Powrót w gloryi i chwale a zarazem następna krucjata, tym razem na pohybel transfobii
Po kolejnym urlopie spędzonych na Balearach stwierdzam, że temu środowisku nadal należy się człowiek wartościowy, prowadzący je ku oświeceniu i czystości myśli i ducha. Stąd niezrażony kontynuuję swoją misję edukacyjną, zaś tym razem będę rozprawiał się z ewidentną transfobią zawartą w grze komputerowej "Pillars of Eternity".
Bogu ducha winni (a ludziom pieniądze) twórcy gry, studio Obsidian, pozwolili Kickstarterowiczom odznaczającym się wyjątkową lojalnością (a zdecydowanie wyjątkową majętnością) na umieszczenie różnorakich tekstów w świecie gry, jako memento, które to by miało oznajmiać wszem i wobec ? oto ja, X, wsparłem projekt sumą znaczną. Mementa te dzielą się zasadniczo na dwie grupy; wyjątkowo majętni dostali możliwość napisania "backstory" przypadkowych NPC tła, których dusz główny bohater może "dotknąć", aby dowiedzieć się nieco o życiu ich poprzednich inkarnacji. Stąd też gigantyczna ilość "żółtych NPC", których gracze szybko zaczęli ignorować, a to ze zrozumiałego powodu ? zwykły człowiek nie umie pisać ani doskonale (jak chociażby ja czy Revanchist), bardzo rzadko też jest w stanie pisać zwyczajnie strawnie.
Interesujący fenomen, prawda? Cóż to takiego, napisać krótką historyjkę, choćby i o Andrzeju zmierzającym k'monopolowi po ćwiartkę? Dar jest to jednak, dar udzielany wyłącznie potomkom muz i poetów, skąpo wydzielany nielicznym i mimo egalitarnej podobno kultury dnia dzisiejszego warto o tym pamiętać. Ludzie nie są równi, mają różne talenty, do różnych rzeczy się nadają. Czy to kwestia "wrodzonego" drygu, zapewne opartego niejako na indywidualnej biologii, czy też może długotrwałej praktyki, ja nigdy nie będę mistrzem windsurfingu, zaś Wy dobrymi pisarzami.
Tak czy inaczej, wracając do dwóch grup mementów ? wyjątkowo majętni pisali te nieszczęsne backstory. Stąd też kwiatki w stylu łzawych historyjek czy zwyczajnej propagandy, jak historyjka dwóch niewinnych czarodziejek-homoseksualistek obrzucanych na jarmarku jabłkami, którą zaobserwować można w pierwszej godzinie gry. Do wątku propagandy jeszcze wrócę.
Mniej majętni pisali nagrobki. Znamy to niewątpliwie z wielu gier ? nagrobki są pokrywane śmiesznymi wierszykami, tajemniczymi wskazówkami czy zwyczajnie humorem rubasznym. Żarty tego typu sięgają jeszcze lat dziewięćdziesiątych i pamiętam je choćby i z Monkey Island. Nic dziwnego, bo to zgrabny i niezaśmiecający krajobrazu easter egg, czasem nawet zabawny. W "Pillars of Eternity" nie ma indywidualnych nagrobków, tylko zbiorowe mauzolea z płytami nagrobnymi w formie przewijanej ramki. Inaczej nie sposób byłoby zmieścić wszystkich nagrobnych żarcików w grze bez wprowadzania cmentarza ofiar masowego ludobójstwa.
Żarty te są, jak i wyżej wzmiankowane backstory, zazwyczaj kiepskie. Często żenujące. Perełki wywołują ironiczny rechot, jak chociażby ten zgrabny wierszyk:
"Here lies Firedorn, a hero in bed,
He was once alive, but now he's dead.
The last woman he bedded, turned out a man
And crying in shame, off a cliff he ran."
Oto i on stał się kością niezgody. O co poszło? Ba, o transfobię przecież. Jak śmiał bezczelny autor zakpić sobie z uciśnionej mniejszości nieheteronormatywnej? Na pal gnoja, tudzież na galery!
Kierownik projektu, Joszua E. Sawyer, prędko ustosunkował się do twitterowego terroryzmu i obiecał "przyjrzeć się sprawie". I byłoby tego na tyle, gdyby Sawyer nie był tolerastą okropnym i gdyby jego tolerastia nie przejawiała się także w świecie gry. Ten wpis nie jest poświęcony tejże z prostego powodu ? jeszcze nie skończyłem grać, więc zapewne znajdę przykładów jeszcze więcej. Jeżeli będę miał czas i ochotę, może łaskawie je Wam przytoczę i opatrzę komentarzem.
Nie, dzisiaj zajmijmy się samą kontrowersyjnością żartu. W epoce marksizmu kulturalnego jesteśmy powoli przyzwyczajani do wszelakich schorzeń z dziedziny asocjacji i wmawia się nam, że chore jest zdrowym, słabe silnym, głupie dobrym ? ??? ?????. Zwyczajny człowiek spotkany na ulicy żadnego transseksualisty na oczy nie widział, a jeżeli widział, to niespecjalnie go to obchodzi. Jego sprawa? Skądże znowu. Dlaczego więc zwyczajnego człowieka bombarduje się już nie tolerancją, ale akceptacją?
Mel Brooks poświęcił swoją karierę filmową misji ośmieszenia Adolfa Hitlera do tego stopnia, by nikt już nigdy nie wziął go na poważnie. Można by rzec, udało mu się to w sposób bardzo wyraźny. Stąd też nie rozumiem oburzenia żartem wyżej. Czy jest to żart z transseksualisty? Nie, raczej z transfoba, który wlazł babie ze sztywnym do łóżka i zorientował się po fakcie, a że był niepewny siebie i swojego postępowania, postanowił ze sobą skończyć w sposób cokolwiek spektakularny. Kto tu wyszedł na idiotę?
Transseksualizm ani żadne inne schorzenie nie wymaga "obrońców", bo doskonale sobie radzi, tak jak doskonale radziło sobie przez wieki. Już w dwudziestoleciu międzywojennym nasi podobno sztywni przodkowie dowcipkowali sobie w kuluarach o wyczynach tego czy tamtego pana czy pani i nikt się nie gorszył ? wszystko wszak było częścią sfery towarzyskiej i do sfery publicznej nie przenikało. Odrazą byłoby wywlekać publicznie takie czy inne sprawy i to dla wywlekającego, nie wywlekanego. Wywlekany byłby obiektem kpinek i bon motów, bo tak społeczeństwo działa. Po co działać jemu wbrew?
Tolerastia jest siłą autodestruktywną. Pożera po kolei wszystko co dobre i nigdy nie jest jej mało, a kto usiłuje ją zaspokoić prędko staje się nową ofiarą, która będzie musiała uginać się raz po raz, aż zostanie sprowadzona do poziomu tolerastów ? do poziomu nudy i intelektualnej jałowości, skupionej wyłącznie na cudzym przyrodzeniu i jego działalności.
Trzeba powiedzieć to jasno ? psuje stosunki społeczne usiłując legitymizować i wprowadzać do dyskursu wszystko, co do tej pory było prywatne, z dyskursu wyłączone. Każda myśl nowoczesna jest opętana seksem do granic dewiacji, zaś ta kiedyś przyjemna i owszem, ale z gruntu użytkowa dziedzina życia, stała się nagle filarem cywilizacji post-fukuyamowej. Może dobrze twierdzą historycy, że bezczynność popchnęła Rzym ku dekadencji, zaś dekadencja ku upadkowi. Obecnie przeżywamy to samo.
Nie ma żadnego wartościowego rozwoju kulturalnego na świecie. Tkwimy w tym samym zamulonym bajorze, zamiast szukać nowych źródeł. Wypiliśmy całą wodę i obecnie smarujemy się szlamem z dna. I po co? Po to aby jeden z drugim twitterowy transkwizytor wzniecał raban, bo Boże broń! ktoś żarcik przemycił do komputerowej gierki?
Zaiste kończy się świat, jeżeli to spędza sen z powiek ludziom kultury. A z transfobią trzeba walczyć, tyle że nie z wyimaginowanym "zjawiskiem", tylko z pojęciem, okaleczającym dyskurs na każdym kroku.
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze