Skocz do zawartości

Hawek Gra

  • wpisy
    7
  • komentarzy
    36
  • wyświetleń
    5212

Dlaczego ja w to w ogóle gram?


Hawek

1071 wyświetleń

Na pewno wielu z was zadaje sobie to samo pytanie po którejśtam próbie ukończenia poziomu/sekwencji w jednej z gier, w których trup ściele się gęsto. Ja nie mam dla was odpowiedzi na to jakże trudne pytanie, ba, licze na to, że w komentarzach pomożecie mi rozwiklać tę tajemnicę.Jak to jest, że męczymy się z daną grą niemiłosiernie, ale mimo wszystko dalej w nią gramy.

Ale zacznijmy od małego kawałka historii. Dawniej, kiedy gry nie były jeszcze w mainstreamie, kiedy gracze byli uważani za bandę dziwaków, którzy zamiast zająć się poważnymi, dorosłymi rzeczami bawią się na komputerze gry były trudne. Piekielnie trudne. Mówię tu o okresie, w którym gracze zagrywali się w takie tytuły jak np. Contra czy Super Mario Bros. Wiem, że nie jest to jakaś super mega historia, ale to są czasy, w których zaczynałem swoją przygodę z elektroniczną rozgrywką. Jak już wspomniałem ? gry były cholernie trudne. Możliwość zapisu gry była rzadkim ficzerem, strata paru żyć powodowała, że musieliśmy zaczynać od początku. Mimo to jednak rzesze graczy grały, grały I grały. Niech za przykład posłuży wspomniana już przeze mnie Contra. O śmierć w tym tytule ocieraliśmy się niemal co chwilę, a jeśli powinęła się nam noga byliśmy karani karą najwyższą z możliwych ? zacznij od początku. Pamiętam jednak jak dziś te godziny, które spędziłem, żeby w końcu ukończyć ostatni poziom. Pamiętam te cierpkie słowa, które cisnęły się na usta (mimo bardzo młodego wieku) po kolejnej głupiej śmierci. Nie przeszkodziło mi to jednak w dobrej zabawie, choć bolesnej psychicznie.

Z czasem jednak taka sytuacja w grach zaczęła zanikać. Gry stały się coraz bardziej komercyjne, coraz bardziej kalkulowana, jak powinien wyglądać gameplay, żeby zatrzymać gracza przy danym tytule. I tak doszło do spopularyzowania zapisów gry w każdym momencie ? gdy gra miała system checkpointów pojawiało się bardzo dużo głosów sprzeciwu - ?jak to nie można zapisać w dowolnym momencie?!?. Oprócz tego wprowadzano jakieś kosmiczne poziomy trudności. Poza standardowym łatwym, srednim I trudnym dodano poziomy takie jak ?piekło?, ?ekstremalny? itp. Poziomem trudności nie odbiegały one znacząco od starych gier, na niższych grało się po prostu bez żadnego stresu.

Ale odbiegłem nieco od tematu. W ostatnich latach pojawiło się jednak parę tytułów, przy których pytanie ?Dlaczego ja w to w ogóle gram?? pojawiało się w mojej głowie dosyć często. Jednym z nich jest Spelunky. Gra indie, która wyszła na PC już jakiś czas temu nie wybaczała nam błędów. Po stracie wszystkich serduszek zaczynamy od początku. Co ciekawe w tej grze nie ma zbyt wielu rzeczy, które mogą nas zabić, częściej zabija nas nasza nieuwaga, pośpiech, brak skupienia. Mimo to zagrywałem się w ten tytuł bardzo długo, nie udało mi się go przejść w całości, ale I tak mocno się namęczyłem, żeby dojść do ostatniego świata. Kolejne porażki, choć frustrujące, motywowały mnie do kolejnych prób. Wiedziałem, że ukończenie danego poziomu będzie smakowało wspaniale. Morale +10. Teraz gra została odświeżona ? wyszła na wszystkie konsole I PC. Ulepszono mechanikę, dodano tryby, ale to wciąż jest ta sama, tak samo frustrująca gra. I to mi się w niej cholernie podoba.

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Kolejnym tytułem dość świeżym, ale również frustrująco-satysfakcjonującym jest Trials Fusion. Gra, która przypomina popularną niegdyś Elastomanię skupiona jest na przejejżdżaniu naszym motocyklem pokręconych często tras. O ile początkowe są bardzo proste, bądź wymagają od nas minimum skupienia, tak te późniejsze są już horrorem. Trasy oznaczone jako extreme lub hard potrafią porządnie wkurzyć, zwłaszcza jeśli próbujemy dojechac do kolejnego checkpointu, a jest to już nasza setna, jak nie lepiej próba. Jeszcze ciekawiej jest z trasami stworzonymi przez innych graczy. One z założenia mają być ciekawe, ale też mają być wyzwaniem. Niestety niektórzy twórcy map trochę mylą pojęcie wyzwania z wkur*ianiem graczy. Mimo to ? próbujesz po raz setny, ale się nie poddajesz. Walczysz aż się uda ? wtedy zwycięstwo smakuje najlepiej.

Youtube Video -> Oryginalne wideo

Czy wy też tak macie? Czy macie gry, które frustrują was niemiłosiernie a mimo to w nie gracie? Piszcie w komentarzach.

Pozdrawiam,

Hawek

11 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ok, w końcu przeczytałem wpis.

Tak, był taki okres, kiedy grałem w gry ultra trudne wręcz, ginąc co chwila, ale w końcu je kończyłem. Czemu? Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wiem natomiast, że teraz już mi się tak grać nie chce. Jak natrafię na jakąś frustrującą grę, z którą nie mogę sobie poradzić, to ją porzucam (w zamyśle - kiedyś ukończę, w praktyce - zapominam o niej). Dla mnie rozgrywka ma sprawiać przede wszystkim fun. Wyzwanie jest gdzieś dalej.

  • Upvote 2
Link do komentarza

Ja to nie lubię jak w grach bywają takie skoki w poziomach trudności. Przechodzisz kilka etapów z palcem w nosie, żeby jeden z następnych poziomów nagle stał się totalnie przegięty i trzeba go powtarzać po kilka razy.

Myślę, że te starsze gry, jak np. Contra moze i były trudne, ale rozgrywka i zasady były proste. Wiedziało się, że trzeba przejść jak najdalej na prawo. W przeciwieństwie do obecnych gier, w których czasem można się zaciąć, w takich GoW na PS3 w niektórych momentach logicznych musiałem po prostu wyłączyć grę, przespać się i dopiero potem mogłem wpaść co tam trzeba było zrobić.

Albo te momenty, w których nie spodziewamy się, że gra może działać w taki sposób i musimy przewidywać czy silnik gry przewiduje takie możliwości.

Na pytanie: czemu ja w to gram? Odpowiedzi jest kilka: fabuła, populizm (skoro sąsiad zachwalał to też trzeba to przejść) czy wspomniana wyżej duża ambicja. Przynajmniej ja tak to widzę.

Link do komentarza

Przez ostatnie lata tylko dwie trudne gry potrafiły przykuć mnie do monitora: seria Souls (Demon's i Dark 1 i 2) oraz La Mulana. Tych pierwszych nie trzeba przedstawiać, ta druga to połączenie Dark Souls, Spelunky i Metroida, ze skrajnie trudnymi zagadkami logicznymi. Poza tym mam podejście bardzo podobne do tego od Stillborna. Nie mam ochoty grać w trudne gry, jak jakaś jest za trudna to sobie odpuszczam. Nie wstydzę się też grać na najniższych poziomach trudności, jeśli nie radzę sobie na normalu to z miejsca wbijam na easy i się nie przejmuję. Po prostu życie mnie dopadło, jak już wrócę z pracy czy z uczelni, wymordowany całym dniem, zdenerwowany i zmęczony, to ostatnia rzecz na którą mam ochotę to użeranie się nad jakimś etapem czy bossem. Chce sobie usiąść i w spokoju pograć, rozerwać się i odstresować, a nie dostarczać sobie jeszcze więcej nerwów, jakbym nie miał tego pod dostatkiem na codzień. Ale niech każdy sobie gra tak jak lubi, ważne żeby dobrze się bawić i czerpać z tego przyjemność.

Link do komentarza

Przez ostatnie lata tylko dwie trudne gry potrafiły przykuć mnie do monitora: seria Souls (Demon's i Dark 1 i 2) oraz La Mulana. Tych pierwszych nie trzeba przedstawiać, ta druga to połączenie Dark Souls, Spelunky i Metroida, ze skrajnie trudnymi zagadkami logicznymi. Poza tym mam podejście bardzo podobne do tego od Stillborna. Nie mam ochoty grać w trudne gry, jak jakaś jest za trudna to sobie odpuszczam. Nie wstydzę się też grać na najniższych poziomach trudności, jeśli nie radzę sobie na normalu to z miejsca wbijam na easy i się nie przejmuję. Po prostu życie mnie dopadło, jak już wrócę z pracy czy z uczelni, wymordowany całym dniem, zdenerwowany i zmęczony, to ostatnia rzecz na którą mam ochotę to użeranie się nad jakimś etapem czy bossem. Chce sobie usiąść i w spokoju pograć, rozerwać się i odstresować, a nie dostarczać sobie jeszcze więcej nerwów, jakbym nie miał tego pod dostatkiem na codzień. Ale niech każdy sobie gra tak jak lubi, ważne żeby dobrze się bawić i czerpać z tego przyjemność.

Dlatego ja ograniczam swoje przygody ze Spelunky czy Trials Fusion do jednego dnia w tygodniu. Za dużo nerwów to nie jest zbyt zdrowe ;)

  • Upvote 1
Link do komentarza

Nie widzę sensu grać w coś, co człowieka tylko frustruje. Jeżeli ostatnio dużo gram w gry typu roguelike to raczej z uwagi na proceduralnie generowaną zawartość, a nie poziom trudności jako taki (choć ten zmusza do myślenia).

Link do komentarza

Trudną i wartą uwagi grę poznaję po tym, że gdy napotykam w niej problem, myślę o nim długo po zakończeniu rozgrywki. Jeśli nie skupiam się na frustracji wywołanej porażką, a zamiast tego staram się np. znaleźć nową taktykę czy rozważyć inne podejście do sytuacji - gra jest (z mojego punktu widzenia) warta uwagi.

Link do komentarza

Chętnie gram w trudne gry, ale tylko jeśli w przypadku porażki nie trzeba za dużo powtarzać. Jakbym miał wykonywać ponownie np. 2 h misję w jakimś RTS-ie, to nie ma bata, żebym to zrobił. Ale już w takim Volgarze Vikingu próbowałem, aż mi się udało. Czyli często kilkadziesiąt razy. Nie mam też oporów przed próbą pokonania jakiegoś bossa w jRPG-ach po raz piąty czy dziesiąty, o ile wiem, że to ja popełniam błąd, a nie gra mnie oszukuje.

W Spelunku czy podobne La-Mulana grałem tylko trochę, jakoś mnie nie wciągnęły.

Link do komentarza

Przypomniało mi się coś. Takie samozaparcie z trudną grą miałem ostatnio w... 2009? Chyba tak. Zawiesiłem się na Mirror's Edge, gdzie łamałem zęby na Time Trialach i Speed Runach. Ale mnie to wtedy wciągnęło.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...