Moje opowiadanie - Nowa Nadzieja #1 - Wstęp
Witajcie. Chciałbym Wam przedstawić tło fabularne do cyklu opowiadań - czasem krótszych, a czasem dłuższych. Czas: alternatywna współczesność, rok 2008
Miasto: Nowa Nadzieja
13 stycznia 1945 r. w małym laboratorium leżącym niedaleko Drezna, niemieccy naukowcy odkryli nowy pierwiastek. Nazwali go unumbiantem. Po badaniach przeprowadzonych na ludziach okazało się, że człowiek w bezpośrednim kontakcie z nim "mutuje" i staje się szybszy, silniejszy, wytrzymalszy. W skrajnych przypadkach zaobserwowano anomalie niektórzy na przykład zaczęli władać ogniem. Gdy Alianci dowiedzieli się unumbiancie doszło do rozłamu. Każdy chciał mieć pierwiastek dla siebie. Wybuchła III Wojna Światowa. Nie było koalicji, ponieważ nikt nie chciał dzielić się unumbiantem. Do roku 1950 wskutek użycia bomb atomowych większość Ziemi zamieniła się w napromieniowane pustkowia, a w skutek zniszczenia laboratoriów badających unumbiant, jego stężenie w powietrzu niebezpiecznie wzrosło. Niektóre dzieci urodzone roku 1950 niejako w prezencie, dostawały taką mutację. Pozostali przy życiu ludzie żyli w schronach. W 1960 r. rozpoczęto budowę Nowej Nadziei - miasta położonego pod barierą energetyczną, z własnymi filtrami powietrza, farmami, źródłami wody, całkowicie samowystarczalnego. W 1963 r. zakończono jego budowę. Władzę w nim przejął pastor Nateusz, który przeforsował ustawy zakazujące obecności "mutantów" w mieście. Jednak niektórzy "mutanci" zostali "przemyceni" do miasta przez ich rodziców bez zgody pastora...
Co o tym myślicie? Zachęcam do dzielenia się komentarzami.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze