Skocz do zawartości

Oczkiem Seraila

  • wpisy
    5
  • komentarzy
    27
  • wyświetleń
    4115

Jak stać się gorszą odmianą pirata?


Serail

608 wyświetleń

Wydawać by się mogło, że największym wrogiem producenta gier jest pirat, osoba pobierająca z sieci gotowy produkt, nie płacąca za niego, a czerpiąca z zabawy taką samą radość, jak nabywca oryginalnej kopii, która często kosztuje grubo ponad 100 zł. Też tak myśleliście? Naiwniacy! Każde dziecko wie, że największym wrogiem publicznym w branży jest ten, kto kupuje gry z ?drugiej ręki?, tak przynajmniej twierdzi część dystrybutorów.

Mafia z Allegro

Maj tego roku był wyjątkowo gorący, oczywiście nie z powodu wysokiej temperatury za oknem, co za sprawą wypowiedzi Matta Westa ze studia Lionhead, twórców serii Black & White oraz Fable. Stwierdził on jakoby wydawcy i developerzy ponosili straty nie ze względu na piractwo, ale przez gry z tzw. ?second-handu?. W porządku, czyli polityka Lionhead jest jasna i klarowna: piraci ? tak, ludzie kupujący oryginalne, ale używane gry ? nie. Zdawać by się mogło, że wypowiedź Westa jest absurdalna, ale ? jak się okazuje ? podobne stanowisko mają również inni branżowcy, którzy podpisują się rękami i nogami pod słowami kolegi z Lwiej Głowy.

Electronics Arts, THQ czy (od teraz) Ubisoft, postanowili wytoczyć ciężkie działa przeciwko bezwzględnym draniom, którzy mają czelność nie kupować nowych gier. O ile utrudnianie im życia sprowadza się do odebrania dostępu do dodatkowych leveli czy nieistotnych elementów gry, to już o wiele bardziej bolesne są inne zagrania, które wkrótce w branży staną się powszechną praktyką. O czym mowa?

Multi i inne wymysły

Wiadomo, tryb zabawy wieloosobowej w dzisiejszych czasach odgrywa znaczącą rolę w branży. To on wydłuża żywotność gry o miesiące, a nawet lata. Dlaczego by go zatem nie odebrać typom, którzy mają czelność kupić używaną grę? Właśnie taki zamiar ma Ubisoft, a za nim kolejni wydawcy, którzy walczą z plagą obrotu używanymi tytułami. Driver: San Francisco, który w Polsce swą premierę będzie miał już we wrześniu, ma być pierwszym tytułem ze stajni francuskiego giganta, wykorzystującym Uplay Password. Cóż to za ustrojstwo, ktoś zapyta. Ano dzióbki, nic czego już byśmy nie zaznali - jest to kod umożliwiający zabawę w sieci oraz pobieranie dodatkowych materiałów. Nawet, jeśli ktoś kupi grę z zamiarem późniejszego jej odsprzedania, to istnieje szansa, że nawet nie grając w multi, wbije Uplay Password z automatu: "a bo tu pisze, że muszę coś wpisać!!11". Tak więc, jeśli ktoś z was zamierzał nabyć drogą kupna nowego Drivera, to zapomnijcie o śmiganiu po San Francisco w kilka osób... chociaż nie do końca. Uplaya będzie można kupić, z tym że kosztował on będzie 10 dolarów, co - jeśli dodać koszt "używki" - przedroży nam cały biznes. Jaki wniosek? Lepiej kupić oryginał (Ubi aż klaszcze uszami na tą śmiałą konkluzję) albo ściągnąć pirata. Że niby to złe? Jak to? Przecież sami producenci wielokrotnie wypowiadali się, jakoby piraci byli mniejszym złem od secondhandowców. Że śmieszne? Że absurdalne? Mi to mówicie?

Ale jak to?

Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież brak tego nieszczęsnego multi można przeboleć, ważne żeby grę kupić za rozsądne pieniądze. Ano racja, jednak i o tym pomyśleli nasi branżowi giganci! Ha, nie docenialiśmy ich pomysłowości, nie? Świetnym tego przykładem jest przedwczorajszy panel dyskusyjny na Gamescomie. Mark Cerny, znany twórca gier, powiedział tam, że tryb dla singli, w takim znaczeniu, w jakim występuje dzisiaj, zniknie w przeciągu trzech lat. Jako przykład warto podać chociażby Fable 3, za które odpowiada nie kto inny, jak cytowany na początku wpisu Matt West i jego klika. W Fejblu nawet grając w pojedynkę natykaliśmy się na ludzi z różnych zakątków świata. Wymagało to oczywiście połączenia z Internetem. A co można wprowadzić, żeby umożliwić połączenie z siecią? Tak, zgadliście! Kod, taki jak m.in. Uplay Password. W telegraficznym skrócie, zdaniem Cerny'ego, twórcy będą dążyli do tego, żebyśmy nawet w singlu mieli namiastkę multi, co sprawi, że po pewnym czasie singiel zniknie całkowicie, a zastąpi go tryb wieloosobowy, chociaż będziemy mogli bawić się w nim w pojedynkę. Że zagmatwane? Spokojnie, na przedwczorajszym panelu miejsce miały jeszcze bardziej odjechane teorie.

Jestem zły, jestem subiektywny

Tak, na razie zdążyłem przedstawić tylko jedną stronę medalu. Troszkę to nieprofesjonalne, ale kogo to obchodzi? No dobra, pewnie wydawców, więc stańmy teraz po ich stronie barykady i zastanówmy się, dlaczego ludzie kupujący gry z drugiej ręki są złem wcielonym. Według statystyk, 47 milionów Amerykanów każdego roku kupuje "używki", a skala tego zjawiska z miesiąca na miesiąc rośnie. Świetnym tego przykładem jest sieć sklepów GameStop. Ustrojstwo to oferuje graczom wszystko, czego potrzebują, z tą różnicą, że wcześniej to "wszystko" miało już jakiegoś właściciela. Nie musimy nawet spoglądać za ocean, żeby zobaczyć, o co chodzi. Włączcie sobie Allegro i zobaczcie, co, jak i za ile można tam kupić, jeśli chodzi o gry. Przyznam, że będąc mądrzejszy o te dane jestem w stanie zrozumieć stanowisko branżowców. Może więc w tym szaleństwie jest metoda i faktycznie powinni praktykować ograniczania w stosunku do używanych egzemplarzy gier? Nie wiem. Nie mi o tym decydować. Natomiast pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać, to czy dotychczasowi nabywcy "używek" przeniosą się na nowe gry czy zaczną ściągać je z Internetu, nie płacąc nikomu?

Sami wiecie najlepiej, która opcja jest najbardziej prawdopodobna...

Może o zdanie powinniśmy zapytać samych wydawców?

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Niezły wpis. Ale jestem w stanie zrozumieć wydawców (przynajmniej po części).

Osoba, która kupiła pirata może po jego przejściu stwierdzić "kurczę, ta gra jest warta tego, żeby ją kupić i mieć oficjalne konto, z patchami i supportem, boxa na szafce, i żebym nie musiał się kisić po pirackich serwerach". Jest więc nadzieja dla dystrybutora, wydawcy i całej reszty handlarzy cyferkami.

Natomiast nabywca używki może stwierdzić, że przecież już grę kupił, i choćby to były cuda na kiju to 99% graczy nie kupi jeszcze nówki.

Naciągane, ale tak to można odbierać.

Z drugiej jednak strony, piractwo można tłumaczyć na wiele sposobów, i walka z tym zjawiskiem wydaje się niemożliwa.

A powód kupowania używek jest jeden - gry są dla tych ludzi po prostu za drogie. Wystarczyłoby zmniejszyć cenę, a różnica tych paru złotych/ojro/dolców stała by się tak marginalna, że ludzie dla niej nie rezygnowaliby z nowiutkiego boxa, plakatu czy czego tam.

"No dobrze, ale zawsze znajdą się tacy, którym będzie za drogo, albo po prostu nie odpuszczą okazji, żeby dostać coś taniej". Skoro te liczby tak zatrważają twórców, to może warto sobie przekalkulować, czy wolą 100 000 nówek po 40$ i 40 000 używek po 0$, czy 150 000 nówek po 30$ i 10 000 używek.

Nie śledzę dokładnie losów Drivera, ale wydaje mi się, że zrezygnowano z części zabezpieczeń.

Link do komentarza

z obniżaniem ceny to nie wyjdzie. Premierówki swojego czasu kosztowały 99 zł, a ludzie i tak kupowali używki/ ściągali piraty.

Co do wpisu, naprawdę przyjemnie się czytało, czekam na więcej. :)

Link do komentarza

Ja nie jestem w stanie zrozumieć wydawców. To tak jakbyśmy kupując samochód odsprzedając go komuś ten ktoś musiałby jeszcze płacić firmie, która go wyprodukowała, aby móc jeździć. Jak samochód staje się naszą własnością tak gra podobnie i nie ma mówienia, że używki nam szkodzą. W ten sposób mogliby wprowadzić do każdego sprzętu opłatę, jeśli będziemy się ważyć go odsprzedać. Kompletny brak inteligencji ze strony producentów. Chcą by ich produkty były własnością i by ich nie można było bezprawnie piracić, a prawom do własności się sprzeciwiają. Bo przecież to my zakupiliśmy ich produkt i mamy prawo zrobić z nim, co chcemy nawet wrzucić do kominka...a nie, że ci będą nam mówić, co mamy robić. Dobre sobie...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...