Skocz do zawartości

Teczka warciactw Abyssa

  • wpisy
    59
  • komentarzy
    882
  • wyświetleń
    93403

Coś co popsuje wam wieczór - Depression Quest


Abyss

1637 wyświetleń

Gry zostały stworzone głównie dla rozrywki, niektóre dla bardziej wymagającej i angażującej, inne natomiast dla prostej nieskrępowanej niczym zabawy. Odstrzel parę głów, przeskocz parę bloczków, wszyscy to znamy. Depression Quest nie pasuje do żadnej z tych dwóch kategorii i z pewnością nie jest dobrą formą rozrywki jeśli planujemy przyjemny wieczór.

75964157.jpg

Klimatyczne zjęcia i muzyka ułatwiają wczucie się w historię

Nie wiem tylko czy określenie ''gra" jest w tym przypadku odpowiednie. Depression Quest to interaktywne opowiadanie czy też - an interactive (non)fiction about living with depression, dostępne z poziomu przeglądarki, zapoznamy się i pokierujemy w nim losami przeciętnego 20-latka, z do bólu przeciętną pracą i niestety również z coraz bardziej powszechnymi problemami. Nie bez powodu jednak nie podałem imienia postaci, ani razu nie zostaje ono wymienione. Ma to pomóc nam wczuć się w bohatera i stanąć razem z nim oko w oko... Z czym? Tytuł jest w tym przypadku chyba bardzo wymowny. Przeżywamy prostą codzienną rutynę: rozmowy przez telefon, pogawędki z przyjaciółmi, imprezy i z każdym kolejnym krokiem doświadczamy tego czego doświadcza bohater - rezygnacji, samotności oraz poczucia ogólnej beznadziei. Zauważamy jak nawet codzienne czynności mogą stać się udręką, a proste relacje międzyludzkie zostać sprowadzone do gry w podchody i chowanego. Szukanie pomocy? Przecież nie chcesz nikomu pokazać jaki jesteś żałosny!

dq1g.jpgProsta sytuacja dotycząca obowiązków z którą spotkał się chyba każdy to dopiero początek

Losami bohatera kierujemy za pomocą prostych opcji dialogowych i decyzji, które najlepiej wybierać zgodnie z tym jak czujemy się po przeczytaniu tekstu. Wraz z rozwojem wydarzeń, a także pod wpływem wspomnianych decyzji coraz więcej opcji może zostać zamkniętych lub otwartych. Często przekreślone zostają właśnie te najprostsze i dla wielu najbardziej logiczne rozwiązania, bo taka właśnie jest przecież depresja - odbiera ludziom te proste oraz najbardziej skuteczne interakcje i zapędza w zaklęty krąg z którego wyjście już nie jest tak proste jak leniwe wyłączanie swojego umysłu przed telewizorem czy grami komputerowymi. W zależności od podjętych decyzji czeka nad ponad 150 różnych sytuacji i kilka zakończeń, czy jest opcja wyjść z tego szczęśliwie? To już polecam sprawdzić samemu. Depression Quest ukończyłem z ciekawości aż 2 razy wybierając skrajnie różne odpowiedzi i decyzje, nie ma tutaj pięknego happy endu, ale jest wyjście napawające swego rodzaju optymizmem. Wspomniane wydarzenia niektórzy mogą bardzo łatwo porównać do swoich własnych przeżyć, niezależnie od tego w kogo się wcielamy i w jakiej sytuacji jesteśmy - problem pozostaje często ten sam. Dlatego właśnie decyzje mogą pomóc osobom, które nie czują się najlepiej, dać wyobrażenie, że działając w inny sposób wiele spraw może potoczyć się zupełnie inaczej, dokładnie przeciwnie do pesymistycznych założeń.

