Dość tego. Lękliwe pytanie forumowicza, czy przypadkiem w Wizardry 8 nie ma level scalingu, było ostatnią kroplą. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że level scaling od czasu średniawej - nie złej, co najwyżej średniawej! - implementacji w Oblivionie urosło do rangi największego problemu RPG i demona straszącego biednego współczesnego gracza, wychowanego na Baldurach (raczej Dark Alliance), Falloutach (BoS) i innych wieśminach.
A przecież level scaling sam w sobie nie psuje gry. Co więcej, w niektórych typach gier jest wprost niezastąpiony - przede wszystkim w sandboxach wszelkiej maści. Jak każde narzędzie developera ma swój określony cel - a mianowicie połączenie idei otwartego świata z zastosowaniem RPGowego systemu rozwoju postaci. Słyszałem, że level scaling pozbawia gracza odczucia postępu w grze - a niby czemu miało by tak być? W końcu w normalnym, w większości liniowym, RPG encountery niby są już z góry ustalone - ale tak, aby wyzwania bojowe stały na w miarę równym poziomie. Tak czy nie? Podobnie wspomniane Wizardry 8 zapewnia stały, odpowiedni poziom wyzwania, niezależnie od tego, którą ścieżką gracz chce podążyć i które questy wykonać w jakiej kolejności. A że Wiz8 składa się w 90% z walki (na najwyższym poziomie, might I add), byle jaki, albo po prostu zły, mechanizm w żadnym razie by nie zadziałał. A czy ktoś pamięta o level scalingu w Baldur's Gate 2?
Oczywiście nie mówię, że nie ma złych implementacji LS. Kto grał w Morrowinda, pamięta zapewne hordy skrzekaczy i generalnie nierówną trudność gry (wysoka na początku, śmieszna na końcu). Mordercze szakale ADOMa są innym kuriozum.
Either way, pozwolę sobie na mały apel - zostawcie ten level scaling w spokoju. To zazwyczaj ostatni i najmniejszy problem gry. Jeżeli w ogóle jest problemem.
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze