Skocz do zawartości

Spaczona Przestrzeń

  • wpisy
    111
  • komentarzy
    806
  • wyświetleń
    65263

Moralny obowiązek


Holy.Death

1016 wyświetleń

Google. Hasło: moralny obowiązek. Spotykam się z tym od czasu do czasu, w różnym kontekście - głód w Afryce, walka o wolny Tybet (swego czasu dosyć głośna akcja), współczesne niewolnictwo, kopanie studni w ramach jakiejś akcji humanitarnej... Lista jest długa. Osoby popierające aktywność w danej strefie zazwyczaj odwołują się do "moralnego obowiązku", który rzekomo powinniśmy - jako obywatele Europy - czuć wobec tych, którzy mają gorzej.


Moralny obowiązek widziałem w bardzo różnych konfiguracjach. Która jest tą właściwą? I dlaczego? Czemu ktoś próbuje narzucić innym swoje własne przekonania? Ludzie są różni i definicja "moralnego obowiązku" obywatela nr 1 nie musi się pokrywać (ani nawet zgadzać) z definicją obywatela nr 2. Nie czuję się moralnie odpowiedzialny za głód w Afryce i umierających z tego powodu ludzi. Nie czuję się też źle. Nie mam ku temu powodów. Z kolei za niemoralne uważam szantażowanie innych WŁASNYM "moralnym obowiązkiem".

Nie zrozumcie mnie źle. Jestem bardzo sercowym człowiekiem i chciałbym, żeby wszystkim żyło się dobrze i szczęśliwie. Problem polega na tym, że natura nie znosi próźni. Skoro są ludzie, którzy opływają w bogactwa, to muszą znaleźć się ludzie, którzy się do niego przyczyniają, jednocześnie otrzymując nic lub niewiele w zamian. Z jednej strony mamy interes ludzi wyzyskiwanych/biednych. Z drugiej interes ludzi bogatych. Ten system istnieje od momentu, w którym wynaleziono pieniądz.

Wspomniałem, że istnieją grupy sprzecznych interesów. Kto najbardziej domaga się "ludzkiego traktowania wyzyskiwanych robotników"? Ci, którzy nie zarabiają na tym wyzysku, czyli sami domagający się. Ci, którzy poprzez takie akcje mogą nieco ulżyć swojej doli. Przykładem może być Wojna Secesyjna, w której abolicję czarnych poparły Stany północne, które nie korzystały z przymusowej pracy czarnych robotników niewolników. Południe - opierające się właśnie na pracy murzynów na plantacjach - zdecydowało się po prostu stanąć w obronie swoich interesów. Niemoralne? W oczach bezrolnych, wychowanych w demokratycznych standardach europejczyków z klasy średniej być może, ale w oczach białych ludzi z Południa, dla których niewolnicza praca czarnych była czymś normalnym (przypomnijmy, że murzyni nie byli od zawsze na równej stopie z białymi) i dla których stanowiła źródło bogactwa/utrzymania?

Teraz nie istnieje niewolnictwo, co ludzie zdają się sobie bardzo chwalić. Nic bardziej mylnego. Po prostu zmianie uległa jej forma. Tak samo, jak niewolnictwo zmieniło się w kontrakt feudalny, tak samo teraz ludzie są gotowi za lichą płacę zrobić prawie wszystko (często wręcz wszystko), ponieważ podstawowym celem organizmu jest przeżycie/zdobycie pożywienia (dla siebie, dla rodziny), a to jest możliwe tylko w przypadku posiadania pieniędzy. Oznacza to mniej więcej tyle, że ten, kto ma walutę ma władzę. W sytuacji, w której pracy jest mniej niż ludzi praca staje się gorzej płatna (bo na twoje miejsce jest wielu chętnych), co prowadzi do sytuacji, że rzesze słabo wykształconych (bo za co, gdzie, kiedy?) robotników pracują w opłakanych (często w skrajnie niszczących zdrowie) warunkach.

Teraz pomyślcie, że jesteście właścicielem takiej fabryki. Podwyższacie standardy, płace. Co się dzieje? Zarabiacie mniej. W takim razie podnieśmy ceny towaru, żeby wyrównać straty. Nikt nie kupuje droższego towaru (klienci przerzucają się na tańsze produkty konkurencji). W rezultacie tracicie jeszcze więcej. Wyjściem może być redukcja etatów, ale to z kolei sprawi, że wielu ludzi zostanie w ogóle bez pracy i umrze z głodu, będzie musiało pracować w gorszej fabryce lub zejdzie na drogę przestępstwa. Jak w naturze - skoro gdzieś dodajecie to komuś musicie odjąć.

W praktyce większość ludzi jest skłonna do poświęceń tylko wtedy, kiedy tkwi w tym ich własny interes lub nie ma ryzyka straty (czasu, pieniędzy, itp.). Łatwiej zignorować problem na zasadzie "nie mam czasu"/"ktoś inny pomoże"/"nic złego się nie dzieje", niż podjąć się działania. Wynika z tego, że ludzie są z natury egoistyczni (nie wszyscy, ale większość), a ewentualne przypadki pomocy działają na zasadzie szantażu emocjonalnego i uciszania sumienia poprzez jednorazowy datek na jakiś cel. Zdarzają się wyjątki, ale zgodnie ze starym powiedzeniem - "wyjątek potwierdza regułę". Wygrywa zwykły, zdrowy (przynajmniej z racjonalnego punktu widzenia) ludzki pragmatyzm. Potwierdzi to historia. Potwierdzi to rzeczywistość.

A jak wy widzicie kwestię moralnego obowiązku?

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Kwestia moralnego obowiązku wiąże się z pojęciem powinności w byciu człowiekiem i, w związku z tym, uznanie pewnych akcji za niegodne człowieka. Jest to jednak pojęcie rozmyte, niejednoznaczne i zależne od kontekstu historycznego i kulturowego, jednak pewne jej aspekty widać w prawie (np. płaca minimalna, określone warunki pracy podlegające kontroli), ale ludzie i na to znaleźli wyjście (umowę na dzieło) i koniec końców płacą tyle, ile muszą, by wybrać minimalny koszt w zapewnieniu pełnej ekipy pracowniczej. Jeśli jednak dzięki ich pracy zarabia się więcej, to można albo ich olać i narazić się na strajk, po którym wymienia się całą ekipę, albo dać jakieś podwyżki (mało realne, zwłaszcza przy napływie zasobów ludzkich z Azji) jako zachętę do kontynuowania takiego poziomu pracy. Niestety, przy takiej pustce, której doświadczają osoby zmuszone do pracowania w nędznych warunkach, powoli ich wypełnia. Prosta droga do rewolucji, na co mieliśmy już przykład trochę ponad 100 lat temu.

Sporo odbija się też o pojęcie prawa naturalnego i, jeśli ktoś woli, kultury czy tradycji. Jako że jednak to ludzie tworzą prawo (teoretycznie), to inni powinni się z tym liczyć i, w związku z tym, pojawia się pewna granica. Jeśli się ponad nią spadnie to ma się problemy, zwłaszcza że zasoby technologiczne i nieruchomości nie ulegają tak łatwo wymianie czy przeniesieniu.

A co do moralnego obowiązku? Niespecjalnie podoba mi się to stwierdzenie. Szczerze wolę "powinność", bo część norm moralnych ma swoje odbicie w prawie, którego kary są stanowione, a za łamanie norm moralnych jest kara społeczna, wykluczenie, może też odczucia winy czy wstydu. O własnej moralności decydujemy my i mimo że musimy się liczyć z ogółem i innymi, to w większej mierze decydujemy w pełni właśnie my sami.

Przy okazji można zajrzeć do etapów rozwoju moralnego i móc ocenić (przypisać się zbytnio nie da - za wiele zmiennych), gdzie uplasować daną osobę.

Link do komentarza

Co do prawa moralnego mam zdanie podobne do behemorta - To rzecz bardzo osobista, wynikająca z własnych przekonań, i tylko od tego zależy czy normy społeczne i prawne są przestrzegane dlatego, że są zgodne z naszym przekonaniem czy po prostu dlatego, że tak jest łatwiej (owszem, wolałbym kraść ale by mnie zamknęli, więc pracuję).

Wynika z tego, że ludzie są z natury egoistyczni

Czytałem o tym (osławiony gen samolubstwa), ale niedawno spotkałem się ze stwierdzeniem że jednak właśnie "bycie dobrym" bardziej się opłaca. Jakoś niespecjalnie jestem do takiego punktu widzenia przekonany - patrząc na świat zwierząt, a więc nasze korzenie - sympatia zarezerwowane są tylko dla osobników zawierających podobne do naszych geny, dla całej reszty zostaje obojętność i agresja.

Zastanawiam się przy tym czy wyznacznikiem rozwoju cywilizacji jest to, jak głęboko zakorzenione są wartości moralne, poczucie dobra i zła. Czy może to wszystko jest ułudą, utrzymywaniem takiego porządku rzeczy tylko po to, by się to wszystko nie rozleciało i czy pod tym płaszczykiem ogłady i współczucia wszyscy jesteśmy wilkami.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...