generalnie epickie, tak?
Język to delikatna sfera życia. Niby nań plujemy, jednak szanujemy. Skutecznie odpieraliśmy rusyfikację, do teraz zaś odpieramy germanizację. Niby zachowujemy swą małą, środkowoeuropejską suwerenność, jednak nie możemy uchronić się przed tendencjami burzącymi budowany przez pokolenia ład. Starsi załamują ręce nad młodszymi, którzy powtarzają starszych. Błędne koło. W którą stronę się toczy? W dobrą?
Niby słyszę to, co mówię, jednak ci, co to słuchają mnie wychwycić potrafią pewne charakteryzujące mnie niuanse. A to, że lubię powtarzać jakieś konkretne słowo, a to, że mam jakieś swoje powiedzonka. Dajmy na to kolega zarzucił mi nadużywanie słowa "absolutnie". Jakkolwiek się z nim nie zgadzam nie jestem w stanie mu zaprzeczyć. On to tak słyszy. Ja natomiast rozmawiając z nim słyszę słowa charakterystyczne dla niego. Każdy tak ma i dopóki zostaje to niepowszechnie, jest zabawne.
Niestety mainstream wiecznie próbuje nam coś narzucić. Najstarszym, niezmiernie obrazującym problem przykładem jest dziś już może trochę mniej, ale wciąż nachalnie używane słowo "generalnie". Rzecz jasna zapożyczenie z angielskiego. Popularny zamiennik "właściwie", "w sumie" i tym podobnych. Oczywiście nie może budzić do zastrzeżeń, dopóki nie jest w koło Wojtek powtarzane. Przez wszystkich. Puśćcie sobie jakiś program w telewizji. Najlepiej Ewę Drzyzgę. Zakładam, że słowo "generalnie" niejednokrotnie z ust rozmówców padnie. Wręcz nie obyłoby się bez niego. Czemu?- Bo to brzmi mądrze.
Jak tak powiem będę mędrek, dojąc pomyślał Jędrek.
Efekt jest skrajnie inny. Zamiast intelekt ukazuje buractwo i braki językowe. Podobnie uważam na temat "iż". Jako zamiennik "że" ma rację bytu, ale nie na odwrót. Moja mama jest polonistką i bardzo tego nie lubiła. Wśród uczniów krąży opinia, że "iż" od "że" używać lepiej, bo świadczy o... No własnie, o czym? To archaiczna forma.
Jesteśmy optymistami. Chcemy dowieść prawdy. Kiedyś zrodziła się tendencja dodawania członu "nie?", bądź "no nie?" dla zaakcentowania zdania. Obecnie notorycznie powtarza się "tak?". Wyrazu "tak" wszyscy używają jakby był czymś uniwersalnym i pasującym do wszystkiego. W roli "wzmagacza" sprawuje się poprawnie, jednak jest to bardzo denerwujące. Dziwna moda.
Istnieją również słowa charakterystyczne dla grup społecznych naruszające wszelakie przyjęte normy językowe. Najtrafniejsze będzie przytoczenie słowa "epicki". Pierwej przymiotnik określał tekst pisany prozą. W wyniku nieodwracalnej amerykanizacji wszystkiego dziś wciąż słyszymy "epicka fabuła", "epicki bohater" i "epickie przygody" a także "epicka gra" i... "epicka piosenka". Wzięło to się ze słowa epic, które ma dość szerokie znaczenie. Teraz my ciągle mówimy, że coś jest epickie nie pamiętając, że może to być monumentalne, wzniosłe... Skąd się to wzięło? Z niewiedzy i nieumiejętności tłumaczenia i interpretacji. Słysząc wszędobylskie "epic" szukaliśmy polskiego zamiennika i pierwsze, co wpadło nam na myśl, to podobnie brzmiące słowo "epickie".
Język jest giętki i elastyczny. Zmienia się. Przechodzi mutację. Czytając pierwsze polskie teksty nie rozumiemy co drugiego słowa, a co trzecie teraz jest zupełnie inne. Sto lat temu z resztą też mówiono zupełnie inaczej. Teraz krzywimy się, jak słyszymy, jak nasi dziadkowie jadą starą gwarą typu "Weszłem do jeich domu, a tam elegancko, centralne, gaz.". Mało tego, śmiejemy się z tego, co niegdyś sami mówiliśmy. "W dechę", "odlotowe"- tak już się nie mówi. Wszystko stale się zmienia. Dotychczas ganiony wyraz "fajnie" dziś spowszechniał i zestarzał się. Możemy tylko niemo przypatrywać się, co dzieje się z naszym językiem. W jakąkolwiek stronę by nie podążał, generalnie w epicką stronę, tak?
21 komentarzy
Rekomendowane komentarze