Od premiery minęło już trochę czasu, więc klasyczna recenzja nie ma już sensu. Tekst należy traktować wyłącznie jako porównanie piątki do poprzedniczek, a nie recenzję.
Jako fan Hitmana, który spędził przy poprzedniczkach ładny kawał czasu badając dość dokładnie część ulubionych etapów, od początku czułem do Absolution jakąś niewytłumaczalną niechęć. Trailery sugerowały bowiem coś strasznego ? zmianę charakteru serii. Po ukończeniu ostatniego etapu piątej już części serii mam wątpliwości: czy Hitman pozostał sobą?
Ślepy los odciągał mnie od półek sklepowych przez całe miesiące i jakoś tak niby chciałem zobaczyć co to tam Square Enix przygotowało, ale jednak jakiś wewnętrzny strach sprawił, że ostatecznie spotkaliśmy się dopiero na wyprzedaży. Już z pudełka biją dwa ostrzeżenia ? pierwsze to naturalnie Paweł Małaszyński w roli Hitmana. Drugim zaś jest tekst ?Ile istnień zabierzesz, by ocalić jedno??. Coś tak nie pasuje to do Agenta 47. Ten bowiem nigdy nie zabijał wielu ludzi, a kolejne tytuły najbardziej promowały ciszę. W Absolution na szczęście często jest podobnie. Kontrowersyjny jest drugi fragment, bo jak niby ocalić jedno? Z tym już całkiem powariowali. Hitman przecież nigdy nie był od ocalania innych ? dostawał zlecenie, likwidował, ale chronić? Za nic w świecie?
Dla odmiany w kwestii grafiki całość jest dość solidna...
Nie znaczy to jednak, że trzeba siedzieć bliżej, niż dwa metry od monitora...
Grzech Pierwszy ? Zbyt rozbudowany scenariusz jak na tego typu tytuł
Twórcy doszli do wniosku, że zawsze jakoś tak im scenarzyści przysypiali i kolejne części były tylko mission packami raczej nie połączonymi bardzo sensowną osią fabularną. Dlatego nową odsłonę postanowili rozpocząć z grubej rury - agent otrzymuje zlecenie likwidacji Diany Burnwood. Laików raczej to nie oburzy, ale fani dobrze wiedzą, co to za głos towarzyszył bohaterowi w słuchawce. Diana wystąpiła przeciw agencji, a całość ma związek z dziewczynką imieniem Wiktoria ? nosi na szyi tajemnicze urządzenie dodające jej mocy, które zostało ochrzczone przez społeczność mianem pendrive?a. Oczywiście główny bohater staje naprzeciw agencji i decyduje się ochraniać smarkulę przed pedofilami naukowcami, którzy chętnie by ją pokroili. Fabuła jest ogólnie żałosna, a wplecione pomiędzy przerywniki tylko rozśmieszają zabawnymi animacjami bohaterów, które nadawałyby się na kolejną przeróbkę Harlem Szejka.
Nie o to jednak chodzi, niezależnie od jakości historii wprowadzenie bardziej rozbudowanego scenariusza wpłynęło znacząco na charakter rozgrywki. Dawniej Hitman wyglądał tak: dostajemy w każdej misji dość rozbudowany hub, po którym spacerujemy powoli i kombinujemy jak ugryźć zadanie. Zawsze należało rozpocząć od wywołania strzelaniny i szybkiego zorientowania się gdzie co leży, a następnie, mając już w głowie mapę, próbować rozpracować etap. Teraz wszystko to zniknęło. Hitman zamienił się ze skradanki zawierającej elementy gry logicznej w skradankę nowoczesną, tunelową, do której podchodzi się z marszu.
który zapamiętam na dłużej.
Grzech drugi ? Zmiana gatunku, spadek poziomu trudności
Większa część misji w Absolution to mające początek i koniec korytarze, przez które musimy przejść skryci za osłonami. Etapy przypominają bardziej Human Revolution, niż poprzednie części. Będące dotychczas głównym daniem zabójstwa pojawiają się tym razem jako dodatek, uzupełnienie. Tytuł zbudowano z dwudziestu misji podzielonych na pomniejsze podetapy i tylko część z tych podetapów trzyma się jeszcze jakoś starego stylu. Nie każda misja z zabójstw korzysta. Zdarzało się, że dwa etapy pod rząd trzymały korzystały z konwencji tunelowej skradanki, potem nagle trzy podetapy po kolei skupiały się na zabójstwach, w każdym mordujemy po trzy cele. Normę jakoś trzeba wyrobić.
Do tego zniknął element rozpracowywania plansz. Zlecenia na zabójstwo przechodzi się praktycznie z marszu, bo wszystko jest ładnie podkreślone dzięki instynktowi. Etapy w nowym stylu również nie zabierają dużo czasu, bo osłony są poustawiane tak, że praktycznie zawsze obok jest kolejna, za którą można przeskoczyć. Przeciwnicy oślepli i jeżeli bohater przeskoczy za sąsiednią osłonę kilka metrów od nich wcale nie staną się podejrzliwi. Zaczną kręcić się nerwowo po planszy dopiero, gdy będziemy przebywać na widoku przez pewien czas. Gdybym kiedyś choć przez sekundę miał wrażenie, że właśnie mignął mi przed oczami najsłynniejszy zabójca świata przynajmniej zajrzałbym do szafy. Wrogowie mają jak dla mnie syndrom opóźnionej reakcji, ale co ja tam wiem.
Ktoś będzie miał kasę na lepsze tłumiki do Silverballerów...
Grzech trzeci ? Bezsensowne działanie instynktu
Instynkt jest największym grzechem nowego Hitmana, a raczej sposób, w jaki się go używa ? jego obecność zaniżyła mocno rolę przebrań. Pal już licho to, że podświetla przeciwników i ich ścieżki, nie to jest największym problemem. Ktoś wpadł na pomysł, że wróg może nas zidentyfikować jako przebierańca, jeśli zbliżymy się do niego zbyt blisko. Za pomocą instynktu możemy go oszukać, po przyciśnięciu odpowiedniego klawisza bohater zasłania kod kreskowy i schyla głowę, żeby go nie poznali, a wszyscy przeciwnicy ochoczo pokrzykują ?cholera, jakiś nowy? albo ?skądś go kojarzę?. Co zrobić jak zmarnujemy już cały instynkt? Znów trzeba się kryć za osłonami, mimo, że mamy przebranie teoretycznie uprawniające nas do przebywania w danym obszarze.
Wtedy oczywiście zaczyna znowu kłuć w oczy syndrom opóźnionej reakcji przeciwników. Kiedy zestawimy ich reakcje na bohatera w zależności od tego czy się ukrywamy czy nie widać ewidentny brak logiki u AI. Z jednej strony mijają wieki, zanim w ogóle postanowią sprawdzić czy faktycznie tylko im się wydawało, że jakiś gość mignął za osłoną. Z drugiej strony potrafią rozpoznać przebierańca w zastraszająco szybkim tempie, a bohater nie potrafi bez jakiegoś głupiego instynktu twarzy zasłonić? Swoją drogą gdybym był na ich miejscu i zobaczyłbym gościa, który próbuje ukryć swój zakazany ryj, wtedy to dopiero uważnie bym mu się przyjrzał. Ale Co tam się sztuczną inteligencją będę sprzeczać...
Miałem ten strój. Mimo to ostrzelali mnie w pomieszczeniach z celami...
Grzech czwarty ? Ograniczenie swobody
Instynkt na niższych poziomach przyspieszył zabawę, ale ogólnie wpłynął na spore ograniczenie swobody rozgrywki. Pomijam już bardzo liniowe etapy przygotowane w bardziej współczesnym stylu, wymagające jedynie czołgania się między odsłonami. Gorsze jest to, że również te misje szczątkowo trzymające się starego stylu są jakby mniej rozbudowane. Wszelkie trudności, jakie napotkałem przechodząc Hitman: Absolution wynikały nie z mojej nieznajomości poprzednich gier, bo jako fan serii przeszedłem wszystkie poznając ulubione misje na wylot. Problemy sprawiało mi to, że czułem się na planszach za swobodnie. Nie mogę przebywać w odpowiednim stroju na teoretycznie dostępnym dla mnie terenie? Panowie, toć to absurd czystej próby. Mam kryć się przed kucharzami na bazarze, jeżeli założę na głowę biały czepiec?
Grzech piąty ? Gra jest trudna w niewłaściwy sposób
Twórcy tak się napinali, że ich nowa produkcja będzie trudniejsza i w sumie na wyższych poziomach trudności jest. Niestety mało który wydawca potrafi zrobić grę trudną w odpowiedni sposób i Absolution zalicza się do grona tych nieudanych eksperymentów. Największy kłopot sprawia przystosowanie się do ograniczeń. Do tego na najwyższych poziomach nie ma instynktu, co już kompletnie dyskwalifikuje stroje. Zabrakło szybkich zapisów i możemy zapamiętać postęp jedynie w punktach kontrolnych. Te również działają bardzo dziwnie. Po zapisaniu gry, nie możemy skorzystać z danego checkpointa po raz drugi, a zabici strażnicy powstają z martwych?
Najbardziej liniowy fragment fajniej misji, przed albo po Zielarzach... Jakoś tak...
Grzech szósty ? Kłujące po oczach dziury logiczne
Gra grzeszy także brakiem logiki. Wyżej wspominałem już o systemie zapisu, który prowadzi ostatecznie do tego, że uduszony wcześniej przeciwnik, od którego pożyczyliśmy strój (!) materializuje się z powrotem w nowym stroju, główny bohater natomiast w dalszym ciągu biega w przebraniu. W przyrodzie nic nie ginie, to zrozumiałe, ale o ożywających zmarłych też jeszcze nie słyszałem. System zapisu działa tylko dla wybranej sesji (po zrestartowaniu gry zaczynamy od początku bieżącego podetapu), a mimo to zapamiętuje jedynie położenie bohatera, co pozwala okrutnie kantować?
Zrobiliście coś niewłaściwego i rzucili się na was wszyscy strażnicy, a nie chce się wam powtarzać pięciu minut, do tego macie gdzieś ile punktów zdobędziecie za zadanie? Polecam biec do najbliższego punktu zapisu, wdusić odpowiedni przycisk i dać się zabić przeciwnikom. Jeszcze tylko krótki ekran ładowania i pojawicie się w tym samym miejscu z czystym kontem ? przeciwnicy znów są nieświadomi obecności Łysego Zabójcy. Jedyną karą jest tylko -1.250 punktów od wyniku, a to da się nadrobić jakąś fajną akcją. Brakuje też jakiejś ciągłości pomiędzy kolejnymi podetapami. Kończymy misję X w ubraniu policjanta, a etap Y zaczynamy znów w garniturze? To akurat można zrozumieć. Niestety twórcy gry poszli o krok dalej i zdarzają się tu kwiatki w stylu ? kończysz drugi podetap misji X w stroju gliniarza, ale trzeci podetap zaczniesz znów w garniturze. Hitman potrafi się ubrać podczas otwierania drzwi? przydatne, jeżeli człowiek śpieszy się do pracy/szkoły.
Seksowne siostry-zabójczynie w habitach? Kościół nas z ambony zareklamuje.
(złota myśl projektantów)
Grzech siódmy ? Absolution nie jest takim Hitmanem, na jakiego czekałem
Mroki kościoła rozświetlały jedynie tańczące na świecznikach płomienie świec. Dojmująca cisza towarzyszyła spowiedzi odbywającej się w jednym z konfesjonałów. Ksiądz wysłuchał słów łysego mężczyzny, a gdy spostrzegł, że ten przestał mówić poczekał chwilę po czym zapytał.
- Synu, czy to wszystkie grzechy jakie masz na swym sumieniu?
- Ojcze ? odparł Agent 47 ? mordowałem, zabijałem, dużo tego było i nie potrafię ich wszystkich wymienić. Najważniejsze, że pan nasz w niebie wie, co jeszcze złego uczyniłem. Jednak wśród moich grzechów było coś gorszego: chciałem spodobać się wszystkim i zarobić jeszcze więcej za zagranie głównej roli w ostatniej grze Square Enix o Hitmanie.
- Wiedz synu ? odpowiedział ksiądz nie od razu ? pamiętaj, że prawdziwi fani są ważniejsi. Możesz trafić do wielu, ale tylko ta najwierniejsza grupa pocieszy cię po porażce. Gdy lubisz wszystkich, to znaczy, że wszyscy są ci obojętni.
- Jaką pokutę wyznaczasz mi ojcze w imieniu Pana ? uciął temat Hitman, gdy zorientował się, że nie wymyśli już nic mądrego.
- Idź synu i nie grzesz więcej ? odparł spowiednik ? Twoja wiara cię uzdrowiła. Miejmy nadzieję, że kolejna gra, w której wystąpisz będzie Zadośćuczynieniem. Rozgrzeszenie właśnie sobie wypracowałeś. Dawniej w nawach katedr transakcje wszeteczne, ksiądz rozgrzeszał za bilon. Dziś wystarczy wiara i chęć poprawy?
PS. Zastanawiam się w jakiej formie podać za tydzień tekst o Batmanie. Podobny do tego, czy klasyczna recenzja... jeszcze jest czas do namysłu.
- 14
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze