Szybciej od światła
O grze pisał już HH, ale o dobrych grach nigdy dość (zwłaszcza że jego recenzja była po angielsku).
FTL to gra, w której wcielamy się w kapitana statku kosmicznego Federacji, który ma za zadanie przetransportować cenne plany na drugi koniec galaktyki i nie dopuścić do ich zdobycia przez Rebelię. Kluczowe tutaj jest owo "Faster Than Light" - pomiędzy kolejnym levelami skaczemy za pomocą hipernapędu, a bez paliwa do niego jesteśmy skazani na błąkanie się po sektorze i czekanie aż flota rebeliantów zrobi z naszego statku surowiec na żyletki.
Przyznam bez ogródek - FTL to rodzaj gier, których unikam. W grze praktycznie nic nie zależy od naszej sprawności manualnej, o większości wydarzeń jesteśmy informowanie za pomocą tekstu, oprawa jest prymitywna, a ekran gry okropnie statyczny. Przez 80% czasu oglądamy mniej więcej taki obrazek:
A jednak od momentu zainstalowania rozegrałem kilkanaście partii i (pomimo że za każdym razem zostałem zmiażdżony przed pokonaniem połowy drogi) wciąż mam ochotę na więcej. Co jest w tej grze takiego wspaniałego?
To po prostu realizacja moich dziecięcych fantazji. Od czasu, kiedy w podstawówce przeczytałem "Oppowieści o pilocie Pirxie" działanie statków kosmicznych i podróże międzygalaktyczne stały się moją pasją. A FTL urzeczywistnia moje marzenia w dokładnie taki sposób, w jaki wyobrażałem to sobie dziesięć lat temu budując z drewnianych klocków przekroje statków kosmicznych.
Jako gatunek FTL plasuje się gdzieś pomiędzy RTS a RPG - jesteśmy bezcielesnym kapitanem wydającym rozkazy załodze i manipulującym podstawowymi elementami statku. To właśnie one i ich działanie stanowią główny magnes gry. Sercem statku jest reaktor generujący moc. Moc potrzebną do zasilenia wszystkich podzespołów statku. Na starcie mamy silnik, kabinę pilota, generator tlenu, tarcze, uzbrojenie, sensory, włazy i kabinę medyczną. Każdy z nich możemy oczywiście ulepszać i wyposażyć statek w dodatkowe funkcje (urządzenie maskujące, teleporter czy system obsługi droidów). Ulepszać musimy też rzecz jasna reaktor - każda część do pracy potrzebuje energii. Do tego dochodzi kilka ras (m.in. znający się na maszynach Engi, świetnie walczący Mantis i niepotrafiący niczego ludzie) i losowe wydarzenia, które napotkamy skacząc pomiędzy lokacjami.
Ważna jest również załoga - ich obecność poprawia działanie urządzeń, mogą naprawiać niektóre uszkodzenia i bronić statku w przypadku abordażu (tak, tak, jest taka możliwość). Nasi podopieczni zyskują doświadczenie z czasem, opłaca się więc stale mieć tych samych (i możliwie nie-ludzi ).
NOOOOOOOO!!!!!!11
Suchy opis wydaje się nudny i nieskomplikowany, ale gra zyskuje przy bliższym poznaniu.
Twórcom gry udała się bowiem bardzo trudna sztuka, którą docenią zwłaszcza osoby grające w RPG i planszówki - poznanie wszystkich zasad jest stosunkowo łatwe i następuje szybko, ale nie znaczy to, że wiemy już wszystko i nic nas nie zaskoczy. Wręcz przeciwnie - ilość możliwych scenariuszy i ich rozwiązania jest ogromna. Choć przyznać trzeba że znaczna większość z nich kończy się bolesną śmiercią całej załogi
Dzieła dopełnia oprawa - Gdyby nie wymagana rozdzielczość 1280x800, gra poszłaby pewnie na smartfonach. Ale prosty, niemal schematyczny wygląd statku i chiptune'owa muzyka dodają jej specyficznego klimatu.
To wszystko sprawia, że możliwe są tylko dwie reakcje na FTL - natychmiastowe zamknięcie z głośnym "MEH" albo spędzenie w niej kilkadziesiąt godzin
See you space, Cowboy
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze