Dziesięć najlepszych tytułów amigowych - część 1
Lista Vantage'a poruszyła we mnie co nieco - a to głównie dlatego że trafiły na nią wyłącznie tytuły pecetowe, co zresztą zrozumiałe, biorąc pod uwagę założenia jej autora. Sam jednak naprawdę wiele lat jechałem na Amidze, tak więc oto - ku przypomnieniu tym co grali i mile spominają i ku dokształceniu tych, których Amiga ominęła - zestawiam dwie listy "top 10". W pierwszej - dzisiejszej - pojawiają się tytuły najbardziej grywalne, a raczej mały ich ułamek (zestawienie nawet pięćdziesięciu wiązałoby się z wyrzeczeniami, a co dopiero gdy miejsce jest na zaledwie dziesięć). Co je wszystkie łączy poza grywalnoścą? Pójdą na "gołej" pięćsetce czy sześćsetce, czyli najbardziej popularnych i zarazem najsłabszych modelach tego komputera.
A więc! Oto lista:
Sensible World of Soccer - Sensible Software 1994
Sensible Software bardzo mocno rządziło na Amidze ze swoimi małymi ludkami dzięki czterem grom, z której jedna, SWOS, jest w zasadzie mocno poszerzoną wersją drugiej. Bohater tego wpisu to zarazem jedyna "poważna" kopanka, w którą mogę grać nawet ja - zazwyczaj alergiczny na sportówki - i swego czasu grałem naprawdę sporo. Pomysł jest prosty - dwa zespoły po jedenaście miniaturowych ludków, boisko widziane z lotu ptaka i bardzo szybka, pełna goli rozgrywka. Do tego edytor drużyn, rozbudowany edytor formacji, możliwość rozegrania różnych meczy towarzyskich, turniejów i lig, no a przede wszystkim - tryb kariery.
SWOS to, o ile mi wiadomo, to pierwsza gra oferująca poważnie rozbudowany tryb kariery z setkami prawdziwych drużyn i piłkarzy, nawet z bardzo egzotycznych krajów - dość powiedzieć że pod koniec sezonu gra pokazywała wyniki każdej ligi dostępnej w grze i taki pokaz zawsze trwał ładne kilkanaście minut. I chociaż managery wychodziły już wcześniej to SWOS pierwszy zrobił to na tak dużą skalę, dodał możliwość bezpośredniego sterowania swoją drużyną, rozwój piłkarzy (nawet "od zera", stworzonych przez grę) i realistyczną karierę drużyny (Lech Poznań mistrzem UEFA?). Do tego takie fajne smaczki jak oferty pracy od konkurencyjnych klubów, czy nawet możliwość zostania selektorem i trenerem reprezentacji swojego kraju... A potem wychodziły coroczne update'y drużyn i piłkarzy... grało się, grało...
SWIV - Random Access 1991
Do 1991 roku wyszło na Amidze już wcale niemało strzelanek, jak chociażby bardzo miodny Battle Squadron, ale jednak SWIV poważnie się wyróżniał na tle konkurencji - po pierwsze, podobnie jak w prequelu Silkworm, gracze sterowali bardzo różnymi pojazdami - do wyboru był helikopter albo jeep. Helikopter omijał przeszkody ziemne ale zawsze strzelał tylko w jedną stronę, no i mógł się zderzyć z innymi pojazdami latającymi. Jeep natomiast mógł strzelać w dowolną stronę, ale musiał bacznie uważać na przeszkody, bo ekran wciąż przesuwał się do przodu... Drugim elementem wyróżniającym SWIV jest doskonały streaming - w trakcie gry dalsze fragmenty są doczytywane na bieżąco, tak że praktycznie nia ma przycięć. A teren zmienia się niczym w kalejdoskopie - od pustynie przez morza, kaniony, platformy po gigantyczną bazę wroga. No a przede wszystkim, SWIV jest diablo wymagający i grywalny
XJ220 - Core 1992
Zanim Core wpadło w silikonową spiralę Tomb Raidera wypuścił kilka bardzo miodnych gier, między innymi Banshee, Rick Dangerous czy właśnie XJ220. Jest to ścigałka widziana "z tyłu", jedna z trzech dość podobnych do siebie a wypuszczonych w niedługich odstępach czasu (pozostałe dwie to Crazy Cars 3 i Lotus 3) - a wszystkie trzy były bardzo dobre. Czym się XJ220 wyróżniało? Po pierwsze, grafika była mniej kreskówkowa. Po drugie, oferowała wyłącznie tryb kariery, w ramach którego gracze ścigają się z osiemnastoma wozami różnych marek poprzez kilkanaście różnych krajów (koło kilkudziesięciu tras) o rosnącej trudności i długości. Dodać do tego rozbudowany edytor tras, konieczność naprawy wozów i sześć klimatycznych utworów muzycznych, a mamy tytuł przykuwający na długie wieczory...
Ruff'n'Tumble - Wunderkind 1994
No dobra. Blond dzieciak wyglądający jak nieco pulchniejszy Kevin? Uzbrojony w wielofunkcyjny pistolet maszynowy? Strzelający do robotów? Zbierający szklane kulki? Co u diabła? - chciałoby się zapytać. A jednak, jakkolwiek szalenie by to nie brzmiało, R'n'T to IMO najlepsza platformówko-strzelanka na Amidze, posiadająca zarówno świetną oprawę (grafikę widać, muzyka to porządny hard rock), jak i duże poziomy; mnóstwo wrogów i powerupów, no i doskonale wyważone sterowanie (tej jednej rzeczy brakuje Turricanowi, który steruje się jak coś z Atari VCS). Jedyne dwie gry jakie mają jakiekolwiek szanse w starciu z nią to Turrican 2 i Superfrog. No, może jeszcze Switchblade 2 czy inny James Pond.
The Settlers - Blue Byte 1993
RTS inny niż wszystkie. Grę pewnie wszyscy znają, ale aby formalności stało się zadosć: The Settlers to gra strategiczna czasu rzeczywistego, skupiająca się nie na masowych starciach wojsk a na cierpliwym budowaniu infrastruktury i ekonomii. Ile to świetnych godzin spędziłem z kumplem na split-screenie, gdy żaden z nas nie miał pojęcia, co gdzie idzie...
Walker - DMA Design
DMA Design, gdy jeszcze robiło coś poza GTA, wypuściło (pospołu z wielce zasłużonym Psygnosis) dwie gry traktujące o masowym wymieraniu miniaturowych ludzików. Jedną z nich było The Lemmings, sławna gra logiczna, drugą natomiast Walker, mroczna i krwawa strzelanka. W Walkerze gracz kontroluje mecha wielkiego na parę pięter i posyłającego w niebyt hordy wrażych żołnierzy, czołgów i innych ciężkich maszyn z różnych epok. Nowatorskie było sterowanie Walkera - jedną ręką, za pomocą joysticka, chodził mechem, a drugą, przy użyciu myszki, kierował działa na wrogów. Dzięki temu akcja nabierała charakteru, no i można było zrobić prosty co-op, gdzie jeden gracz unikał pocisków, a drugi kosił żołnierzyków . Dodatkowy bajer czekał szczęśliwych posiadaczy całego 1,5 MB RAM - wtedy to ładował się również klimatyczny "radio chatter", czyli proste briefingi i teksty rzucane przez pilota, jak np. nieśmiertelne "die, scumbags!"
Ambermoon - Thalion 1994
Na mojej liście nie mogło zabraknąć RPG . Niemiecka grupa Thalion, najwyraźniej zachęcona sukcesem pierwszej części swojej "bursztynowej" trylogii, Amberstar, w roku pańskim 1994 wypuściła jej sequel, który (pospołu z Gothiciem, Realms of Arkania i paromai innymi grami) utwierdziła mnie w przekonaniu że Niemcy potrafią robić RPG dobre jak rzadko które. Po pierwsze, Ambermoon jest olbrzymi. Naprawdę. Fani Fallouta cieszą się że zajmuje im kilkadziesiąt godzin - pierwsze przejście Ambermoona to zabawa na ładne parę miesięcy. Po drugie, jest wymagający, szczególnie podczas walk i nie ciągnie gracza za rękę. Po trzecie, ma bardzo ciekawy klimat (ta okładka...!) i trochę ciekawych pomysłów na rozwój fabuły. Naprawdę szkoda że trzecia część nigdy się nie pojawiła...
Turrican 2: The Final Fight - Factor 5 1991
Ah, klasyk pośród klasyków. Bierzemy szybką akcję rodem z kontry, wielkie, nieliniowe poziomy pełne sekretów niczym w Metroidzie (bohater nawet robi "morph ball") i soundtrack autorstwa Chrisa Huelsbecka. Mieszamy dokładnie, pieczemy pół godziny i wyjmujemy gorącego Turricana (2), grę, która niezmiennie od lat jest wymieniana jako najlepsza platformówka Amigi. Jest nawet animcowate intro - i jedyne słabe punkty to archaiczna, jak na Amigę, grafika, oraz wymagające przyzwyczajenia się sterowanie.
Perihelion: The Prophecy - Morbid Visions 1993
A teraz coś mało znanego, aczkolwiek przypuszczam że już sporo natrułem o tej grze . Perihelion to gra autorstwa węgierskiego Morbid Visions. Jest w miarę trudna, aczkolwiek trudność ograniczona jest do taktycznych, turowych starć w stylu starych Gold Boxów. Nie jest długa, bo wprawionemu zajmuje zaledwie kilka godzin. Za to ma cholernie mocny klimat, który sprawił że nikt, z tych niewielu co w nią grali, nie przeszedł obok niej obojętnie. Wiecie jak w Falloucie czuć klimat postapokaliptyczny? Ponury, złoto-stalowy design Periheliona pospołu z niespokojną oprawą muzyczną i dostępnym w grze lore w postaci wiadomości i logów tworzy obraz świata dosłownie umierającego. Od początku do końca gry napięcie jest wysokie, a wyścig z czasem drużyna wygrywa tylko o pół kroku.
Cudo, po prostu.
To by było na tyle - a już niedługo: lista dziesięciu najbardziej powalających technicznie gier amigowych
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze