Crusader Kings II - demo
Być może niektórzy z was już wiedzą, że jakiś czas temu światło dzienne ujrzało demo Crusader Kings II, nowej-starej, ulepszonej wersji strategii w klimatach średniowiecza. Jako władca (mniej lub bardziej samodzielny) będziemy mieli mieć okazję ponownie snuć polityczne intrygi, prowadzić rycerstwo do boju, zarządzać lennami i decydować o losach całego kraju (lub krajów). Nie będę wymieniał wszystkich zmian w mechanice - na to przyjdzie czas w recenzji pełnej wersji gry, a u nas Cenega zobowiązała się wydać Crusader Kings II w marcu - powiem tylko, że wiele rzeczy zmieniono zdecydowanie na plus. Podzielę się opisem swego dwudziestoletniego panowania (ponieważ taki jest limit czasowy dema).
Czechy to ciekawy kraj - w samym centrum Europy, otoczeni przez Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, Polskę i Węgry. W dodatku rozgrywka rozpoczyna się z poziomu księcia-elektora zależnego od seniora, którym jest w tym przypadku cesarz Niemiec.
Na samym początku - jako Wratisław I z rodu Przemyślidów - podejmuję się poprawienia relacji z moimi wasalami. Biskup, który poważa swego seniora ponad papieża przesyła dochody ze swej domeny do praskiego skarbca, czyli do mojej skrzyni. Kilka darów (czy też łapówek) szybko utwierdza duchownych w przekonaniu, że jestem godnym i dobrym królem. Mniej przekonani otrzymają pomniejsze tytuły honorowe, którymi będą się mogli chwalić. W zamian oczekuję tylko lojalności i comiesięcznych wpływów. Burmistrzowie i możni z kolei przesyłają odpowiednie dochody seniorowi dopóty, dopóki nie mają o nim złej opinii. Im gorsza opinia, tym mniejsze wpływy i większe ryzyko rewolty. Warto mieć dobre stosunki ze swymi wasalami także z tego powodu, że lepsza opinia pomoże im znieść trudy z rodzaju wprowadzania nowego prawa narzucającego większe podatki, większy wkład ludzki w razie wezwania pod broń czy silniejsze prawo koronne.
Następnie wybieram sobie ambicję. Rozsądnie brzmi zgromadzenie znacznego zasobu gotówki - nie tylko dostanę stały bonus do mojej cechy zarządzania, ale jeszcze będę miał fundusze do spożytkowania w różny sposób. Na rozmontowywanie kontroli cesarskiej czy zagarnięcie tytułu mego suzerena jestem jeszcze za mały, trza okrzepnąć i podłożyć podwaliny pod przyszłą chwałę i spiski.
W międzyczasie mogę organizować różnego rodzaju zdarzenia, rodzą się dzieci (niestety, strasznie ich dużo, a każde w pewnym momencie zażąda własnej dziedziny - oznacza to mniejszą kontrolę i mniejsze wpływy bezpośrednio do mojego skarbca. W dodatku mam jeszcze trzech braci, z czego jeden - Ota - jest strasznie ambitny i może sprawiać problemy w przyszłości.
Czas upływa na balansowaniu między dworzanami, biskupami, możnymi i plebsem (z których każdy może mieć własne ambicje, zdanie o mnie i moje o nich). Raczej z sukcesami, choć odnoszę wrażenie, że moja Mała Rada składa się z najlepszych dostępnych ludzi dostępnych w Czechach i na Morawach, a których można najprościej określić mianem nieudaczników i niewdzięczników. Wysłałem kancelarza, żeby sfabrykował tytuł księcia brandenurskiego. On, owszem, poszedł do Brandenburgii i twierdzi, że próbuje, ale czas sobie płynie, a on w dalszym ciągu nie osiąga rezultatów. Przynajmniej mój duchowy doradca wlewa miód w uszy duchowieństwa i przygotowuje grunt pod podwyżkę podatków od lenn kościelnych.
Nadałem ziemię jednemu z moich biskupów, który jest teraz księciem-biskupem. W zamian zostałem uznany za pobożnego (plus 100 pobożności na początek piechotą nie chodzi) i zaczęła wzrastać miesięczna pobożność. Nowina, że od tej pory domagam się znacznych należności (a nie tylko małych) została przez kler przyjęta stosunkowo dobrze. Wystarczyło kilka kolejnych łapówek i w dalszym ciągu biskupi byli zdecydowani płacić mnie, a nie papieżowi. Zamierzam sięgnąć po tytuł króla Czech i księcia Moraw. Tytuł książęcy można potem oddać jednemu z moich braci. Pewnie temu mniej ambitnemu, choć stare powiedzenie mówi "trzymaj swych przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej".
Od tej pory Wratisław I Przemyślid jest królem Czech, księciem Czech, Moraw, itd. Jeden stopień bliżej do cesarskiego tronu. Na razie wybieram ambicję dotyczącą pomniejszenia władzy cesarskiej - nie chcę dalszego wzmocnienia władzy seniora (która uniemożliwi mi walkę z innymi wasalami, jak książę Brandenburgii). Postanawiam także zbliżyć się do cesarza i zmieniam kulturę na niemiecką oraz wysyłam swego najstarszego syna pod cesarskie skrzydła. Przyjaźń seniora może się przydać w ewentualnym sporze...
Ostatecznie zdecydowałem się przyznać tytuł księcia Moraw memu bratu Konradowi. Ota jest niebezpieczny i musi zostać zmarginalizowany lub wyeliminowany. Konrad będzie stanowił bufor bezpieczeństwa. Poza tym w ten sposób mogę wprowadzić duże podatki od możnych, czemu mój uradowany nowym tytułem brat tylko przyklaśnie.
Podniosłem podatki. Konrad jest wesół, Ota mnie nienawidzi, a mój trzeci brat - nieudolny mistrz szpiegów, którego wkrótce potem wyrzuciłem ze stołka - jest praktycznie dworzaninem i nie ma nic do powiedzenia przy moim stole. Niepokoją mnie moi synowie, bo mam pewność, że wkrótce sami zaczną się domagać dziedziny, a nie chcę się z nimi niepotrzebnie dzielić. Dobrą wiadomością jest nowy papież. Jest tak zły, że nawet najmniej mi przychylni biskupi (wliczając w to księcia-biskupa) bez szemrania płacą należne podatki. Mając znaczne zasoby gotówki i przychylność własnych duchownych postanowiłem mianować księcia-biskupa antypapieżem. Papież przyjął to bardzo źle. Jeszcze gorzej przyjął wiadomość, że domagam się jego ustąpienia z Tronu Piotrowego. Wojna.
Wysłałem całe rycerstwo i jeden potężny oddział najemników w stronę Rzymu. Papież jest w stanie zgromadzić dwa, góra dwa i pół tysiąca. Blisko osiem tysięcy żołnierzy zamierza przekroczyć Alpy i stanąć na Półwyspie Apenińskim. W tym czasie umarł Konrad. Podejrzanie młodo. Jego ziemie trafiły do mnie. Dwie z nich idą do moich najstarszych synów. Jeszcze tylko dwie gęby do posadzenia... Rewolta wybuchła w Żytomierzu. Posłałem Otę i jego chorągiew (złożoną z 50 ludzi) w nadziei, że zginie w boju, ale los nie był dla mnie łaskaw. Ota przeżył, choć został przykuty do łoża. Po śmierci "straży przedniej" rozgromiłem rebeliantów bez problemów.
Otrzymałem zaskakującą wiadomość - krzesło marszałka w radzie cesarza Niemiec (które przyjąłęm) oraz nominację na regenta niepełnoletniego syna. Okazuje się, że młody cesarz zmarł w boju. Otwiera to drogę do korony cesarskiej. Znajduję sojusznika w postaci jakiegoś włoskiego doży, który przyłącza się do spisku przeciwko małoletniemu cesarzowi. Postanawiam (pod presją czasu, bo do końca zostało jakieś 4-5 lat) wystosować petycję w celu zagarnięcia korony. Okazuje się, że dwa nazwiska to za mało. Cesarz wypowiada mi wojnę. Próbuję wezwać na pomoc Bolesława Śmiałego, który jest mym krewniakiem, ale ten z bólem odmawia. Wojsko dostaje rozkaz szturmu punktów oporu, w celu jak najszybszego podbicia domeny papieskiej (a trzeba zająć każdy zamek, biskupstwo i miasto w prowincji). Papież abdykuje i mój antypapież zostaje nowym papieżem.
Skutki nie każą na siebie długo czekać - księstwo-biskupstwo w Czechach zostaje siedzibą nowego papieża, który odłącza je od Czech, w dodatku jest on na tyle lubiany, że tylko jedna trzecia duchownych decyduje się płacić mi podatki, co powoduje spustoszenie w moim skarbcu. Rozwiązuję jedną armię najemników i liczę na jakieś nieoczekiwane wpływy z szemranych źródeł. Pieniędzy na wojnę starczy przez kilkanaście miesięcy. Wypadałoby do tego czasu ją wygrać. Ota zmarł, niestety, jego syn to taka sama ambitna żmija, ale liczyłem na to, że tytuł księcia Moraw jakoś go ułagodzi. Niestety, tak się nie stało. W dodatku jeden z biskupów planował spisek na moje życie. Teraz gnije w lochu. Poczeka tam do czasu, aż załatwię pilniejsze sprawy.
Rozbijam potężne siły cesarskie i oblegam jego prywatne domeny. Papież ma problem, ponieważ w jego prowincji pojawili się rebelianci (w sile 1700 chłopa), którzy zaczynają powoli zdobywać dom za domem, zamek za zamkiem i papież chyba długo nie pociągnie. Ani myślę go ratować. Zabrał moją prowincję. Decyduję się jednak wykorzystać przychylność papieża i proszę o eskomunikę Henryka V, który zdążył już dorosnąć. Efektem jest wojna domowa. Nie jestem już jedynym wasalem, który zdecydował się zrzucić kajdany - w me ślady poszła (między innymi) Bolonia, Brandenburgia. W całym kraju są jakieś kraiki, z którymi cesarz musi się teraz uporać, a ja zdobywam fortecę za fortecą, już widzę 38% na wojennym liczniku, dochody się ustabilizowały...
I w tym momencie kończy się gra. Musicie przyznać, że była to bardzo ciekawa rozgrywka.
10 Comments
Recommended Comments