Człowieku, puchu (nie tak?) marny
82 użytkowników zagłosowało
-
1. A co Ty po sobie zostawisz?
-
Dwie butelki po coli10
-
Trochę materii17
-
Złamane serca i morza łez9
-
Drzewko23
-
Nie Twoja sprawa!25
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Ludzie często zastanawiają się nad tym, co po nich zostanie. Czy ktoś będzie pamiętał? Czy ktoś będzie czytał ich dzieła? Czy ktoś doceni ich wkład w historię? Czy pozostawimy po sobie widoczny ślad? A co z ludzkością? W zasadzie można pomyśleć, że człowiek wywarł trwały, a może i nieodwracalny, wpływ na planetę Ziemią zwaną. Miasta, kopalnie, ingerencja w przyrodę - trochę tych ludzkich znaków po sobie zostawiliśmy i nadal zostawiamy. Co by jednak się stało, gdyby nagle ktoś człowieków z Ziemi wziął i zniknął? Nie poprzez jakiś kataklizm, ale po prostu - puf i nas nie ma. Dla mnie to dość ciekawe pytanie. Nie musimy jednak się nazbyt trudzić i kombinować - ktoś już na nie odpowiedział.
Alan Weisman, reporter naukowy piszący dla New York Times i The Atlantic Monthly, opisał taką sytuację w książce Świat bez Nas, która stała się światowym bestsellerem. Sam jeszcze nie czytałem (w końcu muszę!), ale i tak chciałbym przedstawić wizję tam przedstawioną, gdyż może dać nam nieco do myślenia. Na początek trzeba zaznaczyć, że nie są to czyste fantazje autora, lecz pewnego rodzaju eksperyment myślowy podparty rozmowami z inżynierami, archeologami, biologami, paleontologami, geologami, fizykami i chemikami. Autor odwiedził też Puszczę Białowieską, Jukatan i domniemany matecznik gatunku ludzkiego - kenijskie płaskowyże i rozpadliny.
- Nowy Jork - wystarczyłyby dwa dni na to, by miliony litrów wody zalały metro (brak zasilania dla pomp), po kilku miesiącach między chodnikami pojawia się trawa, następnej wiosny już kiełki drzew. 20 lat później wiele ulic to rwące potoki, Park Centralny rozsiewa się po mieście, w którym zamieszkały kojoty. Ciekawe jest to, że ciężki los spotkałby szczury (brak odpadków i więcej drapieżców) i karaluchy (przez ogrzewanie ich organizmy przekonane są, że przebywają w tropikach). Po stu latach rdza, ogień, woda i siła ciążenia powalają wieżowce.
- Hamburg i inne miasta położone u ujścia wielkich rzek po 300 latach spłukane zostają do mórz.
- Warszawa - Po 500 latach w miasto zaczyna wgryzać się Puszcza Białowieska.
A teraz pora na bardziej trwałe ślady. Po jakimś czasie zaczynają eksplodować niekonserwowane zakłady chemiczne, a w elektrowniach atomowych dochodzi do wybuchów w wyniku reakcji łańcuchowych lub pożaru reaktora - rośliny i zwierzęta, które uniknęły zagłady muszą dostosować się do promieniowania z uranu 235 (trwa ono 704 mln lat). Kolejnym znakiem naszej obecności byłby wir wielkości Niemiec, Polski i Danii - wiruje on między Kalifornią a Hawajami, składa się z 3 milionów ton plastikowych odpadków, jest jednym z 7 takich śmietnisk.
Natura może nam pomachać - z ulgą żegnają ludzi rekiny, ostatnie tygrysy w syberyjskiej tajdze, wymierające w Afryce goryle i nosorożce, a zwłaszcza ptaki dziesiątkowane przez oswojone koty i rozwieszone kable elektryczne. Wraca dżungla w dorzeczu Amazonki i Konga. Wracają panda, delfin rzeczny, koralowce, wieloryb, wilk i cedr libański.
Wychodzi więc na to, że człowiek wcale nie jest takim pyłkiem w historii Ziemi. Może zostawić po sobie wiele śladów... Widać jednak jakich. Plastik, promieniowanie i szczypta zagłady - oto spuścizna ludzka na dzień dzisiejszy. Nic nie będą znaczyć dzieła sztuki, które strawią bakterie i inne mikroby. Na nic drapacze chmury i wspaniałe samochody. Wiem, że to mocno abstrakcyjne przemyślenia, ale może warto zastanowić się nad paroma sprawami...
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze