Coś się kończy. Co nowego się zaczyna?
Kontrowersji wokół nowego dzieła Andrzeja Sapkowskiego jest całkiem sporo. Obok opinii, twierdzących, że "Sezon Burz" jest książką dobrą spotkałem się z dużą ilością zawiedzionych. Ba, zdarzali się i recenzenci, którzy twierdzili, że jest to jedno z największych rozczarowań roku...
Sam na sezon burz czekałem z niecierpliwością. Nie mogąc kupić go w moim obecnym miejscu zamieszkania, byłem zdany na opóźnione wydanie w postaci e-booka lub kogoś, kto mi tę książkę przywiezie lub prześle przy okazji paczką. Na szczęście udało mi się dorwać ją w formie papierowej. Przyznam się, że połknąłem ją w 4 wieczory. Sapkowskiemu udało się przywrócić moją wiarę w jego twórczość, po wpadce w postaci nieszczęsnej "Żmii".
Wiedźmina czyta się lekko i przyjemnie. Autor jak i niegdyś zgrabnie łączy akcję, intrygę i sporą ilość humoru. Po zakończeniu lektury jednak tknęło mnie dziwne uczucie. Mimo, że lektura sprawiła mi przyjemność, nie było to takie katharsis jak przy okazji starych opowiadań, Sagi, czy choćby Trylogii Husyckiej. Podobne zarzuty można spotkać dość często w recenzjach. Tylko czy to wyłącznie wina autora?
Nie zaprzeczę, że były rzeczy, których mi brakowało. Sapkowski nie wprowadził żadnych nieznanych nam wcześniej postaci, które zapamiętałbym na dłużej, nie mówiąc o przywiązaniu się do nich. I nie można usprawiedliwić tego, wyłącznie faktem, że to nie cała Saga. Bo obok postaci takich jak Regis czy Milva, do tej pory dobrze pamiętam Borha 3 Kawki, Dudu, Dzierzba czy Neneke, na których opisanie autor miał znacznie mniej miejsca.
Nie uświadczyłem też popularnych i gęstych niegdyś nawiązań do popkultury, baśni czy wierzeń. W opowiadaniach i Sadze autor bawił się nimi, często pokazując nam ich nieco złośliwe odbicie (jak np. w przypadku wspomnianej już Dzieżby, która jest nawiązaniem do Królewny Śnieżki).
Warto jednak zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Wielu recenzentów, zwłaszcza tych na portalach sieciowych jest mniej więcej w moim wieku lub niewiele starszych, czyli gdzieś między 20 a 30. Oznacza to, że najprawdopodobniej pierwsze ich zetknięcie z twórczością Sapkowskiego nastąpiło gdy byli w wieku gimnazjalnym lub licealnym. Czy to więc wina autora, że nie "jaramy się" tak dobrą, ale jednak nie wybitną powieścią fantasy? Od pierwszego zetknięcia z Wiedźminem większość z nas miała okazję przeczytać wiele powieści, zarówno fantasy jak i ponadczasowych klasyków. A po lekturze Orwella, Bułhakowa czy Umberto Eco trudno zachwycać się czymś, co jest dziś raczej odpoczynkiem od bardziej wymagających tytułów. Mieliśmy także okazję dorosnąć, więc "fantasy dla dużych chłopców" nie robią już na nas takiego wrażenia. Tak jak nie robi go już Harry Potter, Winetou, Pan Samochodzik, czy kryminały Agaty Christie.
Ponadto, ostatnie kilka lat były bardzo dobrym okresem dla rozwoju Polskiej fantastyki. Nie oszukujmy się - niegdyś "Wiesiek" nie miał tak dużej konkurencji jak dziś. Nie znaliśmy dobrze (lub wcale) Grzędowicza, Kossakowskiej, Pilipiuka czy Ćwieka. Dziś widzimy, że król jest nie tyle nagi, co nie tak wspaniały jak nam się wydawało, a o koronę, z równym powodzeniem mogą walczyć inni konkurenci.
Czy polecam "Sezon Burz"? Jak najbardziej. Jest to dobra książka fantasy, którą czyta się z przyjemnością, a podczas jej lektury autor niejednokrotnie przypomni za co kiedyś kochaliśmy Geralta i Jaskra. Tylko tyle i aż tyle.
10 komentarzy
Rekomendowane komentarze