdzie nie będziemy mieli co robic do wiosny( a konferencja o działalności kół akademickich tuż tuż). To w sumie byłoby na tyle. Pozdrawiam cieplutko
  24. Wosq
    W tym wpisie pokuszę w miaę moich skrmnych możliwości o analizę sytuacji na rynku gier. Być może tekst podzielę na części lub będę uaktualniał, bo to w sumie temat rzeka. No to jedziem. Na pierwszy ogień idzie przepychanka CDP i LEM. Zaczęło się mniej więcej od tego: http://polygamia.pl/Polygamia/1,95338,6753...amp;ktrt=" i kontratak LEM: http://polygamia.pl/Polygamia/1,95338,6761...D_Projektu.html

    Może wypowiedź M. Kicińskiego była niefortunna, ale przepychanka z LEM-em i publiczne pranie brudów nie jest fajne. Zwłaszcza, gdy CDP sam ostatnio prosperuje nieco gorzej. Z ich oferty wyleciały m.in gry Capcomu. W obecnym planie wydawniczym hitów u CDP zbytnio nie uświadczymy. Za to odpowiedź przedstawiciela LEM-u to PR w najczystszej postaci. Najdziwniejsze jest zachwalanie "rozsądnych cen gier". Konsolowe gry kosztują u nich 239 zł. Nie ma co w tym kraju to każdy sobie może pozwolić na kupno świeżynki na kosnolę za taką cenę.

    Z resztą z grami PC nie jest do końca lepiej. Skompletowanie serii CoD w sklepie to wydatek ok 230 zł. Z czego CoD 4: MW w wersji GOTY w Empiku kosztuje ok 70 zł a CoD:WaW ok 80-90 zł. Jakby to były gry kilkumiesięczne, to bym zrozumiał takie ceny. Owszem są to gry bardzo dobre, ale ceny mają nieco zaporowe. Dzięki uprzejmości jednego znajomego z innego forum nabędę CoD 4 w bardziej akceptowalnej cenie. W sumie LEM wydaje gry tylko duetu Activision-Blizzard oraz robi lokalizacje bodajże dla Codemasters i Capcomu.
     Za to cena jaką ustalił Empik( niby oddzielna firma) zakrawa o absurd. 180 zł za samą podstawkę nawet tak legendarnej gry jak Starcraft 2 to sporo. Dodatki będą pewnie po 100 zł.... Już lecę kupować.

    CDP nie lepszy. Najpierw tłumacząc się kryzysem podnieśli ceny swoich serii a później zaczęli kompilować różne złote edycje i czołgać je znowu przez wszystkie możliwe serie. Skoro nie mają ciekawych gier w planie wydawniczym, to będą zarabiać na reedycjach. Szkoda tylko, że hasła reklamowe serii nie pokrywają się z ofertą. UT3 i GoW bardziej pasuje XK HIT niż Gold. Obie gry są bardzo dobre, ale nie legendarne. Przynajmniej jak dla mnie.Zawartość pudełka jakoś nie rekompensuje ceny, bo są to tylko repacki do nowych pudełek. Do tego publiczne pranie brudów ze studiem tworzącym niedoszłą wersję konsolowego Wiedźmina.... CDP było przez większość czasu dla mnie liderem wydawniczym. Po takich akcjach stracili nieco w moich oczach. Całkiem fajna była odsprzedaż takich gier jak Sega Rally, Puzzle Quest, Fahrenheit, Jade Empire itp do Biedronki. Pudełkowe wydania takich gier za 10 zł to jest coś. Owszem jakiś czas później trafiły również do pism. Jakiś czas temu CDP wydało Zeno Clash w Top Sellerze z błędnym opisem: http://www.gamezilla.pl/content/zeno-clash...polskie-wydanie .Fajnie nie? Skoro dwóch się bije to może trzeci skorzysta. Przejdę na chwilę do postępowania Cenegi. Otóż firma wydaje całkiem niezłe gry w swojej Kolekcji Klasyki i Supersellerze. Niedawno wprowadzili również Premium Games.

    W wakacje wyprzedawali tytuły z KK i SS po odpowiednio 12,50 i 19,99. Dzięki temu nabyłem między innymi Prey, GTA:Vice City, Hitman: Blood Money, Anno 1701 i Resident Evil 4. Tytułów wartych zakupienia było znacznie więcej jednak portfel ma swoje ograniczenia  Naprawdę fajna sprawa. Najwięcej moich gier pochodzi właśnie z KK i od Cenegi. Niedawno Cenega wprowadziła również Pomarańczową Kolekcję Klasyki, która jest czymś pośrednim między KK i SS i kosztuje 29,99 zł. Na razie w " ekskluzywnych" pomarańczowych pudełkach lądują tytuły z obu serii, więc nie jest to za ciekawe. Dzięki forum o dodatkach do czasopism ,na którym bywam zaopatrzyłem się zawczasu w to co chciałem i nie nadziałem się na obecną akcję Cenegi. Nie wiem może liczą na "moc" konsolowych pudełek, ale póki co wygląda to na efekt kryzysu( podobnie jak u CDP podnieśli podczas reorganizacji cenę).

