Względne wolne słowo
Słowacki wielkim poetą był. Nie uważasz tak?- To zaczniesz.
Pani nauczycielka omawiała z nami temat o tym, jak to wiele zmieniło się w systemie nauczania.
Gó.wno prawda. Przynajmniej w jej przypadku.
Weźmy przykład rozprawki.
Z definicji wynika, że najpierw podaje się SWOJĄ tezę na dany temat. (Lub hipotezę w razie braku pewności, czy z resztą częściej czynię), a potem za pomocą przytaczanych argumentów popieranych przykładami z literatury, z życia i ze sztuki musimy udowodnić swojej racji, lub po prostu do niej dość. Dla mnie fascynujące.
Niestety i to trzeba spieprzyć, bo jak to tak... Zamiast pozwolić uczniom na wyrażenie swojego zdania podaje się temat "udowodnij, że...". Wtedy cały sens referatu zostaje zaburzony. Musimy dowodzić... nieswoich racji? ocb? Ja pier...
Co gorsza gdy dane nam jest wyrazić opinię własną i zadecydować, czy np. każda wojna jest złem musimy, po prostu musimy napisać, że tak. Bo tak sądzi nauczyciel. Nie ważne, jak mądrze nie dowodzilibyśmy swoich racji i z jakich rzeczy nie czerpalibyśmy przykładów. Tak ma bić i tyle. Bo tak uważa nauczycielka. Ona wie więcej. Kult jednostki ;]
Drugie primo- nagle wznoszą lamenty, że nikt nie lubi literatury, każdy olewa lirykę, a z epiką miał do czynienia wyłącznie poprzez streszczenia i ekranizacje. Już nie mówię o lekturach. Wiadomo, niosą one dobra uniwersalne i ich zlustrowanie jest ważną sprawą. Mam raczej na myśli wiersze, jakie dzień w dzień oral... analizujemy na lekcjach literatury.
Nauczyciele mają jeszcze czelność dziwić się, czemu co poniektórzy wolą znajdować sobie pożyteczniejsze rzeczy i pograć na komórkach przez Bluetooth...
Może dlatego, że ciągle wałkujemy wiersze i prozę tych samych autorów... Zwykle z XVII i XVIII wieku... Raz zdarzył się Hłasko- gość, którego mam cały księgozbiór i bardzo go sobie cenię. Raz. Przez to każdy może sobie pomyśleć, że literaci, to gatunek na wymarciu, choć zupełnie tak nie jest. Zamiast poznawać nowych twórców, przeć do przodu i nie patrzeć na gów.no za sobą musimy w nim ciągle tkwić.
Kur"a, zajrzałem do książki, z której uczyła się moja mama, z resztą polonistka. Patrzę, a tam TE SAME wiersze TYCH SAMYCH autorów. Aż dziw bierze, że nie uczymy się z tych samych książek. A przecież minęło odtąd parę ładnych lat i przybyło co najmniej kilkadziesiąt godnych uwagi utworów. Co więcej... Zajrzałem do cudem ocalałej książki dziadka a tam... A tam kur"a praktycznie to samo!
Nauczyciele języka polskiego. Czemu nie omawiacie np. tekstów utowrów Comy, Dżemu, czy chociażby mniej znanego Akuratu? Przecież niosą one więcej treści (także pozawerbalnych) i przekazu, niż to, co czytamy na lekcjach! Odpowiecie: "To się nie mieści w ramach programowych chłopaczku!"
I niestety macie kurna rację.
Bo się nie mieści.
W pale też się to nie mieści.
Czemu ministerstwo edukacji pozwala na uwstecznianie jednostek, a przez to mas? Czemu wciska nam pseudo-edukacyjną, niestrawną papkę niegodną żołądka więźnia Auschwitz? Bo tak. Po kur"a tak...
13 komentarzy
Rekomendowane komentarze