Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279669

Dewaluacja gier


GuyFawkes

697 wyświetleń

Promocja ? pojęcie, które trwale wpisało się w nasz codzienny język. Jego znaczenia wyjaśniać nikomu nie trzeba, lecz jest istotne także dla nas, graczy, niosąc ze sobą ładunek pozytywnych emocji, bo któż nie lubi płacić mniej?

Postanowiłem zebrać tutaj refleksje oparte na własnych doświadczeniach związanych z niesamowitymi wyprzedażami, wzbogacającymi biblioteki graczy o masę nowych tytułów. Zasadniczy problem tkwi w tym, że dramatycznie często leżą one odłogiem tudzież są ogrywane po przysłowiowych ?łebkach?. Nie da się ukryć, że promocje growe, identycznie jak atrakcyjne oferty na każdy inny produkt, uderzają w czułą strunę zysku klienta, więc ten kupuje, kupuje, kupuje? Abstrahując od wszelkiej maści ?biznesmenów?, widzących dochodowy interes w sprzedaży przez Allegro dziesiątek giftów, taki mechanizm obniża drogocenność produktu ? i nie mam tutaj na myśli tej wyrażonej w pieniądzu, lecz także metaforyczną, niemierzalną wartość gry dla jej posiadacza. Najbardziej uwypuklają to hurtowe zakupy, gdy nagle zostaje się właścicielem kilkunastu nowych gier, o co wcale nietrudno, jeśli np. Steam właśnie urządził Czarny Piątek lub inną wielką, sezonową wyprzedaż, kiedy to gilotyna tnie zera aż miło. Rodzi to multum pytań: w co zagrać najpierw? Co pozwoli szybko zabrać się za kolejną szpilę? Czy naprawdę chce mi się poświęcić nadmiarowe godziny na zapełnienie listy zdobytych osiągnięć? Do tego dochodzą jeszcze często pełniaki z czasopism, fantastyczne okazje na serwisach aukcyjnych czy w sklepach internetowych, że już o premierze długo wyczekiwanego hitu nie wspomnę.

steamcz.jpg

Steam. Dziś wyjątkowo drogo, max. -75%

To właśnie zakup tych ostatnich bywa najczęściej odkładany za sprawą drastycznych obniżek cen. Z pewnością niejeden z Was (wiem z autopsji) przeliczał świeżynkę za ponad 100zł czy tam ok. 200zł w przypadku konsolowców na produkcje mniejsze/starsze. Rachunek jest prosty i bezlitosny ? kilka pudełek/gier w bibliotece zamiast jednego wielu już sprowadziło na ziemię. Pomińmy ludzi o żelaznej woli, którzy za Chiny Ludowe i Demokratyczne nie rozbiją świnki z miedziakami ciułanymi na Diablo III czy tam Mass Effect 3 dla wielkiego wora innych gier ? tacy są godni podziwu, lecz to nie o nich dziś mowa.

Zmierzając do meritum ? ogromne wyprzedaże ujmują grom wartości. Owszem, można przyjąć punkt widzenia ?nakupię sobie stuff?u na następne pół roku i przez ten czas nie wydam nic?, lecz dziś, przy takiej częstotliwości pojawiania się atrakcyjnych ofert, niezwykle trudno pozostać przy takim postanowieniu, albowiem wystarczy zapisać się na newsletter czy też nawet otworzyć Steam, by od razu po oczach uderzyły banery z promocjami. Drastycznie niższa od normalnej cena nie każdego przekonuje do wydania ostatniego grosza, ale gdy się widzi licznik czasu trwania okazji ręka zaczyna mimowolnie wędrować w kierunku portfela. Moim zdaniem masowe, częste zakupy sprawiają, że gry przestają być czymś wyjątkowym, zmieniając się w zwykły towar, kupowany na kilogramy niczym ubrania w ciucholandach. Wielu graczy bez żalu usuwa z dysku tytuły za trudne, bo przecież i tak mają w co grać ? jak nie ta szpila, to inna. Oczywiście w pewien sposób to również dokłada swoje do słynnej, skandalicznej moim zdaniem statystyki mówiącej, że większość graczy nie kończy gier. Dla mnie, który chce się czuć, ba ? który czuje się prawdziwym graczem, podkulenie ogona i ucieczka do innego tytułu to ujma i wstyd.

hibad.jpg

Humble Indie Bundle. Dobra okazja i dla graczy, i "biznesmenów"

Tymczasem tok myślenia ?to mi się znudziło, więc instaluję coś innego? sprawia, że wiele całkiem ciekawych gier ma tak naprawdę niewielkie grono fanów, bowiem reszta nie dała im szansy, tak im potrzebnej. Pół biedy, gdy mowa o ciężkim pierwszym Hitmanie, ponieważ następne części pozwoliły dezerterom powrócić i zakochać się w serii; gorzej z produkcjami unikalnymi, pozbawionymi swoich następców. Kiedyś, gdy gry były naprawdę drogie w stosunku do zarobków, a gracz nie chciał udawać się na giełdę, wszystko było nieco prostsze ? kupiony raz na ruski rok tytuł przechodził mnóstwo razy, ucząc się na pamięć każdego etapu, każdego zakamarka, znajdując każdy, misternie ukryty przez autorów sekret i to bez dzisiejszych mapek, kompasów i radarów. Współczesny trend ułatwiania gier również dołożył do tego bardzo wiele ? i nie chodzi tutaj nawet o długość czy poziom trudności walki, a barierę wniknięcia w dany tytuł ? łatwość, z jaką rozwiązuje się zagadki, kiedy nie trzeba wcale wiedzieć, że czwarta cegła od góry na wschodniej ścianie trzeciego pokoju na drugim piętrze otwiera sekretne drzwi w piwnicy, a jeśli już, to interaktywny element będzie otoczony jasną obwódką, zaś cut-scenka pokaże, co i gdzie właśnie się odblokowało. To wszystko sprawiło, że gry przestają być doznaniem, a stają się fast foodem, takim wielkim zestawem kupionym w ramach kuponowych obniżek, szybko wychodzącym uszami, bowiem tego wszystkiego jest zwyczajnie za dużo.

Moja kolekcja liczy już sobie ponad 300 gier, z czego nie ruszyłem jeszcze sporej części, więc jak widać ? mam podobny problem, a cały czas dochodzą kolejne, czy to kupowane wraz z CD-A, czy otrzymywane jako prezent, czy też materiały do recenzji od GameTalka bądź Miasta Gier (nawiasem mówiąc właśnie zostałem jego współpracownikiem!). Największą estymą darzę oczywiście te pudełkowe, oscylujące w granicy setki. To właśnie boksowe wydania najwolniej tracą na poruszanej tutaj metaforycznej wartości. Klasyczna dystrybucja praktycznie stworzyła całą filozoficzną otoczkę wokół gier ? oto masz przed sobą, graczu, produkt, którego możesz dotknąć, poczuć fakturę pudełka, powąchać farbę drukarską w instrukcji. Sprawia to, że grę postrzegasz jako fizyczno-wirtualny duet, wzajemnie, świetnie się dopełniający. Ciułając grosiki na wydanie pudełkowe, najlepiej premierowe, kupujesz sobie pewien luksus i komfort psychiczny ? zupełnie jakbyś właśnie nabył oryginalną Mona Lisę, a nie zaś stos jej reprodukcji. Wydałeś na to własne, niemałe pieniądze, więc chcesz tego smakować, chcesz wydusić z tego tyle, ile się tylko da, zaś obecne w wielu nowych grach osiągnięcia jeszcze Ci w tym pomogą.

grampl.jpg

Gram.pl, płacę w PLN

Nie chcę Was tutaj indoktrynować, abyście kupowali wyłącznie premierówki, i to w najdroższych sklepach, bo gra to nie inkrustowana brylantami komórka dowodząca próżności i snobizmu. Chodzi o to, by zakupów dokonywać z głową, wcześniej zadawszy sobie pytanie, czy rzeczywiście potrzebujecie tego wszystkiego i poświęcicie każdemu tytułowi z listy tyle czasu i uwagi, ile wymaga, by pokazać wszystko, co ma do zaoferowania.

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Know that feel bro. Mi też zdarzyło się kupić kilka gier na steamie, w biedronce i Bóg wie gdzie jeszcze by później patrzeć jak leżą na półce/dysku i ładnie proszą o swoją kolej, która może nigdy nie nadejść. Mógłbym się oczywiście dla tych gier sprężyć i potraktować np. ogrywane ostatnio Red Ded Redemption po łebkach - szybko przejść fabułę, wrzucić płytkę do pudełka i pozostawić po grze jedynie uczucie niesmaku, ale to byłoby najgorsze co mógłbym zrobić. Miałem z RDR od początku pewien problem - nie mogłem się w grę wczuć i posiedzieć przy niej dłużej niż 20 minut, ale zgodnie z tym co opisałeś wyżej - nie mogłem także podkulić ogona i uciec od dobrej gry, no i pewnego dnia mnie wciągnęło, a teraz spokojnie zaliczam dziki zachód i świetnie się bawie.

Denerwuje trochę czasem cała sterta dobrych gier z czasopism na półce i myśl ''nie mam w co grać".

A kupowanie droższych gier na konsole przypomina mi trochę stare czasy, gdy kupowałem gry na PS1 i zastanawiałem się długo - Medievil, czy Crash Bandicot. :huh:

Link do komentarza

I tak to właśnie jest... CD-A od dłuższego czasu sypie znakomitymi pełniakami (kilka zaliczyłem w zeszłe wakacje, m.in. Cryostasis czy NecroVision), a teraz mam chęć na Piłę, ale też brak czasu - póki co przegrywała z Alice: Madness Returns, a teraz padnie w starciu z Serious Samem 3 i Botaniculą. Wysokie ceny, jakkolwiek by się na nie narzekało, mają swoją zaletę - prowadzą do ścisłej selekcji kupowanych gier i wyciskania ich jak cytrynę. Ech, zwyczajnie nam się w czterech literach poprzewracało od tego dobrobytu. :D

Link do komentarza

Oj tak. Ostatniego HIB przeleciałem po łebkach i wyrzuciłem tego samego dnia. I nie jestem nawet w stanie stwierdzić, czy te gry były słabe, czy po prostu za dużo naraz ich było. Składa się na to kilka rzeczy, tak jak powiedziałeś.

Gdy lata temu kupiłem BG&E utknąłem przy ostatniej walce i odpuściłem. Jakiś rok później natknąłem się na forum na temat o grze. Zainstalowałem i z dziką frajdą przeszedłem od początku do końca. Dzisiaj coś takiego jest nie do pomyślenia.

Jest jeszcze efekt nowego sprzętu - kupujesz konsolę, która jest na rynku od kilku lat, a gier, które chciałbyś ograć, i które można teraz dostać za grosze, jest na kopy. I choć każda z nich jest kapitalna to aż zżera od środka, żeby przeskoczyć do następnej pozycji.

Mnisi z Shaolin by nie wytrzymali :P

Link do komentarza

Ja nie mam podobnego problemu. Jak kupuję jakąś grę to zawsze w nią zagram. Chociaż może być tak, że mnie odrzuci i wyląduje na półce. Lubię grać intensywnie w jakieś gry, a potem przerzucać się na coś innego. Każda gra, nawet najlepsza nuży, więc dobrze jest grać w kilka na raz. Większa satysfakcja i gry się nie znudzą.

Link do komentarza

Niezbyt dotyka mnie problem "Steamowych promocji", jako że nie jestem wielkim entuzjastą dystrybucji cyfrowej - taki już ze mnie dinozaur, ceniący zapach farby drukarskiej na pudełku... Za to gnębi mnie ostatni wysyp pełniaków z CDA, na czele z Prince of Persia, któremu wiele obiecują, a na którego za Chiny nie mogę znaleźć czasu.

Przy okazji słówko a propo wspomnianej trudności gier - rzeczywiście, kiedyś to tytuły wymagały od gracza. Ostatnio kupiłem trylogię Jak & Daxter na PS3, by odświeżyć sobie wspomnienia z dzieciństwa. I co się okazało? Po rozpoczęciu drugiej części po 10 minutach gry miałem do czynienia ze stopniem trudności, który kazał mi głośno westchnąć i mruknąć "nieźle" po zakończeniu zadania. Oj, teraz tego zdecydowanie brakuje (z wyjątkiem Dead Souls :tongue:).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...