    W zakupionym przeze mnie RE4 brakowało opowiadań Pilipiuka. Mail do wydawcy i 2 tygodnie oczekiwania na odpowiedź, w której napisali, że został zakwalifikowany jako spam. W ramach przeprosin dostałem kod zniżkowy -45% na dowolny tytuł z ich sklepu internetowego( nie objęty inną promocją). Kupiłem Bioshocka i Obliviona w wersji GOTY za 91 zł razem z przesyłką. Kod miał być jednorazowy na jeden tytuł, ale nie tak nie jest  Po wymianie kilku maili po jakimś miesiącu opowiadania dotarły do mnie kurierem na koszt wydawcy razem ze smyczą RE 4.

    Do PG miały dość szybko trafiać gry po premierze. Jednak dominują różne kompilacje, więc hasło reklamowe można włożyć między bajki. Póki co nie ma żadnej świeżej premiery. Owszem gry kosztują ok 70 zł, a wydania są zbliżone do premierówek( + Premium Disc z patchami, tapetami itp). Kpiną jednak jest umieszczenie w tej serii GTA: San Andreas. Przecenione raptem o 19 zł, po takim czasie od wydania powinno być już w KK/PKK/SS. Za to zbiorcza antologia wszystkich części Tomb Raider to jest coś. W Anglii życzą sobie za nią 30 funtów. U nas w PG ostatnia część też jest osobno, więc jej zakup w chwili obecnej jest nieopłacalny. Cenega nie próżnuje i w swoim planie wydawniczym ma m.in Batmana i gry od Capcomu. Owszem polityka odnośnie PKK i PG nie wygląda za ciekawie, ale może zmieni si to na lepsze. 
    Ostatnio zmienili zasady odnośnie rejestracji gier i ich pkt. Po szczegóły odsyłam: http://kompania.cenega.pl/punkty.php i http://kompania.cenega.pl/rules.php Niby prawo nie działa wstecz, ale to tylko regulamin. Już zaczęli kombinować z pkt od gier wczęsniej zarejestrowanych. W sumie liczba pkt się zgadza i na prenumeratę( tą z oferty specjalnej byw wymogów odnośnie gier z PG) w sumie starczy. Na nic innego raczej punktów nie wydam, bo się nie opłaca. CDP natomiast ze swoimi WPL-nami ostatnio leci nieco w kulki. DMC 4 za 69,90 +39.9 WPLN+ przesyłka to delikatna kpina. Gra jest w PK już jakiś czas za 59,9-69,9 zł w zależności od sklepu.... Ostatnio miało miejsce pewne zamiaszanie odnośnie sprawy z Optimusem, bo nie bardzo było wiadomo kto kogo kupił i za ile. Szczegóły http://www.gamezilla.pl/content/co-wejscie...projektu-wywiad .

    Pierwsze na giełdzie było jednak City Interactive, które co wielu pewnie zaskoczy sprzedaje najwięcej gier w Polsce. Oprócz klepania budżetówek wydali m.in. World of Goo na, które obecnie jest ciekawa http://www.gamezilla.pl/content/world-of-goo-prawie-za-darmo Fajna sprawa. Zwłaszcza dla ludzi, którym nie przeszkadza cyfrowa dystrybucja.
     
