Bardzo prosto, wręcz prostacko sobie poradziło, ale na wpis na blogu to trochę za mało.
Większość popularnych gier online na PC i te dwie poważniejsze konsole, PS4 i XONE, zawiera czaty - jak nie głosowe, to tekstowe - na których mogę usłyszeć/przeczytać, że moja mama nie prowadzi się najlepiej, a tata to pewien narząd rozrodczy. Jeśli trafię na Rosjanina, to zapewne Putin mnie niebawem dojedzie (nie wiem, jak to jest po rosyjsku, wybaczcie), a Turek poprosi mnie o 1000k golda. Tak, wiem, nie każda gra taka jest i oczywiście świadomie hiperbolizuję, ale wszystkie, w które kiedyś grałem, najeżone były osobami wygłaszającymi takie i podobne opinie.
Zabawię się w domorosłego psychologa. Stawiam tezę - sama obecność czatu w grze powoduje nasilenie agresji pomiędzy graczami. Oczywiście gdy takiego czatu nie ma, nie masz jak poinformować przeciwnika o swojej frustracji spowodowanej brakiem umiejętności, ale powoduje to też, że mniej się denerwujesz. Wiesz, że nie możesz kogoś zwyzywać, więc negatywne emocje pojawiają się u ciebie rzadziej. Z pewnością nie działa to tak samo u każdego, bo badania przeprowadzałem tylko na sobie, ale widzę, o ile lepiej psychicznie czuję się, gdy nie idzie mi w grze, gdzie nie mogę się słownie wyżyć na lepszych ode mnie oponentach niż w takiej, gdzie mogę sobie ulżyć kosztem godności innych.
Tutaj wjeżdżam z tytułowym Nintendo, które, jak wiadomo, robi same gry dla dzieci - kolorowe, proste, w dodatku jeszcze drogie, więc tylko bogatych rodziców stać na ich kupno swoim pociechom. Zrozumiała jest więc chęć ograniczenia negatywnych zachowań wśród osób w wieku 3-6 lat i udobruchanie klienteli. A poważnie - dzięki temu, że w grach Ninny nie ma sposobu na porozumienie się własnymi słowami z innym graczem, rozgrywka jest przyjemna i nie frustruje. Pomimo, że gry często wyglądają dziecinnie, gromadzą dojrzalsze osoby niż sporo, wydawałoby się, poważniejszych tytułów. Wiecie, może to tylko ja tak mam, ale w pewnym wieku człowiek przestaje się wstydzić, że chce sobie pojeździć Donkey Kongiem w samochodziku-żuczku po barwnych torach, a udawania wielce poważnego gościa, który już nie może bawić się przy czymś tak gówniarskim jak gry, nadaje się do popularnego na tym forum tematu "Krinczfred".
Pierwszy przykład - Mario Kart 8. Przed wyścigiem mamy do wyboru kilkadziesiąt kwestii, którymi możemy poinformować zgromadzonych w lobby graczy, że ich witamy, życzymy im powodzenia, następnym razem nie damy się tak łatwo albo że to nasz ostatni wyścig i w ogóle siema. Na liście nie ma żadnej opcji, w której mógłbym w jakikolwiek sposób kogokolwiek obrazić. I to naprawdę działa. Widzę, jak podczas wyścigów, podczas których mam niesamowitego "pecha" (tak naprawdę to zazwyczaj kiepsko jadę, ale zawsze to można się jakoś przed sobą wytłumaczyć), mniej się wkurzam. Wiem, że i tak nie mogę nikomu napisać niczego nieprzyjemnego, więc co będę odstawiał cyrki na fotelu, żeby się rodzina na mnie patrzyła jak na głupka. Częściej uśmiecham się i mówię sobie w duszy lub pod nosem "jaaa, ale mam dziś niefart". A potem odpalam kolejny wyścig i za którymś razem odkuwam się, zajmuję pierwsze miejsce i z bananem na twarzy wyłączam grę, która wprawiła mnie w dobry nastrój na kilkadziesiąt następnych minut czy kilka godzin, a nie psychicznie wyczerpała.
Uwaga: dwa obrazki, z czego jeden zawiera brzydkie słowa, które możecie spotkać w większości popularnych gier online:
Tak na szczęście nie wygląda lobby w Mario Kart 8
Wygląda tak. Wszyscy uśmiechnięci i w ogóle
Drugi przykład - Splatoon. Co prawda gra jeszcze nie wyszła, ale, po pierwsze: były już testy dostępne dla każdego, a po drugie: wiadomo, że nie będzie w grze żadnego czatu. Jak powiedział tworzący grę Yusuke Amano: "When I played online games, I didn't like the negativity I got and people telling me, ?You're crap. Go away,", co można przetłumaczyć na "Nie lubię, jak mnie ludzie wyzywają podczas gry online". Trochę może to dziwić w grze nastawionej na kooperację, ale kilka rzeczy wynagradza brak takiego udogodnienia. Po pierwsze, na GamePadzie dostępna jest mapa, na której widzimy, gdzie są nasi towarzysze i możemy się do nich błyskawicznie przenieść. Wiemy więc, gdzie jest gorąco i nikt nam nie musi mówić "chodź tu za winkiel synek, tu się strzelamy". Patrzysz na mapę i widzisz, gdzie się strzelają. A po drugie: i tak po każdym meczu składy są tasowane, więc nie ma tak, że cały czas grasz z kimś słabszym i się denerwujesz. Może jest to rozwiązanie trochę na około, ale jeśli jest to sposób na uniknięcie nowotworu, jakim jest voice chat, jest to zrozumiałe. Może i mogli zrobić opcję czatu tylko z przyjaciółmi, ale zawsze to można odpalić sobie TeamSpeak czy coś podobnego.
Podsumowując, twórco gier - jest bardzo prosty sposób na uniknięcie trolli, Rosjan i innych nieprzyjemnych ludzi podczas grania online - nie umieszczaj w niej czatu. Wiecie, że przegrałem w Mario Karta ponad 100 h i spotkałem tylko dwóch Rosjan? To dowód na to, że to działa.
Czaty przydają się ludziom, którzy chcą sobie porozmawiać albo muszą, bo są zawodowcami. W grze dla relaksu są często zbędne. Jeszcze raz podkreślam - wiem, że mocno uogólniłem temat, ale przesłanie jest dzięki temu jaśniejsze. Nie gloryfikuję tu też Nintendo - każdy, kto wprowadza podobne rozwiązania, zasługuje na darmowe ciastko. Po prostu Nintendo jako pierwsze przyszło mi do głowy, bo gram głównie na Wii U.
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze