Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279673

Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction [recenzja]


GuyFawkes

2518 wyświetleń

logokep.png

Do Tom Clancy?s Splinter Cell: Conviction zasiadłem przygotowawszy całe wiadra pomyj. Po newsach na temat najnowszej odsłony cyklu i obejrzanych gameplayach wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać; lecz skoro żyjemy w demokratycznym państwie, postanowiłem nie wydawać przedwcześnie, nomen omen, wyroku.

0019yj.jpg

Innymi słowy - państwo zrobiło wszystko, co do niego należało

Z PRZODU LICEUM, Z TYŁU MUZEUM

Conviction przekonało mnie, że jestem reliktem poprzedniej epoki. Wymagam od Splinter Cell nie wiadomo czego, najlepiej by na zawsze pozostało przy dawnych schematach, tymczasem ono chce gnać do przodu, ścigać ogon nowoczesności. Po drodze jednak zapomniało, że samo młode też nie jest i z racji wieku, nazwijmy to średniego, niezbyt pasuje do najmodniejszych ciuszków. Opasłe brzuszysko uwiera przede wszystkim framerate rozmiaru S ? innymi słowy najnowsza część jest tragicznie zoptymalizowana i ciężko tu wykręcić komfortową prędkość animacji pomimo zabaw z rozdzielczością oraz detalami. Wybaczyłbym to produkcji zachwycającej urodą, ale tutaj grafika beretu nie zrywa, choć lokacje wykonano z należytą starannością. Kilkuletni Crysis odtrąbił swój kolejny triumf.

W Conviction diabelnie łatwo przejść od kwestii grafiki do sedna gry, czyli jej mechaniki. Te niby skrajnie różne płaszczyzny łączy motyw dwóch barw ? czerni i bieli, bo w takich to kolorach gracz często postrzega świat i to bynajmniej nie przez noktowizor. Monochromatyzm to po prostu nowy sposób na pokazanie, że Sam pozostaje w ukryciu, poza wzrokiem przeciwników i nie potrzebuje żadnych świecących okularków by widzieć lepiej, niż niejeden kitikatus tudzież zbiegły, skłonny do wpadania w furię skazaniec. Z grubsza rzecz biorąc ze Splinter Cellem stało się dokładnie to samo, co z Rainbow Six ? wraz z pozbyciem się balastu planowania i działania w pełnym skupieniu zyskał na dynamice, ale równocześnie stracił mnóstwo ze swojego dziedzictwa, co przejawia się w wielu aspektach ? ot, chociażby w braku ekranu podsumowania misji. Rozgrywkę totalnie przemodelowano i już nie jest stealth action game, a trzecioosobową grą akcji z elementami skradania. Słabszy od trylogii Double Agent i tak kładł większy nacisk na ciche działanie niż Conviction, bowiem tutaj sytuacje zorientowane na bycie duchem da się policzyć na palcach jednej, i to mocno okaleczonej szrapnelem ręki. Poprzednie Splinter Celle ukazywały się praktycznie co roku i choć można psioczyć na wtórność pewnych rozwiązań trzeba przyznać, że w swej niszy osiągnęły doskonałość pokazując graczom, że tuptanie na paluszkach za plecami niczego nieświadomych wrogów może być równie, a nawet bardziej frapujące niż czyszczenie kolejnych lokacji z pieśnią na ustach.

0068qq.jpg

Idąc tym tropem można powiedzieć, że kiedyś wszystkie filmy były stealth

OŁÓW RECEPTĄ NA WSZYSTKO. TONY OŁOWIU

W czasie blisko czterech lat od premiery Double Agent projektanci dostrzegli ?konieczność? dostosowania SC do najnowszych standardów, w wyniku czego dostaliśmy produkt miejscami tak napakowany akcją, że aż zęby bolą od terkotania karabinu opróżniającego kolejne magazynki czy pistoletów z nieskończoną amunicją (sic!). Nie twierdzę, że to do szczętu złe, bo np. w Call of Duty sprawdza się to rewelacyjnie, lecz SC od zawsze obierało inny kierunek. A tymczasem w Conviction chwilami czułem się jak w trzecioosobowym Modern Warfare 2, a i niektóre sekwencje od razu przywodziły na myśl dzieło IW. Splinter Cell w pewien przewrotny sposób upodobnił się również do? Batmana, bowiem teraz skradanie służy praktycznie tylko skuteczniejszemu rozprawianiu się z wrogami, niż pójście na otwartą wymianę ognia. Już Double Agent zdradzał ciągoty w stronę upraszczania mechaniki, ale Conviction zdecydowanym zamachem przecięło pępowinę łączącą je z tradycjami serii. Najwymowniej działa na wyobraźnię kompletna beztroska - nie zaprzątamy sobie głowy zwłokami, bowiem nie istnieje żadna opcja ich ukrywania. Twórcy tłumaczyli się? brakiem czasu na zaimplementowanie tego mechanizmu, co brzmi jak bredzenie szaleńca. Dążymy zatem do celu po trupach, a te miejscami ścielą się gęsto niczym ziarna w papierze ściernym 2000. Zamiast układania mniej lub bardziej złożonych planów w oparciu o konstrukcję map, jak to było w poprzednikach, polegamy na ficzerze Ostatniej Znanej Lokacji ? w przypadku wykrycia przeciwnicy skupią uwagę na niedawnym miejscu pobytu agenta, co pozwala ich oflankować i łatwiej wykończyć. Poza tym już nie gwiżdżemy, nie rzucamy butelkami ? teraz zwyczajnie wystarczy śmignąć komuś przed nosem. Jeśli ktoś nadal nie wierzy, że Conviction to w zasadzie strzelanka, spieszę donieść, że tym razem Sam ma do dyspozycji o wiele szerszy, podatny na upgrade?y arsenał, który może do woli zmieniać i uzupełniać w skrzynkach z bronią. Gadżety zredukowano do minimum, za to w żelastwie przebieramy niczym w ulęgałkach ? od różnych pistoletów przez ich maszynowe odmiany po karabiny. Jeszcze trochę, a znalazłbym tu wyrzutnię rakiet?

0107p.jpg

"Wieczorem przed mym domem

Wystawię ekran

I wyświetlę film

Coś o mnie i o tobie

Będę leczył chore sąsiadów sny"

CÓRUŚ MOJA, CÓRUŚ MIŁA

Fabularnie Conviction kontynuuje pomysł skupienia całej historii wokół Sama, przerabiany w Double Agent. Jak pamiętacie, Sarah, córka agenta, zginęła, zaś on sam pod koniec tajnej misji w bazie terrorystów musiał dokonać najtrudniejszego wyboru w swoim życiu. Oczywiście mógł to rozegrać dwojako, a w konsekwencji doprowadzić do różnego finału opowieści; w Conviction za punkt wyjścia przyjęto natomiast wariant bardziej dramatyczny. Po raz kolejny Sam okazuje się postacią tragiczną, marionetką w rękach Trzeciego Eszelonu i dawnych współpracowników ? okazuje się bowiem, że naszego protagonistę wodzono za nos. Trudno mu będzie teraz zaufać dawnym zwierzchnikom, którzy znów potrzebują jego pomocy oraz umiejętności, ponieważ Stany Zjednoczone stają w obliczu kolejnego, wielkiego zagrożenia. Ono, jak również główny schwarzcharakter to elementy nudnej, w dodatku niezbyt trzymającej się kupy historyjki ze sztampowym zakończeniem oraz kilkoma ilurocznymi wyborami, zaś w centrum zainteresowania ma pozostawać Sam Fisher. Sam, który porzucił stary zawód i, rozgoryczony, pozbierał się do kupy po stracie Sarah.

Nadchodzący kryzys wymaga jednak, by wrócił. Być może poprzez zmianę charakteru gry próbowano oddać to, kim Sam się stał ? mroczną, już nie tak skłonną do żartów postacią, która bez ceregieli rozkwasi przesłuchiwanemu oprychowi łeb o umywalkę. Wydobywanie istotnych informacji to również nowy ficzer, choć sprowadza się tylko do masakrowania twarzyczki delikwenta przy pomocy elementów otoczenia, zastępującego również? cały OPSAT, ponieważ gra wyświetla na nim niczym rzutnikiem kolejne wytyczne, jak również scenki podczas przesłuchań. Motyw ciekawy, ale pokazuje, jak wielkiej pauperyzacji poddano Splinter Cella, by trafił do szerszego grona odbiorców. Apogeum debilizmu osiągnął automatycznie zawracając Sama, hamując moje eksploracyjne chucie. Co to ma być, Battlefield, że nagle dostaję komunikat o powrocie na pole walki?!

0182vk.jpg

Modlitwy nic nie dadzą. Stary Splinter Cell już nie wróci...

DOMNIEMANIE WINY

Przykro jest patrzeć na ogromne zubożenie tak ambitnej serii, która kiedyś wymagała kombinowania i dawała ogromną satysfakcję z działania rzeczywiście po cichu, co pociągało za sobą spędzenie z nią co najmniej kilkunastu godzin. A teraz? Teraz wciśnięto nam samograja na 1-2 popołudnia, nie pozwalającego się zgubić po drodze do celu, kpiącego z profesjonalnego podejścia do bycia (eks)agentem skupiając się na efekciarstwie (w zamian za obalenie przeciwnika w walce wręcz otrzymujemy możliwość oznaczenia kilku innych oraz ich automatycznej likwidacji bronią), zamiast na tym, czym kiedyś przykuwała do monitora. Obecnie nawet nie muszę się martwić o save, albowiem program automatycznie zapisze checkpoint, po czym wyśle go na serwer Ubisoftu. O tak, bo Conviction to jedna z pierwszych gier Ubi z perfidnym DRM?em, który ma gdzieś, że interesuje się Cię tylko singiel ? i tak musisz mieć połączenie z siecią, bo inaczej nie pograsz. Żeby to jeszcze chciało działać jak należy, ale często po restarcie gry traciłem broń drugorzędną. Brawo, Ubisofcie! Gdyby nie Wasz cudowny pomysł i technologia, na pewno odbiłbym grę w punkcie ksero w jakimś pierdyliardzie kopii, by je potem sprzedać na bazarze obok spodni Noke i butów Adadasa.

Czy ostał się bodaj cień nadziei, że w jakimś aspekcie Conviction choć trochę nawiązuje do poprzedników? Owszem, pod postacią walki z oświetleniem. Ostatni raz tak maniakalnie ostrzeliwałem wrogie żarówki w Pandora Tomorrow. A na serio: zniknął Baka i spółka, wrócił świetny Michael Ironside. To jednak niewielka nagroda pocieszenia za nostalgię, dopadającą mnie na każdym kroku i daremne kręcenie scrollem, jakby to miało wpłynąć na prędkość poruszania się głównego bohatera.... Nie zrozumcie mnie źle ? w Conviction gra się całkiem przyjemnie (o ile akurat płynność nie poszła odcedzić kartofelki) i jeśli ktoś nie zna poprzedników, ta część pewnie mu się spodoba, lecz reszcie Ubisoft nie zamydli oczu ? pamiętamy, co było i widzimy, co jest. Nieźle wyreżyserowane, dramatyczne sceny nie zastąpią satysfakcji płynącej z kombinowania i rozpracowywania lokacji krok po kroku. Kilka rzeczy ewidentnie do tej gry pasuje, np. system osłon w nowoczesnym wydaniu, ale sprowadzenie Splinter Cell do miana ?shootera na hardzie? uwłacza tej serii i jej fanom. Tak samo jak usługa Uplay i nieodpłatne dodatki, które ze sobą przyniosła. Skoro jakiś tryb lub broń dodano za darmo i nie występuje konieczność ich ręcznego pobierania, to po jakiego grzyba trzeba je jeszcze ?odblokować? w samej grze, co sprowadza się do nadmiarowego kliknięcia? To trochę tak, jakbym kupił w salonie nowy samochód i musiał sam go sobie złożyć?

0128s.jpg

Lustereczko, powiedz przecie, kto najlepiej przesłuchuje na świecie?

DEJA VU

W Conviction nieustannie przenikają się elementy innych gier, także Ubisoftu. W samym singlu spotkacie moment, w którym trzeba kogoś śledzić, a potem wydobyć z niego informacje w ustronnym miejscu. Splinter?s Creed? Mamy również wyzwania P.E.C., wyglądające na dostosowany do tutejszych warunków A.C.E.S. z Vegas 2, stamtąd pożyczono także dobieranie fatałaszków i uzbrojenia do multi. Dalej weźmy na warsztat Tajne Operacje, czyli dodatkowe, solowe misje. Rozgrywamy je w jednym z kilku trybów. Pierwszy z nich, Łowca to wypisz-wymaluj Polowanie z Rainbow Six: Vegas. Nie zabezpieczamy w nim żadnych danych, nie rozbrajamy ładunków ? liczy się wyłącznie eliminacja siły żywej wroga. Infiltracja eksploatuje identyczny pomysł, choć nakłada na gracza obowiązek unikania alarmów, stanowiąc tym samym namiastkę dawnych Splinterów. Trzeci rodzaj zabawy w Misjach Specjalnych to Ostatni Bastion, czyli? horda z Gearsów. Odpieramy kolejne fale przeciwników, przy czym całą zabawę można wystartować nawet od ostatniej. Pasuje to do SC mniej więcej jak pięść Kliczki do nosa Adamka.

1550r.jpg

Jeśli walczyć z Kryzysową sytuacją, to tylko w odpowiednich ciuszkach

SCO-OPANE MULTI

Poza tym mamy oczywiście multi, w którym znajdziemy kooperacyjne odmiany wymienionych powyżej trybów, jak również autonomiczny tryb Opowieści oparty na współpracy, wyposażony we własną fabułę. Gracze wcielają się w nim w dwóch agentów ? Archera pracującego dla Trzeciego Eszelonu oraz Kestrela, który działa na rzecz rosyjskiego Woronu i poznają wydarzenia sprzed właściwego wątku. W czterech dość długich misjach przekonacie się, co to znaczy ?zmarnowany potencjał?, w głównej mierze fabularny. Dobranie do siebie gagatków z nie da się ukryć ? dwóch różnych światów siłą rzeczy musi rodzić jakieś konsekwencje, lecz tutaj tego nie doświadczycie, bowiem motyw ich wzajemnych relacji kompletnie olano. Zacznijmy w ogóle od tego, że nie bardzo dla mnie zrozumiały jest sam fakt wyboru tych dwóch bohaterów i moja własna interpretacja zawiera się w krótkim sformułowaniu: ?z czapy?. To samo można powiedzieć o zakończeniu całej opowiastki. Ona sama nie zachwyca jak Słowacki Gałkiewicza i ciężko ją nawet uważnie śledzić, bo gra albo nie wyświetli napisów w cut-scenkach, albo zrobi to zbyt szybko. Dużo lepiej prezentuje się sama rozgrywka, choć przyjemność z niej płynącą w mistrzowski sposób niszczą wspomniane już wielokrotnie spadki framerate?u, przez co zdarza się ginąć w momentach, w których mamy kilku panów dosłownie na widelcu. Tak żenujące potraktowanie portu na PC zakrawa na skandal. Spore pretensje zgłaszam także do urozmaicenia rozgrywki: do nielicznych należą momenty działania naprawdę stealth, a większością misji rządzi jeden schemat ? wparować do środka, zrobić swoje, przetrwać napływ tabunów przeciwników (czyżby Ubi pożyczyło Wielką Machinę Respawnu z Call of Duty??) i uciec. Co-op skąpi także akcji, kiedy to rzeczywiście czuć potrzebę obecności partnera, a te związane z zadaniami są czasem wstawione na siłę i ewidentnie widać, że wykonałaby je jedna osoba roztrząsająca jednocześnie oscarową scenę śmierci Ryszarda Lubicza. Brak logicznych, uzasadnionych wyzwań angażujących Archera i Kestrela jest aż namacalny, zaś większość obecnych razi sztucznością. W zasadzie kolega przydaje się tylko do leczenia/oswobodzenia w przypadku pochwycenia przez nieprzyjaciela oraz, oczywiście, odpierania fal wrogów sterowanych absolutnie niewyszukanymi algorytmami AI. Po dobrnięciu do finiszu wątku naszych cichociemnych doszedłem do wniosku, że jest on niepotrzebny, a przynamniej nie w tak frustrującej formie. Co z tego, że duszenie spustu niesie ze sobą pewną satysfakcję, skoro w najmniej spodziewanym momencie atakuje potworny spadek FPS-ów? Dziękuję Ubisofcie, dzięki temu miałem więcej czasu na refleksję, dlaczego co-op ma posmak zakalca. Być może konsolowcom towarzyszą zupełnie odmienne wrażenia, ale pecetowcy mają pełne prawo czuć się zniechęceni i zrażeni.

EKG sieciowego żywota Conviction to linia prosta, co nie podnosi mi brwi nawet o milimetr. Multiplayer ma przede wszystkim oferować przyzwoity gameplay przy obowiązkowo dopracowanym zapleczu technicznym, czego w tej części nie znajdziecie, w związku z czym brak chętnych do wspólnej zabawy nie powinien nikogo dziwić. Pozostaje więc liczyć na własnych znajomych i z nimi umawiać się na rozgrywki w jednym z opisanych trybów, a także w rywalizacyjnej Konfrontacji. Mamy tam dwóch wyszkolonych agentów po przeciwnych stronach barykady pragnących zrobić sobie kuku. Ażeby dodać uroku podchodom, po mapach szwendają się boty, wrogo nastawione do obydwu szpicli. Warto to wykorzystać i? trzeba się przed tym jednocześnie chronić.

1620x.jpg

Dla niektórych facetów samodzielne przygotowanie obiadu to prawdziwa bojowa misja

SPLINTER CELL ZMIENNYM JEST

Cztery odsłony wpajania graczom, jak istotne dla bezpieczeństwa publicznego są chirurgiczne, precyzyjne działania najlepszych agentów, by w piątej zmienić zdanie o 180 stopni na rzecz widowiskowości ? oto cała historia sagi Splinter Cell. Conviction rewelacyjnie podsumowują słowa diuka Wellingtona w jednym z odcinków Czarnej Żmii: ?Kampanię można wygrać tylko krzykiem?.

PLUSY:

? niezły wątek Sama

? powrót oryginalnego dubbingu

? gra się całkiem przyjemnie

MINUSY:

? zniknęło prawie wszystko, co stanowiło o sile SC

? spaprana optymalizacja

? nudna historyjka o ratowaniu USA

? niewykorzystany potencjał co-opa

? absurdalny DRM

WERDYKT: 65%ssplintercell5convictio.jpg

Youtube Video -> Oryginalne wideo

==========================================================================

Niniejszą recenzję znajdziecie również na portalu GameTalk.pl, gdzie pracuję jako redaktor.

Gorąco zapraszam!

continuum.png

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mam podobne odczucia... z jednej strony bawiłem się całkiem dobrze, a z drugiej moja (i mówię to z pełnym przekonaniem!) ukochana seria została zamieniona w jakieś Assasin's Creed zmiksowane z CoD w którym pozostał raptem genialny głos Ironside'a.

Teraz to już wszystko jest ''z elementami". Czuje się jakbym chciał zjeść pączka, a dostał śmierdzącą rybę z ELEMENTAMI pączka...

Link do komentarza

Własna interpretacja stanowi część każdej recenzji. Nie da się od tego uciec. Z SC problem jest taki, że należy do cenionej serii i podgatunku, który ma bardzo niewielkie grono reprezentantów. Wraz z Conviction dostaje on mocny cios. A czyż nie chcemy, by w grach każdy znalazł coś dla siebie? Nie da się stworzyć produkcji uniwersalnej, dla wszystkich. Da się za to podnieść sprzedaż zubażaniem mechaniki i właśnie do tej praktyki uciekło się Ubi. Wielka szkoda. To nie znak ewolucji normalnej dla branży, lecz pójście po linii najmniejszego oporu.

Poza tym - ja widzę, jaka gra jest naprawdę. Spaprana technicznie i niezbyt trzymająca się kupy w różnych kwestiach. Nawet obiektywnie rzecz biorąc, pominąwszy moje oczekiwania, to za mało na uzyskanie wysokiej noty.

Link do komentarza

Troszkę mnie boli, że Ubisoft ma taką tendencję do szlachtowania oryginalnych pomysłów - w końcu Conviction miał wyjść parę lat wcześniej, z ciekawie zapowiadającą się mechaniką krycia w tłumie... A dostaliśmy coś innego. To samo z Rayman Raving Rabbids (pamięta ktoś jeszcze, jak Ancel prezentował ten tytuł w formie platformówki a'la Rayman 3?), a już kompletnie sprawa została zawalona w przypadku I Am Alive, które spadło z rangi tytułu prawie że AAA do dystrybucji cyfrowej... Szkoda :sad:

Link do komentarza

W Double Agent również nie pojawiło się sporo scen pokazanych na zwiastunach, ale co zrobić - taka specyfika tego dewelopera. Zupełnie jakby ktoś w ostatnim momencie wystraszył się ryzyka i wywalił sporo ciekawej zawartości. Aż szkoda ludzkiej pracy...

Link do komentarza

@Montinek Bo mechanika krycia w tłumie w międzyczasie została zaimplementowana do AC i głupio wyglądałoby gdyby nagle dokładnie ten sam mechanizm pojawił się w ówczesnym Conviction. Ehh, ja ciągle pamiętam jak po pierwszej zapowiedzi w CDA napalałem się na ten tytuł. Wyobrażałem sobie Sama Fishera jako Jasona Bourne'a gier komputerowych, a tu na przestrzeni lat kompletnie przebudowano pomysł i calutką grę do jakiegoś niby stealth-action.

Ostatnio nawet ten nowy Hitman w skradaniu się wygląda nieco kiepsko, ale ciągle tli się mnie jakiś płomyczek nadziei, że gry stealth jeszcze nie odeszły ostatecznie do lamusa.Deus Ex pokazał, że jednak można się fajnie poskradać i nie być wychowanym wśród tybetańskich ninja.

Link do komentarza
innymi słowy najnowsza część jest tragicznie zoptymalizowana i ciężko tu wykręcić komfortową prędkość animacji pomimo zabaw z rozdzielczością oraz detalami

A to na pewno nie problem tylko u Ciebie? U mnie gra chodziła bardzo dobrze, mimo raczej starego sprzętu.

bowiem tutaj sytuacje zorientowane na bycie duchem da się policzyć na palcach jednej, i to mocno okaleczonej szrapnelem ręki

Warto przy tym oddać sprawiedliwość twórcom że za bardzo ciche przejście etapów dostajemy punkty w uPlay, które wymieniamy np. na nowy sprzęt. IMO rozwiązanie całkiem ciekawe.

Mnie boli najbardziej to, że Conviction utknął gdzie pomiędzy nowym pomysłem (powiedzmy "akcja, Bourne") a starym SC (skradanka, precyzja). Twórcy wykonują krok naprzód, w ostatniej chwili jednak się cofają, wywijają piruet i wychodzi takie nie-wiadomo-co. Można było pójść trochę dalej i zrobić z tej części nowe otwarcie albo wrócić do tego, co doprowadzono do perfekcji w Chaos Theory. Nie zrobiono ani jednego, ani drugiego.

Link do komentarza
A to na pewno nie problem tylko u Ciebie? U mnie gra chodziła bardzo dobrze, mimo raczej starego sprzętu.
Na pewno. Źle chodziła u kolegi, który dysponuje dużo mocniejszym sprzętem od mojego (Core i5, GF GTX 570), jak również u wielu innych graczy, szukających pomocy na forach.

Warto przy tym oddać sprawiedliwość twórcom że za bardzo ciche przejście etapów dostajemy punkty w uPlay, które wymieniamy np. na nowy sprzęt
W ten sposób dostaniesz chyba tylko SCAR'a. Reszta odblokowuje się praktycznie sama w miarę postępów w grze i zaliczania wyzwań P.E.C, jak również została dodana przez autorów po pewnym czasie.

A mogło być tak pięknie...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...