,,Wiedz, o Książę, że między czasami, gdy oceany zatopiły Atlantydę i pełne blasku miasta, a czasami, w których panowali Ariowie nastała niewyobrażalna epoka, gdy wspaniałe królestwa rozrzucone były po świecie niczym gwiazdy na niebieskim firmamencie. Nemedia, Ophir, Brythunia, Hyperborea, Zamora ? kraina ciemnowłosych kobiet i wież, kryjących pajęcze sekrety, rycerska Zingara, Stygia z grobowcami, których strzegły cienie, Hyrkania, gdzie żyli jeźdźcy odziani w stal, jedwab i złoto. Ale najdumniejszym królestwem była Akwilonia, niepodzielnie rządząca na zachodzie świata.
W tym właśnie czasie pojawił się Conan Cymeryjczyk o czarnych włosach i ponurym spojrzeniu, z mieczem w dłoni, złodziej, rozbójnik, zabijaka, przepełniony głęboką melancholią, ale i skory do uciech. Pojawił się, by zdobne w klejnoty trony Ziemi zdeptać swymi obutymi w sandały stopami."
R.E. Howard
Każdy go zna, wielu podziwia, niektórzy oglądali filmy, inni grali w gry, jeszcze inni zetknęli się z komiksami. Dla mnie jest to postać szczególna, na jego przygodach nauczyłem się płynnie czytać, to jego przygody wyrobiły mój pogląd na fantastykę, to jemu zawdzięczam sporą część mojego dzieciństwa. Panie i panowie oto człowiek opisany w przytoczonym fragmencie kronik Nemedyjskich, oto najemnik, wojownik, barbarzyńca, pirat, złodziej, awanturnik, generał i król, oto Conan Cymerianin.
Wykreowany przez Roberta Ervina Howarda Barbarzyńca podbił popkulturę. Duża w tym zasługa klasycznego już dzisiaj filmu z Arnoldem, którego nazwiska boję się napisać, nie wszyscy jednak wiedzą, że prócz tego bardzo klimatycznego dzieła postać Conana zapełniła tysiące stronic, spisanych ręką tak Howarda, jak i jego naśladowców. Na czym polega fenomen Cymeryjczyka, jak podbił nasze serca? Jak wiele postaci pisarza z Texasu Conan rozpoczął swoją egzystencje na kartach Weird Tales, pulpowego magazynu na marnym papierze, który mogliście kupić za dwa centy na każdym kroku. Najpopularniejszą ze swoich postaci pisarz powołał do życia w 1930 (na sześć lat przed samobójczą śmiercią), a jak sam określał proces kreowania się Conana w jego głowie, było to po prostu zlepienie kilku realnych postaci szmuglerów, złodziej, awanturników, stróżów prawa, z którymi młody Howard miał styczność na co dzień. Po pierwszym opowiadaniu dotyczącym naszego osiłka (Feniks na Mieczu), jego twórca przez wiele tygodni nie pisał o nikim innym, taśmowo wypluwał historie z nigdy nie istniejącej prehistorii (którą sam dokładnie opisał w eseju stanowiącym tło przygód Conana), w efekcie czego powstały dziesiątki mniej lub bardziej dopracowanych opowiadań. Nawet po śmierci Howarda dalej drukowano jego opowiadania, ich szkice, przeróbki, czy po prostu nowe przygody barbarzyńcy. Ludzie tacy jak De Camp, czy Carter zbierali twórczość Howarda, nadawali chronologie przygodom Conana, wypełniali luki w jego życiorysie, uzupełniając te postać. Przez lata dzieło Howarda cieszyło się niesłabnącą popularnością, wydawano kolejne przedruki, a wypromowaniu tego bohatera przysłużyły się genialne grafiki Franka Frazetty (wszystkie jego grafiki nieprzypadkowo ilustrują ten artykuł). Z czasem krytycy doszli do wniosku, że Howard wytworzył nowy nurt w literaturze fantasy czyli Heroic fantasy , lub jak kto woli Sword and Sorcery (magia i miecz).
Kolejną rzeczą która niewątpliwie wpłynęła na popularność Barbarzyńcy, był film ze znanym i lubianym gubernatorem. Conan the Barbarian, bo o nim mowa, dość luźno nawiązywał do serii opowiadań o Cymeryjczyku, niemniej pojawiają się tam pewne ikoniczne sceny. Co więcej film aż ociekał klimatem, mimo że Arni nie był wybitnym aktorem, autorom udało się uchwycić swoistą atmosferę prozy Howarda. Mieliśmy tu barbarzyńce pełną gębą, starożytne pełne zepsucia miasta, piękne kobiety, dzielnych wojowników, brutalne potyczki, a wszystko to podane w bardzo ciekawy sposób. Dziś ten starusieńki film może nieco śmieszyć, aczkolwiek nie sposób odmówić mu, tego nieokreślonego ,,czegoś". Mnie fana książek z Conanem film zachwycił mimo pewnej toporności, małych luk no i starych jak świat efektów specjalnych. Schwarzenegger, który wcześniej zaliczył już jedną adaptacje prozy Howarda u boku Briget Nilsen (mowa tu oczywiście o Czerwonej Sonii), teraz stał się gwiazdą pierwszego formatu. Conan odniósł komercyjny sukces, co zaowocowało powstanie kontynuacji. Conan The Destroyer jest określany jako produkcja ździebko gorsza, aczkolwiek ma oldschoolowego ducha pierwowzoru i naprawdę może się podobać. ,,Dwójka" nie odniosła aż tak dużego sukcesu, aczkolwiek jest ważną częścią popkultury. Na co na pewno należy zwrócić uwagę, to genialny soundtrack obu części przygód Arniego, który niestety na Destroyerze zakończył swoją przygodę z Conanem... Choć były pewne plotki, że w 2014 ma powstać kontynuacja, z nim jako podstarzałym królem Conanem.... niestety to tylko niepotwierdzone plotki.
Na fali popularności bohatera Howarda powstały seriale, zarówno aktorski, jak i animowany, aczkolwiek fani nie wypowiadają się o nich zbyt ciepło. Warte akurat tego by odnotować, że istnieją, a potem dać im spokój, po prostu nie wnoszą niczego do legendy barbarzyńcy, a same w sobie są w najlepszym razie średnie. W 2012 na fali restartów znanych marek powstał Conan 3D z Jasonem Moma. Film nie najgorszy, aczkolwiek daleko mu było do ideału. Głupi scenariusz, przeciętna muzyka, drewniana gra aktorska. Nie zawiódł tu Moma, który zinterpretował barbarzyńce na swój sposób, o ile Arni był niedźwiedziem, o tyle gwiazda słonecznego patrolu, bardziej przypomina tygrysa. Niezłe były też sceny walki, czy efekty specjalne, sam film cierpiał jednak na syndrom Hollywood, było dużo kasy, a zabrakło klimatu, szkoda, bo mogło być lepiej a wyszło średnio... Film miewa swoje momenty, rzadko ale miewa...
Conan w niedługim czasie zaczął też ,,dymić". Pojawił się w komiksach wydawnictwa, a jakże by inaczej, Marvela w dwóch seriach kolorowej Conan the Barbarian i czarno białej Savage Sword of Conan. Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to złota era komiksu, toteż nasz awanturnik wymachiwał mieczem na kadrach wielu zeszytów, rysowany przez wielu autorów. Komiksy te trafiły z resztą do polski, dzięki nieodżałowanej pamięci Tm-Semic, które przybliżyły nam losy Conana i Belit, wcześniej wydano u nas kilka zeszytów Savage Sword. Niestety z czasem coś zaczęło się psuć i Marvel stracił prawa do Conana na rzecz Dark horse Comics ( wcześniej stało się tak z marką Star Wars). Nowe wydawnictwo bynajmniej nie zarżneło kury znoszącej złote jaj, choć na komiksy z Conanem musieliśmy trochę poczekać, to czytelnicy otrzymali nowe zeszytowe serie. U nas niestety nie wydano tego zbyt dużo, poza Conanowym Essentialem od Mandragory i dwoma tomami Legendy od Egmontu mamy niestety komiksową posuchę.
W całym tym zamieszaniu trafiły nam się również gry. Zaczęło się już pod koniec lat 90, oto mieliśmy nie licencjonowane Brabarian, czy Golden Axe nawiązujące do Conana, czy też czerpiące wprost z prozy Howarda, za przykład niech posłuży dzieło wybitnie oryginalnej nazwie Conan The Barbarian. Później trend na Conana okrzepł i w growym świadku postać ta popadła w niełaskę. Spragnionych barbarzyńskich przygód graczy miał zadowolić Conan Dark Axe, aczkolwiek średnio mu się to udało. Gra nie była najlepsza, jechała na marce i to nie najświeższej była liniowa, bezpłciową i z nijaką fabułą. Pozycja w którą można zagrać, ale ciężko nazwać ją dobrą. Kolejną z głośniejszych gier wydanych pod szyldem Conana było mmo Age of Conan, które ponoć uchwyciło nieco klimatu oryginału,ale jako masówka sprawdziło się średnio i teraz dogorywa. Mimo to warto o niej pamiętać bo częściowo ożywiła Conana, a szkice wykorzystane przy produkcji gry posłużyły twórcom filmu z 2012. Do gier nasz Cymeryjczyk nie miał jakoś szczęścia...
Na Conanie Wychowało się wielu, wielu te postać pokochało. O jej mocy niech świadczy to, że wdarła się nawet w umysły pra-nerdów w na przełomie lat 80 i 90. To niewątpliwie jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci, którą Howard rzeczywiście rozpoczął nowy nurt, dał podwaliny pod nowe światy, wykreował archetyp barbarzyńcy i chwała mu za to. Polecam wam lekkie, niezbyt wymagające a jednak ciekawe historie o Conanie, na Allegro kupicie je za bezcen, a warto bo mimo pewnej kiczowatości biją na głowę niektóre z dzisiejszych produkcji, mam nadzieję, że moda na Coana wróci i doczekamy się jeszcze dzieł godnych tak wielkiego króla. Bywajcie przyjaciele, niech Crom was strzeże!
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze