nikt nie usmaży naleśnika
Dnia 29 września 2010, to jest dzisiaj stała się rzecz straszna. Oto Damianero na swoim drugim, nowym kanale "filozofero" wydał na świat filmik, w którym ogłasza swoją jutubową upadłość. Tak, kilka dni temu jego konto zostało zawieszone, a dziś zaraz po wydaniu ostatniego filmiku, drugie. Co prawda zarzeka się, że jeszcze o nim usłyszymy, ale już nie na YouTube.
Powiedzieć mogę tylko jedno. Szkoda. Szkoda, bo wiąże to się niezaprzeczalnie z ustaniem pewnej wspaniałej ery na serwisie. Jego filmiki były naprawdę (co burzy znaną polskiej edycji YT sztampę) ciekawe i zabawne. Damian był i jest pionierem vloggingu na YouTube ponadto publikującym materiały stricte zabawne. Ma gość nie mały talent i gdyby urodził się w kraju innym, niż Polska byłby kimś. Kimś więcej, niż tylko guru wśród twórców filmików na popularnej stronie.
Wyprzedził go dopiero Soolider, którego Mixy wprawdzie weszły w kanon i mowę potoczną wykraczając szeroko poza (prawie) ograniczoną społeczność internautów i lądując w telewizji, reklamach, radiu i na odwrocie kapsli od Tymbarka. Pisałem już kiedyś o tym. Chwała uważnym czytelnikom ze stażem przekraczającym ostatnie trzy miesiące. To nie zmienia faktu, że Damianero pozostał na YouTube najlepszy i najbardziej oryginalny. Miejsca na podium ustąpić mu musiał sam Kominek, który w kwestii filmików Damianowi także nie dorównał.
Na kanale Damiana zagrzmiało w dniu tragedii smoleńskiej. Dotąd kojarzony głównie ze śmiesznymi filmikami, Damian zburzył tabu i niczym Pani Henryka pierwszy powiedział to, co innym ciążyło w wątrobie. Być może ociupinkę przesadził z dosadnością, bo dla społeczeństwa osoba myśląca nie tak, jak każe telewizja nie ma racji bytu.
Jego niesubtelne, ale dosadne orędzie wzbudziło bardzo duże zaaferowanie wśród internautów. Wywołało nadspodziewaną reakcję. Widzowie podzielili się na jego totalnych wyznawców i ultrawrogów. Jak grzyby po deszczu mnożyły się filmiki odpowiadające na koleje apele Damiana, a ten z palcem w... nosie ripostował je kolejnymi.
Damianero zaczął filozofować. Tak też bez bólu zrodził się jego drugi, "filozoficzny" kanał. Na nim powstawać miały filmiki nieco poważniejsze, którym nie wypadało stać obok zabawnych parodii. To tak, jakby "Pasja" leżała koło "Tomka i Przyjaciół".
Z tematów politycznych przeszedł na teologiczne. Przyznał, że jest ateistą, czym wywołał kolejne, jeszcze większe wzburzenie. No jak to tak? Nie wierzy? To niech spada z YouTube! W internautach obudziły się instynkty krzyżowców. Podejrzewam, że to oni przywiązywali się do krzyża i robili z niego szopkę, bynajmniej nie noworoczną.
Sejsmografy zawirowały, gdy obiegł nas fakt o śmierci Damiana. Rzekomo zginął w wypadku samochodowym. Sam Damian zaprzeczył plotce publikując kolejne filmiki. Robił to z częstotliwością opadów śniegu na pustyni, ale robił.
Nikt nie przypuszczał, że historia jednej z najciekawszych internetowych person dobiegnie kresu jak gdyby nigdy nic, z dnia na dzień. Jak się okazuje jest inaczej. Nie wiem za bardzo, o co poszło, ale podejrzewam, że o "kontrowersyjność". Słowo jakże w tym wypadku wyprute z racjonalizmu, bo skoro Damian był naszym głosem to co, jest większość ludzi kontrowersyjnych? To się co najmniej kłóci z logiką.
14 komentarzy
Rekomendowane komentarze