Nie ukrywam, że podchodzenie do naszego ''depresyjnego questa" to przeżycie i jeśli chcemy wyciągnąć z niego jak najwięcej nie możemy podchodzić do sprawy jak do zwykłej gry. Załatwcie sobie spokojne pół godziny czasu, najlepiej wieczorem i poczytajcie, jeśli kiedyś przeżywaliście coś podobnego z łatwością załapiecie kompletną wczuwkę. Ponadto - podobnie jak twórcy we wstępie - nie polecam grać jeśli czujecie się zdołowani albo jeśli od dłuższego czasu doświadczacie objawów depresji. Jest duża szansa, że po dojściu do epilogu tej historii poczujecie się jeszcze gorzej, chyba, że rzeczywiście ktoś chce zagrać dokładnie odwrotnie do swoich zachowań, wtedy Depression Quest może przynieść coś więcej niż skopany wieczór. Nie jest to też na pewno produkcja dla nastolatków mających problemy w szkole albo z chłopakiem czy dziewczyną, to chyba pierwsza tak dobra ''gra" ukazująca sytuację osoby zmagającej się z depresją. Mimo iż jest to dość masochistyczne przeżycie, to i tak szczerze polecam.

W Depression Quest za darmo możecie zagrać tutaj

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Teraz w tej chwili nie mam specjalnie czasu na wczucie się, ale jak tylko będę miał wolny wieczór do wyrzucenia to wyobracam to cuś na wszystkie strony.

Jestem zainteresowany, ale muszę w to zagrać z pełnym namaszczeniem, tak jak np. w To the Moon, które łyknąłem w jednym podejściu nie opuszczając komputera :P

Link do komentarza

@Klekot

Naprawdę chcesz aż tak dokładnie się z tym zapoznawać? Tylko mi później nie płacz, że chandrę złapałeś. wink_prosty.gif

@Darth

Abyss ciekawski... no i masochista. To by wyjaśniało dlaczego mam ponad 100 h w Dark Souls

@Kiicek

Zdecydowanie uderza. Mój tekst na pewno nie oddaje tego jakoś rewelacyjnie, więc chyba wystarczy napisać standardowe i popularne: przeżyj to sam.

@Xerber

Sam nie wiem, jeśli i tak dręczy cię wieczna depresja, to czemu nie spróbować? Prawdopodobnie gorzej nie będzie, no, chyba że w trakcie grania uświadomisz sobie coś jeszcze gorszego. Podobno twórcy gry dostają bardzo pozytywny feedback od ludzi na których DQ jakoś wpłynęło.

Link do komentarza

Ja miałem nawet pozytywne zakończenie tongue_prosty.gif

PS Ja się nie potrafiłem utożsamić z bohaterem. Miał dziewczynę :<

Btw. Cholernie rozbawił mnie pewien temat na znanym imageboardzie dotyczący DQ właśnie. Ludzie zrzędzili w stylu: ''gość ma mieszkanie, pracę, kota i dziewczynę i ma jeszcze czelność chorować na depresje? A ja to..." Niektórzy nie rozumieją, że świat nie kończy się na czubku ich nosa.

Link do komentarza

Ja miałem nawet pozytywne zakończenie tongue_prosty.gif

Moje nie było jakoś zbytnio udane. Może dlatego, że decyzje były podyktowane moim stosunkiem do świata, może przez trochę inne oczekiwania co do wykonania akcji przez bohatera, może w końcu przez wybieranie na siłę mozliowści, które mogły prowadzić do zmiany? Nie wiem.

Link do komentarza

@dopisek Abyssa - Niektórzy ludzie nie rozumieją, że depresja chyba częściej właśnie dotyka ludzi, którym się teoretycznie w życiu powodzi: mają szczęśliwe rodziny, znajomych, pieniądze, dobre oceny. Trochę paradoks, ale... w sumie nie znamy do końca mechanizmów stojących za tą chorobą. Nie wiemy, czy to zaburzenia hormonalne, czy doświadczenia życiowe, czy może są jakieś genetyczne czy osobowościowe predyspozycje do depresji. Być może wszystko na raz i jeszcze trochę...

Swoją drogą - zagrałam, przeszłam do samego końca. Spadłam do mocnej deprechy, wzięłam kota, zaczęłam chodzić do terapeuty, ale zrezygnowałam z leków, ponadto postanowiłam, że Alex zamieszka razem ze mną. Skończyło się pozytywnie, świątecznym obiadem, w trakcie którego powiedziałam matce, że wszystko jest dobrze.

Swoją drogą... momentami po prostu coś we mnie pękało i zaczynałam płakać. Ostatni raz przytrafiło mi się to podczas lektury wyjątkowo smutnego "Dziennika Frontmana" (a i to dlatego, że z postawą "nie napiszę, że będzie lepiej, bo czuję, że nie będzie, nie mam siły na nic, czuję się źle fizycznie i psychicznie" mogę się trochę utożsamiać. Zresztą... jak pomyślisz, kto to napisał... czysty szok). Poza tym, jakoś tak od 1/3 opowieści aż do samego końca ściskało mi gardło. Nadal ściska. Rzecz jest naprawdę mocna, zwłaszcza, jeśli pomyśli się, że gdzieś tam, pod wpływem zaledwie jednej decyzji, cała historia mogła się skończyć mniej szczęśliwie...

Zauważyłam też, że grając, wybierałam pewne odpowiedzi zgodnie z tym, co pomagało mi samej. Na przykład troska o związek, dzielenie się obawami z partnerem (który mnie nie spławił w paskudny sposób*), rozmowy ze znajomym przez czat i wsparcie go, gdy sam zwierzył się ze swoich problemów**, obecność uroczego zwierzęcia, jakim jest kot (ogółem zabawa ze zwierzętami pozwala mi się nieco odprężyć i rozweselić, ponadto posiadanie pupila zmusza do pewnej koncentracji i wyznaczania sobie celów)... Terapeuta mi zbytnio nie pomagał, ale to akurat wynikało z mojej sytuacji (kierowany przeze mnie bohater miał nieco inne życie), leków nie wzięłam, bo - ponownie - w moim przypadku dały znikomy efekt. Zresztą... jak człowiek ma depresję, to ma troszkę problemy z regularnością. W tym z braniem leków. Tym bardziej, jeśli nie ma kogoś, kto by pilnował, czy bierze tą chemię...

* - Uwaga, poniższy spoiler pełen jest dramy na tle mojej durnej, niespełnionej miłości do kompletnego suczysyna i rozstania z niewiele mniejszym suczysynem. Lektura może wywołać butthurt, irytację, rzucanie klawiaturą, niechęć do autorki i ogólne wrażenie, że jestem niedojrzałą histeryczką, której się w rzici poprzewracało. Stanowczo na własną odpowiedzialność, zaleca się konsultację z psychologiem i farmaceutą.

Pewnych rzeczy po prostu nie jestem w stanie wybaczyć. Kiedy osoba, której ufam, której opowiadam o swoich lękach, marzeniach, o bólu i smutku... kiedy ta osoba nagle, bez żadnych sygnałów, że coś się źle dzieje w tej relacji, obraża mnie, pozwala obrazić przymulonym kumplom i na koniec oświadcza, że "nie wiem, co mi do łba strzeliło, że się w tobie zakochałem, lol"...

Nie. Nie zapomnę. Bo to teraz, do cholery, rzutuje mi się na bliższe kontakty z populacją i związek z chłopakiem. Innymi słowy, zrobiłam się cyniczna, nihilistyczno-histeryczna i ogółem "ludzie są be, a Szalik nie wytrzyma ze mną tygodnia" (choć w walentynki mieliśmy bodaj trzecią miesięcznicę).

Nie zapomnę i prawdopodobnie w trakcie spotkania coś we mnie puści i skończy się krzywdą.

** - Ymmm. Wiem. Zachowałam się wobec tej osoby ciut nie fair, tak nagle... zostawiając ją. Boli. Tym bardziej, że nie mogę znaleźć w sobie odwagi, by odnowić relację, która pomagała nam obydwojgu.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...