Skocz do zawartości

dKc

Forumowicze
  • Zawartość

    124
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

50 Dobra

1 obserwujący

O dKc

  • Ranga
    Krasnolud
    Krasnolud

Ostatnio na profilu byli

2319 wyświetleń profilu
  1. dKc

    Niezła gra muzyczna

    Jakiś czas temu zastanawiałem się jakby to było grać w grę muzyczna, w której zamiast wciskać guziki sterowałoby się gałką w rytm muzyki. Okazuje się, że twórcy gry Aaero wpadli na ten sam pomysł dokładając do tego porządne podwaliny muzyki elektronicznej z podgatunku dubstep. O co chodzi? Lecimy sobie stateczkiem i lewą gałką kierujemy statkiem starając się lecieć po ścieżce wyznaczonej przez muzykę. Od czasu do czasu używamy prawej gałki, żeby zestrzelić napływających do nas przeciwników. Warto przed graniem właściwym włączyć tutorial, żeby przetrenować o co chodzi. Ja włączyłem dopiero po trzecim kawałku, ale wiem, że mogłem wcześniej. To co wyróżnia tą grę na tle innych to oprawa dźwiękowa skupiona głównie na muzyce elektronicznej. Kto obeznany w temacie ten zacznie jarać się na myśl, że mamy tutaj wykonawców takich jak: Flux Pavilion, Noisia czy Katy B. Można się więc domyślać, że oprawa dźwiękowa zjada tą, która była w remake’u Amplitude (2016). Gameplayowo lepsze to też od Kickbeata, który wydaje się mało intuicyjny (choć też ma parę dobrych kawałków). Tutaj sterowanie przedłużonym bassem jest naturalne i zapewne z początku bedzie sprawiało trudności, ale im dłuzej się w to gra tym jest lepiej. Co do Amplitude mamy tu też jeszcze jedno podobieństwo – po skonczonym kawałku mamy listę najlepszych wyników – globalnie i wśród znajomych. Globalnie byłem któryś tam, ale wśród znajomych pierwszy, bo jeszcze nikt nie grał. Super Mario, czekam na Twoje wyniki. W grze występują bossowie, co może trochę dziwić, ale bardziej zaskakujące jest to co odkryłem po dłuższej chwili – w grze są znajdźki! Sprawiło mi radość odkrycie tego, ale żeby komuś też sprawiło to nie napiszę gdzie one są ani jak wyglądają. Jeśli chodzi o rozgrywkę to trochę może to przypominać Reza z tym, że tutaj bardziej chodzi o poczucie rytmu niźli jak najszybsze strzelanie, a poza tym mamy tu licencjonowaną muzykę, którą większość z nas zna. Poniżej przykładowy kawałek z gameplayem: a tu walka z bossem: Gra wyszła na Xboxa i Playstation i w PSN-ie kosztuje teraz ponad 60 zł. Myślę, że to rozsądna cena za ten dość krótki, ale oparty na licencjach dobrych kawałków tytuł. Polecam fanom muzyki elektronicznej. Pozycja obowiązkowa. Przeszedłem całość w ciągu kilku godzin na normalu, ale zostały jeszcze 2 poziomy trudności. Polecam.
  2. Fajny program. Ciekawi mnie co będzie w odcinku #2, bo o drugą taką postać w grach jak Big Boss ciężko. Fajny program. Ciekawi mnie co będzie w odcinku #2, bo o drugą taką postać w grach jak Big Boss ciężko.
  3. dKc

    Gry arenowe

    Są takie gry, które nie potrzebują megaskomplikowanych zasad, superzłożonego otwartego świata, zawiłej fabuły, ani tutoriala, w którym będziemy nad jedną rzeczą się głowić kilka minut „co autor miał na myśli?”. Jeśli mielibyśmy podzielić gry na design poziomów to jakie byśmy rozróżnili? Pewnie sandboxy, pewnie korytarzówki i…? Jam prosty człek, który lubi proste gry. Poza tym nie cierpię na klaustrofobię. Mam wręcz coś odwrotnego - uwielbiam małe zamknięte pomieszczenia w grach. Ma to chyba jakąś naukową nazwę… Agorafobia? Mniejsza o to, przechodząc do meritum – jest pewien rodzaj gier, którego nie potrafię jednoznacznie nazwać. Masz zamkniętą planszę, po której musisz się poruszać (często w kółko) w jakimś celu, zazwyczaj jest to nabicie punktów. Na Internecie nie mogę znaleźć jak to się nazywa, ale właśnie tego typu gry bardzo sobie cenię. Znam dosłownie garść gier tego rodzaju (raczej trudno jest wymyśleć coś co jest jednocześnie powtarzalne i ciekawe) i być może ktoś mi w komentarzach napisze parę gier o które można je uzupełnić. Chciałem nazwać te gry „grami planszowymi”, ale niestety ta nazwa jest zajęta.:) Nazywam je więc grami „arenowymi”. Od zamkniętej areny, jak w cyrku. Poza tym, jedna z gier ma „Arena” w tytule. Jakiego typu to gry? Ano takie: Unreal Tournament, Quake 3 Arena i inne gry mające tryb Deathmatch Obydwie gry, będące odwiecznymi rywalami, których podstawowy tryb Deathmatch polega na tym, że biegamy po zamkniętej arenie i mamy zebrać jak najwięcej fragów, tzw. punktów za zabicie (1 zabicie – 1 frag), łączy jeden fakt, ale o tym za chwilę. Gdy osiągnie się pewną ilość, wygrywamy. Proste. UT (i jego kolejne części, które pojawily się na 7. Generacji) i Q3A łączyło to, że miały tryb single player, w którym można było biegać z botami, a nie żywymi ludźmi. Tryb DM był zaledwie jednym z wielu. Była jeszcze taka jedna gra, nazywała się Hired Team, ale za sam fakt grania w nią dłuzej niż 5 minut powinni płacić. Oprócz trybu Deathmatch w samym (pierwszym) UT mieliśmy tryby Domination, Capture The Flag, Team Deathmatch czy Assault. Wiele współczesnych gier posiadających tryb online korzysta z dobrodziejstw Deathmatch’a. Zobaczcie jaki to jest świetny patent na proste przedłużenie rozgrywki: Uncharted, Gears of war, Call of duty… Gdyby nie DM te gry nie trwałyby tak długo jak… bez niego.:) Do wora z takimi grami, ale nie posiadającymi DM można wrzucić Counter Strike’a (dostępnego również na konsolach). Tony hawk’s pro skater 2 (I cała seria), Dave Mirra Pro BMX, Matt Hoffman etc. Tony’emu pewnie wstyd, że „piątka” ujrzała światło dzienne, ale tego, że seria, która swoje korzenie miała jeszcze na PSX’ie/N64/Dreamcaście wprowadziła ciekawy system punktowania nie można jej odmówić. Robisz tricki na desce, za które lecą punkty. Na jednej planszy masz kilka zadań, które możesz ukończyć. Wśród nich są: uzyskanie odpowiedniej punktacji, zebranie kilku znajdziek (wtedy to były znajdźki, a dzisiaj biegaj jak debil 10 kilometrów kwadratowych po całej grze i szukaj albo odpalaj youtube'a kiedy ci się już znudzi) czy wykonanie jakiegoś tricku w odpowiednim miejscu. Za pewną część wykonanych zadań odblokowujesz kolejny etap (wg mnie to też genialne, bo nie trzeba było żmudnie robić wszystkiego po kolei, tylko miało się swobodę – swobodę w zamkniętych pomieszczeniach – double wow). Do całości dodajemy metal na scieżce dźwiękowej i mamy hicior. Powychodziły tez różne wariacje, jak jeżdżenie na BMX’ach, rolkach (Agressive Inline) czy… hulajnodze, ale jak wiadomo król jest jeden. Poza tym były też jakieś symulatory parkoura (m.in. na Wii). Zazwyczaj schemat był ten sam – zbierz ileś punktów, odblokuj kolejny etap. A zabawy przy tym co niemiara. Katamari Forever (i cała seria) Tu już zaczyna się robić hipstersko. O Katamari Damacy na PS2 przeczytałem kiedyś w PSX Extreme. Zasady są proste – toczysz kulkę zbierając wszystko po drodze. Jeśli coś zbierasz – kulka się powiększa. TO logiczne. Jeśli kulka jest większa, może wchłaniać większe rzeczy. To też logiczne. Idźmy dalej. Z początku możesz wchłaniać małe rzeczy jak np. jakieś jabłka, arbuzy, sałaty czy przypuśćmy baterie, ale z czasem zbierasz większe, jak np. ludzie, zwierzęta a na końcu możesz wchłaniać jeszcze większe rzeczy, jak całe kraje czy kontynenty! Przyznajcie, że brzmi to ciekawie, japońsko. Część Katamari Forever wyszła na PS3, aktualnie w nią gram. Co prawda, żadnego kraju nie wturlałem w siebie, ale ludzi – i owszem. Sterowanie jest równie dziwne co i cała gra - tu nie jest tak, że lewą gałką na padzie się poruszasz, a prawą rozglądasz, nie. Tutaj musisz wcisnąć OBIE gałki naraz, żeby się poruszać, obracasz kamerę jakoś zatrzymując się i wciskając R1 i dopiero potem możesz obracać kamerę, a jeśli chcesz się obrócić z kulką w prawo musisz przesunąć lewą gałkę do góry, a prawą w dół. Tak. Cubivore Lepiej załóżcie gumowe majty, bo karuzela hipsterstwa rozkręca się tak, że możecie obsrać wszystkie ściany. Czy wspominałem już, że mało znam takich ‘gier arenowych’? No wlasnie. W Cubivore wceialmy się w sześcianik z małym kwadratowopłaskim prostopadłościanowym ogonkiem, który może ewoluować przez walkę z innymi podobnymi sobie stworkami. Żeby przejąć część ich mocy trzeba na nich się dosłownie rzucać. Z czasem gry wyrasta nam jeden kieł czy drugi, a prostopadłościanowe kończyny pojawiają się w różnych miejscach. To chyba najoryginalniejsza gra na Gamecube’a jaka wyszła. Całość polana pseudo-RPG’owym sosem, a walki toczą się na zamkniętych arenach. To tyle. W sumie nie dodawałem tutaj gier sportowych jak PES, FIFA czy NBA… A mógłbym… Ale nie dodałem, bo to byłoby zbyt proste. Czy znacie jakieś inne gry tego typu? Ring a bell?
  4. dKc

    Konsolowe pierdololo

    Konsole. Jakie one fajne! Kupujesz, podłączasz do tv i grasz. Nie to co na PC, musisz pamiętać o kartach graficznych, klatkach, steamach, bibliotekach i innych duperelach. Fajnie by było, jakby tak było naprawdę. Dzisiejsze konsole mają wiele niuansów napisanych „drobnym maczkiem”, przy których oczy mi się wytrzeszczyły ze zdziwienia. Niby masz konsole i jest fajnie. Ale nie wszystko jest takie proste, jakby się mogło wydawać. O tym się nie mówi. dKc pisze jak jest. Na początku może zacznę od dobrej rzeczy. Na prev-genach PS3 miało nad Xboxem taką przewagę, że multiplayer tam był bezpłatny. Usługa PS+ z początku krytykowana dostarczała jedynie nowe gry, ekskluzywne dema i zniżki. I mogło tak zostać, ale na PS4 PS+ jest wymagany do rozgrywek online, to akurat nic nadzwyczajnego. Ale idźmy dalej, Microsoft swego czasu odepchnął mnie na siłę od swojej konsoli zapowiadając, że ma ona być zawsze online. Jak się okazuje Sony takie rozwiązanie też ma zaimplementowane. Ostatnio wyjechałem sobie z PS4 do Hono-Lulu, gdzie nie było Internetu, włączam zadowolony Amplitude’a ściągniętego ze Store’a a tam… komunikat, że produkt musi być aktywowany w sieci. Że co k…a? Nie mogę sobie właczyć gry kupionej na storze i ściągniętej na dysk bez internetu? Do d..y z taką robotą! Z save'ami na konsoli jest sprawa dyskusyjna. Dobermann mówi, że się da, a snake18011992 mówi, że czasem się nie da (Dragon Ball Xenoverse). Ja też mógłbym przysiąc, że save'ów z gry Dead Island nijak nie szło zgrać bez Plusa na dysk (podłączałem dysk z kilkoma partycjami NTFS i jedną FAT32). Znów zacznijmy od pozytywa. Dob donosi, że save'y da się bezproblemowo zgrać Przewaga GWG nad PS+ była na prev-genach taka, że ściągając grę na Xboksie 360 miałeś ją na dysku i była Twoja. Mogłeś sobie w dowolnym momencie ją uruchomić, bez bawienia się w pożyczanie tak jak to ma miejsce na PS+. I nie mówcie, że to nie jest przydatne, bo np. teraz sobie pożyczyłem starego Xboksa (360) i mogę się zalogować na konto, ściągnąć Bioshocka Inflinite i ograć wreszcie DLC’ki, które nabyłem po okazyjnej cenie. Jak się okazuje, na Xboksie One usługa działa tak jak PS+ - nie płacisz za abonament, nie masz gry. Czyli teraz mamy dwie takie same usługi. Nosz, k…. Orędownik Xboksa – Karate Koks donosi, że ok. 50% usług nie działa bez Golda (pod którymś newsem tak pisał). Już nawet nie chcę pytać co działa, a co nie działa. Co mogę dobrego powiedzieć o Nintendo… Mają najwięcej exclusive’ów… na konsole stacjonarne (bo niedawno firma weszła na rynek mobilny). Gdy miałem w planach zakup Wii U nawet nie myślałem o tym, że ilość odpaleń dem może być ograniczone. I tak, kupiłem używaną konsolę, na której ZombiU było odpalone już parę razy i mi zostało parę uruchomień mniej. Taki pomysł jest co najmniej dziwny. Taka sama sytuacja jest na 3DS’ie (wypowiadam się tutaj tylko o New 3DS XL, bo innego sprzętu typu DS/DSi/zwykły 3DS nie miałem nawet w rękach albo nie pamiętam, że miałem, he). Kolejna rzecz dotyczy kieszonsolki – jeśli chcesz się wylogować z konta musisz sformatować konsolkę. Nie ma opcji Log Out. Co to znaczy? Ano baj-baj save’y i wszystkie ściągnięte gry. Czarę goryczy przelewa fakt, że żeby sobie zrobić kopię gier musimy mieć drugą konsolkę i na nią zgrać sobie zawartość. Te konsole potrafią dziwnie się zachowywać. Niby podłączasz do TV i się cieszysz (choć przebąkuje się co chwila o PS4,5), ale wiadomo – coś kosztem czegoś. Dla coponiektórych powyższe rzeczy to głupoty, ale niektóre z tych rzeczy naprawdę mnie zdziwiły przy pierwszym kontakcie i pomyślałem, że może warto naskrobać coś takiego i kogoś ostrzec przed kupnem. Wpis miał dotyczyć jeszcze Steama, bo on też ma pewnie jakieś ograniczenia, ale mój pecet stoi w miejsu i nigdzie z nim nie jeżdżę, także nie zgłębiałem tematu. Nie mam też Vity i też mnie trochę ciekawi jakie są na niej niespodzianki.:] Czy coś pominąłem?
  5. Czy Ty tego już nie skończyłeś?
  6. Postanowiłem uzupełnić swój internetowy pamiętniczek. Wpis robię na pamiątkę, żeby widzieć w co kiedyś grałem, ale może też ktoś zechce przeczytać o grach w które grał. Wpis odpowiada na pytanie jaki ten rok dla mnie był i czego o grach się na przestrzeni tego roku dowiedziałem. Wpis podzieliłem na kilka części: zestawienie kolejnych miesięcy, listę gier, które ukończyłem i to, do czego zapewne będzie najwięcej zarzutów - listę odrzutów, czyli gier, w które zacząłem grać, ale nie skończyłem ich z różnych powodów. Nie musisz czytać całego tekstu, bo i tak Ci się to nie uda. Wybierzcie sobie jakąś konkretną część albo wyszukajcie w tekście grę, o której właśnie myślicie ? być może będzie tutaj wspomniana. Będzie można się pośmiać jakim to ja noobem i każualem jestem, a może będzie można podyskutować i poprzekonywać mnie do jakiejś gry, którą ja skreśliłem, a którą Ty uważasz za objawienie. Kiedyś, myśląc o konsoli wyobrażałem sobie urządzenie postawione na aspekt społecznościowy i rywalizację, granie w co-opie, a dziś już wiem, że najlepsze tytuły przechodzi się na singlu. I chyba każdy z to czytających powie, że coś w tym jest. No i ilość godzin przegranych w tytuły z naciskiem na single player tutaj przeważa. PODSUMOWANIE STYCZEŃ Mawia się, że pierwszy dzień roku wygląda tak, jak będą wyglądały wszystkie pozostałe. Istnieje też pewien obrząd u niektórych graczy polegający na tym, że pierwszy achievement/trofeum w roku zwiastuje to co czeka gracza w kolejnych miesiącach. Podobnie chyba wygląda sprawa z pierwszą ukończoną grą. U mnie pierwszym tytułem w 2015 było Valiant Hearts i niestety w jednym momencie się zaciąłem, tak bardzo, że aż musiałem zasięgnąć pomocy wujka Youtuba. Wpadłem przez to w kompleksy. Ubisoft na początku tego roku był znienawidzoną przeze mnie firmą, bo granie w Asasyna pierwszego nie sprawiało mi przyjemności i gameplay wydawał mi się topornie zrobiony. Pod koniec roku coś zrozumiem, ale w styczniu wiem jedno ? Ubisoft jest zły, a wszyscy inni dobrzy. No i tak jak przepowiedziała pierwsza gra, niestety ten rok okazał się rokiem, w którym często w chwilach przycięcia odwiedzałem YouTuba w celu pchnięcia fabuły dalej. Druga ważna rzecz: Ja, jako osoba twierdząca, że RPGi to po prostu takie wydłużone fabularnie strzelanki stanąłem w szranki z trylogią Mass Effect. Zmieniłem zdanie. RPG?i nie zawsze są sztucznie wydłużane. Pamiętam, że podczas gry w ?dwójkę? nie czułem upływu czasu po 6 godzinach. Niby czułem, że to dopiero początek gry, ale grałem długo i gra mi się nie dłużyła. LUTY No, tutaj trochę "lajfiłem", bo nie pamiętam w co grałem. MARZEC Grając w dziesiątki gier w 2014 dosztrzegłem pewne schematy. Nie omieszkałem tego opisać w swoim blogu. Dziś, tych schematów widzę nieco więcej, a i część z tego co tam napisałem wydaje się mieć mało sensu, he. Skończyłem tak wychwalaną przez ludzi z forumogadki metroidvanię ? Shadow Complex. BTW, wyszła ostatnio wersja Remastered na PC i Łoniaka, więc jak ktoś nie grał ? polecam. KWIECIEŃ W kwietniu głównie ze względu na hajp na Mario Kart 8 kupuję Wii U. Ogólnie, czysto biznesowo to nie jestem zadowolony z tego zakupu. Wydałem 600 PLN na konsolę na której grałem w kilka tytułów i to, ze kupiłem Wii U nie wpłynęło na to, że będą wychodzić na nia jakieś lepsze tytuły. A Zelda na koniu na kolejną generacje pewnie wyjdzie. Miałem nawet pisać o tym bloga, ale motywacji nie było. Zresztą, po co kopać leżącego. MAJ Może nie do końca growe wspomnienia, ale w maju - miesiącu, w którym jest multum blockbusterów byłem dwa razy w kinie. Widziałem Avengers 2. Widziałem też Mad Maxa, który był wtedy najlepszym filmem jaki widziałem w 2015 w kinie. CZERWIEC Czerwiec ze względu na wyjazd służbowy był dla mnie miesiącem przestoju. Przeszedłem wtedy w co-opie z poznanym tam graczem jakąś platformówkę ze strzelającymi gośćmi ze steama? Pamiętam, że gameplay mi nie odpowiadał, bo jeden gracz mógl wskoczyć na drugiego, ale ten drugi nie mógł już go z siebie zrzucić. Irytujące to momentami było. Na E3 zapowiadają Shenmue 3, czyli kontynuację serii, w którą nie grałemJ, Final Fantasy 7 (dzwonił rok 1998), The Last Guardian (który całkiem mi się podobał) i Fallouta 4, który ma wyjść w listopadzie. TLG robi wrażenie, ale kilka miesięcy potem ogrywam ICO i widzę, że w TLG już grałem. LIPIEC W lipcu zabrałem się za kolejną, wielką serię, któej jeszcze do końca nie znałem (grałem tylko w jedynkę) - odkurzyłem MGS HD Collection i zacząłem grać. W dwójkę? Potem w trójkę? To były jedne z najbardziej intensywnych przeżyć w moim dorobku gracza. Zwłaszcza bossowie w trójce: Sorrow, The End czy nawet ten co wybuchał w takim lasku ? wow? SIERPIEŃ Początek sierpnia przyniósł mi pewne refleksje. Mam swoją kupkę wstydu, ale nie muszę przecież kończyć każdego tytułu, który zacznę. Ba, jeśli jakiś tytuł mnie nie interesuje to nie muszę go zaczynać. Po co się męczyć? A propos męk - na początku sierpnia udało mi się w mękach ukończyć Donkey Kong Returns. Sielankowe wspomnienia z dzieciństwa odnośnie wersji na SNES?a zostały zgwałcone przez cholernie wysoki poziom trudności i toporne machanie wiilotem. Wylałem swoje żale w odpowiednim miejscu, czyli w tym w którym jest ten wpis. Udało się skończyć czwórkę MGS?a, który nadal trzymał fabularnie poziom. Zabrałem się za Ground Zeroes, które mnie sfurstrowało niemiłosiernie. Przyznam, że trochę się spieszyłem, żeby zdążyć przed premierą piątki i wiedzieć na czas o co chodzi jakby. Przyzwyczajony do gameplayów z poprzednich części nie mogłem się odnaleźć w tym mini-sandboxie. Poza tym, na mojej PS3 irytowało mnie to, że w menu gra się trochę przycinała. Tak, to był ten moment kiedy zaczynałem dostrzegać klatki. Teraz już widzę, gdzie jest 60 fps, a gdzie nie ma. Wtedy postanowiłem ? na PS3 w Phantom Pain grał nie będę. Oprócz Wiedźmina 3 to kolejny powód do kupna PS4. Przeszedłem Another World na 100% na PS3, żeby przy 100% zobaczyć, że ta gra nie ma platyny. Facepalm. Na gamescomie wychodzi trailer gry, której wyczekiwałem bardzo długo ? Quantum Break. Okazuje się, że nie tylko gracz może wpływać na czas. Wszyscy się jarają, a ja już się tytułem nie interesuje. No zaraz, czyli nasza największa przewaga jest nam zabierana? Zauważyłem ostatnio, że jest mało gier, w których można się poczuć naprawdę mocnym małym wysiłkiem. Myślałem, że Quantum Break będzie taką grą. Nope. Unsub. WRZESIEŃ Wychodzi MGS V, ja już kombinuję jakby tu sprzedać Xboxa 360, żeby zrobić miejsce na półce na PS4. PAŹDZIERNIK Wykombinowałem, poszedł za niewiele mniej niż połowa ceny, którą dałem za ?nówkę?. Tyle przegrać? Zostawiam sobie lepszego, czarnego pada oraz nadajnik do PC. Od teraz, steam będzie mi służył za Xboksa, bo kiedy podłączam pada to w grze od razu widzę ikonki przycisków z Xboksowego pada. Kiedy odłączam pada w grze widzę ikonki klawiszy klawiatury i myszki. To dla mnie układ idealny, bo kiedy np. w Arkham City muszę rzucić batarangiem i na padzie nie wychodzi mi to za piątym razem, mogę przejść na myszkę i wycelować dokładnie w ciągu dwóch sekund. W tym miesiącu kupuję też PS4 z Mortalem X, którego skończyłem, ale nie twierdzę, iż byłoby to dzieło wybitne. W tym miesiącu też skończyłem słuchać wszystkie podcasty Forumogadki i odczułem uczucie pustki, ale też i ulgi, bo te ciągłe przytyki jednych prowadzących do drugiego pod koniec zaczynały mnie już irytować. Choć, wiele ciekawych/śmiesznych rzeczy się tam nasłuchałem. Gdzieś wtedy kupiłem też Drivecluba ? dobra gra, w którą trzeba długo grać. LISTOPAD W czytnik wrzucam MGS V, widząc największe rozczarowanie roku,dowiaduję się, że da się zabić Quiet,choć najlepsze momenty są z nią. Ja się dziwie to po ch*j dali taki wybór, koniec końców gra podobała mi się średnio. Niby dobre, ale fabularnie kiepskie. GRUDZIEŃ Wychodzi Xenoblade Chronicles X na Wii U i powoli się na niego czaję. Mam nadzieję, że nie będzie to ostatni tytuł wart tej konsoli... Święta spędziłem jak kiedyś ? jeżdżąc w Need for speedzie. Dziwna platyna, bo nie trzeba mieć 100% trofeów, żeby ją zdobyć. Aha, i jeszcze jedno ? cały rok podczas chodzenia do kina zamykałem oczy i zatykałem uszy na trailerach Gwiezdnych Wojen, kiedy widziałem jakiś kadr na jakiejś stronie szybko przewijałem, a i tak siedząc w fotelu i patrząc na jakąś scenę myślałem sobie ?O, znany kadr!? Obejrzałęm Stare Warsy i się zastanawiam czy lepszym filmem akcji w tym roku były one czy jednak Mad Max. Skończyłem też 31 grudnia Jaka 2. YESSSS? LISTA UKOŃCZONYCH GIER 1. Mass Effect (PC) 2. Mass Effect 2 (PC) 3. Mass Effect 3 (PC) ? pewnie rzucicie we mnie kamieniami, że trylogię ograłem na PC, ale prawda jest taka, że na początku roku to właśnie na tą platformę przygody Sheparda opłacały się najbardziej. Na Origina wyszło mnie to wtedy jakieś 40 PLN. 4. Wiedźmin (PC) 5. Wiedźmin 2 (PC i X360) 6. Ninja Gaiden 2 (X360) ? trudne, ale fajne. 7. Singularity (X360) Przeciętny FPS z nieprzeciętnymi pomysłami. 8/10. Achievementy za wszystkie zakończenia można zrobić w ciągu ostatnich pół godziny. Gab stał się późniejszym ? mam nadzieję ? szczęśliwym nabywcą tego tytułu. 8. Splinter Cell Conviction (X360) Fani skradanek będą zawiedzeni, ale jak dla mnie to prawie dobra gra. Myślałem jeszcze wtedy, że Ubisoft wszystko pieprzy i doszukiwałem się jakichś niedoskonałości no i znajdowałem. Koniec końców ? to nie była zła gra. Ba, nawet miała swoje momenty. 9. Shadow Complex (X360) ? metroidvania zrobiona na silniku UDK 10. Gears of War 3 (X360) 11. Gears of War Judgement (X360) ? I nieświadomie skończyłem wszystkie części z serii, którą daze przeciętną sympatią J Aha, sterowanie ludzie z Epic Games Poland zmienili ch*j wie po co. Dodano jakieś smaczki, żeby rozgrywka przypominała Bulletstorma, ale fabularnie to to dobre to to nie było. 12. The Bourne Conspiracy (X360) ? Pamiętam, że wymieniłem się to za Bionic Commando. Uczciwa wymiana. 13. Metal Gear Solid 2 (PS3) ? ale pod koniec się narobiło?J Raiden mi jakoś specjalnie nie przeszkadzał. 14. Metal Gear Solid 3 (PS3) ? dla wielu najlepsza część z serii. Trudno się dziwić, skoro tutaj mamy najlepszych bossów, wśród których jednego możemy pokonać przestawiając kalendarz w konsoli. J 15. Metal Gear Solid 4 (PS3) ? Gra przywitała mnie ?Keept you waiting, huh?? świetne zamknięcie serii. Finałowa walka w trakcie której zmieniała się muzyka i coś jeszcze zapadła w pamięć. Szkoda, że zrezygnowano z codeca. 16. Metal Gear Solid 5 (PS4) ? czwórka była świetnym zamknięciem serii. 17. Syndicate (X360) - ten nowszy ze Skrillexem:) 18. Battlefield Bad Company 2 (X360) ? Było kiedyś w games with gold. Zaskoczył mnie polski dubbing. W oryginale mamy dialog: -And then what? -Nothing. Po polsku jest: -No i co? -I jajco. Więc są jajca. Pazura daje radę. Rozgrywka też daje jakąś satysfakcję. 19. Dishonored (X360) ? było kiedyś w GWG. Nadrobiłem. Pod koniec był jakiś etap na moście, w którym można było oszukiwać, bo można było przejść górą za pomocą ciągłego teleportowania się Elegancki tytuł w świetnej oprawie. 20. Call of Juarez Gunslighter (PC) ? świetna, dynamiczna, polska strzelanka. Ciągle coś się dzieje. Ta narracja. Super gra! 21. Forza Horizon 2 Fast & Furious (X360) - niby DLC, ale to jednak oddzielna gra 22. DJ Hero 2 (X360) ? fajnie się grało, ale zainteresowania kupnem mixera I obydwu gier nie ma J 23. Tales from Borderlands (PS3) ? najlepsza i najśmieszniejsza gra od Telltale 24. Wolf amongs us (PS3) 25. MGS: Ground Zeroes (PS3) ? nie podobało mi się, ale fabularnie chyba lepsze niż piątka 26. Another World (PS3) ? klasyk, którego fenomenu nie zrozumiem, bo jestem zbyt młody. 27. Journey (PS3) ? w trakcie swojej podróży tylko raz natknąłem się na innego gracza. Osobliwe przeżycie, nie powiem. 28. Dante's Inferno (PS3) 29. Killzone 2 (PS3) ? gdzieś w środku gry zacząłem się nudzić, bo strzelanie stało się zbyt żmudne I popatrzyłem sobie w trofea. Patrzę, a tam jest, że trzeba zabić iluśtam nożem. To zaczynam biegać jak debil do każdego wymachując ostrzem. I wiecie co? Okazało, że to najskuteczniejsza broń w całej grze. Oczywiście grałem w angielską wersję, ale w trójkę nie chce mi się grać. Na Resistance też po tym nie mam ochoty. 30. Catherine (PS3) ? wbrew temu co mówią ? to gra logiczna. Z fajną fabułą gością zastanawiającego się nad małżeństwem. Ale większość rozgrywki opiera się na grze logicznej. 31. Dragon Age: Origins (PC) ? w sumie to skończyłem to po to, żeby móc spokojnie przystąpić do dwójki, która ma ponoć [beeep] otwarcie. Fabuła mi zwisa, a rozpoczęcie dwójki (po którym pewnie usunę grę) czeka. 32. Beyound: Two Souls (PS3) ? pod koniec tej gry naszła mnie ochota na serię F.E.A.R. 33. F.E.A.R. (PC) ? chyba największe zaskoczenie roku. Świetny, bezbolesny FPS (jeśli chodzi o gameplay), w który ukończyłem bez większych zacięć. Świetny klimat. W sumie przez większość czasu gra wyglada właśnie tak.... 34. F.E.A.R. 2 (PC) ? poprawny następca, ale za to wsiadłem tutaj w najlepszego mecha w grach w tym roku. Wymęczyła mnie ta część i do trójki już podchodziłem mniej ochoczo? 35. God of War: Ascension (PS3) ? Kartos tutaj był bardziej ludzki I nawet uratował jednego człowieka, ale co z tego jak ten zginął kilka sekund później 36. InFamous 2 (PS3) ? powiem tak: chcecie poczuć się jak bóg? Nie grajcie w to. Chcecie pograć w przeciętną strzelankę, w której nabojami są błyskawice? To tytuł dla Was. 37. Assassin's Creed: Brotherhood (PS3) ? najlepszy asasyn w jakiego grałem. No i jak ktoś pytał co robiłem w weekend mogłem odpowiedzieć, że zwiedzałem Koloseum ^^ 38. Jak & Daxter: Precursor's Legacy (PS3) ? po pierwszych kilku słabych godzinach, gra strasznie mnie wciąnęła. Nawet w znajdźki trochę się bawiłem. 39. Assassin's Creed: Revelations (PS3) ? niby bardziej filmowe, niby podchodzi prawie, że pod Uncharted, ale dwójka była lepsza 40. Mortal Kombat X (PS4) ? najbardziej zapamiętałem jedną cutscenkę, w której jedna postać trzyma za głowę, drugą, a za plecami pierwszej pojawia się trzecia i 41. The Order 1886 (PS4) (platyna!) ? ech, no cóż. Faktycznie 5/10. : ) Świetna grafika zahaczająca o fotorealizm, ale nudne to jak flaki z olejem. Kupiłem w piątek, w niedzielę już wystawiałem na allegro. 42. ICO (PS3) ? najbardziej uroczy savepoint w historii gier. Poza tym, dziwne zagadki, podczas których posiłkowałem się youtubem. Niby to tylko 4 godziny gry, ale walki z cieniami są toporne przez co czas gry skutecznie się wydłuża, he. Interpretacja gry: ten dzieciak symbolizuje faceta, którego zdradza żona (ta druga) i puszcza się z murzynami (cienie). Rogi oznaczają, że facet jest rogaczem, a zamek symbolizuje małżeństwo. Dojdźcie do końca gry, a zrozumiecie. 43. Yakuza 3 (PS3) ? nie sądziłem, że ta gra będzie aż tak świetna. Przez pierwsze kilka rozdziałów prowadzimy sierociniec, wiem jak to brzmi hehe, ale zostało to naprawdę ciekawie przedstawione! Kazuma bywa czasem tak zaskakująco sprytny jak Onizuka z GTO. Do tego walki i expienie, które jest po prostu? miodne. Ktoś kiedyś powiedział, że SEGA nie umie robić gier. Cóż, [beeep] prawda. Oczywiście, dialogi, które w większości są czytane mogą niektórych zjadaczy hamburgerów odpychać, ale to i tak jest jeden z najprzyjemniejszych tytułów w jakie grałem. Długa gra, która nie jest jRPG?iem. Swoją drogą... 44. Yakuza 4 (PS3) ? 4 postacie, 4 części fabuły, która pod koniec gry się ze sobą zazębia. To, jaka ta seria jest dobra opisał ostatnio SroQ umieszczając ją na pierwszym miejscu jego TOP 10 gier. 45. Undertale (PC) ? prawdopodobnie najlepsza gra indie z 8-bitową grafiką roku (o najlepszą dzielnie zawalczyłoby chyba Ori). Jeśli chodzi o prowadzenie fabuły to często kojarzyło mi się to z Pokemonami Gold/Silver. 46. Batman: Arkham Asylum (PC) ? wzór, według jakiego powinno się robić gry o superbohaterach. Kolejna miodna pozycja. 47. Star Wars: Force Unleashed (PC) 48. Star Wars: Force Unleashed 2 (PC) ? przeszedłem w jeden wieczór, ale fajne było. 49. Bioshock Infinite (X360) ? jedno z najlepszych zakończeń jakie widziałem w grach. Klimat, w który wprowadza mnie gra na początku zrobił mi. BTW, tak wygląda teraz moja tapeta na kompie. 50. Fable 2 (X360) ? Biały Wilk mnie zachęcił do tej gry I faktycznie zła nie była. 51. Grey Cubes (PC) - innwoacjny arkanoid na PC 52. Her Story (PC) - niby się zachwycają jaki to [beeep] indyk, ale meh. 53. Half Life (PC) ? tak mi się topornie w to grałem, że raz: grałem z pomocą youtuba, dwa: wpisałem kody na najlepszą broń i latanie. 54. Half Life 2 (PC) ? sequel idealny. Wszystko jest lepsze. Youtube nie wymagany, choć żadnego kompasu czy radaru nima. 55. Donkey Kong Country Returns (Wii U ? backward compatibility z Wii) ? dużo frustracji, ale przepiękna grafika I oprawa 56. Donkey Kong Country Tropical Freeze (Wii U) ? już nie trzeba machać wiilotem jak debil 57. Valiant Hearts (PC) 58. Halo (PC) ? już opisywałem kiedys jak w to grałem w trybie 1-shot kill. Przyjemnie było. J 59. Heavenly Sword ? świetna gra z wyrazistymi postaciami, która z jednej strony aż się prosi o sequel, a z drugiej? jeśli nie ma sequela to docenia się bardziej ten wyjątkowy tytuł. 60. Leo's Fortune (Mobile/Android) 61. Math Pieces (Mobile/Android) 62. DuckTales Remastered (PS3) 63. Need for speed (PS4) (platyna) - grając w to miałem skojarzenia z Carbonem. Nie wiem jakim cudem w Rivals nie umiałem grać, a w to jeździłem jak pokręcony. Na największy minus to, że gra wymaga połączenia z internetem! Skutkowało to tym, że dwa razy wywaliło mnie z gry w środku wyścigu z komunikatem ?Błąd serwera?. ALE PRZECIEŻ NIE MAM NAWET PLUSA WYKUPIONEGO. Mimo to, bardzo przyjemne wyścigi z serii do której mam sentyment. Aha, wiecie chyba, że EA ma licencję na Porsche i tylko w NFS'ach można nimi teraz pojeździć? MS nic nie wskórał i Porszaki w Forzie 6 się nie pojawiły (a już mieli moja atencję...) 64. FIFA 15 (PS3) ? skończony tryb FUT. W szesnastce wywrócili rozgrywkę do gory nogami. ?Piętnastka? była jeszcze tą częścią, w której przeciwnik nie przejmował nam każdego podania. Wspominam z utęsknieniem. 65. Jak 2 Renegade (PS3) ? gra, która trochę zmienia moje podejście do grania. Po przejściu wybornej jedynki myślałem, że granie w dwójkę będzie czymś przyjemnym. Oho, [beeep]. Jeżu, jaka ta gra jest niedopracowana! Jest to stanowczo gra, przy której nakląłem się najwięcej, a wskaźnik procentów oszukuje! Bo 100% oznacza tu przejście trybu fabularnego. To dziwne, bo przy 78% jedynka się kończyła? Chociaż nie, ta gra jest pojebana i to wcale nie jest dziwne. Rozgrywka zajęła mi jakieś 19 godzin, ale spędziłem z nią może gdzieś z 50 męcząc kolejne levele, przy okazji włączając YouTuba, żeby czasem mnie zmotywował, a czasem, żebym popatrzył jak ktoś to przechodzi, żeby uwierzyć, że to da się przejść! Co jest z nią nie tak: - strzelanie. Na początku dostajemy jakąś broń która ma zasięg na pół metra. Strasznie to irytujące jak ktoś stoi 0,6 metra przede mną, a ja mu mogę ch*ja zrobić. Potem odblokowuje się niby coś lepszego, na dalszy zasięg, ale co z tego jak autocelowanie jest z [beeep] i prędzej padamy niż wycelujemy w policjanta czy co to tam po mieście biega. - obrotowalnięcie ? też ma jakiś mały zasięg. I też jest mało efektywne. - zastanawiałem się dlaczego ja tak często ginąłem i w ¾ gry zczaiłem co może być problemem! I niekoniecznie chodzi tu o mojego skilla. Nasze kółko życia składa się z 8 pasków życia. Co to znaczy? Że teoretycznie 8 razy ktoś nas może walnąć i dopiero wtedy padamy. Więc co robimy? Biegamy Jakiem beztrosko nie patrząc na HP, które ucieka nam za szybko i często po paru strzałach w pysk padamy. Dlaczego? Ano dlatego, że każdy kto nas dotknie zabiera nam 2 paski życia. - kiedy ktoś nas dotknie w platformówce i tracimy serduszko to przez jakiś czas jesteśmy niezniszczalni, nie? Tutaj ?ten czas? został skrócony do ?chwili?. I w ciągu 2 sekund możemy stracić 8 pasków życia. Nosz [beeep]. - pod koniec gry dochodzi jakiś mech, w którego możemy wsiąść. Z czym się wam kojarzy mech? Z czymś potężnym, prawda? Tutaj [beeep], wsiadamy w niego, przechodzimy przez pierwsze drzwi i pierwszy z brzegu przeciwnik to jakiś mały szybki sukinsyn, który zachodzi nas od tyłu. Oczywiście, mech jest powolny, więc zanim się go pozbędziemy to tracimy połowę życia. Nosz, [beeep]. - korytarze we free roamie są wąskie. Latanie tymi samochodami wygląda mało efektownie, bo nie ma się gdzie rozpędzić, a jak nas najdzie na dłuższe wciśnięcie gazu to auto wybucha nam na ścianie. - checkpointy są za rzadkie. Nieraz zdarzało mi się powtarzać cały etap z powodu nieuwagi przy przeskoku na ostatnią przepaść. - niektóre postaci (policjanci) mają pistolety. Problem z tymi przeciwnikami jest taki, że po dotknięciu też się traci zdrowie. Serio? Nie dość, że zabijają dotykiem to jeszcze mają broń na odległość? Serio? -apteczki? Co to jest? Aaaa? takie coś, co odnawia życie, tak? No, no! Nie, to tego tutaj nie ma. A jak już są, to pojawiają się raz na sto lat i odnawiają 2 paski życia (czyli tak naprawdę jeden). Kpina. -masz sto naboi. Wystrzelasz 40. Giniesz. Budzisz się na początku levelu. Nie, nie masz 100 naboi. Masz 60. Naboje się nie resetują do stanu z początku etapu, ale Ty sam odnawiasz się na początku całego jebanego etapu. -za długa ta gra. Skoro gameplay jest zj*bany to ch*j drążyć temat? Nic tutaj [beeep] nie gra. Nic. Z wyjątkiem jednego ? dialogów. Daxter to niezły jajcarz i przyjemnie się go słucha. Poza tym jedna z aktorek dubbingujących miała seksowny, przepity głos. Gameplayowo gra wygląda tak, że ma się ochotę dać temu, kto to wszystko zaprojektował w mordę. Tego chyba nikt nie tetował! Tylko, że? hehe te wszystkie niedogodności w pewnym momencie zaakceptowałem, zacisnąłem zęby? i moja frustracja przerodziła się w satysfakcję. W pewnym momencie się pogodziłem, że to nie jest platformówka dlaludzi z AD-HD, że i tak będę milion razy powtarzał jakiś etap, że i tak będę w to grał i grał? I wtedy? Została jakaś masochistyczna przyjemność i satysfakcja. No i w tym momencie dotarło do mnie dlaczego ludzie lubią trudne gry. Gra wjeżdża Ci na ambicję i musisz ją pokonać. Gdzieś w listopadzie grając w to uznałem, ze cały gameplay jest zaprojektowany jakby nie pode mnie. Nic tutaj nie jest dla mnie intuicyjne. Takie uczucie już kiedyś miałem ? podczas gry w Asasyna. Ba, takie uczucie w grach mam często. Rzadko w grach dostaję to czego chcę. Zrozumiałem wtedy, że Ubisoft nie jest firmą nie dla, a prawdopodobnie każdy wydawca ma grę, którą bym uznał za crapa, każdy z nich ma swojego Asasyna. Jak 2 ? moja pieprzona gra roku. 8/10 SUBIEKTYWNY ZWYCIĘZCA W KATEGORII NAJBARDZIEJ IRYTUJĄCA GRA ROKU A moja rozgrywka w Jaka 2 wyglądała mniej więcej tak: Poniżej pogrubioną czcionką zaznaczyłem gry, w które nie da się pograć na PC INNE GRY, W KTÓRE GRAŁEM DUŻO Mario Kart 8 (Wii U) ? grałem w to dużo na multi, ale kariery nie ruszałem praktycznie. Dziewczyna chyba mi przechodziła i wygrywała jakieś pojazdy. J Payday 2 (PC) ? świetna gra na multiplayera Heroes of the Storm (PC) ? tego nie da się przejść J oczywiście nie grałem w to tyle co funnyluke czy Dario, ale trochę pograłem. Ultra Street Fighter 4 (PS3) ? coś tam pograłem, jakieś trofeum za ileś tam meczy online wpadło, nawet Rudrę pokonałem, ale kariery to nie pamiętam, żebym ukończył. Soul Calibur 2 HD (PS3) ? przeszedłem już kiedyś tryb Weapon Master na GaCku i na PS3 postanowiłem sobie trochę trofeów nawrzucać, ale zapał mi upadł, bo sterowanie jednak się różni niż na GaCku i chyba nawet tego trybu nie udało mi się skończyć. Aha, online faktycznie nie działa ? musialem to sprawdzić. You Must Build a Boat (Android/Mobile) ? Bejeweled zupgrade?owany o chodzenie po korytarzach Razem: 6 (71) ODRZUTY gry, które rozgrzebałem, ale pomyślałem, ze [beeep] je. Kameo (X360) - bo niby fajne, ale co z tego skoro już od początku było czuć to gra na 7/10. Szkoda mojego czasu Splinter Cell Double Agent (X360) - niby się fajnie skrada, ale raz - MGS'y mają lepszą fabułę, a dwa - trochę dziś już się zestarzała Ninja Gaiden 3 (X360) - z tego co pamietam to była to trochę ulepszona graficznie "dwójka", ale skoro na początku gry trudność polega na tym, że mamy w ch*j fal wrogów to pomyślałem: #[beeep]. Halo 2 (PC) - przemęczyłem jedynkę na trainerze, ale dwójki już nie dałem rady, chociaż fabularnie wydawała się dawać radę. Może kiedyś skończę jak będę miał niedobór strzelania. Tutaj jest go aż nadto. Doszedłem gdzieś do piątego rozdziału i zrezygnowałem State of Decay (X360) - niby fajny sandbox z zombie, ale jakoś tak ? wydawało mi się, że to nie ma większego celu Driver San Fransisco (PS3) - gdzieś się zaciąłem i rzuciłem Metal Gear Solid Peace Walker HD (PS3) - bo nie było cutscenek do których przyzwyczaiły mnie MGS 3 i 4. Fallout (PC) - a bo nie umiałem :] AC 3 (PC) - doszedłem do tego twistu, co mi Lipton zaspoilował i zaspokoiłem swoją ciekawość. STALKER (PC) - mam na steamie, ale to celowanie jakieś spieprzone było i za szóstym razem przechodzenie tego samego napadu już mnie znurzyło. W sumie to odpaliłem początek każdego z nich i jakoś zawyżony poziom trudności mnie nie przyciągnął? Hitman: Blood Money (PC) ? od wielu miesięcy czytałem o tym jak świetnie zaprojektowaną misją jest ta w Mardi Gras. Kupilem kwadrylogię Hitmana i miałem plany, żeby część po części przechodzić, ale po zacięciu się gdzieś w pierwszej części uznałem, że prędzej wyjdzie ten odcinkowy Hitman nim dojdę do Blood Money. Zainstalwałem Krwawą Forsę. Przeszedłem tutorial. OK, rozgrywka nie poszła bardzo do przodu względem jedynki, choć gra się wygodniej. Poszukałem dobrze kodów i się okazało, że można przeskakiwać levele. J Przeskoczyłem sobie do levelu z Mardi Gras i? świetnie się bawiłem. Bardzo fajna misja, z ogromem ludzi. Na tamte czasu musiała robić wrażenie. Chce ktoś kupić kwadrylogię Hitmana? Superfrog HD (PS3) ? ściągnąłem na PS3, bo było niedawno za darmo, ale zbyt normalne jak na dzisiejsze standardy to dla mnie było. Nuda. Motorstorm (PS3) ? skoro nie umiałem przejść pierwszego wyścigu za kilkoma podejściami to coś jest nie tak albo ze mną albo z grą. Nie chce mi się wnikać, więc rzuciłem to w pizdu. Rocket League (PS4) ? przecież to to samo co Haxball, tylko, że w trójwymiarze. Grałem w to na studiach już. W RL grałem u znajomego i nie zrobiło na mnie to takiego wrażenia, żeby rzucać gry, które obecnie ogrywam na rzecz tego. Hard Reset (PC) ? sam już nie wiem dlaczego myślałem, że to będzie dobra gra. Pewnie dlatego, że to sci-fi, czyli klimat, który darzę sympatią. Szkoda, że taką sympatią nie obdarzyłem pół godziny gameplayu, które odbyło się przed usunięciem gry. Splatoon (Wii U) ? pograłem trochę w betę i nie zczaiłem o co to halo. No, może sterowanie innowacyjne, ale takie se to to było. SSX (X360) ? było w tamtym roku w GWG, pograłem trochę, niby fajne, ale albo ja czegoś tu nie rozumiem albo po prostu lamię w tą grę. Od któregoś levelu zdobywałem ułamek tego, co zdobywała osoba na pierwszym miejscu. Coś nie tak. Gran Turismo 6 (PS3) ? niezłe wyścigi, ale jeśli pomyślę jak kiedyś miałem zamiar w Forzie 4 przejechać wszystkie wyścigi to aż mi się odechciewa. J Goat Simulator (PS3) ? heheszki, ale nie dla mnie Jak 3 (PS3) ? o nie nie nie nie nie? pograłem jakieś 20 minut, doszedłem do wyścigów i widzę, że mechanika niewiele się pchnęła do przodu. Te widoczki na pustyni są piękne, ale mam zbyt wiele negatywnych wspomnień z poprzednikiem. Może kiedyś, na emeryturze? Razem: 19 (90) A u was jakie gry były odrzutami? ROZGRZEBANE Gry, które zacząłem i mam chęć w nie grać dalej: Dead Space 1 (PC) ? kiedyś była za darmo na Originie, ale kupiłem na allegro za grosze i się zawiodłem trochę, bo na moim kompie gra nie chodziła na max detalach. No nic, musi jeszcze trochę poczekać na lepsze bebechy. Ni No Kuni (PS3) ? ciągle gram. Kurczę, fajna gra i nawet myślałem o recenzji, bo gram w nią chyba inaczej niż Zdun i Ojciec-gracz i nazwałbym ją ?recenzją uzupełniającą?, bo ta gra to nie tylko gridnowanie i robienie questów pobocznych, a typowe dla mnie trzymanie się kurczowo wątku głównego i kombinowanie jak robić, żeby się nie narobić a.k.a. jak przejść, że Batman: Arkham City (PC) ? zamierzam przejść. zacząłem, ale gdzieś się zaciąłem na szukaniu policjantów. Po jedynce, dwójka wydaje się lepsza, większa i w ogóle [beeep]ista, ale zaciąłem się. Ori and the Blind Forest (PC) ? zamierzam przejść. Świetna metroidvania, jedna z lepszych w 2015, ale nie zdążę już pewnie Rise of the Argounauts (PC)? planuję skończyć. Świetny slasher! Zwolnienie tempa w trakcie którego możemy obkręcać kamerą? Akcje rodem z kopniaka Trinity z Matrixa w końcu stały się możliwe. Tak! Ale grałem tą grę w trakcie instalacji jakiejś gry ? jeszcze do niej wrócę, mam nadzieję. Until Dawn (PS4) ? planuję skończyć. Jestem na chapterze 4. Vanquish (PS3) ? pograłem, ale gdzieś się zaciąłem. Japońskie to, długie cutscenki, ale fajne, fajnie się strzelało. Aquaria (PC) ? metroidvania pod wodą, pograłem chwilę, ale za krótko grałem, żeby się wkręcić . Sterowało się jakoś śmiesznie myszką. Ciekawy tytuł Motorstorm Apocalypse (PS3) ? ta część z kolei wydała mi się po kilku wyścigach szokująco łatwa. Antonim ?jedynki?. Wow. Fast Racing Neo (Wii U) ?zaciąłem się na którymś turnieju. To połączenie F-Zero i Wipeouta wymaga czasem refleksu kolibra. Sama gra nie jest też jakaś nadzwyczajna, ale fajna. Takie 7+/10. Jeszcze dam jej szansę, chociaż mocno mnie wkurzała. Mad World (Wii U ? kompatybilność wsteczna z Wii) ? gra o ciekawej oprawie, na Wii. Ale po godzinie wydawała mi się dłużyć. Niby głupie, ale coś mnie do niej ciągnie. Pewnie pogram parę godzin jeszcze i rzucę w kąt. Super Mario Galaxy (Wii U ? kompatybilność wsteczna z Wii) ? świetny platformer, to znaczy takie było pierwsze wrażenie. Kilka tygodni potem odpaliłem to jeszcze raz i już tak fajnie nie było. Osobliwe. Dam jeszcze tej grze szanse, mam nadzieję, że to ja miałem gorszy dzień, a nie ta gra była słaba. Sly 1, Sly 2, Sly 3 (pe es czy) ? pograłem w każdą z części chwilę i było fajnie. Z jedynką spędziłem najwięcej czasu i najbardziej mi się podobało. Czy przejdę każdą z części ? nie gwarantuję, ale jedynkę mam w planach. Ratchet & Clank Quest for booty (PS3) ? przeszedłem intro, ale coś mi to za bardzo cuchnie Jakiem 2? Coś mi się tam spodobało, na tyle, żeby grać dalej. Yoshi?s Wolly World (Wii U) ? trochę żmudne się robi po kilku levelach, zwłaszcza po ograniu Donkeyów, które były pozytywnie pojebane. Mimo to, mam w planach ? świetna oprawa. Tomb Raider (PC) ? www? BEDE GRAŁ W GRE Wiedźmin 3 (PS4) ? trzeba skończyć w końcu, jestem po kolacji z Wiedźmą. Udana kolacja. DmC: Remastered (PS4) ? mam na PS4. Zaczęte w święta. GTA IV (+obydwa DLC) (PS3) ? spodziewałem się, że to będzie jakieś [beeep] w porównaniu z ?piątką?, ale nie? jest surowy klimat, ciężka fabuła. Okami HD (PS3) ? kurczę, nie przypuszczałem, że ta gra jest taka śmieszna! Little Big Planet (PS3) ? w coo-opie. Niby fajne, ale moja dziewczyna się wkurzała I rzadko w to gram. Kiedyś może siądę. I kiedyś może dwójkę kupię. Flower (PS3) ? latasz kwiatkiem, fajne, kiedyś może przejdę. Deus Ex: Human Revolution (PC) Razem: 25 (115) SUBIEKTYWNA KUPKA WSTYDU (tych gier nawet nie odpalałem, ale wiem, że chcę w nie zagrać): To The Moon ? bo ktoś kiedyś pod blogiem mi napisał, że dla niego to jest taka gra jaką dla mnie jest Sleeping Dogs Strider ? metroidvania #1 Escape Goat 2 ? metroidvania #2 Unepic ? osobliwa metroidvania Dreamfall: The Longest Journey ? kontynuacja The Longest Journey ? przygodówki, która podbiła moje serce w dzieciństwie. O jej istnieniu dowiedziałem się jakoś w tym roku, z któregoś Pixela. Deadpool ? podobno śmieszne. Enslaved Nier Demon?s Crest ? chyba jedyna gra na SNES?a o której się dowiedziałem z PSX Extreme Gone Home ? podobno historia lepsza niż w filmie Shadows of the Damned ? podobno jest tam tekst ?I?m a mexi-can not a mexi-cunt?. Lubię taki czerstwy humor. Castlevania: Lords of Shadow 2 Xenoblade Chronicles X Axiom Verge ? podobno poziom Super Metroida znów został osiągnięty? Binary Domain - podobno Gears of war dostały głębię Brothers: Tales of two sons Remember Me Razem: 17 OBIEKTYWNA KUPKA WSTYDU Nie wypada nie znać Dead Space ? trylogia z 7. Generacji, która mnie ominęła Dead Space 2? trylogia z 7. Generacji, która mnie ominęła Dead Space 3? trylogia z 7. Generacji, która mnie ominęła. Podobno trójkę można odpuścić, ale dopóki człowiek nie spróbuje nie będzie wiedział. Fallout 4 ? podobno to to samo co trójka J Fallout New Vegas ? podobno lepsze to niż trójkaJ Fallout 3 - J System Shock 2 ? mam na steamie. Grim Fandango Remastered - mam na Steamie. Nawet zacząłem jakiś czas temu grać, ale śpieszno mi było do innej gry, nie pamiętam już jakiej. Kiedyś pewnie mnie najdzie na tą przygodówkę. Final Fantasy 7 ? jedyna gra na PSX, której się wstydzę, że nie grałem. Zna ktoś jakiś emulator na Androida? J God Of War Chain of Olympus ? ostatnie dwa GoW?y, które mi zostały God Of War Ghost of Sparda ? ostatnie dwa GoW?y, które mi zostały. Jednego z nich zacząłem na hardzie i chyba to był błąd. Dark Souls Bloodbourne Demon?s Souls Beyond Good & Evil Razem: 15 PLANY GROWE 2016 Kilka rzeczy w sumie. Najambitniejszy plan - ograć kupkę wstydu i w końcu ograniczyć ten nałóg:) Dokończyć kupkę wstydu na PS3, żebym móc je sprzedać, póki jest jeszcze w cenie. Uzbierałem masę exów i to może być nie lada gratka dla osoby, która chce na PS3 exy ograć. Zagrać w Uncharted 4 ? jedyną grę, na którą czekam. Zupgrade?ować kompa ? dokupić pewnie jakiegoś dobrego Radeona w jakiejś rozsądnej cenie. A wy jakie macie plany? PODSUMOWANIE Zagrałem w tyle gier... W tym roku naszła mnie refleksja, że ta kupka wstydu może i się skróciła o najważnijesze tytuły, ale za długo to schodzi. Z wymienionych tytułów zaledwie 27 naprawdę mi się podobało. To niewiele mniej niż połowa. Nie jest źle. W resztę, jakbym mógł cofnąć się w czasie i ostrzec samego siebie, bym nie grał. Stan konsol i akcesorii na początku roku: Xbox 360 Slim 250 GB + 2 pady oryginalne (biały i czarny) PS3 Slim 160 GB + 2 pady oryginalne (czerwony i biały) Stan konsol i akcesorii na końcu roku: PS3 Slim 250 GB + 2 pady oryginalne i 1 pad Giotecka, którego używam do dziś, wymieniłem też dysk na nieco większy PS4 500 GB + 2 pady oryginalne (czarny i złoty) Wii U 32 GB + 1 padlet, 1 wiilot, 1 nunchuck 1 pad czarny od Xboxa 360 To był dla mnie rok frustracji związanej z grami. Za często się denerwowałem, a podczas grania w Jaka 2 i denerwowania się na architekturę gameplayu to już w ogóle dowiadywałem się, że ja takie słownictwo znam. Nie może tak być! Gry powinny dawać radość, a nie pomarszczone czoło. Jeśli chcę się irytować zamiast się rozluźniać to mogę tyrać jak wół, w jakiejś korporacji i robiąc nadgodziny. Większe korzyści by z tego nawet były, ale nie chcę tego w domowym zaciszu? Zauważyłem też, że bardzo mało jest gier, w których dostajemy jakąś dużą moc i możemy poczuć się jak prawdziwy badass. W grach się przyjęło, że gra musi być wyzwaniem. Moim zdaniem to nie musi być tak, że poprzeczka od początku musi być wysoka, a powinna być na początku delikatnie podnoszona do końca gry. A w takich gier jak właśnie napisałem, grałem może w tym roku z 5. Za często jest tak, że w pewnym momencie gry poziom trudności pikuje w górę, przynajmniej w tych grach co grałem. Czasem pojawia się ekran ?Czy chcesz obniżyć poziom trudności??, ale z tego bardzo rzadko korzystam (choć MGS V był wyjątkiem i chicken hat na głowie mojego snejka gościł często). Ciągle myślę, że jakieś gry pominąłem?. Nawet jeśli chodzi o te ukończone. No nic, jeśli sobie coś przypomnę to będę sukcesywnie dodawał. Bo mogę, w przeciwieństwie do edycji komentarzy... Naprawdę ten rok był dla mnie obfity, prawdopodobnie już nie będzie innego tak obfitego roku jeśli chodzi u mnie o granie. Mam nadzieję, że z mojej kupki wstydu połowa okaże się crapami i wreszcie w tym roku będę mógł się skupić na czymś bardziej pożytecznym. A wam jak minął rok? Wszystkim życzę udanych gier w przyszłym roku, czasu na granie, żeby było mniej hejtów na wszystko, żeby Cyberpunk był udaną grą i ogólnie wszystkiego najlepszego w 2016. To tyle. Do siego roku! dKc
  7. Hej! Utożsamiam się z Tobą, autorze tego wpisu:) Ja też w życiu oglądałem dosłownie kilka (no, może kilkanaście anime) i dotychczas tym co widziałem najlepszego był Death Note, a najśmieszniejsze było GTO właśnie. Moim zdaniem bardzo ciężko znaleźć dobre anime, które tak jak wspomniałeś w tekście można polecić każdemu. Zazwyczaj kiedy na internecie czyta się opinie o anime to zaraz do głosu dochodzą osoby, które obejrzały już z 300 anime i widziały już dosłownie wszystko. I dlatego prawdopodobnie uważają GTO czy Death Note za przeciętne serialiki, ale jeśli mieliby wskazać najlepsze anime to albo nie potrafiliby albo wskazaliby jakieś hermetyczne anime o dalekowschodnich samurajach czy inny serial zrozumiały tylko i wyłącznie dla japończyków. Najbardziej niebezpieczne jest chyba właśnie pytanie o zdanie takich "wymiataczy". Czasem polecano mi anime które ma setki odcinków, jak Bleach, One Piece, Full Metal Alchemist czy Naruto, jednak ja nie wierzę w to, że przez tyle odcinków da się utrzymać wysoki poziom. Człowiek podczas oglądania takiego tasiemca staje się trochę warzywkiem i akceptuje wszystko co się da. Moim zdaniem, żeby anime ciągnęło widza do włączania kolejnych odcinków powinno mieć zamkniętą strukturę i kilkanaście/dziesiąt odcinków, jak to robi Death Note, Eden of the East lub GTO właśnie. Kiedy tak nie jest to czuję, że coś jest nie tak, odwracam sie na pięcie i szukam czegoś innego. Dosłownie godzinę temu patrzyłem na listę i komentarze stąd: http://kwejk.pl/przegladaj/2485255/0/anime-warte-zobaczenia.html#komentarze Niektóre anime z listy widziałem i te które widziałem były naprawdę fajne, więc listę polecam (zwłaszcza to pierwsze).
  8. dKc

    Trudność, AI i oszustwa

    Skończyłem sobie jakiś czas temu Mortal Kombat X na PS4 i naszła mnie pewna refleksja dotycząca zachowania sztucznej inteligencji w tej grze. ?Komputer? tutaj oszukuje! I to nie tylko w tej grze. Ogólnie, gry nas oszukują. A gracze jeszcze to lubią, choć ja nie. Ale zacznijmy od początku. Jestem takim graczem, który lubi oszukiwać. Lubię znajdować w grach sposoby na jak najszybsze wzgbogacenie się, jak najszybsze przejście z punktu A do B, a jeśli znajdę w grze jakiegoś glitcha, który umożliwia np szybsze przejście bossa to nie cofam się do początku i nie przechodzę go jeszcze raz, w uczciwej walce tylko się cieszę, że zrobiłem bossa w ch*ja. Kiedy dane mi było grać w Halo na PC i znudzony tym, że co chwilę trzeba strzelać milion naboi w coraz to nowego kosmitę z radością znalazłem sobie trainer, który umożliwiał likwidowanie przeciwników za pomocą jednej kuli z dowolnego pistoletu. I potem, wchodziłem sobie do pomieszczenia jak panisko i w ciągu czterech sekund oddawałem pięć strzałów, w pięciu różnych kosmitów. W szóstej sekundzie ostatni dotykał gleby, a ja zostawałem sam w pomieszczeniu. Jak na filmach. Like a boss. John Wayne po prostu. Jak to o mnie świadczy? No cóż, każdy bawi się tak jak lubi. Ja lubię sobie czasem urozmaicić rozgrywkę w ten sposób, żebym wyszedł na takiego co ma boskie moce. Jestem w tym chyba sam, ale jeśli ktoś z to czytających też tak ma ? to niech napisze ? nie poczuję się samotny. Lubię być sprytniejszy od gry, od tworu, który przecież nie ma swojego bagaża doświadczeń i nie myśli, dlatego kiedy dostrzegam jakiś schemat i rozkminiam jak działa gra i kiedy nagle moja rozkmina staje się [beeep] warta to wtedy jest mi smutno Dlatego, póki co trzymam się z dala od Dark Souls, które podobno jest tak nieuczciwe w stosunku do gracza, tak jak ja lubię być nieuczciwy w stosunku do niektórych gier. Ale taka nieuczciwość gier nie pojawia się tylko w serii od From Software. Kiedyś w recenzjach w minusach gier widać było minus w stylu ?głupie AI? czy ?słabe AI?. Nigdy nie potrafiłem do końca zrozumieć czym jest to słabe AI, ale teraz dobre AI wg kryteriów recenzentów rozumiem jako takie, które uniemożliwia przejście gry. Bo przecież gra musi być wyzwaniem, żeby była dobra, a łatwe gry są dla lam i som gupie. Pół biedy jak takie opinie krążyły wśród recenzentów, ale kiedy usłyszałem taką opinię z ust innego gracza, wtedy już całkiem zwątpiłem. Ja to widzę tak, że jak AI jest ?dobre?, to zazwyczaj oszukuje. Kilka przykładów dam niżej. Przed omówieniem poszczególnych przykładów gier, które oszukują chciałbym przytoczyć jedną rzecz. Komputery potrafią dowolne obliczenie arytmetyczne (tj. np. (600*8+234+513)/2)) przeliczyć w ciągu ułamka sekundy. Dla człowieka obliczenie powyższe strzelam, że zaczęłoby około kilku sekund (możecie sobie policzyć dla testu;). To znaczy, że program odpalony na kompie czy gra na konsoli (bo to i to jest kodem źródłowym) potrafi w ciągu sekundy przetworzyć miliony więcej informacji niż człowiek. Kiedy wciskamy jakiś przycisk na padzie to gra w ułamku sekundy wskakuje do dowolnej instrukcji warunkowej i odpowiednio odpowiada na nasze działanie (czasem losowo, ale postaram się nie zagłębiać w ten temat, bo wpis byłby już za długi). Aha, no i słowo ?komputer? będę poniżej używał jako synonimu AI użytego w grze odpalonej na konsoli. Jakie AI jest w Mortal Kombat X? Zaczynam kombo, wciskając jakąś kombinację, a komputer wygląda takby już wiedział, jak moje kombo się skończy, kiedy się skończy i w jaki sposób powinien zareagować. Czasem zaczynam cios, i tuż po zaczęciu ciosu (mija może 5 klatek? 5/60 = 0,83) widzę, że przeciwnik się zasłania. Czasem źle wyliczę cios i uderzam w powietrze, a komputer reaguje tak, że tuż po skończeniu mojego ciosu uderza jakimś ciosem o dalszym zasięgu niż moje uderzenie. W efekcie, on mnie trafia ja go nie. Czasami, leżąc, wciskam kopnięcie, a komputer już wie, że jak wstanę to będę kopał i dlatego zasłania się kiedy już wstanę i kopnę. Zawsze komputer jest w tej lepszej pozycji i to chamsko wykorzystuje. Czy to nie irytujące? Inny przykład. Seria FIFA. Granie w nią z komputerem. Napastnik biegnie z piłką, a ja biegnę na niego obrońcą i zaczynam wślizg. Komputer wie, gdzie skończy się wślizg, dlatego może sobie swobodnie obiec ?pole wślizgu? mojego obrońcy, co też czyni. Kiedy gram ze znajomymi to nie ma takich sytuacji, nawet pomimo długiego stażu grania w FIFĘ. Oczywiście, może to świadczyć o tym, że ja ani oni nie umieją grać, ale myślę, że przez takie granie z komputerem, który jest wszechwiedzący rozgrywka jest trudniejsza i nieco traci sens, bo przecież ja jako człowiek nie zareaguję idealnie w ułamku sekundy na to, że ktoś biegnie w jakimś kierunku albo komuś podaje po określonym kącie. A w ?szesnastce? jest jeszcze trudniej, bo z tego co widziałem to jeśli nieuważnie podamy to komputer przejmuje piłkę. Kolejny przykład to strzelanki. Tutaj na celownik (he) zapodam serię Uncharted. Zarówno tutaj, jak i w Halo było tak, że gdy najechaliśmy celownikiem na gościa, to ten ucieka. Fajnie, trudno pocelować, wow, ale czy ludzie tak reagują? Czy na filmach ludzie uciekają od lufy dokładnie w tym momencie, kiedy zobaczą ją wycelowaną wprost na nich? Powyższe informacje mogą być troche niepokojące, bo ich odpowiednie zinterpretowanie może prowadzić do wniosków, że gdyby wizja z Terminatora się sprawdziła to człowiek miałby naprawdę małe szanse na przeżycie. Niektórzy popukają się w czoło stwierdzając, że gry muszą być trudne, a AI może oszukiwać i jeśli gracz zginie to tylko jego wina. Jednak mimo wszystko mi się wydaje, że gry czasem oszukują i kiedy ja mogę oszukać grę, robię to, nie odczuwając większych skrupułów. Jak to jest u was?
  9. Skończyłem właśnie czytać felietonik Oli Cwaliny w ostatnim Pixelu. Tekst dotyczył toksyczności graczy, którzy nie potrafią zachęcić ludzi ?z zewnątrz? do swojego hobby. Autorka szukała przyczyn udzielając kilku rad - jak pokazać innym, że z grania radość da się uzyskać? Ja pójdę nieco innym tropem zadając pytania ?Jak samemu czerpać przyjemność z grania?? Wiedzieć jak się zachować wśród określonych typów ludzi O tym, ze nawet autorka pisze o czym co jest tak bliskie każdemu graczowi ? nasze hobby niezawsze spotyka się z ciepłym przyjęciem. Powiecie pewnie ? co biust to gust, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby ktoś wyśmiewał się z kogoś kto np lubi sporty ekstremalne, wspinaczkę górską. Gry nie są obecnie mainstreamem, a nerdy nawet dzisiaj mogą się spotkać z niezrozumieniem. Czasem presja otoczenia jest tak duża, że możemy zacząć wątpić w nasze hobby i stracić chęć na granie. Czasem granie nas po prostu nudzi. Postaram się znaleźć przyczyny braku przyjemności z grania, zarówno w multi, jak i w singlu. Odkrywać grę własnoręcznie ?Każdy w swoim życiu spotkał chociaż jednego paladyna (...) Jedynego Prawego. Obrońcę Sprawiedliwości. Znawcę Wszystkiego, Co Słuszne. (...) Jeśli gra z tobą w gry wideo , poucza cię na każdym kroku, bo nie trzymasz się tego, co jego zdaniem powinieneś robić.? ? ta okraszona ciekawym językiem wypowiedź uśmiechniętej byłej redaktor naczelnej Secret Service i Clicka!, prezentuje jeden z typów graczy, z jakim bardzo ciężko się gra. Często graliśmy w większej ekipie z takim kolegą w FIFĘ. Ów kolega wszystko komentował, pouczał innych, kiedy ktoś się źle ?wystawił? pouczał innych, a po skończonym meczu... nadal komentował! Irytujący typ człowieka, który chce sie bawić, ale tylko na własnych zasadach. Reszta nie czerpała z gry przyjemności, a jedynie czuć było rywalizację i chęć sprowadzenia takiego przemądrzalca do parteru. Mi się to nawet udało, z tym, że wziąłem drużynę o pół gwiazdki lepszą Inny przykład: kiedyś znajomy pokazał mi Skyrima. Zafascynowany podczas obserwowania mojej pierwszej gry mówił do mnie: ?OK, teraz zrób to, teraz podejdź tam?. Dochodzę do jaskini ze śpiącym niedźwiedziem i widzę k***a, że mogę sie do niego zakraść, ale słyszę ?Nie idź tam, omiń go, bo cie zabije?. Rzuciłem tą grą w cholerę, pożyczyłem i przeszedłem własnoręcznie. Skończyło się tym, że grę przeszedłem na chyba 14 poziomie kończąc tylko wątek główny z wątpliwej jakości fabułą. To chyba nie przez tą osobę, ale może gdzieś tam w podświadomości zostało mi coś, co mnie od tej gry odpychało. A do tamtego niedźwiedzia dało się zakraść bez budzenia go. Inny przypadek, ale z drugiej strony ? podczas gry w co-opie w Rayman Origins zdarzyło mi się krzyknąć parę razy na drugą osobę przez co czuć było, że ta druga osoba traciła chęć do gry. Są oczywiście wyjątki od reguły, ja np chciałem nauczyć się grać w Heroes of the Storm i z kolegą usiedliśmy sobie na TS?ie i mówił mi co mam robić. Mi się nie chciało robić tutoriali, więc instruował mnie co i jak, no i funny wie jak się zachować - nie irytował się tak bardzo, jednocześnie nie psując innym rozgrywki. W HoTS?a raczej nie pogram, bo za dużo by zabierał czasu, którego nie mam, ale jak mówię ? są wyjątki. Generalnie, to jest oparte badaniami psychologicznymi - nasz mózg przesyła do naszego ciała sygnały, że jesteśmy szczęśliwi m.in. podczas odkrywania, że coś w jakiś sposób działa. Kiedy rozumiemy rozgrywkę, kiedy wiemy, że coś działa w jakiś sposób, kiedy zaczynamy to rozumieć - automatycznie odczuwamy radość. Ja sam jak komuś pokazuję nową grę, która mi się podoba i daje pada do ręki staram się mówić jak najmniej. Kiedy ktoś pyta o co chodzi - odpowiadam zdawkowo, starając się zrobić tej osobie taki klimat, jaki miałem ja podczas rozgrywki. Z niektórymi osobami jest ciężko, bo są niecierpliwe i chciałyby wszystko naraz, ale czasem ludzie się łapią i czują taką samą radość z obcowania z tytułem co ja. Innym przykładem, który przywołała Ola są ?gołgoły? (nie podoba mi się to określenie, wolałbym już speedrunnerzy). ?Owych milośników prędkości najczęściej można spotkać w World of Warcraft, a ponieważ jedyne na czym im zależy, to jak najszybsze zaliczenie danej instancji, na wszystkich pokrzykują ?Go, go, go!? ?. Nie ukrywam , że nawet mi zdarzało sie tak grać. Taki speedrunning jest dobrym testem na refleks i chcąc przejść dwa ostatnie Gearsy jak najszybciej biegałem od killroomu do killroomu, a inne randomy, z którymi grałem czasem chyba się irytowały, bo wychodziły z serwera. Inni próbowali nadążyć za moim tempem, ale po jeszcze innych było widać, że są pasjonatami tej gry i zawsze zbaczali z trasy zajmując się zbieractwem znajdziek i amunicji. Za takimi ludźmi z chęcią biegałem i lubiłem, gdy pokazywali mi strzelając w jakieś miejsce, że tam znajduje sie amunicja do pistoletu, który właśnie trzymam. Z takimi ludźmi chyba najfajniej się (wy)grywa. Mimo to, zdaję sobie sprawę jak bardzo speedrunnerzy mogą utrudnić życie. W grze Payday 2, w którą lubię od czasu do czasu sobie pograć cwaniaki, którzy mają wyuczone wszystkie mapy potrafią zignorować to, że na kogoś trzeba poczekać zanim się ucieknie z miejsca wypadku. Przecież tu chodzi o grę zespołową, a nie to, żeby innych zostawiać na lodzie. Goddamit! Do tych obydwu osób utrudniającym rozgrywkę dodałbym jeszcze jeden typ ? typ gwiazdora. Osoby takiej, która chce pokazać jak bardzo umie grać i wychylając się przed szereg w grze drużynowej działa na własną rękę. Taki Brudny Harry gier wideo. Buntownik bez powodu. O ile w bijatykach 2D taka osoba miałaby okazję sie wykazać to w grach MMORPG (w które mało gram), mobach, serii FIFA (mówię o sytuacji gdy 2 graczy gra w jednej drużynie), Little Big Planet niewiele mogą zdziałać w pojedynkę. Mam takiego kolegę, którego gra w FIFĘ wygląda tak: gra z inną osobą w jednej drużynie, ale mając piłkę ciągle sie kiwa. I przechodzi linię ataku, przechodzi linię pomocy, ale na linii obrony zawsze traci piłkę. A mógł podać kilka kroków wcześniej... Ciężko się z taką osobą gra w gry drużynowe i odechciewa się grać. Nie spodziewać się po grze niczego Często jest tak, że gra nie daje nam radości, bo spodziewamy się po niej zbyt wiele. Ogromny hype towarzyszący tytułowi, nawoływanie, że w to sie teraz gra, że to jest modne, nadmiar newsów wychodzących z portali branżowych może bardziej szkodzić niż pomagać w odbiorze przyjemności z gry. Kiedy po grze nie spodziewamy sie zupełnie niczego, wtedy gra może zaoferować nam jak najwięcej. Przykład: w grę Sleeping Dogs zagrałem w ciężkim okresie mojego życia. Może nie tyle miałem depresję, co gorsze dni. Nie spodziewałem sie po grze niczego, ale coś w tej grze zaskoczyło, coś mnie tam pocieszyło, coś mnie do niej przyciągnęło i ta gra jest dla mnie grą poprzedniej generacji (ogranej na PC:P). Czasem tak jest, pewnie nie tylko w grach, że im mniej się spodziewamy tym bardziej pozytywnie możemy się zaskoczyć. Nie spodziewajmy się po grach za dużo, przyjmujmy nowe informacje o grach z dystansem i spokojem. Tylko spokój może nas uratować. Nie spinać się Chyba nie jestem wyjątkiem, który przeklina przy grach wideo. Irytacja wynikająca z dziesiątek śmierci podczas starcia z finałowym bossem, spadek z wysoko położonej platformy na sam dół czy inne rzeczy to lżejsze przykłady ?spinania się?. Cięższymi przykładami jest chęć dogonienia znajomych (albo randomów) w tabelach wynikowych, w trofeach, achievementach. Czasem sięgamy po gry z łatwymi calakami. Czasem jakiś calak wejdzie nam na ambicję i męczymy go tygodniami. Czy z tego można odczuwać radość? Podobno tak, ale ja tak tego nie odbieram. Dla mnie to po prostu rywalizacja. Dla mnie to krew, pot i łzy. Satysfakcja jest za mała. Zwłaszcza, gdy gramy, w grę w którą tak naprawdę nie lubimy grać. Zmuszamy się, żeby udowodnić sobie i innym, że damy radę coś tam zrobić w jakiejś grze. Moim zdaniem takie spinanie się może szkodzić i odbierać radość z grania. A czas, który przeznaczamy na tą grę można przeznaczyć na coś innego, w co lubimy grać. Taki gracz wpada w trans i wydaje mu się, że dobrze się bawi... wróć... on nie myśli o tym czy się bawi czy nie ? on chce mieć to trofeum, za wszelką cenę. Moim zdaniem trochę nie o to chodzi. Co innego z grami, w które lubimy grać ? jeśli ktoś uwielbia np. karabiny z Call of Duty i chce grać jak najlepiej i wygrywać i mu to sprawia przyjemnosć to czemu nie? Co innego, jeśli chcemy tylko być lepszym od innych w grze, która tak naprawdę nie jest do końca w naszym typie. Po co się zmuszać? W naszej branży czasem przychodzi taki czas, kiedy zaczynamy wątpić w naszą rozrywkę. Przestaje nam się chcieć grać. Myślę, że najczęściej dzieje się tak, że nie ma się kontaktu z innymi graczami. Kiedy katujemy tylko singla, a wśród znajomych boimy się odezwać ze względu na to, że inni rozmawiają o wszystkim poza elektroniczną rozrywką. A przecież jest tyle możliwosci: skype, headsety, podcasty, granie online. Nawet teksty takie jak ten mogą podnieść na duchu i podpowiedzieć, że jednak nie jesteś sam, a gdzieś w Internetach czai się drugi Ty, który też bardzo lubi grać. Całego magazynu Pixel nie przeczytałem, ale mam mieszane uczucia. Przeczytałem historię Xboxa, z której niewiele się dowiedziałem, a brzmiała tak jakby pisał ją ktoś z gazety wyborczej a nie z prasy branżowej. No cóż, taki styl. 21 klatek z Bioshocka Infinite nie do końca rozumiem jakie miało przesłanie. Jeśli chodziło o to, żeby przypomnieć graczowi, że taka gra istnieje ? zadanie wykonane. Jeśli miało coś wnieść do analizy zakończenia... raczej nie. Natomiast ten krótki opisany wyżej felieton byłej redaktor naczelnej Secret Service i Clicka! Był jak najbardziej ciekawy i konstruktywny.
  10. dKc

    Szarość'n'Burość

    Dziś czytałem artykuł Zaxa w PSX Extreme, w którym to zauważył, że współcześnie większa część gier ma grafikę w odcieniach ciemnych i bardziej ponurych. Na wstępie odniosę się do ulgi jaka towarzyszyła mi czytaniu tym słowom. Myślałem dotychczas, że coś ze mną nie tak, że patrząc na szarobure screeny z zapowiedzi gier takich jak Evolve odczuwałem zobojętnienie i deja vu. Oczywiście, subiektywnie zgadzam się z ww. autorem. Mimo to, posilę się na obiektywizm starając się dociec na podstawie mojego obecnego stanu wiedzy czy gry są ?szarobure?. Postaram się odpowiedzieć na zasadnicze pytania. Jak jest? Dlaczego tak jest? W tekście przywoływane są w pewnym momencie przykłady gier kolorowszych i żywszych. Padają takie tytuły jak Sunset Overdrive, Forza Horizon 2 czy Dragon Age: Inkwizycja. Powyższe tytuły łączy jedno ? mainstream. I właśnie tego typu tytułami chcę zająć się w tym tekście. Ponadto, swoje poszukiwania chciałbym zawęzić do obecnej i poprzedniej generacji. Siedzę w pokoju, rozglądam się po mojej półce z grami, myślę w co ostatnio bądź niedawno grałem. Wyliczankę ?pstrokatych? tytułów mogę zacząć od świetnego Bioshock Infinite zanurzające (nawet dosłownie) gracza w kolorowym, żywym świecie. Innym przykładem może być najlepsza ścigałka ostatnich miesięcy ? Mario Kart 8. Pierwszą część wspomnianej wcześniej Forzy Horizon również można włożyć do tego worka. Ogólnie wiele gier (o ile nie wszystkie) od Big N można włożyć do tego wora ? Bayonetta 2, Super Mario 3D Land, Donkey Kong Country: Tropical Freeze. Z tych tytułów miodność wylewa się z ekranu. Miodność jasnego, złocistego koloru. Poza tym: GTA V, Diablo 3, Street Fighter 4, trylogię Uncharted, Ni No Kuni, serię Far Cry można zaliczyć do nurtu gier żywszych i kolorowszych. Z drugiej strony mamy obóz ciemnych gier. Tutaj już nie będę się zagłębiał w szczegóły: trylogia Gears of War, seria Souls, Bloodborne, Watch Dogs, Red Dead Redemption, Halo 3: ODST, Metro 2033, Painkiller, Splinter Cell: Conviction, This war of mine, Assasin?s Creed 2 (mimo wszechobecnego światła często mamy jakieś zielonoszare filtry), Driveclub, Chronicles of Riddick, The Last od Us, XCOM: Enemy Unknown, Metroid Prime, seria God of War, Darkness, Killzone, Resistance, Castlevania: Lords of Shadow, Darksiders, seria Call of Duty, Batmany, dwa pierwsze Bioshocki, Rage, Manhunt, trylogia Dead Space, Heavy Rain, seria Silent Hill, Singularity. Generalnie, można się przyczepić do powyższych, że nie są wcale grami wypranymi z kolorów, jednak należy przyznać, że w większości te gry wyglądają tak, jakby pasek Kontrastu i Jasności został przesunięty bardziej w stronę ciemniejszą. Spory udział może w tym mieć Unreal Engine, tak bardzo popularny w ostatnich latach. Gry zrobione w tym silniku zdają się mieć mroczne odcienie. Jeśli chodzi o gry indie to tendencja zdaje sie być odwrotna. Z jednej strony mamy Limbo, Don?t Starve, Slender i Binding of Isaac, ale jasność wypełniają perełki jak Guacamelee!, Dust: An Elysian Tale, Transistor, FEZ, PixelJunk, Braid, Antichamber Z powyższego można wywnioskować, że w dzisiejszej elektronicznej rozrywce królują raczej mroczne, depresyjne barwy niż żywe, optymistyczne, jaskrawe i kolorowe. Dlaczego tak jest? Przyczyn można szukać wszędzie ? od gorszych dni grafików, poprzez pasującą do gry oprawę (wojna w Call of Duty), aż po manipulacyjne techniki deweloperów. Jako, że teorie spiskowe są w modzie, a ja nie mam dostępu do zasobów Epic Games postaram się przytoczyć ogólne znaczenie symboliki kolorów. Brąz, wedug źródeł z Internetu [1] jest kolorem codzienności oraz symbolem biedy i pokory. Czyżby to miał być jakiś przekaz podprogowy? Bądźcie pokorni i wyrozumiali dla gier, które nie spełniaja waszych oczekiwań? W The Order koloru brązowego jest aż nadto, podobnie jak w lwiej części pozostałych gier. Być może nie są to tylko majaczenia jednej osoby w Internecie, jednak nie mam wystarczających dowodów, żeby poprzeć swoje przypuszczenia w stu procentach. Warto się nad tym zastanowić. Być może, przez ciemne odcienie widać mniej niedoskonałości i to po prostu taki trick graficzny. Być może, w końcu ludzie chcą ciemnych gier. Z moich obliczeń wynika, że mrocznych gier jest dzisiaj więcej niż jaskrawych. Ludzie póki co na to nie narzekają i dostajemy kolejne tytuły w takiej oprawie. Czy ludzie się w końcu zbuntują czy będzie im to pasowało? [1] http://sciaga.pl/tek..._znaczenie_barw
  11. dKc

    Ostatni bastion seksizmu

    Koso na Polygamii napisał dziś swoją odpowiedź na artykuł z Wysokich Obcasów Ekstra, w którym o autor krytykuje gry wideo ze względu na to, że gry wideo są zbyt seksistowskie. Dowiedziałem się przy okazji, że WOE to samodzielne czasopismo. To miesięcznik. Numer czwarty. We wstępie czytamy napisany niczym przez niewyżytego gimnazjalistę z włączonym Caps Lockiem tekst ?GRY WIDEO TO OSTATNI BASTION SEKSIZMU W POPKULTURZE, ALE REWOLUCJA JUŻ SIĘ ZACZĘŁA?. Już samo określenie, że "Gry wideo to ostatni bastion seksizmu w popkulturze" mnie zaciekawiło. Czyżby autor tych (podkreślam, że nie jest to kobieta) słów nie znał takich czasopism jak CKM, Men's Health (które chyba się sprzedają, bo nowe numery ciągle widnieją w kioskach)? Czy ten sam człowiek nie włącza o 12:00 w dzień stacji muzycznych, w których półnagie dziewczyny tańczą i prowokująco się poruszają? Więc gry wideo to chyba nie jest ostatni bastion (jeśli w ogóle można mówić o jakichś bastionach). Jeśli miałbym się czepiać tego co przeczytałem w tekście niczym przeciętny internauta to stwierdziłbym, że na XBoksie nie można grać w Battlefielda 3 (wyszedł na X360), W Wiedźminie nie było sceny z tatuażem (pojawiła się w dwójce). O jakichś pozytywnych ocenach Depression Quest nie słyszałem mimo tego, że w 2014 roku śledziłem branżę, a Duke Nukem Forever nie sprzedał się słabo z powodu tego, że Duke to macho o czerstwych żartach tylko dlatego, że ta gra była nierówna i niedopracowana pod względem gameplayowym. Feministki od dawna narzekają, że wszystkie kobiece postaci w grach szczują cycem, z Larą Croft na czele (tia, zwłaszcza w ostatniej części...). Chciałbym tutaj przytoczyć to, co zapewne podoba się kobietom. W obydwu tekstach pada przykład postaci Geralta. Wiedźmin jest przykładem szarmanckiego mężczyzny, który owszem wykorzystuje kobiety, ale robi to z klasą. Postać ta osiągnęła pierwsze miejsce w plebiscycie stworzonym przez kobietę z okazji 8 marca[2]. Z drugiej strony, taki Kratos natomiast jest modelem zwykłego dupka, który po przespanej nocy z obca kobietą może jej bez ogródek powiedzieć, żeby opuściła jego mieszkanie. Mimo to, i jeden i drugi typ mężczyzn jest przez kobiety pożądany. Pierwszego typu nie będę komentował, bo jest on dość często widoczny w popkulturze, np. postać Jamesa Bonda. Jeśli chodzi o drugi to czy nie znacie w swoim otoczeniu kogoś, kto traktuje kobiety jak powietrze? Jak śmieci? Kto "wyrywa" [beeep]? Kto traktuje je z góry? Wyśmiewa, a mimo to do niego lgną? Bije? Poniża? No właśnie, niektóre kobiety to kręci. I myślę, że skoro mamy akceptować to jak feministki wypowiadają się na tematy gier (w które nie grały), tak samo one powinny tolerować stereotyp macho jakim jest Kratos. Od razu, chciałbym podkreślić, że nie jestem za biciem kobiet, jak ktoś mógłby opatrznie mnie zrozumieć. Widziałem ostatnio film "Gone Girl". Film, w którym mimo, że nie jest to powiedziane wprost to dziewczyna jest głową rodziny, ona podejmuje decyzje i trzyma wszystko za gębę. Jest w tym filmie taka scena, w której mężczyzna będący przeciwieństwem opisywanych wyżej osób - jest miły, zapatrzony w kobietę jak w obrazek itd. - traci... bardzo wiele. Sytuacja zgoła odmienna ? to kobieta jest tą złą, zaborczą istotą, a mężczyzna jest tym poszkodowanym. Warto się z tym materiałem zapoznać i zapytać o opinię na jego temat przeciętną feministkę. W felietonie z Wysokich obcasów czytamy parę dziwnych rzeczy. Przytaczam je poniżej (czasem dodaję odpowiedź Kosa). "Mężczyźni kipią z nienawiści, grożą gwałtem i śmiercią, ale z jakiego powodu? Co powoduje ich wściekłość? Strach. Wielu z nich się boi, że feminizm może zmienić ich gry w emancypacyjne propagandówki bez przemocy, wspierające równość, tolerancję i prawa mniejszości" Ten cytat mnie zaciekawił i rozbawił jednocześnie. Powiem tak: z otwartymi rękami przywitałbym grę, która nie polegałaby tylko na strzelaniu a która zaoferowałaby mi w rozgrywce coś innowacyjnego, coś wciągającego, równie interesującego, a do tego wymagającego tak dużej zręczności i koordynacji oko-ręka jak strzelanki właśnie. "Niemal wszystkie najpopularniejsze gry sprawiają wrażenie, jakby ich adresatem byli napaleni gimnazjaliści". Koso odpisuje: Czy ja wspominałem coś o artykule z tezą? Pozwólcie, że nie będę przytaczał przykładów gier pokazujących, że to zdanie nie trzyma się kupy. A ja jako przykładowy gracz postaram się przytoczyć kilka przykładów. Oto one: The Last of Us, seria Metroid, Bioshock Infinite, Oni, The Longest Journey, Syberia, Mirror's Edge, Uncharted 2, Valiant Hearts, Splinter Cell Conviction. Pomijałem tutaj - szczucie cycem, sceny łóżkowe i uwydatniałem rolę kobiety w kontekście fabuły całego tytułu. To zaledwie kilka tytułów, bo jak wiadomo sam wszystkiego nie ograłem (ale na pewno ciężko tego oczekiwać po autorze tekstu, który twierdzi, że granie w GTA polega na mordowaniu prostytutek). "Postaci kobiece w tych grach nie mają żadnych szczególnych właściwości - są wymienne i jednorazowe. Można je unicestwiać na różne sposoby. I dostać za to nagrodę" Do tego cytatu z kolei już brak mi cierpliwości, bo to jest tak głupie i naciągane, że aż nie chce mi się tego komentować. Zazdroszczę cierpliwości dla Kosa, który się zniżył do poziomu autora tekstu i konkretnie odpowiedział. Jest jedna rzecz, której Koso chyba nie poruszył, a ja chciałbym przytoczyć: Osadzone w realiach Dzikiego Zachodu ?Red Dead Redemption? nagradza gracza za przywiązanie kobity do torów i przypatrywanie się z odległości, jak rozjeżdża ją pociąg. Tutaj nie jestem pewien, ale chyba chodzi o to, że przez coś takiego dostajemy achievement. Ja nie jestem łowcą achievementów, wiec powiem, że czynność taka jest możliwa, ale nie jest konieczna do ukończenia gry. Natomiast jeśli chodzi o przedmiotowe traktowanie kobiety w popkulturze to mogę zacząć odpyskowywać, że w takim filmie Nieodwracalnie mamy dziewięciominutową scenę gwałtu. Dalej w tekście mamy nagłaśnianie Gamergate, czegoś o czym część może nie słyszała, a druga część uznała za mało ciekawe i naciągane. Ogólnie pomimo ciekawego wprowadzenia w które jeszcze byłbym skłonny uwierzyć (że ktoś obrażał kobiety na headsecie podczas gry) to im dalej w las tym bardziej ręka przyjmuje pozycję do facepalmu. Całość wygląda tak, jakby gry skupiały się na uwydatnianiu roli mężczyzny i poniżaniu wszelkich kobiet. Mój komentarz jest taki: gry jak wiedzą obeznane w temacie osoby od jakiegoś czasu starają się naśladować filmy. Kino lat 80. To m.in. Rambo, Terminator, Rocky... Filmy, w których mężczyzna jest silny i to on gra główne skrzypce. Dziś nadal gwiazdy powyższego kina kręcą kolejnych Expandables, Scorsese ciagle kręci filmy, w których kobiety traktuje się przedmiotowo, a przykłady jak John Wick, czy American Sniper nie potwierdzają opinii jakoby kobieta nagle zajęła pozycję, która byłaby atrakcyjna dla przeciętnego widza. A według tego tekstu całe zło (przynajmniej w znaczeniu feministycznym) jest w grach wideo. Muszę powiedzieć, że dawno nie czytałem takiego steku bzdur. Że niby jest jakaś rewolucja? Uhm, przepraszam, muszę trzymać poziom autora: ŻE NIBY JEST JAKAŚ REWOLUCJA???!!! Tak w ogóle to jaka rewolucja? W związku z czym? Nie warto było wydawać 8 złotych na ten numer. Ktoś chce kupić? Sprzedam za połowę ceny. Na koniec dodam jeszcze jedną rzecz. Przyjmijmy, że gry to jest faktycznie ostatni bastion. Że już wszyscy faceci są zniewieściali, nikt nie jest zaborczy, a każdy facet to pipka dający się rządzić przez kobiety. Gry to ostatni bastion ? miejsce w którym mężczyzna stęskniony za swoimi najniższymi instynktami może zanurzyć się w wirtualnej rzeczywistości z dużymi cyckami. Czuje się tu dobrze. Z tekstu wynika, że to coś jest złe. Czyli co, feministki chcą zabrać mężczyznom ostatnią zabawkę? To niehumanitarne. Wstydźcie się! Ciężko jest wygrać z naturą, pamiętajcie o tym. [1] http://polygamia.pl/...rze__.html?bo=1 [2] http://gamezilla.kom...erow-gier-wideo
  12. Fenomenalny. Wybitny. Najlepszy z Xbox Live. Takie przymiotniki, rodem z reklam przehajpowanej gry, mamy przed oczami czytając recenzje Shadow Complex. Czy tak naprawdę jest? Wersja dla leniwych: Tak. Koniec recenzji, idź do oceny. Wersja dla cierpliwszych: Cóż, warto tutaj złapać się za brodę... Na pewno faktem jest to, że gdy gra ujrzała światło dzienne, przetarła szlak drogich (i dużych) gier dostępnych w dystrybucji cyfrowej. W zamierzchłych bowiem czasach, gdy na Xbox Live płacono walutą Microsoft Points gra była pierwszym tytułem, który kosztował 1200 MSP. Mimo szokującej jak na tamte czasy ceny, sporo osób sięgnęło do wirtualnego portfela, co przełożyło się na wysoką sprzedaż tytułu. Co złożyło się na ten niewątpliwy sukces? Powiedziałbym, że trzy rzeczy. Elementami tej wielkiej trójcy są: otężne nazwiska, Unreal Engine 3 i styl rozgrywki. Te trzy uszeregowane według ważności (trzecie może istnieć od dwóch poprzednich niezależnie, co nie działa w drugą stronę) składniki należałoby przybliżyć i tak też uczynię. WIELKA TRÓJCA Potężne nazwiska Przy grze pracowało kilka ważnych person ze świata gier i kultury. Trzech osobników płci męskiej specjalizujących się w trzech różnych zawodach dołożyło po swojej cegiełce do zgrabnego domku o bogatym wyposażeniu jakim bez wątpienia jest Shadow Complex. Pierwszym z nich jest Orson Scott Card, autor powieści Gra Endera. Książki, która jest wybitnym przedstawicielem science fiction, na podstawie której nakręcono film. Film, który zebrał oceny pokroju 7/10 i który widownia zaznajomiona z oryginałem zgodnym chórem ochrzciła jako zbeszczeszczenie wybitnej historii o planowaniu strategii. To jest tak jakby z encyklopedii wyciąć część haseł, wstawić inne obrazki i zrobić z niej elementarz. Orson jest także autorem nowel Empire i Hidden Empire (niestety nie znalazłem czy te tytuły zostały wydaje w Polsce). W wydarzeniach znanych z nich osadzona jest historia gry. Card pracował nad scenariuszem do Shadow Complex i chyba się przyłożył, bo w napisach końcowych autorzy ślą mu ?Bardzo specjalne podziękowania? (Very Special Thanks). Drugą po Cardzie ważną personą jest ten, który zatwierdził te podziękowania, szef Epic Games ? Cliff Bleszinski. W dużej mierze to właśnie jemu studio Chair (które jest oddziałem firmy Epic Games) zawdzięcza marketingowy sukces (jednak czy aby na pewno? ?Dwójka? do dziś nie ujrzała światła dziennego). Tego pana nie trzeba chyba przedstawiać. Świetnie przyjęte na świecie serie Unreal Tournament czy Gears of War ? to jego sprawka. Trzecim panem o którym warto wspomnieć jest Nolan North. Tak jest, słynny Nolan North podkłada głos pod głównego bohatera w opisywanym tytule. Boberek gier wideo jest tutaj w formie o czym wspomnę w paragrafie dotyczącym dźwięku. Gra Endera Unreal Engine 3 UE3 to typowy dla strzelanin silnik służący do tworzenia gier. Powstały na nim takie tytuły jak Mass Effect, Batman Arkham Asylum, Bioshock Infinite, Bulletstorm, Dishonored czy Gears of War. Zauważ, że we wspomnianych tytułach nie wymieniono żadnej platformówki. Silnik ten raczej nie kojarzy się z levelami które obserwujemy z boku, lecz twórcy Shadow Complex postanowili wypełnić tą lukę. Korzystając z dostępnej fizyki i możliwości graficznych engine?a postanowili, że dostarczą tytuł polegający na skakaniu, strzelaniu i pokonywaniu kolejnych platform. Jednak zwykła platformówka okazała się zbyt prostackim pomysłem. Postawiono na metroidvanię. Nierealny silnik Typ rozgrywki Gra jak wiadomo, należy do gatunku metroidvanii i teoretycznie ma ograniczenia wynikające z tego typu gier. Poruszamy się w płaszczyźnie 2D, odkrywając kolejne elementy mapy. Jest to typowy twin-stick shooter w którym postacią sterujemy lewą gałką, a prawą wskazujemy kierunek w którym ma strzelać. Grafika jest trójwymiarowa, jednak poruszanie się głównego bohatera ogranicza się do czterech stron świata. Główny bohater może biegać, strzelać, skakać, kucać ? ot, zwykły platformer rozszerzony o mapę i elementy RPG, z tą tylko różnicą że całość jest w 2,5D, ale nasze wyobrażenie o grze zmienia się gdy widzimy pierwsze kilka minut gry. Now we're talking... FABUŁA Akcja rozgrywa sie w Waszyngtonie. OK, będzie grubo. Fabuła rzuca nas w sam środek afery politycznej. Wcielamy się w wypasionego porucznika w specjalnym pancerzu militarnym. Jesteśmy blisko strzelaniny pomiędzy agentami Secret Service a oddziałem SWAT. Porucznik kontaktuje się przez nadajnik w uchu z bazą w Pentagonie, a jego aroganckie ?Wiem do kogo strzelać? daje nam odczuć z jakim tytułem będziemy mieć do czynienia. Z ekranu macha do nas kino akcji lat 90. Jest grubo. Po rozprawieniu się z kilkoma policjantami nadlatuje pierwszy groźny przeciwnik. Walka z helikopterem. Wyposażeni w wyrzutnie rakiet ostrzeliwujemy go. Śmigłowiec wybucha, trzęsienie ziemi rodem z Hitchocka. Okazuje się, że mieliśmy ocalić wiceprezydenta. Ktoś obcy dzwoni na intercom. Urządzenie nadpisujące w kombinezonie razi prądem żołnierza. Misja nieudana. Omdlenie pułkownika. Gracza też. Pad spada na dywan. Ekran tytułowy. Shadow Complex Otwieramy oczy i widzimy cutscenkę, w której widzimy głównego bohatera wraz z dziewczyną. To Jason Fleming. I tutaj znów puszczane jest oczko w stronę grającego. Jason nawiązuje do (nie, nie do Heavy Rain...) jednego z bohaterów współczesnego kina szpiegowskiego, zaś Fleming to nazwisko twórcy Jamesa Bonda. W ostatnim PSX Extreme w felietonie o Naughty Dog dowiedzieliśmy się, że twórcy chcieli, aby bohater Uncharted był typem everymana, równego gościa, z którym chce się wyjść na piwo. Właśnie taki jest Jason. Jego kąśliwe uwagi towarzyszące nam przez całą grę sprawiają, że nieraz się uśmiechniemy, a jego rodowód (jest synem generała) sprawi, że popadniemy w zadumę nad tym czy możemy uciec od swoich genów i czy zawsze będziemy skazani żyć tak, jak nasi rodzice? Fabuła, pomimo paru oczywistości, nie jest miałka. Co więcej, ma ciekawy finał, do którego zbadania gorąco zachęcam. Jason nie jest jedyną rozgadana osobą w grze. Podczas zakradania się po tytułowym kompleksie przyjdzie nam podsłuchać paru rozmów strażników rozmawiających ze sobą o dupie maryni, czasem nawet dość interesująco. Fabuła nie jest zdecydowanie minusem tej produkcji. Jason! GRAFIKA Już od pierwszych chwil widzimy, że mamy do czynienia z produktem nawiązującym do szpiegowskiego kina akcji. ?Trzęsące się? ruchy kamery czy nerwowe przybliżenia a la Bourne towarzyszą nam w cutscenkach, a wykonanie leveli pokazywało już wtedy jak wiele można wycisnąć z UE3. Przez tą wypasioną grafikę czasami niestety zauważalny jest spadek klatek i grze zdarza się chrupnąć, co może być minusem dla graficznych purystów. Wybuchy granatów wyglądają rozsądnie, a efekty świetlne takie jak poświaty podczas szybkiego biegania czy ogień z jetpacka wyglądają bardzo dobrze. Oświetlenie w grze także jest zrobione bardzo dobrze. W miejscach, w których nic nie widzimy możemy oświetlić sobie drogę latarką, którą mamy od początku nasze. Kick it! DŹWIĘK Dźwiękowo gra również spisuje się na medal. Odgłosy broni szybkostrzelnej, pistoletów i shotgunów brzmią jak na nie przystało. Odgłosy biegania, okrzyki bojowe wrogów, wiązki laserowe, jingiel z save pointów, dialogi zniekształcone przez krótkofalówki ? to wszystko zostało nagrane z polotem i brzmi tak jak brzmieć powinno. Wisienką na torcie jest dubbing, czyli Nolan North i pozostali przeglądający się w jego blasku. Chłopskie podejście rodem ze wspomnianego wyżej Uncharted czuć na kilometr. Niezłe terrarium METROIDVANIA Gra jest nieśmiertelną metroidvanią i w tym również spełnia swoje wymogi. Minimapka w prawym górnym rogu przywodzi na myśl klasyka ? Super Metroid ze SNES?a, a sama mapa jest świetnie przemyślana i dostęp do niektórych części mapy jest zablokowany do momentu uzyskania stosownego ulepszenia. A tych jest kilka: superbieg, jetpack (choć to raczej double jump niż jetpack), rakiety, pistolet na piankę i granaty pozwalające wejść do pomieszczeń wcześniej niedostępnych. Owa niedostępność jest obrazowana poprzez odpowiednie podświetlenie przedmiotów czy drzwi torujących nam przejść w różnych miejscah mapy. Wraz z rozwojem wydarzeń dodajemy kolejne modele broni i jest to jednostronne. I tak po prostej pukawce dostaniemy karabin, po czym nie będziemy mogli się cofnąć do poprzedniej broni. Mnie to tam nie przeszkadzało, ale... just sayin?. Co wyróżnia tą metroidvanię na tle innych tytułów? Tych rzeczy jest kilka. Pierwszą z nich jest coś, co nie było możliwe na generacji przed X360, a mianowicie statystyki społecznościowe. Strzelając headshoty czy powodując krzyki u swoich ofiar podkręcamy swoje wyniki, a te raz na jakiś czas pojawiają sie nam na ekranie porównując z osiągami znajomych. Fajny bajer motywujący do wykręcania coraz to lepszych wyników. Sam czułem parę razy motywację, żeby pokazać temu i temu, że jednak będziemy lepsi. Innym miłym zaskoczeniem jest to, że w niektórych momentach staniemy za działkiem szybkostrzelnym, kamera stanie za naszymi plecami, a my będziemy ostrzeliwać przeciwników gradem kul. Gra zatem z gry 2,5D zmienia się czasem w TPP. Do ułatwień gry natomiast należy to, że praktycznie przez cały czas udostępnia nam się linię wskazującą gdzie mamy podążać, nawet jeśli nie odkryliśmy danej części mapy. Jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy to łatwo można to wyłączyć w menu gry. Taki tam spacer po stolicy Niektórych wrogów możemy zajść od tyłu i zrobić stealthkilla co również jest rzadko spotykane w metroidvaniach. Innym bajerkiem, którego ze świecą szukać w innych tego typu grach jest to, że akcja na planszach rozgrywa się na kilku planach. Na pierwszym planie poruszamy się bohaterem, a po drugim czasem przechadzają się strażnicy, których... możemy zestrzelić. Ciekawie wygląda takie strzelanie ?wgłąb? mapy i jest nowością, jakiej w innych metroidvaniach raczej nie uświadczymy. Czasem w tle widzimy fabrykę, czasem las, a jeszcze kiedy indziej jakieś rury fajnie budujące klimat. Usprawnień względem innych metroidvaniowych kolegów jest zatem kilka. Dodajmy do tego wszystkiego jeszcze elementy RPG (wbijanie leveli, podnoszenie EXPa), kilka śmiesznych momentów w grze i z tej niepozornej gry powstaje solidny, który dostarczy masę rozrywki na długie godziny. Do stworzenia idealnej metroidvanii nie są potrzebne elementy RPG, ale SC takowe posiada i dobrze na tym wychodzi. Ręce do góry! WERDYKT Ta niepozorna, urocza z pozoru gierka indie pokazuje pazurki, by złapać Cię w szpony i nie puścić aż do końca rozgrywki. Ta metroidvania jest pod wieloma względami wyjątkowa. Jako pierwsza była małą grą, która zaczyna się ze splendorem jakiego nie powstydziłyby się tytuły AAA wychodzące w 2009 roku (Resident Evil 5, Call of Duty: Modern Warfare 2), a i kończy się też bardzo fajnie. Shadow Complex jest zgrabnie zaprojektowaną metroidvanią, która wciąga scenariuszem, rozgrywką i kilkoma innowacyjnymi dobrze zaimplementowanymi rozwiązaniami. Gra dziś kosztuje ok. 54 zł i myślę, że warto tyle wydać na ten tytuł. Nie będziecie żałować. Mało tego, twórcy podeszli do gracza z szacunkiem, nie wypuszczając żadnych chamskich DLC niewiele wnoszących do gry. Grafika 25/30 Dźwięk 25/30 Frajda 30/30 Metroidvania 10/10 Ogółem 90/100
  13. dKc

    Every texture a game

    Właśnie skończyłem czytać tekst Miela z ostatniego PSX Extreme, który w jednej połowie traktuje o tym jak dziennikarze opuszczają większe firmy i zakładają własne kanały na YouTube (oprócz przykładu z tekstu kojarzy mi się jeszcze Max Kolonko), ale nie o tym będzie mój tekst. W drugiej połowie wspomnianego felietonu autor dzieli się z czytelnikami kanałem Every Frame a Painting. Z opisu wiadomo czego można się spodziewać. W skrócie - ktoś rozkłada film na czynniki pierwsze i je interpretuje. Na końcu tekstu pada pytanie czy taki kanał na YouTubie dotyczący gier istnieje. Ja pociągnę dalej ten temat, zaprezentuję to co udało mi się znaleźć oraz zacznę rozważać czy taki kanał w ogóle ma prawo istnieć. Na początek kilka słów o Every Frame a Painting. Mogę samego siebie określić jako kinomana ? dziś może nie tak wielkiego, ze względu na gry wideo, ale jednak ? więc takie filmiki dla mnie to nie lada gratka. Póki co, obejrzałem kilka ?o filmie Kurosawy (nie oglądałem jego jeszcze nic, mam w planach, ale zwrócę uwagę na te elementy geometryczne), o filmie Drive (jest wyżej), o Fincherze (tu z kolei zauważyłem w jego filmach coś innego - tendencję do pokazywania ogromu sytuacji, np. w Fight Clubie na początku gdy główny bohater zapisuje się do różnych grup wsparcia widzimy długą listę terapii, w Grze gdy główny bohater przechodzi różne testy psychologiczne widzimy długi formularz). Uwielbiam mastershoty, które są czasem tematem przewodnim tych analiz. Te filmiki są genialne ? dobrze, że Mielu je polecił. Ja też polecam. Również tym, którzy PSX Extreme w rękach nie trzymali. Ponadto, czekam na filmik o dziełach Nolana. Memento, Following, The Dark Knight, Incepcja, Interstellar (za wcześnie?) ? te filmy wydają się być warte głębszej analizy. Odbiegłem trochę od tematu, ale już wracam. Zadałem we wstępie pytanie ? czy jest możliwe stworzenie tego typu analiz gier i wrzucenie ich na YouTube?a? Czy w ogóle takie są? Pierwszym filmem, który przychodzi mi na myśl jest The Indoctrination Theory: A documentary, czyli 1,5-godzinny materiał filmowy analizujący zakończenie trylogii Mass Effect. [uWAGA! W tym akapicie mogą pojawić się lekkie spoilery, które raczej nie psują rozgrywki, ale jeśli chcesz odkrywać grę sam ? przeskocz akapit dalej i wróć tu kiedy skończysz ME3]. Julian Kluk po chłodnym przyjęciu zakończenia ?trójki? stworzył dogłębną analizę dotyczącą finału tej części oraz całej serii. Wziął pod uwagę tam praktycznie wszystko, co w grze można dostrzec: tło, na którym odlatuje Żniwiarz (i to dlaczego odlatuje); stosy trupów i ich wygląd; dlaczego magazynki w pistoletach pod koniec gry nie mają dna; momenty pojawiania się dziecka, które prześladuje Sheparda w snach przez całą grę i wiele innych, zastanawiających przykładów. Niektóre dają do myślenia, ale przy innych raczej należy pozostać nieco sceptycznym, bo nad grą pracuje sporo osób i część z nich mogła przypadkowo użyć materiałów widocznych w danym elemencie gry. To, że trupy na stosach przed wejściem przypominają Kaidana i Ashley (naszych kompanów z wcześniejszych części) nie musi być zamierzonym efektem, a może być spowodowane tym, że graficy mieli pod ręką akurat te tekstury i w ich opinii ładnie się tam prezentowały. Programistów mogły gonić terminy i magazynki działały tak, a nie inaczej. Menedżer projektu mógł po prostu mieć zachciankę, bo lubił statek Żniwiarzy i dlatego chciał, żeby znalazł się tam pod koniec gry. Powodów może być więcej (lenistwo, pośpiech, brak przemyślenia), dlatego zastosowanie poszczególnych tekstur w konkretnych miejscach czy elementów gameplayu nie wydaje mi się czynnikiem, który należałoby na poważnie analizować. Oczywiście, można się sprzeczać, że wszystko jest dokładnie tak jak przewidzieli to sobie scenarzyści i ?ktoś na górze?, jednak jeśli ktoś tak myśli to powinien spróbować zatrudnić się w korporacji, żeby zobaczyć jak to naprawdę działa. Wspomniałem o kimś na górze ? no właśnie, główna zasadnicza różnica pomiędzy grami, a filmami jest taka, że przy filmie reżyser jest (a przynajmniej powinien być) przy każdej kręconej scenie i ma bezpośredni wpływ na całość (no może poza scenami całkiem stworzonymi w CGI). W grach jest to raczej niemożliwe, bo jedna osoba nadzorująca nie ma szans na przebywanie jednocześnie z grafikami, animatorami i programistami ? czyli głównymi osobami odpowiedzialnymi za grę. Każdy z zespołu tworzącego grę dokłada cegiełkę od siebie i analizowanie gier przez to może stać się... kłopotliwe. Nie oznacza to jednak, że niemożliwe! Można próbować. Wystarczy tylko w miejscu, gdzie przy filmach znajduje się reżyser, przy grach wstawić w jego miejsce całe studio zajmujące się tytułem. Sam czasem mam swoje rozkminy i widzę wspólne mianowniki w grach tego samego studia. I np. ? w grach Ubisoftu, żeby odkryć mapę musimy się na coś wspiąć (Assasin?s Creed, Far Cry), a gry Rockstara śmieją się ze stereotypów (Red Dead Redemption, GTA). Są oczywiście wyjątki które mogą łatwo obalić te moje teorie o wspólnych mianownikach (Ubi: Rayman Origins, R*: Austin Powers), ale często można zauważyć pewne tendencje. Czasem można dostrzec te same animacje (słynna afera z Call of Duty: Ghosts i Call Of Duty: Modern Warfare 2) czy postacie (w Maksie Payne 3 jeden z bandziorów w tle jest łudząco podobny do Trevora z GTA V). Czasem po prostu widać, że ci sami ludzie pracowali przy tej samej grze. Te naiwne przykłady to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo niektóre analizy dotyczą tylko jednej gry. Weźmy np. Braid Discussion: Epilogue, Ending, and Philosophy vs. Science z kanału Gaming Philosophy with JustNukeIt pokazujący drugie, a nawet i trzecie dno gry Braid. No właśnie, skoro jesteśmy przy grach indie... Myślę, że takim grom bliżej jest do filmów, w których reżyser sprawuje pieczę nad całością. Nie mówię, żeby od razu to, co stworzył Notch zacząć rozpatrywać na różne możliwe sposoby, ale chcę jedynie zwrócić uwagę na to, że to właśnie przy grach indie twórca ma wizję i on może tej wizji do końca pilnować, a zatem efekt końcowy w tym przypadku powinien być bardzo bliski pierwotnemu zamierzeniu twórcy. Dlatego takie gry można analizować bardziej wiarygodnie, niż tytuły AAA. Najlepsze jest to, że czasem wydaje mi się, że twórcy (gier/filmów) mogą nie być świadomi tego, co analizujący ich filmy wychwycili z ich historii i to całe zamieszanie jest niepotrzebne. Przykładowo ? nawiązując do filmiku The Bad Sleep Well (1960) ? The Geometry of a Scene z kanału Every Frame a Painting (tego o filmie Kurosawy). Ani Kurosawa ani aktorzy mogli przecież nie być świadomi tych figur geometrycznych, tych kwadratów, trójkątów itd. Przy analizie gier mainstreamowych prawdopodobieństwo błędnego odczytania przekazu wydaje się być większe. YouTube to nie tylko kopalnia celebrytów, ale i miejsce, w którym można znaleźć wiele rzeczowych filmów na temat gier. To nie tylko ?I broke Saint?s Row 4? czy filmiki w stylu ?haha, ale śmieszne tutaj asasyn wisi?. To także rzeczowe filmiki na temat gier. OK, wymieniłem wyżej tylko dwa, ale na tapecie mam też inne ? ciekawym wydaje się seria Errant Signal, której jeszcze nie miałem okazji bliżej się przyjrzeć, ale wśród nich jest opis intrygującej gry Spec Ops: The Line. Zabawnym wydaje się natomiast fakt, że pomimo teoretycznie tak małej ilości kanałów dotyczących analiz gier na YT możemy obejrzeć sobie poradnik jak taki kanał założyć ? ot, wystarczy zapoznać się z How to Start a Game Analysis Channel na kanale brutalcumpowder. Na tym kanale znajdziemy też kilka filmików zajmujących się grami od strony analitycznej (będzie tam np. o The Wolf Amongst Us). Podsumowując, próby analiz gier w stylu Every Frame a Painting są podejmowane, jednak jest ich dość mało (przynajmniej wg mojego researchu). Sądzę, iż jest tak z przyczyn wymienionych przeze mnie wcześniej. Za zakończenie kilka słów o analizie. Wspomniałem o tym, że w filmach twórcy i aktorzy mogli nie być świadomi tego, jak film może zostać przez niektórych odebrany. Podobnie jak designerzy, projektanci poziomów i pozostali biorący udział w procesie tworzenia gier mogli nie być świadomi tego, jak efekt ich pracy zostanie odebrany. Oni to po prostu ?czuli?. I dlatego nam ? odbiorcom końcowym - konkretne gry, filmy i inne wytwory kultury się podobają. Bo je ?czujemy?. Niepotrzebne są jakieś konkretne algorytmy, wyliczenia geometrii obrazu, a jedynie doza empatii, otwartość i chęć poznania/zrozumienia drugiego człowieka. Lecz jedno należy podkreślić ? nie można odmówić różnym analizom (czy to filmowym, czy to growym, czy muzycznym) tego, że ludzie, którzy je przygotowali ? przyłożyli się do swych zadań i gdyby nie oni ? wielu z nas odbierałoby dzisiaj różne dzieła bardziej przyziemnie i prymitywnie.
  14. dKc

    InFantylnous

    Przeczytałem przed chwilą felieton Butchera z ostatniego PSX Extreme i wydaje mi się, że ja mam przeciwnie - że jestem jeszcze graczem niedojrzałym. Może nawet i nie tylko graczem. Ale nie w znaczeniu, że gram we wszystko w co popadnie, ale w sensie, że radość sprawiają mi gry (i filmy), których targetem są teoretycznie dzieci. Czy Ty też tak masz? Często słyszy się, że gry to rozrywka dla dzieci. Takie zarzuty można spokojnie kontrargumentować wymieniając dojrzałe tytuły takie jak: Heavy Rain, Max Payne 3, L.A. Noire, Alan Wake, Walking Dead, jednak oprócz nich wychodzą inne tytuły ? bez takich restrykcyjnych ograniczeń wiekowych. Ostatnio słuchając starego podcasta, który był nagrywany przed wydaniem Rayman Origins, Tartaq podsumował, że nie będzie w to grać, bo przecież jest za stary na platformówki. Ja osobiście ukończyłem Rayman Origins i mam dużą chęć scalakowania tego tytułu, a zadanie to niełatwe, bowiem niektórych leveli trzeba uczyć się na pamięć. Fajnie się mi to w grało. W grę, z kreskówkową grafiką, która teoretycznie była kierowana do dzieci. Czy to źle? Jakiś czas temu Walkiewicz popełnił felieton (który był widoczny na tych samych stronach co tamten felieton Butchera. Przypadek?), w którym poinformował o zakupie Wii U, zniechęcony posuchą na konsolach najnowszej generacji. Poskutkowało to zapewne tym, że gra teraz w gry z cukierkową grafiką z Mario, Luigim, Donkey Kongiem i Linkiem na czele. Oczywiście, pewnie Bayonettę zaliczył, ale raczej gra również w gry dla dzieci. Źle zrobił, że kupił? Przynajmniej dwóch graczy grywa w gry skierowane do młodszych odbiorców, lecz na grach to się nie kończy. Wielu dorosłych lubi filmy, które teoretycznie są skierowane do małych dzieci - Potwory i spółka, Shrek, Minionki czy Lego Przygoda to tylko niektóre z przykładów. Skoro jesteśmy już przy Lego to dziwi mnie fakt, że często na forach dla graczy pojawiają się tematy o Lego, w których stare pryki po 30+ lat chwalą się tym, że kupują sobie klocki Lego. Moim zdaniem tu już posuwamy sie za daleko, bo ja nie mam ochoty bawić się dzisiaj klockami, ale sam fakt, że wielu graczy lubi klocki też może świadczyć o infantylności, większej niż u przeciętnego człowieka. Kiedy ostatnio wspomniałem o filmie Lego Przygoda znajomemu zamilkł jakby oglądanie czegoś takiego przez dorosłego faceta było złamaniem wszelkich tematów tabu i dobrego smaku. Podobnie zareagował na Toy Story 3, które ja odebrałem jako film, który dojrzał razem z odbiorcą. Czy coś ze mną nie tak? A może z nim? Na shoutboksie na PPE często rozmawia się o jRPG'ach, które często też są raczej zrobione w baśniowy sposób skierowany raczej do młodszych odbiorców. Użytkownicy posuwają sie nawet do wyborów miss gier z jRPG'ów. Idąc dalej, jest taki wynalazek jak hentai - nie dla dzieci, teoretycznie nie dla dorosłych (bo seriale animowane zazwyczaj są dla dorosłych), ale dla dorosłych. To dobrze, że animowane postaci mogą wpływać na emocje takie jak podniecenie? Zastanawia mnie ilu jest hardkorowych graczy, którym nie podobają się dziecinne gry. A jest ich dość sporo - można do nich zaliczyć w sumie każdą platformówkę. Sly, Jak, Crash, Spyro, Donkey Kong ? gry z ich udziałem są wymagające, ale skierowane raczej do młodszych graczy. Czy to dobrze, że starsi gracze w to grają (ale nie dla marketingowców tylko dla samych graczy)? Butcher we wspomnianym we wstępie felietonie napisał, że często woli włączyć TLoU na multi zamiast nadrabiać kupkę wstydu. TLoU jest grą, która z pewnością nie jest grą dla dzieci. Czyli Butcher zamiast Donkey Kong Country: Tropical Freeze woli sobie postrzelać. Teoretycznie jest mniej infantylnym graczem. Widzieliśmy to zresztą we wczorajszym newsie o The Last of Us. Spragnieni krwi użytkownicy portalu niczym Rzymianie kibicujący gladiatorom krzyczeli z emfazą w komentarzach, że gra jest lepsza z taką dawka brutalności etc. Zastanawia mnie ile jest graczy, którzy są prawdziwymi twardzielami i grają tylko w Call of Duty, Battlefieldy i inne gry skierowane do dorosłego odbiorcy, do tego oglądają filmy tylko skierowane do dorosłych, a wszelki towar skierowany do osób 3+ olewają. Znacie takie osoby? -Tato, to przez tą nauczycielkę! Uwzięła się na mnie! Zadałem tyle pytań i powinienem dać na nie odpowiedź, ale nie jest to takie łatwe. Czy infantylność u graczy jest nagminna? Jak to jest - czy jeśli ja lubię takie rzeczy to jestem infantylny czy raczej mam szeroki wachlarz zainteresowań? A może jestem podatny na chwyty marketingowe, które grają na nostalgii? I bardziej społecznie ? czy to, że wielu graczy lubi takie gry nie jest mocnym argumentem, który oddajemy w ręce osób twierdzących, że gry to rozrywka dla dzieci?
  15. Naszła mnie ostatnio taka myśl, żeby opisać trochę życie gracza poza samym graniem, tzn. każdy z nas poza tym, że w Internetach może poopisywać, poczytać i podzielić się swoim hobby czyli grami wideo ma też własne życie: chodzi do pracy, do szkoły, na uczelnie i spotyka tam innych ludzi. Wykluczam w tym miejscu branże growe, takie jak np. redakcje mediów o grach, czy firmy zajmujące się promocją czy tworzeniem gier. Chodzi mi o "środowisko naturalne" przeciętnego człowieka, w które - mówiąc brzydko - gracz jest "wrzucony". Jeśli ma się odpowiednio dużo szczęścia można natrafić na inne osoby, które też podobnie jak my włączają konsolę czy komputer. Rzadziej są to hardkorowi gracze (a jeśli są to się okazuje, że katują w kółko jednego RPG'a czy CS'a), częściej natomiast gracze casualowi. Moim zdaniem, jeśli spotka się osobę, równie ogarniętą co my - osoby czytające czasopisma branżowe czy śledzący newsy na stronach - ma się wtedy ogromne szczęście. Rozmowy z takimi osobami, "spoza Internetu" są moim zdaniem podobne i można wychwycić pewne schematy i niektóre kwestie się powtarzają. Poniżej zaprezentuję kwestii, które pojawiają się regularnie w tego typu konwersacjach. 1. Na moim kompie nie pójdzie W naszym cebulowym kraju przeciętny zjadacz chleba raczej nie ma hajsu, żeby co kilka miesięcy wkładać do kompa nowe bebechy. Dlatego też, jeśli pytamy kogoś o jakąś nowszą grę to wtedy osoba dopytuje "A z którego to roku?". Odpowiadamy. "Aaaa, to mi nie pójdzie". Zdecydowanie to zdanie najczęściej się powtarza kiedy dwóch graczy rozmawia w Polsce. Być może ja pochodzę z mniejszości, a poza moim miejscem zamieszkania każdy ma kompa za 20k i jest ogólnie lepszy świat, a ja zostanę wyśmiany, ale z własnego punktu widzenia piszę jak jest. 2. Nie mam konsoli Jeśli dyskusja pójdzie dobrze i będzie to dłuższa wymiana zdań niż 5 zdań na krzyż temat może zejść na plan exclusive'ów konsol. Czasem chce się porozmawiać z kimś o tym, co nas spotkało w fabule The Last of Us czy Red Dead Redemption, ale wtedy słyszymy tekst o braku konsoli. Na szczęście, temat gier jest bardzo rozległy i nie musimy się ograniczać do takich pierdół. Jest sporo multiplatformowych gier budzących kontrowersje, jak Watch_Dogs, Assasin's Creed (ogólnie wszystkie gry Ubisoftu) czy Walking Dead. 3. Zainstaluję sobie [ grę XXXXX ] Nie chcę wyjść na buca (a znając życie to i tak wyjdę na tego najgorszego:P), ale spotkała mnie jakiś czas temu sytuacja, że wpadł znajomy i akurat grałem w GTA V na konsoli. Kolega ma tylko peceta. Patrząc na grafikę stwierdził, że bardzo fajna gra i sam zapragnął zagrać w coś podobnego, szukając bardzo blisko tytułu, który jest dostępny na PC stwierdził "Zainstaluję sobie San Andreas". Ja sam byłem kiedyś w podobnej sytuacji - czytając o jakiejś grze na konsole zapragnąłem w nią zagrać, ale że miałem tylko peceta to szukałem alternatywy w postaci jakiegoś emulatora albo bardzo podobnej gry na PC. Sytuacja może mieć miejsce np. z Heavy Rainem na PS3 i Fahrenheitem na PC albo RDR na konsole i Call of Juarez na PC. Żyjemy w kraju, w którym większość ludzi ma pecety. Czasem są przywiązani do jednej platformy, czasem nie mają pieniędzy na inne. Co do tego drugiego to nie mam obecnie na kogo zwalić za to winy, bo ten osobnik akurat wyjechał z kraju Czasem są to inne bardziej ideologiczne, praktyczne, emocjonalne powody. To sprawia, że niektóre teksty się powtarzają i można wychwycić pewne schematy w rozmowach o grach, które czasem przebiegają podobnie. Czy coś pominąłem?
×
×
  • Utwórz nowe...