Gajdzińskie Pamiętniki cz. 4
Problem, którym jest rosnące ryzyko odwrócenia się piramidy demograficznej jest powszechny w krajach rozwiniętych, także w Polsce. Jednak chyba żaden z nich nie odczuwa tego gorzej od Japonii. Czy przed ojczyzną Nintendo i Play Station czai się upadek?
Podstawowym (acz nie jedynym) problemem w Japonii jest niedostatek dzieci. Współczynnik płodności (czyli iloraz liczby urodzeń do ilości kobiet w wieku rozrodczym) na chwilę obecną wynosi tam 1,39. Oznacza to, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym przypada tam jedynie 139 dzieci, co jest wynikiem znacznie poniżej wymaganego. Aby proporcje społeczne zostały na neutralnym poziomie powinien on wynosić w okolicach 2. Jednak mimo to, są kraje które w rankingu wypadają nieco gorzej (np. Korea Południowa czy Polska). Co czyni sytuację Japonii gorszą?
Po pierwsze jest to kraj w którym mamy najwyższy na świecie przewidywany wiek życia. Już 25% Japońskiego społeczeństwa jest w wieku 65 lat lub więcej. 25% społeczeństwa do którego leczenia i emerytur musi dokładać się Państwo, a więc osoby pracujące. To powiększa i tak ogromną dziurę budżetową a w efekcie monstrualny dług Japonii który wynosi ponad 200% PKB. Owszem, większość tego długu jest w rękach Japończyków, nie zaś innych krajów, jednak taki stan nie może trwać wiecznie. Prędzej czy później Japonia będzie musiała wyciągnąć do innych krajów rękę po pomoc.
Po drugie, młodzi Japończycy nie są zainteresowani seksem. W Europie opóźniamy wiek założenia rodziny, jednak od wczesnych lat tworzymy mniej lub bardziej stałe związki. 45% kobiet oraz nieco ponad 25% mężczyzn w wieku 18-24 nie jest tym zainteresowanych. Nie pomaga także fakt, że Japończycy są z natury nieśmiali w kontaktach damsko-męskich, zaś wielu panów ucieka w alternatywy takie jak gry, hentai czy inne twory erotyczne z których słynna jest Japonia. Dodatkową przeszkodą jest tu tradycyjne spojrzenie na rolę kobiet w domu i społeczeństwie. Do dziś funkcjonuje powiedzenie "małżeństwo jest grobem kobiety". Japończykom dość obce są wkraczające do europy standardy równouprawnienia w związku - jeśli przychodzi dziecko, kobieta ma zostać w domu i się nim zająć. Najlepiej odchodząc całkowicie z pracy.
To właśnie niewielkie wykorzystanie kobiet na rynku pracy jest kolejnym problemem Japonii. 50% społeczeństwa, niezwykle rzadko ma szansę na rozwój zawodowy, pensje podobne do tych wypłacanych mężczyznom czy awans na stanowiska kierownicze. Jeśli dodamy do tego presję społeczną i rodzinną nie ma co się dziwić, że wiele kobiet decyduje się na zostanie w domu. Mimo, że tendencja ta (także na skutek kryzysu) zaczęła się odwracać, to wiele lat minie jeszcze nim odsetek kobiet aktywnych zawodowo będzie w Japonii podobny do tego w Europie czy USA.
Japończycy, jako niezwykle zamknięte społeczeństwo nie korzysta także z naturalnej dla wielu krajów rozwiniętych pomocy - imigrantów. Wystarczy rozejrzeć się, by zobaczyć, że w porównaniu do Anglii, Francji czy nawet Polski jest ich tu bardzo niewiele. Jako kraj rozwinięty Japonia mogłaby z powodzeniem ściągać potrzebnych fachowców, jednak robi to bardzo sporadycznie. Mimo, że politycy zdają sobie sprawę z takiej potrzeby, to nie wiadomo jak na falę przybyszy zareagowało by społeczeństwo, które zachowuje odpowiedni dystans wobec gajdzinów, dla których zupełnie odmienna kultura i standard zachowań jest także barierą, którą znacznie trudniej przeskoczyć, niż w przypadku wielokulturowych społeczności.
Zwłaszcza młodzi Japończycy widzą, że na horyzoncie zbierają się czarne chmury. Większość z nich nie wierzy już, że uda im się żyć tak dobrze lub lepiej jak ich rodzice. To oznacza, że jeden z podstawowych czynników napędzających rozwój został zaprzepaszczony. Oczywiście dałoby się sp żeby spowolnić te tendencję, jednak należałoby wprowadzić gwałtowne reformy, co jest sprzeczne z Japońskim duchem podejmowania decyzji, i co na pewno doprowadziłoby do niezadowolenia starszej i bardziej przywiązanej do tradycji części społeczeństwa. Jeśli jednak tak się nie stanie, już niebawem ojczyzna Samurajów zacznie pustoszeć, gdyż prognozy wskazują, że do 2060 będzie tam żyć aż o 1/3 ludzi mniej niż obecnie.
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze