Skocz do zawartości

Z kultury bez cenz**y

  • wpisy
    89
  • komentarzy
    1673
  • wyświetleń
    143943

Miłość jest ślepa, a jak wiadomo wzrok psuje się od gier


Soaps

1253 wyświetleń

Jak bardzo odcinamy się od świata gdy odpalamy ulubioną grę? Jest to dla nas zwyczajna rozrywka czy ?coś więcej?? Immersja jest znanym i kochanym przez was zjawiskiem? A może zawracaniem głowy? I ostatnie pytanie, najważniejsze. Czy emocje takie jak przywiązanie do swoich towarzyszy lub ?scalenie? się z prowadzoną przez siebie postacią to zjawisko często u was występujące?

da2jpg_xhphnhe.jpg

Tak, tak wiem nie plujcie jadem, trochę zagmatwałem na wstępie i nie bardzo wiadomo o co mi właściwie chodzi. Żeby trochę ułatwić wam zrozumienie późniejszego bełkotu zapytam wprost (wiem obiecałem, że pytane na końcu wstępu będzie ostatnie, ale najwyraźniej jestem kłamcą), poczuliście coś kiedyś do zlepka wielokątów oglądanego na ekranie? Nie musi to być zaraz miłość (wiem jak to brzmi, ale ostrzegałem) tylko choćby iskierka niepozwalająca na przykład zginąć jakiejś bohaterce (albo bohaterowi). Pewnie pamiętacie jeszcze tekst Adziora do którego się tu trochę odwołam.

Napisał on tam o pewnym jegomościu który podczas namiętnego grania w Skyrima nawiązał swoistą emocjonalną więź ze swoją towarzyszką Lydią, a po jej śmierci urządził jej nawet pogrzeb z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem czy to śmieszne, tragiczne czy może jest po prostu nasileniem tego co sami niejednokrotnie przeżyliśmy, przeżyjemy i pewnie jeszcze długo przeżywać będziemy. Wiele osób na różnych forach opisuje swoje przywiązanie do przykładowo, postaci z uniwersum Mass Effect tłumacząc taki stan rzeczy genialną robotą scenarzystów. Opisują swoje odczucia co do romansów z postaciami, nawiązanych przyjaźniach itd. Nie powiecie mi chyba iż nigdy czegoś podobnego nie odczuliście. Ja tak i jak każdy, na swój sposób, na swoich warunkach?

TBOSM*: Rozśmieszasz mnie! Żebyście widzieli co on wyprawiał na krześle podczas misji samobójczej z Mass Effecta 2. Siedzenie półdupkiem na krześle, ściskanie pada z całych sił i wojenne okrzyki można jeszcze zrzucić na te chrupki co wcześniej skonsumował, ale niecenzuralne okrzyki idące w stronę rozjuszonych wrogów i chodzenie przez tydzień oniemiałym (bez przesady! ? dop. Ja) już ciężko wyjaśnić.

Romansowanie z przedstawicielkami płci pięknej to coś od czego chyba jeszcze nigdy nie mogłem się powstrzymać o ile gra dawała mi w tym temacie szerokie pole do popisu. Dość powiedzieć iż po tym jak mój ukochany komputerek ?wessał? mi sejwa z ME 1 i 2 przechodziłem je od początku dwa dni przed premierą trójki by zobaczyć króciutkie scenki pokazujące jak mój heros ?przykolegowuje się? do Tali. A mógłbym przecież zobaczyć je na YouTube! Nie, to by było za proste, nie będę oglądał jak ktoś inny przeżywa coś co mam przeżyć JA, bo to właśnie ja teraz gram i koniec. Odchodząc trochę od i tak już ostatnio za dużo eksploatowanego Mass Effecta wspomnę o rodzimym Wiedźminie 2 który wręcz zmiażdżył mnie tym co zaoferował. Poharcowałeś z Triss Merigold? To nic, nikt ci przecież nie zakaże zmienić zdania czy z nudów przepuścić trochę kasy w ?domu uciech?.

Zdajesz sobie pewnie sprawę iż w tym momencie bardzo (za bardzo) naginasz definicję słowa ?trochę??

Innymi słowy: jeden romans nie przekreśla nam opcji ?skoku w bok?, a jeśli dodatkowo z tego przywileju postanowimy skorzystać to odczujemy tego późniejsze konsekwencję. Czyli, przymykając oko na to i na to, jak w życiu. Inna sytuacja, gram sobie w Dragon Age II. Pamiętając iż ?padanie? naszych towarzyszy to chleb powszedni tej gry dostałem swoistej furii gdy pewien templariusz brutalnymi ciosami w plecy powalił moją Isabel. Zapomniałem, że dookoła toczy się walka, a reszta towarzyszy też nie jest nieśmiertelna, chciałem tylko jednego. Zatłuc tego cholernego templariusza i zobaczyć jak w kałuży krwi pada na glebę. Wtedy odczułem wewnętrzny spokój i? sam w kałuży krwi padłem na glebę, ale co tam, zemsta jest zemsta.

Tzn. twój wewnętrzny mściciel/psychopata został zaspokojony?

video-games-mass-effect-3-garrus-vakarian-liara-tsoni-commander-shepard-600x337.png

Odczucie towarzyszące nam podczas rozgrywki jakie wyżej opisałem to, jak już nieraz zostało powiedziane, po prostu dobra robota panów scenarzystów (chociaż niebywałe brawa w większości przypadków należą się także oryginalnym dubbingowcom), ale czy jest to reguła? Nie! Wystarczy iż dana postać po prostu nam towarzyszy, a bez wątpienia się do niej przywiążemy. Idealnym przykładem w moim przypadku będzie tu jeszcze całkiem świeża Dragon?s Dogma. Jako, że z reguły gram przedstawicielami płci męskiej, postanowiłem iż kompan na którego wygląd mam wpływ będzie ciemnoskórą Elfką z bliznami i długim łukiem.

I chociaż w dużej części było to spowodowane tym iż moją towarzyszkę kształtowałem tak by była godna stać u mojego boku, a wieśniacy patrzyli na nią z zazdrością i wywalonym jęzorem to? przywiązałem się. I do niej (nazwałem ją Eli?ana pasowało mi jak ulał jako imię dla elfki) i do rudego facia który kroczył tuż za nią uzdrawiając naszą dwójkę w krytycznych momentach i ogółem do całej towarzyszącej mi karawany. Wiecie dlaczego? Bo byli ze mną na dobre i na złe. Nawet jak kilka razy przeze mnie zginęli. Nawet jak zrzucałem ich z przepaści by potem jako rycerz w lśniącej zbroi epicko pobiec na ratunek. Po prostu tak się stało nie miałem na to wpływu (oczywiście na przywiązanie, a nie na wspomnianą ?przygodę z klifem? jak ją roboczo nazwałem?).

Tak tłumacz się tłumacz, zdemaskowali cię. Wiedzą już, że nie śpisz w trumnie, nie jesz ludzkiego mięsa i nie jesteś z kamienia tylko z ciebie wrażliwa istotka jest (szczególnie gdy z bananem na ustach masakrowałem cywili na moskiewskim lotnisku, co nie?! ? dop. Ja). Ale chyba wtedy grałeś w Call of Duty, prawda?!

Nie wiem czy jestem jakimś ewenementem czy po prostu łatwo ulegamy temu co serwują nam utalentowani scenarzyści. Może to zwykła kolej rzeczy. Bo w końcu jednym z częstych argumentów podczas niezbyt przyjemnej rozmowy o temacie ?dlaczemu grasz?? jest ?a dlatemu bo na tę kilka godzin chcę oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o bożym świecie?. A jak wy do tego podchodzicie? Czy czując coś głębokiego do wirtualnej postaci czujecie się trochę dziwnie i raczej wolicie się z tym kryć? A jak wasze otoczenie reaguje na ten swoisty? hmmm, romans z telewizorem?

No już nie przesadzaj. Przecież to tylko niewinny flirt!

*TBOSM ? czyli "Ta Bardziej Otwarta Strona Mnie", w sensie ta mniej skryta (?).

18 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Nie musi to być zaraz miłość (wiem jak to brzmi, ale ostrzegałem)

Ta, nie musi. Szkoda, że jeden gimbuzjalista na FA jest zakochany w Larze Croft.

Nie rozumiem też tej obsesji na punkcie Tali. Równie dobrze można by wielbić ożywione, przez potężnych magów, zbroje.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Faktycznie coś w tym jest. Ale zauważyć także należy, że wspomniane w artykule osoby najczęściej nie radzą sobie a prawdziwym życiu ze związkami i starają to sobie jakoś zrekompensować.

Link do komentarza

Soaps, błagam - odpuść już sobie ten patent Ylthin i jej alter ego, to razi pokerglass.png

Postaci z Mass Effecta nie ''pokochałem" aż tak, ale za jeden z takich przykładów mogę chyba podać prawą Bastile z KOTORa, te nieśmiałe zakazane romanse i górnolotne mowy jedi jakoś mnie wtedy urzekły. Obyło się nawet bez erotycznych przerywników. Ba, wycięli nawet buziaka!

Ponadto nie lubię zmieniać towarzyszy i jeśli zginą np. w takim Skyrimie, to często wczytuje save'a. Jeśli już jakiś elf się za mną wlecze, to na zawsze. (jakoś mi się smutno zrobiło gdy musiałem zabić Erandura żeby zdobyć trofeum za daedryczne artefakty)

@down

Od razu ściąganie... Chodziło o to, że takie wcinki wydały się typowe dla Ylthin i nie bardzo pasują ;)

Link do komentarza

@Abyss nic mi nie wiadomo o "patencie Ylthin" więc od razu mówię iż od nikogo "nie ściągałem", a takie swoiste wcinki akurat pasowały do tekstu raczej więcej ich nie zobaczycie. Poza tym nie żadne alter-ego tylko TBOSM, czy jakoś tak.

@tam na górze, ale wiesz lepiej tłumaczyć się na zapas niż potem wysłuchiwać sam wiesz czego ;)

Link do komentarza

Ja "pokochałem" całe uniwersum ME. Wiele przyjaźni w grze dość mocno na mnie wpłynęło (Jack, Garrus, Thane, Ashley...), jedną zapamiętam na zawsze (Tali). Nie wiem, jak BioWare to robi, ale każdą ich grę traktuję bardzo personalnie, szczególnie wyżej wymienioną pozycję.

No i to genialne uczucie z "dwójki", gdy ruszacie na misję samobójczą i wiecie, że nie będzie happy endu... nawet, jeśli jakimś cudem przeżyjecie i tak wiele nie zdziałacie, ale ratujecie, co się da... suuuper.

A miłości do Lary zupełnie nie ogarniam. Ta postać zepsuła mi wszystkie (całkiem miłe) gry. Tzn. IMO jest strasznie bezbarwna... ale to tylko moja opinia.

EDIT: Jeszcze coś. Piszesz, że nie mogłeś zdzierżyć widoku zabijanej bliskiej ci osoby z drużyny w RPG-ach. Ja grając w ME za pierwszym razem zawsze, gdy ktoś "padł" mi w trakcie walki, wczytywałem i wszystko od początku. Taka schiza ^^.

Link do komentarza

@skarseld wyrazy współczucia.

@Dawid2207 miałem kiedyś podobne schizy, uwierz ;). A tak bardziej serio to dla mnie Lara skończyła się na Legend. A nowa Lara? To jest dokładnie to na co czekałem czyli wciąż zabójczo piękna (i zaójcza) Lara na wyspie pełnej bandytów!

@voda22 mi już pękły, ale napije się lemoniady. Mówią że to pomaga.

Link do komentarza

@Sermaciej jakby mu Lara zrobiła jajecznicę to już by na rower nigdy nie usias trollface.gif

@voda22 dlaczego skończyła się na Legend? Generalnie ani Anniversary ani tym bardziej jak dla mnie bardzo przeciętny Underworld nie przypadły mi do gustu. Co do narzekań na zbyt duży biust, śmieszne proporcje itd. Przyznam ci rację, Lara nigdy nie miała być "ultra real" i to łaśnie w niej bardzo polubiłem.

[teraz ta ukryta {czytaj tajna} część komentarza]

Avatar? Musiałem jakoś zaspokoić moją wewnętrzną potrzebę pokazania światu iż z całego serca trzymam kciuki za nową Larę. I plus za plus dla ciebie trollface.gif.

Wiem że jest NP do pierwszego Tomb Raidera, testowałem "za zamkniętymi drzwiami" trollface.gif

Link do komentarza

@up cóż twoja wola twoje zdanie. Dla mnie zwiedzanie grobowców w towarzystwie panny Croft było bardzo fajnym doświadczeniem. Może nie aż tak fajnym jak Uncharted, ale bez wątpienia wartym zachodu.

Link do komentarza

Patrz i płacz :trollface:? Kto wie może najnowsza część (oby!) to odmieni? Trzeba też pamiętać iż Lara była na długo przed Nathanem Drake'iem i zdobyła dużo większą od niego popularność. W ogóle co się czepiliście Tomb Raidera? Wpis komentujcie a nie cycki pani Croft ;).

Link do komentarza

Patrz i płacz trollface.gif? Kto wie może najnowsza część (oby!) to odmieni? Trzeba też pamiętać iż Lara była na długo przed Nathanem Drake'iem i zdobyła dużo większą od niego popularność. W ogóle co się czepiliście Tomb Raidera? Wpis komentujcie a nie cycki pani Croft wink_prosty.gif.

Cycki są ciekawe, pani Croft już nie. ;)

A gry z nią są tak samo słabe jak Uncharted. xD

BRB, still wayting fur Fahrenheit 2 & Beyond: Teh Two Soulz (Wcale nie dla Ellen Page, przysięgam! :D). :D

Link do komentarza

@Soaps&Abyss - O hai... to o mnie mówią :P. To ja jestem tym słynnym alter, jej rozsądkiem i prawdopodobnie też ideałem piękna... yyy... nevermind.

Fajna dyskusja o Larze się zrobiła... Co do ME - prawdą jest, że do tych postaci łatwo się przywiązać i niektóre wybory czy sytuacje są trudne - nawet, jeśli jesteś tylko obserwatorem.

Do dziś pamiętam, jak siedziałam przy bracie z wilgotnymi oczami, gdy Legion

padł w misji samobójczej w bazie Zbieraczy. Ten "Błąd krytyczny"... o matulu...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...