Skocz do zawartości

Oczkiem Seraila

  • wpisy
    5
  • komentarzy
    27
  • wyświetleń
    4115

Co z T Mobile?


Serail

591 wyświetleń

Zdawać by się mogło, że olbrzymie koncerny, wchodząc na nowe i specyficzne rynki, dokładają wszelkich starań, aby przyciągnąć nowych klientów, jednocześnie zatrzymując przy sobie tych starych. Chociaż praktyki takie wydawałyby się zrozumiałe, to najwidoczeniej marketingowcy w T Mobile wyznają inną zasadę - zniechęcić do siebie jak najwięcej użytkowników, w jak najkrótszym czasie. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tym, zdawać by się mogło, poważnym graczem na rynku telefonii komórkowej.

T Mobile, duchowy spadkobierca Ery, jednej z najstarszych sieci komórkowych w Polsce, wszedł niedawno w wielki stylu na nasze nadwiślańskie podwórko. Kosztowna kampania reklamowa, rebranding marki przeprowadzony na światowym poziomie i atrakcyjne oferty to tylko kilka rzeczy z długiej listy, którymi gigant kusił - i wciąż kusi - użytkowników komórek. O ile w teorii wygląda to iddylicznie, to już w praktyce... cóż, wystarczy powiedzieć, że powiedzenie "takie rzeczy tylko w Erze", pomimo zmiany nazwy wciąż jest jak najbardziej aktualne, czego świetnym przykładem będzie historia pewnego telefonu komórkowego i "kompetentnych" serwisantach.

DSC000131_hawhhan.JPG

Smartfony przeżywają obecnie swoją złotą epokę. Każdy chce mieć "wybajerzony" telefon, za pośrednictwem którego będzie mógł połączyć się z Internetem, pobawić się elektroniczną gitarą lub po prostu obejrzeć film, jakby zapominając o pierwotnym przeznaczeniu tego urządzenia. Pomimo tego, że na chwilę obecną smartfony stają się coraz tańsze i coraz bardziej dostępne, to te z wyższej półki wciąż kosztują całkiem sporo. Po zakupie śpimy jednak spokojnie, ponieważ wiemy, że komórki nasze są nowe i chroni je gwarancja, stąd przy dowolnej usterce niespowodowanej naszą winą, będziemy mogli zwrócić się do operatora, by ten zajął się usunięciem problemu. Tak przynajmniej odbywało się to w przypadku innych operatorów, nie sądziłem jednak, że T Mobile praktykuje odwrotność polityki miłości, tak chętnie promowanej przez miłościwie nam rządzących. Okazuje się, że nasz nowy operator za nadrzędny cel postawił sobie nie tylko pokazanie klientowi "kto tu tak naprawdę rządzi", ale także zrobienie z tego nieszczęśnika, zwanym w dalszej części artkułu, niewolnikiem T Mobile, kompletnego idioty, bo tak się właśnie poczułem, kiedy wyszedłem z moim uszkodzonym telefonem z salonu operatora.

Pomimo tego, że smartfon bardziej przypomina przenośną konsolę lub centrum multimedialne, to czasami zdarza się z niego wykonać kilka połączeń, bo po to w końcu się telefon powinno kupować. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pewnego dnia odkryłem, że mój Sony Ericsson zawiódł mnie i wysłał mikrofon weń zamontowany na wakacje, z których nie ma powrotu. Jako, że niezbyt uśmiechało mi się wysłuchiwanie monologów moich rozmówców, to - po zebraniu w sobie wszelkich pokładów odwagi - odwiedziłem królestwo T Mobile, niebiesko-czerwonego giganta. Nic nie zapowiadało zbliżającej się katastroy, wprawdzie uśmiechnięta obsługa, która sprawiała wrażenie, jakby chciała rozsunąć pod moimi stopami czerwony dywan i otworzyć z powodu mojego przybycia butelkę francuskiego szampana, uśpiła moją czujność.

Mina mi zrzedła w momencie, kiedy po jakimś czasie powróciłem do przytulnego pokoiku wypełnionego po brzegi przeróżnymi telefonami i podobnymi im urządzeniami, zwanym także salonem T Mobile. Tam już obsługa potraktowała mnie znacznie mniej przyjaźnie, tym razem poczułem się nie, jakby chciano otworzyć z okazji mojego przybycia szampana, a co najwyżej chciano oblać mnie beznyną i zgasić niedopałek papierosa na czubku mojej głowy. Burknięto w moją stronę coś, co przypominało raczej język Wookiech z Gwiezdnych Wojen i rzucono na blat dwa świstki papieru, po czym wręczono mi pudło z telefonem. Jako, że strasznie lubię czytać, to od razu zabrałem się za lekturę karteczek, z któych jedna okazała się Kartą Gwarancyjną, a drugi ekspertyzą z serwisu. Przeczuwałem już, że będą problemy, bo na wspomnianej Karcie Gwarancyjnej wyczytałem: "ODMOWA NAPRAWY GWARANCYJNEJ, Ingerencja cieczy, Uszkodzenie mechaniczne, Nieautoryzowana ingerencja". Co prawda na sprawach technicznych niezbyt się znam, ale zacząłem się już domyślać, że jednak nie naprawiono mojego telefonu. Zapytałem się zatem przezornie pani w salonie, jakim cudem mogło dojść do ingerencji cieczy, kiedy jakiś czas temu wspólnie oglądaliśmy ten telefon i nie zauważono jakiejkolwiek widocznej usterki lub próby ingerencji ze strony mojej lub kogokolwiek innego. Powiedziano mi wtedy, że mogę się odwoływać, ale i tak nic to nie da, bo "telefon sam zepsułem, więc nie mam co zawracać serwisantom głowy". Cóż, pomyślałem chwilkę i olśniło mnie! Powiedziałem, że faktycznie mogło dojść do ingerencji cieczy, pod warunkiem, że pocę się tak mocno, że wspomniana wyżej ciecz przesiąknęła przez kieszeń, etui i podstępnie zalała mi telefon, w dodatku w taki sposób, że zalała tylko głośnik, bo przecież cała reszta działa bez zarzutu.

Bez-nazwy_hawrrpx.jpg

Nie wiem, czy ktoś z was może pochwalić się podobnymi przygodami, ale ja naprawdę nie wiem już, co zrobić, a nie chcę płacić, bo operator jest mi winien zagwarantowanie serwisowania urządzenia. Pomożecie?

10 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Co najwyżej zostało ci się odwołać lub napisać do agencji odnośnie praw konsumentów. Oni to czasami potrafią zajść za skórę tym sprzedawcom tak, że może uda ci się załatwić tą naprawę ;]

Link do komentarza

Mój drogi współforumowiczu:

Uszkodzenie mechaniczne zostało zakreślone w kółko, jako przyczyna odmowy gwarancyjnej. Zalanie cieczą i nieautoryzowana ingerencja to tylko opcje na pieczątce.

Link do komentarza

Nie wiem w jakim mieście mieszkasz i czy znajduje się w nim autoryzowany serwis SE ale, jeśli istnieje taka możliwość, uderzyłbym bezpośrednio do tego typu placówki.

Ostatnio miałem taką sytuację, że mój telefon (tak się składa, że też SE ale starszy typ i nie smartfon) miał problem z głośnikiem wewnętrznym. Zlokalizowałem w mieście autoryzowany serwis SE i w ciągu tygodnia wszystko mi tam naprawiono. Polecam to rozwiązanie bo może z tymi ludźmi dogadasz się lepiej i dojdzie do naprawy telefonu. Serwisanci znają też na ogół lepiej usterki występujące w danym modelu telefonu, no i cały proces naprawy trwa szybciej.

I jeszcze jedno: jeśli rzeczywiście nie z Twojej winy telefon się zepsuł to napisz skargę na sklep, który odesłał Cię z kwitkiem. Jak nie pomoże to przynajmniej możesz odreagować.

Powodzenia w naprawie!

Link do komentarza

HammerHead mnie wyprzedził.

Nie odmówili Tobie gwaracji z powodu zalania telefonu tylko z powodu uszkodzenia mechanicznego z Twojej winy( dziwne bo chodzi o głośnik będący wewnątrz obudowy).

Miałeś uszkodzony wyświetlacz przy okazji?

Link do komentarza

"...Ingerencja cieczy, Uszkodzenie mechaniczne, Nieautoryzowana ingerencja..." - To ciecz miała autoryzację?

Z doświadczenia wiem, że jak nie wiadomo na co zwalić to się mówi o zalaniu, nawet gdy telefon był cały czas suchy.

Najlepiej zrób tak, jak radzi Slavkovic.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...