Jak było na Comie
W piątek byłem na koncercie znanego i lubianego bandu, na Comie. Nie trzeba wam ich pewnie przedstawiać, pewno znacie ich muzykę, bo jest w Polsce bardzo popularna. Koncert odbył się z okazji dni Dąbrowy Górniczej, a ww. gwiazdę wieczoru poprzedził koncert jakiegoś bliżej nieokreślonego reggae'owego zespołu i wrocławskiego Jamala. Ten ostatni zachował się bardzo nieładnie, każąc publice wybuczeć grającą po nich Comę. Na szczęście publika okazała siebyć dobrymi rasta i buczenia raczej nie było.
Z Jamalem był związany również dosyć fajny gag. Otóż jak wiadomo na koncercie reggae ludzie palili skręty. Na to, przed zaśpiewaniem ich sztandarowego Policemana gość śpiewający w Jamalu powiedział, że palący marychę są dla niego niczym...
Mina wszystkich- bezcenna.
... niczym bracia.
Wiwaty i śpiewy. A potem Policeman... Jedna z dwóch piosenek Jamala, jakie w ogóle znam.
I zaczęło się oczekiwanie. Na Roguca i spółkę. Wreszcie wśród dymu i popiołu weszli na scenę i zagrali. Oj zagrali... W moment zaczęło się pogo. Ni stąd ni zowąd znalazłem się poza kolegami, z którymi byłem wśród dwumetrowych, wielkich gości. Między młotem i kowadłem...
W sumie największe pogo było na początku, bo później się ludzie pomęczyli, ale przyszła grupka dresów, którzy zamiast posłuchać muzyki, nazbyt poważnie wzięli sobie do serca ideę pogo i zaczęli tłuc się pomiędzy sobą. I tłuc innych. Przy okazji. Ci ubrani na bardziej światłochłonne kolory byli na z góry przegranej pozycji.
Ale z tego, co wiem przeżyli.
W większości.
Co do repertuaru, to nie zabrakło takich kawałków, jak Spadam, Trujące Rośliny, Chaos Kontrolowany, Wola Istnienia, czy Skaczemy.
Niestety Zbyszka, Leszka Żukowskiego i (mojego ulubionego) Czasu Globalnej Niepogody zabrakło. Chyba, że przeoczyłem, w co wątpię. Szkoda, ale i tak niema powodów do narzekań. Było zabawnie, ludzie byli w porządku, a dziewczyny? Mmm...
Zajęte.
Wszystkie, zdaje się.
Z koncertu urwaliśmy się na sam koniec, zdaje się pod koniec bisu. Musieliśmy, po miał odjechać nam pociąg.
[beeep]. I tak czekaliśmy kupę czasu, aż wreszcie wielmożny przyspieszony zlitował się wpuścić nas pod swoje skrzydła.
Koncert był naprawdę niezły. Szczególnie atmosfera, która towarzyszyła słuchaniu Comy na żywo, w czasie koncertu.
To wcale nie bajka, że oni mają świetne koncerty!
Do był dopiero mój pierwszy koncert Comy i na pewno to powtórzę. Na razie jednak na horyzoncie mam coś innego, równie okazałego, jeśli nie bardziej.
31 Luty- Festiwal Dżemu w Chorzowie!!!! Dwa dni bluesa i blues rocka. Miód!!!
A na koniec kilka kawałków Comy z tych, które były na koncercie.
Pozdrawiam wszystkich, którzy słuchają dobrej muzyki.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze