Krótko mówiąc już tylko Wilk z Wall Steet ma szansę
by odebrać Hobbitowi tytuł... rozczarowania roku
W tegorocznym podsumowaniu...
Recenzję pierwszego filmu z serii Hobbit zakończyłem życzeniem, by Peter Jackson wykorzystał w Pustkowiu Smauga postać tytułowego smoka i odsunął jednocześnie na bok kilka niekanonicznych wątków, by zbytnio nie rozdrażniać fanów. Czy poszedł w tym kierunku?
Premiera filmu Hobbit: Niezwykła Podróż dobitnie pokazała, że praktycznie wszyscy pisarze fantasy mogą Tolkienowi co najwyżej buty czyścić. Potęga marki sprawiła, że produkcja dołączyła do prestiżowego grona najbardziej dochodowych filmów w historii kina zarabiając grubo ponad miliard dolarów. Na stworzenie kontynuacji wydano całe 250 baniek i nie oszukujmy się, będzie to podobnie opłacalny biznes. Dlaczego jednak ten Tolkien taki dobry i niezwykły? Może dlatego, że jego dzieła odwoływały się do klasycznych, dziś już uznawanych za śmieszne, wartości, przy tym nie przypinając do tego fałszywej łatki dorosłości.
Proza Petera Jacksona
Jeżeli ktoś bowiem uważa, że książka wypełniona ?ch*jami? i ?k*rwami? oraz wiadomymi wątkami staje się automatycznie dziełem dojrzałym ? jest w głębokim błędzie. Tyle słowem wstępu, na szersze uzasadnienia geniuszu mistrza Śródziemia przyjdzie jeszcze pora, tym razem historię opowiada nam Peter Jackson. Trzeba to niestety dobitnie podkreślić, historia z Pustkowia Smauga jest praktycznie odrębnym tworem. Wiadomo, że nie da się z tak niewielkiej książki zrobić trzech filmów bez dodawania dodatkowych wątków. O ile jednak w pierwszej części było to dla mnie - jako fana twórczości Tolkiena ? dość strawne, o tyle w Pustkowiu Smauga doszło chyba do przekręcenia licznika.
Kolejna część opowieści o wyprawie do Ereboru rozpoczyna się przy tym tam, gdzie skończyła się poprzedniczka, czyli po scenie, w której orły pomogły bohaterom oddalić się od łańcucha gór Mglistych. Na początku dostaniemy co prawda jeszcze jedną, krótką scenkę, ale jak dla mnie niewiele wnosi do filmu ? ot zwykła retrospekcja ze spotkania Gandalfa z Thorinem. Oś fabuły kręci się dalej wokół podróży po skradzione przez Smauga klejnoty i urywa się mniej więcej po XIII rozdziale powieści, czyli momentu w którym smok postanawia złożyć wizytę w Dale. Niestety większość z tego, co po drodze widzimy wcale nie powala.
Wyciąć momenty spokojne, dodać flaków
Już od początku biją po oczach bardzo liczne zmiany w scenariuszu i bardzo dziwne podejście reżysera do powieści. Zanim przejdziemy do nieobecnych w książkowym Hobbicie wątków, które Jackson dorzucił do opowieści, czas na parę słów o zabiegu, który mnie w Pustkowiu Smauga zmierził najbardziej. Rozumiem dodawanie do filmu motywów rzucających nowe światło na wydarzenia, stanowiące swoisty wstęp do historii z Władcy Pierścieni. Nie mam nic naprzeciw takowym, o ile toczą się obok wydarzeń znanych z książki, a Jackson niestety dużo dodaje? i przy tym trochę zabiera. Dla mnie to niestety grzech niewybaczalny. Pominięto chociażby motyw zaklętej rzeki, przez którą bohaterowie przeprawiali się łódką. Mogła ona w prosty sposób rozbić zbyt szybkie tempo wydarzeń z filmu, ale podejrzewam, że reżyser chciał uniknąć kłopotliwego tłumaczenia tego, jak na małej łódeczce zmieścił się cały oddział goniących ekipę Thorina goblinów, których Tolkien w swojej opowieści nie przywidział w tym miejscu.
Oczywiście ci dalej pchają się wszędzie, za każdym razem muszą wywołać jakąś zadymę i szczerze powiedziawszy sceny walki w pewnym momencie przestają już cieszyć oczy, a zaczynają zwyczajnie nużyć. Kolejny problem jest taki, że Jackson wykazuje się pewną niekonsekwencją w kreowaniu postaci Bilba. W Niespodziewanej Podróży dodał hobbitowi pewną zasługę w wykiwaniu trolli, tutaj natomiast? zmarginalizował jego rolę w odkryciu ubytku w pancerzu Smauga. To zwyczajny brak pomyślunku i tyle. Zmian względem pierwowzoru jest więc od groma, ale nie zamierzam też wypisywać ich po kolei ? rozumiem, że nie da się wiernie wszystkich szczególików powieści. Kino rządzi się swoimi prawami. Nie podobają mi się jedynie zmiany wyraźnie psujące klimat pierwowzoru.
Chleba i igrzysk
W oczy rzuca się masakryczna ilość potyczek. Jackson wciska na chama walki praktycznie wszędzie. Zepsuł spływ beczkowy zamieniając go w walkę nie tyle z rzecznym nurtem, co całym zastępem goblinów. Dodatkowo dorzucił tu jeszcze elfy, żeby pokazać fikającego po skałach, szyjącego z łuku Legolasa. Postać ta jest wrzucona do Hobbita ewidentnie na siłę. Oczywiście Jackson stwierdził też, że bez wątków miłosnych nie może być dobrego filmu, więc i tu coś wymyślił. O ile jednak spotkanie Aragorna i Arweny, przewidziane przez Tolkiena, było we Władcy Pierścieni logicznie uzasadnione, tak tutejszy wątek miłosny to nudna, niepasująca do reszty doklejka. Wrzucono ją zapewne po to, żeby film trwał prawie trzy godziny i nikt nie zarzucił Jacksonowi, że robi trzy krótkie filmy, które możnaby spokojnie zredukować do dwóch.
Tu dochodzimy do najistotniejszej wady Pustkowia Smauga. Wcale nie są nią liczne odstępstwa od oryginału a fakt, że film jest zwyczajnie? nudny. Większość scen to zwykła, bezpłciowa nawalanka. Nie powiem, podczas sceny z pająkami czy spływu beczkowego jeszcze jakoś wygląda. Potem niestety goblinów jest zwyczajnie za dużo, brak tu jakiejś przeciwwagi. Pojawia się też wątek Gandalfa, który próbuje wyjaśnić pewną, niepokojącą sprawę. Jest to bardzo dobry pomysł, ale i tutaj bardzo militarny charakter tego wątku zwyczajnie nuży. W Nieoczekiwanej Podróży Jackson dość sprawnie balansował pomiędzy walkami, a momentami spokojniejszymi. Tym razem niestety gdzieś to zniknęło, przez co Pustkowie Smauga staje się z biegiem czasu straszliwie monotonne.
Efekty specjalne nadal bez zarzutu
Oczywiście film jest technicznie świetny. Wszystkie efekty zostały dopracowane w każdym calu. Tym razem dałem się namówić na wersję 3D i szczerze powiedziawszy nie żałuję tej decyzji, bo faktycznie jest tu parę momentów, przy których użycie tak nielubianej przeze mnie technologii jest uzasadnione. Postanowiłem dodatkowo sprawdzić jak sprawuje się wersja w 48 klatkach i choć nie miałem podglądu z wersji klasycznej, mam wrażenie, że faktycznie wygląda to trochę przyjemniej. Szczególnie dobrze wykonano natomiast zamykającą film walkę. Nie mogę niestety zdradzić żadnych szczegółów z nią związanych, bo również jest ona w całości wymysłem reżysera. To chyba jedyny dodatek Jacksona, który jako tako mnie przekonał - jest fajnie rozpisana i ucieka trochę od zwykłej siekaniny.
Pustkowie Smauga przedstawia nam też bliżej kilka postaci, które następnie odegrają w całej opowieści dość ważną rolę: poznamy choćby zarządcę miasta na jeziorze czy Barda. Ten drugi wydał mi się nazbyt opryskliwy, ale na szczęście przynajmniej dobrze odgrywa napisaną mu rolę. Zdecydowanie nie można zapomnieć też o okrutnym smoku Smaugu. Poczwara również robi dobre wrażenie i jest zdecydowanie przykładem sprawnego wykorzystania technologii przy produkcji filmów. Mamy też wreszcie tytułowego bohatera, czyli Pustkowie pomiędzy jeziorem długim, a Ereborem. Ono jest jednak jakoś takie mało przekonujące, a Samotna Góra coś za blisko brzegów jeziora leży. Ot, szczegół...
Film jak wszystkie
Jak zatem podsumować Pustkowie Smauga? To zwyczajny, poprawny film (perfekcyjny pod względem technicznym), ale niczym nie wybijający się ponad stertę innych pozycji z gatunku. Proza Tolkiena zbyt wyraźnie została tu sprowadzona do roli zarabiającej wagony dolarów maszynki. Najbardziej bolał mnie nie tyle sam fakt zmian w pierwowzorze, co brak właściwego wyważenia pomiędzy walkami, a elementami spokojniejszymi ? większość jest zbyt ewidentnie zrealizowana na jedno kopyto. Papierowa wersja na zawsze pozostanie ikoną literatury fantasy. Pustkowie Smauga jest natomiast co najwyżej symbolem zepsucia współczesnego kina. To chamski, zrobiony bez polotu blockbuster, pozbawiony magii Hobbita, której było jeszcze dość sporo w pierwszym filmie z serii. Szkoda w sumie, że tak wyszło?
PS. Zanim pojawią się głosy, że jadę po filmie tylko dlatego, że nie jest wierny książce ? Nieoczekiwaną Podróż umieściłem w zeszłym roku na trzecim miejscu listy najlepszych, a też wiele można by jej w tym względzie zarzucić.
15 komentarzy
Rekomendowane komentarze