    Oprócz wymienionych firm prosperują jeszcze Nicolas Games, Techland i Top Ware. Gry tych wydawców dość często i szybko trafiają na cover między innymi CDA, więc dla graczy- kolekcjenerów ich oferta nie jest zbyt atrakcyjna. Pozostaje jeszcze kwestia piractwa, które zatruło rynek PC nie tylko u nas. Każdy powód dobry, żeby spiracić. Mogą to być zabezpieczenia antypirackie jak w Spore lub brak DLC jak w Falloucie. Jak gdzieś wyczytałem, że " szanujący się pirat ma łącze 6-8 Mb/s i jest w stanie zapłacić 12 zł za dostęp do serwisu z torrentami" to rakietnica sama zaczęła namierzać cel. Niestety pseudo anonimowi złodzieje czują się w necie bezkarni i ściągają ile wlezie. Nie wstydzą się pisania o tym na serwisach z newsami. Co prawda Windows 7 ma negatywnie wpływać na sieć p2p i utrudniać jej obsługę, ale znając życie i na to znajdą się sposoby. Podobnie jak na zabezpieczenia w Batmanie czy Assasins Creed.
    Skoro kogoś stać wydać kilka tysięcy na nowego kompa i upgrejdować go co jakiś czas to na gry kasa się znajdzie. To nie jedzenie, więc przymusu grania nie ma. Gry nie kosztują tak wiele i dzięki sklepom internetowym, zniżkom i różnym promocją można nabyć je w krótkim czasie od premiery 30-40 % taniej. Wystarczy chcieć docenić pracę twórców gier i nie wspierać " pośredniaków" czyli serwisów torrentowych. Praca nie boli i dorabianie sobie nie hańbi. Jak ktoś się dobrze uczy to może zarobić na dawaniu korepetycji tudzież stypendium. Ja za samo studiowanie i osiągane wyniki zarobiłem w ciągu roku ok 9 k zł. Na gry i inne przyjemności spokojnie to wystarcza:)
    Najłatwiej u nas jednak jest narzekać i iść na łatwiznę, bo rzekomo wszyscy tak robią. A guzik prawda złodziejaszki nie mają racji. Tak samo jak każdy powód dobry, by się napić tak samo jest z piractwem i nie tyko u nas i nie tylko na PC. Przykładem niech będzie wyciek Forza Motorsport 3 na 11 dni przed premierą. DLC, zabezpieczenia antypirackie, samo piractwo, opóźnianie wersji PC-towych ze względu na większą sprzedaż gier na konsolach zdecydowanie moim skromnym zdaniem psują rynek. To by było w skrócie na tyle. 
     
  25. Wosq
    W tym wpisie chciałbym zawrzeć kilka uwag na temat gry Puzzle Quest. Otóż jak większość dobrze wie jest to całkiem udany miks gry logicznej( Bejeweled) i RPG. Czym zatem jest rachunek prawdopodobieństwa i co ma wspólnego z PQ?klik To tak ogólnie. Zdziwieni? Otóż moim skromnym zdaniem AI, czyli sztuczna inteligencja oparta jest właśnie na rachunku prawdopodbieństwa. Komputerowy przeciwnik ma znacznie wyższe szanse na korzystne ustawienie kulek niż przeciętny gracz w totolotka( 1:13000000 to niezbyt dużo). Szczególnie jest to widoczne przy potyczkach z przeciwnikami w rodzaju przywódcy orków, trolli. Na 16 lvl-u ciężko go ukatrupić. Ileż razy byłem bliski to farciarz robił combo zjadające połowę pkt życia. Ba nawet przy wyrównanej potyczce potrafił zasadzić wiązankę z niczego i przesądzić losy starcia. Gdy już udało się go pokonać gra zaliczyła nieoczekiwaną zwieszkę i konieczny był restart. Znów x prób i uff w końcu padł. Nie pomagało szkolenie wierzchowca, opracowywanie nowych zaklęć, odpowiedni ich dobór plus całkiem niezłe przedmioty. Wystarczyło, że przeciwnik posiadał broń dodajacą 10 % szans na 12 dodatowych obrażeń( Teraz ja z niej korzystam ha). W połączeniu z rachunkiem prawdopodobieństwa dawało to niemiłosierny łomot raz po raz. Gdyby AI było tak dobre potrafiłoby wykorzystywać błędy. Jednak przeciwnicy korzystają z przewagi w postaci wysokiego prawdopodobieństa na masakryczne kombo dokonane z kulek, których nie ma na planszy. Fajnie nie? To nie oszustwo tylko ogromne fory, które dostaje niepołnosprytne AI. Mimo wszystko gra daje dużo radości. Wcześniej grałem druidem i było nudno po jakimś czasie. Zacząłem czarodziejem i ten potrafi nieźle sieknąć oponentów. Do tego gram na padzie. Tak jest o wiele wygodniej, bo można spokojnie rozsiaść się w fotelu i nawet po kilu h nadgarstki nie bolą tak jakby to było przy użyciu myszy. Pad w takiej sytuacji sprawdza się rewelacyjnie. Nawet, gdy podczas szkolenia wierzhcowca limit czasu na tuch wynosi 3 s. Gra sama w sobie jest bardzo fajna i miodna. Szkoda, że niedociągnięcia AI są tuzowane takim sztucznym "fartem". W każdym razie grę polecam nie tylo niedzielniakom

×
×
  • Utwórz nowe...